Jayne Ann Krentz - Poszukiwacz skarbów.pdf

(449 KB) Pobierz
Poszukiwacz skarbów
Jayne Ann Krentz
POSZUKIWACZ
SKARBÓW
1
PROLOG
- Czy sprawa Kwiatów Fleetwood nie stała się twoją obsesją, Sarah?
- Kate ma rację, Sarah. Przez ostatnie kilka miesięcy nie potrafiłaś mówić o niczym
innym, tylko o Kwiatach i tym człowieku, Gideonie Trasie. Trace może istnieć naprawdę, ale
reszta jest tylko legendą, niczym więcej. Zapewne istnieją tysiące takich opowieści, nie
mających w sobie nawet źdźbła prawdy. Czemu interesuje cię właśnie ta?
Sarah Fleetwood, stojąc u okna swojego słonecznego apartamentu, wpatrywała się w
ulicę z wysokości dziesięciu pięter.
- Ponieważ ta legenda jest moja - powiedziała z tajemniczym uśmiechem.
- Tylko dlatego, że kobieta, do której kiedyś należały Kwiaty jest twoim dalekim
przodkiem? - Margaret Lark z powątpiewaniem pokręciła głową. - Nie sądzę, żeby bajeczka o
zaginionym skarbie stała się przez to bardziej prawdopodobna.
- Jeśli chcesz znać moje zdanie, Sarah - Katherine Inskip Hawthorne
porozumiewawczo mrugnęła okiem - to nie legenda o Kwiatach Fleetwood tak cię fascynuje,
tylko osoba Gideona Trace'a, z którym ostatnio tak pilnie korespondowałaś.
Sarah poczuła dreszcz podniecenia, który towarzyszył jej zawsze, ilekroć wspomniano
Gideona. Nie widziała tego mężczyzny na oczy, ale wiedziała o nim wystarczająco wiele, by
wzbudził jej ciekawość. Po czterech miesiącach wymiany listów była już niemal pewna, że
stanowił ucieleśnienie bohaterów, znanych jej tylko z kart powieści. Posępny, nieodgadniony,
tajemniczy - jak legendarny Bestia, czekający na Piękną, by uwolniła go od klątwy.
Co prawda, nie uważała się za piękność, ale w śmiałych marzeniach wyobrażała sobie,
że byłaby zdolna przeciwstawić się złym mocom, które dręczyły Gideona Trace'a,
jakiekolwiek by one były. Wrodzony optymizm i wiara w siebie zachęcały ją, by podjąć
wyzwanie. Zerknęła przez ramię na swoje serdeczne przyjaciółki, siedzące na wytwornej,
krytej czarną skórą kanapie.
- Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć, Kate, ale jestem pewna, że istnieje związek między
tym człowiekiem a legendą o Kwiatach Fleetwood. I mam zamiar to zbadać.
- Nie masz doświadczenia w poszukiwaniu skarbów.
- Trace mi pomoże.
Margaret uniosła oczy do nieba.
2
- Na Boga, dlaczego uparłaś się, żeby spośród wszystkich zawodowych poszukiwaczy
skarbów, z którymi kontaktowałaś się w sprawie „Lśniącej tajemnicy”, wybrać właśnie
Gideona Trace'a?
- Coś w jego listach powiedziało mi, że jest inny niż reszta.
- Dobrze, widzę, że cię nie przekonam - westchnęła zrezygnowana Kate. - Pozostaje
życzyć ci szczęścia, kochana. Mnie się powiodło, teraz kolej na ciebie.
W turkusowej bawełnianej sukience w barwne wzory, kontrastującej z opalenizną,
Kate wyglądała ślicznie i kwitnąco. Sarah zauważyła z satysfakcją, że oczy dziewczyny
patrzą żywo spod gęstej grzywy brązowych włosów, a wyraz nerwowego napięcia zniknął
wreszcie z jej twarzy. Najwyraźniej Kate dobrze zrobiło kilka miesięcy spędzonych na
tropikalnej wyspie i przygoda, ukoronowana poślubieniem pirata.
- Myślę, że Kate ma rację - powiedziała wolno Margaret. - I tak nie zdołamy cię
odwieść od tego pomysłu. Jeśli rzeczywiście chcesz się zabawić w poszukiwanie skarbu,
należy ci tylko życzyć szczęścia. Zawsze miałaś niesamowitą intuicję. Może zaprowadzi cię
do Kwiatów.
- Albo przynajmniej do Gideona Trace'a - uzupełniła Sarah, nie po raz pierwszy
podziwiając wyjątkową zdolność Margaret do mówienia prawdy w oczy tak, by nikogo nie
urazić. Z aprobatą zerknęła na przyjaciółkę. Nawet siedząc na kanapie z podwiniętymi
nogami, Margaret zachowywała właściwy sobie szykowny wygląd, będący połączeniem
swobody i elegancji. Beżowa jedwabna bluzka z delikatnym koronkowym kołnierzykiem
podkreślała urodę drobnych rysów. Czarne spodnie skrojone były nienagannie, a włoskie
pantofle miały najmodniejszy fason.
- Czyżby poznanie Gideona Trace'a było tak ważne? - zapytała Margaret ze skrywaną
dezaprobatą.
- Oczywiście. Naprawdę jest coś w jego listach, coś, co muszę... - Sarah urwała i
wyjrzała przez okno. Jej uwagę przyciągnęła żółta taksówka, która zahamowała pod domem.
Wysiadł z niej wysoki, smukły, ciemnowłosy mężczyzna w dżinsach i bawełnianej koszulce.
Jego mniejsza wersja podążała z tyłu.
- Kate, przyjechał Jared z synem - oznajmiła.
- Widać wrócili już z wyprawy na wieżę widokową. - Kate wstała i podeszła do okna.
W jej oczach pojawił się ciepły blask.
- Jakie to uczucie znaleźć swojego pirata? - zapytała miękko Sarah.
- Jak ci to powiedzieć? Po prostu na nowo stałam się kobietą.
Z kanapy dał się słyszeć chichot Margaret.
3
- O, to prawda! Mam nadzieję, że wybaczyłaś wreszcie mnie i Sarah pomysł
wypchnięcia cię na wyspę Ametyst?
- Wybaczam tylko dlatego, że wszystko się tak cudownie skończyło - uśmiechnęła się
Kate, unosząc rękę i pozwalając złotej obrączce zalśnić w popołudniowym słońcu. - Życzę
wam, żebyście spotkały podobne szczęście. - Zerknęła na Sarah. - Czy myślisz, że ten Trace
może stać się kimś wyjątkowym w twoim życiu?
- Tak. - Sarah nie wstydziła się pewności w swoim głosie. - Kimś bardzo
wyjątkowym.
- Nie daj się zwieść paru tajemniczym listom - ostrzegła Margaret. - Kim w końcu jest
ten człowiek? Wydaje niskonakładowy magazyn o poszukiwaniu skarbów, który czytają
pewnie tylko zwariowani jak on faceci. Może być jednym z tych naciągaczy, którzy żerują na
ludzkich złudzeniach.
- Nie masz racji - zaprzeczyła ze spokojem Sarah. - On sprzedaje marzenia. Tak jak ja.
- Trzeba doceniać wartość pięknych marzeń - powiedziała Kate z nutą satysfakcji i
słysząc dzwonek, wybiegła do przedpokoju.
Na widok wchodzącego do salonu Jareda Hawthorne'a Sarah pomyślała, że jest
idealnym partnerem dla Kate. Bystre szare oczy, koci krok i kpiący, wszystkowiedzący
uśmieszek sprawiały, że wyglądał jak pirat, który zstąpił wprost z kart awanturniczych
historycznych romansów, którymi tak zaczytywała się jej przyjaciółka. Tylko mężczyzna o
silnej osobowości zdolny był ujarzmić Kate.
- Cześć, kochanie. - Jared gorąco ucałował żonę. - Gotowa? Taksówkarz czeka na
dole.
- Możemy jechać. - Kate uśmiechnęła się do swojego pasierba. - Jak ci się podobał
widok?
- Fantastyczny! Widać było całe miasto i góry, i wszystko - wykrzyknął z
entuzjazmem David Hawthorne. - Już mówiłem tacie, że powinien zbudować taką wieżę na
naszej wyspie, ale powiedział, że z wieży zamku Hawthorne'ów mamy lepszy widok.
- I ma rację.
- Tak, ale tu mi się bardzo podoba. Mam nadzieję, że niedługo znów przyjedziemy do
Seattle.
- Ja też - odezwała się Sarah z drugiego końca pokoju.
- Jeszcze lepiej będzie, jeśli odwiedzisz nas razem z Margaret - zaproponował Jared. -
Mamy dużo wolnych pokoi.
- Obiecajcie, że wkrótce nas odwiedzicie - poprosiła Kate. - Bardzo mi was brakuje.
4
Jared spojrzał na żonę.
- Nie rozumiem, przecież całymi dniami plotkujesz z nimi przez telefon.
- Pilnuj swojego nosa - burknęła Kate.
Jared puścił oko do Sarah i Margaret.
- Radzę wam przyjechać. Bilet lotniczy będzie mniej kosztował niż rachunki
telefoniczne. Ale teraz musimy już iść.
Sarah uścisnęła serdecznie przyjaciółkę.
- Nie martw się, niedługo cię odwiedzimy - obiecała lekko drżącym głosem.
- Będę czekać - szepnęła wzruszona Kate.
- To były wspaniałe dwa tygodnie, kochana - powiedziała serdecznie Margaret,
wstając, by ją pożegnać. - Dobrze, że możesz nas odwiedzać przynajmniej raz w roku, kiedy
Jared przywozi syna do dziadków.
- Spokojnie, jeszcze nie raz, nie dwa się zobaczycie - rzucił Jared od drzwi. - Ale teraz
zabieram ją na Ametyst. Muszę się wreszcie zająć swoim kurortem, inaczej wszystko
popadnie w ruinę.
Margaret i Sarah patrzyły z okna, jak cała trójka wsiada do taksówki.
- Jaka ona jest szczęśliwa, co? - westchnęła Sarah.
- Należy jej się. A wracając do twoich planów na najbliższą przyszłość, czy naprawdę
zamierzasz się spotkać z Gideonem Trace'em?
- Oczywiście. W końcu tygodnia jadę na wybrzeże i będę próbowała go odnaleźć.
- Nie masz adresu?
- Nie, tylko numer skrytki pocztowej, który był na jego listach. Ale miasteczko, w
którym mieszka, jest tak malutkie, że wszyscy tam muszą się znać. Ktoś przecież mi powie,
gdzie znajdę wydawcę magazynu „Poszukiwacz Skarbów”.
- Nie zawiadomiłaś go, że przyjeżdżasz, prawda?
- Nie, zamierzam sprawić mu niespodziankę.
Margaret popatrzyła na nią spod oka.
- Widzę, że niezachwianie wierzysz w swoją słynną intuicję, co?
- Nigdy mnie nie zawiodła. Ten jedyny raz, kiedy się pomyliłam, to była moja wina.
Nie zważałam na ostrzeżenia, które mi dawała. Napijesz się trochę wina przed kolacją? -
zapytała Sarah, idąc do kuchni.
- Chętnie. - Przyjaciółka ruszyła za nią. - Cóż, należy się pocieszać, że Trace
przynajmniej nie usiłował cię namówić na wyłożenie kilku tysięcy dolarów na zwariowaną
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin