Zimna pianka w letni wieczór
A gdyby tak aksjomat?
W matmie wszystko jakby prostsze
dwa minusy dają plusa
a co będzie gdy się spotka
ze smutaskiem drugi smutas
Rozpacz taka do kwadratu
że siąść tylko i zapłakać
czy też może coś zaiskrzy
i się zrodzi miłość jakaś
Jak nie sprawdzisz to nie poznasz
nowej barwy ani smaku
więc okazję łap bez zwłoki
by o zmianę zadbać znaku
Niech zsumują się ze sobą
dwa buziaki dotąd smutne
a na koniec podliczania
do kwadratu rozkwitł uśmiech
Baletnica w glanach
stawała na palcach
wskazując na mury
czarnej rzeczywistości
co dopinały jej całun dymu
jeden martwy kwiatek w sukienkę
zawsze mówiła
jak łatwo zawisnąć w Tartanosie
i gęsto płakać teraźniejszością
potargać skrzydła
tonąć bez reszty
w czarnych sadzawkach swych oczu
spacery spalone marzeń
bezsennością
wiły się pod nogami
prowadząc do skromnego uśmiechu
jej włosy pachniały truskawką
żyję
holowanie przeszłych zdarzeń
to niepotrzebny balast
pozostawiam go
zmęczonym krokiem schodzę
na pobocze, zwalniam czas
wzdycham lekko i uśmiecham się,
chyba mimowolnie
rozpędzenie odeszło gardząc mną
pozostali gnają dalej
niektórzy nawet wiedzą dokąd
inni dzwonią zębami niepewni
tu łatwo się zagubić
sumienia nie płaczą nad martwymi
niewinnymi
nie pomaga głośny rap
litość zakłopotana sączy drinki
w klubie ze striptizem
przeraża mnie, że tak łatwo jest zabić
instynktownie odwracam głowę
dobrowolnie wyautowana ale
*dla taty...
przywitam Cię słońcem
kwitnącą gerberą z alabastru
podaruję dwie łzy
kojące niezgodności naszego czasu
zobaczysz całe niebo lazurytu
w takt wschodzących gwiazd
i uśmiechy odnajdą własne cienie
tam gdzie monument wdzięczności ...
...zawsze będzie stał
noc krótsza niż sen
za krótka by przetrwać
w zwyczajnym śnie
świt zaskoczy nim
pigułka nasenna zacznie działać
zbyt jasna by śnić
ponure historie o wieloznacznych wątkach
uciekających przed niewiadomą i
spadających z przestworzy
w niekończącą się przepaść
jak okamgnienie minie na jawie
zanurzona w rozmyślaniach o kolejnej
podróży po kwiat którego
nigdy nikt
paprotki na parapecie nie kwitną
nawet kiedy
perli się szampan i
słucham Allegro non molto Vivaldiego
czas zabrał wiarę w rozkwitającą nadzieję
gdy zapadła w sen o sobie miłość
zapominając o mnie
nawet na tę najkrótszą noc
POŻEGNANIE (niepokonanym)
tu spokojnie kochałem
i tu budziłem dni
tu z kawą się śmiałem
i kołysałem sny
tu Was poznałem
i tu miałem siłę
tu powracałem
na chwile miłe
tu łzy lałem pisząc
i świat Wam swój dałem
i czułem nie słysząc
i byłem bo chciałem
tu o Was czytałem
blaski, uroki i plany
tu przyjaciół miałem
taki ... rozkochany
tu kolejną lekcję życie znów mi dało
com przeżył to moje - to co pozostało
i cicho umykam łzą mrużąc powieki
niepokonanym by zostać
i sobą na wieki
Zakładam sklepik z głupotami :)
Postanowiłem sklepik założyć
Będę sprzedawał rzeczy bez sensu
Dziurki do sera, stępiacze noży
Kubki smakowe w kolorach tęczy
Śruby bez gwintu i wodę w proszku
Niebo bez chmurki – dla wczasowicza
I z każdej branży będzie po „troszku”
Aż mnie samego plan ten zachwyca
W dziale muzycznym zaś płyty z ciszą
Dalej latarki ze światłem czarnym
Dla psów kagańce, co na nas wiszą
Lecz najważniejszy to dział Księgarni
Będzie Leppera tomik - „ETYKA”
wśród bestsellerów ogromnej sterty
Jak ”TOLERANCJA” Ojca Rydzyka,
„STRESZCZENIE LEKTUR”. Autor - R.Giertych
Dobrocią z kolan go podnieś
Świat od wieków już taki jest
Nie nasze oczy go oglądają
To Czas, patrzy na wczorajszy bez
I Czasem, zaszłe dni mgłą zapadają
Ja ślepcem byłem i nim pozostanę
Nie widząc miłości, co obok pięknieje
Uśmiechy wiosnom swoim kradłem
Lecz w nich było, tylko lodowate serce
A to, które gorącem swym spłonęło
W wierszach poetów tylko umie bić
Wspomnieniem na dnie gdzieś zatonęło
By pośród łez fal, tęsknotą moją żyć
I dopóki mu swej ręki nie podasz
Oczy ślepca światła nadal nie dojrzą
Chwilą ciszy posłuchaj, jak on woła
Nie wczorajszym gniewem, a pokorą
Umiej zapomnieć i przebaczyć
Niech ślepca serce znów ożyje
Morze łez za wszystko wystarczy
Których żadne słońce, nie wypije
Dobrocią swą dzisiaj z kolan go podnieś
Niech dostrzeże, czego dotąd nie widział
A on dotknie Ciebie czekanym słowem
By nie tylko nim, Twą dobroć okrywać
W Twej dobroci błagam o miejsce
Gdzie szepty piękniejsze muzyki
I słowa malowane złotym sercem
Bez którego byłem i jestem nikim
Choć Ciebie juz z nami nie ma
kolejna wylana łza
zbyt cicha, by ja usłyszeć
kolejne kropelki deszczu
nad zapalonym zniczem
zastanawiam sie dlaczego ta cenę
w tym wieku musiałeś zapłacić
myślę o tym jak bardzo człowiek kocha
cos co przed chwila stracił
i nadal nie mogę uwierzyć
szukam wśród tłumu Twej twarzy
to sie nie stało naprawdę
pewnie chciałeś mnie tylko przestraszyć..
stoję przed Twoim domem
światło nadal nie gaśnie
wiem, ze wychodzisz na spacer
zawsze po jedenastej
z mała nutka nadziei
która grzeje mnie od środka
poczekam jeszcze chwileczkę
zaraz Cie pewnie spotkam
nie ma Cie jednak,wiec wracam
ktoś krzyczy: to juz koniec
uderzam pięścią w lustro
krew kapie na podłogę
kolejny raz dzwonie do Ciebie
wciąż numer tkwi w telefonie
lecz głuchy dźwięk tylko w słuchawce
ze strachu drżą mi dłonie
Boże powiedz dlaczego,
dlaczego tak sie stało?
czym Cie obraził, zawinił
co Ci sie w nim nie spodobało?!
przyszywa mnie zimny dreszcz
centymetr po centymetrze
dlaczego Go stad zabrałeś
dlaczego zabrałeś powietrze?!
patrze w niebo z nadzieja
nie ma żadnej odpowiedzi
a może On jest juz tam z Tobą
może juz obok siedzi
krzyczę w obłędzie do Ciebie
w rozpaczy przeklinam Cie Panie
odpowiedz mi teraz! natychmiast!
usłysz moje wołanie
wczoraj wieczorem był u mnie
suszył mi zły gdy płakałam
leżał ku mego boku
czul jak oddychałam
pewnie tam mu jest lepiej
tam juz pewnie nie cierpi
Boże przekaz mu tylko
ze będę za Nim tęsknić
***/Czas
Czas gdy próbujesz zmieniać,
Czas nieokreślony,
Licznych przejść czas,
Czas, który próbujesz ogarnąć,
Nie wiedzieć czemu...
Zwykły czas, liczysz czas,
Z czasem nazywasz czas.
-
Od początku do końca
Siedem dni tygodnia,
Dwadzieścia cztery godziny strachu,
Sześćdziesiąt minut życia
I sześćdziesiąt sekund umierania,
Błądzenia w czasie dla równowagi.
Masz ograniczony czas,
Masz mało czasu,
Nie masz czasu.
Czas pracy i odpoczynku,
Dobry czas i ten drugi, gorszy, zły czas,
A nawet taki, że aż strach
Powiedzieć,
Że się czasem zdarza czas
Gdy chcesz umrzeć,
Chociaż żyć też...
Przeżyć, wyżyć, dożyć
Swoich czasów...
Lub spóźnić się, trafić
Na Nieswój czas,
Zdecydowanie nie,
Chyba wolałbym przesypywać piasek
Pomiędzy moimi palcami,
Pomiędzy palcami czasu...
Z tym ostatnim Pani listem...
Z tym ostatnim Pani listem mam kłopoty…
I doprawdy trudno dociec, co się dzieje…
Wokół serca niepokoju czuję dotyk,
a zarazem jednak radość i nadzieję…
Pani prosi mnie o wiersz… Tak między nami,
dla mnie wiersz to jest drobnostka, wprost zabawa…
Ale wtedy, kiedy ma on być dla Pani,
wtedy jest to już zupełnie inna sprawa…
Bo jak ust zmysłowość mam wyrazić słowem,
oczu blask, przy którym bledną wdzięki wiosny,
gotyk bioder, które objął wiatru powiew…
O ten wiatr niestety jestem też zazdrosny…
No a jeśli miałbym dotknąć Pani duszy
i nie skalać jakimś rymem jej niezdarnym,
wspiąć bym musiał ponad poziom się – geniuszy…
Jak dokonać tego ma poeta marny…
Tak więc sama Pani widzi, moja Droga…
Choć radością dla mnie każde Jej życzenie -
trzeba czekać. Już zwracałem się do Boga…
Mam nadzieję, że obdarzy mnie natchnieniem…
Deszczowa piosenka
o parapet zaśpiewała
deszczowa piosenka
każdą kroplą
budząc wspomnienia
otwarłem okno
na szerokość spojrzenia
wyciągam dłonie
by perły płaczącego nieba
ocalić od przeoczenia
ciche pukanie do drzwi
sen w jawę przemienia
otwieram stoisz ty
chabry trzymasz na powitanie
oszołomiony postaci obrazem
wyszeptałem witaj kochanie
Słowa i myśli w potrzasku
Zasztyletować słowo pragnące wolności,
Zdolne postawić górę do dołu szczytem.
Zaszlachtować je krwistym mięsotokiem złości,
Bo nie uniosło się motłochu zachwytem?
Zamordować ulotną myśl niepokorną,
Świetlistego promyka, pyłu gwiezdnego.
Stłamsić myśl skrzydlatą do wszystkiego zdolną,
Bo nie ubiera szaty króla modnego?
Nie dam się stłamsić klekotaniu czarnych bocianów,
Wcisnąć w szczęki imadła, zazdrością pałających.
Nie dam się zaszczuć drwinie czerwonych pawianów,
Wmówić nienawiść do bliźnich mnie kochających.
I kiedy słowo zabrzmi struny dotykiem,
Cisnę pawianom pod nogi jak kłody.
A kiedy myśl zacznie uwierać kamykiem,
Jak granat bez zawleczki rzucę między dzioby.
…głupie ..serce..
Miała być miłość wielka,
...rzekłaś - będzie wspaniała.
Lecz to chyba była
...zużyta Amora strzała.
Mówiłaś do mnie „kocham”
...i tak niech zostanie.
Nie znam ja innego,
...chcę Ciebie kochanie.
Uwierzyłem ja Tobie
...tak serce mi kazało.
Skąd mogło biedne wiedzieć,
...że było tylko zabawą...
Chciałem dom budować,
...przed nim drzewo sadzić.
Dzisiaj muszę w smutku,
...sam sobie poradzić.
Teraz to głupie serce
...w kącie cicho płacze.
Ciągle jeszcze liczy,
...że Cię tu zobaczę.
Lecz Ty sobie robisz
...całkiem inne plany.
Mówisz do innego
...”jesteś mój...kochany”.
w naszych sercach śpią jeszcze anioły...
Świat się nie skończy tak szybko
i będzie tak trwać długo po tym,
gdy my odejdziemy ze świata,
jak ważka, jak świerszcz i jak motyl.
Wiem, w każdym sercu jest miłość,
ze wszystkich stron dzwonią już dzwony,
lecz w moim i twoim, niestety,
śpią jeszcze cudowne anioły.
I kiedy na dnie moich pragnień,
ziemia i niebo już zgaśnie,
bądź moja i bądź tylko dla mnie,
na dzisiaj, na jutro, na zawsze.
bez błędu...?
Czasem trzeba
przejść przez piekło,
utracić wszystko,
co było cenne,
doświadczyć bólu,
...
ascrfv