Scenariusz o Adamie Chmielowskim.rtf

(32 KB) Pobierz
Scenariusz montażu okolicznościowego o Adamie Chmielowskim

Scenariusz montażu okolicznościowego o Adamie Chmielowskim

 

„Ojciec Ubogich”

 

 

(konferansjer wita zebranych wprowadza w tematykę spotkania
i zaprasza o obejrzenia montażu)

 

Konferansjer:: (Np.)Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Witamy bardzo serdecznie wszystkich zebranych. W imieniu uczniów Gimnazjum zapraszamy do obejrzenia montażu okolicznościowego, a o kim za chwilę się państwo przekonacie, na razie niech to pozostanie tajemnicą.

 

(Na scenę wchodzą prowadzący)

Prowadzący 1: Pewnego grudniowego dnia 1882 roku mieszkańcy Krakowa zobaczyli na ulicy dziwny widok. Wysoki jednonogi mężczyzna, ubrany w szary zakonny habit jechał małym wózkiem zaprzężonym w jednego konia. Potrząsał przy tym śmiesznie dzwonkiem, jakby chcąc na siebie zwrócić uwagę. Z początku widok ten wywoływał zrozumiałą sensację. No, bo pomyśl, kulawy zakonnik, chuda szkapina i mały kościelny dzwonek.

Prowadzący 2: Widywano go coraz częściej jak jechał sobie wolniutko, tu i tam się zatrzymywał i na swój wózek znosił wszystko co mu dali dobrzy ludzie. Zawsze spokojny, zawsze uprzejmy, nie zrażający się złym słowem, cierpką uwagą lub szyderczym uśmiechem.

 

SCENKA  I

(na scenę wchodzi narratora za chwilę przekupki   w chustach na głowach lub ramionach, z koszykami. Przekupki plotkują mocno gestykulują, nagle się zatrzymują i patrzą na koniec widowi, jak gdyby tam się coś działo)

Narrator. „Był dzień wielkiego targu w świąteczną wigilię. Stragany szalały kolorem. Błyszczały stosem blichowanego płótna, mieniły się kaskadą barwistych chust, zapasek, paciorków korali. Pękały z nadmiaru towaru. Kupujący chodzili gromadnie   pomiędzy   kramami przekupki zalecały piskliwym głosem przedniość wiejskiego towaru. Wśród jazgotu i ciżby, wśród krzyków i nawoływań, rozległ się nagle cichutki, przyćmiony, bardzo nikły głos dzwonka. Baby nastawiły ucha.

Przekupka 1. Chyba Brat Albert.
Przekupka 2. Myślicie... Jego dzwonek?
Przekupka 3. A któżby inny

Narrator . Zadzwoniło mocniej i tłum rozstąpił się przed wózkiem, na którym siedziała postać siwiejącego mężczyzny w habicie. Jedną ręką powoził szkapiną, drugą poruszał dzwonkiem. Kobiety się poruszyły, chłopi podbiegli do wozu i każdy, bez pytania wrzucał do skrzyni — ten chleb, ten miarkę kartofli, tamten kołacz i parę ogórków.

Przekupka 3. Patrzta, ale ludziska dajo, co kto mo to kładzie na wózek.

Przekupka 4. A Brat Albert dziękuje każdemu.

Przekupka 1 A tamten położył osełke masła i życzył zdrowia bratu i jego bidokom.

Narrator  Brat Albert kiwał głową dziękując, uśmiechał się do swych ludzi i jechał dalej. Gdy znikł na rogu Sukiennic, Sójkowa aż westchnęła z nadmiaru tkliwości.

Przekupka 2, Rety, co to za człowiek. Cięgiem tylko za tą biedotą, cięgiem tylko dla nich i dla nich.

Przekupka 1. Wiadomo, wszystko robi tylko dla nich. A jak była wsiowa nędza,  kto ludzi ratował? Co się wtedy albertyny namordowały, naujadały za tym zbidzonym narodem! Co się wystarali kartofli i jagieł! Żeby tylko pomóc.

Przekupka 3.  Cóż zakonniki... Oni robią wszystko, jak im Brat Albert każe. Sami nic nie mają.

Przekupka  4.  Juści. A choć nie mają swojego, każdemu dają, kto potrzebujący. Ten Mortko... mówił, że leżał z wielkiej nędzy pod murem, głodny, chory, bez roboty, bez chałupy. Akurat szedł tamtędy Brat Albert. Więc go do siebie zabrał. Że nie było miejsca, to oddał mu własne  łóżko.

Przekupka 1 Patrzta to udzie jakie poczciwe serce ten brat..

Przekupka 3, Aja słyszałam, że  jak na Franciszkańskiej murarz spadł z rusztowania, to go Brat Albert, choć kuternoga, sam wydźwigał...

Przekupka 2 Kiej Grzywacz  miał wrzody, to go Brat Albert opatrywał własnymi ręcami...

Przekupka 4   Wiem, że brat Albert chodził też do Maciągów, kiej chłop wrócił ze szpitala i było tam bardzo ciężko

Przekupka 1 Patrzta to moje kumoszki, jaki to człowiek. Przecież to już i wiekowy i z lepszego stanu pochodzi, a pomaga cały bidocie. Tak myśle że chyba z miłości do Jezusa tak robi.

Przekupka 4 A czego by innego z miłości do Jezusa.

Przekupka 2 Na pewno z miłości.

(przekupki schodzą)

 

Prowadzący:  Kim był  ten człowiek? Wiedziano wówczas o nim bardzo niewiele. Że był kiedyś malarzem, że porzucił sztukę, aby pomagać potrzebującym.

 

SCENA II

( wchodzi Anioł na scenę z Adamem Chmielowskim brązowy habit broda siwa,
u boku duży drewniany różaniec, na scenie w centralnym miejscu zostaje umieszczone krzesło-  fotel)

Anioł: Jeżeli chcecie się dowiedzieć więcej o tym dziwnym dla was człowieku, to możecie go sami zapytać. Oto Brat Albert.

Brat Albert: Chętnie odpowiem na wasze pytania i opowiem o swoim ziemskim życiu.

Uczeń:  Witamy Cię wśród nas Bracie Albercie, widzimy, że utykasz  i ciężko ci stać usiądź więc i powiedz nam. jak się naprawdę nazywasz, jak wyglądało twoje życie?

(brat Albert siada na fotelu przy nim stoi Anioł)

Brat Albert: Nazywam się Adam Chmielowski. Pochodzę z Krakowa
z Krakowa. Jako siedemnastoletni chłopiec zaciągnąłem  się w szeregi powstania styczniowego, w jednej z ostatnich  bitew upadającego powstania straciłem nogę. Po powrocie z emigracji uczestniczyłem
w życiu artystyczno-kulturalnym kraju - w Warszawie, Lwowie
i Krakowie. Znałem się z Henrykiem Sienkiewiczem, Heleną Modrzejewską. Poszukując właściwego powołania, pisząc rozważania filozoficzne, malując zwróciłem się ku sztuce religijnej.  Ale ta mi nie wystarczała. Pragnąłem się poświęcić Bogu w pełni. Po nieudanej - ze względu na zdrowie - próbie; pobytu w  zakonie Jezuitów związałem się z tercjarstwem zakonem dla świeckich, którego celem była służba społeczna. W Krakowie i na Podolu organizowałem przytuliska - domy dla najbardziej nieszczęśliwych, opuszczonych i biednych, bezdomnych bez względu na wyznanie czy narodowość. Dla tak pojętego przeze mnie dzieła miłości przywdziałem habit tercjarski, przyjmując  imię brata Alberta. Powołałem dwa zgromadzenia zakonne. Cnocie ubóstwa oddałem wszystko co miałem. Odszedłem ze świata w wieku 71 lat.  To wszystko.

Uczeń: . Bardzo skromnie i niewiele mówisz o swoim życiu Bracie Albercie. Powiedz coś więcej o powstaniu, w którym brałeś udział, jak straciłeś nogę?

(na scenę wchodzi żołnierz)

Żołnierz; O tym ja mogę opowiedzieć

              To było 30 września 1863 roku pod Mełchowem w dawnym częstochowskim. Osiemnastoletni wówczas podoficer Adam Chmielowski otrzymał rozkazy, które musiał przekazać rotmistrzowi Rzepeckiemu.. Wsiadł na konia i kiedy zjeżdżał z pagórka w kierunku rotmistrza, rosyjski granat przeciął mu drogę.. Eksplozja rozszarpała konia, Odłamek granatu trafił w nogę Adama. Stracił przytomność. Kiedy został przez nas odnaleziony , zanieśliśmy go do wiejskiej chaty. Tuż za nami przybyli Moskale., którzy z zasady dobijali rannych. Dziwnym zbiegiem okoliczności oszczędzili Adama, co więcej do rannego powstańca wezwano lekarza. Ten obejrzawszy nogę, zdecydował: amputować. Za znieczulenie posłużyło zapalone cygaro, które wciśnięto rannemu w usta. Nogę, aż po kolano odjęto, w wiejskiej chacie, przy świecy, którą Adam, dopóki nie zemdlał sam trzymał w ręku.   Później rodzina wykupiła go a niewoli i wysłała za granicę.

(Żołnierz staje za fotelem Adama))

Brat Albert; Tak było mój towarzyszu, ale czy to ważne, że straciłem nogę, chciałem oddać życie dla Ojczyzny.

Prowadzący: Na pewno trudno żyć inwalidzie, co wówczas jeszcze zmieniło się w twoim życiu?

Brat Albert. Rozpoznałem w sobie nowe powołanie. Studiowałem malarstwo w Monachium i zacząłem trochę  malować, to wszystko.

(na scenę wchodzi malarz, w pelerynie z paletą w ręku)

Malarz: Adam był bardzo utalentowanym malarzem.. Jego kariera rozwijała się. W Monachium spotkał wielu znanych malarzy. Przyjaźnił się z Maksymilianem i Aleksandrem Gierymskim, Józefem Chełmońskim i Stanisławem Witkiewiczem. Jego talent był taki jak ich, ale zaczął malować obraz „Ecco Homo”  i to był ostatni obraz jako malarza. Szkoda, że ten obraz zaginął.

(na scenę wchodzi elegancka pani Szczepańska – delegatka ministerstwa,
malarz staje za Bratem Albertem)

Szczepańska. Przyznaję, że obraz zaginął po II wojnie światowej. Jego losy nie były znane. Siostry albertynki rozpoczęły poszukiwania i znalazły go  w styczniu 1972 roku.  Znajdował się w Muzeum Sztuki Ukraińskiej we Lwowie i był zdeponowany jako własność państwowa. Przez 6 lat trwały pertraktacje o zwrot obrazu. W lipcu 1978 roku pojechałam do Lwowa jako delegatka ministerstwa, aby przywieźć obraz do Polski.  Gdy wyjeżdżałam z Polski nasi celnicy założyli się ze mną, że nie uda mi się przywieźć obrazu. No i wygrałam zakład. Odzyskałam obraz i przywiozłam. Obecnie znajduje się on w głównym ołtarzu sióstr albertnek w Krakowie.

( Szczepańska przypina obraz na planszy, aby pokazać widowni)

Prowadzący: Bracie Albercie, co było tym przełomowym momentem, że postanowiłeś poświecić się bezdomnym i ubogim?

Brat Albert: Któregoś dnia przyszedł do mnie żebrak. Spytałem go gdzie spędził ostatnią noc odpowiedział, że w noclegowni na Kazimierzu. Powiedział, że już lepiej jest spać pod mostem niż tam. Chciałem to sprawdzić i poszedłem tam,  oczywiście nie sam.

( na scenę wchodzą dwaj  mężczyźni, - kapelusz, z laską, biały szal)

Mężczyzna 1: Ja byłem z Adamem w tej ogrzewalni. Pewnej nocy za namową Adama poszliśmy w pięciu, aby obejrzeć to miejsce. Gdy weszliśmy do tej brudnej niskiej izby, był półmrok, za gardło chwycił nas straszny zaduch i fetor. Było tam kilka ław zbitych z desek, bez garści słomy, ze względu na robactwo, którego i tak było dużo. W tym odrażającym wnętrzu wałęsały się i leżały ponure postacie złoczyńców. Niektórzy siedzieli, grali w karty i zapijali wódką. Pod ławami gnijąc w brudzie, leżeli chorzy i, starcy i kaleki, daremnie błagając o kroplę wody.

Mężczyzna 2 Wzdłuż całej sali biegła rura od żelaznego piecyka. Pod rurą tuliły się dzieci pogrążone we śnie i widać było tylko ich wychudzone i pokąsane przez robactwo twarze.  Jeden z żebraków widząc nasze zdziwienie, objaśnił, że na razie jest luźno, dopiero koło północy to będzie tłok.  I wówczas usłyszałem, jak Adam powiedział stanowczym głosem. „ Tam trzeba wśród nich zamieszkać. Ja ich tak nie zostawię”. Potem wystarał  się w magistracie o pozwolenie na objęcie opieką tego domu nędzy. Porzucił dotychczasowe życie i zamieszkał razem nimi.

(mężczyźni stają za fotelem Brata Alberta)

Prowadzący: Bracie Albercie i co było dalej?

Brat Albert:  W roku 1887 za zgodą biskupa krakowskiego przywdziałem habit zakonny a później złożyłem śluby zakonne i przyjąłem imię Brata Alberta.  Zgromadzili się wówczas wokół mnie dobrzy ludzie, którzy też chcieli pomagać najbiedniejszym, i razem stworzyliśmy dwa zgromadzenia zakonne które miało charakter społeczny i pomagaliśmy najbiedniejszym z biednych. Zakładaliśmy z braćmi i siostrami przytuliska nie tylko w Krakowie, ale i w Jarosławiu, Przemyślu, Stanisławowie, w sumie powstało ich 20.  W naszych przytuliskach, dawaliśmy nie tylko schronienie i nocleg. Chcieliśmy nawrócić tych ludzi na drogę wierności zasadom moralnym. Chcieliśmy być dla nich rodziną, która nie tylko daje nocleg, pracę, ale i miłość. A potrzebujących wówczas było bardzo dużo.

Anioł. Tą pracę i działalność społeczną Brata Alberta docenił także w roku 1938 prezydent Rzeczpospolitej Ignacy Mościcki. Nadał pośmiertnie bratu Albertowi Wielką Wstęgę Orderu Odrodzenia Polski „ za wybitne zasługi w działalności niepodległościowej i na polu pracy społecznej”.

Narrator. Służba bliźnim tak zaangażowała Brata Alberta, że zabrakło mu czasu na malarstwo. Ale pomimo to pozostał on na zawsze artystą, bo takie cudowne było spojrzenie jego na świat i życie. Wciąż poszukiwał pełniejszego piękna. Zawsze służył pięknu ukrytemu w sponiewieranym człowieczeństwie. A to jest właśnie prawdziwa sztuka, która czyni człowieka lepszym, ukazuje ukryty w nim obraz Boży. A poświęcenie się dla innych zawsze posiada najwyższą wartość. 

Prowadzący: Beatyfikacja Brata Alberta odbyła się  w roku 1983 na Błoniach Krakowskich, a w roku 1989 odbyła się w Rzymie uroczysta kanonizacja błogosławionego Brata Alberta.

 

Konferansjer: (dziękuje artystom za przybliżenie postaci Brata Alberta Chmielowskiego i zachęca do zwrócenia większej uwagi na ludzi potrzebujących pomocy innych)

 

Scenka I dialog przekupek został zaczerpnięty podręcznika metodycznego do katechizmu religii katolickiej część III „Z Chrystusem idziemy przez życie” pod red. ks. Jana Charytańskiego SJ ; ks. W. Władysława Kubika SJ, s. 425-426.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin