Jean_Monbourquette_Jak_przebaczac.pdf

(671 KB) Pobierz
410918422 UNPDF
Jean Monbourquette OMI
Jak przebaczać?
Droga poprzez dwanaście etapów przebaczenia
Część I
Refleksje i orientacje dotyczące natury przebaczenia
„Czego usiłujesz się dowiedzieć o sobie, pisząc książkę o przebaczeniu?" To pytanie
przyjaciela, któremu właśnie zwierzyłem się z moich planów, zaskoczyło mnie i zastanowiło. Dotąd
myślałem, że to ze względu na innych zdecydowałem się napisać o przebaczeniu. Po namyśle
odkryłem, że w pierwszym rzędzie dla siebie zaangażowałem się w tę przygodę. Przez ponad trzy lata
zmagałem się bez skutku, chcąc się uzdrowić ze zranienia uczuciowego. Myślałem, że w
przebaczeniu, które wyglądało na czysto dobrowolne, odnajdę cudowne lekarstwo na wszystkie
rozgoryczenia. Tak się nie stało. Nie udawało mi się znaleźć pokoju wewnętrznego, tak bardzo
poszukiwanego.
To odkrycie stało się jednym z najważniejszych wydarzeń, które skłoniło mnie do podjęcia i
kontynuowania poszukiwań nad dynamiką przebaczenia. Zastanawiałem się, jak to się dzieje, że
mimo całej mej dobrej woli i licznych wysiłków, nie udało mi się wyzwolić z urazu. Miałem wrażenie, że
tracę czas i energię na bezużytecznym roztrząsaniu przeszłości.
Im bardziej chciałem przebaczyć, tym mniej mi się to udawało. Pogrążałem się w
grzęzawisku emocji, gdzie mieszały się strach, wina, złość. Czasem w centrum tego wewnętrznego
chaosu pojawiały się jakieś krótkotrwałe porywy miłosierdzia i przelotne momenty wewnętrznego
wyzwolenia. Kiedy indziej doświadczałem nadziei przezwyciężenia chęci zemsty, nadziei szybko
gaszonej przez nagłe porywy agresji i zranionej miłości własnej. Zrozumiałem więc, jakim byłem
nowicjuszem w sztuce przebaczania, mimo długich lat formacji zakonnej, filozoficznej, teologicznej i
duszpasterskiej. Zacząłem więc czytać na ten temat, badać doświadczenie własne, jak i osób
prowadzonych przeze mnie, i moich pacjentów. Chciałem znaleźć raz na zawsze to, co blokowało
moje próby przebaczenia. Czy mogłem mieć nadzieję ujrzenia wreszcie końca tego tunelu?
Rozstrzygające stało się pewne wydarzenie. Byłem świadkiem uzdrowienia psychicznego,
nawet fizycznego, które niespodziewanie nastąpiło w wyniku ćwiczenia wybaczania. Prowadziłem
psychoterapię pięćdziesięciopięcioletniego mężczyzny, głęboko religijnego profesora uniwersytetu.
Jego zapamiętałość w pracy i problemy rodzinne doprowadziły go na skraj depresji, wywołując
ponadto wrzody żołądka. Otóż podczas około dziesięciu sesji pacjent nauczył się wyzwalać ze
1
410918422.002.png
swego cierpienia, wyrażając dosłownie swoje rozczarowanie, frustrację i gniew przeciwko żonie
alkoholiczce, synowi narkomanowi i córce szaleńczo zakochanej w młodym człowieku, którego nie
znosił. Ten postępujący, wyzwalający udział świadomości, oparty na akceptacji uczuć negatywnych,
przyniósł mu wyraźną ulgę. Podczas jakiejś terapii, gdy czułem się trochę bezsilny, wpadłem na
pomysł zastosowania techniki pustego krzesła lub raczej pustych krzeseł, po jednym dla każdego z
członków rodziny. Zasugerowałem mu wówczas, żeby wybaczył każdemu z nich. To było bardzo
wzruszające spotkanie. Wiele razy, w momencie wymawiania przebaczenia, po twarzy mojego
pacjenta spływały łzy. I spontanicznie, bez nacisku z mojej strony, sam poprosił każdego z nich o
przebaczenie za swoje ciągłe nieobecności i brak zainteresowania. Dwa tygodnie po tym seansie
zawiadomił mnie, że wrzody żołądka się zagoiły. Zastanawiałem się, jak to wytłumaczyć, że
przebaczenie może w efekcie przynieść uzdrowienie nawet z chorób fizycznych.
Czytelnicy mojej książki Kochać, stracić i wzrastać piszą do mnie często o trudności, której
doświadczają podczas lektury stron poświęconych przebaczaniu. Wszyscy uznają piękno i potrzebę
przebaczania, ale zadają sobie pytanie, jak urzeczywistnić ten ideał. Jakże często spotykałem osoby,
które, jak owi czytelnicy, wpadały w rozpacz wobec niemożności wybaczenia. Mają one wrażenie, że
podążają za gwiazdą, która się oddala w miarę postępowania w jej kierunku.
To, co najczęściej wzmaga podobne uczucie bezsilności, to fakt przedstawiania przykładów
przebaczania bardziej nadających się do podziwiania niż naśladowania. Jak sobie wyobrazić
naśladowanie Jana Pawła II przebaczającego swemu zamachowcy albo Gandhiego nauczającego o
non-violence (walka bez użycia przemocy - przyp. tłum.) i o przebaczaniu swoim prześladowcom
albo też Jezusa ukrzyżowanego i wstawiającego się do Boga za swoich katów? Obok takich geniuszy
pojednania wszystko wydaje się małe. Przypomina to połów wieloryba na delikatną wędkę.
Mało aktów psychiczno-duchowych zostało tak ośmieszonych i zdewaluowanych jak te,
które dotyczą przebaczenia. Tymczasem przebaczenie zajmuje centralne miejsce w duchowości
wielkich religii, zwłaszcza religii chrześcijańskiej. Byłoby zarozumialstwem z mojej strony uważać, że
niniejsze rozważania wyczerpują problem przebaczenia. Mój zamysł jest skromniejszy. Chciałbym
najpierw ukazać pewną liczbę błędnych rozumień przebaczenia, jakie zostały popełnione. Mamy często
skłonność do banalizowania tego pojęcia; upraszczamy je do przesady. Przedstawiamy je jako akty,
które są mu całkiem obce, tak że wielu ludzi starających się przebaczyć, znajduje się w impasie
psychicznym i duchowym.
W pierwszej części książki czytelnik odnajdzie teoretyczne podstawy natury przebaczenia.
Pozwolą mu one uniknąć zasadzki fałszywego wybaczania i pomogą mu je zrozumieć. W drugiej
części proponuję naukę przebaczania w dwunastu etapach, z których każdy kończy się praktycznymi
wskazówkami. Jestem przekonany, że takie postępowanie doprowadzi zranione serca do odkrycia w
przebaczeniu pokoju i tak bardzo upragnionego wyzwolenia wewnętrznego.
ŻEBY ŻYCIE SIĘ ODMIENIŁO
Czy trzeba, żeby zima przebaczyła wiośnie
wiosna latu,
lato jesieni,
jesień zimie? Czy trzeba, żeby noc przebaczyła dniowi,
sionce księżycowi? Czy trzeba, żeby kochankowie wybaczyli sobie
jednoczesne pragnienie bycia razem
i smak swej wolności? Czy trzeba, żeby matka przebaczyła nowo narodzonemu,
a ojciec dziecku niezależnemu i zbuntowanemu? Czy trzeba, żeby dziecko
przebaczyło młodzieńcowi,
młodzieniec dorosłemu,
dorosły starcowi? Czy trzeba, żebyśmy przebaczyli Bogu
za Jego niedoskonale stworzenie? Czy trzeba, żeby Bóg nam przebaczył,
że chcemy być do Niego podobni?
2
410918422.003.png
Rozdział 1
Doniosłość przebaczenia w naszym życiu
Czy chcesz być szczęśliwy przez chwilę?
Zemścij się.
Czy chcesz być szczęśliwy zawsze?
Przebacz.
Henri Lacordaire
Czy w naszym zeświecczonym świecie przebaczenie zachowuje swoją aktualność? Nie trzeba
słuchać długo zwierzeń, żeby rozpoznać jego palącą potrzebę. Nikt bowiem nie uchroni się przed
zranieniem wypływającym z frustracji, rozczarowania, zmartwienia, zawodu miłosnego, zdrady, itp. We
wszystkich sytuacjach społecznych napotykamy trudności: konflikty wśród par, w rodzinie,
pomiędzy rozdzielonymi kochankami czy osobami rozwiedzionymi, pomiędzy przełożonymi i
podwładnymi, między przyjaciółmi, sąsiadami, między rasami czy narodami. Wszyscy doświadczają w
końcu potrzeby przebaczenia, aby zbudować pokój i by móc żyć wspólnie. W pięćdziesiątą rocznicę
ślubu zapytano małżonków o sekret ich długiego pożycia. Żona odpowiedziała: „Nigdy po
sprzeczce nie poszliśmy spać bez wzajemnego wybaczenia".
Żeby odkryć całą wagę przebaczenia w relacjach międzyludzkich, wyobraźmy sobie czym
byłby świat bez niego. Jak ciężkie byłyby tego konsekwencje? Bylibyśmy skazani na cztery stany:
ciągle poczucie winy, pamiętanie urazów, życie przeszłością, zemstę. Zbadajmy bliżej każdy z nich.
Utrwalać w sobie i w innych doznane zło
Kiedy zostaje naruszona nasza integralność fizyczna, moralna czy duchowa, dokonuje się w
nas coś ważnego. Część naszej istoty zostaje poruszona, ugodzona, powiedziałbym nawet zbrukana i
pogwałcona, jakby niegodziwość znieważającego dosięgła naszego wnętrza. Stajemy się skłonni
naśladować tego, który nas uraził, jakby nas zaatakował zaraźliwy wirus. W imię jakiegoś
tajemniczego, mniej lub bardziej świadomego, naśladowania mamy nawet skłonność, żeby ze swej
strony okazać się złym, nie tylko wobec krzywdziciela, lecz również wobec siebie samych i innych.
Pewien człowiek, który żył z kobietą niedawno rozwiedzioną, zwierzył mi się z trudności, jakich
doświadczał we wspólnym pożyciu: „Czasem miałem wrażenie, mówił, że każe mi płacić za
głupoty, które wyrządzał jej eks-mąż".
Naśladowanie swego agresora jest mechanizmem obronnym dobrze znanym w psychologii.
Poprzez wolę przeżycia ofiara identyfikuje się ze swoim oprawcą. Po obejrzeniu duńskiego filmu Pele
zwycięzca zrozumiemy, dlaczego dziecko tak łagodne jak Pele zabawia się biciem umysłowo
upośledzonego kolegi. Wszystko staje się jasne, kiedy przypomnimy sobie, że Pele po prostu
naśladuje zachowanie chłopca z fermy, który go kiedyś upokorzył chłoszcząc. To samo odnajdziemy w
filmie biograficznym Lawrence'a d'Ara-bie. Uczestniczymy w radykalnej przemianie bohatera. Po
tym, kiedy był torturowany, staje się całkiem inną istotą. Z natury usposobiony pokojowo i
filantropijnie, staje się agresywny, aż do sadyzmu. Ilu agresorów seksualnych i gwałcicieli odtwarza
jedynie brutalność, jakiej doznali w młodości? W terapii rodzinnej stwierdzamy często, że w
sytuacjach stresujących dzieci powielają zachowania swoich rodziców. Podobnie mamy przed
oczami przykłady narodów, które stosują wobec innych ludów takie same nieludzkie praktyki, jakich
doświadczały w czasie ucisku.
Nie mówię tu o świadomej zemście, ale raczej o odruchach zepchniętych do podświadomości
jednostkowej czy zbiorowej. To dlatego przebaczenie polega nie tylko na tym, żeby się nie mścić, ale też
na dotarciu do korzeni tendencji agresywnych, by je wyrwać z siebie i by zatrzymać ich
niszczycielskie działanie, zanim nie będzie za późno. Takie predyspozycje do wrogości i dominacji
nad innymi grożą bowiem przenoszeniem się z pokolenia na pokolenie, w rodzinach i kulturach.
Jedynie przebaczenie może przerwać tę reakcję łańcuchową, zatrzymać ponawiane akty zemsty i je
przemienić w twórcze akty życia.
3
410918422.004.png
Żyć w stałym urazie
Dużo ludzi cierpi, przeżywając stały uraz. Weźmy na przykład osoby rozwiedzione. Ostatnie
badania nad długotrwałymi skutkami rozwodu pokazały, że wiele rozwiedzionych, zwłaszcza kobiet,
żywi głęboki uraz do swojego eks-małżonka, nawet po piętnastu latach rozłąki. W mojej praktyce
klinicznej często mam okazję stwierdzić, że pewne niewspółmierne reakcje emocjonalne są jedynie
odnawianiem się jakiejś nie zagojonej rany z przeszłości.
Otóż życie, nawet nieświadome, w gniewie wymaga dużo energii i podtrzymuje ciągły stres.
Zrozumiemy lepiej, co się dzieje, gdy zapamiętamy różnicę między urazem, który wywołuje stres, a
gniewem, który go nie powoduje. Podczas gdy gniew jest w gruncie rzeczy zdrowym uczuciem,
które znika, gdy zostaje wyrażone, uraz i wrogość zadomawiają się jako postawa obronna, zawsze
gotowa odeprzeć wszelki atak rzeczywisty czy urojony. Tak więc ten, który był w dzieciństwie
zdominowany lub upokarzany, będzie zdeterminowany, aby już nigdy nie pozwolić siebie źle
traktować. Dlatego będzie miał się stale na baczności. Co więcej, będzie ujawniał skłonność do
wymyślania historii o spiskach i możliwych atakach na siebie. Tylko uzdrowienie, dokonane w głębi
przez przebaczenie, będzie mogło rozładować wewnętrzne napięcie.
Uraz, ten ukryty gniew, który ropieje z rany źle wyleczonej, przynosi i inne szkodliwe
następstwa. Jest on źródłem licznych chorób psychosomatycznych. Stres wytworzony przez uraz
może zaatakować system odpornościowy, który będąc ciągle w stanie pogotowia, nie potrafi już
rozpoznać wroga ani czynników patologicznych. Atakuje nawet zdrowe narządy, które do tej pory
ochraniał. Tak tłumaczy się genezę licznych chorób, takich jak artretyzm, arterio skleroza, stwardnienie
rozsiane, choroby układu krążenia, cukrzyca, itp. Spośród najlepszych działań obronnych przed
złowrogimi skutkami urazu, dr Redford (1989, 42) zaleca na każdy dzień stałą praktykę przebaczania.
Dr Carl Simonton w swej książce Wyzdrowieć wbrew wszystkiemu (1982), po opisaniu
różnych naukowych badań nad zależnością między stanami emocjonalnymi „negatywnymi" a
pojawianiem się raka, poświęca cały rozdział, aby wykazać, że przebaczenie pozostaje najlepszym
środkiem na przezwyciężenie niszczycielskiego urazu. Za pomocą techniki oddziaływania na
wyobraźnię, zaprasza osoby dotknięte rakiem do życzenia dobra temu czy tej, kto ich zranił.
Posługujący się taką techniką odczuli wyraźne zmniejszenie swego stresu. Poczuli więcej sił do
zwalczania swojej choroby. Jest rzeczą zadziwiającą, że prosty akt przebaczenia mógł sprowadzić tak
dobroczynne skutki.
Być przywiązanym do przeszłości
Osobie, która nie chce lub nie może przebaczyć, z trudem udaje się żyć chwilą bieżącą. Czepia
się z uporem przeszłości i tym samym skazuje się na przeoczenie swojej teraźniejszości, a ponadto
blokuje swą przyszłość. W sztuce Eugeniusza O'Neilla, Dluga podróż nocą, Mary Tyrone wycieńcza się
roztrząsaniem bez przerwy przeszłości przykrej i zamkniętej na przebaczenie. Staje się ciężarem i
źródłem kłopotów dla swojej rodziny. Jej rozdrażniony mąż prosi ją: „Mary, na miłość Boską,
zapomnij o przeszłości!" Na co ona odpowiada: „Dlaczego? Jak bym mogła? Przeszłość to
teraźniejszość, nieprawdaż? Jest to też przyszłość. Wszyscy próbujemy z niej wyjść, ale życie nam na
to nie pozwala". Wobec niemożności przebaczenia, jej życie zakrzepło. Wspomnienia przeszłości
powracają i zaogniają dawne cierpienie. Teraźniejszość schodzi na bezużytecznym roztrząsaniu, czas
mija bez szczęścia, zaciera się możliwa radość z kontaktów z ludźmi. Przyszłość jest nieobecna i
groźna: nie ma już nowych więzi uczuciowych, nowych planów ani pobudzającego ryzyka. Życie jest
zakotwiczone w przeszłości.
Moje doświadczenie kliniczne z osobami pogrążonymi w żałobie przez śmierć lub rozłąkę z
ukochaną istotą wykazało, że przebaczenie jest probierzem pozwalającym sprawdzić, czy rzeczwiście
nastąpiło ostateczne oderwanie się od drogiej istoty. Po udzieleniu pomocy w rozpoznaniu zranienia,
w uporządkowaniu świata emocjonalnego i odkryciu sensu zranienia, zapraszam moją klientkę na
seans przebaczenia: przebaczenia sobie samej, żeby ustąpiły w niej wszelkie ślady poczucia winy, i
przebaczenia drogiej istocie, która odeszła, by usunąć resztę urazu spowodowanego rozłąką. W
dynamice żałoby, przebaczenie stanowi doniosły i decydujący etap. To ono przygotowuje duszę do
kolejnego etapu, etapu spuścizny, w którym osoba pogrążona w żałobie odzyskuje wszystko, co
4
410918422.005.png
kochała w drugiej. Dalej opisuję etap spuścizny, jak i rytuał, który pozwoli go osiągnąć.
Zemścić się
Jak zauważyliśmy, życie bez przebaczenia nie przynosi żadnych korzyści. Jak jest z zemstą?
Czy otwiera ona lepsze perspektywy? Zemsta jest instynktowną, najbardziej spontaniczną
odpowiedzią na zniewagę. Tymczasem J.M. Pohier (1977, 213) pisze, że szukać zrównoważenia
swego własnego cierpienia przez zadawanie go winowajcy, to przypisywać cierpieniu magiczną
skuteczność, której ono wcale nie posiada. Bez wątpienia, widok winowajcy upokorzonego i cierpiącego
sprawia mszczącemu się narcystyczną radość. Przynosi chwilową ulgę w osobistym cierpieniu i
upokorzeniu. Daje znieważonemu poczucie, że nie jest już odosobniony w nieszczęściu. Ale za jaką
cenę? Jest to krótka satysfakcja bez zapowiedzi prawdziwego rozwoju czy nawiązania więzi z innymi.
Zemsta jest rodzajem instynktownej sprawiedliwości wywodzącej się z pierwotnych pokładów
nieświadomości. Dąży do przywrócenia równości polegającej na wzajemnym zadawaniu sobie
cierpienia. W tradycji judaistycznej sławne prawo odwetu „oko za oko, ząb za ząb" miało na celu
regulowanie zemsty. Chciało ono osłabić zapowiedź Lameka, potomka Kaina, który ogłosił swoim
żonom: Zabilemja męża - za zranienie mnie, a dziecko - za siniec! Jeśli Kain mial być pomszczony
siedmiokroć, to Lamek siedemdziesiąt i siedmiokroć! (Rdz 4,23-24) (Tłumacz. wg Biblii Poznańskiej,
Wydaw. św. Wojciecha, Poznań 1973). Instynkt zemsty oślepia tego, kto mu ulega. Jak więc można
określić dokładną miarę cierpienia, by zadać sprawcy jego równowartość? Zaiste, znieważający i
znieważony angażują się w eskalację bez końca, gdzie coraz trudniejsze się staje osądzenie, czy ciosy
są równej miary. Przypomnijmy klasyczny przykład wendety korsykańskiej, gdzie morderstwa
niewinnych przechodzą z pokolenia na pokolenie. Oczywiście wendety z naszego codziennego życia są
mniej krwawe. Pozostają jednak bardzo szkodliwe dla stosunków międzyludzkich.
Odpłacanie pięknym za nadobne wprowadza ofiarę i oprawcę w dialektykę powtarzającego
się odwetu. W tańcu zemsty jest się bardziej prowadzonym niż prowadzącym. Jak bezwolny mim,
ulegamy posunięciom złoczyńcy i jesteśmy prowadzeni do odpowiadania czynami równie
haniebnymi. Obsesja rewanżu zamyka człowieka w spirali przemocy. Jedynie przebaczenie może
rozerwać ten piekielny krąg i stworzyć nowe zasady stosunków międzyludzkich.
Gdy powstaje atmosfera zemsty, zwykle zapominamy o jej destrukcyjnym działaniu na całe
środowisko. Znam na przykład pewną szkołę, gdzie konflikt między dyrektorem a nauczycielem
zmienił się w bitwę w zwartym szyku pomiędzy dwoma stronnictwami ciała nauczycielskiego. Klimat
nieufności i podejrzliwości przeniósł się nawet na uczniów. Atmosfera pracy i nauki stawała się coraz
bardziej ciężka i przykra. Trzeba też podkreślić pierwszorzędne znaczenie postawy przebaczania u osób
sprawujących jakąś władzę. Jeżeli poddadzą się uczuciom mściwości, można się spodziewać, że
konflikt osiągnie olbrzymie i nie kontrolowane rozmiary u podwładnych.
Satysfakcja, której dostarcza zemsta, jest krótkotrwała. Nie może ona zrównoważyć szkód,
jakich dokonuje w stosunkach międzyludzkich. Zemsta uruchamia cykle przemocy trudne do rozbicia.
Obsesja odwetu nie przyczynia się w niczym do uzdrowienia rany znieważonego, wprost
przeciwnie, rozjątrza ją. Z drugiej strony nie należy sądzić, że samo postanowienie, aby się nie mścić,
oznacza już przebaczenie. Niemniej pozostaje ono pierwszym i decydującym krokiem, by wejść na
drogę przebaczenia.
Rozdzial 2
Bajka o przebaczeniu: Alfred i Adela
Na skraju pewnej malej i spokojnej wioski, zamieszkałej przez rentierów i paru kupców,
znajduje się gospodarstwo ze świeżo malowanymi budynkami. Kwadraty różnobarwnych pól są
otoczone prostymi rowami. Oto gospodarstwo Alfreda, człowieka dumnego, nieskazitelnego i mało
rozmownego. Wysoki, chudy, wąska broda, nos orli wzbudza u ludzi tyleż respektu co strachu. Jest
mało rozmowny, a gdy mówi, to zazwyczaj przysłowia o wartości pracy czy powadze życia.
Jego żona, Adela, ma zawsze życzliwy uśmiech i miłe słowo. Ludzie czują się dobrze w jej
towarzystwie. Wszystko jest w niej okrągłe: twarz, piersi, siedzenie...
Adela cierpi w milczeniu przy mężu skąpym w słowa i pieszczoty. Żałuje w głębi serca, że
5
410918422.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin