Zaplanowane życie 0-9.docx

(486 KB) Pobierz
Prolog

Zaplanowane życie

 

 

 

Bez nazwy.jpg

 

 

 

 

 

Autor: Margaret109

Beta oraz estetyka: KlaudiaMusicFF

 

 

 

 

 

Spis treści

Prolog              3

Rozdział I              4

Rozdział II              7

Rozdział III              11

Rozdział IV              16

Rozdział V              23

Rozdział VI              30

Rozdział VII              34

Rozdział VIII              39

Rozdział  IX……….……………………………………………………………………………………………………..43

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Prolog

 

Dochodziła pierwsza w nocy, a tymczasem na oddziale położniczym dwójka najlepszych przyjaciółek rodziła swoje maleństwa. Po drugiej stronie drzwi słychać było kroki dwóch zdenerwowanych mężów, którzy nie mogli doczekać się narodzin swoich dzieci. Po niecałych trzech godzinach z sali wyszedł uśmiechnięty doktor.

- Panie Cullen?

- Tak, to ja - odparł szybko blond włosy mężczyzna.

- Gratuluje, ma pan syna.

- O Boże, dziękuje! Słyszałeś Charlie? Mam syna, teraz twoja żona urodzi córkę. Mówię Ci mam przeczucie. A w przyszłości stworzy ona z moim potomkiem piękną parę.

- Masz rację Carlise, oby się udało. A teraz idź do żony, Esme na pewno się ucieszy gdy cię zobaczy.

- Też tak myślę, ale jak tylko usłyszysz dobrą nowinę to przyjdź. A ja tymczasem jeszcze poproszę, by przenieśli później nasze kobiety do jednego pokoju.

- Dzięki - po pół godzinnej ciszy na korytarz wyszedł ten sam lekarz, co wcześniej. Miał on tak samo uśmiechniętą, lecz teraz również zmęczoną, twarz.

- Panie Swan?

- Tak? - odezwał się brązowo włosy mężczyzna.

- Gratuluje, ma pan córkę. Przewozimy teraz panią Renee do innego pokoju, proszę udać się za mną. Będzie pan mógł tam zobaczyć swoje kobiety.

Gdy dotarli do pomieszczenia, Charlie od razu podbiegł do żony i ją uściskał.

- Zaraz przyniosą państwa dzieci - powiedział lekarz i wyszedł.

- A nie mówiłem? - usłyszeli śmiech Cullena – Masz córkę, która na pewno będzie wspaniałą synową! - po chwili wszyscy obecni wybuchneli śmiechem.

- Już swatasz nasze dzieci, kochanie? - odezwała się czule Esme.

- A jak inaczej? Kto mógł by być lepszy dla naszego synka niż … no właśnie jak ją nazwiecie?

- Myślę, że Isabella Marii Swan. Co o tym myślisz? - zaczęła nieśmiało Renee.

- Idealnie. A jakie imię będzie nosił mój przyszły zięć?

- Edward Antony Cullen – powiedziała Esme, lecz przerwało jej wejście dwóch pielęgniarek z niemowlętami na rękach.

- Oto państwa pociechy.

 

I tak szczęśliwi rodzice tulili swoje maleństwa.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział I

 

17 lat później…

 

PWB

 

Mam tego kurwa dość! Jak moja matka nie przestanie za chwile nawijać o tym beznadziejnym Edwardzie, gdzie powiedzenie, że go nienawidzę będzie niedomówieniem, to zaraz oszaleje!

- Tak mamo pójdę z wami na tą kolacje do rodziny Edwarda! Ale teraz wybacz, spieszę się do szkoły.

- Dobrze. Pa kochanie! – nie czekając na nic więcej pobiegłam szybko do mojego kochanego autka, czyli ślicznego czarnego Astona Martina.

Pewnie zastanawiacie się dla czego tak nie znoszę Cullena. Otóż historia jest krótka. Po pierwsze: jest on zarozumiałym i aroganckim dupkiem. Po drugie: jest on zabójczo przystojny i świadomie to wykorzystuje! Przespał się już chyba z połową dziewczyn w Forks. A po trzecie i chyba najgorsze: fakt, że rodzice już planują nasz ślub, gdyż w dzień naszych narodzin zaplanowali sobie, iż stworzymy razem piękną rodzinę…

Ich niedoczekanie! Z tego całego zamyślenia nawet nie zauważyłam, że jestem już pod szkołą.

Czas zacząć kolejny nudny dzień. Wysiadając z auta dostrzegłam czekającą na mnie całą paczkę czyli Rose, piękną długonogą blondynkę i jej chłopaka Emmetta, który jest strasznie napakowany, ale za to potulny jak misiek. Najlepsze w nim jest to, że traktuje mnie jak młodszą siostrę i zawsze mogę liczyć na jego pomoc. Następnie obok nich stała Alice z Jasperem. Ona to mały chochlik o kruczoczarnych nastroszonych włosach, a on to spokojny blondyn. Tak samo jak wcześniejsza dwójka, tworzą parę. Niestety na moje nieszczęście stał obok nich Edward.

- Cześć wszystkim!

- Hej - odpowiedzieli zgodnie chórkiem.

- Witaj kochanie – zamruczał Edzio. Mówiłam już że jest irytujący?

- Nie mów tak do mnie – wręcz warknęłam.

- Oj Bello, nie ładnie jest tak zwracać się do przyszłego męża

- Nigdy! Wbij to sobie do tej swojej pustej główki! NIE ZOSTANĘ TWOJĄ Ż… - zaczęłam, ale nie dane mi było skończyć, bo nagle na szyje tego idioty rzuciła się Lauren.

- Czego chcesz? – zapytał z obojętnością.

- Oj Eddie, nie przywitasz się ze swoją dziewczyną?

- Co?! – zagrzmiał -  Ty kretynko! Nie jesteś moją dziewczyną i nigdy nie będziesz!             A teraz zabieraj się stąd.!

- Dobrze już idę, ale i tak wiem że zaraz do mnie wrócisz! – odpyskowała i odeszła, a ja nie wytrzymałam i parsknęłam  nie pohamowanym śmiechem do czego zaraz dołączyła reszta.

- Z czego się tak śmiejecie? Ta dziewczyna ma zwidy! – wkurzał się Cullen.

- Oj Eddie, Eddie – zaczęłam się nabijać – nie gorączkuj się tak.

- Zamknij się, Swan – upss, miedzianowłosy zrobił się już cały czerwony na twarzy.

- Nie mów tak do niej – warkną Emmett. Mówiłam już jak go uwielbiam?

- Bo co?!

- Bo oberwiesz ode mnie! – misiek już szykował się do ataku.

- Okey, przepraszam – i już go nie było.

- Ciekawy poranek – pisnęła Alice.

- Tak bardzo, a teraz chodźcie bo spóźnimy się na lekcje uff, na szczęście mam teraz lekcje z tym chochlikiem, bo inaczej bym już chyba nie wytrzymała.

- Bello, wybrałabyś się z nami dzisiaj do kina? Proszę… - o nie, tylko nie ta słodka minka skrzywdzonego szczeniaczka

- Przykro mi All, ale nie mogę. Nie smuć się, ja po prostu mam kolacje z rodziną u Cullenów - chciałam jeszcze coś dodać, ale przerwał mi jej pisk. Jak można tak szybko zmieniać nastroje?

- Boże, czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? Wpadnę do ciebie, zaraz po szkole trzeba cię uszykować.

- Co? Nie przestań, nie będę się stroić!

- Ale Bells, zobaczysz tak cię przyszykuje, że Edwardowi oczy wypadną - no nie i znowu ta smutna mina.

- Oh no dobrze, zgadzam się.

 

Szkoła minęła dość szybko, chyba głównie z powodu ciągłego nawijania brunetki, i ani się obejrzałam, a już jechałam z nią do domu.

- Witajcie dzieciaki – przywitała nas Renne

- Hej mamo!

- Dzień dobry Pani.

- W kuchni jest obiad.

- Oki dzięki – po piętnastu minutach, czyli po ekspresowym obiedzie, All grzebała w mojej garderobie. Gdy po chwili wynurzyła z niej głowę zaczęła wręcz na mnie krzyczeć.

- Co ty tutaj jeszcze robisz?! Nie mamy dużo czasu! Marsz pod prysznic i nie susz włosów!

- Tak jest - zasalutowałam i poszłam do łazienki.

 

W lustrze zobaczyłam przeciętnej urody dziewczynę o brązowych włosach i czekoladowych oczach. Nic dziwnego, że nie miałam jeszcze pierwszego pocałunku.      Co prawda było kilku chłopaków, którzy chcieli się ze mną umówić, ale zawsze odstraszał ich Edward mówiąc, że jestem jego. A sami kandydaci uciekali z prędkością światła. Nigdy tego nie zrozumiem, czemu on nie pozwala mi się do nikogo zbliżać chociaż sam potrafi przelecieć wszystko co się rusza? Gdy raz spytałam, o co mu kurwa biega, to ten uśmiechną się i powiedział, że jako jego przyszła żona należę do niego i on będzie decydował: z kim mogę się spotykać, a raczej tego nie robić, bo on nigdy się nie zgodził. Palant jeden przecież on nie chce tego ślubu, tak samo jak ja.

Dobra czas na prysznic, bo inaczej to nadpobudliwe dziecko mnie udusi. Na szczęście ciepłe strumienie wody przyniosły ukojenie dla moich starganych nerwów. Pierwsze co zobaczyłam po wejściu do pokoju to prześliczna niebieska sukienka wiązana z tyłu z dekoltem w kształcie litery V. Dostałam ją od Rose, ale jeszcze nigdy jej nie ubrałam. Obok na podłodze znajdowały się 10 centymetrowe białe szpilki. Znając moją niezdarność zabije się na nich nawet na prostej powierzchni.

 

- Siadaj - zarządziła Alice, wskazując na krzesło znajdujące się przy moim biurku -Wyprostujemy Ci teraz włosy, a później makijaż - po około półtora godzinnej torturze byłam prawie gotowa, wystarczyło się jeszcze ubrać.

- No już, idź załóż sukienkę i szybko wracaj – gdy wyszłam z łazienki nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ usłyszałam tylko krzyk:

- O boże - i po chwili chochlik skakał na jednej nodze.

- Co?- zapytałam wyglądam aż tak źle?

- Nie! Wyglądasz cudnie, wspaniale. Idź zobacz się w lustrze! - tak zrobiłam i to co zobaczyłam odebrało mi mowę. We własnym odbiciu ujrzałam prześliczną dziewczynę o lekkim makijażu i błyszczących włosach. Sukienka perfekcyjnie podkreślała moje kształty. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, lecz gdy minął mi już szok rzuciłam się na Alice i zaczęłam jej dziękować.

- Dziękuje, dziękuje jesteś kochana!

- Tak wiem, a teraz się zbieraj, bo się spóźnisz - powoli by nie spaść ze schodów w tych szpilkach zaszłam do przedpokoju, a tam czekali na mnie już moi rodzice.

- Bello dziecko, wyglądasz pięknie. Edward będzie zachwycony. Wiesz przecież, że uwielbia kolor niebieski.

- Tak mamo – ta to zawsze potrafi zepsuć nastrój i przypomnieć mi, że od dziecka byłam uczona co lubi Cullen. Ba, nawet umiem gotować jego ulubione potrawy. W końcu mam być jego idealną żoną czyż nie??

 

Podróż samochodem wlekła się w nieskończoność, ale to chyba przez moje zdenerwowanie. Tylko czym ja się właściwie tak stresuje? Przecież to nie pierwszy i ostatni raz kiedy jesteśmy zapraszani na takie spotkania. Chyba po prostu mi odbija. Gdy wreszcie dotarliśmy, czułam jak by moje nogi były z waty, a kolana się pode mną uginały. Co się, do cholery, ze mną dzieje? Nie poznaje reakcji własnego ciała. Po dotarciu do drzwi, chociaż sama nie wiem jak to zrobiłam, zostałam od razu uściskana przez Esme. Uwielbiam tą kobietę, jest dla mnie jak druga matka. Zawsze bije od niej troska do wszystkich ludzi, których kocha. W przejściu powitał mnie  również Carlisle.

 

- Wejdźcie proszę. Kolacja zaraz będzie podana, a na razie rozgośćcie się w salonie - po udaniu się do wskazanego miejsca ujrzałam siedzącego na kanapie Edwarda. Miał on na sobie  elegancką koszule, a do tego czarne spodnie. Gdy wreszcie spojrzał w moją stronę, oczy prawie wyszły mu z orbit, a jego szczęka obecnie znajdowała się na podłodze. Zachichotałam na ten widok.

- Cullen, zamknij buzie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin