textfile28.txt

(16 KB) Pobierz
23
Wspomnienia nabieraj� �ycia


Pierwszy w tym sezonie �nieg opada� leniwie na Dolin� Lodowego Wichru, du�e p�atki zlatywa�y wykonuj�c po drodze pe�en nag�ych zwrot�w taniec, jak�e inny od smagaj�cych wichrem burz �nie�nych, tak charakterystycznych dla tego regionu. M�oda dziewczyna, Catti-brie, obserwowa�a to z wyra�nym oczarowaniem z progu swego mieszcz�cego si� w jaskini domu, a kolor jej granatowych oczu wydawa� si� jeszcze czystszy na tle pokrywaj�cego ziemi� bia�ego koca.
-  P�no przychodzi, ale jak ju� jest, to pada mocno - wymamrota� BruenorBattlehammer, rudow�osy krasnolud, staj�c za Catti-brie, sw� adoptowan� c�rk�. - To b�dzie niechybnie ci�ka zima, jak wszystko tutaj dla bia�ych smok�w!
- Och, m�j tatusiu! - odpar�a stanowczo Catti-brie. - Przesta� narzeka�! Patrz jak pi�knie pada. Jest nieszkodliwy bez wichru, kt�ry go niesie.
-  Ludzie - parskn�� ironicznie krasnolud, wci�� stoj�c za dziewczyn�. Catti-brie nie mog�a widzie� jego miny, czu�ej wobec niej, nawet gdy narzeka�, jednak nie musia�a. Bruenor by� wed�ug szacunk�w Catti-brie w dziewi�ciu cz�ciach krzykaczem i w jednej cz�ci zrz�d�.
Catti-brie obr�ci�a si� nagle do krasnoluda, a jej d�ugie do ramion, kasztanowe loki zawirowa�y wok� twarzy. - Mog� i�� si� pobawi�? - spyta�a z pe�nym nadziei u�miechem. - Och, prosz� tatusiu!
Bruenor wymusi� sw�j najlepszy grymas. - No id�! - rykn��.
- Tylko g�upcy wygl�daj � zimy w Dolinie Lodowego Wichru jako miejsca do zabawy! Oka� troch� rozs�dku, dziewczyno! Ta pora roku zmrozi ci ko�ci!
U�miech Catti-brie znikn��, lecz nie poddawa�a si� tak �atwo.
-  Dobrze m�wisz jak na krasnoluda - odpar�a ku przera�eniu Bruenora. - Dobrze pasujecie do dziur i im mniej nieba widzicie, tym cz�ciej si� u�miechacie! Ja mam jednak przed sob� d�ug� zim� i to mo�e by� moja ostatnia szansa na zobaczenie nieba. Prosz�, tatusiu?
Bruenor nie m�g� utrzyma� swego grymasu w obliczu roztaczanego przez jego c�rk� wdzi�ku, nie chcia� jednak, aby wychodzi�a. - Obawiam si�, �e tam co� mo�e �azi� - wyja�ni�, staraj�c si� zabrzmie� stanowczo. - Wyczu�em to na podej�ciu kilka nocy temu, cho� nie widzia�em. To mo�e by� bia�y lew albo bia�y nied�wied�. Lepiej... - Bruenor nie sko�czy�, bowiem rozczarowane spojrzenie Catti-brie powali�o w gruzy wyimaginowane obawy krasnoluda.
Catti-brie nie by�a nowicjuszk� w kwestii niebezpiecze�stw kryj�cych si� w okolicy. Mieszka�a z Bruenorem i jego krasno-ludzkim klanem od ponad siedmiu lat. �upie�cza wyprawa go-blin�w zabi�a rodzic�w Catti-brie, gdy by�a zaledwie dzieckiem, i cho� by�a cz�owiekiem, Bruenor zabra� j�do siebie.
- Jeste� uparta, moja dziewczynko! - Bruenor powiedzia� w odpowiedzi na nieugi�t�, pe�n� �alu min� Catti-brie. - Id� i pobaw si� wi�c, ale nie odchod� za daleko! Daj s�owo, �e b�dziesz si� trzyma� na odleg�o�� wzroku od jaski�, a przy pasie zawiesisz miecz i r�g.
Catti-brie podskoczy�a do Bruenora i z�o�y�a mu na policzku mokry poca�unek, kt�ry taktowny krasnolud szybko wytar� za plecami dziewczyny, gdy ta znikn�a w tunelu. Bruenor by� przyw�dc� klanu r�wnie wytrzyma�ego jak obrabiany przez nich kamie�. Za ka�dym jednak razem, gdy Catti-brie ca�owa�a go w policzek, krasnolud dochodzi� do wniosku, �e si� jej podda�.
- Ludzie! - warkn�� zn�w krasnolud i tupi�c ruszy� tunelem w stron� kopalni, zamierzaj�c przeku� kilka kawa�k�w �elaza tylko po to, by przypomnie� sobie o swojej twardo�ci.

* * *

�atwo by�o m�odej, pe�nej werwy dziewczynie usprawiedliwi� sobie w�asne niepos�usze�stwo, gdy spojrza�a poprzez dolin� z ni�szych zboczy Kopca Kelvina, niemal pi�� kilometr�w od frontowych drzwi Bruenora. Krasnolud powiedzia� Catti-brie, by trzyma�a jaskinie w zasi�gu wzroku, i by�o tak, przynajmniej w tym wy�ej po�o�onym punkcie.
Catti-brie jednak, rado�nie ze�lizguj�c si� w d� po wyboistym zboczu, odkry�a wkr�tce, �e pope�ni�a b��d nie zwracaj�c uwagi na ostrze�enia swego bardziej do�wiadczonego ojca. Dotar�a na dno po przyjemnym zje�dzie i pociera�a w�a�nie o siebie d�o�mi, by pozby� si� z nich zimna, kiedy us�ysza�a niski i z�owieszczy warkot.
-  Bia�y lew - poruszy�a bezg�o�nie wargami Catti-brie, przypominaj�c sobie podejrzenia Bruenora. Kiedy spojrza�a w g�r�, zauwa�y�a, �e jej ojciec niezbyt utrafi� w sedno. Na dziewczyn� istotnie spogl�da� z nagiego, kamienistego pag�rka wielki kot, jednak by� czarny, nie bia�y, by� wielk� panter�, nie lwem.
Nieufnie Catti-brie wyci�gn�a n� z pochwy. - Trzymaj si� z dala, kocie! - powiedzia�a z zaledwie lekkim dr�eniem w g�osie, poniewa� wiedzia�a, �e strach sk�ania� dzikie zwierz�ta do ataku.
Guenhwyyar po�o�y�a po sobie uszy i po�o�y�a si� na brzuchu, po czym wyda�a z siebie niski i d�wi�czny ryk, kt�ry odbi� si� echem po ca�ej kamienistej okolicy.
Catti-brie nie by�a w stanie nic odpowiedzie� na pot�g� tego ryku ani na bardzo d�ugie i liczne z�by, kt�re pokazywa�a pantera. Rozgl�da�a si� w poszukiwaniu jakiej� drogi ucieczki, cho� wiedzia�a, �e niewa�ne gdzie pobiegnie, nie wydostanie si� poza zasi�g skoku kota.
- Guenhwyvar! - dobieg� z g�ry krzyk. Catti-brie spojrza�a z powrotem na pokryte �niegiem zbocze i ujrza�a szczup��, odzian� w p�aszcz sylwetk�, kt�ra ostro�nie sz�a w jej stron�. - Gue-nhwyvar! - krzykn�� zn�w nowoprzyby�y. - Odejd� st�d!
Pantera wyda�a z siebie gard�ow�odpowied�, po czym odbieg�a, przemykaj�c po pokrytych �niegiem g�azach i wskakuj�c na ma�e klify z tak� �atwo�ci�, jakby porusza�a si� przez g�adki i p�aski teren.
Pomimo ci�g�ego strachu Catti-brie spogl�da�a za oddalaj�c� si� panter� ze szczerym podziwem. Zawsze uwielbia�a zwierz�ta i cz�sto je obserwowa�a, jednak gra napi�tych mi�ni Guenhwy-var by�a wspanialsza, ni� wszystko co mog�a sobie do tej pory wyobrazi�. Kiedy wysz�a w ko�cu z transu, zda�a sobie spraw�, �e szczup�a posta� jest tu� przy niej. Obr�ci�a si�, wci�� trzymaj�c w d�oni n�.
Ostrze jej wypad�o i nagle straci�a oddech, gdy spojrza�a na drowa.
Drizzt r�wnie� by� oszo�omiony spotkaniem. Chcia� si� upewni�, �e z dziewczyn� jest wszystko w porz�dku, jednak kiedy spojrza� na Catti-brie, wszystkie zwi�zane z tym zamierzeniem my�li ulecia�y mu z g�owy.
By�a mniej wi�cej w tym samym wieku co jasnow�osy ch�opiec w gospodarstwie, zauwa�y� od razu Drizzt, a my�l ta w nieunikniony spos�b przywo�a�a bolesne wspomnienia z Maldobar. Kiedy jednak drow przyjrza� si� bli�ej oczom Catti-brie, jego my�li pod��y�y jeszcze dalej w przesz�o��, ku czasom gdy maszerowa� u boku swych mrocznych pobratymc�w. Oczy Catti-brie mia�y w sobie t� sam� pe�n� rado�ci i niewinn� iskr�, kt�r� Drizzt widzia� w oczach elfiej dziewczynki, uratowanej przez niego przed okrutnymi ostrzami jego okrutnych towarzyszy. Wspomnienia te zala�y Drizzta, pos�a�y go na t� krwaw� polane w elfim lesie, gdzie jego brat i inni brutalnie zabili zgromadzone tam elfy. W szale Drizzt niemal zabi� elfie dziecko, niemal wszed� na t� sam� mroczn� drog�, kt�r� jego pobratymcy pod��ali z tak� ochot�.
Drizzt otrz�sn�� si� z tych wspomnie� i przypomnia� sobie, �e by�o to inne dziecko, z innej rasy. Chcia� si� przywita�, jednak dziewczyna znikn�a.
To przekl�te s�owo, �drizzit", odbi�o si� kilkakrotnie echem w my�lach drowa, gdy wraca� do jaskini na p�nocnym zboczu g�ry, gdzie urz�dzi� sobie dom.

*  * *

Tej samej nocy zima zacz�a si� w pe�ni. Zimne wschodnie wichry wiej�ce z Lodowca Reghed spi�trza�y �nieg w wysokie, niemo�liwe do pokonania zaspy.
Catti-brie obserwowa�a �nieg z rozpacz�, obawiaj�c si�, �e mo�e min�� wiele tygodni, zanim zn�w b�dzie mog�a i�� pod Kopiec Kelvina. Nie powiedzia�a Bruenorowi ani innym krasno-ludom o drowie z obawy przed kar� i tym, �e Bruenor odgoni drowa. Spogl�daj�c na spi�trzaj�cy si� �nieg, Catti-brie �a�owa�a, �e nie okaza�a wi�cej odwagi, �e nie pozosta�a i nie porozmawia�a z tym dziwnym elfem. Ka�dy podmuch wiatru wzmaga� ten �al i dziewczyna zastanawia�a si�, czy nie straci�a na to jedynej szansy.

* * *

- Id� do Bryn Shander - oznajmi� Bruenor ponad dwa miesi�ce p�niej. W typowej dla Doliny Lodowego Wichru zimie pojawi�a si� nieoczekiwana przerwa, rzadka styczniowa odwil�. Bruenor spogl�da� podejrzliwie przez d�ug� chwil� na sw� c�rk�. - Zamierzasz wyj�� tego dnia? - spyta�.
- Je�li mog� - odpowiedzia�a Catti-brie. - Jaskinia zaciska si� ju� wok� mnie, a wiatr nie jest taki zimny.
-  Powiem, �eby jaki� krasnolud czy dw�ch z tob� posz�o -zaproponowa� Bruenor.
Catti-brie, uwa�aj�c, �e to mo�e by� jej szansa na napotkanie drowa, obruszy�a si� na t� my�l. - Oni wszyscy naprawiaj � s woj e drzwi! - odpar�a ostrzej, ni� zamierza�a. -Nie k�opocz ich kim� takim jak j a!
Bruenor zmru�y� oczy. - Jeste� za bardzo uparta.
- Mam to po tatusiu - Catti-brie powiedzia�a z mrugni�ciem, kt�re powstrzyma�o jakiekolwiek dalsze argumenty.
- Uwa�aj wi�c na siebie - zacz�� Bruenor. -1 trzymaj...
- ...jaskinie w zasi�gu wzroku! - doko�czy�a za niego Catti-brie. Bruenor odwr�ci� si� i tupi�c wyszed� z jaskini. Mamrota� bezradnie i przeklina� dzie�, w kt�rym wzi�� to ludzkie dziecko za c�rk�. Catti-brie tylko za�mia�a si� na t� stale powtarzaj�c� si� reakcj�.
Zn�w Guenwyvar pierwsza napotka�a kasztanowow�os� dziewczyn�. Catti-brie posz�a prosto w stron� g�ry i przedziera�a si� przez zachodnie szlaki, gdy zauwa�y�a czarn� panter� nad sob�, obserwuj�c� j� ze skalnej iglicy.
- Guenhwyvar - zawo�a�a dziewczyna, przypominaj�c sobie imi�, kt�rego u�y� drow. Pantera warkn�a i zeskoczy�a z iglicy.
- Guenhwyvar? - powt�rzy�a Catti-brie, mniej pewnie, bowiem pantera by�a ju� tylko tuzin krok�w dalej. Guenhwyyar podnios�a uszy na drugi odg�os swojego imienia i napi�te mi�nie kocicy wyra�nie si� rozlu�ni�y.
Catti-brie zbli�a�a si� powoli, stawiaj�c ostro�nie i powoli stopy. - Gdzie jest mroczny elf, Guenhwyvar?.- spyta�a cicho. -Mo�esz mnie do niego zaprowadzi�?
-A dlaczego chcesz do niego i��? - dobieg�o z ty�u pytanie.
Catti-brie znieruchomia�a, przypominaj�c sobie przyjemny, melodyjny g�os, po czym powoli odwr�ci�a si� w stron� drowa. By� tylko trzy kroki za ni�. Catti-brie nie mia�a poj�cia, co ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin