---------------------------------------------------------------------------- *** witaj we wspania�ym �wiecie biblioteki nius�w *** http://www.silesia.top.pl/~honey/bs/ ---------------------------------------------------------------------------- Dr Rudolf Steiner - "Prawda i Nauka" pracowicie przepisa�: Karol Kusmirek (kusmir@kki.net.pl) wersja tekstu: 1.00 ---------------------------------------------------------------------------- Do�o�ono wszelkich stara� co do zgodno�ci tego produktu z orygina�em, jednak�e zatrzegamy sobie prawo do pope�nienia pomy�ki i nikt za to odpowiedzialno�ci bra� nie zamierza. W szczeg�lno�ci, ale nie wy��cznie, nie ponosimy odpowiedzialno�ci za utrat� wzroku spowodowan� czytaniem tego tekstu, stratami materialnymi spowodowanymi wykorzystaniem w jakikolwiek spos�b tego tekstu etc. Produkt niniejszy mo�na kopiowa� w milionach egzemplarzy pod warunkiem jednak, �e nie b�dzie za to pobierana jakakolwiek op�ata i tylko je�li nie zostan� dokonane jakiekolwiek przer�bki. ---------------------------------------------------------------------------- Dr Rudolf Steiner Prawda i Nauka Wst�p do Filozofii Wolno�ci Rudolf Steiner Prawda i nauka wst�p do "Filozofii Wolno�ci" Wahrheit und Wissenschaft Vorspiel einer "Philosophie der Freiheit" Autoryzowany przek�ad Dr St. Walewskiego wydane na prawach r�kopisu staraniem POLSKIEGO TOWARZYSTWA ANTROPOZOFICZNEGO wszelkie prawa zastrze�one Warszawa 1938 TRE��: Przedmowa Wst�p 1. Uwagi wst�pne 2. Zasadniczy problem teorii poznania Kanta 3. Teoria poznania w dobie pokantowskiej 4. Punkty wyj�cia teorii poznania 5. Poznanie a rzeczywisto�� 6. Wolna od za�o�e� teoria poznania a "Teoria Nauk" Fichtego 7. Teoriopoznawcze uwagi ko�cowe 8. Praktyczne uwagi ko�cowe PRZEDMOWA Wsp�czesna filozofia choruje na niezdrow� wiar� w Kanta. Niniejsza ksi��ka ma si� przyczyni� do przezwyci�enia tej wiary. Zbrodni� by�oby obni�anie nie�miertelnych zas�ug, jakie Kant po�o�y� dla rozwoju niemieckiej nauki. Jednak�e musimy w ko�cu zrozumie�, �e tylko wtedy zdo�amy stworzy� podstaw� prawdziwie zadowalaj�cego pogl�du na �wiat i �ycie, je�eli zajmiemy stanowisko zdecydowanie jemu przeciwne. Czeg� Kant dokona�? Oto wykaza�, �e istniej�ca gdzie� poza �wiatem naszych zmys��w i naszego rozumu prazasada rzeczy, kt�rej jego poprzednicy poszukiwali przy pomocy fa�szywie pojmowanych szablon�w poj�ciowych, jest niedost�pna dla naszych poznawczych mo�liwo�ci. Z tego nast�pnie wyci�gn�� wniosek, �e nasze naukowe d��enia musz� si� obraca� w granicach zasi�gu naszego do�wiadczenia, �e zatem nie mo�emy doj�� do poznania owej nadzmys�owej prazasady, czyli "rzeczy samej w sobie". Ale co wtedy, je�eli ta "rzecz sama w sobie" wraz z t� poza�wiatow� prazasad� wszechrzeczy - jest tylko fantomem? A �atwo zrozumie�, �e sprawa przedstawia si� w�a�nie w ten spos�b. Poszukiwanie prazasady, czy te� najg��bszej istoty wszechrzeczy jest pop�dem zwi�zanym nierozerwalnie z ludzk� natur�. Jest ono podstaw� wszelkich naukowych d��e� cz�owieka. Nie ma jednak najmniejszego powodu do poszukiwania prazasady poza danym nam �wiatem naszych zmys��w i naszego rozumu, jak d�ugo wszechstronne przebadanie tego �wiata nie wyka�e w jego obr�bie pewnych element�w, kt�re wyra�nie wskazuj� na wp�ywy zewn�trzne. W ksi��ce tej pr�buj� przeprowadzi� dow�d, �e my�leniem mo�emy osi�gn�� wszystko, czego nam potrzeba do wyt�umaczenia i uzasadnienia �wiata. Przyjmowanie jakiej� zasady, maj�cej istnie� poza danym nam �wiatem - okazuje si� przes�dem wymieraj�cej filozofii dogmatycznej. Kant by�by doszed� o tego samego wniosku, gdyby si� rzeczywi�cie przekona�, do czego zdolne jest nasze my�lenie. Zamiast tego udowodni� on, w nies�ychanie zawik�any spos�b, �e z powodu struktury naszych mo�liwo�ci poznawczych nie mo�emy dosi�gn�� swej ostatecznej zasady, kt�ra ma si� znajdowa� poza granicami naszego do�wiadczenia. A jednak - my�l�c rozumnie - nie powinni by�my przemieszcza� tej zasady w jakie� za�wiaty. Wprawdzie Kant obali� filozofi� "dogmatyczn�", ale nie ustanowi� niczego na jej miejsce. Dlatego to nawi�zuj�ca do� bezpo�rednio niemiecka filozofia rozwija�a si� wsz�dzie w zdecydowanej opozycji do niego. Fichte, Schelling i Hegel nie troszczyli si� o wytyczone przez swego poprzednika granice poznania i poszukiwali podstaw wszechrzeczy w obr�bie my�lenia ludzkiego rozumu. Nawet Schopenhauer, kt�ry przecie� twierdzi�, �e rezultaty kantowskiej krytyki rozumu s� wiekui�cie trwa�ymi prawdami, obiera sobie zupe�nie odmienn� od swego mistrza drog� do poznania pierwszych przyczyn bytu. Fatalno�ci� wszystkich tych my�licieli by�o jednak to, �e poszukiwali poznania najwy�szych prawd - nie stworzywszy podstawy dla tych swoich poczyna� przez uprzednie zbadanie istoty samego poznania. Dumne gmachy my�li Fichtego, Schellinga i Hegla stoj� przeto bez fundament�w. To te� brak tych fundament�w podzia�a� szkodliwie na dalszy tok ich my�lenia. Nie rozumiej�c znaczenia �wiata czystej idei i jego stosunku do dziedziny zmys�owych postrze�e� - gromadzili oni b��d na b��dzie i jednostronno�� na jednostronno�ci. Nic dziwnego, arcy�mia�e ich systemy nie wytrzyma�y atak�w dzisiejszej wrogiej dla filozofii epoki i wraz z ich b��dami wymieciono bezlito�nie wiele prawd , kt�re te systemy zawiera�y. Chcia�bym w tej ksi��ce zaradzi� temu z�u. Nie chc� wylicza� tego, czego nie potrafi� nasze mo�liwo�ci poznawcze, jak to uczyni� Kant, tylko pokaza�, do czego rzeczywi�cie zdolne jest nasze poznanie. Wynikiem moich rozwa�a� jest przede wszystkim przekonanie, �e prawda nie jest - jak si� to zwykle przyjmuje - idealnym odzwierciedleniem czego� realnego tylko wolnym wytworem ducha ludzkiego, kt�rego by w og�le nigdzie nie by�o, gdyby�my go sami nie stwarzali. Zadaniem poznania nie jest powtarzanie w poj�ciowej formie czego�, co ju� sk�din�d istnieje, tylko stwarzanie czego� ca�kiem nowego, co wraz ze zmys�owo postrzegalnym �wiatem stanowi dopiero pe�n� rzeczywisto��. Tym sposobem najwy�sza czynno�� cz�owieka, a mianowicie duchowa jego tw�rczo�� zostaje organicznie w��czona w og�lny bieg zdarze� �wiata. Bez tej czynno�ci �wiat nie by�by do pomy�lenia jako pe�na ca�o��. Cz�owiek nie jest biernym widzem rozwoju �wiata, a nasze poznanie jest najdoskonalszym narz�dem organizmu wszech�wiata. Pogl�d ten poci�ga za sob� donios�� konsekwencj� dla praw naszej dzia�alno�ci, dla naszych moralnych idea��w. Ich tak�e nie mo�na uwa�a� za odd�wi�k czego�, co istnieje tylko w nas samych. Tym samym odpada r�wnie� istnienie wszechmocy, kt�rej przykazania musieliby�my uwa�a� za nasze prawa moralne. Nie znamy "kategorycznego imperatywu", tego jak gdyby g�osu z za�wiat�w, kt�ryby nam przepisywa�, co mamy czyni� a czego zaniecha�. Nasze idea�y moralne s� naszym w�asnym, wolnym wytworem. Mamy wykonywa� tylko to, co sami sobie zalecamy jako norm� naszej dzia�alno�ci. Przeto poj�cie prawdy jako wolnego czynu ustanawia r�wnie� etyk�, kt�rej podstaw� jest ca�kowicie wolna osobowo��. Wszystko to odnosi si� oczywi�cie tylko do tej dziedziny naszej dzia�alno�ci, kt�rej prawa przenikn�li�my w idei pe�nym naszym poznaniem. Jak d�ugo prawa te s� naturalnymi albo jeszcze niejasnymi poj�ciowo motywami, tak d�ugo kto�, stoj�cy duchowo wy�ej m�g�by mo�e okre�li�, czy i w jakim stopniu s� one za�o�one w obr�bie naszej indywidualno�ci: My sami jednak odczuwamy je jako przymus, kt�ry dzia�a na nas z zewn�trz. Ilekro� uda si� nam przenikn�� taki motyw jasnym poznaniem, tylekro� osi�gamy now� zdobycz w dziedzinie wolno�ci. Stosunek moich pogl�d�w do najwa�niejszego wydarzenia filozoficznego nowszej doby, tj. do �wiatopogl�du Edwarda Hartmanna, poruszam w tej ksi��ce wyczerpuj�co, o ile wchodzi w gr� zagadnienie poznania. Niniejsza ksi��ka jest wst�pem do "Filozofii wolno�ci", kt�ra uka�e si� wkr�tce w formie wyczerpuj�cej ten przedmiot. Podniesienie warto�ci istnienia ludzkiej osobowo�ci jest ostatecznym celem wszelkiej nauki. Kto uprawia nauk� w innych zamiarach, ten pracuje tylko dlatego, bo widzia�, �e to robi� jego nauczyciel, albo po prostu dlatego, �e przypadkowo tego si� w�a�nie nauczy�. Takiego badacza nie mo�na jeszcze uwa�a� za "wolnego my�liciela". Prawdziw� warto�� nadaje nauce dopiero filozoficzne wyja�nienie znaczenia jej rezultat�w dla cz�owieka. Chcia�bym si� przyczyni� do tego wyja�nienia. Mo�e by� jednak, �e wsp�czesna nauka wcale sobie nie �yczy filozoficznego uzasadnienia. Wtedy jest rzecz� pewn� , �e niepotrzebnie napisa�em t� ksi��k�; niemniej jednak pewnym jest , �e dzisiejsza uczono�� �owi ryby w m�tnej wodzie i sama nie wie, czego chce. Ko�cz�c t� przedmow� chcia�bym jeszcze do��czy� jedn� osobist� uwag�. Moje filozoficzne pogl�dy przedstawia�em dot�d zawsze w zwi�zku ze �wiatopogl�dem Goethego, do kt�rego drog� wskaza� mi m�j nade wszystko uwielbiany nauczyciel K.J.Schr�er. W swoich badaniach Goethego wzni�s� si� on - moim zdaniem - dlatego tak wysoko, poniewa� jego duchowy wzrok wybiega zawsze nad szczeg�y i zwraca si� ku ideom. Teraz jednak - spodziewam si� - ksi��ka ta wyka�e dowodnie, �e moje pogl�dy stanowi� samoistn� ca�o��, kt�rej nie trzeba koniecznie wyprowadza� ze �wiatopogl�du Goethego. Rzucone tu my�li, kt�re rozwijam dalej w "Filozofii Wolno�ci", powstawa�y w ci�gu wielu lat. Z g��bokiego uczucia wdzi�czno�ci dodam jeszcze, �e dom rodziny Specht w Wiedniu, gdzie zajmowa�em si� wychowaniem ich dzieci, by� dla mnie wraz z jego pe�n� ciep�a atmosfer� bardzo po��danym �rodowiskiem, w kt�rym mog�em odda� si� tej mojej pracy. Nast�pnie, �e nastr�j sprzyjaj�cy ostatecznemu wyko�czeniu niejednej my�li mojej "Filozofii Wolno�ci" /naszkicowanej tu og�lnie w ostatnim, 8-mym rozdziale/ za...
cirelly