pocałunek archanioła_27.pdf

(256 KB) Pobierz
372904365 UNPDF
27
- Cholera! – Illiumuchyliłsięprzedjednymzostrzyiobróciłsiębyzobaczyć,że
czubek drugiego skrzydła został przybity do ściany – Używanie dwóch noży to
oszustwo!
CośdzikiegowewnętrzuEleny uśmiechnęłosięwsatysfakcji, biednyIlliumbrał
nasiebieciężarniepokojuwywołanegotelefonemjejojcawczorajszegodnia– Jeden
zerodlałowczyni
NiebieskoskrzydłyaniołsięgnąłrękąiwyciągnąłnóżWylądowałnaziemiipodał
gojej,rękojeściądoprzodu– Szczęśliwytraf
- Wymówkaprzegranego
- Poprostubyłomiciężal
- Och,spójrz!– powiedziałazdrwiącymwestchnięciem– Chyba przycięłamci
kilkaskrzydełBiedny,biednyBluebell!
Uśmiechnąłsięukazujączęby,tezłoteoczyjasneodpsotyiswawolności,którą
pozostalinieśmiertelnizdawalisięutracić. – Następnymrazem– powiedział– takcię
wykończę,żebędąmusielistądwynieśćtwojejęcząceciało
Oczyściłasztyletiwsunęłajedopochwynaramieniu,poczymuniosładłońby
ukryćwyolbrzymioneziewnięcie
- Jeżelijużskończyliście– powiedziałGalenwtenswójpozbawionyhumoru
sposób– towciążmamyjeszczegodzinę
SpojrzałanaskrzydłoIllium– byodkryć, żebyło jużniemalcałkowiciezaleczone
– Jaksądzęnadszedłczasbyzrobićcijeszczekilkadziurek
- Wiesz co – powiedziałIllium– jeżeliudacisięmnietrafićtrzyrazyzrzęduto
podarujęcidiamentowynaszyjnik
- Zgoda,tylkoniechtobędziewysadzanydiamentamiozdobnyfuterałnanoże
Illiumuniósłbrew– Małopraktyczne
- Jestpraktycznejeżelimasięgozamiar nosićrazemzsukniąbalową
- Aaach. – przebłyskzainteresowania– DobraAjeżelinietrafiszwemnietrzy
razy,będzieszmusiałazabraćmniezesobąnałowy
- Po co? – spytała,zaintrygowana– Sąintensywne,pełnepotuiczęstomęczące
- Chciałbymzobaczyćjaktropisz
ChwilaprzypomnieniaIlliumfascynujesięludźmi
MożedlategotakbardzogolubiłaWidziałjejczłowieczeństwoniejakosłabość
lecz jako dar. – Wporządku
Wyciągnął rękę a ona nią potrząsnęła, przypieczętowując układ – A teraz
wykonujswojapracę,motylku
Opuściłziemięwpowiewiewiatru,pojedynczeniebieskiepióroopadłojejna
rękęWłożyłajedokieszeni,przeznaczającjedlaZoeJakdotądmakilkanależącychdo
Raphaela – białychwykończonychzłotem,dwaIlliumaiparęwłasnych
- Zaczynaj!
Utrzymującspojrzenienacelu,balansowałaostrzamiwręku,układającstopy
pewnienaziemiJejwzrokbyłostrzejszyniżgdybyłaczłowiekiem, choćniewybitnie–
jeszcze nie.
Wkońcu,trafiławIlliumadwarazy,za trzecim chybiajączaledwieobłyśnięcie
pióraIlliumopadłnaziemię– Będęnapolowaniu!
- Zobaczymy czy będziesz się tak uśmiechał gdy skończymy w jakimś
opanowanym przez moskity bagnie.
- Nieobawiamsięmoski―
ObróciłasięnapietachnimIlliumzdołałprzerwaćwpółsłowie,wyczuwając
zapachtrzechnieznanychwampirówLecztoaniołaujrzaławdrzwiach,jegoegzotyczna
liniaszczekiiniemalcałkowicieczarneoczyniebyłychoćwprzybliżeniutakniezwykłe
jakskrzydła, które mignęłyjejkątemokanimzłożyłje za plecami.
Ciemnoszarywzórzpasmamijaskrawej,oszałamiającejczerwieni
Zdumiewająceskrzydła
Lecz zamiast zachwytu czuła strach, odwieczny i głęboki, dźgający jej
wnętrzności,wyostrzającyjejzmysłyirefleks– Kim on jest? – czułajakjegomoc
naciskananiązmiażdżącą siłą
Metaliczneskrzypnięciemieczaopuszczającegopochwę– XinależydoLijuan–
Illiumpozostałprzyjejboku,podczasgdyGalenpodszedłdoaniołabygopowitać– Ma
dziewięćsetlat
- Dlaczegoniejestarchaniołem?– z tąmocąmógłbyobalaćmiasta,niszczyć
tysiące.
- TakdługojakLijuanżyje,XinieprzerwaniebędziezdobywałpotęgęBezniej
jegociałoniebyłobywstanieprzechowywaćwsobietakwiele
- Czywszystkiearchaniołyto potrafią?– spytała, czującjakcierpniejejskóragdy
spojrzenieXimusnęłojejodsłonięteskrzydła– Dzielićsięmocą?
- Tylko Lijuan.
GalenwydawałsiękłócićzXiiwkońcupokilkuminutach,chińskianiołzłączył
nogiwniemalwojskowysposóbiprzekazałmumieniącesiędrewnianepudełkoJego
oczyjednak,pozostałynaElenieprzezdługą,mrożącąsekundę
GdytylkoXiodszedłElenaruszyławstronęGalenaCzerwonowłosy anioł
nieprzerwaniestałdoniejodwróconyplecami,jegooczynawejściu– Byłobylepiej –
powiedział skrupulatnym głosem – gdybyś poczekała aż wróci Raphael nim to
otworzysz.
- RaphaeljestnaspotkaniuzMichaeląiElijahemTomożezająćgodziny.
- Poinformujęgo―
- Nie – położyła dłońnapudełkuiniemaldrgnęłanajegonieludzkichłód– To
spotkaniejestważne– cośzwiązanegoz Titusem i Charisemnonem.
Illiumdotknąłjejramienia,minęmiałponurą– Lijuan siębawi,ElenoNie
otwierajpudełkabezRaphaela.
Byławstaniezaakceptowaćto, żefizyczniebyłasłabsza choćbyłotoirytujące,
lecz istniała pewna granica. – Daj mipowód
- Niewiemcojestwśrodku – powiedziałIllium,jegooczybyłyocienionew
sposóbktóryzamieniałzłotowcośostregojakostrze,przypomnienieżepomimojego
swawolności,Illiumskrywałwnętrzetaksamobezlitosnejakmężczyznaktóregozwał
ojcem. – lecz wiem,żemazazadanieosłabićRaphaela
- Uważasz, żebymniezraniła?– Elena patrzyłanawyżłobienia napudełku,
wpatrywała się w te skomplikowane wzory aż ułożyły się w horror jakim były
naprawdę– Trupy. Tusąmartweciała.
- Uważam – powiedział Illium, kładąc dłonie najej ramionach,jego kciuki
delikatne na jej karku. – żejestwielesposobówbykogośzranićNiewszystkie zadają
fizycznyból.
Elenabawiłasię zasuwką,jejpłucarozszerzyłysięgdywzięłagłęboki oddech. –
Wyczuwam ichŚwieżatrawazmiażdżona lodem,ciepływełnianykocusianypłatkami
róż,krewwżarta w jedwab. – serce waliłojejwpiersi,gotowenapolowanie,gotowena
pogońPod jej palcami, pudełkostałosięciepłe,jak gdyby wsysałojejsamożycie
Odsuwającniepokojącąmyślnabok,przełknęła– W środkusąkawałkiwampira
OrganyTezawszemająnajmocniejszawoń
Czas na nasz ruch.
Zdjęładłońzsuwaka– Nie muszęgootwieraćWiemcojestwśrodku– Lijuan
zwyczajnieodesłałatocoRaphaelwysłałjejInawetjeżeliczęśćElenybyłaprzerażona
formąpogróżki,tojejdrugaczęść– dzika, pierwotnaczęśćzrodzonawprzesiąkniętym
krwiąpokojuniemaldwadzieścialattemu– była okrutnie zadowolona. - Zróbztymco
chcesz. – obracającsięnapiętach,przełamałauściskIlliumaiwyszławgryzącychłód
górskiegopopołudnia
Venom czekałnaniąprzyskalistejgrani, którazostałanienaruszonaprzez
anielskiedłonie,byłototłoniepasującedowampirawyglądającego jakgdybywyszedł
zestronjakiegośekskluzywnegomagazynuJejtwarzbyłaspocona i spiętawodbiciu
jego czarnychokularówJegowłasnanatomiastbyła niewzruszona jak zawsze. – Jak
wiele wosku potrzebujesz by utrzymać swoje włosy w taki idealnym stanie? –
wymamrotała,próbującprzejść obok niego.
Zablokowałjejdrogępojedynczym, płynnymruchem– To wrodzony dar.
- Toniejestdobrymomentbymniewkurzać– nie miałazamiaruwpaśćw
pułapkę, którązastawiłaLijuan,niezamierzawidziećRaphaelajakopotwora,lecz za
każdymrazem gdyrobiłcoścowywierałonacisknategranice rzeczywistośćuderzała
ją w twarz. Rzeczywistość w której archaniołowie bawili się z nieśmiertelnymi i
śmiertelnymiżyciamijakgdybyte,byłyniczymjaktylkojednorazowymipionkami
Zgłoś jeśli naruszono regulamin