Rose Red cd2.txt

(37 KB) Pobierz
00:00:38:Domy �yj�...
00:00:42:To jest co�, co wiemy...
00:00:45:Czujemy ko�c�wkami naszych nerw�w...
00:01:11:Je�li b�dziemy cicho...|Je�li si� ws�uchamy...
00:01:15:Us�yszymy jak domy oddychaj�...
00:01:18:Czasami w �rodku nocy,|s�yszymy jak rosn�...
00:01:22:Tak, jakby mia�y z�e sny...
00:03:05:Dobre domy ko�ysz� tul� i dodaj� otuchy...
00:03:08:Z�e sprawiaj�, �e musimy pa�� na kolana...
00:03:13:Z�e domu nienawidz� naszego ciep�a, naszego cz�owiecze�stwa...
00:03:17:Ta �lepa nienawi�� do naszego cz�owiecze�stwa,|to jest to, co my mamy na my�li,
00:03:20:U�ywaj�c s�owa: "nawiedzony".
00:03:25:Steve?|Wszystko w porz�dku?
00:03:29:Tak.
00:03:32:Przesta�o.|Te� to s�ysza�em.
00:03:36:-Ale przesta�o.|-Co, co s�ysza�e�?
00:03:39:To by�y s�owa... Niewyra�ne...
00:03:41:-Czy ktokolwiek z was...|-Ja chyba co� s�ysza�am.
00:03:45:Albo to by�a tylko moja wyobra�nia, wi�c...
00:03:48:-Steve, co to by�o?|-Sk�d ja mam wiedzie�.
00:03:50:Nie mam przecie�|parapsychicznych ko�ci w moim ciele,
00:03:52:Jak dobrze wiesz,|sama mnie testowa�a�, wi�c...
00:03:54:Nie ma prawdziwego...|Co? Na co tak patrzysz?
00:03:58:Na nic.
00:04:07:Pam!|Mo�esz tu podej��?
00:04:34:Otwieramy i niech si� zacznie.
00:04:37:-Mog�by�...|-Dobrze.
00:04:50:Emer, ch�opcze,|chod� i pom� nam,
00:04:52:Zdaje si�, �e kamerdyner ma dzi� wolne!
00:04:56:-Nie nazywaj mnie tak.|-Daj spok�j.
00:04:58:Za 5 tysi�cy dolar�w,|mo�esz przynajmniej zanie�� kilka walizek.
00:05:02:Nie p�ac� mi za prac� tragarza.
00:05:19:Pam, wszystko w porz�dku?
00:05:25:My�la�em, �e ten dom jest pusty.|-Pan Bolinger jak s�dz�, reporter.
00:05:32:-Pam?|-Tak, nazywam si� Bolinger, ale sk�d pani to wie?
00:05:36:Prosz� wej�� sir, oczekuj� pana.|T�dy prosz�.
00:05:43:Prosz� wej�� sir, oczekuj� pana.|T�dy prosz�.
00:05:55:Ile mia�e� lat,|gdy si� zgubi�e� w tym czym�?
00:05:58:-8, 9?|-O czym ty m�wisz?
00:06:01:W pokoju z kolorowym �wiat�em i zapachem sody.
00:06:04:Co si� sta�o?|Co ujrza�e�?
00:06:08:Co...|Co ci� przestraszy�o?
00:06:11:Nie wiem, o czym ty m�wisz.
00:06:20:Ty wiesz, prawda?
00:06:24:Ale nie m�wisz.
00:06:39:-Co to jest?|-Jest zimna, po prostu...
00:06:43:-Zimny metal, to wszystko.|-Ale, ale ty przem�wi�a�.
00:06:46:By�o tam co�, ale...|Odesz�o.
00:06:51:Nie podoba�o mi si� to uczucie.
00:09:17:Dozorca musia� to zostawi�, zaraz po tym,|jak wpu�ci� ch�opak�w, kt�rzy przynie�li sprz�t.
00:09:22:-B�dzie za nim t�skni�.|-Nie, po lecie przyjdzie wrzesie� i brama nie b�dzie otwarta.
00:09:31:Dla ka�dego z was jest latarka.|Sugeruj�, �eby�cie mieli je zapalone i zawsze przy sobie.
00:09:35:Z elektryczno�ci� jest przewa�nie wszystko w porz�dku.
00:09:37:A kiedy wysi�dzie, my�l�, �e szukanie|skrzynki bezpiecznikowej na nic si� nie zda.
00:09:42:Nie.|Ani te� w��cznie zasilania dodatkowego.
00:09:46:-A co z twoim sprz�tem?|-Kiedy nast�puje przerwa w dostawie pr�du,
00:09:49:Wszystko prze��cza si� na baterie.|My�l�, �e powinni�my zacz��.
00:10:01:Gdzie jest Annie?!
00:10:10:Ona jest cudowna.
00:10:19:Pi�tek po po�udniu, godzina 15:17.
00:10:24:W�a�nie zaobserwowali�my nasze pierwsze paranormalne zjawisko.
00:10:28:Tajemniczy podmuch.
00:10:35:Jedyn� rzecz� na kt�r� si� upieram,|to �eby�cie nie badali niczego w pojedynk�.
00:10:39:-Geografia Rose Red zdaje si� by� niestabilna.|-Mo�e powinni�my um�wi� si� do spania w kilka os�b?
00:10:44:Ja nie mam nic przeciwko dzieleniu pokoju z Cathy.
00:10:46:Albo mogliby�my spa� we tr�jk�,|jak na obozie letnim.
00:10:48:Ja b�d� spa� z Emerym,
00:10:50:-A po p�nocy spl�drujemy lod�wk�, prawda Em?|-Nie, pokoje s� ca�kowicie bezpieczne,
00:10:54:Najwa�niejsze to, �eby nie wychodzi� na spacery.
00:11:00:-My�l�, �e to was zainteresuje.|-Wow...
00:11:03:Mo�na tutaj zrobi� �wi�to Dzi�kczynienia dla stu os�b.
00:11:07:-Mo�e po odka�eniu tego miejsca.|-Ale z ciebie uroczy facet.
00:11:12:M�wi�em do ciebie?
00:11:16:Ellen Rimbauer, nazywa�a ten pok�j:|"Pokojem Zdrowia".
00:11:20:My nazywamy go Solarium.
00:11:25:Zarz�dca Red Rose George Meter,|przyjaciel i kumpel do picia Johna Rimbauera,
00:11:30:Zmar� tu zaraz pod koniec I Wojny �wiatowej.
00:11:33:Wed�ug lekarza,|zosta� uk�szony przez pszczo��.
00:11:37:Zmar� przez bardzo siln� reakcj� alergiczn�.
00:11:44:Jak wam m�wi�am...|W okresie rozkwitu Rose Re,
00:11:48:M�czy�ni niezbyt dobrze si� po�egnali...
00:11:51:-To niezbyt nam dodaje otuchy.|-Nie ma si� czego obawia�.
00:11:54:Pami�tajcie tylko, �eby by� czujnym,|kiedy b�dziecie si� porusza� po domu.
00:12:01:A teraz...
00:12:02:Co?
00:12:07:-Co to jest?|-Czy dozorca to te� zostawi�?
00:12:11:-W�tpi�?|-Wi�c kto?
00:12:13:W��cz powt�rzenie rozmowy,|i zobaczymy kto si� zg�osi.
00:12:25:S�ucham?
00:12:27:Dodzwoni�e� si� do profesora|Carla Millera z wydzia�u psychologii...
00:12:29:Nie jestem teraz w stanie odebra� telefonu,|je�li chcesz zostaw wiadomo�� po sygnale,
00:12:34:Ale pami�taj s�owa Szekspira:|"Zwi�z�o�� jest dusz� dowcipu".
00:12:39:-Kto to?|-Witam, panie profesorze Miller,
00:12:41:Tu m�wi przyjaciel Joyce Ridner, Steven Rimbauer,
00:12:44:Zdaje si�, �e znale�li�my pana w�asno��,|tutaj w Rose Red,
00:12:47:Jestem pewny, �e to nie pan go upu�ci�,|zw�aszcza, �e widzieli�my si� z panem jak�� godzin� temu,
00:12:50:Ale mam pewien pomys�, kto to zrobi�.|Ten facet, kt�ry napisa� ten artyku�, czy mam racj�?
00:12:54:Wkraczanie na teren prywatny|nie jest bardzo powa�nym przest�pstwem,
00:12:57:A wsp�praca z w�amywaczem,|mo�e by� nie mniej powa�nym przest�pstwem.
00:12:59:Ale my�l�, �e pana godno�� na tym ucierpi.
00:13:02:Prosz� zgadn�� kto b�dzie|na ok�adce gazety w przysz�ym tygodniu?
00:13:06:-�ycz� mi�ego dnia.|-Brawo Steve, brawo.
00:13:11:-Nie mo�esz by� pewien, �e to jest telefon profesora Millera.|-Oczywi�cie, �e jest.
00:13:15:Je�li chcesz dowod�w,|wykr�� jaki� numer z pami�ci.
00:13:18:Za�o�� si�, �e jednym z nim|b�dzie ten sukinsyn Bolinger.
00:13:20:Je�li reporter mia� telefon,|to gdzie jest reporter?
00:13:24:Mo�e dom go po�ar�.|Czy nie to w�a�nie mia� robi�, zjada� ludzi?
00:13:29:Najprawdopodobniej co� go przestraszy�o,|co� w co ani on ani profesor Miller nie wierz�,
00:13:33:-I po prostu zwia�.|-Mo�e wci�� jest w domu.
00:13:37:Je�li jest, to znajdziemy go.|Dalej ludziska idzi...
00:13:40:Joyce, jeste� pewna, �e nie powinni�my,|no wiesz... Powiadomi� kogo�?
00:13:44:Dlaczego mieliby�my to robi�?|Je�li Bolinger jest tutaj, wkrad� si� na teren prywatny,
00:13:48:Tak jak Steve powiedzia�,|a kiedy zadzwonimy po gliny,
00:13:50:B�dzie z p� tuzina policjant�w,|biegaj�cych do domu i niszcz�cych atmosfer�,
00:13:55:I kto wtedy wygra?|Ta �winia Miller wygra,
00:13:57:Mimo wszystko i nie mog� do tego dopu�ci�!
00:13:59:Dobrze, po prostu nie mog�,|nie chc�, nie mog�, ja...
00:14:02:W porz�dku.|On nie wygra.
00:14:06:A je�li znajdziemy Bolingera,|pocz�stujemy go fili�ank� herbaty,
00:14:08:Damy mu niez�ego klapsa|i ode�lemy go z powrotem.
00:14:11:-Jak dla mnie, brzmi nie�le.|-Tak, dla mnie te�.
00:14:15:Zaczynamy przedstawienie?
00:14:19:Zaczynamy przedstawienie.
00:14:27:-Szkoda �e nikt nie przycina� tych winoro�li.|-Tak dawno ju� nie by�o w Rose Red ogrodnika,
00:14:33:Odk�d rafineria ropy naftowej Amokran|upad�a, min�o �wier� wieku.
00:14:36:My�l�, �e zatrzymujemy si� w kuchni,|poniewa� Joyce chce nam powiedzie� o mojej pracioci April.
00:14:43:-Prosz� Joyce.|-Jeste� pewien?
00:14:45:Jasne, �e jestem pewny.|Z reszt� dlatego tu jeste�my.
00:14:47:Poza tym, to wszystko|dzia�o si� du�o wcze�niej przede mn�.
00:14:51:April mia�a 6 lat, kiedy znikn�a...
00:14:54:-Jej brat Adam by� daleko w szkole z internatem.|-W szkole z internatem w wieku 8 lat?
00:14:58:Pomys� Rimbauera.|Ellen protestowa�a i wrzeszcza�a,
00:15:01:Ale John, przynajmniej tym razem,|upar� si� i postawi� na swoim.
00:15:05:Nawet wtedy nie ufa� Rose Red.
00:15:09:To by�o ostatnie miejsce,|w kt�rym widziano April.
00:15:12:Sukeena zesz�a do tam spi�arni|i przysi�g�a, �e to co widzia�a nie trwa�o wi�cej ni� 30 sekund.
00:15:19:Kiedy wr�ci�a...
00:15:24:April...
00:15:28:April kochanie, gdzie jeste�?
00:15:33:April...
00:15:50:50 m�czyzn przeszuka�o dom i tereny dooko�a|Nic nie znale�li.
00:15:56:Nic wi�cej opr�cz pukla w�os�w|i nitki z jej sukienki.
00:16:01:Pradziadek by� przekonany,|�e Sukeena mia�a co� z tym wsp�lnego.
00:16:06:Wi�c zabra� j� do �r�dmie�cia...
00:16:09:Ellen sprzeciwia�a si� temu jak najbardziej mog�a,
00:16:11:Ale John nie chcia� jej s�ucha�.
00:16:13:-Dok�d j� zabierasz?!|-Ellen, przesta�!
00:16:16:Prosz� John!
00:16:18:Tscukina!
00:16:21:Tscukina zosta�a zabrana|do czego� w rodzaju ma�ej piwnicy.
00:16:23:Mo�ecie sobie wyobrazi�|jak by�a przes�uchiwana przez 50 godzin,
00:16:25:Bez spania, bez jedzenia,|�adnych przerw do toalety, �adnej lito�ci.
00:16:30:Nie wiem.|Nie by�o jej.
00:16:35:Nie wiem.
00:16:55:Na ko�cu przekona�a ich,|�e nie wiedzia�a nic o znikni�ciu April.
00:17:00:Ale... To kosztowa�o j�,|mam na my�li, �e to kosztowa�o j� trzy z�by, z�amany nos i nadgarstek.
00:17:06:Ostatecznie, pokoj�wka Ellen mog�a znowu wr�ci� do domu.
00:17:10:Mam na my�li...|Ten jedyny dom, kt�ry opu�ci�a.
00:17:16:Wi�c, kiedy p�jdziemy na g�r�?|Tam, gdzie dziej� si� najdziwniejsze rzeczy.
00:17:21:Nie b�dzie lepszego momentu ni� teraz.
00:17:23:Chod�cie.
00:17:38:Nie zauwa�y�am tego wcze�niej.
00:17:41:-Ani ja.|-Przez reszt� weekendu,
00:17:44:-Czy m�g�by� pami�ta�, kto prowadzi t� wypraw�.|-Jasne.
00:17:51:Nick, mo�esz tu podej��.
00:17:53:Je�li m�g�by� przywi�za� koniec liny do tej por�czy,|to nam pozwoli wr�ci�.
00:18:00:A nie mogliby�my po prostu wr�ci�|i zabra� plany?
00:18:03:-W tym domu plany nie zawsze wiele znacz�.|-To tylko �rodek ostro�no�ci, szczerze.
00:18:08:Wi�c chod�cie za mn�|i przygotujcie si� na zdumienie.
00:19:28:Ellen nazywa�a to miejsce "Perspektywicznym Holem".
00:19:33:To by� jej pierwszy, wa�ny wk�ad.|R�wnie� �aden architekt tego nie zaprojektowa�.
00:19:36:Zrobi�a to s...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin