MINOWSKI - Komedia.doc

(488 KB) Pobierz

 

MINOWSKI

Komedya w czterech aktach

przez

Aleksandra Mańkowskiego

 

 

OSOBY.

 

MINOWSKI. 55 lat.

HRABIA, 50 lat.

SĘDZIA, 48 lat.

EDZIO. syn Minowskiego lat 24.

ARTUR, syn hrabiego 25 lat.

SAPOWSKI, obywatel.

TRĄBSKI, jego przyjaciel.

 

GROSZYNSKI.

DĘTOWICZ

MŁODOWSKI..........obywatele

BOLICKI

KRZYKOWSKI

 

IGNACY — totumfacki w domu sędziego.

OLGA, córka sędziego, 22 lat.

OLANA, córka Juclityma, 20 lat.

MARSZAŁKOWA, siostra sędziego, 45 lat.

MINOWSKA, 50 lat.

 

JARYNA

PAŁASZKA

HORPYNA

DOMNA.............wiejskie dziewczęta

DOKIJA

NASTIA

 

Rzecz dzieje się na wsi, na Podolu. 

 

5

 

AKT I.

 

(w domu Minowskiego).

Duży pokój bardzo skromnie umeblowany; ściany bielone, okna i drzwi bez firanek.

Na prawo, na lewo i w głębi drzwi. Na prawo w głębi okno po środku pokoju duży

stół zielonem suknem na kryty; na nim kałamarz, pióra, dzwonek, papiery w około

stołu krzesła, a po lewej stronie wielki fotel z wysoką, poręcza.; taki sam

fotel stoi po prawej stronie, na przedzie sceny, przy nim stołeczek i niewielki

stolik z boku. W głębi, między oknem a drzwiami komoda, na niej duży zegar, a

nad nią wisi fotografia Minowskiego, przybory myśliwskie i rewolwer.

 

 

Scena I.

 

Minowski  (sam, wchodzi z lewej strony z papierami w ręku, mówi poważnie,

przeżuwając każdą, myśl. Przejęty sobą porusza się z godnością. Nie powinien być

przesadnie oddany.)

 

MINOWSKI.

Rzecz jasna, — od zasad odstąpić nie moge; osobiste widoki poświęcę, a wypowiem

to, co mi wskazuje 

(uderza się w piersi)

sumienie... Tu, tu siedzisz sumienie, mistrzu mój i mentorze... dzieckiem byłem,

a już z tobą pakt wieczysty zawarłem.   

 

6

 

Minowski umrze Minowskim, a kto Minowski — wie kraj cały! Zna go każdy, radzi go

się każdy, a choć dom jego skromny, — kuchnia u niego prosta, choć sam prosty i

biedny szlachetką, — dumny magnat, karmazyn, z czcią przed nim chylą czoła... O!

popularności zdobyta nieposzlakowaną prawością, tyś mi droższa i świętsza od

wszystkiego na świecie!

(siada na folelu przy stole i kładzie papiery ).

 

 

Scena II.

 

Minowski, Minowska 

(wchodzi z prawej strony. Ubrana skromnie i czysto, s mężem mówi nieśmiało).

 

MINOWSKA.

Nie przeszkadzam tobie, Józieczku? Chciałam... tyś zajęty?

 

MINOWSKI 

(z dobrocią).

Gdybyś chciała wtedy tylko ze mną mówić, kiedy nie jestem zajęty, zapewne byś

całe życie milczeć musiała, bo człowiek na to stworzony, by na wzór wszechświata

w ciągłym ruchu zostawał, a ja to zadanie pojmuję i spełniam. Rzucony na tę

mikroskopijną kulę obracającą się w przestworze, sam mikrokosm, —

odzwierciedlenie nieskończonego makrokosmy, muszę żyć, tworzyć i działać.

Inaczej nadwerężałbym harmonię wszechświata; jestem skromnem tylko kółkiem w

olbrzymim ze     

 

7

 

garze, ale niechże się to kółko zatrzyma czyż nie stanie zegar?

 

MINOWSKA

(całując go w rękę).

Mój Józieczku, wiele razy tak pięknie mówisz, widzę jasno całą swoją nicość

wobec ciebie.

 

MINOWSKI.

Pracuj jak pracujesz, żyj jak żyjesz, a nikt cię nie potępi. Rola kobiety

podrzędniejsza od roli mężczyzny, całkiem od niej odrębna i czego innego wymaga

się od niej. Urodziłaś mi syna, wykarmiłaś go, wychowałaś...

 

MINOWSKA.

Ach! wyrzucam sobie nieraz, że nierozsądnie go kochając, nigdy się z nim

rozłączyć nie chciałam, przez co zaniedbałam jego wychowanie. Ty, zawsze zajęty

nie miałeś czasu...

 

MINOWSKI.

Bądź spokojna, wszak i ja szkół nie skończyłem, a zadanie swoje wypełniam; w tem

leży cała i prawdziwa mądrość. Nauki jak je rozumie świat, — to marne błyskotki,

bo prawdziwa nauka polega na zachowaniu czystego

(uderza się w piersi)

sumienia. Nasz Edzio jest uczonym.

 

MINOWSKA.

Jakiś ty dobry, mój Józieczku, że mnie    

 

8

 

zawsze chcesz uspokoić i pocieszyć; jam ciebie nie warta.

 

MINOWSKI.

Nie turbuj się; i ty jesteś mikrokosmem.

 

MINOWSKA.

Ja?... o, to nad moje zdolności!

 

MINOWSKI.

Który rusza się, działa i spełnia swoje zadanie Bądź spokojna.

 

MINOWSKA

(całując go w rękę).

Jakiś ty dobry, mój Józieczku!... Wracając do Edzia, chciałam...

 

MINOWSKI.

Mów, mów śmiało.

 

MINOWSKA.

Czy sądzisz, że hrabia zezwoli?... on taki arystokrata!... jego córka...

Minowski.

Czy zezwoli?... syn Minowskiego!... Moja Zosiu, jak jest na świecie arystokracya

rodu, lub mienia, tak jest jeszcze inna arystokracya ducha i zasług, a ta,

wierzaj mi, najlepsza. Do niej należy Minowski, a więc i Miaowskiego syn. Jakiś

tam przodek hrabiego bądź się odznaczył na polu bitwy, bądź za pomocą, dukatów

wdrapał się na senatorskie krzesło. Ojciec Edzia wdrapał się także, ale wdrapał

się pracą i zacnością, o której mówi kraj cały, gdy    

 

9

 

o przodku hrabiego dawno już wszyscy zapomnieli.

 

MINOWSKA.

Więc sądzisz, że hrabia oddałby córkę..

 

MINOWSKI.

Nie.

 

MINOWSKA.

Jakto?

 

MINOWSKI.

Nie jest Rzymianinem; dla głupiej prywaty gotów zagrodzić szczęście dwojga

istot. Za chwilę sądzić jego sprawę będziemy...

 

MINOWSKA.

Zrzeknij się prezydowania w tym kompromisie.

 

MINOWSKI.

Nie kuś mnie kobieto... stoczyłem już walkę ze sobą samym i wyszedłem zwycięzko.

 

MINOWSKA.

Proszę, cię.

 

MINOWSKI.

Coby powiedziała opinia?... Minowski zdradził! Minowski stchórzył!...

 

MINOWSKA.

Idzie o szczęście syna.

 

MINOWSKI.

Czy słyszałaś kiedy o tym mężu w sta-  

 

10

 

roźytności, który własnego syna na, śmierć skazał?

 

MINOWSKA.

To nie był ojciec.

 

MINOWSKI.

To był obywatel!... I ja obywatelem zostać potrafię. Minowski umrze na

stanowisku!...

 

MINOWSKA.

Nie tyle mi żal Edzia, który prawie niezna hrabianki, ile — ciebie, bo wiem jak

się z tym projektem pieściłeś.

 

MINOWSKI.

Dla obowiązku potrafię wyrwać z serca najsłodsze marzenie.

 

 

Scena III.

 

Ciż, Edzio (wchodzi w głębi ubrany w świtkę z ciemnego sukna, na nogach długie

buty, w ręku harapnik).

 

EDZIO.

Wracam z folwarku, maszyna młóci...

 

MINOWSKA.

Mówiliśmy o tobie...

 

EDZIO

(całując ją w rękę).

Wiem dobrze, droga mamo, że tam gdzie ty jesteś, tam zawsze mówią o nmie,

 

MINOWSKA.

Poczciwe dziecko! rozrzewniasz mnie, a nawet tego wypowiedzieć nie potrafię,  

 

11

 

jak bardzo ciebie kocham. Boję się chwilami, czy miłość moja...

 

MINOWSKI.

Matka kocha dziecko ciałem, przez wzgląd na boleści w jakich je zrodziła, na

pokarm, jaki ssał z jej piersi, — na troski jakiemi je otacza w niemowlęctwie.

Jest to miłość naturalna, instynktowa, zwierzęca, lepiej albo inaczej dziecka

kochać nie może. Ojciec zaś kocha wzniosłej, bo kocha duchem to dziecko, pragnąc

w niem kiedyś ujrzeć swoje odbicie, swoje odrodzenie. Więc je kształci i rozwija

z miłością, więc o niem śni i marzy, a gdy przyjdzie oczy zamykać, już będzie

miał błogi spokój, bo drugiego siebie zostawi na ziemi. Ty, Zosiu, turbnjesz się

niepotrzebnie, bo sumiennie wypełniasz swoje zadanie. Minowska.

Ty zawsze znajdziesz dla mnie słowo pociechy.

 

MINOWSKI.

Mówiliśmy o tobie Edwardzie, o ustaleniu twojego losu.

 

EDZIO.

Mam czas przed sobą.

 

MINOWSKI.

Każdy dzień opóźnienia jest grzechem przeciwko społeczeństwu, bo na toś stwo-  

 

12

 

rzony byś tworzył, bo ludzkość potrzebuje pracowników, których ty z żoną macie

jej dostarczyć. Myślałem o hrabiance dla ciebie..

 

EDZIO.

Za wysokie progi...

 

MINOWSKI.

Minowscy progów nie znają.

 

EDZIO.

Mówią że się kocha...

 

Minowski.

Kocha!... Miłość — to choroba, którą wyleczyć nie trudno, gdy sic. zada

odpowiednie lekarstwo. Wspierany mojemi radami, łatwobyś hrabiankę wyleczył...

Ale wybij ją sobie z głowy. Znalazłem dla ciebie coś jeszcze odpowiedniejszego —

Olgę. Jej ojciec doszedł do olbrzymiej fortuny; w jaki sposób? o tem ludzie

najrozmaiciej mówią, ale w niepewności — lepiej powstrzymać się z sądem, bo

straszno jest bez dowodów potępiać. Sędzia, — człowiek nienawidzony w kraju,

chętnie tobie los córki powierzy, aby się moją wziętością zasłonić. Olga...

 

EDZIO.

Za granicą.

 

MINOWSKI.

Dzisiaj z ciotką wraca. Olga poważna, myśląca i dobroczynna, przedstawia matę-         

 

13

 

ryał na doskonalą żonę i obywatelkę. Posażniejsza od hrabianki Maryi.

 

MINOWSKA.

To anioł ta Olga.  

 

MINOWSKI.

Posażniejsza od Maryi, fortuną dom Minowskich podniesie, a moja popularność

zlana z majątkiem sędziego, olbrzymie dobrodziejstwa przyniesie krajowi.

 

MINOWSKA

(uderzając się w czoło).

Jakaż ja głupia!... Do tej pory nie zgadłam, a tu wszystko jak najlepiej się

składa. Wszak on ją kocha, Józieezku!

 

MINOWSKI.

Kocha? Co to miłość?... choroba, egzaltacyą...

 

MINOWSKA.

Ale ją, Olgę kocha.

 

EDZIO.

Ja, mamo?

 

MINOWSKA.

Tak, tak...

 

MINOWSKI.

A, to co innego!

 

EDZIO.

Nie rozumiem, mamo...

 

MINOWSKA

(śmiejąc się).

A po coś tak często bywał w zimie w Karpowcach?

 

14

 

EDZIO

(zmięszany).

Panna Olga była za granicą.

 

MINOWSKA

(wesoło).

Trzymasz się starego systemu, — zacząłeś od ojca. Nie wymawiaj się, nie!...

 

EDZIO.

Wierz mi mamo...

 

MINOWSKA

(wesoło).

A jaki-z niego dyplomata! jak kokietuje pana sędziego!... Od kilku tygodni

przestał bywać w Karpowcach, — niby zapomniał... Chciałby, żeby pan sędzia za

nim zatęskni!!... Prawda Edziu, że dobrze wszystko skonibinowalam?.. Co?

 

MINOWSKI.

Słowem, narada skończona. Rozważ wszystko, Edwardzie, rozumuj, debatuj? a w

końcu usłuchaj

(uderza się tv czoło)

tego, poradziwszy się

(uderza się w piersi)

tego!

(ustaje).

 

 

Scena IV.

 

Ciż, Sędzia (wchodzi w głębi).

 

SĘDZIA.

Cóż, panie Minowski? Nie zakończylibyśmy tej sprawy, która się wlecze jakby jaki

międzynarodowy kongres?

 

MINOWSKI.

Owszem, zaraz tamtych panów sprowadzę.  

 

15

 

EDZIO.

Pójdę ich poprosić,

(wychodzi w głębi).

 

MINOWSKA.

A ja, — nie przeszkadzam,

(wychodzi na prawo).

 

 

Scena V.

 

Minowski, Sędzia.

 

SĘDZIA.

Sprawa tak prosta, że nie warto było tyle mazać papieru. Trąbski unosi się nie

potrzebnie...

 

MINOWSKI.

Umieć zapanować nad sobą, to nauka cała.

 

SĘDZIA.

Cyfr tak mało, że te wszystkie protokóły...

 

MINOWSKI.

Niech zostaną, kochany panie sędzio, a wnuki niechaj się z nich kiedyś uczą jak

sądzili dziadowie. Zresztą, porządek nigdy nic zaszkodzi. Nierząd nas zgubił;

pokażmy, że to widzimy, czujemy i chcemy się z tej narodowej wady wyleczyć.

 

SĘDZIA.

Nie mam potrzeby pytać, jak się pan zapatrujesz na sprawę.

 

MINOWSKI.

Tak jasna i prosta, że dziecko się, na-   

 

16

 

wet nie zawaha nad wyrokiem. Pan wiesz, że zawsze wypowiadam to, co mi dyktuje

sumienie. Sumienie to druh mój stary, a Minowski nigdy druha nie zawiódł.

 

SĘDZIA.

Wszystko co słyszę, wielce mnie cieszy. W pięć minut interes załatwiony,

(szuka w kieszeniach)

A! ten kwit!... zapomniałem u siebie; zaraz wracam

(wychodzi w głębi).

 

 

Scena VI.

 

MINOWSKI

(sam).

Za chwilę ten pokój zamieni się w trybunał, a o ściany te obije się wyrok,

którego nie złamać nie zdoła.

(z upojeniem)

Sądzić! Sądzić łudzi!... Kto mi dał to prawo? Zkąd przyszło Miaowskiemu wydawać

wyroki, przed którymi kornie chylą się czoła całego obywatelstwa? Zkąd twoja

powaga, Minowski?

&#...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin