nauka czytania wg Domana.doc

(199 KB) Pobierz

Metoda Glenna Domana - kiedy zacząć naukę?


Z reguły naukę czytania rozpoczyna się dopiero w szkole, gdy dziecko ma już 6-7 lat. Niestety, wtedy już mózg dziecka przyswaja sobie tę umiejętność z dużymi trudnościami. Frustrację sześcio- siedmiolatka spowodowaną niepowodzeniami w nauce czytania można łatwo wyeliminować. Trzeba po prostu naukę czytania zacząć dużo wcześniej. Glenn Doman, autor opisywanej przez nas metody tak pisze w swojej książce: "Jeśli twoje dziecko ma pięć lat, to nauka czytania będzie łatwiejsza, niż gdyby miało sześć. Jeśli ma cztery, łatwiejsza niż gdyby miało pięć, a jeśli ma trzy lata, jeszcze łatwiejsze. Dwanaście miesięcy lub mniej to najlepszy wiek, aby rozpocząć, jeżeli chcesz włożyć najmniej czasu i energii w nauczenie twego dziecka czytania."
Polecamy więc początek nauki czytania zanim dziecko ukończy pięć lat. Nie należy obawiać się przy tym, że skrócimy tym samym jego dzieciństwo. Nauka jest dla dzieci przyjemnością, jeśli tylko jest ciekawa - najlepiej i najmilej uczyć się więc przez zabawę. Dzieci uwielbiają zdobywać nowe umiejętności. Do piątego roku życia głównie tego dotyczy ich cała aktywność.

Na przestrzeni wieków idea uczenia małych dzieci czytania pojawiła się kilkakrotnie. Ci, którzy tym się zajmowali, choć posługiwali się różnymi metodami, zazwyczaj odnosili mniejsze czy większe sukcesy. Metoda Glenna Domana jest chyba pierwszą, która dotyczy wszystkich dzieci. Ciekawe jest to, że metoda narodziła się jako pomoc dla dzieci z uszkodzeniami mózgu. Przez wiele lat Glenn Doman zajmował się poszukiwaniem sposobu, w jaki można by pomóc tym dzieciom. W wyniku tych poszukiwań doszedł do wyników, że dzieci z uszkodzeniem mózgu zaczęły dobrze czytać już w wieku trzech lat. Naturalnym wydało się więc, że trzeba spróbować nauczyć czytać także małe, zdrowe dzieci. Na szerszą skalę metodę zaczęto stosować od 1961 roku.

Nauka noworodka


Glenn Doman promuje w swojej książce rozpoczęcie "nauki" czytania od noworodka. W tym przypadku mówi się o wykształcaniu umiejętności skupiania wzroku, czyli "wzrokowej stymulacji". Dlatego ten etap nazwać można zerowym. Na tym etapie dość ważny wydaje się czerwony kolor liter.
Pierwszego dnia pokazujemy pierwsze słowo i wymawiamy je głośno i wyraźnie, trzymając kartę ze słowem w odległości około 45 cm. Gdy tylko dziecko zlokalizuje kartę (wystarczy, że próbuje skupić wzrok na napisie przez jedną lub dwie sekundy), powtórz to słowo równie głośno i wyraźnie. Po przerwie co najmniej 30-minutowej można pokazać dziecku kartę znowu (w identyczny sposób). Taka prezentacja powinna być przedstawiona kilka, a nawet kilkanaście razy w ciągu dnia. Za każdym razem odczytujemy słowo głośno i z entuzjazmem.
Na drugi dzień w analogiczny sposób pokazujemy drugie słowo. I kolejno przez cały tydzień następne słowa (jedno na dzień). Powtarzamy cykl w następnym tygodniu z tymi samymi słowami pokazywanymi w tym samym dniu (np. mama we wtorek, tata w środę itd.). Po miesiącu (ewentualnie trzech tygodniach) odkładamy stary, a wprowadzamy nowy zestaw 7 słów i postępujemy z nim tak samo jak z pierwszym.

Przykładowa sesja czytania

 

Zabawę zaczynamy od zapowiedzi. Mówimy np. tak: "Zaraz przyniosę słowa i będziemy je czytać!" Oczywiście mówimy to z entuzjazmem [ posłuchaj ]. Następnie zaczynamy pokazywać pierwsze słowo i sugestywnie, wyraźnie mówimy: "Tutaj jest napisane: mama." Jeśli tylko dziecko zatrzymało wzrok na tym wyrazie, przechodzimy do następnego: "Tutaj jest wyraz: tata." Analogicznie postępujemy z wszystkimi słowami. Unikamy dłuższych przerw. Słowa przedstawiamy w takiej kolejności, aby te, które zaczynają się na tę samą literę, nie następowały bezpośrednio po sobie. Jeśli dziecko jakoś zareaguje, to starajmy się to dostrzec i również okazać swój entuzjazm. Sesja nie może trwać za długo. Trzeba ją skończyć, zanim dziecko się znudzi.
Jeśli dziecko jest małe i nie siedzi samodzielnie, to - aby urozmaicić, a jednocześnie wzmocnić proces nauki - po przeczytaniu słowa można je "zobrazować" w inny sposób. Np. po wypowiedzeniu wyrazu jabłko pokazujemy dziecku jabłko, dajemy do rączki, aby dotknęło, powąchało, polizało. W ten sposób aktywizujemy wszystkie zmysły.
Im więcej sugestywności i zaangażowania z naszej strony - tym lepiej.
Starszym dzieciom można zaproponować różnego rodzaju zabawy, które jednocześnie umożliwiają nam swoistą obserwację postępów dziecka. Jedna z nich polega na położeniu kilku wyrazów na podłodze i spytaniu dziecka: "Gdzie jest napisane jabłko?". Trzeba tylko uważać, aby nie wykazywać rozczarowania czy zniecierpliwienia, jeśli dziecko wybierze złą kartę (np. wskaże wyraz stolik). W takim przypadku nadal z zaangażowaniem czytamy: "Tutaj jest napisane stolik". Bierzemy kartę z napisem jabłko i mówimy "Tutaj jest jabłko". Dużo bardziej prawdopodobne jest jednak to, że dziecko wskaże właściwy wyraz. Wtedy dobrze jest okazać radość i entuzjastycznie pochwalić dziecko, mówiąc np.: "Tak! tutaj jest napisane jabłko! Świetnie to przeczytałeś!"
Równie ważne jest zakończenie sesji wyrażeniem uznania i radości dla dziecka. Nie szczędź dziecku pochwał i uścisków.

 

O czym należy bezwzględnie pamiętać
ucząc dziecko czytać



Nauka czytania może być dla dziecka fascynującą zabawą, jeśli rodzice będą pamietać o przestrzeganiu poniższych reguł:

1.      Naukę czytania traktujcie jak zabawę
To bardzo ważna zasada, nie tylko dlatego, że wtedy wasze dziecko będzie znajdowało przyjemność w nauce czytania, ale i dlatego, że nauczy się szybciej i więcej z tego zapamięta. Oczywiście pod warunkiem, że i wy wtedy będziecie rozluźnieni i będziecie się dobrze bawić.

2.      Podejdźcie do tego entuzjastycznie i starajcie się zawsze ten entuzjazam okazywać
Im więcej zachwytów, uśmiechów i pełnego zaangażowania - tym lepiej. Bardzo pomagają miny, zróżnicowana modulacja głosu i oklaski, szczególnie wtedy gdy dziecko rozpoznało wyraz.

3.      Skończcie, zanim dziecko będzie chciało skończyć
Wymaga to oczywiście obserwacji z waszej strony. Jeśli tylko zauważycie najmniejszy objaw zbliżającego się znudzenia czy chęci zmiany zabawy, natychmiast zakończcie sesję.

4.      Pokazujcie wyrazy szybko i często wprowadzajcie nowe materiały
To dobry sposób, aby uniknąć znudzenia.

5.      Uczcie dziecko tylko wtedy, gdy oboje tego chcecie
Nigdy nie naciskajcie, ani tym bardziej nie zmuszajcie dziecka do tej zabawy. Jeśli w danej chwili nie chce, można spróbować za pół godziny, a jeśli nie ma na to ochoty przez cały dzień, spokojnie można zrobić dzień przerwy. Niech nauka czytania nie łączy się z przymusem.

6.      Nie sprawdzajcie dziecka i nie chwalcie się jego umiejętnościami
To jedna z trudniejszych, ale bardzo ważnych zasad. Generalnie dzieci (podobnie chyba jak dorośli) nie lubią być sprawdzane. Można zbadać, na ile dziecko rozpoznaje wyrazy, ale trzeba to robić bardzo delikatnie, np. pod postacią zadania do rozwiązania, a nie prostego pytania: "Co tu jest napisane?"

Przestrzeganie powyższych reguł jest ważniejsze od ścisłego stosowania się do metody. Trzeba pamiętać, że niezwykle istotna jest twoja postawa. Dziecko łatwo wyczuwa wszelkie wygórowane oczekiwania, zniecierpliwienie i znudzenie. Nauka wymaga wysiłku, ale nie musi się łączyć z przykrymi uczuciami. Dzieci kochają się "trudzić", jeśli tylko coś jest dla nich interesujące. Obserwują też bardzo wnikliwie, czy ciebie dana czynność nie nudzi.

 

Etapy nauki wg metody Glenna Domana


Nauka czytania według metody G. Domana odbywa się w pięciu etapach:

1 etap - pojedyncze wyrazy
2 etap - podwójne wyrażenia

zobacz przykładowy plan nauki dla dziecka od 5 miesiąca życia


3 etap - proste zdania
4 etap - rozbudowane zdania
5 etap - książki

Zaczynamy zawsze od pierwszego etapu i stopniowo (przeważnie po kilku miesiącach) przechodzimy do kolejnego. Dobrze jest przemyśleć na początku zestaw słów, jaki będziemy prezentować dziecku. Dobór słów będzie zależał od wieku pociechy. U dziecka do roku lub roku i pół można samodzielnie podjąć decyzję o doborze słów, kierując się jednak tym, jakich słów najczęściej używamy, mówiąc do dziecka. Jeśli maluch ma więcej niż półtora roku, warto zacząć od słownictwa, które dziecko najbardziej lubi, np. mogą to być marki samochodów.
Niezależnie od wieku w pierwszym etapie zawsze zaczynamy od imienia dziecka. Należy je napisać w formie, w jakiej najczęściej się do niego zwracamy (np. Magdusia - jeśli tak zazwyczaj mówimy o naszej córce Magdalenie). Obowiązkowe będą też słowa: mama, tata, imiona rodzeństwa czy innych osób (może zwierząt) z najbliższego otoczenia dziecka.

Najlepiej zacząć od kilku słów (np. pięciu), które pokazujemy dziecku trzy razy w ciągu jednego dnia. Po pięciu dniach odkładamy jeden wyraz i dodajemy jeden nowy. Tak postępujemy już w każdym następnym dniu nauki - odkładamy najdłużej pokazywany wyraz i uzupełniamy go nowym. Dzięki wymianie, w każdym tygodniu nauki przedstawiamy dziecku siedem nowych słów.

W pierwszym etapie warto pamiętać o dalszej nauce i wcześniej przygotować słowa potrzebne do tworzenia wyrażeń dwuwyrazowych, prostych zdań i pierwszych wykonanych przez nas książeczek. Przydatne więc będą przymiotniki (np. mały, duży), jak również czasowniki (które początkowo podajemy w trzeciej osobie liczby pojedynczej: je, pije, śpi). Kiedy przechodzimy do kolejnych etapów, dobrze jest kontynuować wprowadzanie nowych, pojedynczych słów. Najlepiej jeśli są to słowa, które dziecko zaczyna rozumieć lub zaczyna wypowiadać. W języku polskim pojawią się trudności (szczególnie w etapie czwartym), bo trzeba będzie używać wyrazów odmienionych przez przypadki i różne formy czasowników (Kasia lubi dużego pieska). Jeśli dziecko nauczyło się wcześniej rozpoznawać słowo duży, to można wprowadzić formę dużego od razu w zdaniu.

Warto więc opracować plan nauki dziecka i zastanowić się nad odpowiednim doborem słownictwa. Trzeba tutaj wziąć pod uwagę otoczenie, zainteresowania i temperament dziecka. Słownictwo trzeba dobierać zgodnie ze środowiskiem dziecka i zasobem słów, jakiego się przy nim używa. Dotyczy to np. zdrobnień. Jeśli przeważnie mówimy okienko (zamiast okno), to właśnie taką formę wyrazu powinniśmy umieścić na planszy. Warto wprowadzać też wyrazy, których dziecko zaczyna używać. Wtedy zapisujemy je oczywiście w formie poprawnej (żaba, zamiast zaba).

 

 

 

Doświadczenia rodziców


Po przeczytaniu książki dr. Glenna Domana (zapewne każdy, kto ma dziecko, zetknął się z nią) postanowiłam zastosować jego pomysł w odniesieniu do mojej, wtedy ośmiomiesięcznej córki. Dzięki tej metodzie Kasia bardzo szybko zaczęła rozpoznawać i rozumieć słowa.
Zaopatrzyłam się w biały karton, zleciłam pocięcie go na odpowiednie pasy i zrobiłam karty z napisami. Starałam się, aby pismo było wyraźne i zbliżone do takiego jak w druku. Pierwsze sesje były dla nas niezwykle fascynujące. Ja byłam podekscytowana przedsięwzięciem, jakie rozpoczęłam, i przepowiadanym przez Domana sukcesem w nauce czytania małych dzieci, zaś Kasia objawiała wielką radość na widok wyrazów.

Potem przyszedł czas wymagający ode mnie pewnej konsekwencji. Kasia dalej bardzo lubiła czytanie, ale ja czasami zastanawiałam się, czy to, co robię, nie jest bezsensowne. Nie miałam przecież żadnego dowodu na to, że ona te słowa rozpoznaje i rozumie, tzn. nie dawała mi żadnych sygnałów świadczących o tym, że umie czytać wyrazy, które kilkakrotnie pojawiały się przed nią i były przeze mnie głośno wypowiadane. Doszłam jednak do wniosku, że to jej nie zaszkodzi, a przecież dla nas jest to dobra zabawa. Uwierzyłam więc, że Kasia czyta. Cieszyłam się z nowych wyrazów i z jej wzroku wyrażającego wielkie zainteresowanie. A ja kochałam i nadal kocham ten wzrok niemowlęcia pochłaniającego wszystko co nowe i jeszcze niezbadane.

Nadeszły wakacje i wyjechaliśmy w góry, zabierając ze sobą wszystkie wyrazy, a także zapas nowych. Kasia miała wtedy 14 miesięcy. Postanowiłam urozmaicić naszą zabawę i wprowadziłam wybieranie wyrazów. Polegało to na tym, że kładłam kilka wyrazów na podłodze i pytałam Kasię: "Gdzie jest napisane nos". Wiedziałam, że dzieci (zresztą podobnie jak dorośli) nie lubią odpytywania i sprawdzania, więc nawet kiedy wskazała błędną kartę z innym napisem, mówiłam tylko: "Tu jest napisane kolano". Czasem chwytałam ją za kolano i śmiałyśmy się. Takich pomyłek było naprawdę bardzo niewiele i właśnie wtedy przekonałam się, że Kasia umie czytać. Przeważnie bez trudu znajdowała wyraz, o który pytałam. Chyba możecie sobie wyobrazić moją radość. Mało jest zabaw, które mogłyby przynosić tyle satysfakcji i zadowolenia.

Teraz już trochę przyzwyczaiłam się do tego, że Kasia czyta. Czasem nie mam siły i humoru, aby z zapałem i radością przeczytać z nią stare i nowe słowa. Wtedy tego nie robię, bo to ma być zabawa radosna. Nigdy nie czytamy, kiedy ona jest w złym nastroju. Ale kiedy dopada ją nuda, a ja odrywam się od moich obowiązków domowych i zawodowych, często właśnie czytanie jest sposobem na wspólne spędzenie czasu. Nawet jeśli jest to zaledwie minuta (sesje trwają dość krótko, bo słowa pokazuje się stosunkowo szybko), obie dobrze się bawimy.

Ostatnio bardzo pomocny jest dla mnie komputer, na którym mogę drukować słowa lub pokazywać Kasi słowa, wyrażenia i zdania w postaci prezentacji (wykorzystuję PowerPointa). Usprawnia to bardzo przygotowanie materiałów. Kasia zaczęła sama zmieniać slajdy, klikając myszką, co jeszcze bardziej zachęca ją do sesji. [ zobacz przykładową prezentację ].

Moja córka, która teraz ma 2 lata i 5 miesięcy, czyta około 200 (a może nawet więcej) pojedynczych słów oraz całe, proste zdania. Zdumiewające, że czyta z pełnym zrozumieniem, co przy metodzie głoskowej stosowanej w szkole często jest problematyczne. Dzieci czytają, ale przeważnie nie mają pojęcia, o czym, bo tak są zaaferowane rozpoznawaniem i składaniem literek lub sylab. Jestem pewna, że gdybym stosowała metodę systematycznie i bardziej konsekwentnie, moja córka czytałaby już krótkie książeczki.

Są dwa podstawowe problemy, które pojawiły się u rodziców stosujących metodę Domana. Pierwszy z nich to brak samozaparcia przy przygotowaniu materiałów. Częściowo jest on rozwiązywany przez wykorzystanie komputera i drukarki, ale przecież nie każdy dysponuje takim sprzętem. Bardzo przydatny okazałby się zestaw słów, które można byłoby nabyć, a które wydane byłyby na twardym, zafoliowanym kartonie wytrzymałym na zabrudzenia.

 

 

Apel do rodziców

 

Możliwe, że po przeczytaniu zgromadzonych w serwisie materiałów wyda Wam się to wszystko zbyt skomplikowane. Pamiętajcie, że nawet jeśli nie będziecie ściśle trzymać się wszystkich etapów i zabraknie wam samozaparcia w przygotowywaniu materiałów lub zaniechacie systematyczności, prawdopodobnie i tak odniesiecie sukces. Najważniejsze to dobrze się bawić.Najgorsze co można zrobić, to podejść do nauki czytania ambicjonalnie - Każde bowiem dziecko może nauczyć się czytać we wczesnym wieku, ale nie każde musi. Każde natomiast ma prawo do radości i zabawy. Jeśli tak to będziecie traktować, przyniesie to zawsze sukces. Jeśli nie potraficie podejść do metody jak do dobrej zabawy z dzieckiem, to nie róbcie tego, bo może to doprowadzić nie tylko do zniechęcenia waszego dziecka, ale i stać się przyczyną napięcia między wami.

 

Materiały do nauki



Aby nauczyć małe dziecko czytać, należy przygotować duże pasy białego kartonu o wymiarach co najmniej 10 cm x 50 cm. Litery powinny być:

·         wyraźne (kreska co najmniej 0,5 cm),

·         duże (wysokość 8 cm)

·         zbliżone do liter w druku (można wykorzystać komputer i wyrazy drukować).

W miarę upływu czasu trzeba je stopniowo zmniejszać. Litery (szczególnie dla niemowlaków) powinny być czerwone, aby szybciej przyciągały ich uwagę. Napisy umieszczamy na środku karty.


Na początek można przygotować 100 kart z napisami. Na odwrocie każdej karty warto jeszcze raz napisać to same słowo (już zwykłymi, małymi literami), ponieważ wtedy - pokazując je dziecku - szybko można przeczytać wyraz bez konieczności odwracania karty. Na karcie warto też umieścić daty wprowadzenia danego słowa, bo wtedy wiemy, które słowo jest najdłużej pokazywane i można je wycofać.
Unikamy wprowadzania dwóch nowości naraz, np. kiedy przechodzimy do kolejnego etapu, nie zmieniamy wielkości liter. Czynimy to dopiero po kilku sesjach w nowym etapie. Oczywiście zmniejszamy litery stopniowo, tzn. o około 2 centymetry.
Wyrażenia dwuwyrazowe możemy najpierw układać z pojedynczych wyrazów, kładąc plansze obok siebie. Potem trzeba umieścić je na jednej planszy. W taki sam sposób przeprowadzamy sesje ze zdaniami. Najpierw układamy zdania z pojedynczych słów, a dopiero później piszemy je na jednym pasku papieru. Oczywiście, aby zmieściły się dłuższe zdania, będziemy musieli znów zmniejszyć wielkość liter, ale nie wcześniej niż po kilku sesjach.

W przygotowaniu materiałów (szczególnie w późniejszym okresie, kiedy litery są mniejsze) bardzo pomocny okaże się komputer. Możemy wykorzystać prosty edytor tekstu (np. Word). Drukujemy przygotowane słowa i pokazujemy je dziecku. Jeśli chcemy, aby mogły być używane przez dłuższy czas, a może nawet służyły innym dzieciom, to dobrze wykorzystać grubszy papier, a nawet biały karton. Ideałem byłoby zafoliowanie kart, które nie ulegną wtedy zniszczeniu przy jakimś zalaniu i "przeżyją" nawet wtedy, gdy wasza pociecha zechce sprawdzić, czy napis jabłko smakuje tak samo jak owoc.
Dla starszych dzieci można stworzyć prezentację (używając np. PowerPointa). Proponujemy kilka gotowych plików ze słowami do wydrukowania i jedną prezentację do pokazywania dziecku na komputerze.

[obejrz i pobierz przykładową prezentację: 1 2 3]

Pierwsze książeczki wykonujemy na dużych kartonach o wymiarach 20 cm x 45 cm. Pojedyncza książeczka powinna zawierać pięć zdań z ilustracją do każdego zdania. Bardzo ważne jest to, by strona z tekstem poprzedzała stronę z obrazkiem ilustrującym ten tekst. Najlepiej jest w pierwszej książeczce opisać zwykły rozkład dnia twojego dziecka.

1 strona - tytułowa, np. Moja książeczka
2 strona - pusta
3 strona - tekst: Piotruś je.
4 strona - pusta
5 strona - zdjęcie, na którym Piotruś je
6 strona - pusta
7 strona - tekst: Piotruś pije soczek.
8 strona - pusta
9 strona - zdjęcie, na którym Piotruś pije soczek
itd.

Książeczkę czytamy dziecku i opowiadamy to, co dzieje się na zdjęciach lub rysunkach. Np. kiedy oglądamy trzecią stronę, wyraźnie czytamy: Piotruś je. Potem powoli odwracamy kartkę i mówimy: "A tu widzimy, jak Piotruś je. Co on może jeść. Może to jest kaszka?". Wszystko zależy od naszej inwencji. Ważne, aby czytać głośno i wyraźnie i nie zatrzymywać się za długo nad obrazkami.

 

 

Wszystko jest w twoich rękach, bo twoje dziecko jest bardziej niż gotowe na czytanie!

Jeśli jesteś na mojej stronie i czytasz te słowa to znaczy, że szukasz sposobu w jaki możesz już teraz zająć się edukacją swojego dziecka, szczególnie jeśli jest jeszcze małe.

...nauka czytania małych dzieci metodą Glenna Domana była cudowną zabawą, która w krótkim czasie przyniosła rezultaty, które przeszły moje najśmielsze oczekiwania...

Dobrze trafiłeś!, bo znajdziesz tu super prosty, jednocześnie genialny sposób na nauczenie swego malucha trudnej sztuki czytania, która wielu dzieciom w wieku szkolnym przychodzi z takim trudem i mozołem. Ja nie zostawiłam nauki czytania mojego młodszego syna szkole. Śmiało mogę powiedzieć, że nauka czytania małych dzieci metodą Glenna Domana była cudowną zabawą, która w krótkim czasie przyniosła rezultaty, które przeszły moje najśmielsze oczekiwania i zburzyły dotychczasowe wyobrażenia dotyczące uczenia małych dzieci.

...miałam wiele wątpliwości i pytań: "Czy pisać wyrazy literami drukowanymi, czy pisanymi?", "jak przeprowadzać sesje, czy nie jest już za późno na mojego 2-latka?"...

Z metodą uczenia małych dzieci czytania Glena Domana zetknęłam się po raz pierwszy trzymając w ręku kilka skserowanych stron z jego książki "Jak nauczyć małe dziecko czytać". Wyrwane z kontekstu instrukcje dotyczące sposobu samodzielnego wykonania zestawu do nauki czytania nie przemówiły do mojej wyobraźni od razu. Minęło 4 albo 5 miesięcy po których z wielkim mozołem rozpoczęłam przygotowywanie kart. Nie szło mi to specjalnie dobrze, ani szybko. Miałam wiele wątpliwości i pytań: "Czy pisać wyrazy literami drukowanymi, czy pisanymi?", "jak przeprowadzać sesje, czy nie jest już za późno na mojego 2-latka?"

...moc energii małego dziecka i przemożna chęć nauki i zabawy jest ogromna...

Po pierwszych tygodniach nie widziałam jakichś wielkich efektów, ale przyzwyczailiśmy się do wspólnej zabawy. Kiedy tylko wchodziłam do domu Szymon już biegł do mnie z kartami pod pachą gotowy do zabawy. Przyznaję, że czasami byłam strasznie zmęczona i nie miałam ochoty na nic poza klapnięciem w wygodnym fotelu i nicnierobieniem. Moc energii małego dziecka i przemożna chęć nauki i zabawy jest jednak ogromna i przyznaję, że czasem jej cząstka spływała i na mnie. Takie radosne zaproszenia do zabawy jakie otrzymywałam od Szymcia sprawiało, że te parę minut z wyrazami udawało nam się wygospodarować niemalże codziennie.

...zmiana końcówek w wyrazach tak by tworzyły zdania nie robiła żadnej różnicy, a więc koronny argument przeciwników, albo może raczej tych, którzy nigdy naprawdę nie wypróbowali metody Domana okazał się bezpodstawny...

Rozpoczęliśmy od 3 sesji dziennie po 5 wyrazów. Jednak dla dwulatka powtarzanie wyrazów nie jest zbyt interesujące. Gdy po raz 5-ty pokazywałam kartę "mama" i powiedziałam "Tu jest napisane MAMA", Szymek oburzył się i powiedział "No przecież wiem!" By go nie zniechęcić znacznie częściej używałam do powtórzeń gier i zabaw z kartami (opisałam niektóre na stronie, zobacz w co się bawić). Te zabawy mógł powtarzać w nieskończoność.

...okazało się, że kolejny argument o nudzeniu się w szkole dzieci, które potrafią czytać za nim do niej trafią też był bzdurą...

Po kolejnych 3-4 tygodniach i przejściu do wyrażeń kilkuwyrazowych zaobserwowałam niesamowity postęp. Szczególnie zaimponowało mi to, że zmiana końcówek w wyrazach tak by tworzyły zdania nie robiła żadnej różnicy, a więc koronny argument przeciwników, albo może raczej tych, którzy nigdy naprawdę nie wypróbowali metody Domana okazał się bezpodstawny. Z czasem okazało się, że kolejny argument o nudzeniu się w szkole dzieci, które potrafią czytać za nim do niej trafią też był bzdurą.

Przez kolejne 4 miesiące poznawaliśmy nowe słowa, a zainteresowanie słowem pisanym i książeczkami wzrosło jednocześnie się zmieniając. Ulubioną lekturą Szymona stał się słownik obrazkowy. Wieczorami, przed snem po prostu przeglądał tę dwutomową książkę aż do zaśnięcia i tylko czasami pytał mnie co to jest na tym obrazku.

...jeśli raz uruchomi się tę samonapędzającą się maszynę - wczesną edukację swojego dziecka - to nie sposób już jej zatrzymać...

Gdy miał jakieś 2 i pół roku chodząc z babcią na zakupy potrafił przeczytać wszystkie etykiety, a gdy miał 3 lata czytał nawet skład produktów z etykiet czym wzbudzał ogólne zainteresowanie i niedowierzanie jednocześnie napawając babcię nieopisaną dumą.

...tak trudną i skomplikowaną umiejętność jak czytanie twoje dziecko będzie mieć "za darmo", bez długich godzin dukania, niechęci do czytania i książek, zwątpienia we własne możliwości...

Dalej wszystko potoczyło się samo. Przeszliśmy od wyrazów MAMA, DOM, KOT i AUTO do PRĄDNICA, KORBOWÓD ALTERNATOR, TŁOK czy ROZRZĄD (pewnie można się domyślić czego fanem jest Szymon). Nie dość, że słowa same w sobie brzmiały niezwyczajnie to jeszcze dotyczyły tego co Szymon lubi najbardziej - samochodów. Odkryliśmy wtedy świetną zabawę - "Zagadki Smoka Obiboka (zabawa w rymowane zgadywanki), w której trzeba przeczytać zagadkę z karty odgadującej osobie. Nie wszystkie wyrazy mógł od razu przeczytać, ale z czasem czytał je coraz płynniej. Czytaliśmy nagłówki w jednej z jego ulubionych książek - encyklopedia samochodów. Byłam zaszokowana jak wielką ilość marek i modeli rozpoznawał i nazywał poprawnie.

Okazało się, że jeśli raz uruchomi się tę samonapędzającą się maszynę - wczesną edukację swojego dziecka - to nie sposób już jej zatrzymać.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin