Wielkie kłamstwo Z prof. drem hab. Zbigniewem Jaworowskim, radiologiem, rozmawia Jacek Świdziński Panie profesorze, wielokrotnie już przeciwstawiał się Pan poglądowi, że dwutlenek węgla jest "zabójcą", który to pogląd wydaje się być obowiązujący np. w Unii Europejskiej. Na czym opiera się Pański sprzeciw w tej kwestii? Bodaj w 1874 r. wielki polski uczony, prof. Emil Godlewski jako pierwszyudowodnił, że dwutlenek węgla jest "gazem życia" - całe życie na naszej planeciezależy od tego gazu. Każdy organizm żywy zbudowany jest ze związków węgla, aten pierwiastek pobierany jest z atmosfery - właśnie z CO2. W roli dawcy życiadwutlenek węgla był traktowany przez świat naukowy przez całe dziesiątki lat. I naglebiurokraci z Brukseli, biurokraci z Ameryki, a konkretnie pierwsze ministerstwoochrony środowiska - amerykańska EPA - wydają dekret, że "CO2 to zabójca",groźne skażenie.Mało kto chce pamiętać, że to, co przemysł produkuje i wysyła do atmosfery,stanowi maleńki ułamek tego, co wytwarza Matka Natura. Głównie chodzi tu ooceany. To, co dodaje człowiek do tego naturalnego strumienia CO2, to raptemniecałe 5 proc.! Tylko tyle przemysł paliwowy, przemysł cementowy i rolnictwo, imotoryzacja dokładają do ogólnego bilansu CO2. Mało kto wie, że cała ludzkość wprocesie oddychania wprowadza do atmosfery więcej dwutlenku węgla niż wszystkiesamochody razem wzięte!Kwestionuje Pan, Profesorze, także rolę CO2 w ogrzewaniu ziemskiegoklimatu... Bo głównym czynnikiem sprawczym tzw. "efektu cieplarnianego" (bez któregośrednia temperatura Ziemi wynosiłaby -18 st. C, a nie +14 st. C, jak obecnie) nie jestwcale dwutlenek węgla, lecz w ogromnej mierze para wodna. Jedni naukowcymówią, że to 99 proc., inni że 97 proc., a jeszcze inni, że "tylko" 95 proc. tego efektuto zasługa pary wodnej. Jeżeli przyjmiemy ostrożnie, że jest to 95 proc., to nawszystkie pozostałe czynniki, w tym CO2, przypada zaledwie 5 proc.! Z kolei, jeśliwziąć pod uwagę tylko dwutlenek węgla pochodzenia ludzkiego, w tym jako efektprodukcji przemysłowej, motoryzacji, gospodarki komunalnej itd. to na efektcieplarniany z tego źródła przypada zaledwie 0,15 proc.! A więc dwutlenek węglawytworzony przez człowieka ma znikomy udział w efekcie cieplarnianym. Przywszystkich naturalnych fluktuacjach klimatu działalność człowieka nie ma zatemżadnego odczuwalnego wpływu na jego zmiany.Z tego, co Pan powiedział, wynika, że ogromny wysiłek (finansowy,organizacyjny, technologiczny, legislacyjny itd.), włożony przynajmniej przezUnię Europejską w redukcję emisji, to zwyczajne wyrzucanie pieniędzy oraztrwonienie sił i środków. Ja to nazywam "zbrodniczym marnotrawstwem" - dokładnie tak! Niedawnozwróciła się do mnie pewna parlamentarzystka z Nowej Zelandii, zajmująca się tymizagadnieniami, z prośbą o napisanie artykułu. W tym artykule starałem się - międzyinnymi - opisać, jak to się stało, że wpadliśmy w taką idiotyczną pułapkę: walczymy zczymś, co nie istnieje. Nie ma żadnego zagrożenia ze strony ludzkiego CO2. Sam oddłuższego czasu zastanawiałem się, skąd się ten kretynizm wziął, więc zacząłemzbierać materiały na ten temat. Okazuje się, że jest to kwestia upolityczniona i to jużod dziesiątków lat. Rzekome ocieplenie klimatu to zagadnienie sterowane przezpolityków, posługujących się uczonymi. A idą na to wszystko ogromne pieniądze. Nabadania klimatyczne wydaje się dziesiątki miliardów dolarów. Pieniądze te biorą ci,którzy opowiadają, że Ziemia niedługo zagotuje się w wyniku działań człowieka; cizaś, którzy mówią, że to nieprawda - pieniędzy nie dostają. Wiadomo kogo słychaćlepiej.Pańska kolejna, zdumiewająca teza, Profesorze, to to, że nie grozi namglobalne ocieplenie, lecz nadchodzące globalne ochłodzenie. Co przemawia zataką projekcją przyszłości klimatycznej Ziemi? Kończy się pewna epoka - Współczesne Ocieplenie. I to jest zjawiskonaturalne. Odkąd Ziemia istnieje, bezustannie zachodzą fluktuacje klimatupowodowane nie przez czynniki ziemskie, lecz pozaziemskie - o naszym klimacie wnajwiększym stopniu decyduje słońce. A dwutlenek węgla jest tu czynnikiemwtórnym, zmiany jego stężenia w atmosferze ziemskiej nie są zjawiskiem pierwotnymi wiemy to na pewno. Zawsze wtedy, kiedy zachodziła zmiana klimatu - bądźocieplenie, bądź ochłodzenie - to musiało minąć naprawdę sporo lat (800, tysiąc), bymożna było zaobserwować wzrost stężenia CO2 przy ociepleniu i spadek przyoziębieniu. Tu chodzi głównie o wpływ oceanu ziemskiego, w którym dwutlenkuwęgla jest 50 razy więcej niż w atmosferze. W cieplejszym oceanie rozpuszczalnośćCO2 jest mniejsza niż w zimnym, więc uwalnia się do atmosfery. Zanim ochłodzi siębądź ogrzeje tak wielka masa, jaką jest ocean, musi upłynąć sporo czasu.I wiemy bezspornie, że najpierw następuje zmiana temperatury - niezależnieod przyczyny - a dopiero później dochodzi do zmian stężenia CO2. Dlaczego zatemnagle teraz miałoby się wszystko w przyrodzie odwrócić?!Skąd zatem ocieplenie notowane w ostatnim czasie?Mało kto chce zauważyć kolejny bezsporny fakt: przez 60 lat XX wieku i kilkaobecnego stulecia żyliśmy na Ziemi w okresie nadzwyczajnej, nie spotykanej odtysiąca lat aktywności słonecznej. A teraz aktywność słońca gwałtownie zmalała (np.w sierpniu nie było ani jednej plamy słonecznej, pierwszy raz od 1913 r.) i nadchodziepoka ochłodzenia, które - dodajmy - także jest w dziejach Ziemi czymś normalnymi naturalnym. Jak już powiedziałem, jest to zależne od aktywności Słońca,zmieniającej się stale w krótkich cyklach jedenastoletnich, a także długoterminowych.Czyżby Protokół z Kioto i inne inicjatywy zmierzające do zahamowania emisjiCO2 były pomyłką? Pomyłką na pewno nie. Świadomym wprowadzaniem ludzkości w błąd - tak.Rosjanie na przykład przez dłuższy czas negowali postanowienia z Kioto, a głównystrateg ekonomiczny prezydenta Putina, Andriej Iłarionow publicznie mówił podczaswielkiego kongresu klimatycznego w Moskwie, że jest to działanie zbrodnicze,zmierzające do zahamowania rozwoju ekonomicznego. Wystarczyło jednak, żeEuropa powiedziała: "O co wam chodzi, przecież na sprzedaży uprawnień do emisjiwasz kraj zarobi kilkadziesiąt miliardów dolarów!", by pół roku później ten sam PutinProtokół z Kioto podpisał. Perspektywa krótkookresowego zysku przesłoniławszystko.Innym przykładem może być dynamiczny rozwój Chin czy Indii, który dokonałsię miedzy innymi dlatego, że kraje te nie przejęły się ideologią ekologiczną. Kraje,które podpisały Protokół z Kioto, dobrowolnie zawiązały sobie pętlę na szyi.Przypomina to średniowieczny handel odpustami, z którego zrodziły się bogactwaWatykanu.W Pańskich publikacjach na temat kłamstwa o CO2 przewija się postaćMaurice'a Stronga. Kto to taki? Bardzo tajemnicza postać. To Kanadyjczyk, multimilioner, któryprawdopodobnie nawet nie ma matury, bo z domu uciekł w wieku 14 lat. Piął się poróżnych szczeblach w górę, aż został głównym doradcą Kofi Annana, sekretarzageneralnego Narodów Zjednoczonych. To on był głównym organizatorem iprzewodniczącym II Konferencji "Świat i Rozwój" w Rio de Janeiro z 1992 r. i potemanimatorem Traktatu z Kioto, wykutego na obowiązującej dzisiaj doktrynie ozgubnym wpływie ludzkiego CO2 na klimat Ziemi. Nazywa się go powszechnie"Ojcem Chrzestnym" walki z dwutlenkiem węgla. Maurice Strong zajmuje się nie tylkosprawami zmian klimatu; można go nazwać "guru" wszystkich Zielonych na świecie.On nie publikuje, ale działa. Był pierwszym dyrektorem UNEP, "światowegoministerstwa ochrony środowiska" Organizacji Narodów Zjednoczonych, którepowstało na wzór amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska (EPA), powołanej dożycia w grudniu 1969 r.; UNEP powstało wkrótce potem. Sam Strong w jednym zwywiadów wyraźnie mówi, że dla uratowania Ziemi "przywódcy świata winnizawiązać tajny związek mający doprowadzić do ekonomicznego kolapsu". To właśniezaczyna się realizować, tak jak i większość poprzednich mizantropijnych zaleceńStronga."Cui bono" - kto ma z tego osiągnąć korzyść, takie pytanie zawsze zadajesobie detektyw w kryminałach. Jak to wygląda w tym przypadku?Wiadomo, że na początku lat 60. XX wieku w amerykańskim, pilniestrzeżonym ośrodku Iron Mountain doszło do spotkania grupy intelektualistów,którego celem było postanowienie, co dalej? Wojna przez stulecia była - przywszystkich swoich okrucieństwach - pozytywnym czynnikiem sprawczym: dzięki niejpowstawały i wzrastały państwa, stymulowała postęp technologiczny i naukowy,dyscyplinowała ludność, a w pewnym sensie zbliżała cywilizacje i kultury, powodującich wzajemne przenikanie się. Broń jądrowa spowodowała, że wielkoskalowa wojnastała się niemożliwa. Amerykanie zaczęli poszukiwać czynnika mobilizującegospołeczeństwa, który zastąpiłby wojnę. Krótko wydawało się, że czymś takim możebyć podbój kosmosu: pierwsze lądowanie na Księżycu wzbudziło entuzjazm, alenastępne loty - już nie.Sięgnięto zatem po pokłady ludzkiego altruizmu - większość z nas gotowa jestpłacić drożej za energie elektryczną, za benzynę do samochodów itd., gdy wie, że towszystko w imię ratowania naszej planety, że to dla ochrony natury. Ten mechanizmdziała znakomicie.Co zatem robić, by nie dać się nabrać na historyjki o "zabójczym CO2" Uczyć się. Myśleć.Dziękuję za rozmowę.
ANALITYKA_CHEMICZNA