Jorge Luis Borges - Rzemiosło poezji.pdf

(337 KB) Pobierz
(13430 \227 Notatnik)
13430
Jorge Luis Borges
Rzemiosło poezji
Zagadka poezji
Na początku muszę uczciwie uprzedzić, czego moŜecie po mnie oczekiwać, a raczej
— czego oczekiwać nie
moŜecie. OtóŜ odkryłem przed chwilą pewną nieścisłość w tytule mojego pierwszego
wykładu. Jeśli się nie
mylę, tytuł brzmi „Zagadka poezji”, kładzie więc nacisk na pierwsze z tych dwóch
słów, czyli na słowo
„zagadka”. MoŜecie zatem mniemać, Ŝe zagadka jest tu najwaŜniejsza albo, co
gorsza, Ŝe uległem złudzeniu i
uwierzyłem, jakoby udało mi się odkryć jej poprawne rozwiązanie. Tymczasem
prawda wygląda tak, Ŝe nie
mam do zaoferowania Ŝadnych objawień. Przez całe Ŝycie czytałem i studiowałem
ksiąŜki, pisałem (choć moŜe
zaledwie próbowałem swoich sił w pisarstwie?) oraz czerpałem przyjemność z
lektury — i właśnie ową
przyjemność uwaŜam za najwaŜniejszą. „Upajając się” poezją, doszedłem do tego
ostatecznego wniosku na jej
temat. Wprawdzie za kaŜdym razem, kiedy siadam nad czystą kartką papieru, czuję,
Ŝe muszę na nowo odkryć
literaturę dla siebie, przeszłość jednak nie przynosi mi Ŝadnego poŜytku. Tak
więc, jak powiedziałem, mam
wam do zaoferowania jedynie swoje osobiste zadziwienia Choć zbliŜam się bowiem
do siedemdziesiątki i
większą część śycia poświęciłem ksiąŜkom, mogę przedstawić słuchaczom wyłącznie
wątpliwości.
Wielki angielski pisarz i marzyciel, Thomas De Quincey, napisał na jednej z
tysięcy stron czternastu tomów
swych dzieł, Ŝe odkrycie nowego problemu bywa równie istotne, jak rozwiązanie
dawnego. Ja jednak nawet
tego nie mogę wam zaproponować, proponuję zatem uświęcone upływem lat
zadziwienia Czy jednak
powinienem się z tego powodu martwić? Czym jest historia filozofii, jeśli nie
historią zadziwień Hindusów,
Chińczyków, Greków, scholastyków, biskupa Berkeleya, Hume’a, Schopenhauera i
innych myślicieli? Pragnę
więc tylko podzielić się ze słuchaczami historią owych zadziwień.
Ilekroć pogrąŜałem się w lekturze ksiąŜek z zakresu estetyki, ogarniało mnie
niemiłe wraŜenie, Ŝe czytam
dzieła astronomów, który nigdy nie patrzyli w gwiazdy. Chodzi mi o to, Ŝe
estetycy pisali o poezji tak, jak
gdyby była zadaniem, które muszą odrobić, nie zaś tym, czym jest w
rzeczywistościrozkoszą i namiętnością. z
wielką atencją przeczytałem na przykład Poświęconą zagadnieniu estetyki ksiąŜkę
Benedetta Crocego, który
uraczy? mnie definicją głoszącą, Ŝe język i poezja to „ekspresja” Jeśli
jednak myślimy o konkretnej ekspresji, powracamy do starego problemu formy i
materii; jeśli myślimy
natomiast o ekspresji w ogóle, to powyŜsze określenie nic nam nie daje. Dlatego
z szacunkiem przyjmujemy do
wiadomości definicję włoskiego uczonego, by przejść do innych kwestii, jak
Strona 1
13430
poezja i Ŝycie. śycie bowiem (co
do tego mam pewność) złoŜone jest z poezji. Poezja nie jest nam obca — jak
zobaczymy, czai się tuŜ za
najbliŜszym rogiem, gotowa nas zaskoczyć w kaŜdej chwili.
Musimy jednak uwaŜać, by nie popełnić pewnego rozpowszechnionego błędu. Oto
sądzimy na przykład, Ŝe
studiując Homera, „Boską Komedię”, Fraya Luisa de Leonal albo „Makbeta”,
studiujemy poezję — ksiąŜki
tymczasem stanowią jedynie sposobność jej zaistnienia.
Wydaje mi się, Ŝe to Emerson porównał kiedyś bibliotekę do czarodziejskiej
jaskini pełnej umarłych, którzy
mogą narodzić się na nowo, poniewaŜ da się ich wskrzesić, otwierając ksiąŜki.
Wspominając biskupa Berkeleya (który, jeśli pozwolicie, Ŝe przypomnę,
wyprorokował wszak wielkość
Ameryce), przywołałem w pamięci jego znane twierdzenie, Ŝe smak jabłka nie tkwi
w owocu — jabłko bowiem
nie zna swego smaku — ani teŜ w ustach jedzącego owoc. Smak, zdaniem Berkeleya,
powstaje w wyniku
kontaktu jabłka z ustami. To samo moŜna powiedzieć o ksiąŜce bądź zbiorze
ksiąŜek, czyli bibliotece. Czym
jest bowiem ksiąŜka sama w sobie? Przedmiotem fizycznym w świecie przedmiotów
fizycznych. Jest zbiorem
martwych symboli— aŜ do chwili, kiedy pojawia się właściwy czytelnik, który
oŜywia słowa, a raczej kryjącą
się za słowami poezję, jako Ŝe same słowa to zaledwie symbole. W ten oto sposób
słowo zmartwychwstaje.
Przypomina mi się pewien wiersz, który z pewnością znacie wszyscy na pamięć, być
moŜe jednak nie
zauwaŜyliście nigdy, Ŝe jest on dziwny; albowiem w poezji zjawiska doskonałe nie
wydają się dziwne, lecz
konieczne — dlatego tak rzadko dziękujemy pisarzom za ich wielki trud. W kaŜdym
razie myślałem o sonecie,
napisanym przeszło sto lat temu przez pewnego młodzieńca w Londynie, bodajŜe w
Hampstead. Młodzieniec
ów, zmarły przedwcześnie na gruźlicę John Keats, ułoŜył wówczas swój słynny,
choć moŜe nieco juŜ zwietrzały
wiersz „Po pierwszym zajrzeniu do Homera w przekładzie Chapmana”. Dziwne w tym
sonecie jest to — a myśl
poniŜsza przyszła mi do głowy zaledwie trzy bądź cztery dni temu, kiedy
przygotowywałem niniejsze
wystąpienie — Ŝe mówi on w istocie o doświadczeniu lub przeŜyciu poetyckim.
Znacie wszyscy ten utwór
doskonale, chciałbym jednak, byście raz jeszcze usłyszeli grzmiącą falę jego
końcowych wersów:
Było tak, jakbym nową pośród nieba
Dostrzegł planetę, w blasku jak w rozkwicie.
To przeŜył Cortez, gdy spojrzeć się nie bał
Na Pacyfiku bezmiar, inne Ŝycie,
A jego ludzie, wiedząc, Ŝe tu trzeba
Milczeć, milczeli na Darienu szczycie
W przypadku gdy w polszczyźnie nie istnieje ugruntowany przekład przytaczanego
przez Borgesa tekstu, tłumacz — obok swojego przekładu — podaje cytat w
oryginalnym brzmieniu, wyjąwszy te utwory, które Borges chciał pozostawić w
oryginale.
Strona 2
13430
Mamy tu do czynienia z doświadczeniem poetyckim samym w sobie. Mamy George’a
Chapmana,
przyjaciela i rywala Szekspira, pisarza martwego, który oŜywa nagle, kiedy John
Keats czyta „Iliadę” albo
„Odyseję” w jego tłumaczeniu. Wydaje mi się, choć nie jestem pewien, poniewaŜ
nie uwaŜam się za
szekspirologa, Ŝe Szekspir myślał właśnie o Chapmanie, pisząc: „Czy jego wielki
wiersz, Ŝagiel wyniosły!
Mknący ku tobie po zdobycz wyśnioną,! Zabił w mym mózgu myśli, gdy wyrosły, w
grób przemienił rodzące
je łono?
Szalenie istotne wydaje mi się tu zwłaszcza jedno słowo, idzie bowiem o
„pierwsze” zajrzenie do Homera w
przekładzie Chapmana. To małe słówko, „pierwsze”, moim zdaniem moŜe okazać się
nam wielce pomocne.
Przed chwilą, kiedy recytowałem wam potęŜne wersy Keatsa o Chapmanie,
pomyślałem, Ŝe być moŜe pozostaję
lojalny jedynie wobec własnej pamięci. Ze moŜe prawdziwe wzruszenia, jakich
dostarczają mi wiersze Keatsa,
biorą początek w oddali mojego dzieciństwa, spędzonego w Buenos Aires, z chwili,
kiedy po raz pierwszy
usłyszałem, jak ojciec czyta na głos utwory tego poety, i kiedy dotarło do mnie,
Ŝe poezja i język nie są jedynie
środkiem komunikacji, lecz mogą być równieŜ źródłem namiętności i rozkoszy. Nie
sądzę, abym rozumiał
wtedy słowa poezji Keatsa, poczułem jednak, Ŝe coś się ze mną dzieje, Ŝe coś
pobudza nie tylko mój umysł, lecz
całe jestestwo i człowieczeństwo.
Wracając zaś do tekstu „Po pierwszym zajrzeniu”..., zastanawiam się, czy John
Keats odczuwał podobne
wzruszenia, przebrnąwszy przez wszystkie księgi „Iliady” i „Odysei” w
przekładzie Chapmana. Sądzę, Ŝe tylko
pierwsza lektura wiersza jest prawdziwa, potem zaś łudzimy się jedynie, iŜ
doznawane pierwotnie uczucia i
wraŜenia się powtarzają. Jednak, jak zauwaŜyłem wyŜej, uczucia te sprowadzają
się czasem do lojalności, figli,
które płata nam pamięć, lub pomylenia dzisiejszej namiętności z namiętnością
sprzed lat. Dlatego moŜna po
wiedzieć, Ŝe zawsze, kiedy czytamy dany wiersz, lektura dostarcza nam nowych
przeŜyć. I to jest właśnie
poezja.
Przeczytałem gdzieś, Ŝe znany amerykański malarz, James Whistler, siedział
pewnego razu w paryskiej
kafejce, w której toczyła się dyskusja o tym, w jaki sposób dziedziczność,
środowisko, polityczna sytuacja
epoki i tym podobne rzeczy wpływają na artystę i jego sztukę. Whistler
powiedział wówczas: „Sztuka się
czasem zdarza”, co miało znaczyć, Ŝe w sztuce tkwi pierwiastek tajemnicy. Ja
chciałbym jednak nadać słowom
Whistlera inne znaczenie, powiadam więc: Sztuka zdarza się zawsze, kiedy czytamy
dany wiersz. Takie
stanowisko wydaje się zniesieniem uświęconego tradycją pojęcia klasyki oraz
koncepcji utworów „wiecznie
Ŝywych”, w których zawsze moŜna odnaleźć piękno. Mam jednak nadzieję, Ŝe mylę
Strona 3
13430
się w tym względzie.
Niechaj będzie wolno mi przedstawić w tym miejscu krótki zarys historii
ksiąŜki. O ile pamiętam, Grecy nie
upatrywali w ksiąŜkach wielkiego poŜytku. Zresztą, jak wiadomo, najwspanialsi
nauczyciele ludzkości nie byli
pisarzami, lecz mówcami. Pomyślcie choćby o Pitagorasie, Chrystusie, Sokratesie
albo Buddzie. Skoro zaś
wspominam Sokratesa, chciałbym powiedzieć takŜe coś o Platonie, i przypominam
sobie słowa Bernarda Shaw,
Ŝe Platon to dramaturg, który wymyślił Sokratesa, tak jak czterej ewangeliści to
dramaturgowie, którzy
wymyślili Jezusa. Być moŜe Shaw posunął się za daleko, ale jest w tym określeniu
miara prawdy. Bo oto w
jednym z dialogów platońskich Sokrates wyraŜa się o ksiąŜkach w lekcewaŜący
sposób: „CóŜ to jest ksiąŜka?
KsiąŜka, podobnie jak obraz, wydaje się Ŝywym stworzeniem; a jednak kiedy zadamy
jej pytanie, nie
odpowiada. I widzimy wtedy, Ŝe jest martwa”. By zatem uczynić ksiąŜkę istotą
Ŝyjącą, Platon wymyślił, na
nasze szczęście, dialog, który uprzedza jakby wątpliwości i pytania czytelnika.
Moglibyśmy jednak zarazem powiedzieć, Ŝe Platon tęsknił za Sokratesem, bo po
jego śmierci zapytywał
sam siebie, co na daną wątpliwość powiedziałby mu Sokrates... W końcu, chcąc
usłyszeć znów głos ukochanego
mistrza, Platon zaczął pisać swoje dialogi. W niektórych Sokrates oznacza
prawdę, w innych zaś autor
udramatyzował jego liczne postacie. Istnieją teŜ dialogi, pozbawione właściwie
jakiejkolwiek konkluzji,
poniewaŜ Platon wymyślał je w trakcie pisania, a pisząc pierwszą stronę, nie
wiedział, co napisze na ostatniej.
Pozwalał swojej wyobraźni błądzić, wcielając się myślami w wielu ludzi. Wydaje
mi się, Ŝe głównym celem
Platona była iluzja, Ŝe choć Sokrates wypił juŜ cykutę, to jednak wciąŜ jest
przy nim. Sądzę, Ŝe tak było,
poniewaŜ miałem w Ŝyciu wielu nauczycieli i jestem dumny, Ŝe mogłem być ich
uczniem — mam nadzieję, Ŝe
dobrym. Kiedy myślę więc o moim ojcu lub o wielkim hiszpańskim pisarzu
pochodzenia Ŝydowskiego, Rafaelu
CansinosieAssensie, albo o Macedoniu Fernandezie, chciałbym takŜe słyszeć ich
glosy. Czasami ćwiczę głos,
by naśladować ich głosy, aby móc myśleć tak, jak oni by myśleli. I ludzie ci nie
odstępują mnie na krok.
Natomiast jeden z ojców Kościoła twierdził, Ŝe jest rzeczą równie niebezpieczną
włoŜyć ksiąŜkę w ręce
głupca, jak miecz w ręce dziecka. A zatem staroŜytni traktowali ksiąŜki tak, jak
gdyby były zaledwie środkami,
mogącymi słuŜyć róŜnym celom. Seneka w jednym ze swoich licznych listów opowiada
się przeciwko wielkim
bibliotekom, wiele zaś lat później Schopenhauer zauwaŜy, Ŝe ludzie często i
niesłusznie sądzą, iŜ kupienie
ksiąŜki jest równoznaczne z nabyciem jej treści. Czasami, kiedy patrzę na swój
ogromny domowy księgozbiór,
czuję, Ŝe umrę, zanim go przeczytam, a mimo to nie umiem oprzeć się pokusie
zakupu nowych ksiąŜek. Ilekroć
Strona 4
13430
wchodzę do księgarni i znajduję ksiąŜkę, traktującą o którymś z moich ulubionych
tematów, jak poezja
staroangielska albo staroskandynawska, powtarzam sobie: „jaka szkoda, Ŝe nie
mogę jej kupić — jeden
egzemplarz mam juŜ przecieŜ w domu .
Po staroŜytnych nadeszła jednak ze Wschodu inna koncepcja ksiąŜki, oparta na
idei Pisma Świętego albo
ksiąg napisanych przez Ducha Świętego —stamtąd więc przybyły wszelkie Korany,
Biblie i tym podobne
rzeczy. Wzorem Spenglera z „Untergang des Abendlandes”, czyli „Upadku
cywilizacji Zachodu”, chciałbym za
przykład wziąć Koran. JeŜeli się nie mylę, muzułmańscy teologowie twierdzą, Ŝe
powstał on jeszcze przed
stworzeniem świata. ZauwaŜcie tylko: Koran został spisany po arabsku, lecz
muzułmanie uwaŜają, Ŝe ich święta
księga powstała wcześniej niŜ język. Więcej nawet, czytałem gdzieś, Ŝe wyznawcy
islamu mają Koran nie za
dzieło Boga, lecz raczej za Jego atrybut, podobny sprawiedliwości, miłosierdziu
i całej mądrości boskiej.
W ten sposób koncepcja Pisma Świętego dotarła do Europy — a była to koncepcja,
która, moim zdaniem,
nie jest całkiem nietrafna. Ktoś zapytał kiedyś Bernarda Shaw (do którego pism
wracam nieustannie), czy
naprawdę wierzy, Ŝe Biblia jest dziełem Ducha Świętego. Shaw odpowiedział:
„Sądzę, Ŝe Duch Święty napisał
nie tylko Biblię, ale wszystkie ksiąŜki”. Niestety, nie jest to komplement dla
Ducha Świętego, choć osobiście
uwaŜam, Ŝe kaŜda ksiąŜka godna jest lektury. Chyba coś podobnego myślał kiedyś
Homer, gdy zwracał się
bezpośrednio do Muzy, i chyba podobnie myśleli Hebrajczycy i Milton, mówiąc o
Duchu Świętym, którego
świątynią jest prawe i czyste serce człowiecze. My, w naszej współczesnej, juŜ
nie tak pięknej mitologii,
mówimy raczej o „podświadomej jaźni” albo „podświadomości”. Określenia te brzmią
nieco wulgarnie, gdy
zestawimy je z Muzami albo Duchem Świętym, musimy jednak pogodzić się z
mitologią naszych czasów, a
przecieŜ ostatecznie nazwy współczesne oznaczają dokładnie to samo, co dawne.
Przejdźmy teraz do pojęcia „klasyki”. Przyznaję, Ŝe nie uwaŜam ksiąŜki za
przedmiot nieśmiertelny, który
naleŜy brać do ręki z obowiązkową czcią, albowiem ksiąŜka jest tylko
sposobnością zaistnienia piękna. Po
prostu musi tak być, jako Ŝe język przez cały czas się zmienia. Przepadam za
etymologią i chciałbym wam
przypomnieć (tylko przypomnieć, jestem bowiem pewien, Ŝe znacie się na tym
znacznie lepiej ode mnie) kilka
osobliwych nieco przypadków etymologicznych.
Oto na przykład mamy w języku angielskim czasownik to tease — bardzo figlarne
słowo. Oznacza „draŜnić,
drwić, Ŝartować z kogoś”, lecz w staroangielskim tesan znaczyło „ranić mieczem”,
jak francuskie navrer —
„przebijać mieczem”. Weźmy takŜe inne słowo staroangielskie, preat, które, jak
wiadomo z pierwszych wersów
„Beowulfa”, oznaczało kiedyś „wzburzony tłum”, czyli tyle co przyczynę
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin