lalka.pdf

(2993 KB) Pobierz
Ta lektura , podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na
stronie wolnelektury.pl .
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez
BOLESŁAW PRUS
Lalka
Lalka
748864933.001.png
TOM I
. . .
W początkach roku , kiedy świat polityczny zajmował się pokojem san-stefań-
skim¹, wyborem nowego papieża² albo szansami europejskiej wojny³, warszawscy
kupcy tudzież inteligencja pewnej okolicy Krakowskiego Przedmieścia⁴ niemniej go-
rąco interesowała się przyszłością galanteryjnego sklepu pod firmą J. Mincel i S.
Wokulski.
W renomowanej jadłodajni, gdzie na wieczorną przekąskę zbierali się właściciele
Mieszczanin
składów bielizny i składów win, fabrykanci powozów i kapeluszy, poważni ojcowie
rodzin, utrzymujący się z własnych funduszów, i posiadacze kamienic bez zajęcia,
równie dużo mówiono o uzbrojeniach Anglii⁵, jak o firmie J. Mincel i S. Wokul-
ski. Zatopieni w kłębach dymu cygar i pochyleni nad butelkami z ciemnego szkła
obywatele tej dzielnicy, jedni zakładali się o wygranę lub przegranę Anglii, dru-
dzy o bankructwo Wokulskiego; jedni nazywali geniuszem Bismarcka⁶, drudzy —
awanturnikiem Wokulskiego; jedni krytykowali postępowanie prezydenta MacMa-
hona⁷, inni twierdzili, że Wokulski jest zdecydowanym wariatem, jeżeli nie czymś
gorszym…
Pan Deklewski, fabrykant powozów, który majątek i stanowisko zawdzięczał wy-
Mieszczanin, Praca,
Bezpieczeństwo
trwałej pracy w jednym fachu, tudzież radca Węgrowicz, który od dwudziestu lat był
członkiem–opiekunem⁸ jednego i tego samego Towarzystwa Dobroczynności⁹, znali
S. Wokulskiego najdawniej i najgłośniej przepowiadali mu ruinę. — Na ruinie bo-
wiem i niewypłacalności — mówił pan Deklewski — musi skończyć człowiek, który
nie pilnuje się jednego fachu i nie umie uszanować darów łaskawej fortuny. — Zaś
radca Węgrowicz, po każdej również głębokiej sentencji swego przyjaciela, dodawał:
— Wariat! wariat!… Awanturnik!… Józiu, przynieś no jeszcze piwa. A która to
Alkohol
butelka?
¹ k aak — traktat zawarty między Rosją a Turcją dn.  marca  r. w San Stefano (pod
Konstantynopolem). Turcja, pokonana uprzednio w wojnie z Rosją (–), musiała uznać niepod-
ległość swych dotychczasowych państw lenniczych: Rumunii, Serbii i Czarnogórza, przy czym granice
tych dwóch ostatnich zostały znacznie rozszerzone. Jednocześnie utworzono rozległe Księstwo Bułgar-
skie z dostępem do Morza Egejskiego (obejmujące Macedonię). Poza tym Turcja została zmuszona do
ustępstw terytorialnych na rzecz Rosji w Azji i do zapłaty wysokiej kontrybucji.
² aa —  lutego  r., po śmierci Piusa IX, został papieżem kardynał Joachim
Pecci jako Leon XIII, znany później ze swych wystąpień przeciw ruchowi socjalistycznemu.
³ a k — zwycięstwa Rosji w wojnie z Turcją, możliwość zajęcia Konstanty-
nopola przez wojska rosyjskie, a potem pokój w San Stefano wywołały silne niezadowolenie Anglii.
Z początkiem  r. nastąpiło zaostrzenie konfliktu, grożące wybuchem wojny między Anglią a Rosją.
⁴Krakowskie Przedmieście — jedna z głównych ulic warszawskich. Prawdopodobnie Prus w wy-
obraźni swej umieszczał sklep Mincel i Wokulski”, tj. stary sklep Wokulskiego, na Krakowskim Przed-
mieściu nr . Dom ten zwany kamienicą Beyera został zupełnie zniszczony w czasie powstania war-
szawskiego, a ruiny rozebrano w grudniu . Stojący obecnie w tym miejscu budynek, wzniesiony
w  r. wg projektu B. Pniewskiego, nie nawiązuje do dawnego stylu.
a l — przedsięwzięte w związku z naprężoną sytuacją polityczną.
⁶Otto Bismarck (–) — kanclerz Rzeszy Niemieckiej, przywódca obszarników pruskich, do-
konał zjednoczenia Niemiec (); zwalczał ruch socjalistyczny; prowadził politykę antypolską.
⁷Patrice MacMahon (–) — marszałek Francji, dowodził wojskami wersalczyków przeciw
Komunie Paryskiej, następnie jako prezydent republiki (–) usiłował przywrócić monarchię.
kk — członek Towarzystwa Dobroczynności opiekujący się ubogimi określonej dziel-
nicy.
a — Warszawskie Towarzystwo Dobroczynności, arystokratycz-
no–mieszczańska instytucja filantropijna, założona w r. ; opiekowała się starcami i chorymi, udzie-
lała zapomóg, utrzymywała ochronki.
Lalka
— Szósta, panie radco. Służę piorunem!… — odpowiadał Józio.
— Już szósta?… Jak ten czas leci!… Wariat! wariat! — mruczał radca Węgrowicz.
Dla osób posilających się w tej co radca jadłodajni, dla jej właściciela, subiektów
Handel, Mieszczanin,
Niemiec, Polak, Praca,
Żyd
i chłopców przyczyny klęsk mających paść na S. Wokulskiego i jego sklep galan-
teryjny były tak jasne, jak gazowe płomyki oświetlające zakład. Przyczyny te tkwiły
w niespokojnym charakterze, w awanturniczym życiu, zresztą w najświeższym po-
stępku człowieka, który mając w ręku pewny kawałek chleba i możność uczęszczania
do tej oto tak przyzwoitej restauracji, dobrowolnie wyrzekł się restauracji, sklep zo-
stawił na Opatrzności boskiej, a sam z całą gotówką odziedziczoną po żonie pojechał
na turecką wojnę¹⁰ robić majątek.
— A może go i zrobi… Dostawy dla wojska to gruby interes — wtrącił pan
Szprot, ajent handlowy¹¹, który bywał tu rzadkim gościem.
— Nic nie zrobi — odparł pan Deklewski — a tymczasem porządny sklep diabli
wezmą. Na dostawach bogacą się tylko Żydzi i Niemcy; nasi do tego nie mają głowy.
— A może Wokulski ma głowę?
— Wariat! wariat!… — mruknął radca. — Podaj no, Józiu, piwa. Która to?…
Alkohol, Pijaństwo
— Siódma buteleczka, panie radco. Służę piorunem.
— Już siódma?… Jak ten czas leci, jak ten czas leci…
Ajent handlowy, który z obowiązków stanowiska potrzebował mieć o kupcach
wiadomości wszechstronne i wyczerpujące, przeniósł swoją butelkę i szklankę do stołu
radcy i topiąc słodkie wejrzenie w jego załzawionych oczach, spytał zniżonym głosem:
— Przepraszam, ale… Dlaczego pan radca nazywa Wokulskiego wariatem?…
Może mogę służyć cygarkiem… Ja trochę znam Wokulskiego. Zawsze wydawał mi się
Handel, Mieszczanin,
Praca
człowiekiem skrytym i dumnym. W kupcu skrytość jest wielką zaletą, duma wadą.
Ale żeby Wokulski zdradzał skłonności do wariacji, tegom nie spostrzegł.
Radca przyjął cygaro bez szczególnych oznak wdzięczności. Jego rumiana twarz,
otoczona pękami siwych włosów nad czołem, na brodzie i na policzkach, była w tej
chwili podobna do krwawnika¹² oprawionego w srebro.
— Nazywam go — odparł, powoli ogryzając i zapalając cygaro — nazywam go
wariatem, gdyż go znam lat… Zaczekaj pan… Piętnaście… siedemnaście… osiemna-
ście… Było to w roku … Jadaliśmy wtedy u Hopfera¹³. Znałeś pan Hopfera?…
— Phi…
— Otóż Wokulski był wtedy u Hopfera subiektem i miał już ze dwadzieścia parę
Mieszczanin, Pozycja
społeczna
lat.
— W handlu win i delikatesów?
— Tak. I jak dziś Józio, tak on wówczas podawał mi piwo, zrazy nelsońskie¹⁴…
— I z tej branży przerzucił się do galanterii? — wtrącił ajent.
— Zaczekaj pan — przerwał radca. — Przerzucił się, ale nie do galanterii, tylko
do Szkoły Przygotowawczej¹⁵, a potem do Szkoły Głównej¹⁶, rozumie pan?… Za-
chciało mu się być uczonym!…
¹⁰ ka a — wojna rosyjsko–turecka (–).
¹¹ a al — przedstawiciel firmy handlowej trudniący się sprzedażą jej towarów, za co otrzy-
mywał prowizję (pewien procent od sumy sprzedaży).
¹² kak — kamień półszlachetny barwy czerwonej.
¹³ a — dzisiejsza kawiarnia „U Hopfera” (ul. Krakowskie Przedmieście ), której nazwa
nawiązuje do tradycji Lalk , mieści się w dawnym lokalu Karola Lesisza.
¹⁴ a lk — duszone mięso z kartoflami i grzybami.
¹⁵ ka aa — kurs wstępny do Szkoły Głównej, otwarty w  r.
¹⁶ ka a — wyższa uczelnia, założona w Warszawie w r. , z polskim językiem wykłado-
wym. Kształcili się w niej najwybitniejsi przedstawiciele pozytywizmu polskiego (Prus, Świętochowski,
Sienkiewicz, Dygasiński, Chmielowski i in). W roku  została zamieniona przez władze carskie na
uniwersytet z rosyjskim językiem wykładowym.
Lalka
Ajent począł chwiać głową w sposób oznaczający zdziwienie.
— Istna heca — rzekł. — I skąd mu to przyszło?
— No, skąd! Zwyczajnie — stosunki z Akademią Medyczną¹⁷, ze Szkołą Sztuk
Pięknych¹⁸… Wtedy wszystkim paliło się we łbach, a on nie chciał być gorszym od
innych. W dzień służył gościom przy bufecie i prowadził rachunki, a w nocy uczył
się…
— Licha musiała to być usługa.
— Taka jak innych — odparł radca, niechętnie machając ręką. — Tylko że przy
posłudze był, bestia, niemiły; na najniewinniejsze słówko marszczył się jak zbój…
Rozumie się, używaliśmy na nim, co wlazło, a on najgorzej gniewał się, jeżeli nazwał
go kto „panem konsyliarzem”¹⁹. Raz tak zwymyślał gościa, że mało obaj nie porwali
się za czuby.
— Naturalnie, handel cierpiał na tym.
— Wcale nie! Bo kiedy po Warszawie rozeszła się wieść, że subiekt Hopfera chce
wstąpić do Szkoły Przygotowawczej, tłumy zaczęły tam przychodzić na śniadanie.
Osobliwie roiła się studenteria.
— I poszedł też do Szkoły Przygotowawczej?
— Poszedł i nawet zdał egzamin do Szkoły Głównej. No, ale co pan powiesz —
ciągnął radca uderzając ajenta w kolano — że zamiast wytrwać przy nauce do końca,
niespełna w rok rzucił szkołę…
— Cóż robił?
— Otóż, co… Gotował wraz z innymi piwo, które do dziś dnia pijemy²⁰, i sam
Patriota, Powstanie
w rezultacie oparł się aż gdzieś koło Irkucka²¹.
— Heca, panie! — westchnął ajent handlowy.
— Nie koniec na tym… W roku  wrócił do Warszawy z niewielkim fundu-
Małżeństwo, Kobieta
sikiem. Przez pół roku szukał zajęcia, z daleka omijając handle korzenne, których po
dziś dzień nienawidzi, aż nareszcie przy protekcji swego dzisiejszego dysponenta²²,
Rzeckiego, wkręcił się do sklepu Minclowej, która akurat została wdową, i w rok
potem ożenił się z babą grubo starszą od niego.
— To nie było głupie — wtrącił ajent.
— Zapewne. Jednym zamachem zdobył sobie byt i warsztat, na którym mógł
spokojnie pracować do końca życia. Ale też miał on krzyż Pański z babą!
— One to umieją…
— Jeszcze jak! — prawił radca. — Patrz pan jednakże, co to znaczy szczęście.
Półtora roku temu baba objadła się czegoś i umarła, a Wokulski po czteroletniej
katordze został wolny jak ptaszek, z zasobnym sklepem i trzydziestu tysiącami rubli
w gotowiźnie, na którą pracowały dwa pokolenia Minclów.
— Ma szczęście.
— Miał — poprawił radca — ale go nie uszanował. Inny na jego miejscu ożeniłby
się z jaką uczciwą panienką i żyłby w dostatkach; bo co to, panie, dziś znaczy sklep
¹⁷ kaa a — właściwie Akademia Medyko–Chirurgiczna; wyższa szkoła w Warszawie,
otwarta w r. , wcielona w r.  do Szkoły Głównej jako jej wydział.
¹⁸ ka k k — średnia uczelnia artystyczna w Warszawie, istniała w latach –.
¹⁹ a ka — w ten sposób tytułowano dawniej lekarza.
²⁰ a a k a — mowa o udziale Wokulskiego w powstaniu
styczniowym. Warto zwrócić uwagę na fakt, że Bolesław Prus używa w tym miejscu języka ezopowego,
czyli nie mówi wprost o powstaniu styczniowym, a jedynie sugeruje czytelnikowi utajone treści. Języka
ezopowego używali pisarze, by uniknąć ingerencji cenzury.
²¹Irkuck — miasto we wschodniej Syberii nad rzeką Angara.
²² — zastępca kierownika w zakładzie handlowym.
Lalka
z reputacją i w doskonałym punkcie!… Ten jednak, wariat, rzucił wszystko i pojechał
robić interesa na wojnie. Milionów mu się zachciało czy kiego diabła.
— Może je będzie miał — odezwał się ajent.
— Ehe! — żachnął się radca. — Daj no, Józiu, piwa. Myślisz pan, że w Turcji
znajdzie jeszcze bogatszą babę aniżeli nieboszczka Minclowa?… Józiu!…
— Służę piorunem!… Jedzie ósma…
— Ósma? — powtórzył radca — to być nie może. Zaraz… Przedtem była szósta,
potem siódma… — mruczał zasłaniając twarz dłonią. — Może być, że ósma. Jak ten
czas leci!…
Mimo posępne wróżby ludzi trzeźwo patrzących na rzeczy, sklep galanteryjny
Handel, Praca
pod firmą J. Mincel i S. Wokulski nie tylko nie upadł, ale nawet robił dobre inte-
resa. Publiczność zaciekawiona pogłoskami o bankructwie coraz liczniej odwiedzała
magazyn, od chwili zaś kiedy Wokulski opuścił Warszawę, zaczęli zgłaszać się po to-
wary kupcy rosyjscy. Zamówienia mnożyły się, kredyt za granicą istniał, weksle były
płacone regularnie, a sklep roił się gośćmi, którym ledwo mogli wydołać trzej su-
biekci: jeden mizerny blondyn, wyglądający, jakby co godzinę umierał na suchoty,
drugi szatyn z brodą filozofa, a ruchami księcia i trzeci elegant, który nosił zabójcze
dla płci pięknej wąsiki, pachnąc przy tym jak laboratorium chemiczne.
Ani jednak ciekawość ogółu, ani fizyczne i duchowe zalety trzech subiektów,
ani nawet ustalona reputacja sklepu może nie uchroniłyby go od upadku, gdyby nie
zawiadował nim czterdziestoletni pracownik firmy, przyjaciel i zastępca Wokulskiego,
pan Ignacy Rzecki.
.
Pan Ignacy od dwudziestu pięciu lat mieszkał w pokoiku przy sklepie. W ciągu te-
Samotnik
go czasu sklep zmieniał właścicieli i podłogę, sza i szyby w oknach, zakres swojej
działalności i subiektów; ale pokój pana Rzeckiego pozostał zawsze taki sam. Było
w nim to samo smutne okno, wychodzące na to samo podwórze, z tą samą kratą, na
której szczeblach zwieszała się, być może, ćwierćwiekowa pajęczyna, a z pewnością
ćwierćwiekowa firanka, niegdyś zielona, obecnie wypłowiała z tęsknoty za słońcem.
Pod oknem stał ten sam czarny stół obity suknem, także niegdyś zielonym, dziś
tylko poplamionym. Na nim wielki czarny kałamarz wraz z wielką czarną piasecznicz-
ką²³, przymocowaną do tej samej podstawki — para mosiężnych lichtarzy do świec
łojowych, których już nikt nie palił, i stalowe szczypce, którymi już nikt nie obcinał
knotów²⁴. Żelazne łóżko z bardzo cienkim materacem, nad nim nigdy nie używana
dubeltówka, pod nim pudło z gitarą, przypominające dziecinną trumienkę, wąska
kanapka obita skórą, dwa krzesła również skórą obite, duża blaszana miednica i ma-
ła szafa ciemnowiśniowej barwy stanowiły umeblowanie pokoju, który, ze względu
na swoją długość i mrok w nim panujący, zdawał się być podobniejszym do grobu
aniżeli do mieszkania.
Równie jak pokój, nie zmieniły się od ćwierć wieku zwyczaje pana Ignacego.
Rano budził się zawsze o szóstej; przez chwilę słuchał, czy idzie leżący na krześle
zegarek, i spoglądał na skazówki, które tworzyły jedną linię prostą. Chciał wstać
spokojnie, bez awantur; ale że chłodne nogi i nieco zesztywniałe ręce nie okazywały
się dość uległymi jego woli, więc zrywał się, nagle wyskakiwał na środek pokoju
²³ ak — naczynko do piasku, używanego zamiast bibuły do suszenia świeżego pisma atra-
mentowego.
²⁴ aa la k k al al k
k a k — W  roku Tomasz Edison odkrył żarówkę. Bolesław Prus zwraca tutaj
uwagę na to, że w Warszawie był to już wynalazek znany i powszechnie stosowany.
Lalka
Zgłoś jeśli naruszono regulamin