Howell Hannah - 06 Duma.pdf

(840 KB) Pobierz
332135630 UNPDF
Hannah Howell
Duma
Szkocja, 1465
Sir Eryku! Sir Eryku!
- Na widok mężczyzny biegnącego przez zamkowy
ogród sir Eryk Murray jęknął głucho. Miał nadzieję, że
w tym cichym zakątku będzie mógł przeczytać otrzymane
z domu wiadomości. Lubił sir Donalda, ale przede wszystkim
cenił sobie rzadkie chwile spokoju. Kiedy sir Donald
zatrzymał się gwałtownie przed ocienioną kamienną ławką,
sir Eryk spojrzał na niego pytającym wzrokiem.
- Nie wiedziałem, że pan wrócił. - Sir Donald ocierał
pot z twarzy. - Misja, którą zlecił panu król, nie zabrała
zbyt wiele czasu.
- Nie - przyznał sir Eryk.
Nie wiedział, czy królowi zależy na utrzymaniu ścisłej
tajemnicy, nie ulegało natomiast wątpliwości, że sir Donald
był nieposkromionym plotkarzem.
- Król pana oczekuje. Dopiero przed chwilą dowiedział
się o pana powrocie.
- To prawda. Jeszcze niewiele osób o tym wie. Przewidywałem,
że czeka na mnie wiele zajęć, i chciałem mieć
chwilę spokoju, żeby przeczytać wiadomości z domu.
- Jak się czuje pana urodziwa małżonka i dzieci?
- Dobrze, chociaż powinienem już do nich wrócić, nie
tylko z powodu tęsknoty za rodziną. Mojej małej Gillyanne
strzeliło do głowy, że musi obejrzeć posiadłość, którą niedawno
odziedziczyła. Nie wiem, czy żona zdoła powstrzymać
ją przed tą podróżą.
- To dziwny zbieg okoliczności. Król zamierza omówić
z panem sprawę tej posiadłości, którą Gillyanne otrzymała
w posagu.
- Nie sądziłem, że ktoś o tym wie. Staraliśmy się zachować
wszystko w tajemnicy. Nie ujawnialiśmy, co to są za
ziemie i gdzie leżą.
- Już prawie cały dwór o tym mówi.
-Co?
Sir Donald z trudem przełknął ślinę. To krótkie pytanie
zostało wypowiedziane ostrym tonem, a sir Eryk przybrał
groźną minę.
-Trzech landlordów zwróciło się do króla w sprawie
wieży obronnej, która stoi na granicy ich posiadłości. Początkowo
nie wiedzieli, kto jest jej właścicielem, wreszcie
udało się im natrafić na ślad pana klanu. Rządca odmówił
wyjaśnień, zrobił to dopiero na wyraźny rozkaz króla.
Wtedy król powiadomił ich, że ziemia jest posagiem pana
niezamężnej córki, i polecił im udać się do pana.
Sir Donald cofnął się szybko, kiedy sir Eryk zerwał się
z ławki, bo chociaż nie był zbyt imponującej postury,
wzbudzał szacunek, zwłaszcza w chwili gniewu.
- Sir Eryku, przecież każdy z nich jest naczelnikiem klanu,
pasowanym rycerzem i królewskim wasalem. Chyba
nie odmówi pan ręki córki takiemu pretendentowi.
- Odmówię - odparł chłodno sir Eryk. - I to z pełnym
przekonaniem. Po pierwsze, pragnę, aby moja córka wyszła
za mąż z miłości, tak jak zrobiłem to ja, moi bracia
oraz wielu mężczyzn z mojego klanu. A po drugie, nie życzę
sobie, żeby mężczyźni, którym zależy tylko na kawałku
ziemi, mieli go otrzymać kosztem mojej małej Gillyanne.
Czy któryś z tych rycerzy jeszcze tu jest?
- Nie. Po uzyskaniu informacji, kto jest właścicielem posiadłości,
czekali na pana przez kilka dni, ale w końcu wyjechali.
Jeden pod osłoną nocy, a dwaj następnego ranka.
Pewnie spotkają się z panem później. Może nawet już teraz
zaczną starać się o względy pana córki.
-Albo współzawodniczyć, kto pierwszy porwie moją
małą dziewczynkę i zaciągnie ją do ołtarza.
Sir Eryk ruszył szybkim krokiem w stronę zamku. Nie
mógł pozbyć się obrazu swojej małej Gilly- tak bardzo podobnej
do matki, ze swoimi rudokasztanowymi włosami
i pięknymi oczami, z których każde było trochę innego koloru
- wleczonej do ołtarza przez jakiegoś gbura, chcącego
stać się panem jej posiadłości. Ogarnęła go wściekłość.
- Król wypuścił na Gillyanne watahę wilków. Modlę się,
żeby żona zdołała utrzymać naszą dziewczynę w zamknięciu
do czasu mojego powrotu - powiedział.
Sir Donald podążał za nim w milczeniu.
Szkocja, 1465
Gillyanne, jestem przekonany, że w głębi duszy matka jest przeciwna tej wyprawie.
Gillyanne uśmiechnęła się do jadącego u jej boku przystojnego młodzieńca. James
był jej ukochanym bratem,
chociaż kobieta, którą nazywał matką, była w rzeczywistości
jego ciotką. Miał on wkrótce objąć swoją spuściznę
i zostać panem na Dunncraig, ale Gillyanne wiedziała, że
mimo odległości, która ich rozdzieli, zawsze pozostaną
sobie bliscy. Domyślała się również, że James uważa wyprawę
do posiadłości, którą otrzymała w posagu, za dość
niefortunny pomysł.
- Musiałaś zabierać ze sobą te przeklęte koty? - mruknął
po chwili.
- Tak. Tam mogą być szczury.
Pochyliła się i pogłaskała Włóczykija i Brudaskę. Włóczykij
był wielkim żółtym kocurem, bez jednego oka, z naderwanym
uchem i licznymi bliznami po stoczonych walkach.
Natomiast Brudaska była delikatną koteczką z różnokolorową,
cętkowaną sierścią. Imię, które doskonale
odzwierciedlało jej wygląd w momencie, kiedy została
znaleziona, już dawno straciło aktualność. Koty zawsze
podróżowały razem z Gillyanne w przytroczonym do siodła
wymoszczonym futrem koszyku. Od trzech lat, czyli
od dnia, kiedy je znalazła w zaszczurzonych podziemiach
sąsiedniego zamku, ranne i ledwie żywe z wyczerpania,
nie rozstawała się ze swoimi ulubieńcami.
Hannah Howell • Highland Bride
Duma
- Rzeczywiście, tam mogą być szczury. - James wyciągnął
rękę i pogłaskał koty, okazując tym gestem, że nie powinna
poważnie traktować jego gburowatości. - Tam na
pewno jest zupełnie inaczej niż u nas, w Dubhlinn. Co
prawda ani mamie, ani mnie nie udało się wiele dowiedzieć
o twojej wieży obronnej poza tym, że nie jest w ruinie.
Człowiek, który udzielał mamie informacji, nie do
końca rozumiał, o co go pyta. Matka chciała wiedzieć, czy
Zgłoś jeśli naruszono regulamin