Cussler Clive - Operacja HF.pdf

(1289 KB) Pobierz
Clive Cussler
Operacja „HF”
Deep Six
Przełożył: Sławomir Kędzierski
Wydanie oryginalne: 1984
Wydanie polskie: 2003
137175137.001.png
Preludium
„San Marino”
75 lipca 1966 roku
Ocean Spokojny
Dziewczyna osłoniła piwne oczy przed słońcem i patrzyła na wielkiego petrela
szybującego nad tylnym bomem przeładunkowym statku. Parę minut podziwiała pełen
wdzięku lot ptaka, a potem znudzona usiadła, odsłaniając czerwone pręgi, wyciśnięte
listewkami staroświeckiego fotela wypoczynkowego na jej opalonych plecach.
Rozejrzała się, wypatrując członków załogi. Nie dostrzegła nikogo i pospiesznie
poprawiła piersi w staniku bikini.
Czuła, jak w przesyconym wilgocią powietrzu jej ciało staje się spocone i gorące.
Przesunęła dłonią po płaskim brzuchu i poczuła występujące przez skórę krople potu. Znowu
położyła się w fotelu, rozluźniona i spokojna. Rytmiczne dudnienie maszyn starego statku i
ciężki żar słońca skłaniały ją do snu.
Strach, który ją dręczył od chwili wejścia na pokład, zniknął. Już nie leżała bezsennie,
wsłuchując się w łomotanie serca, nie wpatrywała się w twarze członków załogi z obawą, że
dostrzeże jakieś podejrzliwe spojrzenie. Zniknęły także obawy, że kapitan ponurym głosem
poinformuje ją, iż została aresztowana. Powoli przestawała myśleć o swoim przestępstwie i
zaczynała zastanawiać się nad przyszłością. Przekonała się z ulgą, że poczucie winy słabnie.
Kątem oka dostrzegła białą kurtkę azjatyckiego stewarda, który pojawił się w zejściówce.
Zbliżał się lękliwie, z oczyma wbitymi w deski pokładu, jakby krępował go widok jej prawie
nagiego ciała.
- Przepraszam, panno Wallace - powiedział. - Kapitan Masters przesyła wyrazy szacunku
i pyta, czy zechce pani zjeść dziś wieczorem obiad z nim i jego oficerami. Oczywiście jeżeli
czuje się pani lepiej.
Estella Wallace pomyślała, że jej intensywna opalenizna na pewno ukryje gwałtowny
rumieniec. Chciała uniknąć rozmów z oficerami statku i od chwili kiedy weszła na pokład w
San symulowała złe samopoczucie i wszystkie posiłki jadła w swojej kabinie. Teraz uznała
jednak, że nie może bez końca unikać kontaktów z ludźmi. Nadeszła pora, by zacząć
próbować żyć zgodnie ze swymi kłamstwami.
- Proszę powiedzieć kapitanowi Mastersowi, że czuję się o wiele lepiej. Z przyjemnością
skorzystam z zaproszenia.
- Bardzo się z tego ucieszy - odparł steward. Jego szeroki uśmiech odsłonił szczelinę
między zębami. - Dopilnuję, żeby kucharz przygotował coś specjalnego.
Ukłonił się w sposób, który wydał się Estelli zbyt uniżony, nawet jak na Azjatę.
Przekonana o słuszności podjętej decyzji, patrzyła bezmyślnie na wysoką nadbudówkę
śródokręcia „San Marino”. Niebieskie niebo było niesamowicie niebieskie nad czarnym
dymem, którego kłęby wydobywały się z pojedynczego komina, kontrastując ostro z białą
farbą łuszczącą się na ściankach.
- To dobry statek - oznajmił z dumą kapitan, prowadząc Estellę do mesy. Chcąc podnieść
dziewczynę na duchu, opowiedział jego historię, podał dane techniczne, zupełnie jakby
Estella była przerażoną turystką na pierwszej wycieczce łódką po przełomie rzeki.
„San Marino” był wybudowany w 1943 roku jako standardowy statek typu Liberty i
przewoził materiały wojskowe przez Atlantyk do Anglii. Udało mu się wykonać szesnaście
rejsów tam i z powrotem. Tylko jeden raz, kiedy odłączył się od konwoju, został trafiony
torpedą, ale nie miał ochoty zatonąć i o własnych siłach dotarł do Liverpoolu.
Po wojnie wędrował po oceanach świata pod panamską banderą jako jeden z trzydziestu
statków należących do Manx Steamship Company w Nowym Jorku. Miał długość czterystu
czterdziestu jeden stóp, zadarty dziób oraz półokrągłą rufę i przecinał fale Pacyfiku z
prędkością jedenastu węzłów. Po kilku latach zarabiania na armatora najprawdopodobniej
skończy w stoczni złomowej.
Jego stalowe poszycie plamiła rdza. Wyglądał obskurnie jak dziwka z Bovery, ale w
oczach Estelli Wallace był czysty i piękny.
Przeszłość już zacierała się w jej pamięci. Z każdym obrotem wysłużonych maszyn
przepaść oddzielająca monotonne życie Estelli od wytęsknionych marzeń powiększała się
coraz bardziej.
Pomysł przeistoczenia się Arty Casilighio w Estellę Wallace powstał w chwili, gdy
podczas wieczornego szczytu w Los Angeles znalazła paszport na to nazwisko, wciśnięty pod
siedzenie autobusu na Wilshire Boulevard. Właściwie nie zdając sobie sprawy, dlaczego to
robi, wsunęła go do torebki i wzięła do domu.
Nie oddała dokumentu kierowcy autobusu ani nie wysłała go właścicielce. Przez wiele
godzin oglądała strony ostemplowane zagranicznymi pieczęciami. Intrygowała ją twarz na
fotografii. Mimo bardziej eleganckiego makijażu była zaskakująco podobna do jej własnej.
Obie były mniej więcej w tym samym wieku - różnica wynosiła zaledwie osiem miesięcy.
Kolor oczu zgadzał się całkowicie i gdyby nie mała różnica w uczesaniu i odcieniu włosów,
mogłyby uchodzić za siostry.
Musi spróbować upodobnić się do Estelli Wallace, swojego alter ego, które mogło uciec
do egzotycznych miejsc na świecie, niedostępnych dla cichej, myszowatej Arty Casilighio.
Pewnego wieczoru po zamknięciu banku, w którym pracowała, zorientowała się, że
patrzy właśnie na stosy świeżo wydrukowanych banknotów dostarczonych po południu z
Banku Rezerw Federalnych, mieszczącego się w śródmieściu Los Angeles. W ciągu czterech
lat pracy tak przyzwyczaiła się do dużych sum pieniędzy, że uważała się za uodpornioną na
ten widok - stan ducha, który wszyscy kasjerzy osiągali prędzej czy później. Ale tym razem w
trudny do wytłumaczenia sposób stosy zielonych papierków zafascynowały ją. Podświadomie
zaczęła sobie wyobrażać, że należą do niej.
Wróciła do domu na weekend i zamknęła się w mieszkaniu, aby umocnić się w swoim
postanowieniu i zaplanować przestępstwo, które miała zamiar popełnić. Ćwiczyła każdy gest,
każdy ruch. Przez całą noc z niedzieli na poniedziałek leżała skąpana w zimnym pocie. Nie
mogła zasnąć, ale zdecydowana była przeprowadzić sprawę do końca.
W transporcie pieniędzy przywożonych co poniedziałek pancernym samochodem
znajdowało się od sześciuset do ośmiuset tysięcy dolarów. W banku liczono je powtórnie i
przechowywano do momentu ponownego rozprowadzenia do oddziałów rozproszonych po
całym Los Angeles. Postanowiła, że zrealizuje plan w poniedziałek wieczorem, kiedy będzie
oddawać szufladę z pieniędzmi do skarbca.
Rankiem wzięła prysznic i zrobiła makijaż, a później nałożyła parę rajstop. Od połowy
łydki do samej góry owinęła nogi dwustronną taśmą klejącą, pozostawiając zewnętrzną
warstwę ochronną. Te dość dziwne elementy odzieży zostały zakryte długą spódnicą
sięgającą aż do kostek.
Następnie wzięła dokładnie przycięte paczki papieru i wsunęła je do dużej,
przypominającej sakwę torby. Na zewnętrznych stronach miały umieszczone nowiutkie
banknoty pięciodolarowe i oklejone były prawdziwymi niebiesko-białymi banderolami Banku
Rezerw Federalnych. Postronny obserwator uznałby je za autentyczne.
Stanęła przed dużym lustrem i powtarzała raz za razem: „Arta Casilighio już nie istnieje.
Jesteś obecnie Estellą Wallace”. Autosugestia zaczęła działać. Poczuła, jak jej mięśnie
rozluźniają się, oddech staje się wolniejszy i bardziej płytki. Nabrała głęboko powietrza,
wyprostowała się i poszła do pracy.
Tak bardzo chciała sprawiać zupełnie zwyczajne wrażenie, że niechcący przyszła do
banku o dziesięć minut za wcześnie. Mogło to zdziwić tych, którzy dobrze ją znali, ale był
poniedziałek rano i nikt tego nie zauważył. Kiedy usiadła za swym kontuarem kasowym,
miała wrażenie, że każda minuta ciągnie się godzinę, a każda godzina wieczność. Czuła się
dziwnie obca w tym tak dobrze jej znanym otoczeniu, lecz szybko tłumiła każdą myśl o
porzuceniu zuchwałego planu.
Kiedy wreszcie nadeszła szósta i jeden z zastępców wiceprezesa zamknął i zabezpieczył
masywne drzwi frontowe, szybko podliczyła zawartość swojej kasetki i dyskretnie wymknęła
się do damskiej toalety. Tam, zamknięta w kabince, szybko odkleiła zewnętrzną warstwę
taśmy, wrzuciła ją do sedesu i spuściła wodę. Potem wyjęła spreparowane paczki, umocowała
je do taśmy i kilkakrotnie tupnęła nogami, aby upewnić się, że żadna nie odklei się w czasie
chodzenia.
Uznała, że wszystko jest gotowe, i wróciła na salę. Tam marudziła do chwili, kiedy
pozostali kasjerzy umieścili swoje szuflady z pieniędzmi w skarbcu i wyszli. Potrzebowała
jedynie dwóch minut samotności w tym wielkim stalowym pomieszczeniu. Kiedy została
Zgłoś jeśli naruszono regulamin