Andrzej Stasiuk - Noc.doc

(254 KB) Pobierz
X X X X

Andrzej Stasiuk

 

NOC

 

Słowiańsko-germańska tragifarsa medyczna

 

CHÓR

 

Brali porządne ciężkie auto i wjeżdżali do środka przez witrynę.

Zabierali złoto, srebro, brylanty i wracali do swoich półdzikich miast na Wschodzie. "Patrzcie! Patrzcie! Oto wracają!" Tak wołały dziewczyny oczekujące ich powrotu, oczekujące perfum, mieniących się kiecek i skórzanych foteli w uprowadzonych pojazdach.

Dopiero potem dostrzegały ich psy na łańcuchach, psy pilnujące półdzikich miast na Wschodzie.

Tutaj zostawiali swoje pojazdy otwarte na środku placów, na środku ulic i odchodzili do domów dziewcząt, w czarną nicość nocy.

Lecz rano czuli strach. Dlatego wymykali się chyłkiem, wracali do swoich aut, by jeździć w kółko ulicami miast Wschodu. Jak dawni koczownicy – wciąż w ruchu, w stadzie i węsząc.

Spragnieni rzeczy nędzarze, ponieważ własność zawsze była cudza, a nigdy własna.

Bawią się, spalając benzynę. Zataczają tchórzliwe ciasne koła, żeby nawzajem nie tracić się z oczu. Naśladują telewizję z całego świata w swoich wschodnich miastach z domami jak stare namioty.

 

Przywożą brylanty z Zachodu, ponieważ niczego innego tam nie ma.

Przywożą auta, ponieważ Wschód od Zachodu nie potrzebuje niczego więcej.

Auta dożywają swych dni w piaskach Mongolii.

Mercedes jest szczęśliwy, ponieważ musi zwiększać produkcję.

Audi też jest szczęśliwe i BMW również, ponieważ modelem X pięć jeździ syn króla mołdawskich Cyganów.

Lecz najszczęśliwszy jest Mercedes, ponieważ wraki jego aut pokrywają niczym łuska piękne ciało Albanii.

 

Kradli porządne ciężkie auto i wjeżdżali do środka przez witrynę.

Zabierali srebro oraz złoto i wracali do swoich sennych miast na Wschodzie.

Któregoś dnia z okna wychylił się właściciel i zastrzelił jednego z nich.

Nie mogli w to uwierzyć. Rzeczy, brylantów i samochodów było przecież tyle, że wyglądały na bezpańskie, na porzucone, na zbędne, na nikomu niepotrzebne, na niemal wspólne.

 

Potem w ciemnościach, zbici w gromadę, wsłuchani w swoje oddechy, szeptali:

Popatrz, strzelił…

Popatrz, potrafił zabić…

Tego się nie zapomina…

Tego się uczyli w szkołach…

Wychowywali psa od szczeniaka…

A potem musieli go zabić…

I potem obedrzeć ze skóry…

Jakby im nie kazali, toby nie zabili…

Ale jak im każą, to zrobią wszystko…

Nie robią nic dla przyjemności…?

Dla przyjemności słuchają, jak im każą…

A jemu kto kazał…?

Kazał mu obowiązek…

Na pewno gdzieś było napisane, że mu wolno…

Albo nawet musi…

Musi się, musi, nie ma wyjścia…

Tego się nie zapomina…

To się wysysa z mlekiem matki…

I potem ma się we krwi na całe życie…

 

Co teraz z nami będzie…?

Gdzie się podziejemy….?

Skąd weźmiemy brylanty…?

I skąd teraz samochody…?

Pojedziemy do Ruskich…

Oni nie mają samochodów…

Mają, ale mało i pilnują…

Ruski zabije od razu…

Nie wiadomo z Ruskim…

Może mu się zwyczajnie nie chcieć…

A jak mu się zachce, to cię zabije z nudów…

Albo dla zabawy…

Albo powie, żebyś sobie poszedł…

Bo oni myślą, że wolno wszystko…

Że wszystko jedno, co się zrobi…

Bo i tak będzie tak samo jak było wcześniej…

Że będzie tak, jak było zawsze…

 

Dlatego mają tak mało swoich samochodów…

Dlatego muszą mieć dużo kradzionych…

Dla nich kradziony jest lepszy od własnego…

Tak, własne mają do dupy…

Zaraz się psują…

Chociaż próbowali…

Chociaż naśladowali…

Chociaż robili takie same, ale gorsze…

Tam wszystko się psuje i muszą bez przerwy sprowadzać…

Oni myślą, że od sprowadzania coś się zmieni…

Tak…

 

Ale gdybyś był Ruski, to ten by nie strzelił…

Oni boją się Ruskich…

Jak niczego na świecie…

Tego się nie zapomina…

Oddaliby im wszystkie auta…

Cieszą się, jak widzą kradzionego merca w Moskwie…

Albo beemę w Petersburgu…

Ooo, Ruski ukradł, mówią…

Uklękliby, jakby mogli…

Jakby Ruski im kazał, to by sami oddali…

Niektórzy toby chcieli być jak Ruscy…

Ale nie potrafią…

Bo być Ruskim jest trudno…

Dlatego się złoszczą…

Wydaje im się, że potrafią wszystko na świecie…

Ale nie potrafią być Ruskim…

Jak można chcieć być Ruskim…?

Bo im się wydaje, że Ruski wszystko może…

Że mu wszystko wolno…

Tak im się wydaje…

Bo jak Ruski do nich przyszedł, to robił, co chciał…

Tego się nie zapomina…

Chcieliby robić, co chcą, ale się boją…

Jak Ruski robi, co chce, to zawsze mu wybaczą…

Jak wtedy przyszli do nas, to tylko zabijali…

Ale nie chcieli naszych kobiet…

Z nieśmiałości…?

Nie, z poczucia obowiązku oraz obrzydzenia…

Mieli rozkaz, by nie współżyć ze zwierzętami…

Ale jak Ruscy przyszli do nich, to robili z ich kobietami jedno i drugie…

Współżyli i zabijali…?

Jak to Ruscy…

U nich można jedno i drugie…

I zaczęli Ruskim zazdrościć, i zazdroszczą do dzisiaj…

Tego się nie zapomina…

 

 

Tak szepczą w ciemnościach, gdy są już daleko. Nasłuchują psów w swoich miastach i pocieszają się cudzym strachem. Dziewczęta czekają w mrocznych drzwiach domów, ale oni przechodzą obok i mówią: "Idźcie spać, kurwy.

Dzisiaj w samotności będziemy pić za śmierć zabitego".

Potem wybierają najciemniejszy dom i rozkładają najbrudniejszy obrus.

Ponieważ chcą poczuć prawdziwy smutek. Zostawiają swe auta z włączonymi silnikami.

Żeby czekały na nich jak psy i żeby spalała się benzyna, ponieważ maszyny

Też mają być w żałobie.

Piją wódkę i popijają piwem. Piją ciepłą wódkę i popijają zwietrzałym piwem.

Gryzą i połykają szkło. Tak sobie wyobrażają żałobę, ponieważ nie mogą uwierzyć w śmierć.

 

Nie wiedzieliśmy, że tam można umrzeć…

Nikt nam nie powiedział…

Nie było widać, że tam się umiera…

Ani-ani śmierci…

Samo dobre życie…

Zaczynało się już od samej granicy…

Nawet starzy wyglądali żywo…

Wyglądali różowo…

Wyglądali spokojnie…

Niektórzy wyglądali tłusto…

Sami żywi…

Umierało się tylko u nas…

Wtedy wyły psy…

Tam psy są cicho…

Na razie brylanty mogą spoczywać w spokoju.

I właściciele aut niech odejdą od okien.

Posiadacze niech odpoczną.

Tej nocy nic się nie wydarzy. Niech śpi cały kraj.

Nic mu nie grozi, ponieważ oni opłakują śmierć,

w którą nie mogą uwierzyć. Śmierć nie jest mistrzem złodziei.

Nigdy jej nie zobaczą, ponieważ przyjedzie do ich miasta

w zalutowanej trumnie. Będą przykładać ucho, będą nasłuchiwać,

będą obwąchiwać i będą postukiwać w srebrną blachę wieka.

 

Popatrz, jaka gładka…

Jaka wypolerowana…

I nic przez nią nie czuć…

Jakby nic nie było…

Nic się nie zdarzyło…

Nic nie śmierdzi…

Wszystko jest jak przedtem…

Błyszczy się jak nowy merc…

Nie jak merc, błyszczy się…

Jak psu jajca…

Nie, jak aluminiowa audica…

Piękny pogrzeb…

Ciekawe, czy włożyli gołego…

I czy całego, czy go potem zszyli nicią…

Po czym…

Po tym, jak go pokroili, żeby sprawdzić…

Czy jest normalny, że ukradł…

Na pewno zaszyli, jak pokroili…

Ruski by zostawił…

W ogóle by nie kroił, bo Ruski się nie dziwi…

 

Więc on powraca jak bohater. Zamknięty tak szczelnie, że psy nie poczują śmierci.

Poczują tylko smród strachu żywych, zapach zimnego potu i będą wyły, bo gdy boi się Człowiek, pies boi się podwójnie i przypada do stóp pana. On powraca pusty w środku więc już bez strachu. Wyjęli mu ze środka wszystko i nie wiadomo, czy włożyli z powrotem. On Jest ze Wschodu, więc mogli nie włożyć. Ci ze Wschodu wciąż jeszcze wierzą we wróżby Odczytywane z wnętrzności. Więc pewnie nie włożyli, żeby nie popierać wróżb, albo żeby Nie były odczytane. Powraca jak bohater. Powraca jak święty. Nie cuchnie. Kurwy zostaną Bez zajęcia, dopóki oni pić będą na srebrnym aluminiowym wieku trumny jak na stole.

Zamiast kurew przyjdą matki i babki, bo one niczego się nie boją. Nawet śmierci [nie?] boją się.

Trochę gorzej, bo są ze Wschodu.

 

Nie powinni tam jeździć…

A dokąd mają…

Tu mają jeździć! Jak Pan Bóg przykazał…

Jeżdżą i zaraz wracają, bo kończy się benzyna…

To prawda… Tam im się nie kończy…

Nigdy nie mówili, żeby im się tam skończyła…

Tam zawsze mają. Ale jak tu przyjadą, to od razu koniec…

I przychodzą, i mówią, żeby babka dała, bo nie mają za co jechać…

Ja nie daję…

Boś głupia! Zostaną tu i będą jeździć w kółko! W kółko pożyczać!

Taaaaa, to gorsze niż śmierć dla chłopa…

W imię Jezusa Chrystusa jeździliby do Ruskich…

Jakby do Ruskich jeździli tak jak do nich, to żaden by nie wrócił…

Pamiętam jeszcze Ruskich…

Mój Boże… To było jak wczoraj…

Przyszli i chcieli kurę…

Tak, chciałyśmy oskubać…

Ale z piórami włożyli do garnka…

Ach tak! Musiałyśmy tłumaczyć, że trzeba najpierw zabić…

Nie znali kur…?

Znali, ale bardzo im się śpieszyło na wojnę…

Tak, pamiętam… nosili po cztery zegarki na każdym ręku…

To z tego pośpiechu…

Osiem u każdego…

Pióra wypływały na wierzch…

Chciałam dać sól, ale nie chcieli…

Mówili, że nie mają czasu, że muszą szybko na zapad.

 

Ach, to są stare dobre czasy i pamięta się je jak żadne inne. I czas się dzieli na przed nimi i na po nich. Kto pamięta, jak było, jest mądry. Najmądrzejsze są kobiety w czarnych sukienkach i czarnych chustach. Przeżyły mężczyzn, żyły bez nich i to nie było straszne. Kobieta, która patrzy, jak zakopują jej męża albo syna, trochę staje się mężczyzną. To są bardzo stare rzeczy i czas niewiele tu zmieni. Kobieta, która potrafi zabić kurę, potrzebuje mniej mężczyzny i mniej boi się śmierci. Nie jest wykluczone, że noszą czarne sukienki, by nie było na nich widać śladów kurzej krwi.

 

A pamiętacie tych drugich…

Jakby to było dzisiaj…

Wyglansowane cholewy…

Mankiety…

Kanty…

Drogeria…

Kłaniali się…

Używali pieprzu…

Pamiętam, że jeden…

Ja też pamiętam…!

I ja…!

Ich psy nic nie chciały jeść…

Jakby nie były głodne…

Psy zawsze są głodne…

To co, udawały…?

Psy nigdy nie udają…

Oni mogli nauczyć psy udawania…

Bałam się wtedy, gdy rzuciłam ich psu, a on nie wziął…

Jakby chory był…

Ale nie był, bo po psie od razu widać…

Tak, oni nie mieli chorych psów…

To Ruscy mieli chore…

I takie zjadali…?

Tego nie pamiętam…

A co jeszcze pamiętasz…?

Przystojnych mężczyzn w błyszczących cholewach.

Jeden strzelał do mojej mamy, ale ona zemdlała i

Zostały tylko ślady po kulach na ścianie, a on sobie poszedł.

Głupi był i myślał, że zabił…?

Jak zabijał, to był pewien, że zabił, i poszedł…

Tak, oni zawsze byli pewni…

Nie umieli myśleć, że można nie trafić…

Że można wyjść w niewyczyszczonych butach…

Że buty mogą być niewyczyszczone…

Że można w wyczyszczonych butach nie dojść na miejsce…

Ponieważ najważniejsza jest higiena…

I czystość…

Tak…

Jak spadał śnieg i zamarzała woda, to robili się od razu brudni…

Robili się jak Ruscy…

I mniej zabijali…

Chodziło o higienę…

Inaczej jest wykopać dół latem, a inaczej zimą…

A i "tygrysom" zamarzały wtedy gąsienice…

Co…?

Ach nic… To tylko słowa pociechy z tamtych czasów…

A i owszem, jak robili się brudni, to przestawali się nadawać do czegokolwiek…

Tak, wtedy zaczynali kraść kury…

Śmierdzieli i zaczynali się bać…

Wymyty był bohater…

A jak trochę przyśmierdł, to od razu tchórz…

Brudny robił się słaby…

Brudny nie potrafił strzelić jak należy…

Jak się nie myli, to nie mogli trafić w dziecko…

Tak… Pamiętam, ledwo trafiali w dorosłego…

Co jeszcze pamiętasz…?

Że dwóch rzeczy jeszcze się bali…

Jakich rzeczy…?

Lasu i chorób…

Nigdy nie wchodzili do lasu i nigdy tam, gdzie leżał chory…

Masz rację, tak, uciekali…

Żeby wejść do lasu, najpierw musieli go podpalić…

A jak nawet zastrzelili chorego, to i tak nie wchodzili…

Wierzyli w zarazki…

I w leśne upiory oraz strzygi…

No co ty… W to tylko my wierzymy…

Oni też wierzyli i najpierw podpalali…

Myśleli, że upiór się spali…? Przecież to głupie…

Głupie. Ale nie umieli inaczej. Myśleli, że duchy palą się tak samo jak mięso…

Nikt ich nie nauczył…

Nie miał kto…

Bo myśleli, że wszystko wiedzą…

A potem, moja kochana, wyglądali już tak samo jak Ruscy…

I pieprz im się skończył, i sól się skończyła…

Tak, moja droga, nie potrafili porządnie ukraść kury…

Gonili, gonili, próbowali strzelać, ale w ptaka trudniej trafić niż w dziecko…

Właściwie to było ich szkoda… Dawaliśmy im wody, gdy prosili…

Czasami chcieli wystawiać pokwitowania…

To były dziwne czasy…

Było ich żal…

Biedacy, myśleli, że duchy się palą…

I sól się im skończyła…

I pieprz…

Amen.

 

Oni słuchają matek, tak jak pili ich mleko. Pamięć weszła w ich kości razem z pokarmem. Wszystko, co było, weszło w krew matek i teraz żyje w ich ciałach jak najstarsza legenda.

 

Zamiast kraść ich auta, mogliśmy najpierw zjadać ich psy…

Wtedy pomyśleliby, że jesteśmy kimś innym…

Że jesteśmy tylko zjadaczami psów…

Wtedy moglibyśmy brać brylanty garściami…

I nic by nie zauważyli…

Zauważyliby tylko pożeraczy psów…

Widzieliby psiożerców w audicach i mercach…

Psojadów w złotych łańcuchach…

Tak, wchodziłbym do sklepu i wybierał najdroższe rzeczy…

A oni byliby jak ślepi…

I widzieli tylko psie mięso w naszych brzuchach…

Kto wie…

Co kto wie…?

Kto wie, może braliby nas nawet za Ruskich…

O tak, za Ruskich, którym wszystko wolno…

Wolno im zjadać ich psy i jeździć ich autami…

A po czym oni poznają Ruskich…

Po tym, że się ich boją…

Po tym, że chcieliby być tacy jak oni, i po tym, że nigdy nie będą…

 

DUET – CIAŁO I DUSZA

 

Ciasno mi tutaj i duszno, i nudno, i głucho. Pijcie za moją duszę. Chcę słyszeć, jak szklanka stuka o blachę trumny i jak najmłodszego posyłacie w ciemność po wódkę. Chcę słyszeć, jak gryziecie szkło i jak rozmawiacie o kurwach. Rano zakopią mnie w ziemi. Już czuję, jak rosną mi paznokcie, i chcę ostatni raz usłyszeć hałas. Mam dziurę w ciele na wylot. Wchodzi tamtędy zimno i zostanie na zawsze. A wy opowiadacie o Ruskich, zamiast sprowadzić kurwy nad moją trumnę, żebym słyszał ich śmiech. Gówno mnie obchodzą Ruscy. Nie znam nawet twarzy tego, co mnie zabił, ponieważ strzelił mi w plecy. Ale nie mam żalu. Przyszedłem w nocy, gdy spał, więc nie był to pojedynek. Teraz jestem trupem i nie wiem, gdzie mam duszę, nie wiem, czy ją miałem. Mam w ciele dziurę na wylot, przez którą wchodzi zimno. Przyprowadźcie kurwy i włączcie muzykę w samochodach, ponieważ boję się, że jestem tylko trupem.

 

Jesteś trupem, a ja twoją duszą i teraz będziesz gnił. Taka będzie kara za to, że byłeś głupi. Za to, że myślałeś, że składasz się tylko z ciała, które cię uratuje ze wszystkich przygód i z zupełnej dupy wyprowadzi bez szkód. Byłeś kretynem i wierzyłeś, że twoje ciało to coś w rodzaju audicy albo beemwu. Jestem duszą i widzę więcej niż ty.

 

Przyprowadźcie kurwy! Nie chcę umierać jak trup!

 

Jestem twoją duszą i już dawno umarłeś, więc nie krzycz. Teraz będziesz gnił. Będzie cię zżerało coś w rodzaju rdzy. Jednym słowem wylądujesz w Czyśćcu. Pamiętasz jeszcze coś z lekcji religii? Niebo, Czyściec, Piekło? "Co do pewnych win lekkich trzeba wierzyć, że jeszcze przed sądem ostatecznym istnieje ogień oczyszczający" – tak przynajmniej twierdzi Grzegorz Wielki w swoich "Dialogach", rozdział czwarty, wers trzydziesty dziewiąty.

 

I niech gra muzyka z wielkich basowych głośników,

Które są jak bicie serca…

 

Jesteś idiotą. Przykro mi to mówić, będąc twoją duszą, ale my, dusze, nie możemy kłamać i nie możemy milczeć. Jesteś idiotą, ponieważ dałeś się zabić, kradnąc jakieś szwabskie gówno. Dlatego będziesz rdzewiał w czyśćcu jak na złomowisku, jak na szrocie. Ja jestem zwolniona. Byłam wprawdzie twoją duszą, lecz nie chciałeś mnie słuchać.

 

Nigdy cię, duszo, nie słyszałem…

 

Bo słuchałeś swoich zasranych basowych głośników. Też zresztą kradzionych.

 

Myślałem, że to jest rytm serca… A serce to prawie jak dusza.

 

Zdaje się, że serce ci wyjęli, gdy sprawdzali, co masz w środku.

 

Wyjęli, ale chyba włożyli…

 

Nie byłabym taka pewna.

 

Dokładni są.

 

No właśnie: Po co trupowi serce? W każdym razie chciałam powiedzieć, że serce z ciebie wyjęli, a mnie jakoś nie. T...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin