11 - Jezus uzdrawia w Betsaidzie i przybywa znowu do Kafarnaum.doc

(43 KB) Pobierz
JEZUS W DRODZE DO HEBRON

JEZUS UZDRAWIA W BETSAIDZIE I PRZYBYWA ZNOWU DO KAFARNAUM

Zaledwie się Jezus w Betsaidzie pojawił, a już zabiegli Mu z krzykiem drogę dwaj ślepi, którzy na przekór przysłowiu prowadzili się wzajemnie. Jezus uzdrowił ich, a potem uzdrawiał chromych i niemych. Gdziekolwiek się Jezus pokazał, cisnął się do Niego lud, przyprowadzając chorych. Wielu się Go tylko dotykało i zaraz odzyskiwali zdrowie. Oczekiwano wszędzie na Niego, bo wiedziano, że będzie tędy wracał przed szabatem. Zdarzenie opętanych i wieprzów rozgłosiło się wszędzie, wywołując ogólne wrażenie i podziw. Część uczniów chrzciła uzdrowionych koło domu Piotra. Widząc wreszcie uczniowie, że tłumy nie dają Jezusowi czasu do wytchnienia, poszli doń sami i starali się go nakłonić, by posilił się i trochę wypoczął.

W dalszej drodze do Kafarnaum zabiegł Jezusowi drogę pewien niemy i ślepy opętany. Jezus uzdrowił go natychmiast, uzdrowienie to wywołało niezwykły podziw. Już przy zbliżaniu się do Jezusa, odzyskał ów człowiek mowę i zawołał: "Jezusie, Synu Dawidów! zmiłuj się nade mną!" Jezus dotknął się oczu jego, a opętany przejrzał natychmiast. Popadł on był zupełnie w ręce pogan z tamtej strony jeziora, i miał niejednego czarta w sobie. Kuglarze i wróżbiarze gergezeńscy, dostawszy go w swoją moc, włóczyli go z sobą na powrozie, pokazując go wszędzie publicznie jako siłacza, na ich rozkaz różne sztuki czyniącego.

Za cudo ogłaszali, że na mocy pewnych zaklęć, chociaż ślepy i niemy, wszystko rozumie, wie i robi, wszędzie trafi, wszystko przyniesie i rozpozna, chociaż nic w tym dziwnego nie było, bo to diabeł działał przez niego. Tak to ci pogańscy kuglarze, wędrując po wszystkich miastach, używali diabła za pośrednictwem tego biedaka, dla podłego zysku. Przeprawiając się przez jezioro, nie brali go do łodzi, tylko kazali mu jak psu płynąć obok łodzi. Nikt nie troszczył się o niego, bo każdy miał go za straconego. Przytułku nie dawano mu żadnego; musiał walać się po rowach i dziurach, a jego panowie jeszcze go przy tym dręczyli. Obecnie był od dłuższego czasu w Kafarnaum, ale nie miał go kto przyprowadzić do Jezusa. Wreszcie odważył się sam na to i - jak widzieliśmy - odzyskał zdrowie.

Przed szabatem nauczał Jezus w domu Piotra przy bramie, gdy wtem powstał w Kafarnaum wielki zgiełk. Nadpłynęło bowiem z tamtej strony jeziora wiele łodzi z żydami gergezeńskimi i ci zaczęli opowiadać o cudach widzianych. Cud uczyniony z wieprzami i wypędzenie czarta z niemego i ślepego opętańca wywoływały wielkie wrażenie. Widząc to faryzeusze, rozpuszczali wszędzie wieści, że Jezus wypędza czarty mocą diabelską. Nie podobało się to ludowi; wielkie tłumy zebrały się przed synagogą, pomiędzy którymi wielu było w łuki uzbrojonych. Gdy Jezus zbliżał się do miasta, wybiegł ów ślepy niemy opętaniec bez przewodnika naprzeciw Niego; wielu pobiegło za nim, i widzieli własnymi oczyma cud, który w takie ich wprawiło uniesienie, że porwała ich złość na Faryzeuszów, którzy wciąż, nawet i teraz oczerniali Jezusa, że uzdrawia mocą diabelską.

Rozjuszone tłumy kazały wywołać Faryzeuszów i zażądały, by uznali moc Jezusa i przyznali, że nigdy nie działy się takie rzeczy w Izraelu, że żaden prorok nie czynił podobnych cudów. Jeśli zaś chcą upierać się zatwardziałe przy swoim, to niech lepiej wynoszą się z Kafarnaum, bo nikt nie myśli znosić dłużej ich niewdzięczności i oszczerstw. Wobec tego zgrzecznieli nagle Faryzeusze. Z grona ich wystąpił jakiś barczysty mąż i tak zaczął lud tumanić: "To prawda, że nigdy nie słyszano w Izraelu o takich cudach, czynach i nauce; żaden prorok nie działał coś podobnego. Ale teraz wysłuchajcie, co należy myśleć o tym wypędzeniu diabłów w Gergezie i dzisiejszym oswobodzeniu od czarta człowieka, który tak jakby należał do Gergezeńczyków; w osądzaniu takich rzeczy trzeba być zawsze bardzo ostrożnym."

- Tu podał tłumom bardzo obszerny opis królestwa złych duchów i tak mówił dalej: "Są więc między czartami rozmaite stopnie i godności i jeden drugiego musi słuchać; Jezus zaś zawarł przymierze z jednym z najpotężniejszych. Dlaczego bowiem tego opętanego nie uzdrowił już przedtem? Dlaczego, jeśli jest Synem Boga, nie wypędził stąd Swą mocą diabłów z kraju Gergezeńczyków? Nie! Musiał najpierw przeprawić się tam i zawrzeć przymierze z najpotężniejszym z czartów gergezeńskich, musiał ułożyć się z nim i oddać mu na łup wieprze; bo chociaż ten czart niższy jest od Belzebuba, ale także wielką ma władzę.

A teraz zaspokoiwszy tamtego w Gergezie, potrafił Jezus przez Belzebuba tego tu biedaka uwolnić." Tak to podstępnie i wymownie tłumaczył tę sprawę ów mąż i prosił, by uspokojono się i oczekiwano końca mówiąc: "Można poznać czyny po owocach, jakie przynoszą. W dni robocze nie pracują już ludzie, tylko biegną za Nauczycielem oglądać widowiska; w szabat zaś zamiast spokoju słychać wszędzie krzyki i wrzaski. Wspomnijcie na dzień dzisiejszy, uspokójcie się i przygotujcie na nadchodzące święta." - Udało mu się wreszcie nakłonić lud do rozejścia się; wielu nawet łatwowierniejszych na pół mowa jego przekonała.

Wieczór ten poprzedzał święto pamiątkowe Poświęcenia świątyni. W domach i szkołach paliły się lampy, piramidalnie ustawione; w ogrodach, na podwórzach i przy studniach paliły się także lampy i pochodnie, ułożone w różne figury. Jezus udał się z uczniami do synagogi i nauczał tam, a Faryzeusze nie przeszkadzali Mu, bo się Go trochę bali. Jezus odgadywał ich myśli i wie-dział, co niedawno mówili o Nim ludowi, więc śmiało wyzwał ich do dysputy, mówiąc: "Wszelkie królestwo, rozdzielone przeciw sobie, nie ostoi się; jeśli więc szatan szatana wyrzuca, przeciwko sobie jest rozdzielony: jakże tedy ostoi się jego królestwo? A jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam czarty, to synowie wasi przez kogo wyrzucają?" Tymi słowy zmusił ich Jezus do milczenia i bez przeszkody z ich strony wyszedł z synagogi. Noc przepędził w domu Piotra.

Na drugi dzień odwiedził Jezus z kilku uczniami rodzinę Jaira, upominał ich i pocieszał. Ci ludzie bardzo się teraz zmienili i spokornieli. Mienie swe rozdzielili na trzy części; jedną część przeznaczyli dla ubogich, drugą dla gminy, a resztę dla siebie. Szczególnie stara matka Jaira jest życzliwie usposobiona. Córka nie pokazała się, dopóki jej nie zawołano, a wtedy weszła w pokornej postawie z zasłoniętą twarzą. Zdaje się, że urosła od tego czasu; trzyma się prosto i wygląda zupełnie zdrowo.

Stąd udał się Jezus do pogańskiego setnika Korneliusza, pocieszał i pouczał jego rodzinę, a potem zabrawszy Korneliusza, poszedł do Serobabela. Tu zeszła rozmowa na urodziny Heroda i na Jana. Korneliusz i Serobabel oświadczyli Jezusowi, że jak wszystkich znakomitszych obywateli, tak i ich zaprosił Herod na urodziny do Macherus i zapytywali Go, czy wolno im tam iść. Jezus odrzekł im, że jeśli potrafią zachować się biernie względem wszystkiego, co tam zajdzie, to nie może być niedozwolonym im tam iść. Lepiej byłoby jednak, gdyby potrafili się wymówić i pozostali w domu. Zaczęto potem wyrzekać na występne życie Heroda i trzymanie Jana w więzieniu, żywiąc jednak nadzieję, że Herod uwolni go w dzień swoich urodzin.

Jezus odwiedził jeszcze Matkę Swą i oznajmił, że już jutro wybierze się dalej w drogę. Były tam obecnie Zuzanna, żona Alfeusza, córka Maryi Kleofasowej z Nazaretu, Zuzanna z Jerozolimy, Samarytanka Dina i Marta. Ta ostatnia bolała bardzo nad powtórnym upadkiem Magdaleny, który ją oddał znowu w moc szatana. Zapytywała też Jezusa, czy nie powinna ją odwiedzić, lecz Jezus kazał jej czekać. Rzeczywiście smutny jest stan Magdaleny. Dumna jest teraz, złośliwa, nieraz jakby nie przy zdrowych zmysłach, bije i dręczy swe służebne, a stroi się coraz cudaczniej. Niedawno biła ulubieńca, który obecnie z nią mieszka i wszystkim rządzi, a on nawzajem ją czynnie znieważył. Od czasu do czasu popada w melancholię, płacze, narzeka, biega po całym domu i szuka Jezusa, wołając: "Gdzie jest Nauczyciel, gdzie jest? opuścił mnie!". Przy czym dostaje często kurczy lub padaczki.

Można sobie wyobrazić boleść rodzeństwa, zmuszonego patrzeć bezradnie na latorośl tak szlachetnego rodu, pogrążoną w widoczną zgubę. Wzruszający to widok, gdy Jezus przechodzi ulice Kafarnaum w sukni jużto podpasanej, jużto wolno opuszczonej. Ruchy niezbyt żywe, ale gibkie, chód spokojny, płynący, postać pojedyncza, a jednak zdradzająca potęgę i wyższość nad innymi. Niema w Nim nic chwiejnego, nic chybionego, nic nie razi oka, żaden krok, żadne spojrzenie, żaden ruch nie jest na próżno, a przecież nic nie czyni dla zwrócenia na Siebie uwagi.

Marta zwiedziła z Zuzanną gospody galilejskie aż do Samarii, powierzono jej bowiem zwierzchnictwo nad nimi; bliżej mieszkające niewiasty doglądają mniejszych okręgów. W niejednej gospodzie schodziły się niewiasty razem, przygotowywano zapasy i rozsyłano, na osłach. Raz przyszła do nich Maria Sufanitka i zaraz rozeszła się pogłoska między ludem, że Maria Magdalena była u niewiast, które zajmują się utrzymaniem stronników proroka z Nazaretu. Sufanitka mogła uchodzić za Magdalenę, bo bardzo była do niej podobna z postawy, a z tej strony Jordanu mało ją kto znał. Przy tym nazywała się także Maria, namaszczała Jezusa na uczcie u Faryzeuszów i także nie dobrą sławą się cieszyła; już teraz miano ją za Magdalenę, a później popełniali tę omyłkę prawie wszyscy, którzy nie mieli poufnych stosunków z gminą.

Niewiasty starały się o wszystko gorliwie; przysposabiały nakrycia, posłania, przepaski, wełniane suknie, sandały, kubki, dzbanki z balsamem i oliwą itp. Jezus sam potrzebował bardzo mało, ale chciał, by uczniowie nie byli nikomu ciężarem i mieli wszystko, co potrzebne do utrzymania. Przez to odejmował Faryzeuszom sposobność do wszelkich pod tym względem zarzutów.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin