Kot
Wojciech Widłak
Miauczy, pije mleko i chadza swoimi drogami. Kto? Wiadomo: Kot.
Nikt nie mówi o nim, że jest najlepszym przyjacielem człowieka. A jednak mnóstwo ludzi ma w domu tego czworonoga i się nim zachwyca. Bo jest kim.
Rodzina
Zwykły podwórkowy Mruczek należy do bardzo starej i bardzo szlachetnej rodziny. Przecież pasiasty tygrys, czarna pantera i najszybszy na świecie ssak – gepard – to jego krewniacy. Co prawda sporo więksi, ale bardzo podobni. No a wielkogrzywy lew to przecież sam król zwierząt.
Natomiast wśród swoich dalekich przodków kot ma trochę dziwacznego (i, szczerze mówiąc, dość przerażającego) tygrysa szablozębnego. Łatwo się domyślić, dlaczego tak się nazywał. Tak, tak, miał potężne, zakrzywione jak szable kły – podobnie jak słoń, tylko skierowane w dół, a nie w górę. I te kły bardzo pomagały mu w czasie polowania, nawet na zwierzęta o wiele większe od niego. Teraz ani koty, ani tygrysy nie mają takich „szabel”. Jeśli o mnie chodzi, to wcale tego nie żałuję.
A jak dziki kot trafił do domu człowieka? Do końca nie wiadomo. Na pewno nie był to jednak ani szablozębny, ani jakikolwiek inny tygrys. Z nimi trudno się zaprzyjaźnić. Uczeni, którzy wszystko lubią badać, uważają, że najłatwiej przyzwyczaił się do człowieka nieduży dziki kot, który mieszkał w Afryce. I tak to się zaczęło.
W świat
W starożytnym Egipcie – tam, gdzie panował faraon i zbudowano piramidy – kota uważano za zwierzę niezwykłe, a nawet święte. W większości innych krajów kot nie stał się tak ważny, ale wszędzie doceniono to, że jest wielkim wrogiem myszy, szczurów i… węży.
Jakie to miało znaczenie? Ogromne! Ludzie nie lubią węży, dobrze więc było mieć jakiegoś przed nimi obrońcę. Natomiast myszy i szczury bardzo lubią ziarno, a że nie potrafią siać i zbierać, korzystają z tego, co zasieje i zbierze człowiek. Nie pytają przy tym wcale o zgodę i niszczą zgromadzone na zimę zapasy. Człowiekowi trudno złapać małą mysz. A kot radzi sobie z tym doskonale.
Sława pogromcy myszy stopniowo rozeszła się po całym świecie. I tak, choć kot nie lubił wody, wędrując przez morza na statkach kupców, trafił z Egiptu do innych krajów: do Rzymu, Grecji, Indii, Chin, no a potem także do nas, do Polski.
Na początku – jak wszystko, co rzadkie i pochodzi z daleka – koty były bardzo drogie. Przywożono je jako cenny dar dla księżniczek! Raz nawet podobno za parę kotów niezwykłej złotawej sierści zapłacono tyle złota, ile one ważyły.
Mieszkańcy Australii – krainy kangurów – bardzo długo nie znali kotów. Były one dla nich równie dziwne, jak dla nas kangur albo miś koala! A Indianie Ameryki Północnej, nim odkrył ją Kolumb, znali najlepiej wielkiego dzikiego kota – pumę. Dla nich z kolei domowy kotek był chyba czymś w rodzaju pumy krasnoludka.
Giętki skoczek
Wieści o niezwykłych zdolnościach tego wroga myszy nie były wcale przesadzone. Zresztą gdyby były, ludzie szybko by się o tym przekonali i wcale nie kupowaliby przereklamowanego zwierzęcia. Tymczasem kot wciąż ma cechy, które pozwalają mu świetnie dawać sobie w życiu radę – nie tylko na polowaniu.
Jest giętki jak trzcina – gdy chce kogoś nastraszyć, może się wygiąć w łuk i wydaje się wtedy znacznie większy niż w rzeczywistości. A kiedy ma ochotę się zdrzemnąć – potrafi zwinąć się w kłębek, czyli sam z siebie robi kółko. Jest też bardzo zwinny – świetnie skacze, wspina się i chodzi po drzewach. Pomagają mu w tym pazurki, które potrafi wysuwać w razie potrzeby i wbijać w to i owo.
Co najmniej równie przydatny jest ogon. Kot używa go podobnie jak linoskoczek w cyrku parasola: gdy idzie po płocie albo po gałęzi, macha ogonem tak, żeby utrzymać równowagę. Ludzie zazwyczaj pomagają sobie przy tym rękoma, bo nie każdy ma zawsze przy sobie parasol. A ogon ma się zawsze. Oczywiście jeśli jest się kotem.
Mówi się, że kot zawsze spada na cztery łapy. Tak, bo potrafi obrócić się w powietrzu! Dzięki temu nie robi sobie krzywdy, bo łapy działają trochę tak jak sprężynki. Ale uwaga, ta sztuczka udaje się tylko dzięki ogonowi. Dlatego kotom nigdy nie obcina się ogonów. Psy nie mają tyle szczęścia.
Widzę i słyszę
Czy zdarzyło ci się kiedyś zobaczyć w ciemności dwie błyszczące kropki, które zaraz zniknęły? Wygląda to dość niesamowicie i można się takiego widoku przestraszyć. Ale tak naprawdę nie ma się czego bać. To tylko oczy kota.
Oczywiście nie świecą one dla zabawy ani nawet nie po to, żeby kogoś straszyć.
Świecą, żeby widzieć w nocy. Jak latarka? Niezupełnie, bo wystarczy, że jedna osoba świeci latarką, a wszyscy obok mogą coś zobaczyć. Oczy kota rozjaśniają świat tylko dla niego. Mają w środku takie „Lusterka odblaskowe”, które zbierają resztki światła rozproszonego w ciemnościach. Ludzie nie umieją robić takiej sztuczki – koty widzą więcej od nas.
Słyszą też lepiej. I to takie dźwięki, których w ogóle nie słyszy ani człowiek, ani nawet pies. Może dlatego, że potrafią wspaniale ruszać uszami – prawie w kółko. Choć myślę sobie, że gdybym ja tak umiał kręcić uchem, wyglądałoby to dosyć śmiesznie. A z kota nikt się nie śmieje.
Czuję i… smakuję
Czy bolał cię kiedyś brzuch, bo zjadłeś coś niedobrego? Domowemu kotu to się raczej nie zdarza. Ma świetny węch, więc wyczuwa, czy coś nadaje się do zjedzenia, czy może jest zepsute. Choć gdyby stanął do zawodów w rozpoznawanie zapachów z psem, to jednak by przegrał. Ma też swoje ulubione zapachy. I wcale nie są to kwiaty ani perfumy. Okazuje się, że szczególnie lubi zapach dwóch roślin: waleriany (z której robi się lekarstwo w kropelkach) i kocimiętki, które się tak dziwnie nazywa właśnie dlatego, że koty je uwielbiają. Nie jedzą jej, ale bardzo chętnie kładą się na niej i tarzają.
Jeśli chodzi o jedzenie, to są niezwykle wybredne. Podobno dlatego, że same wiedzą, co jest dla nich najlepsze, i jak tylko mogą wybrać, nie chcą jeść byle czego. Mają bardzo wrażliwy język (tui z kolei w zawodach z psami byłyby nie do pokonania). W dodatku na tym języku mają malutkie haczyki, więc mogą czesać nim sobie futerko. Muszę przyznać, że my, ludzie, nie potrafimy uczesać się językiem. Może gdyby był dłuższy?
To moje!
Każdy kot niczym król bierze w posiadanie kawałek świata. To może być cała ulica, podwórko albo dom. Rodzicom tylko się zdaje, że wasze mieszkanie jest ich własnością. Tak naprawdę rządzi nim kot (no, chyba że nie macie kota). Pilnuje go, broni przed obcymi – w razie potrzeby walczy. Nie może postawić płotu ani tabliczek z napisem „tu jest moje królestwo”, więc radzi sobie inaczej: wydrapuje na granicach zrozumiałe dla braci kotów znaki albo pozostawia tam… zapach. Ma na to dwa sposoby – albo pociera głową o płot, drzewo czy barierkę, i wtedy tylko inny kot może wyczuć jego zapachową wizytówkę, albo siusia w tym miejscu. A wtedy nawet człowiek poczuje to doskonale. I nie jest to za piękny zapach.
W swoim królestwie koty lubią robić różne rzeczy, ale chyba najbardziej – spać. Nawet całkiem dorosłe zwierzaki uwielbiają się wylegiwać w ciepłym i zacisznym miejscu i drzemać. Długo, długo – tyle co ludzkie niemowlę. Ale w razie czego potrafią się bardzo szybko zbudzić i gdyby działo się coś groźnego – natychmiast stanąć do walki.
Całkiem możliwe, że umieją tak zrobić, bo od małego uczy je tego mama. Małe kotki bawią się w bitwę i polowanie ze swoimi braćmi i siostrami. Ale nie tylko – wiadomo przecież, że piłeczka, kłębek wełny, a nawet kawałek papieru mogą im zastąpić groźnego przeciwnika. Jak widać, zabawa może się bardzo przydać.
A o wielkich dzikich braciach domowych Mruczków opowiem kiedy indziej.
Kocie powiedzonka
Koty wprawdzie nie mówią, ale ludzie używają różnych powiedzeń, w których występują te czworonogi. Czy wiesz, co każde z nich oznacza?
- kocia muzyka
- kupować kota w worku
- latać jak kot z pęcherzem
- odwracać kota ogonem
- tyle co kot napłakał
- żyć jak pies z kotem
„DZIECKO – miesięcznik troskliwych rodziców” nr 9, wrzesień 2002, s. 77-78
iza8303