James Redfield - Niebiańskie Proroctwo.pdf

(1472 KB) Pobierz
Microsoft Word - James Redfield - Niebiańskie Proroctwo.docx
1
JAMES REDFIELD
NIEBIAŃSKIE PROROCTWO
Potem ujrzałem: Oto drzwi otwarte w niebie,
a głos, ów pierwszy, jaki usłyszałem,
jak gdyby trąby mówiącej ze mną, powiedział:
"Wstąp tutaj, a to ci ukażę, co potem musi się stać".
Doznałem natychmiast zachwycenia: a oto w niebie stał tron
[...]
a tęcza dokoła tronu - podobna z wyglądu do szmaragdu
Dokoła tronu - dwadzieścia cztery trony;
a na tronach dwudziestu czterech siedzących Starców,
odzianych w białe szaty
[...]
I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową,
bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły
(Apokalipsa św. Jana 4, 1-4; 21, 1)
* * *
Sarze Wirginii Redfield
Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia,
a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości,
jak gwiazdy przez wieki i na zawsze.
Ty jednak, Danielu, ukryj słowa
i zapieczętuj księgę aż do czasów ostatecznych.
Wielu będzie dociekało, by pomnożyła się wiedza.
(Księga Daniela, 12: 3-4)
138154926.002.png
2
Podziękowania
Niemożliwością byłoby wymienić tu wszystkich, którzy wywarli wpływ na kształt tej
książki. Szczególne podziękowania należą się jednak Alanowi Shieldsowi, Jimowi
Gamble'owi, Markowi Lafountainowi, Marcowi i Debrze McElhaneyom, Danowi
Questenberry'emu, B. J. Jonesowi, Bobby'emu Hudsonowi, Joy i Bobowi Kwapienom i
Michaelowi Ryce'owi, autorowi powieści odcinkowej Dlaczego znów mnie to spotyka?
Przede wszystkim zaś muszę podziękować mojej żonie Salle.
Od autora
W ciągu ostatniego półwiecza w społeczności ludzkiej zaczyna torować sobie drogę
nowa świadomość. Można ją nazwać transcendentalną bądź duchową. Niewykluczone, że już
w trakcie czytania tej książki wyczujecie "szóstym zmysłem", co się dzieje, że być może
dostąpicie wtajemniczenia.
Zaczyna się to zwykle nasiloną wrażliwością na to, co dokonuje się wokół nas.
Zauważamy, że pewne pozornie przypadkowe zjawiska dają znać o sobie akurat we
właściwym momencie, rzucając światło akurat na właściwych ludzi i nagle nasze życie
zaczyna się toczyć w zupełnie odmiennym kierunku. Może bardziej niż ktoś inny i niż my
kiedy indziej wyczuwamy intuicyjnie ukryte znaczenie tych tajemniczych wydarzeń.
W gruncie rzeczy wiemy, że życie jest zjawiskiem o charakterze duchowym, bardzo
osobistym i frapującym, nie wyjaśnionym do końca przez żadną religię ani filozofię. Wiemy
także coś więcej: że gdy tylko zrozumiemy, o co tu chodzi, skoro zdołamy włączyć się w ten
duchowy proces i zmaksymalizować jego wpływ na nasze życie - ludzkość dokona
gigantycznego przeskoku w całkiem nową jakość. Powstaną wtedy możliwości realizacji
tego, co najlepsze w naszej tradycji, i ukształtuje się kultura, do jakiej zmierza cała historia
ludzkości.
Prezentowana powieść stanowi propozycję nowego sposobu myślenia. Jeśli wywrze na
was jakieś wrażenie, pomoże wam nazwać coś, czego doświadczaliście w życiu - podzielcie
się z innymi swoimi spostrzeżeniami. Myślę bowiem, że nasza nowa duchowa świadomość
najlepiej rozwija się w ten sposób, nie za pośrednictwem mody lub hipnozy, lecz drogą
pozytywnych kontaktów międzyludzkich. Jest wszakże jeden warunek: musimy wyzbyć się
dotychczas nurtujących nas wątpliwości i rozterek. A wtedy cudownym sposobem ta nowa
rzeczywistość stanie się i naszym udziałem.
James Redfield
James Redfield żyje i pracuje na Południu Stanów Zjednoczonych. Poza pisarstwem
zajmuje się astrologią i psychologią. Wydaje biuletyn The Celestine Journal, gdzie publikuje
refleksje i doświadczenia z pracy nad odrodzeniem duchowym. Gdy pierwsze wydanie
Niebiańskiego proroctwa znalazło się w małej prowincjonalnej księgarni, poruszyło serca i
umysły czytelników, którzy podawali sobie tę książkę z rąk do rąk. Dalszy ciąg, nad którym
autor pracuje, będzie poświęcony dziesiątemu wtajemniczeniu.
138154926.003.png
3
Stan krytyczny
Zaparkowałem samochód w pobliżu restauracji i rozsiadłem się wygodniej na siedzeniu,
żeby zebrać myśli. Wiedziałem, że Charlene czeka tam na mnie i ma mi coś do powiedzenia.
Co to może być? Sześć lat nie dawała żadnego znaku życia, dlaczego więc pojawiła się akurat
teraz, gdy na tydzień zaszyłem się w lasach?
Wysiadłem i przeszedłem kawałek pieszo do restauracji. Za mną dogasały ostatnie
promienie zachodzącego słońca rzucając bursztynowe błyski na mokrą płytę parkingu. Przed
godziną przeszła krótka, lecz gwałtowna burza, a po niej nastał chłodny i rześki letni wieczór.
Przyćmione światło i wiszący na niebie półksiężyc robiły wrażenie wręcz surrealistyczne.
Idąc rozmyślałem o Charlene. Czy wciąż jest tak piękna i wrażliwa, czy też może czas ją
zmienił? Wspomniała coś o jakimś rękopisie. Nie wiedziałem, co o tym myśleć - czy ten
starożytny dokument odnaleziony w Ameryce Południowej zawiera coś tak ważnego, że musi
bezzwłocznie powiadomić mnie o tym?
- Mam dwie godziny postoju na lotnisku - oznajmiła przez telefon. - Może zjedlibyśmy
razem kolację? Będziesz zachwycony tym rękopisem - to taka zagadka, jakie lubisz!
Taka zagadka, jakie lubię? Cóż to miało oznaczać?
Restauracja była przepełniona. Grupki ludzi czekały, aż zwolni się jakiś stolik.
Kierowniczka sali poinformowała mnie, że Charlene zajęła już dla nas miejsca na galerii, nad
główną salą jadalną.
Kiedy wszedłem na górę, zauważyłem, że wokół jednego stolika zebrał się spory tłumek.
Było tam nawet dwóch policjantów. W pewnej chwili policjanci odwrócili się, minęli mnie i
zbiegli na dół. Wkrótce rozeszli się także pozostali. Ośrodkiem ich uwagi okazała się siedząca
przy stoliku kobieta. To była Charlene!
Podbiegłem do niej.
- Charlene, czy coś się stało?
Pozornie gniewnym gestem odrzuciła głowę do tyłu i wstała, ze swoim zwykłym,
olśniewającym uśmiechem. Zauważyłem, że chyba zmieniła kolor włosów, ale jej twarz w
niczym nie różniła się od tej, którą zapamiętałem. Te same delikatne rysy, szerokie usta i
duże, błękitne oczy.
- Nie uwierzysz - zaczęła, kiedy wymieniliśmy powitalne uściski. - Wyszłam na chwilę
do toalety i nim wróciłam, ktoś ukradł mi teczkę.
- Co w niej miałaś?
- Nic ważnego, kilka książek i czasopism na drogę. To coś niesamowitego! Goście od
sąsiednich stolików powiedzieli, że ktoś po prostu wszedł, wziął teczkę i wyszedł. Opisali go
policji dość dokładnie i gliniarze obiecali, że przeczeszą teren.
- Może powinienem pomóc im szukać?
138154926.004.png
4
- Nie, nie myślmy już o tym. Nie mam zbyt dużo czasu, a chciałabym zamienić z tobą
parę słów.
Zgodziłem się i usiedliśmy. Podszedł kelner, toteż przejrzeliśmy kartę i złożyliśmy
zamówienie. Następne dziesięć czy piętnaście minut przegadaliśmy o wszystkim i o niczym.
Starałem się grać rolę, którą sam sobie narzuciłem, ale Charlene przejrzała moje matactwa.
- Ale co się naprawdę z tobą dzieje? - spytała pochylając się ku mnie z czarującym
uśmiechem.
Odpowiedziałem jej uważnym spojrzeniem.
- Chciałabyś od razu wszystko wiedzieć.
- Jak zawsze.
- Widzisz, tak naprawdę to postanowiłem posiedzieć nad jeziorem, żeby mieć trochę
czasu dla siebie. Ostatnio dużo pracowałem, ale myślę o zmianie stylu życia.
- Wspominałeś kiedyś o tym jeziorze, ale zdawało mi się, że ty i twoja siostra musieliście
je sprzedać.
- Jeszcze nie, ale może będziemy musieli, bo podatki od nieruchomości na terenach
podmiejskich wciąż rosną. Przyznała mi rację.
- No a co chcesz robić dalej?
- Na razie nie wiem, ale coś całkiem innego. Rzuciła mi badawcze spojrzenie.
- Zdaje się, że jesteś tak samo zabiegany jak wszyscy.
- Chyba tak - przyznałem. - A dlaczego pytasz?
- Bo o tym jest właśnie mowa w Rękopisie. Odwzajemniłem jej badawcze spojrzenie.
- Opowiedz mi o tym rękopisie - poprosiłem. Odchyliła się na krześle, jakby chcąc zebrać
myśli, po czym znów spojrzała na mnie uważnie.
- Wspominałam ci chyba przez telefon, że kilka lat temu odeszłam z redakcji gazety i
podjęłam pracę w instytucie naukowym, który bada przemiany kulturowe i demograficzne dla
potrzeb ONZ. Ostatnio otrzymałam zlecenie wyjazdu do Peru. Gdy prowadziłam badania na
uniwersytecie w Limie, doszły mnie słuchy o pewnym starym rękopisie, który właśnie
odkryto. Tyle że nikt nie potrafił podać żadnych szczegółów, nawet na wydziałach
archeologii i antropologii. Gdy próbowałam zasięgnąć informacji w kołach rządowych,
wszyscy zaprzeczali, jakoby coś o tym wiedzieli. W końcu ktoś mi powiedział, że z jakichś
powodów rząd robi wszystko, aby ten dokument ukryć. Ale ta osoba też nie wiedziała niczego
pewnego. Znasz mnie - ciągnęła dalej. - Wiesz, że jestem dociekliwa. Kiedy wykonałam
swoje zadanie, postanowiłam przedłużyć trochę pobyt i spróbować dowiedzieć się czegoś
więcej. Początkowo wszystkie tropy, którymi szłam, prowadziły donikąd, aż kiedyś
wstąpiłam coś zjeść do knajpki na peryferiach Limy.
138154926.005.png
5
Zauważyłam, że jakiś ksiądz dziwnie mi się przygląda. Po paru minutach podszedł do
mnie i wyznał, że słyszał o moim zainteresowaniu Rękopisem. Nie chciał ujawnić swojego
nazwiska, ale zgodził się na rozmowę.
Przerwała na chwilę, wciąż intensywnie się we mnie wpatrując.
- Powiedział, że Rękopis pochodzi sprzed około sześciuset lat przed naszą erą i
przepowiada gruntowne przemiany w społeczności ludzkiej.
- Kiedy te przemiany mają się zacząć? - spytałem.
- W ostatnich dziesięcioleciach dwudziestego wieku.
- To znaczy teraz?
- Tak, teraz.
- I czego mają dotyczyć? Przezwyciężając zakłopotanie powiedziała:
- Ksiądz twierdzi, że ma to być odrodzenie naszej świadomości, które będzie dokonywać
się bardzo powoli. Nie ma ono charakteru religijnego, raczej duchowy. Odkryjemy zupełnie
nowe aspekty naszego życia na tej planecie, nowe funkcje naszej egzystencji. Według księdza
ma to radykalnie zmienić oblicze kultury.
Po krótkiej przerwie dodała:
- Ksiądz mówił, że Rękopis dzieli się na części czy rozdziały, z których każdy
poświęcony jest jednemu "wtajemniczeniu". Zapowiada, że właśnie za naszych czasów
ludzkość zacznie przyswajać sobie jedno po drugim kolejne wtajemniczenia, aż cywilizacja
ziemska osiągnie stadium pełnego uduchowienia.
Potrząsnąłem głową i sceptycznie uniosłem brwi.
- I ty naprawdę w to wierzysz?
- No cóż, myślę... - zaczęła. Przerwałem jej.
- Rozejrzyj się! - wskazałem tłum wypełniający salę pod nami. - To jest realny świat. Czy
dostrzegasz w nim jakieś zmiany?
Odpowiedź nadeszła od stolika pod ścianą. Gniewna uwaga, której treści nie
zrozumiałem, była tak głośna, że cała sala zamilkła. Pomyślałem, że znów coś komuś
ukradziono, ale okazało się, że to tylko kłótnia. Kobieta, około trzydziestki, zerwała się z
miejsca i patrząc z oburzeniem na mężczyznę siedzącego naprzeciw krzyczała:
- Nie! Chodzi o to, że nasz związek nie jest taki jak chciałam! Rozumiesz? Nie taki! -
Opanowała się nieco, rzuciła na stół serwetkę i wyszła.
138154926.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin