Rozdział 5-.rtf

(7 KB) Pobierz

ROZDZIAŁ 5

ROZMOWA Z BELLĄ

Słońce już się pojawiło na niebie.

Nadchodził kolejny dzień, a ja poprostu siedziałam bezczynnie na kanapie w salonie Cullenów. Cullenów! Dlaczego tak na nich mówię? Przecież to moja rodzina. A więc powinnam powiedzieć: w salonie u mnie w domu. Bree Cullen...

Samotna Bree Cullen. Wciąż nie mogłam zapomnieć o Diego. Nie chciałam go wymazać z pamięci, tylko złagodzić ból po jego śmierci. Ale tak naprawdę miałam ochotę wywrzeszczeć na całe gardło: DIEGO WRÓĆ!!!

W tym samym momencie wyczułam zapach człowieka i wampira. Domyśliłam się, że to Edward i Bella.

Miałam rację. Gdy weszli przez drzwi wejściowe, zapach Belli aż mnie poraził. Przestałam oddychać, chociaż i tak cały czas czułam ten zapach, ale nie tak intensywnie.

- Witaj Bree- przywitał się wampir

- Cześć Edward- zdobyłam się na odwagę i zwróciłam się do niego przez" ty". No w końcu to mój nowy brat...

- Hej...- nieśmiało szepnęła Bella

- Widziałaś Alice, Bree?- spytał

- Nie, ale pewnie jest na górze- rzuciłam

- Zostań tutaj, a ja idę porozmawiać z nią w sprawie ślubu, dobrze?- spojrzał na Bellę

- Dobrze- westchnęła

Czy on mi to robił na złość? Przecież wiedział, że wciąż jestem nieopanowaną nowonarodzoną. W każdej chwili mogłam stracić kontrolę i się rzucić na jego ukochaną. Sam mówił, pamiętam, że muszę trzymać się z daleka od Belli... zaraz, zaraz... Jaki ślub?!

Edward słysząc moje myśli tylko uśmiechnął się łobuzersko, i zwinnie pobiegł na górę. On się żeni? Z człowiekiem? Czasami miłość nie ma granic, no ale to już przesada. Matko! Dlaczego on poprostu nie zamieni ją w wampirzycę?

Zostałam sam, na sam z Bellą.

Kanapa, na której siedziałam była dość duża, dlatego mogło się na niej usadowić parę osób. Ale Bella się bała usiąść koło mnie tak blisko. Usłyszałam jej szybkie, zdecydowanie za szybkie bicie serca. Stała jak kołek. Wydawało mi się, że boi się nawet ruszyć palcem, bym czasem coś złego jej nie zrobiła...

- Nie chcesz usiąść?- spytałam

- Nie, dzięki- odpowiedziała, a równocześnie jej serce zabiło jak oszalałe

- Nie zrobię ci krzywdy- zapewniłam- nie musisz się mnie bać. Usiądź.

Dziewczyna niepewnie zajęła miejce. Usiadła na jak najdalej ode mnie.

Milczałyśmy, aż w końcu powiedziałam:

- Pobieracie się?

- Tak- odpowiedziała krótko

Zachowywałyśmy się tak jakby to ona była tą młodszą, a ja tą starszą. Prawdę mówiąc też się przy niej jeszcze czułam niekomfortowo ze względu na to, że jest człowiekiem i jej zapach działał na moją wampirzą naturę nieprawdopodobnie mocno.

- Dlaczego Edward nie zamienił cię w wampira?- zapytałam. Czasami wsdzałam nos w nieswoje sprawy, ale skoro Bella też była praktycznie moją siostrą to mogłam ją o to zapytać, prawda?

Zastanowiła się nad tym pytaniem.

- Myśli, że odbierze mi duszę- uśmiechnęła się- ale ja w to niewierzę...

Westchnęła. Usiadła w normalnej pozycji i nie wyglądała tak jakby połknęła kij. Rozluźniła się, a jej serce biło już prawie rytmicznie. Może mi zaufa i uwierzy, że jej nie skrzywdzę?

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Szczerze... jakoś się tym nie interesuję- zaśmiałam się nieśmiało razem z Bellą

- Obiecał mi przemianę po ślubie- powiedziała z podekscytowaniem w głosie.

Zdałam sobie sprawę, że nie może się doczekać tego upragnionego dnia.

Tak naprawdę byt wampira ma również złe strony. Po pierwsze musisz opanować się przy ludziach, a jak któryś się przy tobie skaleczy to przechlapane... Po drugie żyjesz wiecznie, powiedzmy z drugą połówką. Jeżeli ta połówka gdzieś przepadnie to już po tobie. Bo co będziesz robił bez niej przez resztę swojej wieczności? Czekać na koniec świata, albo pojechać do stukniętych wampirów we Włoszech. Tych powodów, dlaczego nie warto zostać, lub warto zostać wampirem jest naprawdę dużo.

- Po ślubie? Wiesz...- zastanawiałam się czy to powinnam mówić- jako wampir spełniło się wiele moich marzeń, ale też wiele przepadło... jak na przykład: dorastanie

Sądząc po wyrazie jej twarzy, chciała okazać współczucie.

- Rozumiem- powiedziała kiwając twierdząco głową

- Wiesz, już zawsze będę miała 16 lat. Chciałabym się zobaczyć jako 20- latka, albo 30- latka- zaśmiałam się- ty znajdziesz szczęście z Edwardem. Będziecie wiecznie młodzi i szczęśliwi. A ja będę gniła w tym fotelu już na zawsze. Bez chłopaka, bez miłości...- zaczęłam rzędzić, co robiło się nudne. Szybko się zamknęłam- Sorry, strasznie męczę...

- Nie rzędzisz- wsparła mnie- znajdziesz kogoś. Tylko musi upłynąć trochę czasu. Na miłość trzeba czekać.

Zauważyłam, że nasza rozmowa zboczyła na tematy sercowe.

- Dobra dość z tym tematem- ożywiłam atmosferę- gratuluję ci. Narzeczona wampira- uśmiechnęłam się

W tym samym momencie zbiegł z góry Edward i Alice.

- Bree! jesteś mi potrzebna!- krzyknęła Alice, a Edward się zaśmiał

- W czym?

- Musisz mi pomóc w organizacji ślubu! Jest mnóstwo roboty!- pociągnęła mnie za rękę

- Na nas też już czas- powiedziała Bella- musimy przekazać tę nowinę Charliemu- zaśmiała się

-Do zobaczenia!- Pożegnali się

- Pa, pa!- odkrzyknęłam

Alice wciąż mnie ciągnęła. Prowadziła mnie do swojego pokoju.

- No to do dzieła! Ich ślub musi być wyjątkowy!- powiedziała podekscytowana i usiadła na podłodze, gdzie była niezliczona ilość materiałów, zaproszeń i innych rzeczy- ty się zajmiesz zaproszeniami!- dodała- nie zapomnij zaprosić wilkołaków!

CO?! Aha, to był żart... To dobrze, że Alice miała poczucie humoru, bo ja na pewno nie miałam zamiaru ich zaprosić, ani też nikt niechciałby ich widzieć na tym ślubie...

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin