Byrne Evie - Faustin Brothers 01 - Called by Blood.pdf

(523 KB) Pobierz
Evie Byrne
Faustin Brothers 01
Cal ed by Blood
Warning: Zawiera obrazowy opis seksu, zabawę krwią i scenę podglądactwa. Istnieje także
przerażająca część w środku. Autorka i jej prawnik przypominają, że jest to fikcja. W
prawdziwym życiu jednorazowa przygoda w łóżku ze zboczeńcem, to zły pomysł. No chyba, że
zboczeńcem jest wampir, to w tym przypadku pomysł ten jest jeszcze gorszy.
Uwaga: Żaden łoś nie został skrzywdzony podczas pisania tej powieści.
Rozdział I
Alex stał przy drzwiach, jego serce waliło. Nie miał na to planu - nie był planistą w
najbardziej sprzyjających warunkach, nawet nie był strategiem na ostatnią chwilę. Mimo,
że temperatura dobijała do minus dwudziestu stopni, był się palił. Przeleciał cały kraj,
wyobrażając ją sobie jako latarnię, która przyciągała go coraz bardziej. Ledwo co wyszedł
pole startowe lotniska i nabrał swoje pierwsze tchnienie cienkim, suchym jak pieprz
górskim powietrzem, pociąg stał się wręcz namacalny.
Do tej pory nigdy jej nie poznał. Trzy dni temu jego matka wcisnęła mu kawałek papieru w dłoń;
było na nim imię i fragment adresu - informacje, które dojrzała w swoim śnie. Klucz do jego
przyszłości.
Cofnął się i jeszcze raz podejrzliwie rzucił okiem na dom.
Rozrastający się potwór był zupełnie innym światem od bliźniaka, w którym dorastał, albo
poddasze w który żył teraz. Wyblakły wieniec sosny na drzwiach, kosz z szyszek i poroże
jelenia na werandzie poraziły go egzotycznym zachodem.
Wycieraczka mówiła: „Pobłogosław ten bałagan”. Strząsnął śnieg ze swoich stóp a dłonią
przejechał po włosach.
- Pieprzyć to - mruknął i zadzwonił dzwonkiem.
Usłyszał szum, a na piętach wściekłe ujadanie. Świetnie, pies.
- Cisza! Zero szczekania! Zero!
Kobiecy głos dobiegł z głębi domu. Czy to jej? Nadstawił uszy, by złapać odgłos szurania.
Klapki na płytkach. Była po drugiej stronie drzwi. Ciepło jej ciała promieniowało przez
drewno. Otworzył nozdrza i zassał jej zapach. Jadła popcorn i jakaś tłusta, waniliowa
mikstura pokrywała jej skórę, balsam dłonie... nie, olejek do kąpieli. A pod tym... Cholera.
Nieco zamroczony, oparł głowę o drzwi. Jego matka się nie myliła.
- Kto to?
Wizjer pociemniał. Alex wyprostował się do sprawdzenia. Wydawało się, że to moment aby
powiedzieć coś głębokiego, ale tak się nie stało.
- Cześć. Nazywam się Alexander Faustin.
Gdy odpowiedziała, przykuł większą uwagę na intrygując, gardłowy głos, niż na to co
powiedziała.
- Czy zdajesz sobie sprawę, która jest godzina?
- Proszę... mam ważną wiadomość do Heleny MacAl ister. Rozmawiam z nią?
- Co to za wiadomość?
Alex przystawił oko do judasza. Nie mógł jej zobaczyć, ale czuł ją i jej silny opór, przy czym
zaczął się bać że nigdy nie otworzy tych przeklętych drzwi. Odsunął na bok swoją
niecierpliwość i uśmiechnął się do małego kółeczka, modląc się żeby jego urok w końcu
się uwolnił. Trudno mu było grać uwodzicielskiego, kiedy jego nerwy skoczyły w
oczekiwaniu na spotkanie.
- To dobra wiadomość, ale trochę niewygodnie rozmawiać przez drzwi. Wyjdziesz?
- Uh, poczekaj sekundkę - usłyszał jej krzyk- Mike! Zatrzymaj film! Będę za minutę.
Alex udawał, że kaszle aby ukryć szeroki uśmiech. Nie było nikogo innego w domu. Jego
przyszła żona była mądra, ostrożna...
I bardzo słodka w kosmatym, różowym szlafroku. Jej mokre, ciemne włosy kołysały się
wokół jej szczęki. Dobrze - nienawidził wyławiania włosów ze swoich ust. Z jednej strony były
odgarnięte do tyłu, odsłaniając czyste, spiczaste ucho wręcz stworzone do gryzienia.
Niskie warczenie przerwało jego tok myślenia. Wzięła psa pod pachę, a ten warczał na
niego niczym wypchane zabawki z piekła rodem. Uniósł na to brwi co rozpoczęło kolejny
grad ujadania.
- Przepraszam, zwykle taki nie jest - krzyknęła przez hałas. Jej ton był przepraszający, ale jej
oczy były podejrzliwe. Była na tyle mądra, że zaufać swemu psu.
- W porządku - Alex podniósł dłoń w stronę mordki psa.
- Och, nie rób tego!- pisnęła.- Ona może cię ugryźć.
Pies nie ugryzł. Zamiast tego powąchał jego rękę jak szalony, jakby nigdy wcześniej nie
wąchał czegoś takiego. Alex pochwycił jego spojrzenie i zażądał podporządkowania się.
Gdy pies się uspokoił, położyła go na dół wzruszając ramionami.
- Więc, co to za dobra wiadomość?- nagle a akcie swobody, oparła się ramieniem o
framugę drzwi, a jej chochlikowa twarz przybrała psotny wyraz.
Hall za nią lśnił ciepłem i złotem. Wszystko co chciał zrobić, to wyjść z zimna i wziąć ją w
ramiona.
- Nie mów mi, że wygrałam w loterii?- pochyliła się i rozejrzała w obu kierunkach.- Czy Ed
McMahon jest w krzakach?
Alex zachwiał się na nogach przytłoczony jej obecnością. Miał nadzieję, że będzie
atrakcyjna, ale słowo atrakcyjny był tylko słabym, smutnym wyrazem.
Była...
- Wszystko w porządku?
Odurzająca.
To było to. I nadal czekała na jego wytłumaczenie. Problemem był jego mózg, który był
zbyt napalony, żeby zajmować się rozmową. Trzy sylaby wypełzy z jego języka, niczym
stare zaklęcie.
- Helena.
W odpowiedzi jej rozszerzone źrenice, zmieniły się z niebieskiego na czarne. Przyjęła
pytającą postawę. Ciekawość.
Z ciekawości podniósł rękę i potarł jej policzek kostkami, po czym przesunął dłoń w stronę jej
głowy i zanurzył palce w jej mokrych włosach. Spojrzał jej w oczy i pomyślał, że w
jakiejś części zrozumiała kim jest, co to znaczy. To było przeznaczenie.
Jej różowe usta rozchyliły się w zaskoczeniu, jakby sobie coś przypomniała. Nie było w
niej żadnego strachu. W rzeczywistości, pod jego dotykiem wypuściła z płuc długie
westchnienie, a jej oddech stał się białym obłoczkiem między nimi.
Czerwone pożądanie zaćmiło mu umysł. Czas na wyjaśnienia będzie później.
- Helena, jesteś moją jedyną - w ogóle nie miał czasu na wyjaśnienia. Nie, kiedy wpadała w wir.
Przyciągnął ją bliżej, a ona była tam dla niego, jej usta były uległe, jej ciało zgięło się przeciwko
jego z cichym westchnięciem.
To ona. Zdecydowanie tak. Nikt inny nie smakowałby tak dobrze. Głodny, zlizał masło i sól z
popcornu z jej ust. Krew ryknęła mu w uszach. Chwycił jej twarz w swoje dłonie i wsunął
język do jej oczekujących ust.
Jej słodki zapach płynął w górę od kołnierza jej szlafroka, tak czysty, że wiedział że jest pod nim
naga, do wzięcia. Wizja Alexa stała się mglista. Kiedy zaczęła się ocierać
biodrami o jego niesamowitą erekcję, zachęcającymi kołami, stracił zdrowy rozsądek.
Chciał konsumpcji, penetracji, chciał posiąść tą kobietę w każdy możliwy sposób tak
szybko jak to możliwe. Zdesperowany, by dotknąć jej skóry, rozsunął jej szlafrok.
Zatoczył się zalany jej pachnącym ciepłem. Oparli się o framugę drzwi. Wciąż ją całując,
chwycił ciężar jej piersi w dłonie. Pasowały doskonale do jego dłoni. Pod prawą ręką jej serce
biło jak skrzydła ptaka. Wiedziała, że nadchodzi? Wykąpała się, aby upewnić się, że powita go
cała wilgotna i miękka?
Międzyczasie znalazła drogę jego płaszczem a jej dłoń rozpoznawczo pędziła do jego
spodni.
Matko Święta. To wychodzi spod kontroli.
Przerwał pocałunek. Byli bardzo blisko od publicznego stosunku. Nie żeby zazwyczaj miał
z tym jakiś problem, ale to było inne. Alex wziął głęboki oddech walcząc sam ze sobą.
Helena nie pomagała. Złapał ją za rękę tuż przed tym zanim dostały się do jego rozporka.
Leniwie, odchyliła się do tyłu z szlafrokiem szeroko rozsuniętym, opuchniętymi ustami i
erotycznie zamglonymi oczami. Wszystko wskazywało na to, że jest zachwycona, a
jeszcze nic nie zrobił. Może byli zachwyceni sobą nawzajem.
Robiąc leniwy pomruk typu „mmm”, przechyliła swoją głowę na bok, proponując mu swoje
gardło. Jej idealna, nieskazitelna skóra świeciła na jasny złoty w świetle werandy. Był to
instynktowny gest poddania się - co sprawiło, że kompletnie zapomniał o swoich dobrych
intencjach.
Przyciągnąwszy ją do swojej piersi zaczął badać długość jej tętnicy szyjnej. Używając
swoich zębów i języka, pieścił ją wszystkimi umiejętnościami jakie zgromadził, na
przemian całując ssąco i lekko kąsając do tego stopnia, żeby nie zranić jej skóry.
Helena mruczała z przyjemności. Podniósł jej udo, tym samy zapraszając ją do oparcia się
okrakiem na jego kolanie. Zakrył z powrotem kołnierz jej szlafroka, który odkrywał
trzepotanie pulsu powyżej jej obojczyka. Trącił nosem jej szyję, ocierając twarz o jej skórę,
otwierając usta aby złapać zapach żywej krwi pod powierzchnią skóry. Helena dyszała i
obejmowała jego głowę, zaciskając palce na jego włosach. Jej zapach zmienił się w bujny i
pierwotny. Spowodowało to rozchylenie jego nozdrzy i przypływu śliny. Była bliska dojścia.
Alex nie mógł powstrzymać głębokiego pomruku.
Dingdongdingdongdingdongdingdong. Okropny hałas przeciął czerwoną mgłę. Dzwonek do
drzwi. Zajęło mu moment, aby zorientować się, iż Helena opiera się o brzęczyk.
Podciągnął ją do pozycji pionowej i hałas ustał. Zaczęła się szamotać i krzyczeć z dziką pasją.
Ledwo mógł ją utrzymać w ramionach.
- Ukochana - może to powiedział, może tylko pomyślał, ale był pewien że zrozumie. Miał
szeroko otwarte usta, a jego zęby nachyliły się nad jej ciałem.
Helena wściekle kopnęła go, prosto między nogi. Ból wręcz rzucił go na ziemię. Cofnęła
się przez próg. Wgramolił się za nią na czworakach. Drzwi trzasnęły go w czaszkę.
- Ow!- podobnie jak w kreskówkach, zobaczył gwiazdy. Pies znowu zaczął szczekać.
Alex ukląkł na jakiś czas na wycieraczce z napisem „Pobłogosław ten bałagan”, z jedną
ręką na głowie, drugą między nogami mamrocząc z bólu i myśląc, że to nie przydarzyłoby
się jego bratu, Mikail'owi. Mikhail pojawiłby się przed drzwiami z planem. I jego drugi brat,
George- no dobra, George nie dałby się pokonać kobiecie.
Ale w przeciągu kilku minut spotkania swojej przyszłej narzeczonej, Alex był na kolanach, ze
wstrząśnieniem mózgu i ryczał jak chora krowa. Raczej byk. Były byk.
- Helena! Nie rozumiesz. Przybyłem, żeby się z tobą ożenić!
- Lepiej się stąd wynoś. Już wezwałam policję - jej głos dobiegł z góry. Krzywiąc się z bólu,
spojrzał w górę. Wychylała się przez okno na piętrze z komórką przyciśniętą do ucha.-
Gadam z 911. Oh. Że nie powinnam z nim rozmawiać? Przepraszam. Dobrze, jest wysoki,
co najmniej na sześć stóp, czarne włosy. Tak, wysoki, przystojny brunet. Wiem, to wstyd.
Ma na sobie płaszcz. Nie wiem ile on ma lat. Może trzydzieści? Powiedział, że jego imię
Alexander Fast-Fastino?-Coś w tym stylu.
- Faustin!
- Tak, tylko klęczy na mojej werandzie. I wydaje śmieszne dźwięki.
- Helena, rozłącz się. Pogadajmy.
- Ta, na pewno, zboku. Jakbym miała się do ciebie zbliżyć na dziesięć kroków bez
popychacza do bydła - znowu rozmawiała z 911.- Tak, podszedł do drzwi, powiedział że
ma do mnie jakąś wiadomość i mnie zaatakował.
- Zaatakowałem cię? Oh, daj spokój!
- Sądzę, że słyszę syreny.
Alex już je słyszał i wiedział, jak blisko są. Oczywiście, mogliby najpierw wysłać cichy
radiowóz. Rozważał strzelanie z wynajętego samochodu, ale żałosny pościg po obcym
mieście w Chevy Cobalt'cie byłby wisienką na szczycie wieczornej porażki.
A wampiry nie znosiły zbyt dobrze więziennych warunków.
Musiał iść o własnych siłach. Mamrocząc sam do siebie, świadomy że Helena patrzy na
niego z wysokości, udał się do swojego samochodu i wyciągnął laptopa oraz walizkę na
kółkach. Gliny były prawie na miejscu.
- Pobierzemy się, Heleno MacAl ister - powiedział z mocą, upewniając się, że to dumny
moment dla jego rodzaju. - Możesz na to liczyć!
Może powinien zabić się we wschodzie słońca.
Policjanci spisali raport i skonfiskowali jego samochód. Helena była zadowolona, że go
zostawił, potwierdzając tym samym, że nie była szalona, dowodząc że boski facet
rzeczywiście zapukał do jej drzwi, wymamrotał coś o „jego jedynej” i zaczął pożerać ją jak litry
Cherry Garcia.
- Jezu Chryste, Helena! - Lacey prowadziła ją na kanap jak inwalidkę.- Może powinnaś
dzisiaj spać u mnie.
- Dzięki, ale nie mogę. To pozwoli mu wygrać - wzruszyła ramionami, żeby się pozbyć
powodu nerwów.- Mam wrażenie, że jeśli opuszczę dom, on tutaj wróci żeby powąchać
moje gatki albo coś. Wiesz, że naprawdę co chcę zrobić, to wziąć nogi za pas.
- Tak jak jedna z straconych lasek w horrorach?
- Nie powiedziałam, że to zrobię - powiedziałam, że chcę - jak inaczej ma zamiar odzyskać
kontrolę nad ciałem? No dalej, zdrowy rozsądku, bezpieczeństwo, poczucie
bezpieczeństwa, żadne z was już nie ma znaczenia. To były rzeczy w jej umyśle. A jej
mózg zdecydowanie nie współpracował z jej ciałem odkąd Alexander Faustin wplątał
swoje długie palce we włosy z boku jej głowy. Nigdy nie wiedziała tak pięknych oczu u
mężczyzny.
- Peter i ja możemy spędzić tutaj noc z tobą.
Zaskoczona swoimi refleksjami, Helena udała uśmiech.
- Podoba mi się to. Możemy zrobić piżama party? My wszyscy w salonie?
Lacey uśmiechnęła się i spojrzała na nią szczerze zaniepokojona, że Helena zaraz
zacznie płakać. Była ruiną.
- Przyniesiesz Newland, żeby nad nami czuwała?
Newland była Berneńskim psem pasterskim Petera, o wiele bardziej potężny niż jej mały
szpic miniaturowy, Scul y. Ale Scul y była strzałem w dziesiątkę. Helena dosięgnęła
potargane, grube futro Scul y.
- Wiedziałeś, że jest dziwakiem, prawda?
- Czy chcesz wziąć prysznic, czy co?- Lacey zapytała.- Będę stać na straży
- Nie, wzięłam kąpiel już wcześniej... - rzuciła rękoma.- No dobra, wiem że to
przerażające, ale wszystko co zrobił to tylko mnie lekko pocałował - kłamstwo.- Naprawdę nic
mi nie jest.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin