Swann Leonie - Sprawiedliwość owiec. Filozoficzna powieść kryminalna.txt

(504 KB) Pobierz
 Sprawiedliwo�� owiec
 Filozoficzna powie�� kryminalna
Leonie Swann
   Przek�ad
   Jan Kra�ko


Dramatis oves w kolejno�ci pojawiania si�
   Matylda 			ma bardzo dobry w�ch i jest z tego dumna.

Sir Ritchfield 	przewodnik stada, niem�ody ju� i niedos�ysz�cy; szwankuje mu 
pami��, lecz wzrok wci�� ma dobry.

Panna Maple 	najm�drzejsza owca w stadzie, mo�e nawet najm�drzejsza owca w 
ca�ym Glennkill, a ca�kiem mo�liwe, �e najm�drzejsza owca na 
ca�ym �wiecie. Nigdy si� nie poddaje, ma dociekliwy umys� i jest 
odpowiedzialna, cho� nie zawsze.

Wrzosowata 	m�oda, energiczna owca, kt�ra czasem najpierw m�wi, a dopiero 
potem my�li.
   
   Chmurka 			najbardziej we�nista owca w stadzie.

Bia�y Wieloryb 	chodz�ca pami�� stada: nigdy nie zapomina tego, co zobaczy. 
Bardzo wytrwa�y, wiecznie g�odny merynos o spiralnych rogach.
   
Otello 	jest czarny, pochodzi z Hebryd�w, ma cztery rogi i tajemnicz� 
przesz�o��.

Zora 	czarnog��wka, kt�ra nie ma l�ku wysoko�ci, jedyna owieczka z 
rogami w stadzie George'a Glenna.
   
   Ramzes 			m�ody baran, kt�ry ma jeszcze kr�tkie rogi.
   
   Bystra 			najszybsza owca w stadzie, pragmatyczna my�licielka.
   
   Sara 			owcza matka. 
   
   Jagni� 			
   
   Melmoth W�drowiec 	bli�niaczy brat Sir Ritchfielda, legendarny baran, kt�ry znikn��.
   
   Cordelia 			lubi niezwykle s�owa. 
   
   Maisie 			m�oda, naiwna owca. 
   
   Zimowe Jagni� 		trudne jagni�, wieczny m�ciciel.
   
   Willow 			druga najcichsza owca w stadzie; ale nikomu to nie przeszkadza.
   
   Baran Gabriela 		bardzo dziwny baran.
   
   Fosco 			s�usznie uwa�a, �e jest m�dry.
   

Trop wi� si� na wszystkie strony,
   tak jak chcia�y tego owce, kt�re go stworzy�y.
   Stephen Crane Tales of Aduenture


1. Otello dzielnie pojada dalej
   Jeszcze wczoraj by� zdrowy - powiedzia�a Matylda, nerwowo strzyg�c uszami.
 -To nie ma nic do rzeczy - zauwa�y� Sir Ritchfield, najstarszy tryk w stadzie. - Nie umar� na 
chorob�. Szpadel to nie choroba.
   Pasterz le�a� w bujnej, zielonej irlandzkiej trawie obok stodo�y, niedaleko �cie�ki przez 
pasionek. Le�a� i ani drgn��. Na jego we�nianym norweskim swetrze siedzia�a samotna wrona, 
kt�ra z zawodowym zainteresowaniem analizowa�a jego budow� wewn�trzn�. Obok wrony 
przycupn�� wielce rozradowany kr�lik. Owce odbywa�y narad� nieco dalej, prawie na skraju 
urwiska.
   Rankiem, gdy znalaz�y pasterza, niezwykle zimnego i zupe�nie martwego, zachowa�y spok�j i 
by�y z tego niezmiernie dumne. W pierwszym przyp�ywie trwogi zabrzmia�o oczywi�cie kilka 
rozpaczliwych okrzyk�w - �Kto nam teraz b�dzie przynosi� siano?", �Wilk! Tu jest wilk!"- lecz panna 
Maple szybko st�umi�a panik�. Wyt�umaczy�a im, �e tu, na najziele�szych i najsoczystszych 
pastwiskach w ca�ej Irlandii, tylko idiota jad�by siano w �rodku lata, i �e nawet najbardziej 
wyrafinowane wilki nie przebijaj� szpadlem swoich ofiar. Bo nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e to w�a�nie 
szpadel stercza� z wn�trzno�ci pasterza, mokrych teraz od rosy.
   Panna Maple by�a najm�drzejsz� owc� w ca�ym Glennkill. Niekt�rzy twierdzili, �e 
najm�drzejsz� owc� na �wiecie. Ale nikt nie m�g� tego udowodni� Glennkill organizowano co 
prawda Konkurs na Najm�drzejsz� Owc� - i to co roku - lecz niezwyk�a inteligencja panny Maple 
przejawia�a si� ju� w samym tym, �e nigdy nie bra�a udzia�u w �adnym konkursie. Zwyci�zc� 
koronowano najpierw wie�cem z koniczyny (kt�ry to wieniec mo�na by�o potem zje��), nast�pnie 
obwo�ono go przez kilka dni po okolicznych pubach, gdzie z oczami �zawi�cymi od 
papierosowego dymu musia� pi� guinnessa, kt�rego go�cie wlewali mu do gard�a, a� nie m�g� 
usta� na nogach. Co wi�cej, od tej pory odpowiada� za dos�ownie wszystkie pastwiskowe psikusy, 
poniewa� najm�drzejsza owca zawsze by�a g��wnym podejrzanym.
   Ale George Glenn ju� nigdy nie mia� nikogo o nic podejrzewa�. Le�a� przy �cie�ce ze szpadlem 
w brzuchu, a jego owce zastanawia�y si�, co robi�. Sta�y na skraju urwiska mi�dzy b��kitnym jak 
woda niebem a niebieskim jak niebo morzem, gdzie nie dociera� zapach krwi i gdzie nie czu�y si� 
za nic odpowiedzialne.
 - Nie by� zbyt dobrym pasterzem - powiedzia�a Wrzosowata jarliczka niewiele starsza od jagni�cia, 
kt�ra wci�� mia�a do George'a pretensje o to, �e pod koniec zimy przyci�� jej pi�kny ogonek.
   - W�a�nie! - zawt�rowa�a jej Chmurka, najbardziej we�nista i najbardziej okaza�a owca, jak� 
kiedykolwiek widziano. - Nie docenia� naszej pracy. M�wi�, �e norwe�ki robi� to lepiej! �e daj� 
wi�cej we�ny! Nosi� swetry z norweskiej we�ny: to ha�ba! Jaki inny pasterz zniewa�y�by tak w�asne 
stado?
   Uwagi te sprowokowa�y d�u�sz� wymian� zda� mi�dzy Wrzosowa-t�, Chmurk� i Bia�ym 
Wielorybem. Wieloryb utrzymywa�, �e warto�� pasterza mierzy si� ilo�ci� dostarczanej przez 
niego paszy i �e pod tym wzgl�dem George'owi nie mo�na by�o nic zarzuci�. W ko�cu uzgodnili, 
�e dobry pasterz to taki, kt�ry nigdy nie przycina jagni�ciu ogonka, nie ma pasterskiego psa, daje 
owcom du�o dobrego jedzenia, zw�aszcza chleba i cukru - nie zapominaj�c przy tym o jedzeniu 
zdrowym, takim jak zielenina, koncentraty i buraki pastewne (bo wszystkie by�y owcami bardzo 
rozs�dnymi) - i nosi wy��cznie ubrania z produkt�w w�asnego stada, jak cho�by jednocz�ciowe 
kabotki z prz�dzy, w kt�rych wygl�da�by naprawd� �adnie, bo prawie jak owca. Naturalnie 
wiedzia�y, �e istoty tak doskona�ej nie ma na ca�ym �wiecie, jednak mi�o by�o pomarzy�. Troch� 
powzdycha�y i ju� mia�y si� rozej�� zadowolone, �e wyja�ni�y sobie wszystkie problemy. Jednak�e 
g�osu nie zabra�a jeszcze panna Maple. Odezwa�a si� dopiero teraz.
 - Nie chcecie wiedzie�, jak umar�?
   Sir Ritchfield spojrza� na ni� zaskoczony.
 - Umar� od tego szpadla. Ty te� by� umar�a, gdyby przebito ci� na wy lot kawa�em ci�kiego 
�elaza. Nic dziwnego, �e nie �yje. - Sir Ritchfield lekko zadr�a�.
 - Ale sk�d si� ten szpadel wzi��?
 - Kto� go w niego wbi�. - Dla Sir Ritchfielda by� to koniec dyskusji, lecz problemem zainteresowa� 
si� nag�e Otello, jedyna czarna owca w stadzie.
 -To m�g� zrobi� tylko cz�owiek albo... wielka ma�pa - powiedzia�; Otello sp�dzi� m�odo�� w 
dubli�skim zoo i wspomina� o tym przy ka�dej okazji.
 - Cz�owiek. - Panna Maple z satysfakcj� kiwn�a g�ow�. - Moim zdaniem powinni�my sprawdzi�, 
co to za cz�owiek. Jeste�my to winni George'owi. Ilekro� z�e psy porywa�y nasze jagni�ta, George 
zawsze szuka� winowajcy. Poza tym by� naszym pasterzem. Nikt nie mia� prawa przebija� go 
szpadlem. To wilcze zachowanie. To morderstwo.
   Owce ogarn�� niepok�j. Zmieni� si� wiatr i powia�o zapachem �wie�ej krwi.
 - A kiedy ju� go znajdziemy? - spyta�a nerwowo Wrzosowata. - Tego, kto wbi� szpadel. Co wtedy?
 - Wtedy b�dzie... sprawiedliwo��! - zamecza� Otello.
 - Sprawiedliwo��! - zamecza�y pozosta�e owce.
   I tak to postanowiono, �e zagadk� niegodziwego morderstwa George'a Glenna rozwi��� jego 
w�asne owce. Same, bez niczyjej pomocy.
   Najpierw panna Maple posz�a obejrze� zw�oki. Zrobi�a to niech�tnie. W letnim irlandzkim s�o�cu 
George cuchn�� ju� tak bardzo, �e ka�d� owc� przechodzi�y dreszcze.
   Zacz�a od tego, �e okr��y�a go z daleka ze stosownym respektem. Wrona zakraka�a, 
zatrzepota�a czarnymi skrzyd�ami i odlecia�a. Panna Maple podesz�a bli�ej, obejrza�a szpadel, 
obw�cha�a twarz i ubranie George'a. W ko�cu - w tym momencie stoj�ce w bezpiecznej odleg�o�ci 
i zbite w gromadk� owce wstrzyma�y oddech - wetkn�a nawet nos do rany i dok�adnie zbada�a j� 
od �rodka; tak to przynajmniej wygl�da�o z miejsca, gdzie sta�y. Wr�ci�a z zakrwawionym 
pyszczkiem.
 - No i co? - spyta� Wieloryb, nie mog�c d�u�ej wytrzyma� napi�cia; nigdy d�ugo nie wytrzymywa�, 
bo �le znosi� stres.
 - Nie �yje - odpar�a panna Maple. Chyba nie chcia�a nic wi�cej m�wi�, a ju� na pewno nie na ten 
temat. Obejrza�a si� i popatrzy�a na �cie�k�.- Musimy by� przygotowani. Wcze�niej czy p�niej 
przyjd� tu ludzie. Trzeba ich obserwowa�. I lepiej nie st�jmy tak w kupie. To podejrzanie wygl�da. 
Powinni�my zachowywa� si� naturalnie.
 - Przecie� zachowujemy si� naturalnie - zaprotestowa�a Matylda. - George nie �yje. Kto� go 
zamordowa�. Mamy si� obok niego pa��, jedz�c zbryzgan� krwi� traw�?
 - Tak, bo tak trzeba. -Wyr�s� mi�dzy nimi czarny Otello. Na widok ich przera�onych min 
zafalowa�y mu nozdrza. - Nie martwcie si�. Ja p�jd�. Sp�dzi�em m�odo�� pod zagrod� dla 
mi�so�ernych. Troch� krwi wi�cej mnie nie zabije.
   W tym momencie Wrzosowata pomy�la�a, jaki ten Otello odwa�ny. Postanowi�a pa�� si� 
cz�ciej obok niego, oczywi�cie dopiero wtedy, kiedy zabior� zw�oki George'a i kiedy �wie�y, letni 
deszcz zmyje do czysta pastwisko.
   Panna Maple przydzieli�a im stanowiska obserwacyjne. Sir Ritchfield, kt�ry mimo s�dziwego 
wieku wci�� mia� dobry wzrok, zaj�� pozycj� na wzg�rzu; rozci�ga� si� stamt�d widok a� na 
brukowan� drog� za �ywop�otami. Wieloryb mia� kiepskie oczy, za to dobr� pami��. Dlatego 
stan�� obok Sir Ritchfielda, �eby zapami�tywa� wszystko to, co ten zobaczy. Wrzosowata i 
Chmurka mia�y obserwowa� �cie�k� biegn�c� przez ��k�: Wrzosowata zaj�a pozycj� przy 
bramie od strony wioski, Chmurka natomiast w miejscu, gdzie �cie�ka opada�a w d�. Zora, 
czarnog��wka, kt�ra nie mia�a l�ku wysoko�ci, stan�a na w�skiej skalnej p�ce tu� pod szczytem 
urwiska, �eby obserwowa� stamt�d pla��. Twierdzi�a, �e mia�a w�r�d przodk�w dzik� g�rsk� 
owc� i kiedy widzia�o si�, z jak� swobod� i pewno�ci� siebie truchta nad przepa�ci�, �atwo mo�na 
by�o w to uwierzy�. Otello znikn�� w cieniu za dolmenem, niedaleko miejsca, gdzie le�a� przebity 
szpadlem George. Panna Maple warty nie trzyma�a. Wetkn�a pyszczek do poid�a, pr�buj�c zmy� 
z nosa �lady krwi.
   Pozosta�e owce zachowywa�y si� naturalnie.
   Nieco p�niej na �cie�ce pojawi� si� niezupe�nie ju� trze�wy Tom O�Malley; szed� z Golagh do 
Glennkill, do tamtejszego pubu. �wie�e powietrze dobrze mu robi�o: zielona trawa, b��kitne nieb...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin