Shunryu Suzuki - Umysł zen, umysł początkującego.rtf

(287 KB) Pobierz

UMYSŁ ZEN, UMYSŁ POCZĄTKUJĄCEGO

Shunryu Suzuki

 

UMYSŁ ZEN – UMYSŁ POCZĄTKUJĄCEGO             

PRZEDMOWA             

PRZEDMOWA DO WYDANIA POLSKIEGO             

PROLOG             

UMYSŁ POCZĄTKUJĄCEGO             

CZĘŚĆ PIERWSZA – WŁAŚCIWA PRAKTYKA             

POSTAWA             

ODDYCHANIE             

KONTROLA             

FALE UMYSLU             

CHWASTY UMYSŁU             

SZPIK ZEN             

ŻADNEGO ROZDWOJENIA             

KŁANIANIE SIĘ             

NIC SPECJALNEGO             

Część Druga – właściwa postawa             

DROGA PROSTOLINIJNEGO UMYSLU             

POWTARZANIE             

ZEN I EKSCYTACJA             

WŁAŚCIWY WYSIŁEK             

BEZ ŚLADU             

BOŻE DAWANIE             

BŁĘDY W PRAKTYCE             

OGRANICZANIE SWOJEGO DZIAŁANIA             

POZNAWAJ SIEBIE             

POLEROWANIE DACHÓWKI             

STAŁOŚĆ             

POROZUMIEWANIE SIĘ             

NEGATYWNE I POZYTYWNE             

NIRWANA, WODOSPAD             

CZĘŚĆ TRZECIA – WŁAŚCIWE ROZUMIENIE             

TRADYCYJNY DUCH ZEN             

PRZEMIJANIE             

JAKOŚĆ ISTNIENIA             

NATURALNOŚĆ             

PUSTKA             

GOTOWOŚĆ, UWAGA             

WIARA W NIC             

PRZYWIĄZANIE I NIEPRZYWIĄZANIE             

SPOKÓJ             

DOŚWIADCZENIE, NIE FILOZOFIA             

PIERWOTNY BUDDYZM             

POZA ŚWIADOMOŚCIĄ             

OŚWIECENIE BUDDY             

EPILOG             

UMYSŁ ZEN             

 


PRZEDMOWA

Dwóch Suzukich. Pół wieku temu, dokonując „przeszczepu", który był porównywany ze względu na swe historyczne znaczenie do łacińskiego przekładu Arystotelesa w trzynastym stuleciu i Platona w piętnastym, Daisetz Suzuki przeniósł zen na Zachód. Pięćdziesiąt lat później, Shunryu Suzuki dokonał czegoś równie ważnego. W niniejszej, jego jedynej książce, rozbrzmiewa właśnie ten kolejny dopełniający ton, jaki powinni usłyszeć Amerykanie zainteresowani zen.

Podczas gdy zen Daisetza Suzukiego był dramatyczny, zen Shunryu Suzukiego jest zwyczajny. Satori było dla Daisetza jakby ogniskową i fascynacja tym niezwykłym stanem w znacznej mierze czyniła jego pisma tak zajmującymi. W książce Shunryu Suzukiego słowo satori i jego bliski odpowiednik, kensio, nie pojawia się w ogóle.

Gdy na cztery miesiące przed jego śmiercią miałem sposobność zapytania go o to, dlaczego satori nie pojawia się w jego książce, żona Suzukiego nachyliła się ku mnie i szepnęła przewrotnie: „To dlatego, że go nie miał". Rosi zamierzył się na nią swoim wachlarzem udając zmieszanie, i z palcem przy wargach zasyczał: „Tss! Nie mów mu!". Kiedy nasz śmiech ustał, powiedział po prostu: „To nie o to chodzi, że satori nie jest ważne, ale nie jest tym, co należy w zen podkreślać".

Rosi Suzuki był z nami w Ameryce tylko przez dwanaście lat - jeden cykl we wschodnio-azjatyckim sposobie liczenia lat tuzinami, ale to wystarczyło. Dzięki pracy tego niskiego, cichego człowieka organizacja zen soto wspaniale rozwinęła się na naszym kontynencie. Jego życie tak doskonale odzwierciedlało drogę soto, że człowiek i Droga stopili się ze sobą. „W jego nieegoistycznej postawie nie było żadnej ekscentryczności, która mogłaby stanowić pożywkę dla kultu. Chociaż »nie wzbudzał żadnych fal« i nie zrobił kariery jako światowa osobistość, odciski jego stóp w niewidzialnym świecie historii prowadzą prosto naprzód". (Z hołdu Mary Farkas w Zen Notes, the First Zen Institute of America, styczeń 1972.). Jego pomnikami są: pierwszy na Zachodzie klasztor Zen Soto - Górski Ośrodek Zen w Tassajara, miejska filia tego klasztoru, Ośrodek Zen w San Francisco, a dla wszystkich ludzi ta książka.

Nie pozostawiając niczego przypadkowi, Shunryu Suzuki przygotował swoich uczniów na najtrudniejszą dla nich chwilę, kiedy jego namacalna obecność zniknie w pustce:

„Jeżeli, gdy umieram, w momencie śmierci, jeśli wtedy cierpię, to jest to w porządku, rozumiecie, to jest cierpiący Budda. Nie ma w tym żadnego pomieszania. Być może każdy będzie walczył z powodu agonii fizycznej czy duchowej. Ale to jest w porządku, to żaden problem. Powinniśmy być bardzo wdzięczni za to, że posiadamy ograniczone ciało... takie jak moje czy wasze. Gdybyście mieli nieograniczone życie, byłby to dla was prawdziwy problem".

Po czym zapewnił przekaz. Podczas ceremonii „Górskiego tronu", 21 listopada 1971 r. mianował Richarda Bakera swym następcą dharmy. Jego rak posunął się tak daleko, że mógł iść w uroczystym pochodzie tylko podtrzymywany przez swojego syna. Jednak nawet wówczas ze stalowym hartem woli zen, która ożywiała jego łagodną powierzchowność, z każdym krokiem uderzał o podłogę swym kijem. Baker przyjął szatę poematem:

 

Ten kawałek kadzidła,

który miałem przez długi, długi czas, ofiarowuję nie-ręką

Mojemu Mistrzowi, mojemu przyjacielowi, Shunryu Daiosio

Suzukiemu, założycielowi tych świątyń.

Nie ma żadnej miary dla tego, co zrobiłeś.

 

Gdy idę z tobą w łagodnym deszczu Buddy, nasze szaty są przemoczone na wskroś,

lecz na liściach lotosu

nie zostaje ani jedna kropla.

W dwa tygodnie później mistrz już nie żył, a na jego pogrzebie, 4 grudnia, rosi Baker powiedział do tłumu, który zebrał się, aby złożyć hołd zmarłemu:

„Nie jest łatwo być nauczycielem czy uczniem, chociaż jest to z pewnością największa radość w tym życiu. Nie jest to łatwa droga przybyć do kraju, w którym nie było buddyzmu i opuścić go, wprowadziwszy wielu uczniów, kapłanów i świeckich wyznawców daleko na tę ścieżkę, oraz zmienić życie tysięcy osób w całym kraju; nie jest to łatwa droga założyć i pielęgnować klasztor, miejską wspólnotę oraz ośrodki praktyki w Kalifornii i wielu innych miejscach w Stanach Zjednoczonych. Ale jemu przychodziło to bez trudu, ponieważ czerpał ze swojej prawdziwej natury, naszej prawdziwej natury. Pozostawił nam tyle, ile tylko człowiek jest w stanie pozostawić, wszystko co istotne, umysł i serce Buddy, praktykę Buddy, naukę i życie Buddy. Jest tutaj, w każdym z nas, jeżeli go chcemy".

Huston Smith

Profesor Filozofii

Massachusetts Institute of Technology.

 

 

 

PRZEDMOWA DO WYDANIA POLSKIEGO

Ta niezwykła książka ukazała się po raz pierwszy w Stanach Zjednoczonych w roku 1970. Do tej pory została przetłumaczona na wiele języków i była wydana w wielu krajach. Dziś, po dwudziestu latach od pierwszego wydania mamy przyjemność zaprezentować ją polskiemu czytelnikowi.

W kilku słowach wstępu chcieliśmy przybliżyć sylwetkę autora i zapoznać Państwa z historią powstania „Umysłu zen, umysłu początkującego".

Shunryu Suzuki był nauczycielem-praktykiem, zajmuje dziś niekwestionowaną pozycję jednego z pierwszych, który ugruntował w Ameryce praktyczny, żywy zen. Jego książka to już klasyka i jedna z najpopularniejszych napisanych na temat buddyzmu poza Azją. Jest prosta, a jednocześnie głęboka. Autor nie prowadzi tu teoretycznego wykładu na temat doktryny buddyjskiej, lecz mówi o istocie buddyzmu podając proste przykłady z codziennego życia. Rosi Suzuki spędził w USA 12 ostatnich lat swego życia. Założył w Kalifornii prężny ośrodek zen. Jego praktyka zainspirowała tysiące ludzi. Po śmierci założyciela ośrodek nadal jest ważnym miejscem buddyjskiej praktyki. Do dziś mieszka tam wdowa po Rosim. Pani Suzuki jest mistrzynią ceremonii herbaty. Jej niezwykła osobowość wpływa na niepowtarzalną atmosferę tego miejsca. W ich małym mieszkanku na terenie ośrodka jest pokój indywidualnych rozmów rosi Suzukiego, gdzie 19 lat po jego śmierci wszystko pozostało na dawnym miejscu. Można mieć wrażenie, że gospodarz. wyszedł stąd zaledwie przed chwilą.

Centrum Zen w San Francisco to w rzeczywistości trzy ośrodki: pierwszy to ośrodek miejski, drugi jest miejscem odosobnień i intensywnej praktyki w górach, a trzeci to podmiejska farma ekologiczna i zarazem miejsce studiów buddyjskich. Wszystkie trzy zainspirowane przez Rosi Suzukiego ośrodki stanowią dziś nieodłączny element kolorytu kulturalnego i życia duchowego Kalifornii.

Godzinę drogi samochodem na północ od San Francisco, na górze Sonorna w roku 1974 założył swój ośrodek zen spadkobierca nauk rosi Suzukiego Jakusho Kwong Rosi. Ten Amerykanin chińskiego pochodzenia jest mistrzem zen, który w ostatnich latach bardzo głęboko związał się z Polską. W roku 1987 na zaproszenie swego przyjaciela, mistrza buddyzmu tradycji koreańskiej Soen Sa Nima odwiedził po raz pierwszy nasz kraj. Wizytą w polskim ośrodku zen prowadzonym przez Soen Sa Nima obaj nauczyciele zakończyli dłuższą podróż do buddyjskich miejsc praktyki w Azji i Europie. W Polsce wzięli także udział w ekumenicznej pielgrzymce odwiedzając między innymi klasztor na Jasnej Górze. Ta wizyta miała głębokie znaczenie zarówno dla rosi Kwonga, jak i dla tych Polaków, którzy mieli okazję spotkać go. Wyrazem tego były wielokrotne prośby o to, aby przyjechał tu znowu i prowadził drogą zen osoby pragnące zostać jego uczniami. W niecały rok później Rosi ponownie odwiedził Polskę, założył grupę pod nazwą Centrum Zen Kannon i przyjeżdża tu co roku, aby przez około miesiąc osobiście prowadzić praktykę swych uczniów.

Polska jest jak dotąd jedynym oprócz amerykańskiego ośrodka Sonorna Mountain Zen Center miejscem, któremu Rosi ku radości polskich uczniów poświęca regularnie tak wiele czasu. Jako spadkobierca rosi Suzukiego rosi Kwong przywiózł do Polski żywą naukę autora tej książki. Kontakt z uczniami rosi Kwonga można nawiązać korespondencyjnie pisząc do ośrodka buddyzmu koreańskiego: Szkoła Zen Kuan Um, 04-962 Warszawa ul. Małowiejska 24 z dopiskiem Kannon.

Ewa Bańcerowska, Mikołaj Markiewicz

Historia powstania książki i kaligrafii (opracowano na podstawie wstępu rosi Bakera zamieszczonego w pierwszym amerykańskim wydaniu książki)

Pomysł książki wyszedł od Marian Derby, bliskiej uczennicy Rosi Suzukiego i organizatorki grupy zen w Los Altos. Marian nagrywała mowy wygłaszane przez Rosiego, gdy raz lub dwa w tygodniu praktykował z nimi. Po pewnym czasie zauważyła, że mowy nabrały ciągłości i będąc tak bardzo potrzebnym zapisem całego przekazu rosi Suzukiego, mogą z powodzeniem odegrać rolę książki.

Inna bliska uczennica Rosiego, Trudy Dixon, zredagowała rękopis, choć redakcje tego rodzaju książki nie jest łatwa. Rosi posługując się określeniami codziennych okoliczności ludzkiego życia, próbuje pokazać całość nauki w stwierdzeniach tak prostych, jak „Napij się herbaty". Redaktor musi zdawać sobie sprawę ze znaczeń kryjących się za takim stwierdzeniem. Tylko znając dobrze Rosiego i pracując z nim kilka lat można było mieć nadzieję, że przy przelewaniu mówionych słów na papier nie zgubi się tła tych słów, a więc osobowości, energii i woli mówiącego. Rosi Suzuki, jako Japończyk mówiący po angielsku, tworzył także swobodny słownik, będący kombinacją japońskiego uczuciowo-przedmiotowego sposobu myślenia i zachodniego myślenia ściśle określonymi wyobrażeniami. Takie połączenie jest zrozumiałe dla słuchaczy, gdyż warstwa filozoficznopoetycka wyrażana jest dodatkowo środkami, których nie da się zapisać na papierze.

Trudy pracowała przez wiele miesięcy, wkrótce po zakończeniu pracy zmarła na raka zostawiając dwoje dzieci i męża, Mike'a. To właśnie Mike jest autorem muchy narysowanej na stronie 63.

W podziękowaniu i hołdzie dla swojego nauczyciela Trudy napisała kilka zdań dotyczących relacji pomiędzy nauczycielem a uczniem:

„Rosi jest osobą, która urzeczywistniła tę doskonałą wolność, jaką urzeczywistnić mogą wszystkie istoty. Żyje pełnią całego swojego istnienia. (...) Jego cała istota daje świadectwo temu, co znaczy żyć w rzeczywistości teraźniejszości. Samo wrażenie płynące ze spotkania tak rozwiniętej osobowości, może wystarczyć, by zmienić czyjś sposób życia. Lecz ostatecznie zdumiewa, intryguje i pogłębia rozumienie nie niezwykłość nauczyciela, lecz raczej jego całkowita zwyczajność. Ponieważ jest on tylko sobą, jest lustrem dla swych uczniów. Gdy jesteśmy z nim, czujemy nasze własne siły i słabość bez jakiegokolwiek poczucia pochwały czy krytyki z jego strony. W jego obecności widzimy naszą prawdziwą twarz, a niezwykłość, jaką dostrzegamy, jest tylko naszą własną prawdziwą naturą. Gdy nauczymy się uwalniać naszą własną naturę, granice między mistrzem i uczniem znikają w głębokim przypływie istnienia i radości odsłaniania się umysłu Buddy."

 

Kaligrafie

Kaligrafię, która znajduje się na okładce, można odczytać po japońsku jako njorai lub w sanskrycie tathagata. Jest to określenie Buddy, oznaczające „tego, który kroczył ścieżką, który powrócił z takości lub jest takością, tego który jest pustką, tego który jest w pełni całkowity". Jest to podstawowa zasada, która sprawia, że pojawienie się Buddy jest możliwe.

To jest umysł zen. Kaligrafię napisał rosi Suzuki używając postrzępionego końca jednego z dużych liści juki, jakie rosną wokół Górskiego Ośrodka Zen i powiedział: „To oznacza, że Tathagata jest ciałem całej ziemi".

Kaligrafię obok strony tytułowej wykonał rosi Suzuki, a czyta się ją siosin czyli „umysł początkującego". Kaligrafia zen to pisanie w najbardziej zwykły sposób, jakby się było początkującym. Nie jest to próba zrobienia czegoś zręcznego czy pięknego, lecz pisanie z pełną uwagą, jakby po raz pierwszy odkrywało się to, co jest pisane. Wówczas cała natura piszącego będzie w tym pisaniu. Oto sposób praktykowania chwila po chwili.

 

PROLOG

 

UMYSŁ POCZĄTKUJĄCEGO

„W umyśle początkującego jest wiele możliwości, w umyśle eksperta – parę".

 

Mówi się, że praktykowanie zen jest trudne, lecz powód tych trudności jest często źle rozumiany. Jest ono trudne nie dlatego, że nie jest łatwo siedzieć w postawie ze skrzyżowanymi nogami lub osiągnąć oświecenie. Jest ono trudne, ponieważ niełatwo jest utrzymać umysł i praktykę czystymi w swym fundamentalnym znaczeniu. Szkoła zen, po tym jak została ustanowiona w Chinach, rozwijała się na wiele sposobów. Jednocześnie jednak stawała się coraz bardziej i bardziej nieczysta. Lecz nie mam zamiaru mówić o chińskim zen czy o historii zen. Chodzi mi o to, aby pomagać wam utrzymywać waszą praktykę wolną od tych zanieczyszczeń.

Mamy w Japonii wyrażenie siosin oznaczające „umysł początkującego". Celem praktyki jest to, by zawsze utrzymywać umysł początkującego. Przypuśćmy, że tylko jeden raz śpiewacie sutrę Pradżnia Paramita. Możecie to robić bardzo dobrze. Lecz co się stanie, jeśli zaśpiewacie ją dwa, trzy, cztery lub więcej razy? Z łatwością możecie utracić wasze pierwotne ku niej nastawienie. To samo może się wam przydarzyć w innych praktykach zen. Przez jakiś czas będziecie utrzymywać umysł początkującego. Jeśli jednak kontynuujecie praktykę przez rok, dwa, trzy lub więcej lat, to chociaż może się ona rozwinąć, będziecie narażeni na utratę pierwotnego umysłu, który ma tak wielkie znaczenie.

Dla studiujących zen najważniejszą rzeczą jest nie być rozdwojonym. Nasz „pierwotny umysł" zawiera w sobie wszystko. Sam w sobie jest zawsze bogaty i pełny. Nie powinniście gubić tego samowystarczalnego stanu waszego umysłu. Nie oznacza to umysłu zamkniętego, lecz właśnie umysł pusty i gotowy. Jeżeli wasz umysł jest pusty, to jest on zawsze na wszystko gotowy i na wszystko otwarty. W umyśle początkującego jest wiele możliwości, w umyśle eksperta - parę.

Jeśli dokonujecie zbyt wielu rozróżnień, ograniczacie siebie. Jeśli jesteście zbyt wymagający lub zbyt zachłanni, wasz umysł nie jest bogaty i samowystarczalny. Jeżeli tracimy nasz pierwotny, samowystarczalny umysł, tracimy wszystkie wskazówki. Kiedy wasz umysł pożąda, kiedy tęsknicie za czymś, skończy się na tym, że pogwałcicie swoje własne wskazania: nie kłamać, nie kraść, nie zabijać, nie być niemoralnym i tak dalej. Jeżeli będziesz utrzymywać swój pierwotny umysł, to wskazania będą utrzymywać się same.

W umyśle początkującego nie ma myśli „osiągnąłem coś". Wszystkie egocentryczne myśli ograniczają nasz bezmierny umysł. Jeśli nie ma w nas żadnej myśli o dokonaniu czegoś, żadnej myśli o sobie, jesteśmy wówczas prawdziwie początkującymi. Wówczas możemy naprawdę nauczyć się czegoś. Umysł początkującego jest umysłem współczucia. Gdy nasz umysł jest współczujący to jest nieograniczony. Założyciel naszej szkoły zenji Dogen zawsze podkreślał, jak ważne jest odzyskanie naszego bezgranicznego pierwotnego umysłu. Wówczas jesteśmy zawsze wierni sobie, serdeczni dla wszystkich istot i naprawdę możemy praktykować.

A zatem najtrudniejszą rzeczą jest to, aby zawsze utrzymywać nasz umysł początkującego. Nie ma potrzeby posiadania głębokiego rozumienia zen. Nawet jeśli czytacie dużo literatury zen, musicie czytać każde zdanie ze świeżym umysłem. Nie powinniście mówić „wiem, czym jest zen" lub „osiągnąłem oświecenie". Oto również prawdziwy sekret sztuki: być zawsze początkującym. Bądźcie bardzo, bardzo pod tym względem ostrożni. Jeżeli rozpoczniecie praktykę zazen, zaczniecie doceniać swój umysł początkującego. Oto sekret praktyki zen.

 

CZĘŚĆ PIERWSZA – WŁAŚCIWA PRAKTYKA

„Praktyka zazen jest bezpośrednim wyrazem naszej prawdziwej natury. Ściślej mówiąc, dla istoty ludzkiej nie ma innej praktyki niż ta praktyka, nie ma innej drogi życia niż ta droga życia ".

 

POSTAWA

„Te formy nie są środkami osiągania właściwego stanu umysłu. Przyjęcie takiej postawy samo w sobie jest właściwym stanem umysłu. Nie ma potrzeby osiągania jakiegoś specjalnego stanu umysłu".

 

Teraz chciałbym coś powiedzieć o pozycji ciała podczas zazen. Kiedy siedzicie w pozycji pełnego lotosu wasza lewa stopa jest na prawym udzie, a prawa na lewym. Kiedy krzyżujemy nogi w ten sposób, to chociaż mamy prawą i lewą nogę, stają się one jednym. Ta postawa wyraża jedność dwoistości. Nie dwie i nie jedna. Oto najważniejsza nauka: nie dwa i nie jedno. Nasze ciało i umysł nie są dwoma ani jednym. Jeżeli myślicie, że wasze ciało i umysł są dwoma - to błąd; jeśli myślicie, że są jednym, to jest to również błąd. Nasze ciało i umysł są zarówno dwoma, jak i jednym. Przeważnie myślimy, że jeżeli coś nie jest jednym, to jest czymś więcej niż jednym; jeżeli coś nie jest pojedyncze, to jest mnogie. Lecz w rzeczywistym doświadczeniu nasze życie jest nie tylko mnogie, lecz również pojedyncze. Każdy z nas jest zarazem zależny i niezależny.

Po iluś tam latach umrzemy. Jeżeli uważamy, że jest to kres naszego życia, to jest to błędne rozumienie. Z drugiej strony, jeśli myślimy, że nie umrzemy, to również jest błąd. Umieramy i nie umieramy. Oto właściwe rozumienie. Niektórzy ludzie mówią, że nasz umysł lub dusza istnieje wiecznie, a umiera tylko nasze fizyczne ciało. Nie jest to dokładnie tak, ponieważ zarówno umysł, jak i ciało mają swój kres. Lecz jednocześnie jest prawdą, że istnieją one wiecznie. Mówimy - „umysł" i „ciało", ale naprawdę są one dwiema stronami jednej monety. Oto właściwe rozumienie. A zatem kiedy przyjmujemy taką postawę, to symbolizuje ona tę prawdę. Kiedy mam lewą stopę po prawej stronie mego ciała, a prawą stopę po lewej stronie mego ciała, to nie wiem która jest którą. Każda z nich może być tak lewą, jak i prawą stroną.

Najważniejszą rzeczą w przyjmowaniu postawy zazen jest utrzymanie prostego kręgosłupa. Wasze uszy i ramiona powinny być w jednej linii.

Rozluźnijcie ramiona i wypchnijcie tył głowy ku sufitowi. Powinniście przyciągnąć podbródek. Kiedy podbródek jest wysunięty to w waszej postawie nie ma siły i prawdopodobnie marzycie. Aby postawa była mocna należy, przeć przeponą w dół w kierunku hara, czyli w kierunku podbrzusza. To pomoże wam w utrzymaniu fizycznej i umysłowej równowagi. Kiedy próbujecie utrzymać tę postawę; możecie na początku mieć trudności z naturalnym oddychaniem, lecz gdy przyzwyczaicie się do tego, będziecie w stanie oddychać naturalnie i głęboko.

Wasze dłonie powinny tworzyć „kosmiczną mudrę". Jeżeli położycie lewą dłoń na prawej ze środkowymi stawami środkowych palców razem i zetkniecie lekko kciuki ze sobą (tak, jakbyście trzymali między nimi kartkę .papieru) wasze dłonie utworzą piękny owal. Powinniście utrzymywać tę uniwersalną mudrę z wielką troską, tak jakbyście w waszej dłoni trzymali coś bardzo cennego. Dłonie Należy trzymać przy ciele, z kciukami mniej więcej na wysokości pępka. Ułóżcie ramiona swobodnie i wygodnie; łokcie nieznacznie oddalone od ciała, jakbyście pod każdym ramieniem trzymali jajko nie rozgniatając go.

Nie powinniście przechylać się na boki, w tył lub w przód. Siedźcie prosto, jakbyście podpierali głową niebo. Jest to nie tylko forma czy sposób oddychania. Jest to główny punkt buddyzmu. Jest to doskonały wyraz waszej Natury Buddy. Jeśli chcecie prawdziwego zrozumienia buddyzmu, powinniście praktykować w ten sposób. Te formy nie są środkami osiągania właściwego stanu umysłu. Przybranie takiej postawy sarno w sobie jest celem naszej praktyki, kiedy przybierane taką postawę, macie właściwy stan umysłu, dlatego też nie ma potrzeby próbować osiągnąć jakiś stan specjalny. Jeżeli próbujecie coś osiągnąć, wasz umysł zaczyna błądzić gdzie indziej. Kiedy nie próbujecie osiągać czegokolwiek, wasze ciało i umysł są właśnie tutaj. Mistrz sen powiedziałby: ;,Zabij Buddę!". Zabijcie Buddę, jeżeli Budda istnieje gdzie indziej. Zabijcie Buddę; ponieważ powinniście odzyskać swoją własną Naturę Buddy.

Robienie czegoś jest wyrażeniem naszej własnej natury. filie istniejemy ze względu na coś innego. Istniejemy przez wzgląd na nas samych. To jest ta zasadnicza nauka wyrażona w formach, których przestrzegamy. Tak jak istnieją reguły siedzenia, istnieją też zasady stania w zendo.

Celem tych reguł nie jest uczynienie każdego z nas takim samym, lecz pozwolenie każdemu na najbardziej swobodne wyrażanie samego siebie. Na przykład każdy z nas ma własny sposób stania, ponieważ stojąca postawa zależy od proporcji ciała. Kiedy stoicie, pięty powinny być oddalone jedna od drugiej na szerokość pięści, duże palce stóp w jednej linii z piersiami. Tak jak w zazen - przyjcie nieco w dół podbrzusza. Również i w tej postawie wasze ręce powinny was wyrażać. Trzymajcie lewą dłoń przy piersi, palcami otaczając kciuk, i połóżcie na niej prawą dłoń. Trzymając kciuk skierowany w dół, a przedramiona równolegle do podłogi, powinniście czuć się tak, jakbyście mieli w uścisku jakiś okrągły filar - wielki, okrągły filar świątyni - wówczas nie molecie garbić się ani przechylać na boki.

Najważniejszą rzeczą jest być panem swojego ciała. Kiedy garbicie się, tracicie siebie. Wasz umysł będzie błądził gdzie indziej; nie będziecie w swoim ciele. Nie tędy droga. Musicie istnieć właśnie tutaj, właśnie teraz! To jest punkt kluczowy. Musicie mieć swoje własne ciało i umysł. Wszystko powinno istnieć we właściwym miejscu, we właściwy sposób. Wówczas nie ma żadnego problemu. Jeżeli mikrofon, którego używam, kiedy mówię, jest gdzie indziej, nie będzie mógł służyć swemu przeznaczeniu. Kiedy w naszym ciele i umyśle panuje ład, wszystko inne będzie we właściwym miejscu, we właściwy sposób.

Lecz zazwyczaj, nie zdając sobie z tego sprawy, próbujemy zmienić coś innego zamiast siebie, próbujemy uporządkować rzeczy na zewnątrz nas. Ale uporządkowanie rzeczy nie jest możliwe, jeśli sami nie jesteśmy uporządkowani. Kiedy robicie coś we właściwy sposób, we właściwym czasie, wszystko inne będzie uporządkowane. Wy jesteście „szefem". Kiedy szef śpi, wszyscy śpią. Kiedy szef działa właściwie, każdy wszystko zrobi właściwie i w odpowiednim czasie. Oto tajemnica buddyzmu.

Tak więc zawsze próbujcie utrzymać właściwą postawę, nie tylko kiedy praktykujecie zazen, lecz we wszystkich swoich działaniach. Przyjmujcie odpowiednią postawę, kiedy prowadzicie samochód i kiedy czytacie. Jeśli czytacie w zgarbionej pozycji, nie jesteście w stanie być długo przytomni. Spróbujcie. Odkryjecie, jak ważną rzeczą jest utrzymywanie właściwej postawy. Oto prawdziwa nauka. Nauka zapisana na papierze nie jest prawdziwą nauką. Zapisana nauka jest rodzajem pożywki dla waszego mózgu. Naturalnie mózg potrzebuje nieco pokarmu, lecz ważniejsze jest być sobą dzięki praktykowaniu właściwej drogi życia.

Oto dlaczego Budda nie mógł zaakceptować religii istniejących za jego czasów. Studiował wiele religii, lecz ich praktyki nie zadowalały go. Nie mógł znaleźć odpowiedzi w ascetyzmie czy w filozofiach. Nie był zainteresowany jakimś metafizycznym bytem, lecz własnym ciałem i umysłem, tutaj i teraz. A kiedy odnalazł siebie, odkrył, że wszystko, co istnieje, ma Naturę Buddy. To było jego oświecenie. Oświecenie nie jest jakimś dobrym samopoczuciem czy jakimś szczególnym stanem umysłu. Stan umysłu, który istnieje gdy siedzimy we właściwej postawie, sam w sobie jest oświeceniem. Jeżeli nie jesteście zadowoleni ze stanu umysłu podczas zazen, oznacza to, że wasz umysł nadal błądzi. Nasze ciało i umysł nie powinny chwiać się czy błądzić. W tej postawie nie ma potrzeby mówić o właściwym stanie umysłu. Wy już go macie. Oto konkluzja buddyzmu.

 

ODDYCHANIE

„To co nazywamy „ja", to tylko wahadłowe drzwi, które poruszają się, kiedy wdychamy i wydychamy".

 

Kiedy praktykujemy zazen, nasz umysł zawsze idzie w ślad za naszym oddechem. Kiedy wdychamy, powietrze wchodzi w świat wewnętrzny. Kiedy wydychamy, wychodzi na świat zewnętrzny. Świat wewnętrzny jest bez granic i świat zewnętrzny jest również bez granic. Mówimy świat wewnętrzny" lub świat zewnętrzny", lecz właściwie istnieje tylko jeden całkowity świat. W tym nieograniczonym świecie nasze gardło jest jak wahadłowe drzwi. Powietrze wchodzi i wychodzi, podobnie do kogoś przechodzącego przez wahadłowe drzwi. Jeżeli myślisz „ja oddycham", „ja" jest dodatkiem. Nie ma żadnego ciebie, który mógłby powiedzieć „ja". To co nazywamy „ja", to tylko wahadłowe drzwi, które poruszają się kiedy wdychamy i wydychamy. One się tylko poruszają, to wszystko. Kiedy wasz umysł jest wystarczająco czysty i spokojny, by postępować za tym ruchem, nie ma niczego: nie ma żadnego „ja", żadnego świata, żadnego umysłu ani żadnego ciała, tylko wahadłowe drzwi.

A zatem, kiedy praktykujemy zazen, istnieje tylko ruch oddechu, lecz jesteśmy świadomi tego ruchu. Nie powinniście być roztargnieni. Jednakże bycie świadomym tego ruchu nie oznacza bycia świadomym waszego małego „ja", lecz raczej - waszej uniwersalnej natury, czyli Natury Buddy. Ten rodzaj świadomości jest bardzo ważny, ponieważ zazwyczaj jesteśmy tak bardzo jednostronni. Nasze potoczne rozumienie życia jest dualistyczne: ty i ja, to i tamto, dobro i zło. Lecz w gruncie rzeczy te rozróżnienia są świadomością uniwersalnego istnienia. „Ty" oznacza uprzytomnienie sobie wszechświata w formie ciebie, a „ja" oznacza uprzytomnienie sobie go w formie mnie. Ty i ja. To nawet nie powinno być zwane rozumieniem, jest to prawdziwe doświadczenie Tycia poprzez praktykę zen.

A zatem, kiedy praktykujecie zazen, nie ma żadnego pojęcia czasu lub przestrzeni. Możecie powiedzieć „zaczęliśmy siedzieć za kwadrans szósta w tym pokoju". W ten sposób macie jakieś pojęcie czasu (za kwadrans szósta) i jakieś pojęcie przestrzeni (w tym pokoju). Jednakże to, co robicie, jest tylko siedzeniem i uprzytomnianiem sobie uniwersalnej aktywności. To wszystko. W tym momencie drzwi wahadłowe otwierają się w jednym kierunku, a w następnym momencie drzwi wahadłowe otworzą się w kierunku przeciwnym: Chwila za chwilą każdy z nas powtarza tę aktywność. Nie ma w tym żadnego -pojęcia czasu czy przestrzeni. Czas i przestrzeń są jednym. Możecie powiedzieć „muszę coś zrobić tego popołudnia", lecz właściwie nie ma żadnego „tego popołudnia". Robimy rzeczy jedne po drugich. To wszystko. Nie ma żadnego takiego czasu, jak „to popołudnie" czy „pierwsza godzina", czy „druga godzina". O pierwszej godzinie będziecie jedli obiad. Jedzenie obiadu samo w sobie jest pierwszą godziną. Będziecie gdzieś, lecz to miejsce nie może zostać oddzielone od pierwszej godziny. Dla kogoś, kto naprawdę docenia życie, są one tym samym. Lecz kiedy stajemy się znużeni życiem, zdarza się, że powiemy: „Nie powinien przychodzić tutaj. O wiele lepiej byłoby pójść gdzie indziej na obiad. To miejsce nie jest takie dobre". W swoim umyśle tworzysz pojęcie miejsca odrębnego od faktycznego czasu.

Możesz również powiedzieć: „To jest złe, więc nie powinienem tego czynić". Właściwie, kiedy mówisz „nie powinienem tego czynić", to czynisz w tej chwili nieczynienie. A zatem nie ma dla ciebie wyboru. Kiedy oddzielasz pojęcia czasu i przestrzeni, czujesz się tak, j...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin