KLAN NIESMIERTELNYCH - Joanna Rybak [rozdz 19].doc

(51 KB) Pobierz

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział 19

 

- Jesteś z siebie zadowolony? - bąknął Lotres do Chrisa, gdy minęli się na korytarzu.

- Nie twój interes - syknął.

 

 

Nikaliana smacznie spała na fotelu w salonie, a Riskal siedząc koło dziecka, żalił się Lotresowi.

- Mam go serdecznie dość!!! Przecież on nie był aż tak chamski 39 lat temu! - krzyczał anioł.

- Wiem, wiem braciszku, doskonale cię rozumiem.

- Myślisz, że ona nam pomoże zwrócić naszego kochanego Chrisa? - tu spojrzał na Nikalianę.

- Mam nadzieję... Ale... ciężko będzie, on nawet nie chce odzyskać tej pamięci.

- Trudno! Zmusimy go choćby nie wiem co! Mam go po dziurki w nosie. - Riskal wstał z fotela i ruszył w stronę drzwi.

- Gdzie idziesz?

- Pojeździć konno... To mnie odpręża.

Lotres tylko wzdrygnął się na samą myśl, jak coś tak potwornego jak koń może odprężać.

 

153

 

***

 

 

Piękne, niewielkie mieszkanko na obrzeżach Londynu. Sophie, zakupiła skromne meble, urządziła przytulnie nowe mieszkanie. A wszystko dzięki Lotresowi, Riskalowi i Scottowi.

Sophie usiadła na wygodnej skórzanej kanapie. Włączyła telewizor.

- Wiadomości, kłótnie polityków i wzrost ceny za ropę naftową... Ech... Przyziemne problemy przeciętnych ludzi - Sophie westchnęła. - Ci wszyscy politycy nie zdają sobie w najmniejszym stopniu sprawy z tego, w jakim tak naprawdę żyją świecie. Ciekawe, co by zrobili, gdyby nagle zaatakował ich wilkołak? Ech...- Sophie pociągnęła z kubka łyk kawy. - Trzeba się będzie rozejrzeć za jakąś pracą.

Przejrzała dzisiejszą gazetę. Spojrzała na wydrukowane czarne litery. Jednak w ułamku sekundy rozpłynęły się, widziała jedynie rozmazany szary papier, gdyż widoczność uniemożliwiły łzy. Jej ręce zadrżały. Zacisnęła mocno zęby. Serce zaczęło ją kłuć niemiłosiernie.

- Ja nie mogę tak żyć.. .-jej głos się załamywał. Teraz gdy poznała prawdę, widziała świat z zupełnie innej perspektywy. To było dla niej nie do zniesienia. Po policzkach poleciał jej strumień łez.

- Starałam się być silna... Starałam się nie płakać. Ale! Teraz gdy jestem sama, dlaczego mam tłumić w sobie tak silne emocje!?

Położyła się na sofie, wcisnęła twarz w poduszkę i krzyknęła najgłośniej jak się da. Powoli zaczęła zdawać sobie sprawę ze swojej sytuacji. Nie poradzi sobie sama... Jeszcze nigdy w życiu nie mieszkała sama. Nie może mieszkać w taki sposób, nie ma komu się zwierzyć. Nie ma w Londynie żadnych przyjaciół. Do rodzinnego miasta na pewno nie wróci. Jest przecież uznawana za martwą. Rodzina zapewne myśli, że zginęła razem z rodzicami w pożarze podłożonym przez George'a Thomsona. A zresztą i tak nikt się tym pewnie nie przejął. Nie utrzymywali z resztą rodziny zbyt wielkich kontaktów. Jedynie co, to pamiętała ciocię, która opowiadała o dziejach rodziny i, która pokazała jej portret prababki-wampirzycy. Sophie nie miała nawet najmniejszej ochoty wracać do Harlow. Jak tylko by się pokazała, zaczęłoby się całe dochodzenie. Policja, media... Nie, nie to nie na jej nerwy. Dzięki podrobionym dokumentom będzie mogła wieźć spokojne samotne życie. Życie, które było niczym...

 

154

2 tygodnie później...

 

 

- Martwi mnie to potwornie... - mruknął Scott. - Już dwa tygodnie minęły odkąd Sophie wyjechała...

- Spojrzał na przyjaciół. Riskal stał oparty łokciem o ścianę. Spuścił wzrok na podłogę. Jego siwa grzywka zakrywała mu prawie całą twarz. Zrezygnowany opadł na podłogę, ciągnąc bokiem po ścianie. Gdy już siedział, jego ręce opadały bezwładnie na podłogę, głowa zwisała w dół. Lotres siedział na fotelu, Nikaliana wtulona w chłopaka siedziała na jego kolanach.

- To nie ma sensu. Jesteśmy cały czas w punkcie zero. Nie wiemy, jak zwrócić Chrisowi wspomnienia. Nie wiemy nic... Nie wiemy nawet, czy ona w ogóle ma zamiar nam pomóc - powiedział Scott, patrząc na Nikalianę.

- Nie wiemy nawet jakiej jest rasy... Bo człowiekiem na pewno nie jest. Potrafię czytać w myślach ludzi bez najmniejszego wyjątku - powiedział Riskal zrezygnowanym tonem.

- A może jest elfem? - podsunął Lotres.

- Nie... Chyba nie... Czy nie miałaby wtedy dużych i szpiczastych uszów? - powiedział Scott, spoglądając na jej małe odkryte teraz przez Lotresa ludzkie uszko.

- No racja...

- Dziadku Lotleśku? - Nikaliana obudziła się, szeroko ziewnęła i spojrzała mu prosto w purpurowe oczy. - Czi siościćka Aleks psi-niesie ciaśtunio?

- Idź do kuchni i ją grzecznie poproś - odparł Lotres, przesłodzonym tonem.

Riskal nie mógł patrzeć na to jak jego brat wszystko znosi z godnością. Demon nadal wierzył, że Nikaliana kiedyś się przed nimi otworzy. Odkąd Chris pierwszy raz-spojrzał na nią chłodno, to dziewczynka już ani razu na niego nie spojrzała... najwyraźniej się go bała.

Rudowłosa zsunęła się z kolan Lotresa. Po czym w podskokach ruszyła do jadalni.

- Reeety... Co robić? - westchnął demon. - Przyjdzie nam ją niań-czyć do końca świata? Nie, żebym jej nie lubił, ale...

 

155

 

 

 

Nagle Riskal podniósł się z ziemi, podszedł do okna i spojrzał na dziedziniec. W deszczu, po błocie brodził ich drogi, stary przyjaciel.

- Chłopcy, mamy gościa - powiedział Riskal, niezbyt z tego faktu szczęśliwy.

- Niech zgadnę. Creed?

- Chyba tak... Poznaję go po płaszczu - dodał Riskal.

Wszyscy po chwili usłyszeli głośny huk. Drzwi zostały z takim samym hukiem otwarte co i zatrzaśnięte. Eingard wpadł do salonu przemoczony do suchej nitki. Miał na sobie jeszcze długi aż do kostek, rozpięty płaszcz podróżny, stalowe rękawiczki, długie zamszowe buty ponad kolana i tradycyjne elfickie, drogo zdobione szaty pod spodem. Rozejrzał się nerwowo po salonie.

-Witaj Eingardzie, miło że... eee...wpadłeś.

Eingard kompletnie go zignorował, obszedł cały salon w kółko. Spenetrował każdy kąt w pomieszczeniu, za siedzeniami, za donicami, pomiędzy posągami, pod fortepianem, w fortepianie. Szemrząc coś pod nosem, wyglądał na bardzo zdenerwowanego.

- Eingard - zaczął niepewnie Lotres. - Nie, żebym chciał ci prze-szk-JłtizSrC   g

- CZY POWIESZ NAM ŁASKAWIE, DLACZEGO DEMOLUJESZ NAM SALON?! - dokończył za brata Riskal.

Eingard skierował uszy w kierunku drzwi. Zastygł, wpatrując się w nie. Do salonu weszła rozpromieniona Nikaliana. W dłoniach trzymała ciastka, podśpiewując w podskokach weszła do salonu. Nagle zatrzymała się. Ciastka potoczyły się po podłodze. Dziewczynka stała jak słup soli. Wpatrywała się ze strachem na Eingarda. Zrobiła powolny krok do tyłu. Odwróciła się na pięcie i puściła się biegiem w stronę drzwi. Elf w ostatniej chwili złapał ją za łokieć. Nikaliana poddała się, nawet nie próbowała się wyrwać. Creed pociągnął ją za sobą.

- Co ty robisz dziecku? Zostaw ją... - Scott wyraźnie bał się o życie Nikaliany.

- Milcz! - warknął elf. - To nie jest żadne dziecko! - teraz spojrzał w furii na dziewczynkę.

- Co to za krzyki?! Do jasnej cholery, słychać was nawet w bibliotece! - Znikąd pojawił się Chris, był wyraźnie poirytowany tymi hałasami, toteż zjawił się w mgnieniu oka (dosłownie).

 

156

- Puszczaj mnie! Auuu...! Eingardzie, to boli!!! - Wszystkie oczy zwrócone były ku malutkiej dziewczynce, która właśnie przemówiła dojrzałym kobiecym głosem, bez nawet najmniejszego seplenienia. Elf puścił Nikalianę.

- ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin