KLAN NIESMIERTELNYCH - Joanna Rybak [rozdz 11].doc

(36 KB) Pobierz

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział 11

 

 

- AAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! - krzyki Aleksandry było słychać w całym zamku.

Scott, Eingard i Lotres pobiegli na górę sprawdzić co się stało pokojówce. Gdy dotarli na górę...

- So-so-Sophie! Nie ma jej! - lamentowała Alexandra.

- Czemu krzyczysz, kobieto - wrzasnął elf. - Może jest w toalecie. W tym czasie pokojówka wskazała krople krwi na podłodze i kawałki sznura, którym Sophie została unieruchomiona.

- O nie... - Scott wpatrywał się ze strachem na krople krwi.

- Myślisz, że to mogły być wilkołaki? - spytał elf.

- Nie... wilkołaki nie dostałyby się tutaj niezauważone. To musiał być...

- George!!! - wrzasnął Scott.

- A kto to taki? - spytał Eingard.

 

 

***

 

 

- George Thomson. Kopę lat gnido - wykrztusił Chris, zakrywając ręką nos i usta.

 

99

 

- Dobrze ci radzę śmieciu, bądź uprzejmy, a twoja marna człeczyn-ka nie umrze... w cierpieniach - tu zaśmiał się złowieszczo.

Chris nie wytrzymał, jego oczy zapłonęły czerwienią. Rzucił się na rywala i wbił palce w jego krtań. Ten zaś w ostatniej chwili kopnął go nogą w brzuch.

- TY ŚCIERWO!!! NIE PODCHODŹ DO MNIE!!! - wrzasnął George. - NIE WAŻ SIĘ MNIE DOTYKAĆ SWOIMI PLUGAWYMI ŁAPSKAMI!

Tymczasem Riskal otworzył oczy. Nie mógł wyswobodzić się z łańcuchów. Ze strachem spojrzał na zmasakrowaną Sophie.

- O proszę... Nasz aniołek się obudził. - George podszedł do Riska-la i szybkim ruchem ręki wyrwał mu prawe białe jak śnieg skrzydło poplamione teraz krwią. Riskal wrzasnął z bólu.

- Wkrótce pożałujesz tego, że jesteś nieśmiertelny - zasyczał wampir. - Będziesz cierpiał do apokalipsy.

- Ty gnoju!!! Odwal się od moich bliskich!!! - wrzasnął Chris.

- Trzeba było o tym pomyśleć zanim zabiliście Annę! - zawarczał Thomson.

- Mściwość... Nienawiść... Zasada oko za oko, ząb za ząb doprowadza do chaosu. Zawsze... - wyszeptał Riskal. Jego twarz była wykrzywiona w bólu.

- Dobra, koniec tego przedstawienia! - George odrzucił do tyłu czarne jak smoła długie włosy. Podszedł do zakrwawionej Sophie. Wisiała na zmiażdżonej dłoni. Przykuta zardzewiałymi łańcuchami. Klęczała w kałuży krwi i wymiocin. Spojrzała znad włosów na wampira. George przykucnął. Wyciągnął długie, białe palce w kierunku swojej ofiary. Złapał ją za twarz, potem zjechał niżej aż do szyi. Objął ją palcami.

- Cieniutka, delikatna, łabędzia szyja. Mógłbym ją zgnieść jednym ruchem palców. - Thomson cofnął dłonie, kątem oka wpatrywał się w dyszącego ze złości Rise'a. Ujął drugą dłoń Sophie w palcach. Ku jej zdziwieniu obchodził się z nią delikatnie, najprawdopodobniej pragnął rozwścieczyć Chrisa.

Długim palcem wskazującym posunął po nadgarstku. Wbił paznokcia z niezwykłą łatwością i przeciął nim długą ranę, niemalże

 

100

 

 

 

 

 

do samych żył. Sophie jęknęła z bólu. Strumień krwi pokąpał na podłogę. Wampir przysunął dłoń dziewczyny do swoich ust. Wysysał jej krew tak, iż dziewczynie zaczęło się kręcić w głowie. Czuła, jak cała krew płynąca w jej żyłach, mknęła w stronę nadgarstka. Jednak nie ugryzł jej...

- Czyż ona nie jest podobna do Elizabeth? - odrzekł George ze złośliwym uśmiechem na twarzy. Wytarł usta dłonią. - No, no... Sophie ma taki sam grymas bólu jak ONA, gdy umierała.

- C-co ty... Co ty mówisz? ELIZABETH ZABIŁY WILKOŁAKI!

- Ty tak myślisz... - droczył się wampir. - Wilkołaki tylko węszyły przy jej szkielecie.

- CO?! TY JĄ ZABIŁEŚ???!!!

- Już wcześniej miałem taki zamiar... wtedy w Anglii. Pamiętasz? Leżała w górach na śniegu. Och, jakie szczęście, że na ciebie trafiła. Boże! Co by to było, gdyby człowiek umarł? Katastrofa - mówił ironicznie. - A kiedyś... nudziło mi się - odparł beztrosko wampir, a ona była taka pociągająca. Gdy spotkałem ją po kilku latach w Norwegii. Jako wampirzycę... No i była nieposłuszna... Gdy chciałem się z nią zabawić... Non stop pieprzyła, że ma już ciebie, no to ja... Pożyczyłem ją sobie. Tylko...

Chris dał się sprowokować, ruszył prosto na wampira. W ułamku sekundy przecinał powietrze, kopiąc i uderzając Georga, ten zaś odpierał ataki równie szybko i zwinnie jak on. Odskoczył dobre pięć metrów w bok, odbił się od ściany i kopnął Chrisa prosto w brzuch tak, iż odrzuciło go na drugi koniec hali. Blondyn wstał, wytarł pot z czoła. Wściekle patrzył na Thomsona. Po chwili znowu oboje toczyli walkę z zawrotną prędkością niemalże w powietrzu, odbijając się tylko co chwila od ściany, sufitu czy podłogi.

Nagle George wykonał decydujący cios. Zamachnął się i uderzył przeciwnika z całej siły. Chris leżał na podłodze zakrwawiony. Ciężko dyszał, czuł, że więcej już tak nie wytrzyma.

- Ty nędzna podróbko wampira! - zadrwił George. - Jesteś słaby! Czuję to. Nie jesteś godnym przeciwnikiem. Być wampirem i nie pić ludzkiej krwi. Przecież to jest wbrew naszej naturze! Zapłacisz mi za to, zdrajco krwi! ZDRAJCO PRAWDZIWYCH WAMPIRÓW!!!

 

101

 

 

 

- To ty mi zapłacisz gnido?

Chris przeciął błyskawicznie powietrze, tak aby znaleźć się znów przy nim, jednak Thomson go ubiegł. W tym samym czasie zmaterializował się tuż obok dziewczyny.

- Ani kroku dalej! - warknął Thomson. Chris powoli kroczył w ich stronę.

- POWIEDZIAŁEM ANI KROKU DALEJ!!! - Złapał jej łokieć i brutalnie wykręcił go o 360 stopni.

- Aaa!!! - zawyła dziewczyna. Czuła jak gruchoczą się jej kości.

- Nieeeeee!!! Zostaw ją, błagam!

- Na kolana! Psie! - rozkazał George.

Chris posłusznie upadł na podłogę, a potem schylił głowę.

- Chris przestań! Uciekaj... Zostaw mnie, bierz Riskala i uciekaj!!! - wykrzyczała Sophie.

- Nie rób jej krzywdy - wyszeptał, ciężko dysząc.

- A widzisz, teraz już nie jesteś taki chojrak - zakpił George.

- Zrobię wszystko co tylko chcesz, tylko błagam, nie rób jej krzywdy! Wszystko! Tylko jej nie krzywdź!!!

- Jesteś zerem Christopherze Rise... ZEREM! Tak nisko upadłeś z powodu tej marnej ludzkiej kobiety.

- Może... - powiedział łagodnie chłopak ze smutnym uśmiechem na twarzy.

George podszedł do niego. Patrzył na klękającego Chrisa z góry. Ze wszystkich swoich sił kopnął go w bok, tak że ten złapał się wpół, a łzy cisnęły się w złotych oczach z bólu.

- Nie jesteś godzien bycia prawdziwym wampirem... Jesteś tylko marną szumowiną, która kocha te słabe i przygłupie istoty ludzkie! Jesteś hańbą dla naszej rasy!!! Zabiłeś wampirzyce, by ratować człowieka! !! Zdajesz sobie sprawę z tego, kim, a właściwie to czym jesteś? ŚMIECIEM! Który nigdy nie powinien otrzymać daru nieśmiertelności. Zginiesz tu i teraz... Za człowieka... Za marnego człowieka!

- Ty też byłeś kiedy...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin