Boże wychowanioe_VI.doc

(215 KB) Pobierz

VI

ROK 1986

Waszą drogą jest wiara i ufność

Nie pisałam aż do 5 I 1986 r.

— Jestem przy tobie, Anno. Jakiż byłby twój wybór, gdybyś Mnie widziała, jaki jestem? A nawet jaki byłem, Jezus z Nazaretu? Waszą drogą jest wiara i ufność, gdy już uwierzycie. Tylko wtedy możliwe jest życie w wolności, swobodny wybór wedle własnej waszej woli: wybór zarówno rozumu, jak i waszej natury cielesnej. A wy tak bardzo pragniecie, abym was skrępował i zniewolił. Jakaż wtedy byłaby wasza radość? Pomyśl tylko. Istniał jeden jedyny zakaz dotyczący jednego drzewa w ogromnym ogrodzie. Jakaż to mała próba, prawda? A jednak człowiek nie mógł go znieść. Musiał przeciwstawić mu się i przeprowadzić swoją wolę: sprawdzić, co stanie się, jeżeli ten zakaz przekroczy...

Wy też ciągle sprawdzacie, czy będziecie szczęśliwi odrzucając rady i wskazówki moje. Odpowiedz Mi więc, czy jesteście szczęśliwi?

— Nie, cała ziemia jest nieszczęśliwa. Im bardziej odchodzimy od Twoich przykazań, Panie, tym jest gorzej.

— Widzisz sama, że moje Przykazania dałem wam, abyście byli szczęśliwi. Dałem wam też Błogosławieństwa, aby wam zapalić światła na drodze, a Księgi moje(Pismo święte) pełne są moich słów.

Cieszę się, że zabrałaś się, Anno, do wyboru tych słów moich, które mówią wam o mojej miłości do was, miłosierdziu, litości, opiece, pomocy i stałej trosce; również tych, które objawiają wam mój stosunek do was, moją naturę w stosunku do potrzeb człowieka. Spisuj je dalej. Tobie są potrzebne, a także przydadzą się innym, kiedy je rozpowszechnimy.

— A czy to nastąpi?

— Owszem, życzę sobie tego. I szukaj wśród słów proroków moich, w psalmach i w słowach Jezusa, a później — Jego apostołów. Nie jestem zmienny. Zawsze trwam w miłosierdziu względem was. Te fragmenty znajduj i notuj. Kolejność i układ nie jest ważny; w tym ci pomogę później. Notuj i nie zniechęcaj się, bo to jest obraz mój widoczny i żywy. W nim zobaczysz Mnie prawdziwego, istotę natury mojej. Poznasz Mnie też lepiej. To moja pomoc dla ciebie.

21 II 1986 r., piątek

Wczoraj skończyłam całość. Pomogły mi dwie dziewczyny. Co to jest, kiedy dwie osoby pracują! Tak wiec całość już jest gotowa do odbicia. Teraz Pan musi pomóc — ja zrobiłam to, co mogłam.

— Proszę Cię, Panie, powiedz, czego sobie życzysz ode mnie i od ojca Jana. Myślałam o przekładach. Czy nie powinna książka „Pozwólcie ogarnąć się Miłości" dotrzeć najpierw do najbardziej zagrożonych? A może Ty, Panie, zmieniłeś plany? Może nie będzie wojen ani kataklizmów?

— Moja córko, cieszę się, że zwracasz się do Mnie. Anno, nie wierz w siebie, wierz we Mnie. Pewna bądź, że na sobie, a także na ludziach nie umocnionych we Mnie zawiedziesz się po wielekroć i dlatego nie pokładaj swojej nadziei w tym, co ludzkie, a tylko i wyłącznie we Mnie. Ja jestem pewnością waszą. Dlatego przestań się też martwić twoim stanem, bo Ja o nim wiem. Powiedziałem ci dzisiaj: „Chory idzie do lekarza, ale do ciężko chorego i słabego lekarz przychodzi, a gdy stan jest bardzo zły — nawet pozostaje przy nim". Ja jestem lekarzem doskonałym. Poddaj się więc moim stara niom w zupełnym spokoju. Objawy choroby: grzech lub przewinie nie, budzą twoją odrazę i smutek tym, że istnieją. Tymczasem dla lekarza są one ważne, bo wskazują punkty zapalne organizmu; wtedy może go uleczyć. Bądź spokojna, Ja czuwam tak, jak ty dbasz o moje sprawy. Obiecałem ci pomoc, ufaj Mi.

Pragniesz mojej odpowiedzi. Posłuchaj, córko. Sama widzisz, co się z wami dzieje. Już lęk przed zagrożeniem jest powszechny w świecie. Miliony ludzi czują się śmiertelnie zagrożone, a spójrz, ilu jest takich, którzy nadal straszą i bawią się przerażeniem ludzkim, świadomie pragnąc je „wygrać" dla własnych korzyści.

— Może chodzi im o dobro ich narodu?

— U takich ludzi, Anno, dobro narodu łączy się nierozdzielnie z ich własnym wyniesieniem, korzyścią i władzą. Nieprzyjaciel wasz opanował tych przede wszystkim, którzy posiadają władzę — i oni będą dążyć do celu swego pana, bo są w jego mocy. Sugestie szatana są perfidne i oparte na znajomości natury człowieka. Ten jedynie nie ulega mu, który ukrywa się za Mną i Mnie swoje bezpieczeństwo powierza. Róbcie to jak najczęściej, nie tylko w swoim imieniu. Oddawajcie Mi los świata, poszczególnych narodów i osób. Ci ocaleją, którzy do Mnie garnąć się będą. Wiecie przecież, że ja uratować pragnę każdego i nigdy nikogo nie odrzucę. Lecz jeśli Mnie znać nie chcą, nie mogę ich złej woli przełamać, bo macie prawo wyboru i słowa moje znacie. Nie jesteście więc nieświadomi, a tym samym — niewinni. Zwłaszcza rasa biała, która narzuciła swój prymat innym i w swojej pysze nie przyjmuje prawdy mojej, ale głosi Ją innym ludom, świadcząc o Mnie swoją postawą — fałszywie. Nie wierzy ani we Mnie, ani w żywą, aktywną obecność niezliczonych zastępów duchów buntu, zła i nienawiści, które pracują intensywnie nad waszą zgubą. A wy dajecie im posłuch i wolą opowiadacie się za nimi. Świadczą o tym wobec Mnie wasze wysiłki, słowa i czyny. Czytasz, słyszysz i oglądasz dzień po dniu narastające — niepokojące was — ujawnienia się działań nikczemnych i zbrodniczych. A plany, dążenia i usiłowania znam Ja i wiem, iż doprowadzą one do rezultatów, które przerażą nawet tych, którzy chcieli się bezkarnie posługiwać zbrodnią Kaina.

Ja obiecałem wam uratowanie ziemi. Dla was, ufających Mi, uczynię to. Nie zawiodę was. Lecz skutki morderczych pragnień ludzkich wyładują się na tych, którzy je zaplanowali dla innych. Tym razem chodzi o moją ziemię; szatan pokusił się na zamach na moje dobro — ofiarowane wam. Dlatego Ja wystąpię w obronie waszej, stosując moc moją do ogromu zła wywołanego przez was z zasobów, które oddaje w wasze ręce nieprzyjaciel wasz. Dlatego cała planeta będzie przeciw wam. Już obraca się przeciwko człowiekowi, który nadużył swego prawa dzierżawcy. Lecz to was nie trwoży i nie hamuje, więc dam wam takie leki, które obezwładnią zbrodnicze ręce i spętają grozą zadufanych w swoją potęgę i ślepych. To jest moja odpowiedź na twoje pytanie.

Wiesz też, że wobec niej odpowiedzią waszą musi być działanie: współpraca ze Mną w ratowaniu świata, a później w usuwaniu zniszczeń i leczeniu ran. Słowa mojej przyjaźni i łaska wości („Pozwólcie ogarnąć się Miłości") powinny być znane; wiesz, bo mówiłem ci, że nie odrzucam nikogo. Dlatego czyń to, co możesz, aby przekłady powstały i dotarły do zagrożonych. Lecz jeśli dotrą do nich w waszym języku, to wystarczy — o ile zostaną przyjęte z takim zaufaniem (do słów Pana) i miłością do innych narodów, że wzbudzą pragnienie udzielenia im mojego wezwania. Tak więc daję szansę współpracy i dzielenia się Mną nie tylko tobie, lecz wielu — o ile tego zapragną. Od ich gorliwości i braterskiej miłości zależeć będzie pomoc moja. Bo Ja tak bardzo uzależniam się od waszej woli, tak szanuję wolność waszą i respektuję prawo, które wam nadałem.

Zwróć uwagę Janowi (chodzi o ojca Jana Siega TJ z Krakowa), Anno, że zbiór moich wezwań do was („Słowa Pana") też temu służy i powinien być znany, lecz niekoniecznie w całości, a wedle potrzeby i rozeznania waszego. Nie wszyscy zawrą przyjaźń ze Mną, jednak każdy powinien mieć możność poznania głosu mojego w tych krótkich apelach, w których wołam do was.

„Słowa Pana" do Polaków zostały opublikowane w r. 1993 przez Apostolstwo Miłosierdzia Bożego w książeczce „Słowa Jezusa Chrystusa do polskiego narodu" (wyd. II).

Dopiero twoja zdecydowana wola pozwala Mi na dysponowanie twoją osobą

26 II 1986 r., środa, Warszawa

— Przekaż ojcu Janowi, córko, że cieszy Mnie, iż chce dopomóc Mi w moich planach ratowania i odrodzenia waszego kraju. Teraz weź nową kartkę i pisz.

Napisałam list do o. Jana. Pan skierował do niego m.in. następujące słowa:

— Uradowałeś Mnie, synu, swoją decyzją i wiem, że zdania swojego nie zmienisz. Rzeczywiście, pragnąłem cię mieć pracującego w mym dziele, lecz dopiero twoja zdecydowana wola pomagania Mi pozwala Mi na dysponowanie twoją osobą.

Nie spiesz się, synu; działaj powoli i rozważnie. Bo nie od ilości osób, lecz od ich predyspozycji, dobrej woli, ofiarności, pokory i pełnego zrozumienia moich planów zależeć będzie skuteczność ich działania; a także od szczerości i bezinteresownej miłości do swego kraju. Rozumiesz, synu, że wszelkie partykularne interesy mogą zniekształcić moje plany: moje, gdyż z mojej woli przekazane wam. (...)

Pragnąłbym, abyś nie ograniczał się do jednego środowiska, a przeciwnie, wśród osób, które uważasz za odpowiednie, znajdź przedstawicieli różnorodnych gałęzi wiedzy z rozmaitych zakonnych i świeckich stowarzyszeń. Są Mi potrzebni nieliczni, lecz głęboko rozumiejący moją miłość i łaskę dla was, moją troskę o to, aby wewnętrzne tarcia i animozje nie zniweczyły lub nie zmąciły prawdziwego braterstwa wśród tych, których dopuścić pragnę do udziału w tej pracy.

Proszę cię więc, patrz nie tylko na rozum i umiejętności, a na bezinteresowność, czystość uczuć i brak ambicji osobistych i żądzy władzy, a także na znajomość historii, tradycji, kultury i na najgłęb sze pragnienia twoich rodaków, bo na nich — nie przeciw nim — bu duję moje dzieło. Pragnę, by ono jednoczyło was i podnosiło ku Mnie, by stało się waszym szczęściem i okazją do powiększenia dobra, miłosierdzia i współodczuwania pośród was całego waszego narodu. I nie tylko w Krakowie widzę odpowiednich ludzi, lecz w wielu waszych miastach. Pomyśl, synu, o Lublinie, Wrocławiu, Toruniu, miastach Wybrzeża i waszej stolicy, tak bardzo teraz gnębionej przez władze wasze. Nie wszystko musisz zrobić sam i Ja cię przynaglać nie będę, lecz czas już, abyście wiedzieli, co wam przygotowałem i zapoznawali się z treścią planów moich. (...)

Błogosławieństwo moje daję tobie i tym, którzy przez ciebie przyjmą te plany ratunku z miłością i sercem ochoczym. Masz też, synu, opiekę moją, a twoja roztropność niech strzeże powierzone ci prace, aby nie trafiły w ręce niegodne. Jeśli ty pozostaniesz w łączno ści ze Mną, nic złego zagrozić wam nie może, bo daję ci straż moją i pomoc. 
 

Dla każdego z was mam inną miarę - wedle jego możliwości

8 III 1986 r., sobota, Warszawa

— Panie! Nie mam żadnego wytłumaczenia i nie chcę się usprawiedliwiać. Gorszej sługi nie masz i z pewnością mieć nie będziesz. Przykro mi, że rozmawiasz z kimś, kto tak jak ja nie umie ocenić Twojej dobroci i wyjątkowej łaski. I nie pyta Cię, czy czegoś nie życzysz sobie, jak robiłby to — codziennie — każdy uczciwy i obowiązkowy sługa.

— Anno. Zbyt mało wierzysz w moją moc, a zbyt dużo w siłę nieprzyjaciela waszego. Może on rzeczywiście szkodzić wam wtedy, gdy uwierzycie, że nie możecie go pokonać. On to wam bezustannie sugeruje — ale waszą winą jest dawanie posłuchu sugestiom. Jeśli jednak naprawdę chcesz zwrócić się do Mnie, nic na to poradzić nie może. Bo naprawdę jesteś wolna w swoim wyborze i tak jak teraz, w każdej chwili możesz mówić ze Mną, bo Ja ze względu na twoją słabość jestem stale przy tobie i pragnę podtrzymywać cię i wspoma gać. Chciej tylko i nie dawaj ogarniać się obawom i lękom, a zwłasz cza przekonaniu, że jestem z ciebie niezadowolony i surowy dla ciebie.

Moja biedna córko. Czyż kiedykolwiek ojciec gniewa się na chore dziecko? A ty jesteś bardzo słaba. Ja zaś znam twoje warunki i jeśli dopuszczam, abyś się tak męczyła, to przecież wiem wszystko o twoim wyczerpaniu i zmęczeniu. Dlatego — pamiętaj o tym zawsze — radość wielką sprawiasz Mi, kiedy — pomimo wszystko — chcesz zwrócić się do Mnie. Nie jestem surowym Panem, lecz Przyjacielem twoim, który ukochał cię — tak, ciebie, Anno — ponad życie własne i śmiercią opłacił twoje szczęście. Masz je zapewnione, jeśli nie odrzucisz Mnie, a wiem, że tego nie chcesz. Nie porównuj siebie z innymi ludźmi, bo nie wiesz, o ile silniejsi byli od ciebie i zdrowsi lub młodsi. Dla każdego z was mam inną miarę — wedle waszych możliwości — i wedle nich oceniam wyniki. Kto pomimo słabości swojej służy Mi, jak może — choćby niewiele mógł — droższy Mi jest i jego słabe starania więcej cenię niż osiągnięcia silnych i pierwszych we wszystkim: bo wszystko to, co czynią, z mojej łaskawości otrzymali, lecz o tym nie myślą, podczas gdy tak słabi jak ty, kiedy pozostawiam cię słabości twojej, w niedoskonałości i pomimo niej idą ku Mnie. A to jest wielki trud i o tym wiem. Jest to część prowadze nia mojego i poddaj mu się ze spokojem i zaufaniem. Cokolwiek zrobisz, miłości mojej nie utracisz!

Przyjmij swoją ludzką małość, miałkość i niedoskonałość, bo to Ja stworzyłem was takimi wątłymi, szybko przemijającymi i ułomny mi, aby zawstydzić byty duchowe, potężne, żyjące w pełni rozezna nia i nieśmiertelne, które jednak nie wytrwały w wierności i wybrały chwałę własną — nad moją, mimo iż istnienie — wspaniałości pełne — otrzymały z miłości mojej. Dlatego tak nienawidzą was i tak zgubić was pragną ci, którzy w pełni wolności wybrali bunt i przeciw Miłości wystąpili. Dlatego też wątłość wasza i ułomność jest dla nich nieustającym wyrzutem, kiedy pomimo istnienia w was słabości idziecie do Mnie i upadki wasze nie powodują odejścia ode Mnie, a przeciwnie — zbliżają was ku Mnie.

Ufnie trwaj w pewności, że kochaną jesteś, drogą Mi i tak cenną, iż nie pozwolę nigdy, byś zginęła. Ufaj Mi — nie sobie. Ufaj miłości mojej, a na siebie patrz pobłażliwie i wyrozumiale, gdyż błędy i słabość są prawdziwie stanem waszym. Wiem o tym, lecz to niczego nie zmienia: kocham was. Kocham cię, córko, i to wystarczy.

10 III 1986 r., poniedziałek

— Córko moja. Chcesz wiedzieć, co powinnaś teraz robić? Czas już na działanie, a Ja cię w nim wspomogę, bo z mojej woli moje sprawy załatwiać będziesz. Nie odkładaj i nie odsuwaj spraw, które — jak sama wiesz — tylko ty możesz załatwić. Rób wszystko planowo i kolejno, stawiając sobie zadania na każdy dzień. Nie będę cię przynaglał, bo pragnę od was nie dyscypliny i posłuchu rozka zom, a zrozumienia i współpracy czynionej z dobrej woli. Pamiętaj, że rozpoczynamy starania w celu ratowania twojego narodu. (...) Teraz zacznij od spraw, które już mogą być wykonane.

31 III 1986 r., Poniedziałek Wielkanocny, Warszawa

— Przepraszam Cię, Panie. Wszystko, co powypisywałam, podarłam. Zapomnij, proszę.

— Moja córko, rozumiem twój smutek, bo znów byłaś samotna w czasie świąt i bardzo zmęczyły cię te konieczności zakupów, gotowania i wszystkich innych „zbędnych" czynności. Chcę, ażebyś zrozumiała, że one nie są bez wartości w moich oczach. Są one krzyżem dla was i to, żeś go otrzymała w Wielkim Tygodniu, dawało ci możność uczestniczenia w moim cierpieniu. Ty chciałaś mieć czas na skupienie i modlitwę, a Ja dałem ci inny sposób oczyszczenia — przez uczestnictwo. Myślisz, że zmarnowałaś ten czas? Nie, bo kilka razy oddawałaś Mi swoje stanie w kolejce i inne czynności, a Ja twoje ofiarowanie rozciągnąłem na całość twoich trudów. Wiem, że było to utrudzenie i przyjąłem je jako twój dar dla Mnie.

— Ale ja nie przyjęłam tego dobrowolnie?

— Żaden trud nie jest dobrowolny, kiedy daje umęczenie. Trud dobrowolny jest pomimo wysiłku radosny i daje zadowolenie, natomiast przymus jest ciężarem, a nadmierny w stosunku do sił człowieka daje taki stan, jaki przeżywasz: ogromnego zmęczenia, załamania i smutku. Jestem przy tobie, córko. Jestem wciąż obecny i kochający. Chcę, żebyś teraz odpoczywała. Jeśli ci jutro nie dam pomocy, nie rób nic. Bądź spokojna. To, co potrzebne, będzie zrobione. Ja kieruję wszystkim. Znajdź tylko czas na rozmowę ze Mną. Dobrze?

2 IV 1986 r., środa, Warszawa

— Sama doświadczasz, jak pomimo przeszkód udaje ci się załatwić sprawy, kiedy Ja ci pomagam. Weź to wszystko, co przygotowałaś i jedź — zupełnie spokojna. To Ja mówię i moje słowa świadczą o tym, kim jest Ten, co wzywa was do przyjaźni i obdarza was miłością. Bądź pewna mojej pomocy i uczestnictwa. Razem pisaliśmy i razem będziemy załatwiać nasze sprawy. Daję ci moje błogosławieństwo, córko.

Was mieć pragnę pomocnikami w moim dziele odrodzenia świata

12 IV 1986 r., sobota, Warszawa

— Dziękuję Ci, Panie, za pomoc (jechałam do wydawnictwa nikogo tam nie znając). Byłam zdumiona, że chcą wydać książkę, i to szybko, nie przeczytawszy nic poza fragmentami. Oby tak dalej, bo mogą być zastrzeżenia ze strony cenzury lub inne. Tam jednak szatan chyba mniej może zdziałać, tak mi się wydaje. Ale teraz chyba czas na pójście do ks. Władysława. Co powinnam zabrać?

— Weź, Anno, ten egzemplarz, który już masz gotowy i nie martw się, że będzie mało czytelny. Jeśli syn mój zechce, każe go przepisać.

Powiedz, że Ja ofiarowuję tajemnicę mojej przyjaźni z wami („Pozwólcie ogarnąć się Miłości") Kościołowi swojemu w twojej ojczyźnie, aby... (Przerwałam, ktoś przyszedł).

15 IV 1986 r., wtorek

— Dokończ, Anno, to zdanie:

...aby poznał lepiej mój stosunek do biednego, pełnego nędzy człowieka waszego wieku i aby Mnie naśladował i ze Mną współ działał wedle moich metod, mojego miłosierdzia i mojej wyrozumia łości dla was, nie zaś wedle własnych, ludzkich przyzwyczajeń i projektów, gdyż Ja pragnę być przez wasz naród wyniesiony i ukazany światu potrzebującemu miłości, przebaczenia i pomo cy — Ja sam w mojej jaśniejącej, czystej postaci Boga miłującego was, Mnie samego bowiem potrzebuje i łaknie świat. Dlatego odrzućcie wszystko to, co kala moje prawdziwe oblicze i plami je waszymi ludzkimi przywarami: mściwością, ciasnotą serca, brakiem litości, chciwością, obłudą, pychą, egoizmem, oraz wszelkimi emocjami. Zechciejcie odsłonić przed obliczem świata MNIE, nie zaś — siebie.

Daję wam moją broń: sam mówię o mojej stałej i nieugaszonej miłości do każdego człowieka na ziemi. Mówię wam, że Ojcem miłującym jestem i wolą moją jest, aby rozdając mój dar nie zaprzeczano miłości mojej; owszem, by rozdający upodabniali się do Mnie, Boga swego, i tym sposobem torowali Mi drogę do ludzkich serc. Niechże więc szybko nakładają szaty godowe, jedynie godne sług Boga, ci, którzy pierwsi podniosą sztandar mój. Im prawdziwszy będzie wizerunek mój na was odbity, tym więcej ludzi pociągnie ku sobie, a Ja pragnę iść w świat ku tym przede wszystkim, którzy się „źle mają" i giną beze Mnie. Ku tym serce moje się wyrywa, którzy umierają w ciemnościach błędu i pragną Mnie, którym drogę ku Mnie zagradzano lub pozostawiano ich samych w ich niedoli.

Was mieć pragnę pomocnikami w moim dziele odrodzenia świata i przez was do serca mego przygarniać dalekich, zabłąkanych, nieświadomych i głodnych; przez was ratunek nieść, uzdrowienie i łaskawość moją okazać tym, którzy wzgardzili Mną, nienawidzili Mnie i sądząc Mnie podobnym sobie, obawiać się będą sprawiedliwo ści mojej. Ja niosę przebaczenie i odpuszczenie win. Jeżeli wy zechcecie służyć Mi prawdziwie i godnie, przebaczajcie, darowujcie winy, nie stawiajcie granic współczującemu i uleczającemu miłosier dziu mojemu, w które przyoblec was zamierzam. Łaską moją jest obdarowanie was taką służbą, która, jeśli pełniona będzie rzetelnie, ukaże naród wasz przed oczyma przerażonego i poranionego świata w barwach moich i prawie moim (w chwale i wspaniałości planów Bożych).

16 IV 1986 r., środa, Warszawa

— Chcę iść do ks. Władysława. Czy tego życzysz sobie, Panie?

— Dobrze, Anno. Powiedz, że w sprawach mojego ludu i budowania mojego królestwa na ziemi daję wam łaskę nieograni czonej pomocy całego Kościoła Triumfującego. Wasza Królowa wraz z niebem całym uczestniczy w planie ratowania was, obrony, wsparcia i pomocy radą i umiejętnością.

— Ale takiej współpracy nigdy jeszcze nie było?

— Nic nie powtarza się identycznie, córko. Królestwo moje rośnie i umacnia się. Braterstwo z wami i miłość gorąca i współczują ca pulsuje w nim, a miłość braci waszych z domu mojego wyleje się ku wam, bo zbyt słabi jesteście, by podnieść się sami. Dlatego Ja daję wam tak ogromne, nieznane wam dotychczas, możliwości korzystania z pomocy mojej w moim ludzie świętym, w mojej chwale nieprzeliczonych bytów duchowych, w całym królestwie niebieskim, które wobec zagrożenia zgubą całego rodzaju ludzkiego przeniknie pośród was na czas najgorszy.

Powiedz, że kiedy ten czas nadejdzie, nie zginiecie; przeciwnie, wchodzicie, wy, Polacy, w czas żniwa, czas łaski, czas nawrócenia, oczyszczenia i służby Mnie całego narodu waszego.

Kiedy zakładałem podwaliny ziemskie mojego królestwa, służyło Mi dwunastu uczniów i kilkudziesięciu zwolenników; potem kilkuset, kilka i kilkanaście tysięcy. Takie były początki. Teraz przyznają się do Mnie miliony, a Ja sprawię, iż staną się oni takimi, jakimi byli apostołowie, kiedy Duch Święty spoczął na nich. Chcę bowiem, abyście żyli prawdziwie, abyście wzrastali i dojrzewali na chwałę mojego miłosierdzia i miłości do was. Nie w pognębieniu was, karze i zagładzie jest chluba Boga Najwyższego, a w obronieniu was przed śmiercią wieczną, wyrwaniu was z rąk nieprzyjaciela i uratowaniu. W przywróceniu wam praw synów moich, podźwignięciu i przygarnięciu do serca leży chwała Boga miłości i przebaczenia.

To powiedz, córko, a także to, iż czas już bardzo bliski i czynić przygotowania należy.

Daję wam księgę mojej miłości

20 IV 1986 r., niedziela, Warszawa

— Czy życzysz sobie, Ojcze, aby przekazać coś ojcu Janowi?

— Wszystko, co chciałem, wyjaśniłem mu. Powiedz, iż w miarę jego starań o moje sprawy Ja będę pomagał mu w ich załatwieniu i ukazywał nowe możliwości, czego już doświadczył.

Czyż nie jest wielką radością świadomość, że odtąd Ja sam, osobiście toruję drogę do świata mojemu Kościołowi: chleb — mój — wam daję, byście zgłodniałych nakarmić mogli. Nie samym chlebem żyje człowiek, ale słowem Bożym posila się duch człowieczy, zwłaszcza tam, gdzie był karmiony trucizną lub wcale oń nie dbano.

Daję wam księgę mojej miłości („Pozwólcie ogarnąć się Miłości"), ale od was zależy jej działanie. Jeżeli nieczyste ręce podadzą wam jadło, będzie ono skażone. Dlatego wy, rozdający je, musicie być czyści i nie zaprzeczać treści moich słów swoim postępowaniem. Kto nie czuje w sercu swoim potrzeby miłowania, obdarzania, przygar niania i leczenia poranionych dusz ludzkich, kto na widok choroby, ran, wrzodów i zgnilizny nie pragnie całym sobą pomocy nieść, opatrzyć, podźwignąć i do zdrowia przywrócić, a przeciwnie, wstręt czuje i swoim zdrowiem się szczyci, a swoją pogardą kopie i depcze leżącego — nie moim jest sługą, lecz nieprzyjaciela, i jeśli się prędko nie opamięta, upomni się o niego jego pan, a Ja go bronić nie będę, gdyż nie ścierpię dłużej niemiłosiernej pychy ludzkiej w domu moim.

Oczyszczajcie się i gotujcie szybko, bo kończy się czas postu i oczekiwania, a nadchodzi pora żniwa. Jeśli Mnie mają przynieść plony słudzy moi, którzy dobrowolnie Mnie swym Ojcem i Panem wybrali i w mojej służbie (w moich barwach) ukazują się światu, powinni wyróżniać się sprawnością i siłą, a w narzędzia stosowne uzbroić się. Niepotrzebne Mi są w tej porze: ich głos, ich wymowa, ich wysoka wiedza i wszystko to, w co się przyodziać zdołali na służbie mojej. Potrzebni Mi są oni sami w ich czystości sumienia, bezinteresowności, współczuciu i miłosierdziu, w zapomnieniu o sobie, a stałej trosce o każdego człowieka, z którym ich spotykam. Potrzeba Mi sług wiernych, noszących w sercach swych mój wizerunek, i tylko mój! (...)

Jestem Bratem człowieka, miłuję go i blisko, w serdecznej zażyłości żyć z nim pragnę. Osłonić, obdarować i uszczęśliwić biedne dziecko ludzkie jest pragnieniem moim. Dlatego serce moje nie mogło dłużej powstrzymać miłości — i daję ją wam.

Wołam do ludu mego, do ludzkości całej, że ją miłuję i pragnę z wami być nieustannie, a zwłaszcza wtedy, gdy zagrożeni jesteście i niezbędna jest wam pomoc moja.

Gdy słudzy zaniedbują zadania swoje, ich Pan sam naprawia błędy i to, czego zaniechali, wykonuje sam. Oto dlaczego daję wam słowa moje w tym czasie. Za daleko odsunęliście Mnie od serc ludzkich i potrzebna im żywa, gorąca miłość moja, by je uzdrowić. (...) Jeżeli zaś zrozumieliście i podzielacie miłosierną miłość moją, ze Mną idźcie i ukazujcie Ją światu swoją postawą. Bądźcie jak Ja, a wspólnie rozpalimy świat miłością i damy mu pokój.

To, Anno, przekaż ojcu i powiedz też, że te słowa moje („Pozwólcie ogarnąć się Miłości") są przeznaczone dla sług moich — tych, którzy zrozumieć je potrafią. Zrozumieć — to wziąć udział w działaniu.

Ja, wódz wasz, wzywam was, mobilizuję szeregi braci moich na służbę Bogu, na bliski czas żniw ogromnych i strasznych. Wzywam przyjaciół wszystkich.

Ojciec raduje się przebywając ze swoimi dziećmi

8 V 1986 r.

Modliłyśmy się razem z Grażyną A., znajomą z mojej grupy Odnowy w Duchu Świętym. Spytałyśmy się, czy Pan nie chce nam czegoś powie dzieć, poradzić nam, pomóc...

— Jestem z wami. Jestem tu po to, żeby wam pomóc, lecz także po to, by radować się wami tak, jak ojciec raduje się przebywa jąc ze swymi dziećmi. Ojciec cieszy się, że ma dzieci, że są przy nim, a nie rozważa ich błędów i wad. Ojciec uczy je podobieństwa do siebie swoją obecnością. Ja jestem Doskonałością niedościgłą, lecz Syn mój stał się podobny do was, ażeby łatwo wam było naśladować Go.

Cóż bym wam teraz polecił, jeśli nie niezmierną, cierpliwą łagodność Jezusa wobec wszystkich słabości ludzkich. Bóg jest cierpliwy tak, że nic nie może tej cierpliwości zakłócić. Jest wyrozu miały, bo wie, że wy jesteście pełni słabości i wciąż popełniacie nowe błędy. Bóg więc kocha was takich, jakimi jesteście teraz, nie czekając, aż się zmienicie, nic wam nie narzucając ani nie stawiając warunków. Taka właśnie miłość może was przemienić. Nic innego...

A wy (jak kochacie innych)?

— Panie, czy mogę cokolwiek zrobić, abyś dał mi łaskę cierpli wej miłości Jezusa i co mam zrobić, aby tę łaskę otrzymać? — zapytała Grażyna.

— Córko, Ja pragnę darzyć, a wy powinniście pragnąć moich darów, prosić o nie i spodziewać się ich.
 

18 V 1986 r., Zesłanie Ducha Świętego, niedziela

— Chcę być z tobą, córko, bo tak bardzo potrzebna ci pomoc moja. Pragnę ulżyć ci, osłaniać cię i podtrzymywać, a ty wciąż unikasz Mnie i sama swój dzień układasz.

— Ale przecież pracuję „dla Ciebie".

— Wiem, że pracujesz „dla Mnie", ale Ja chciałbym, żebyśmy pracowali wspólnie; wtedy będzie ci o wiele lżej, dziecko. Wzywaj Mnie — jak najkrócej — i oddawaj Mi swoje plany i zamierzenia na każdy dzień, a wtedy Ja je uporządkuję i sam ułożę ci pracę.

6 VI 1986 r., piątek, Warszawa

— Proszę Cię, Panie, czy mógłbyś powiedzieć coś w sprawie Małgosi? Czy oni z mężem mogą jechać do Afryki i czy będą tam bezpieczni? Powiedz, czego Ty sobie życzysz: mieć ich w kraju, tu, czy też tam? (Oboje są lekarzami).

— Dlaczego, Anno, znowu obawiasz się Mnie pytać? Dlaczego nie jesteś pewna mojej życzliwości? Przecież Ja się nie zmieniam.

Prosisz, Anno, o moją wolę co do wyjazdu twoich przyjaciół. Chciałbym widzieć matkę przy dzieciach, a jeśli już wyjeżdża, to na krótko. Ważna jest jej służba, ale żywe dusze ludzkie — bezcenne i nieśmiertelne — powierzyłem jej i nie o karmienie ciał chodzi, lecz o miłość macierzyńską, obecność, przykład, wychowywanie.

Tu u was, w Polsce też będą wielkie potrzeby; mogą być w wyniku głodu i zimna epidemie chorób i każdy lekarz prawdziwy, a więc działający w duchu miłosierdzia, będzie potrzebny. Jeśli jednak tak bardzo chcą jechać, niech robią to, ku czemu serce ich się skłania. Ja nie rządzę wami, lecz kocham i nie ślepego posłuszeństwa żądam, lecz pragnę zrozumienia i świadomej waszej współpracy ze Mną — w miłości. Nic narzucać wam nie chcę. Kocham was — cokol wiek zrobicie — i opiekuję się każdym z was, który Mi na to pozwoli. Przekaż, że ważne jest, aby wszędzie, gdzie człowiek się znajdzie, postępował w imię miłości bliźniego, najlepiej, jak może, z całego serca darząc innych wedle posiadanych darów. Ważne są dla Mnie intencje serca ludzkiego i wedle ich prawości was sądzę. (...) Postąpią tak, jak zechcą, a w każdym przypadku liczyć mogą na Mnie, gdy wzywać Mnie będą. Pozostawiam im - jak wszystkim i zawsze - wolność wyboru.

- Chciałabym, Panie, służyć Ci na wsi. Czy będziesz tego, Panie, chciał?

- Moja córko. Ja zawsze chcę być z tobą, rozmawiać z tobą, cieszyć się tobą. Weź papier i pióra. Weź też dobre usposobienie i pragnienie bycia ze Mną.

Potrzebne wam nawrócenie i głęboka przemiana dusz

8 VI 1986 r., Warszawa

— Pytasz, Anno, czy nie mam nic do przekazania (ojcu) Janowi. Owszem, przekaż, że jestem z nim, wspomagam go i ułatwiam mu spotkania z ludźmi. (...)

Słyszałem wasze rozmowy. Pozostawiam (ojcu) Janowi pełną wolność wyboru, gdyż roztropność wskaże mu, jak się wycofać, gdy zauważy sprzeciw u swego rozmówcy. (...)

Przypominam, że was, naród polski, obdarzam i obarczam odpowiedzialnością za nawrócenie waszych sąsiadów — i to nie tylko Rosjan w ich dawniej chrześcijańskiej części. Sami zaś Rosjanie winni są zadośćuczynienie narodom przez siebie podbitym: powinni zatem nieść im pomoc naprawiając w ten sposób wyrządzone krzywdy i zbrodnie, i uczynią to wobec narodów Azji, kiedy znowu staną się synami mego Kościoła. Jednak dotyczy to pokoleń następ nych, gdyż nauka moja musi się w nich zakorzenić i ich samych przemienić. W tym liczę na wasz naród.

Pomoc nieść będziecie — jeśli zechcecie — przez wszystkie wasze granice, a Ja was poprowadzę i pobłogosławię, a także ubogacę. Dla tego celu Matka moja zatrzymała was sobie, wypro siwszy was przed moją sprawiedliwością, aby móc z wami iść i nieść Ewangelię moją na wschód, południe, północ i tam, gdzie na zachodzie pozostanie lud żywy, zrozpaczony i zubożały. Im potrzebna będzie nadzieja.

Trzeba o tym mówić, gdyż wielu synów moich posłać chcę ku potrzebującym i głodnym miłości mojej. Lecz tu, w Polsce, potrzebne wam pierwej nawrócenie i głęboka przemiana dusz. Dam ją wam, ale dar mój musi być podjęty i rozwijać się w was, i owoce przynosić Mi.

Dlatego będę dla was miłosierdziem i przebaczeniem, łaską i wysłuchaniem. Osłonię was i dam wam bezpieczeństwo, wolność i kraj nie zniszczony. Pamiętajcie jednak, iż nie dla cnót waszych i szlachetności to czynię, gdyż zdradzacie Mnie wciąż i porzuciliście wartości wasze. Czynię to, gdyż jestem Ojcem miłosiernym i lituję się nad nędzą waszą. Ale kiedy was podniosę i przyodzieję, napełnię zdrowiem i radością, poślę was na trud znojny w winnicy mojej. Plonów od was oczekiwać będę. Szykujcie się więc nie czekając dni grozy i strachu. Zawierzcie Mi i obietnicom moim i trwajcie w pogo towiu, bo czas jest bliski.

Te słowa daję synowi memu, Janowi, i błogosławię mu w służbie planom moim. +

Wy sami jesteście współtwórcami waszego zbawienia

2 VII 1986 r., Warszawa

— Córko, cieszy Mnie, że wracasz. Ostatnio nie chciałaś ze Mną rozmawiać, dlaczego?

— Nie wiem.

— Wiesz dobrze, Anno, że żadna praca nie jest tak c...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin