Rozdział 13.pdf
(
324 KB
)
Pobierz
305767287 UNPDF
Rozdział 13
Bycie przykutą nago do ołtarza było tak straszne, jak pamiętałam. Jedyne co różniło
teraźniejszość od przeszłości było to, że nie było pełni księżyca, a liny zostały zastąpione
kajdankami z prawdziwego srebra, które paliły i podrażniały moje nadgarstki. Widocznie Frank i
pozostałe alfy chcieli mieć pewność, że tym razem nie ucieknę. Nie zadali sobie trudu by
skrępować srebrem moje nogi, nie widzieli takiej potrzeby. Kostki miałam przywiązane grubymi
linami do brzegów ołtarza i nie ważne jak bardzo się starałam, nie mogłam ich złączyć.
Ołtarz znajdował się na środku niewielkiej polany, ze wszystkich stron otoczonej drzewami,
na środku terenów łowieckich watahy. Surowe i zimne kamienie pod plecami powodowały, że moje
nagie ciało przeszywały dreszcze. Czułam się okropnie naga i wystawiona na spojrzenia
otaczających mnie przywódców z Arm Gard z bladym księżycem zawieszonym na niebie. Wszyscy
zachowywali ciszę a ich nagie torsy lśniły w srebrnym świetle. Ale czułam na sobie ich spojrzenia,
złote, wilcze oczy tak zimne, jak powierzchnia księżyca, który bez emocji czekał na rozpoczęcie
ceremonii.
Zamknęłam oczy i zaczęłam modlić się, by to wszystko skończyło się jak najszybciej. Ale
Engle czekał na mnie czternaście lat i nie wyglądał jakby miał to skończyć raz, dwa, dziekujemy
pani i już.
Spokojnie. Uspokój się. Dasz radę przez to przejść. Wszystko będzie dobrze.
Nie wiem
dlaczego starałam się uspokoić. Może atak paniki powstrzymałby Engle'a od pieprzenia mnie. Ale z
drugiej strony to mogłoby mu się spodobać, a ja nie zamierzałam dawać mu tej satysfakcji.
Proszę, proszę, marnotrawca powrócił. Podskoczyłam na dźwięk głosu Engle'a w uchu ale liny i
kajdanki utrzymały mnie na miejscu.
Zostaw mnie w spokoju – powiedziałam, ale bez przekonania. Nie było możliwości by zrobił to,
co chciałam. Chciał mnie, miał do mnie prawo, które zamierzał w pełni wykorzystać.
Engle wstał i uniósł ręce nad głowę. Zawsze chciał dodawać sytuacji dramatyzmu.
Bracia z watahy Arm Gard, dzisiaj nastąpi koniec pewnej epoki. Dzisiaj ustąpię ze stanowiska
przywódcy stada i mianuję kogoś na swoje miejsce, ale najpierw zakończę pewne sprawy z
przeszłości. Głęboki, obleśny śmiech towarzyszył jego słowom. Engle uśmiechnął się z własnego
dowcipu i kontynuował. Czternaście lat temu, kiedy obejmowałem przywództwo stada, z tej
okazji obiecano mi dziewictwo tej dziewczyny. Cóż, większość z was wie, że do niczego nie
doszło. Luz Velez ciągnął. Jesteś oskarżona o celowe unikanie przemiany, aby nie oddać swemu
przywódcy tego, co mu się należało zgodnie z prawem.
Nic ci nie jestem winna powiedziałam gniewnie, szarpiąc się w przytrzymujących mnie
łańcuchach. Miałam trzynaście lat, gdy rodzice oddali mnie w twoje ręce. Byłam zbyt młoda by
wyrazić zgodę na seks, a szczególnie ze starszym o dwadzieścia lat mężczyzną. Jesteś popieprzony.
Wśród alf rozbrzmiały gniewne pomruki a Engle pochylił się i uderzył mnie w twarz. Dla
obserwatorów musiało to wyglądać na przypadkowy cios ale jego siła odrzuciła mi głowę na bok i
przecięła wargę. Poczułam miedziany smak własnej krwi i dzwonienie w uszach.
To było wyraźne ostrzeżenie, ale miałam to gdzieś. Splunęłam krwią w stronę Engle'a i z
wyraźną satysfakcją patrzyłam na ślady na jego twarzy. Otarł policzek jednym, szybkim ruchem.
Zapłacisz za to.
Byłam pewna, że spełni swą groźbę, ale miałam dość bycia ofiarą, dość ukrywania się w
cieniu i wolałam nie myśleć, co ze mną zrobi.
Pieprz się powiedziałam, na co rozległ się kolejny pomruk ze strony stada. Niektórzy nawet
podeszli bliżej, ale Engle podniósł dłoń.
Jak powiedziałem, Luz Velez po tych wszystkich latach wreszcie stanęła przed sądem. Jednakże
żałuję, że jej dziewictwo, które należało się mnie, oddała komuś innemu.
Powinna zostać ukarana! krzyknął głęboki, męski głos w którym rozpoznałam Franka.
Engle skinął głową.
I tak się stanie. Będę miał tę dziewczynę i chociaż nie jako pierwszy, ale na pewno nie jako
ostatni. Popatrzył na mnie i okrutny uśmiech wpełzł mu na usta. Luz Velez, moim wyrokiem
orzekam, że dzisiejszej nocy każdy alfa z Arm Gard skorzysta z twoich wdzięków. Na czele ze
mną.
Co? Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Ty... nie możesz tego zrobić powiedziałam
szybko. Nie ma prawa, które pozwoliłoby...
Jako przywódca ja stanowię prawo. Engle posłał mi paskudny uśmiech. Przygotuj się na ostrą
jazdę, suko.
Zamknęłam oczy, próbując przypomnieć sobie smak
dulce de leche,
jaki miała krew Jude'a,
starając się nie poddać ogarniającej mnie panice. Ale nie mogłam oddychać a serce waliło mi tak
mocno, jakby chciało przebić się ogromnym młotem przez ciało. O Boże, nie mogę... nie mogę...
Dość. Rozległ się głos w chwili, gdy Engle miał się wspiąć na ołtarz.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam Diega, którego nagi tors lśnił w świetle księżyca. Engle
warknął i w następnej chwili w jego dłoni pojawił się pistolet, który wycelował w stronę mojego
brata.
Czego chcesz, młody? Jesteśmy w trakcie ceremonii a ty wkroczyłeś na nasz teren.
Chcę moją siostrę, całą i nietkniętą. Engle, ty pierdolony
pendejo,
pozwól jej odejść, albo
przysięgam na Boga, że pożałujesz. Oczy Diega świeciły na złoto w świetle księżyca, ale tym
razem był sam i Engle o tym wiedział.
Wynoś się. Machnął bronią w znaczący sposób. Czy może wolisz być postrzelony? Ta broń
naładowana jest srebrnymi kulami. Nie przeżyjesz tego.
Jeśli się odważysz, moje stado będzie szukało zemsty ostrzegł Diego.
Engle roześmiał się.
Nie, nie będzie. Przywódca twojego stada jest w tej chwili z ciebie bardzo niezadowolony. Wie po
co tu przyszedłeś.
Chciałam błagać Diega, by odszedł i uciekał najszyciej jak tylko może. Jeśli Engle zagroził,
że strzeli, nie miałam wątpliwości, że to zrobi. Nie było sposobu, by Diego mógł mnie uratować i
nie było sensu, by został zastrzelony w próbie ocalenia mnie przed losem, na który zostałam
skazana.
Ale zanim zdążyłam coś powiedzieć, Diego wziął głęboki oddech.
Przywódco watachy – powiedział oficjalnym tonem, jakiego nigdy wcześniej u niego nie
słyszałam. Rzucam ci oficjalne wyzwanie za twoje prawa do mojej siostry, Luz Velez.
Diego, nie! wykrztusiłam z siebie, gdy w końcu odzyskałam głos. Ale żaden mężczyzna nie
zwrócił na mnie uwagi.
Oficjalne wyzwanie, hmm? Engle zmarszczył brwi. Naprawdę chcesz być ukarany, mały?
Jeśli nie jesteś zbyt tchórzliwy, by je przyjąć. Diego wyszczerzył zęby z cichym warkotem.
Engle wzruszył ramionami.
Oficjalne wyzwanie. Kiwnął głową na alfę stojącego najbliżej niego. Darius, zabierz go na
zewnątrz.
Ledwie mogłam unieść się na tyle, by zobaczyć co się stało. Darius, który był zbudowany
jak Mack Truck ociężale ruszył w stronę mojego brata. Bałam się, że zmiecie Diega z powierzchni
ziemi ale tak się nie stało. W ostatniej chwili Diego usunął się na bok i podłożył mu nogę. Alfa
przewrócił się i w tym samym momencie Diego wskoczył mu na plecy. Chwycił głowę mężczyny
w dłonie i skręcił, aż po lesie rozniósł się dźwięk chrupnięcia.
W chwili gdy Diego wstał i ponownie odwrócił twarz w stronę Engle'a i pozostałych alf,
zrozumiałam. To była walka na śmierć i życie. Jeśli Diego chciał mnie uwolnić, będzie musiał
stawić czoło każdemu z piętnastu mężczyzn, a na końcu Engle'owi i zabić ich wszystkich. Nie
ważne jak był szybki i silny, nie było możliwości, by tego dokonał. Gdyby tylko został ranny lub
okazał zmęczenie, zabiliby go od razu.
Proszę szepnęłam do Engle'a, zniżając swój głos tak, by tylko on mógł usłyszeć. Proszę,
pozwól mu odejść. Ja... dam ci co zechcesz. Nie będę nawet się bronić, przysięgam.
Engle odpowiedział ostrym, przypominającym szczeknięcie śmiechem.
Mała głupia dziwko, nie wiesz że ta twoja obrona to tylko część zabawy? Poza tym myślę, że
pieprzenie cię po obejrzeniu śmierci twojego brata, chcącego cię ratować, będzie znacznie
zabawniejsze. Ten mały dramat rodzinny naprawdę zaostrza mój apetyt.
Jesteś zimnym draniem warknęłam, ale on jedynie zaśmiał się w odpowiedzi.
Trzeba było mi się oddać gdy po raz pierwszy objąłem przywództwo, Luz. Pomyśl ile bólu i
cierpienia oszczędziłabyś sobie, gdybyś zmieniła się tak jak tego oczekiwałem i później pozwoliła
mi wziąć co moje. A teraz zamknij się i pozwól mi obejrzeć walkę.
Chciałam powiedzieć coś jeszcze, zwyzywać go i przekląć, ale w tej chwili wywołał
kolejnego alfę do walki i z sercem w gardle patrzyłam co się stanie.
Tym razem Diego nie był wystarczająco szybki, by uniknąć wszystkich ciosów. Jeden trafił
go prosto w twarz i z przerażeniem zobaczyłam, jak lewe oko znika pod opuchlizną. Ostatecznie
udało mu się złapać mężczyznę za gardło i po długim czasie odrzucił jeszcze drgające ciało w
trawę, obok poprzedniego przeciwnika.
Następny popatrzył na Engle'a zdrowym okiem. No dalej,
hijo de puta,
dlaczego ty nie staniesz
naprzeciw mnie? Może jesteś tak przerażony, że musisz chować się za swoimi wilkami?
Jeśli spodziewał się, że zawstydzi Engle'a i zmusi w ten sposób do walki zanim ostatni alfa z
watahy Arm Gard padnie, pomylił się. Engle tylko roześmiał się i wysłał kolejnego przeciwnika. A
potem jeszcze jednego i następnego.
Ostatecznie pięciu mężczyzn leżało na trawie u stóp Diega, pięć alf zginęło tylko dlatego, że
Engle był zdeterminowany dostać to, czego chciał, czyli mnie.
Diego był zakrwawiony, posiniaczony i ledwie trzymał się na nogach ale jego zacięta twarz
wyrażała jedynie upór. Chciałam błagać go, by odszedł, ale to wszystko zaszło zbyt daleko. Gdyby
teraz odszedł, pozostałe alfy ścigałby by go i dopadły, rozrywając na kawałki.
Mój brat miał umrzeć i to przeze mnie.
Engle zdawał się dostrzegać stan Diega bo zwrócił się do mojego szwagra.
Frank, wykończ go.
Frank uśmiechnął się i wyszedł na zakrwawioną trawę.
Chodź, gówniarzu. I tak cię nigdy nie lubiłem.
Z wzajemnością, popaprańcu. Diego splunął krwią i ostrożnie zaczął okrążać przeciwnika. Ty i
Essie pasujecie do siebie. Oboje jesteście kretynami.
Frank krzyknął i runął do przodu, dokładnie tak, jak pierwszy alfa. Diego zszedł mu z drogi
ale Frank w ostatniej chwili zmienił kierunek. Zrozumiałam, że każdy z nich czekał na ruch
przeciwnika i Diego o sekundę za późno zdał sobie sprawę z tego, co się stało. Starał się zejść z
drogi Frankowi, ale zrobił to zbyt późno i w tej samej chwili Frank powalił go na ziemię z zębami
tuż przy gardle.
Nie! wrzasnęłam i ku memu zdziwieniu inny, głębszy głos zawtórował.
Nie. Puść ją. Pozwól odejść obojgu.
Spojrzałam za siebie i w świetle księżyca zobaczyłam Jude'a wychodzącego z cienia. Był
bez koszulki a jego naga klatka lśniła niczym prawdziwe srebro. Jego czerwone oczy były pełne
takiej wściekłości, że zmroziła mi krew. Jego wygląd oprócz mnie wystraszył widocznie i resztę alf,
bo zza moich pleców usłyszałam dochodzące szepty.
Frank usiadł a na zębach i ustach miał krew Diega. Spojrzał niepewnie na Engle'a.
Przywódco?
Wiem, kim jesteś. Engle patrząc na Jude'a zrobił krok w przód. Jesteś tym sukinsynem, który
oskórował Jacka Evansa, przywódcę watahy Clear Water. Co tu robisz, do cholery?
Dziewczyna jest moja. I nikt więcej nie skrzywdzi jej brata. Ona go kocha. Jude podniósł głowę
a jego oczy świeciły tak mocno, że rzucały cienie na trawę. Dam ci tylko jedną szansę, by ocalić
skórę, Engle, chociaż zasługujesz na śmierć i to nie jednokrotnie. Pozwól odejść Luz i jej bratu, a
daruję ci życie.
Engle splunął w bok, nie spuszczając oczu z Jude'a.
Mamy przewagę liczebną i jesteśmy na swoim terytorium. Pieprz się.
Bardzo dobrze, jeśli taki jest twój wybór. Nagle Jude zamienił się w mgłę. Nie widziałam co
robi, ale widziałam efekty jego działań. Patrzyłam na rzeź, bo nic innego nie mogłam zrobić.
Frank był pierwszy. Jude odciągnął go od Diega i wyrwał mu gardło, ale zanim pulsująca
krew zaczęła wypływać z rany, kolejny alfa zginął. I następny, i jeszcze jeden. Wokół rozlegały się
przyduszone okrzyki przechodzące w krwawe bulgotanie. Ludzie za mną próbowali uciekać albo
walczyć, ale kątem oka widziałam, że padali jak muchy. A potem został już tylko Engle.
Nagle Jude znalazł się naprzeciwko niego. Usta, podbródek i pierś miał całe we krwi, ale
jego oczy były zimne.
Teraz – powiedział do Engle'a. Ty umrzesz.
Nie. To ty umrzesz, skurwysynu z kłami. Engle uniósł pistolet, który trzymał ukryty za udem i
wystrzelił w Jude'a.
Z przerażeniem patrzyłam w ziejącą, ogromną, krwawą ranę po lewej stronie klatki Jude'a,
w jego przygasające oczy, które z powrotem zmieniały się z czerwonych w zielone.
Luz... upadł na kolana i spojrzał na mie.
Jude! krzyczałam i walczyłam, by uwolnić się od łańcuchów, ale nie mogłam. Jude, nie!
Kochanie, wybacz mi. Osunął się na ziemię i umilkł.
Nie! Nie! krzyczałam. Ale to nic nie dało, żadne moje krzyki nie mogły przywrócić Jude'a.
Pomimo tego, jak był potężny to wiedziałam, że rana zadana srebrną kulą z tak bliskiej odległości
była śmiertelna dla każdego wampira i wilkołaka.
Engle trącił ciało Jude'a butem.
Sądzę, że to temu wampirowi oddałaś dziewictwo. Jaka szkoda, że za chwilę nie wróci do życia.
Ty skurwysynu! Nienawidzę cię! Splunęłam na niego ponownie, a on tylko się zaśmiał.
Musimy posprzątać ten cholerny bałagan. Powiedział z niesmakiem. Pokonanie was okazało się
trudniejsze, niż myślałem. Ale w końcu zwyciężyłem, nie? Uśmiechnął się i pochylił nade mną.
Mój umysł był jak wir. Jude zginął, Diego prawdopodobie też. Wszystkie alfy z Arm Gard
leżały umarłe lub umierające a Engle, popieprzony skurwysyn, ciągle chciał seksu ze mną.
Zostaw mnie! Krzyczałam i nagle stało się coś dziwnego. Twarz Engela zmieniła wyraz z
zadowolonej na zaskoczoną a jego oczy z mojej piersi skierowały się na jego własną. Podążając za
jego spojrzeniem, zobaczyłam coś, czego nigdy wcześniej w życiu nie widziałam.
Z środka klatki piersiowej Engle'a wystawała zakrwawiona ręka, trzymająca wciąż bijące
serce. Kiedy patrzyłam, palce zacisnęły się, zmieniając krwawy mięsień w kapiącą miazgę.
Następnie oczy Engle'a zaszły mgłą i osunął się na ziemię.
Nigdy wcześniej nie widziałam stojącego za nim wampira. Miał jasną skórę, jasnobrązowe
włosy i oczywiście jedną rękę aż do ramienia umazaną we krwi.
Kim jesteś? Wydyszałam kiedy przeszukiwał kieszenie Engle'a żeby znaleźć klucz do kajdan.
Gavin odpowiedział krótko, uwalniając mnie z łańcuchów i zabierając się do lin wiążących mi
stopy. Widocznie węzły trochę go zdenerwowały bo pochylił się nieco i użył kłów jako nożyczek.
Gavin? Spojrzałam na niego ze zdziwnieniem. Wampir Diega?
Uśmiechnął się, ukazując kły.
Jak sądzę, można go również nazwać moim wilkołakiem. Chcesz go uratować?
Nie byłam pewna co mówi, dopóki nie zobaczyłam, że patrzy na ciało Jude'a.
Mogę? Jude leżał twarzą do ziemi, więc oparłam się o jego ramię i sapałam, próbując przewrócić
go na wznak, by móc się do niego dostać.
Jeszcze tli się w nim życie, czuję to. Ale umiera szybko. Gavin, który już pochylał się nad
Diegiem, spojrzał na mnie i zmarszczył brwi. Zapytam jeszcze raz, czy chcesz go ocalić? Pytam
tylko dlatego, że dziś w nocy kiedy cię szukał, mógł mnie zabić ale tego nie zrobił.
Tak powiedziałam, wiedząc, że to prawda. Tak, chcę go ocalić.
Bez względu na cenę? On jest bardzo potężnym inkubem i więź pomiędzy wami jest już
uformowana w ponad połowie. Możesz uwolnić się od niego i jego wpływów na wieki, jeśli
zechcesz.
Nie chcę się od niego uwalniać zaczęłam płakać. Proszę... powiedz mi, jak mu pomóc.
Daj mu swoją krew. Gavin ugryzł własny nadgarstek i przysunął do ust Diega. Mój brat najpierw
się zakrztusił ale potem zaczął połykać. Nie zakończysz połączenia w ten sposób, ale będzie już
bardzo blisko... ostatecznego kroku. Jeśli jednak choć kropla jego krwi spłynie do twoich ust,
połączysz się z nim na wieczność.
Nie obchodzi mnie to. Nie teraz. Unosząc tak jak Gavin nadgarstek do ust, wbiłam zęby w
cienką siatkę żył widocznych pod skórą. Bolało straszliwie, zapewne przez to, że srebro nadpaliło
moją skórę, ale nie dbałam o to. Przycisnęłam zranioną rękę do ust Jude'a i modliłam się.
W pierwszej chwili krew zaczęła spływać z kącików jego ust a ja zaklęłam z wściekłości.
Jude szepnęłam. Jude błagam... pij, błagam. Proszę.
Potem, tak delikatnie, że obawiałam się, że to tylko moje wyobrażenie, poczułam na swojej
skórze ruch jego ust. Potem ponowny i poczułam delikatne ssanie w miejscu, gdzie przegryzłam
sobie skórę. Niemal płakałam ze szczęścia gdy czułam jak wciąga moją krew w usta. Powoli, ale
zdecydowanie dziura w jego piersi zaczęła się zamykać.
Nie wiem jak długo go karmiłam i ile to trwało, ale musiał wziąć dużo, bo zobaczyłam
czarne plamy tańczące mi przed oczami. Nagle Gavin pojawił się obok mnie.
Odsuń się. Jesteś za mała by uzdrowić go całkowicie. On cię zabija.
Próbowałam, ale albo byłam zbyt słaba albo Jude zbyt silny. Gavin zdawał się dostrzegać
problem.
Inkubie. Uderzył Jude'a w policzek tak, że powieki podskoczyły odsłaniając oczy, które miały
normalną, zieloną barwę. Zabijasz ją powiedział Gavin, wpatrując się w drugiego wampira.
Pozwól jej odejść, albo patrz, jak umiera.
Luz? Jude przestał ssać i spojrzał na mnie. Wszystko w porządku?
Myślę, że z obojgiem. W połowie się śmiałam, a w połowie płakałam. Spojrzałam na Gavina. Z
Diegiem w porządku?
Będzie dobrze. Wezmę go do domu i zajmę się nim. Odwrócił się i spojrzał w miejsce, gdzie
siedział mój brat i pocierał głowę, jakby go bolała. Czy wszystko w porządku, skarbie?
Tak, tak. Diego stanął na szeroko rozstawionych nogach i przyczłapał do nas.
Mira,
Gavin nie
nazywaj mnie tak przed moją siostrą. Wyglądał na zakłopotanego.
Wybacz mi, kochanie. Gavin uśmiechnął się do niego i choć Diego wyglądał na nachmurzonego,
byłam pewna, że nie jest naprawdę zły.
Luz? zapytał. Dobrze się czujesz? Przyglądał mi się szukając jakichś zranień, ale uciekał
wzrokiem i zdałam sobie sprawę, że ciągle jestem naga.
Spojrzałam na Gavina.
Uh, wiem, że nie znamy się za dobrze ale czy mógłbyś pożyczyć mi koszulkę? Jako jedyny ją
masz.
Nigdy nikt nie powie, że odmówiłem zdjęcia ostatniej koszuli dla damy w potrzebie. Zdjął ją i
wręczył mnie. Jego poetyzm był mocno przesadzony, bo z rękawów i kołnierzyka spływała krew.
Jej krople spryskały także cały przód, ale włożyłam ją z wdzięcznością.
Dzięki. Jesteś dużo lepszy niż mój ostatni szwagier.
Który to był? Zapytał Jude, patrząc na mnie.
Frank, pierwszy, którego zabiłeś. Zamrugałam, ukrywając łzy. Frank był dupkiem a Essie suką,
ale ich dzieci zostały sierotami. Co za straszna noc i to wszystko przeze mnie.
Nie chciałam o tym myśleć.
Chodź. Zabiorę cię do domu powiedziałam do Jude'a. Starałam się pomóc mu usiąść, ale oboje
byliśmy w kiepskim stanie. W końcu Gavin przejął większą część ciężaru i cała czwórka, Gavin,
Plik z chomika:
TaylorekAndPatinsonek
Inne pliki z tego folderu:
Epilog.pdf
(212 KB)
rozdział 15.pdf
(334 KB)
Rozdział 14.pdf
(230 KB)
Rozdział 13.pdf
(324 KB)
Rozdział 12.pdf
(253 KB)
Inne foldery tego chomika:
______ Moje Nadprzyrodzone Wesele
Alyson Noel
Alyxandra Harvey
Andrews Ilona
Anne Bishop- Czarne Kamienie
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin