Wiera Iwanowna Krzyżanowska v4 Gniew Boży t2.pdf

(1706 KB) Pobierz
4. Gniew Bozy t.II
Wiera Iwanowna
Krzy˝anowska
Pi´cioksiàg ezotoryczny
dziewi´ciotomowy
G N I E W B O ˚ Y
Tom II
wydane przez
Powrót do Natury
Katolickie publikacje
80-345 Gdaƒsk-Oliwa ul. Pomorska 86/d
tel/fax. (058) 556-33-32
2951776.003.png 2951776.004.png
Spis Rozdzia∏ów
Rozdzia∏ I
str - 2
Rozdzia∏ II
str - 11
Rozdzia∏ III
str - 18
Rozdzia∏ VI
str - 25
Rozdzia∏ V
str - 34
Rozdzia∏ VI
str - 42
Rozdzia∏ VII
str - 50
Rozdzia∏ VIII
str - 57
Rozdzia∏ IX
str - 64
G N I E W B O ˚ Y
Tom II
R O Z D Z I A ¸ I
Po up∏ywie kilku dni od wyjazdu magów z Carogrodu, Narajana odwiedzi∏ Olg´ i wr´czy∏ jej obieca-
ne przedmioty dla Ebramara.
Dziewczyna by∏a smutna i widocznie upad∏a na duchu, a kiedy si´ dowiedzia∏a o odjeêdzie Supra-
matiego, z trudem tylko wstrzyma∏a wybuch p∏aczu. Narajana pociesza∏ jà i zapewnia∏, ˝e jego kuzyn to
wprawdzie uczony dziwak, majàcy zwyczaj ukrywaç si´ w ten sposób, lecz ˝e tym razem by∏y istotnie
wa˝ne przyczyny i sprawy wymagajàce jego wyjazdu. Podniós∏szy troch´ Olg´ na duchu i udzieliwszy
jej okolicznoÊciowych wskazówek, Narajana po˝egna∏ si´ z nià, jak ze swoim nowym przyjacielem.
Na drugi dzieƒ Olga zakomunikowa∏a ciotce, ˝e na kilka tygodni wyje˝d˝a do jednego ze swoich
majàtków i ze wzgl´du na pe∏nà swobod´ z jakiej korzysta∏y cz∏onkinie bractwa amazonek, nie napotka-
∏a ˝adnych przeszkód.
Przybywszy do majàtku, o którym mówi∏a Narajanie, Olga niezw∏ocznie rozpocz´∏a przygotowania
do wywo∏ania Ebramara.
Nikt jej tu nie przeszkadza∏. Stary rzàdca i jego ˝ona, strzegàcy folwarku, byli to proÊci dobrzy lu-
dzie, którzy chocia˝ ze zdziwieniem patrzyli jak ich m∏oda i pi´kna pani zamyka si´ w samotnoÊci, to
jednak nie oÊmielali si´ stawiaç pytaƒ z tego powodu.
˚yjàc w ciszy i w milczeniu Olga podda∏a si´ surowemu postowi i bez przerwy modli∏a si´. Obraz
Supramatiego przeÊladowa∏ jà we dnie i w nocy; by∏a zupe∏nie oddana swojej nami´tnoÊci i nic nie wy-
dawa∏o jej si´ zbyt ci´˝kie, byle tylko wreszcie podbiç serce ubóstwianego cz∏owieka.
Ta uparta, nami´tna myÊl dotar∏a i do Supramatniego, przypominajàc mu m∏odà dziewczyn´, wywo-
∏ujàc w pami´ci jej obraz i budzàc w nim najró˝norodniejsze uczucia.
Czasem gniewa∏ si´ i t´skni∏, a czasem znów by∏ weso∏y, lecz zdarzy∏o si´, ˝e w g∏´bi czystej duszy
maga poruszy∏a si´ resztka Êmiertelnego cz∏owieka i ta bezgraniczna, wyczuwana przez niego mi∏oÊç -
wzrusza∏a go i wzbudza∏a dobre, przyjacielskie uczucie dla naiwnej dziewczyny.
Wreszcie up∏yn´∏y trzy przygotowawcze tygodnie i Olga zacz´∏a si´ sposobiç do wywo∏ania.
W czasie postu i duchowej kontemplacji Olga bardzo si´ zmieni∏a, sta∏a si´ jeszcze kszta∏tniejszà
i smuklejszà, a miniaturowa, przejrzysta twarzyczka otrzyma∏a wyraz powa˝ny i melancholijny.
Z nadejÊciem nocy wzi´∏a kàpiel, wlawszy uprzednio do wanny zawartoÊç flakonu otrzymanego od
Narajany. Poczu∏a uk∏ucia w ca∏ym ciele, lecz nie zwraca∏a na to uwagi. Nast´pnie w∏o˝y∏a d∏ugà, szero-
kà tunik´ z jedwabistej, fosforyzujàcej tkaniny ÊciÊle przylegajàcej do cia∏a i rozpuÊci∏a swoje cudne, z∏o-
ciste w∏osy. G∏ow´ przybra∏a girlandà nigdy dotychczas niewidzianych przez nià kwiatów, - ni to lilii, ni to
narcyzów, z szerokimi p∏atkami srebrzystobia∏ego koloru, z fosforycznie Êwiecàcymi si´ kielichami
2
2951776.005.png
iwnich maleƒkimi b∏´kitnawozielonymi listkami, które by∏y pokryte kryszta∏owym, migocàcym jak dia-
menty, py∏em.
Kiedy skoƒczy∏a te przygotowania, wysz∏a na du˝y taras w ogrodzie, na którym uprzednio ustawi∏a
przywiezionà jej przez Narajan´ skrzyni´ z cedrowego drzewa. W skrzyni tej znajdowa∏o si´ du˝e meta-
lowe ko∏o, pokryte grawerowanymi, czerwonymi, kabalistycznymi znakami, trzy niewielkie trójnogi i dwa
masywne, srebrne lichtarze ze Êwiecami, które wyglàda∏y jakby by∏y odlane ze srebra.
RozmieÊciwszy wszystko stosownie do wskazówek zapali∏a Êwiece, a na trójnogach aromatyczne
zio∏a i rozpyli∏a wokó∏ mocno pachnàcà esencj´. Nast´pnie wesz∏a w utworzone ko∏o, ukl´k∏a i zacz´∏a
wymawiaç niezrozumia∏e dla niej formu∏y, których wyuczy∏a si´ na pami´ç.
Zapad∏a pi´kna po∏udniowa noc, ciep∏a i wonna, lecz ciemna. W przyrodzie panowa∏a g∏´boka, ta-
jemnicza i delikatna cisza, màcona tylko g∏osem Olgi, który tylko czasami dr˝a∏ ze wzruszenia, lecz
dêwi´cza∏ stanowczo.
Wtem na ciemnym niebie zapali∏a si´ spadajàca gwiazda, która z nieprawdopodobnà szybkoÊcià
p´dzi∏a w kierunku tarasu. Nast´pnie gwiazda ta owin´∏a si´ jakby mg∏à i upad∏a w odleg∏oÊci kilku kro-
ków od Olgi, która ni to ˝ywa, ni martwa, w zdumieniu patrzy∏a na mglisty, jak gdyby nagle z ziemi wyro-
s∏y s∏up z ognistymi zygzakami. W okamgnieniu mglisty ten ob∏ok rozwia∏ si´ i oczom Olgi ukaza∏a si´
wysoka, kszta∏tna figura cz∏owieka w bia∏ej odzie˝y.
Na g∏owie mia∏ bia∏y he∏m, iskrzàcy si´ jak Ênieg w s∏oƒcu; twarz bràzowej barwy by∏a czarujàco
pi´kna i Oldze zdawa∏o si´, ˝e du˝e czarne oczy przeszywajà jà jak w∏ócznià.
- Szalona!... Na co ty si´ odwa˝y∏aÊ?... Nie rozumiejàc si∏, które wprawi∏aÊ w ruch, ryzykowa∏aÊ spa-
lenie si´ ˝ywcem, lub Êmierç wskutek elektrycznych impulsów, - rozleg∏ si´ dêwi´czny g∏os.
Dwie mocne r´ce pochwyci∏y jà i wynios∏y z metalowego ko∏a. Olga zdr´twia∏a ze zdumienia ze stra-
chem patrzy∏a na swego dziwnego goÊcia.
Dopiero w tej chwili zjawi∏a si´ ÊwiadomoÊç, ˝e nieostro˝nie dotkn´∏a niewiadomych i strasznych ta-
jemnic.
Dr˝àc ca∏a, opuÊci∏a si´ na kolana i b∏agalnie wyciàgn´∏a do nieznajomego r´ce.
- Wybacz mi boski magu, mojà Êmia∏oÊç... OÊmieli∏am si´ przyzywaç ciebie, jak - nieczysta i nik-
czemna, - nie dope∏ni∏am sama ca∏ej zuchwa∏oÊci mojego post´pku. Nauczy∏ mnie i namówi∏ do tego
Narajana...
A teraz, zobaczywszy ciebie, pot´˝nego i tajemniczego, wstydz´ si´ przyznaç, co podsun´∏o mi ta-
kie pragnienie.
Wybuch∏a konwulsyjnym ∏kaniem i zakry∏a twarz r´kami; ca∏e jej cia∏o dr˝a∏o jak w febrze i pi´kna
g∏ówka pochyla∏a si´ coraz ni˝ej. ¸kajàc dziewczyna nie widzia∏a uÊmiechu jaki rozjaÊni∏ surowo pi´kne
oblicze Ebramara i odbijajàcej si´ na nim bezgranicznej dobroci. Po chwili po∏o˝y∏ r´k´ na jej g∏owie
i podniós∏ jà.
- Wstaƒ moja córko i uspokój si´.
Nie ma cz∏owieka, który by∏by a˝ tak niski, ˝eby nie móg∏ si´ oÊmieliç przywo∏aç mnie, je˝eli tylko
wo∏anie jego jest na tyle szczere i silne, ˝e dosi´gnie mojego serca.
Stopieƒ oczyszczenia i wiedzy jakie posiadam, nak∏ada na mnie obowiàzek s∏u˝enia ka˝demu po-
trzebujàcemu pomocy i majàcemu mo˝liwoÊç zetkni´cia ze mnà. A ty - m∏oda, czysta duszà i cia∏em,
dlaczegó˝by wi´c, twoje przywo∏anie mia∏o mnie krzywdziç?
Zgani´ Narajan´, który nierozwa˝nie namówi∏ ci´ do tak niebezpiecznego, magicznego doÊwiad-
czenia, zapomniawszy o prawach mogàcych ci´ zgubiç.
Mówiàc to, podprowadzi∏ dziewczyn´ do marmurowej ∏awy przy koƒcu tarasu, usiad∏ sam i wskaza∏
jej miejsce obok siebie.
- Usiàdê moje dziecko, pogaw´dzimy.
Olga schwyci∏a delikatnà r´k´ maga i przycisn´∏a jà do swoich ust. G´sty rumieniec pokrywa∏ jej
twarz, grube ∏zy zawis∏y Êwiecàc si´ na d∏ugich puszystych rz´sach, a na dumnej twarzyczce jasno od-
bija∏a si´ walka Êwiadomego wstydu i palàcego pragnienia jego pomocy.
Ebramar znów si´ uÊmiechnà∏.
- Znam twoje myÊli i zamiary, moja droga, inaczej nie by∏bym magiem! Ty kochasz Supramatiego,
mojego ucznia i przyjaciela i pragniesz wzajemnoÊci.
3
2951776.006.png
Olga przycisn´∏a obie r´ce do swojej piersi.
- Tak, nauczycielu, ja kocham go bardziej ni˝ swoje ˝ycie. Od chwili, kiedy zobaczy∏am Supramatie-
go, obraz jego przyku∏ mnie i ujarzmi∏ mojà dusz´; nie znam innego pragnienia, jak tylko to jedno, aby
byç przy nim, s∏yszeç jego g∏os i czuç jego wzrok na sobie. Z niego sp∏ywa dziwna emanacja, ciep∏o,
coÊ dla mnie niewyjaÊnionego, lecz co stanowczo przyciàga mnie do niego.
- Wierz´ ci, a to, co pociàga ci´ do tak czystej i wywy˝szonej istoty jak on, dowodzi tylko, ˝e dà˝ysz
do Êwiat∏a i odwracasz si´ od mroku. Je˝eli mia∏aÊ doÊç wytrwa∏oÊci i si∏, aby sp´dziç trzy tygodnie
w milczeniu, samotnoÊci, poÊcie i modlitwie, wstrzymujàc si´ od wszelkich rozrywek, to Êwiadczy, ˝e
zdolna jesteÊ poÊwi´ciç siebie dla idei i ˝e uczucie twoje jest g∏´bokie i prawdziwe. Jest przeto rzeczà
zrozumia∏à, ˝e szukasz w∏aÊnie z∏àczenia z Supramatim.
- O, tak, pragn´ tego, lecz on jest zupe∏nie oboj´tny i zdaje si´, gardzi mojà mi∏oÊcià. Odjecha∏, nie
rzuciwszy mi nawet s∏owa na po˝egnanie. Kto wie, czy powróci kiedykolwiek tutaj?...
Wreszcie, mi∏oÊç zaÊlepi∏a mnie i w obecnej chwili ze smutkiem stwierdzam jak dalece by∏a darem-
na, dà˝àc do niego jak do zwyk∏ego cz∏owieka. Jakie˝ zainteresowanie mo˝e wzbudziç nieokrzesana
dziewczyna w magu, takim jak on?…
¸zy nie da∏y jej dokoƒczyç.
Ebramar d∏ugo i uwa˝nie patrzy∏ na nià.
- G∏´bokie i czyste przywiàzanie, to - dar drogocenny tak dla maga, jak i dla zwyk∏ego cz∏owieka;
dlaczegó˝by wi´c Supramati mia∏ pogardzaç nim?
Byç mo˝e, ˝e inne uczucie nim kieruje; on wie to, o czym ty nie wiesz; wszak zwiàzek maga ze zwy-
k∏à Êmiertelnà kobietà koƒczy si´ jej Êmiercià. P∏omieƒ wy˝szej mi∏oÊci spala delikatny kwiatek ludzki.
Jasny rumieniec obla∏ czarujàcà twarzyczk´ Olgi, a oczy zab∏ys∏y nami´tnym porywem triumfujàce-
go zachwytu.
- O, gdyby˝ tylko tyle, nauczycielu! Zap∏aciç tylko Êmiercià za nale˝enie do niego, wszak to by∏oby
szczytem szcz´Êcia. Czegó˝ wi´cej mog∏abym pragnàç, jak tylko umrzeç m∏odà, pi´knà i kochanà
przedtem, zanim mnie lata zmienià, dlatego, ˝e ja jestem Êmiertelna, a on nieÊmiertelny!
Jakà˝ m´k´ cierpia∏abym ja, - stara, niedo∏´˝na, obok niego, który pozostanie zawsze m∏ody, pi´k-
ny i nietykalny dla wszechburzàcego czasu. Jak˝e wielkà ∏askà niebieskà by∏oby uniknàç m´ki i znaleêç
Êmierç przy jego boku, upoiwszy si´ przed tym nies∏ychanym szcz´Êciem. Lecz czy ty nie ˝artujesz,
czcigodny nauczycielu? Czy˝ takie szcz´Êcie zdobywa si´ zaledwie tylko cenà Êmierci?
O! Jestem gotowa nawet dziesi´ç razy umrzeç, byleby prze˝yç chocia˝ jeden rok w raju...
Ebramar pokiwa∏ g∏owà.
- Czy nie unosisz si´, porywcza g∏ówko i czy nie po˝a∏ujesz potem, schodzàc do grobu, kiedy przyj-
dzie ci po˝egnaç si´ z ˝yciem pe∏nym czaru i porzuciç kochanego cz∏owieka, a byç mo˝e i dziecko?...
O˝ywiona twarzyczka Olgi, na mgnienie oka, powlok∏a si´ jakby ob∏okiem smutku. Poblad∏a i drgn´-
∏a, lecz wnet energicznie otrzàsn´∏a mimowolnà s∏aboÊç i triumfujàca, lecz pe∏na pokory wiara zap∏on´-
∏a w jej pi´knych, jaÊniejàcych oczach.
- Przy boku Supramatiego znajd´ spokój i Êwiat∏o, a si∏a sp∏ywajàca z niego uciszy wszelkà burz´
mej duszy.
Mówi∏eÊ nauczycielu o prawie, wed∏ug którego oczyszczony ogieƒ sp∏ywajàcy z maga, spala ni˝szà
materi´!
Czy˝ mog´ si´ oÊmieliç szemraç przeciwko niewzruszonemu prawu?
– Nie. Gdyby mog∏o mnie spotkaç to niezas∏u˝one szcz´Êcie, aby byç kochanà przez Supramatie-
go, - przyj´∏abym Êmierç, nie uroniwszy ani s∏owa skargi, wszak ona równie˝ by∏aby darem od niego po-
chodzàcym.
G∏´bokie spojrzenie Ebramara zajaÊnia∏o przyjaênie.
Po∏o˝y∏ r´k´ na g∏owie Olgi, a nast´pnie powsta∏.
- Widz´, ˝e jesteÊ zdolna nieugi´cie przejÊç przez prób´, oczyÊciç si´ w aurze maga i pokornie
przyjàç Êmierç. Dodam, ˝e cielesna Êmierç zdejmie z twej istoty cienie cia∏a i wzniesie ci´ w wy˝sze sfe-
ry. Nie mam w∏adzy nad sercem Supramatiego i niczego ci nie obiecuj´, lecz pomówi´ z nim o tym i je-
˝eli b´d´ w stanie dopomóc w osiàgni´ciu twego szcz´Êcia, to niezawodnie to uczyni´.
Olga chwyci∏a jego r´k´ i przycisn´∏a do swoich goràcych ust.
4
2951776.001.png
Po chwili srebrzysta para pokry∏a wysokà figur´ maga, a nast´pnie mglisty s∏up wichrem wzniós∏ si´
w przestrzeƒ i zniknà∏ w mroku.
Olga wsta∏a i chwiejàc si´, zebra∏a przedmioty s∏u˝àce do wywo∏ywania, a znalaz∏szy si´ w swoim
pokoju, upad∏a na pos∏anie nieprzytomna.
Tej samej nocy Narajana z przyjació∏mi powrócili do Szkocji.
Nast´pny dzieƒ przeszed∏ na rozmowach i projektach, dotyczàcych zamierzonej wycieczki do lucy-
feraƒskiej stolicy. Szczególnie Narajana by∏ niewyczerpany w wynajdywaniu ró˝nych pomys∏ów dla wy-
rzàdzenia szkód satanistom, w których widzia∏ swoich osobistych wrogów.
Zdecydowano zaprosiç wieczorem Ebramara, spo˝yç z nim kolacj´ i dowiedzieç si´, czy pochwala
ich zamiary. Zaproszenia dokonaç mia∏ Supramati.
Przeszed∏szy na wie˝´ urzàdzonà specjalnie dla magicznych operacji Supramati usiad∏ przed du-
˝ym aparatem wyobra˝ajàcym ram´ podtrzymywanà przez metalowe cylindry i laseczki. Wn´trze ramy
przedstawia∏a z lekka galaretowata wibrujàca powierzchnia, ciemna, jak niebo podczas burzy, po której
przelatywa∏y b∏´kitnawe chmurki.
Ca∏a ta równina falowa∏a, dr˝a∏a i zmienia∏a wyglàd, zupe∏nie jakby pod naporem silnych porywów
wiatru.
Supramati mia∏ ju˝ wyg∏osiç potrzebnà formu∏´, gdy wtem zauwa˝y∏, ˝e gdzieÊ w g∏´bi ob∏oczyste-
go, chmurnego mroku zap∏on´∏a b∏yszczàca gwiazdka, która powi´kszajàc si´, szybko zbli˝a∏a si´ i za-
mieni∏a wreszcie w jasno Êwiecàcy ob∏ok, wyst´pujàcy z ramy.
Na Supramatiego powia∏ poryw ciep∏ego i aromatycznego wiatru, a po kilku sekundach jasny ob∏ok
rozwia∏ si´ i stan´∏a przed nim wysoka figura Ebramara, który z uÊmiechem wyciàgnà∏ do niego r´k´.
- Nauczycielu, us∏ysza∏eÊ nasze wewn´trzne wezwanie i przyby∏eÊ wczeÊniej zanim wymówi∏em for-
mu∏´! - zawo∏a∏ uradowany Supramati, obejmujàc maga.
- Tak, drogi mój przyjacielu, przyszed∏em na wasze zaproszenie powieczerzaç z wami, lecz oprócz
tego, musz´ powa˝nie pomówiç z tobà i rad jestem, ˝e zasta∏em ci´ samego.
- Czy zawini∏em w czymkolwiek?
Mo˝e, naruszy∏em któryÊ z twoich nakazów? - rzek∏ zatrwo˝ony Supramati.
Ebramar si´ rozeÊmia∏.
- O, nie, ch´tnie wydam ci Êwiadectwo, ˝e ˝aden z moich uczniów nie sprawi∏ mi tyle radoÊci i tak
ma∏o wyrzàdzi∏ przykroÊci jak ty. Nie mam za co czyniç ci wymówek, lecz po prostu chc´ ci daç kilka
rad, a tobie wolno je przyjàç lub nie.
- Co ty mówisz, nauczycielu! Ka˝da twoja rada, jest dla mnie nakazem, - odpowiedzia∏ Supramati,
zarumieniwszy si´ po pochwa∏ach maga.
- Chc´ pomówiç z tobà o ˝yciu w Êwiecie, które obowiàzany jesteÊ teraz wieÊç, - rzek∏ Ebramar, sia-
dajàc na podanym mu krzeÊle.
- O, wielce niemi∏e to ˝ycie i wzbudza we mnie silne pragnienie powrotu do Êwiata nauki i spokoju.
Nie mog´ wypowiedzieç ci, nauczycielu, jak chcia∏bym czasami uciekaç z tego ordynarnego, nierozum-
nego spo∏eczeƒstwa, od tych t´pych i wyst´pnych ludzi, od ca∏ego tego bez∏adnego chaosu p∏askich in-
teresów, brudnych intryg i zwierz´cych instynktów, - z odrazà mówi∏ Supramati.
Ebramar pokiwa∏ g∏owà.
- Idziesz fa∏szywà drogà, Supramati poddajàc si´ uczuciom wstr´tu do ludzi, z którymi musisz prze-
˝yç okreÊlony czas. Wierz mi, ˝e g∏´boka, przenikliwa i roztropna màdroÊç wy˝szych natur nie darmo
wymaga, ˝ebyÊmy si´ ∏àczyli ze Êmiertelnymi ludêmi, abyÊmy ˝yli ich ˝yciem i interesowali si´ tym, co
wzrusza ich dusze. Chocia˝ do pewnej okreÊlonej granicy jesteÊmy nieÊmiertelni, mimo wszystko pozo-
stajemy ludêmi i dlatego nie mo˝emy zrywaç stosunków z ludzkoÊcià, a zawsze obowiàzani jesteÊmy
pami´taç, ˝e ka˝dy z nas, - jest cz∏owiekiem i nic ludzkiego nie mo˝e i nie powinno byç dla niego obce.
Nie zapominaj o tym, ˝e ostateczny cel naszej d∏ugiej ˝yciowej w´drówki to - Nowy Âwiat, gdzie stanie-
my si´ znów Êmiertelnymi, a do którego dà˝ymy, ˝eby tam zastosowaç ca∏à naszà wiedz´ i posiaç na-
uk´, którà posiada∏a i rozporzàdza∏a zmar∏a planeta.
Jako przyszli królowie m∏odzieƒczych narodów, za∏o˝yciele religii, prawodawcy i nauczyciele tej
m∏odej ziemi, kipiàcej ˝yciem i bogactwem, nie mo˝emy i nie wolno nam zapomnieç o niczym, co wzru-
sza i pociàga ludzkie serce.
5
2951776.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin