Borges Jorge Luis-Kabała.rtf

(191 KB) Pobierz

JORGE LUIS BORGES



KABAŁA

Panie, Panowie!

Różne i czasem przeciwstawnie doktryny, które noszą nazwę ka-
bały, wywodzą się z pojęcia całkiem obcego naszej zachodniej
mentalności, świętej księgi. Rzec by można, że mamy już pewną
analogiczną ideę: utworu klasycznego. Sądzę, że łatwo mi będzie
udowodnić z pomocą Oswalda Spenglecra i jego książki Der Unter-
gang des Abenlandes (Dekadencja Zachodu), że obie te idee są
odmienne.

Weźmy wyraz klasyczny. Cóż on znaczy etymologicznie? Kla-
syczny ma swoją etymologię w classis: „fregata", „oddział". Dzieło
klasyczne jest dziełem uporządkowanym, takim, jakie powinno
być wszystko na pokładzie; shipshape, jak to mówi się po angiel-
sku. Oprócz tego sensu, względnie sikmomnego, dzieło klasyczne
jest wybitne w swoim rodzaju. Toteż mówimy, że Quijote, Boska
komedia, Faust są dziełami klasycznymi.

Choć kult tych książek doprowadzono do przesady, pojęcie jest
inne. Grecy uważali za dzieła klasyczne Iliadę i Odyseę; Aleksan-
der, według relacji Plutarcha, miał zawsze pod poduszką Iliadą
i miecz, dwa symbole swojego losu wojownika. Jednakże, żadne-
mu Grekowi nie wpadło do głowy, żeby Iliada była doskonała
w każdym słowie. W Aleksandrii zgromadzili się bibliotekarze, by
prowadzić studia nad Iliadą i w ich trakcie wynaleźli tak niezbęd-
ne (a teiraz, czasami niestety zapomniane) znaki interpunkcyjne.
Iliada była znakomitą książką; uważano ją za szczyt poezji, ale
nie sądzono, że każde słowo, każdy heksametr muszą być od razu
podziwiane. Wiązało się to z odmiennym pojmowaniem dzieła.

Horacy powiedział: „Czasami wspaniały Homer usypia." Nikt
nie powiedziałby, że czasami wspaniały Duch Święty usypia.

Pomimo muzy (pojęcie muzy jest dosyć mgliste), pewien tłu-
macz angielski wierzył, że gdy Homer mówi: „Gniewny człowiek

114


oto mój temat'' („An angry man this is my subject"), nie patrzył
na książką jak na coś godnego podziwu w każdym słowie, uważał
ją za zmienną i studiował z punktu widzenia historycznego. Stu-
diowano i nadal studiuje się takie dzieła właśnie w ten sposób;
umieszcza się je w danym kontekście. Rozumienie Pisima Świętego-
jest całkiem inne.

Obecnie uważamy, że książka jest instrumentem do udowodnie-
nia obrony, zwalczania, uwydatnienia lub udokumentowania ja-
kiejś doktryny. W Starożytności zaś, książka była środkiem za-
stępczym wypowiedzi ustnej: i tylko w tej roli ją widziano. Przy-
pomnijmy fragment z Platona, który mówi, że książki są jak po-
sągi; podobne żywym istotom, lecz gdy je o coś zapytać nie umie-
ją odpowiedzieć.

By zapobiec tej trudności wymyślił dialogi rozpatrujące wszyst-
kie możliwości danego tematu.

Posiadamy też list, bardzo piękny i ciekawy, wysłany przez
Aleksandra Macedońskiego do Arystotelesa, tak twierdzi przynaj-
mniej Plutarch. Ten skończył właśnie publikację swojej „Metafi-
zyki"; to znaczy polecił wykonać liczne kopie. Aleksander ocen-
zurował je mówiąc, że teraiz wszyscy będą mogli znać to, co-
wcześniej dostępne było tylko wybrańcom. Arystoteles odpowiada
mu, broniąc się bez wątpienia szczerze: „Mój traktat wydano
i właściwie go nie wydano". Nie uważano, że książka wyczerpuje
całkowicie temat, miano ją za coś w rodzaju przewodnika dla wy-
jaśnień ustnych.

Heraklit i Platon krytykowali z różnych punktów widzenia dzie-
ło Homera. Jego książki były szanowane, ale nie uważano je za
święte. Takie pojęcie jest charakterystyczne dla Wschodu.

Pitagoras nie zostawił po sobie ani jednej zapisanej linijki.
Przypuszcza się, że nie chciał uzależnić się od tekstu. Pragnął by
jego myśl żyła i rozrastała się w umysłach uczniów, gdy on umrze.
Stąd pochodzi owo magister dixit zawsze źle używane. Magister
dixit nie znaczy nauczyciel powiedział i dyskusja skończona. Pe-
wien Pitagorejczyk głosił doktrynę, która pewnie nie należała do
tradycji Pitagorasa, na przykład doktrynę czasu cyklicznego. Gdy
słuchacze przerwali mu: „to nie należy do tradycji", powiedział:
magister dixit co pozwalało mu nowatorsko traktować temat. Pi-
tagoras twierdził, że książki zniewalają, lub mówiąc inaczej sło-
wami Pisma, litera zabija a duch ożywia.

Spengler zaznacza w  jednym z rozdziałów Der Untergang  des-

**              125


Abenlandes poświęconym kulturze magicznej, że prototypem księ-
gi magicznej jest Koran. Dla ulemów, dla doktorów prawa mu-
zułmańskiego, nie jest on dziełem jaik inne. To dzieło (niewiary-
godne to lecz prawdziwe) wcześniejsze od języka arabskiego: nie
można go rozpatrywać ani z punktu widzenia historycznego ani
filologicznego, bo jest starsze niż Arabowie, niż język, w którym
go napisano, starsze niż świat. Nie przyjmuje się nawet, że Koran
jesit dziełem boskim: jest on czymś głębszym i bardziej tajemni-
czym. Dla ortodoksyjnych Muzułmanów Koran jest przymiotem
Boga, jak.Jego gniew czy Jego sprawiedliwość. Sam Koran mówi
o tajemniczej księdze, matce ksdęgi, będącej niebiańskim pierwo-
wzorem Koranu, którą w niebie cizczą aniołowie.

Takie jest pojmowanie świętej księgi, całkiem odmienne od ro-
zumienia książki klasycznej. W świętej księdze, święte są nie tyl-
ko słowa, lecz także litery, z których się składają. W ten właśnie
sposób kabaliści studiują Pismo. Podejrzewam, że modus operandi
kabalistów wypływał z chęci wcielenia idei gmostycznych do mis-
tyki żydowskiej, aby usprawiedliwić przed Pismem ortodoksję.
W każdym razie możemy powierzchownie zauważyć (właściwie nie
mam prawa o tym mówić) jaki jest, lub jaki był modus operandi
kabalistów, którzy zaczęli stosować swą dziwną naukę na połud-
niu Francji, na północy Hiszpanii, w Katalonii, potem we Wło-
szech, w Niemczech i w innych krajach. Przybyli też do Izraela,
choć nie stamtąd się wywodzili: byli raczej spadkobiercami gno-
stytów i katarów.

Ideę mają następującą: Pięcioksiąg, Tora jest księgą świętą. Nie-
skończona inteligencja zezwoliła, by praca ludzka stworzyła księ-
gę. Duch Święty zgodził się być literaturą, co jest tak trudne do
zrozumienia jak fakt, że Bóg zgodził się zositać człowiekiem. Lecz
w tym wypadku chodzi o rzecz głębszą: Duch Święty stał się li-
teraturą i napisał książkę gdzie nie może być nic przypadkowego.
A w każdym ludzkim dziele jest coś przypadkowego.

Znany jest powszechnie zabobonny szacunek, jakim otacza się
Quijote, Macbetha, Pieśń o Rolandzie czy inne książki, ogólnie
rzecz biorąc po jednej w każdym kraju oprócz Flrancji, której li-
teratura jest tak bogata, że przyjmuje się przynajmniej dwie tra-
dycje klasyczne, nie będę jednak ich omawiał.

Więc taik: gdyby badaczowi Cervantesa zdarzyło się powiedzieć
że Quijote zaczyna się dwoma słowami jednosylabowymi, zakoń-
czonymi na n: (en i un), a dalej wyraz pięcioliterowy (lugar), po-

116


tem dwa o dwóch literach (de la) i jeden o sześciu (Mancha), i gdy-
by wyciągnął z tego wnioski, niechybnie wzięto by go za niespeł-
na roziumiu. Biblia była w ten właśnie sposób studiowana.

Mówi się na przykład że zaczyna się literaturą bet, inicjał Bre-
sh.it. Dlaczego zaczyna się od bet? Ponieważ początkowa litera,
po hebrajsku, musi wyrażać to samo co b — początek benedición
(błogosławieństwo) — po hiszpańsku, a tekst nie może zaczynać
się literą odpowiadającą na przykład jakiemuś przekleństwu, mu-
siała zacząć się od błogosławieństwa. Bet hebrajska inicjał („brajd",
co znaczy błogosławieństwo.

Isitnieje inna okoliczność, bardzo ciekawa, która miała wpływ
na kabałę; Bóg, dla którego słowa były narzędziem pracy (według
tego co mówi wielki pisanz Saavedra Fajardo), stworzył świat przy
pomocy słów; powiedział Bóg, niechaj stanie się światłość i stała
się światłość. Stąd można wywnioskować, że świat był stworzony
słowem „światłoś ć", lub tonem jakim Bóg wypowiedział sło-
wo „ś w iatł o ś ć". Jeśli wypowiedziałby inne słowo, innym to-
nem nie powstałaby światłość, lecz coś innego.

Dochodzimy te*raz do czegoś tak niewiarygodnego jak to wszy-
stko co powiedziałem dotychczas. Do czegoś, co może szokować
naszą zachodnią mentalność (moją także), lecz moją powinnością
jest poruszyć ten temat. Gdy myślimy o słowach, myślimy histo-
rycznie, że były one na początku dźwiękiem, a później stały się
literami. Natomiast w kabale (znaczy przyjadę, tradycja) uważa
się, że liteiry były wcześniejsze, że były narzędziem Boga; a nie
słowami znaczonymi przez litery. To tak, jakby myślało się, że
pismo, wbrew doświadczeniu było wcześniejsze niż brzmienie
słów. W takim wypadku nic nie jest przypadkowe w Piśmie;
wszystlko musi być określone. Na przykład ilość liter w każdym
wersecie.

Następnie szuka się podobieństwa między literami. Traktuje się
Pismo, jak pismo z szyfrem, kryptograficzne i tworzy się liczne
prawa aby go odczytać. Można wziąć każdą literę Pisma, przeko-
nać się, że ta litera jest początkiem innego słowa i odczytać zna-
czenie tego słowa. I tak dla każdej litery tekstu.

Można też ułożyć dwa alfabety: jeden, powiedzmy, od a do I,
drugi od m do z lub pirzyjąć dla nich litery hebrajskie; uważa się,
że litery od góry odpowiadają tym od dołu. I odczytać tekst (by
użyć greckiego słowa ) boustrophedón: to znaczy z prawej do le-
wej, z lewej do prawej i znów z prawej do lewej strony. Można

117.


też przypisać literom wartości liczbowe. Wszystko to tworzy sy-
stem kryptograficzny a czynniki są godne uwagi ponieważ były
przewidziane przez Boską inteligencję, która jest nieskończona.
I w ten sposób dochodzi się, poprzez tę kryptografię, poprzez tę
pracę przypominającą Złotego Skarabeusza Poe, do Doktryny.

Podejrzewam, że doktryna poprzedziła modus operandi. Podej-
rzewam, że dzieje się z kabałą to, co dzieje się z filozofią Spinozy:
porządek geometryczny był późniejsizy.

Interesujący modus operandi kabalistów jest oparty na logicz-
nej przesłance: Pismo jest tekstem doskonałym a w tekście dosko-
nałymi nic nie może być dziełem przypadku.

Nie ma tekstów doskonałych, w każdym razie tekscty ludzkie nie
są takimi. W prozie zważa się bardziej na znaczenie słów; w wier-
szu na dźwięk. Dzieło stworzone przez nieskończoną inteligencję,
dzieło stworzone przez Ducha Świętego nie może być czymś sła-
bym, niespójnym. Wszystko jest nieuchronne. Z tej nieuchronności
kabaliści zbudowali swój system.

Jeśli Pismo Święte nie jest pismem wiecznym, to czym różni
się od tylu ludzkich dzieł, to czym różni się Księga Królów od
książki historycznej, a czym Pieśń nad Pieśniami od wiersza? Na-
leży przyjąć, że wszystkie posiadają niezliczoną wymowę. Escoto
Erigena powiedział, że Biblia ma tak nieskończoną ilość barw, jak
mieniące się upierzenie królewskiego pawia.

Według innej opinii istnieją cztery znaczenia Pisma. Ten system
można przedstawić w następujący sposób: na początku jest Istota
podobna do Boga Spinozy, tyle że Bóg Spinozy jesrt ogromnie bo-
gaty, natomiast En soph stałby się dla nas ogromnie biedny. Cho-
dzi tu o Istotę szczególną i o tej Istocie nie możemy powiedzieć,
że istnieje, więc gdy powiemy że istnieje, to przecież istnieją też
gwiazdy, ludzie, mrówki. W jaki sposób może ona należeć do tego
samego gatunku? Nie, ta niezwykła Istota nie istnieje. Nie mo-
żemy też powiedzieć, że myśli ponieważ myślenie jest procesem
logicznym i zachodzi pomiędzy przesłanką a wnioskiem. Też nie
możemy powiedzieć, że potrzebuje ponieważ potrzeba jakiejś rze-
czy jest to uczucie, że nam jej brakuje. Także nie działa. En soph
nie działa, ponieważ działając należy wyznaczyć sobie jakiś cel
i dojść do niego. W dodatku jeśli En soph jest nieskończony (nie-
którzy kabaliści porównują go z morzeni, symbolem nieskończo-
ności) to nie potrzebuje innych rzeczy. I jakąż inną rzecz mógłby
...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin