Mali Tyrani.pdf

(3364 KB) Pobierz
Sygnaly2-2009_luty 30-12-2009.indd
Cena 4,50 zł
VAT 0% nakład 6 tys. egz.
ISSN 1734-5464
NR 2 (20)
luty
2009
miesięcznik dla rodziców
Jak uczyć dzieci
miłości
bliźniego?
Kto w tym
domu
rządzi?
Mieć jedno
czy więcej
dzieci?
i aniołki
Terroryści
61525309.018.png 61525309.019.png 61525309.020.png 61525309.021.png 61525309.001.png 61525309.002.png 61525309.003.png 61525309.004.png 61525309.005.png
Spis treści
Siostrzyczka
KrystynaSztramska
str. 2
Mały książę czy wielki dyktator?
ks. Marek Dziewiecki
str. 4
Kto w tym domu rządzi?
JacekPulikowski
str. 6
O samotnym macierzyństwie i ojcostwie
s. M. Urszula Kłusek SAC
str. 8
Terroryści i aniołki
JoannaKorzeniewska
str. 10
Partner czy proteza?
EwaPolak-Pałkiewicz
str. 12
Mieć jedno czy więcej dzieci?
JoannaPuzyna-Krupska
str. 14
Jak Kuba ojcu, tak Bóg Kubie?
ks. Janusz Stańczuk
str. 16
Jak uczyć dzieci miłości bliźniego?
MałgorzataNawrocka
str. 18
Pajdokracja. Komu to szkodzi?
JadwigaLepieszo
s
tr. 20
Ponowne narodziny, czyli o…
IzabelaBarton-Smoczyńska
str. 22
Dlaczego, kiedy i jak…
s. M. Urszula Kłusek SAC
s
tr. 24
Król Maciuś, Mały Książę i Piotruś Pan
br. Tadeusz Ruciński
str. 26
Michał, Mikołaj, Matylda
BeataRybak
str. 28
Między dziecięctwem a zdziecinnieniem
ks. Janusz Stańczuk
str. 30
Prześladowani
Wywiad z Moniką Kacprzak
str. 33
Wydawnictwo Sióstr Loretanek
Dyrektor Wydawnictwa – s. Andrzeja Biała. Redaktor naczelny – s. Jolanta Chodorska
Opracowanie grafi czne – Agnieszka Karolak
Adres Wydawnictwa i Redakcji: ul. Żeligowskiego 16/20, 04-476 Warszawa
e-mail: sygnaly@loretanki.pl
Redakcja: tel./fax: 22 673 50 96
Prenumerata: tel.: 22 427 34 27; 22 673 58 39; fax: 22 612 93 62
Konto: PKO BP IV/O W-wa nr 74 1020 1042 0000 8102 0009 6396
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania artykułów oraz zmiany tytułów nadesłanych tekstów.
www.loretanki.pl
61525309.006.png
KRÓLEWIĘTA
CZY MALI TYRANI?
„Wystarczy ustąpić dziecku raz, aby już musieć ustępować mu stale” – mawiają
jedni rodzice. „Dziecko jest pełnym człowiekiem, więc trzeba go słuchać jak do-
rosłego, a może jeszcze bardziej” – mówią drudzy. Kto ma rację? Byłby spór, ale
dość duża ostatnio popularność dwóch książek o małych tyranach mówi nam,
że przyznawanie dzieciom (zwłaszcza jedynakom) zbyt wielu praw wcale tym
dzieciom nie służy. Ich rodzicom także nie. Jak więc rozumieć ewangeliczne
dziecięctwo, a jak swoisty dzieciocentryzm czy pajdokrację? Jak spojrzeć na
blaski i cienie bycia jedynakiem? Jak wychowywać dziecko, by miało poczucie
własnej wartości, ale i radość służenia innym? Jak rozwiązywać problem
osamotnienia i samolubstwa dzieci? To parę istotnych pytań postawionych
w tym numerze autorom artykułów, opowiadań i wypowiedzi. Trzeba tu
także powiedzieć sobie, że postacie Małego Księcia, Piotrusia Pana czy Króla
Maciusia Pierwszego powinny pozostać w literaturze, bo w życiu nie ma
szkoły królewiąt, a tyrani raczej się nimi nie rodzą, lecz stają się nimi, i to
nie zawsze z winy rodziców. Zapraszamy do przeczytania i posłuchania oraz
podzielenia się z nami Waszymi opiniami.
Redakcja
1
61525309.007.png 61525309.008.png 61525309.009.png
Krystyna Sztramska
Siostrzyczka
Barbara cieszyła się z wiosennego
słońca i coraz cieplejszych dni. Będzie
można częściej wychodzić z domu. Bez
zbytniego ubierania się w płaszcze, czapki,
rękawice. Karolcia zawsze przy tym maru-
dziła. Rozrzucała swoje rzeczy po całym
mieszkaniu. Ostatnio grymasiła bez prze-
rwy. Złościła się, tupała nogami, czasem
nawet rzucała się histerycznie na podłogę.
Zaczęła sikać w majtki i żądać wieczorem
mleka w butelce. We wszystkim naślado-
wała Asię. Basia rozumiała, że zachowa-
nie córki miało związek z przyjściem na
świat drugiego dziecka. Próbowała temu
jakoś zaradzić, poświęcać Karolci wię-
cej czasu. Trudno było jednak zajmować
się jednocześnie obiema córkami. Ale
dziś z ubieraniem nie było kłopotu. Szły
więc teraz razem pogodne i zadowolone.
Barbara uśmiechnęła się radośnie. Może
jej córka w końcu wyrośnie z dziecięcej
zazdrości?
2
61525309.010.png 61525309.011.png 61525309.012.png
Ach, ta mama! Idzie sobie spokojnie
i uśmiecha się do gaworzącej w wózku Asi.
Znów patrzy na nią. To bardzo boli, gdy mama
zajmuje się tylko młodszą siostrzyczką. Że jej,
Karolci, w ogóle nie dostrzega. Może mama
nie potrafi kochać dwóch dziewczynek naraz?
Może jej serce jest po prostu za małe? Lepiej
by było, żeby się Asia w ogóle nie urodziła.
Ale skoro już jest, to przecież nie można jej
wyrzucić. Tak naprawdę to Karolcia ją nawet
lubi. Potrząsa jej grzechotką nad łóżeczkiem,
śpiewa piosenki i robi śmieszne miny. Więc
niech Asia już zostanie. Lepiej, żeby Karolcia
poszukała sobie nowej mamy. Takiej, która
będzie ją kochać przez całe życie. Karolcia już
zna nawet taką jedną panią. Pewnie ona czeka
na nią na ławce przy płocie. Mama nachyliła
się znów nad Asią, poprawiła jej kocyk, pogłas-
kała ją po główce. To dobry moment, żeby się
odwrócić i zniknąć za krzakami. Pobiec ścieżką
przy płocie do tamtej pani, która kilka dni
temu tak miło do niej mówiła i poczęstowała
ją cukierkami. Obiecała, że kupi jej domek dla
Barbie i konika na biegunach. Więc trzeba się
pośpieszyć, żeby jej ta pani nie uciekła.
i tuli. Zaraz przyjedzie samochód i wtedy obie
pojadą do pięknego dużego domu pełnego za-
bawek i słodyczy.
Ale co to za wrzawa za ich plecami? Jacyś
panowie w mundurach biegają po parku jak
małe dzieci.
– Karolcia! – to mama biegnie w jej kie-
runku. Rozpięty płaszcz plącze się jej mię-
dzy nogami. Zmierzwione włosy fruwają na
wietrze. Obca pani ciaśniej obejmuje ciało
Karolci. Okrywa ją swoim szalem. Szepce jej
coś do ucha. Ale Karolcia nie słucha. Wyrywa
się z jej ramion. Upada na śliskiej ścieżce.
Patrzy w stronę mamy. Jej ręce są już blisko,
bliziutko.
– Kochanie moje – Barbara podnosi
dziecko. Oplata je drżącymi dłońmi. Czuje
pod palcami niespokojny trzepot małego
serduszka. – Dobrze już – szepce, wycierając
zapłakane oczy.
Jej uścisk jest silny. Karolcia nie ma już wąt-
pliwością, że mama ją kocha. Dobrze, że zdą-
żyła się o tym przekonać. Za chwilę mogłoby
być na taką pewność po prostu za późno…
Barbara wyprostowała plecy. Odetchnęła
głęboko czystym powietrzem. Rozejrzała się
wokoło. Gdzie jest Karolcia? Podskakiwała
przed chwilką obok wózka. Może pobiegła
gdzieś za pomykającą wiewiórką? Albo zbiera
zeszłoroczne szyszki? Nigdzie jednak nie wi-
dać czerwonego płaszczyka córki. Ani przy
fontannie, ani między drzewami, ani na huś-
tawkach wśród innych dzieci. Basia zaniepoko-
iła się. Trzęsącymi rękoma wyciągnęła telefon.
Wcisnęła numer męża.
– Paweł! – krzyknęła, nie panując na gło-
sem. – Karolcia zniknęła!
Ach, ta mama. Pewnie nawet nie zauwa-
żyła, że Karolcia odeszła. Co ją obchodzi
córeczka, która siedzi teraz na kolanach u tej
dobrej pani i je czekoladki, a kobieta głaszcze ją
3
61525309.013.png 61525309.014.png 61525309.015.png 61525309.016.png 61525309.017.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin