podwójne życie 02 - W roli kaskaderki.docx

(182 KB) Pobierz

W roli kaskaderki

Strona 113 z 124


 

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Kylee Swain przystanęła na moście Karola toną­cym w wieczornych ciemnościach i w zadumie obserwowała wyznaczony obiekt. Niecierpliwe wyczekiwanie wyostrzyło jej zmysły. I może dzię­ki temu skoncentrowała uwagę na wysokim, ciem­no ubranym mężczyźnie, stojącym na dziobie łodzi, którą bacznie, choć z odległości śledziła od dwóch dni.

Nie wiedziała, jak ten człowiek się nazywa i nie potrafiła go zidentyfikować - ani przez teleobiek­tyw o długiej ogniskowej, ani w czasie zbyt krótkich przerw między zdjęciami do filmu, w któ­rym właśnie uczestniczyła. Ponadto mężczyzna ten nie pojawiał się publicznie, chyba że w towa­rzystwie swojego szefa, Krystofa Scherby, a ten rzadko opuszczał swoją łódź.


W roli kaskaderki              169

Mężczyzna w ciemnym garniturze wydawał się interesujący. Poruszał się jak pantera - cicho, spokojnie i czujnie. Prawdziwy drapieżnik. Gotów walczyć z każdym, kto wejdzie w drogę mężczyź­nie, którego ochraniał.

Kylee o tym wiedziała. I czekała na rozwój wydarzeń. Krystof Scherba był programistą, głów­nym magikiem komputerowym międzynarodo­wego kartelu zbrodni, na którego czele stał mózg akcji terrorystycznych, Kapocz Jegorow. Organi­zacja Stony Man Farm - w osobie Barbary Price - wyznaczyła Kylee do śledzenia Scherby, więc prędzej czy później będzie musiało dojść do kon­frontacji Kylee z tajemniczym nieznajomym, któ­ry ochrania Scherbę.

Ja kontra on, zadumała się, zaintrygowana opa­nowanymi, kontrolowanymi ruchami mężczyzny na pokładzie. Nie cierpiała w sobie tej natychmias­towej potrzeby współzawodnictwa. Ale jeżeli wszystko pójdzie gładko, wejdzie do komputera Scherby, a Pan Tajemniczy o niczym się nie dowie. Wystarczy parę minut, by z zaszyfrowanego dys­ku, który dostała jako część zlecenia, wyciągnąć dane dotyczące personelu terrorystycznej siatki i zakamuflowanych agend Jegorowa.

Zlecenia Stony Man Farm zawsze wydobywały z niej to, co w niej było najlepszego, ale również wszystko najgorsze. Jako jedyna dziewczyna wy­chowana wśród czterech ambitnych i wyspor­towanych braci, pomimo sprzeciwu matki dołą­czyła do drużyny kaskaderskiego zespołu ojca, gdzie szlifowała swoje umiejętności i rozwijała wrodzone skłonności do rywalizacji. Ani bracia, ani koledzy w organizacji nie dawali jej taryfy ulgowej - to oni musieli się starać, żeby dotrzymać jej kroku.

Zwróciła twarz pod zimny, wiejący z północy wiatr i poczuła przypływ energii.

Pod mostem czarne wody Wełtawy przecinały sam środek Pragi, płynąc na północ, a potem skręcając na wschód w okolicy Josefova - dawnej żydowskiej dzielnicy miasta. Za plecami Kylee szli mostem turyści i miejscowi - jedni oglądali widoki, drudzy wracali do domów po pracy. Pozostało jeszcze paru wytrwałych ulicznych aktorów poru­szających marionetkami, czy ulicznych sprzedaw­ców, oferujących pamiątki i różne świecidełka, ale zainteresowanie ich ofertą z każdą chwilą malało. Z oddali niosły się nastrojowe dźwięki gitar.

Trzej natręci, którzy nie odstępowali Kylee po wyjściu z podejrzanego baru, a potem w wąskich i krętych zaułkach Starówki we wschodniej części miasta, nadal trzymali się w tej samej odległości.

Pewnie cały czas gadali o niej, dodając sobie odwagi. Poczuła przypływ adrenaliny. To było to. Mogłaby to porównać do stania na skraju przepaści na moment przed postawieniem decydującego kroku.

A dzisiaj ta analogia była szczególnie trafna. Pomimo poważnych obaw Barbary Price co do planu Kylee, zanosiło się na to, że ten wieczór będzie decydujący. Szkoda tylko, że - gdy jjest po wszystkim - nigdy nie może tego nikomu opowiedzieć, pomyślała.

Byłaby niezła zabawa, gdyby mogła zwierzyć się ludziom z ekipy, a zwłaszcza fachmanom od efektów specjalnych, pracujących przy filmie, w którym brała udział. Nie może o tym rozmawiać nawet z matką, która w ogóle miałaby nielichego pietra, gdyby wiedziała o kaskadersko-szpiegow- skiej karierze córki. Nawet gdyby nie złożyła przysięgi dochowania tajemnicy, Kylee nigdy by jej o tym nie opowiedziała.

-  To jak - odezwała się szeptem - dowiedzieliś­cie się, kim jest ten tajemniczy facet?- - Maleńka słuchawka w jej uchu łączyła ją z przenośnym, satelitarnym telefonem, ukrytym w obszernym i ciepłym, choć niezbyt twarzowym płaszczu. Płaszcz przydawał się do ukrycia niezbędnego sprzętu do nurkowania, a jednocześnie nie rzucał się w oczy, więc nie wyglądała w nim na typową turystkę, mimo że szastała pieniędzmi w Indust- rial Metal Clubie.

- Jeszcze nie - odpowiedziała Barbara, szefowa kierująca tą misją z ramienia Stony Man Farm.

Specjalne urządzenia zamontowane na sateli­tach, używane przez ściśle tajną antyterrorystycz­ną grupę, obserwowały Pragę z wysokości trzy­dziestu siedmiu tysięcy kilometrów. Oglądany z tej perspektywy widok nie był za dokładny. Identyfikacja nieznanych obiektów nastręczała sporo trudności. Wcześniej, przed wypadem na spotkanie z potencjalnymi bandziorami, Kylee poświęciła trochę czasu na rozpoznanie obiektów na pokładzie interesującej ją łodzi.

-          Czy kiedy wejdę na pokład, nie mogłabym zrobić paru zdjęci - zażartowała Kylee. - Facet jest naprawdę niezły. Moglibyśmy się wymienić fot­kami.

- Nie przeciągaj struny - poradziła Barbara.

-     Masz tylko dostać się do ich komputera.

Okey, Barbaro, poczucie humoru nie jest twoją

mocną stroną, ale przecież powinno się mieć trochę frajdy z tego szpiegowania, pomyślała Kylee. Szyb­ko jednak przywołała się do porządku. Po raz pierwszy od półtora roku, bo tak długo się znały, Barbara Price, kierowniczka misji Stony Man, wydawała się równie nieprzystępna i nadmiernie wymagająca, jak oficerowie śledczy z Agencji Bez­pieczeństwa Narodowego, z którymi Kylee wcześ­niej pracowała. Barbara była dotąd niezawodna i zawsze służyła pomocą agentom działającym w terenie.

- W porządku, szefowo - uspokoiła ją Kylee.

-      Trzymam rękę na pulsie i nie spuszczam go z oczu. - Podregulowała miniaturową lornetkę, przez którą śledziła dwudziestosiedmiometrowy katamaran, pomalowany w biało-zielone pasy. Jeszcze raz obejrzała sobie trzy pokłady łodzi i automatycznie zatrzymała wzrok na mężczyź­nie, o którego pytała.

Pan Tajemniczy znajdował się na górnym po­kładzie, dokładnie tam, gdzie Kylee spodziewała się go zobaczyć. Zawsze przebywał w pobliżu Scherby. Pan Tajemniczy był wysoki i dobrze zbudowany, ale ponieważ był jednocześnie dość szczupły, więc nie sprawiał wrażenia specjalnie wysokiego, dopóki nie stanął obok innych otacza­jących Scherbę ludzi. Przeważnie jednak trzymał się od nich wszystkich na dystans.

Kiedy tak patrzyła na niego, niewzruszonego jak skała, kusiło ją, żeby sprawdzić, czy głos ma równie seksowny jak wygląd. Ciekawa była rów­nież, czy jest tak zdecydowany, na jakiego wy­glądał, kiedy rozkołysanym krokiem marynarza wkraczał w tłum i roztrącał ludzi, żeby dostać się do Scherby albo pozostać jak najbliżej niego.

Cóż za nieprofesjonalne podejście do sprawy, skarciła się w myśli. Ale miała wymówkę - obie z Barbarą wiedziały, jak nie cierpi okresu poprze­dzającego samo zadanie. Zbyt długie czekanie nigdy nie było jej mocną stroną, cierpliwość nie leżała w jej charakterze.

Pan Tajemniczy miał na sobie ciemnoniebieską marynarkę i czarny golf. Kasztanowe włosy ukła­dały się w loki, a mocno opalona twarz świadczyła o długim i częstym - także w przeszłości - przeby­waniu na świeżym powietrzu. Była to pociągła twarz o wyrazistych rysach, twarz człowieka, któremu zdarzało się schodzić na manowce. To twarz mężczyzny, pomyślała Kylee, którą warto by poznać z bliska. Oczywiście spotkała na swoj...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin