Kamień Małżeństw 87.doc

(113 KB) Pobierz
Kamień małżeństw

Rozdział 87. Namiętności

Ron i Hermiona zajęli swoje zwyczajne miejsca na kolacji w piątkowy wieczór. Każde z nich z osobna skomentowało fakt, iż był to pierwszy, prawie normalny posiłek w Hogwarcie od dłuższego czasu. Nie musieli później wracać do gabinetu dyrektora ani biura Harry’ego, gdyż nie było ani żadnego naglącego problemu do rozwiązania, ani skomplikowanego zaklęcia do stworzenia bądź wyuczenia się go. Miło było po prostu siedzieć na swoich zwykłych miejscach, wśród normalnych ludzi i spotkać się na raz ze wszystkimi przyjaciółmi. Wprawdzie Harry nie był obecny na posiłku tego wieczoru – wspomniał coś na temat wspólnych planów z Severusem – ale poza tym wszystko było dokładnie tak, jak powinno.
Neville miał najnowsze wiadomości do przekazania. Jego babcia, słynna Augusta Longbottom znalazła go popołudniu w szklarni i zapytała, czy zechciałby dołączyć do niej podczas popołudniowej herbaty w sobotę. Większość ludzi uważa spędzanie czasu z babcią za nudne bądź nużące, ale Neville był w stanie absolutnej paniki. Wszyscy przypomnieli sobie o boginie młodego Gryfona – Severusie Snape’ie – ubranym w bardzo charakterystyczne ubrania babci Longbottoma, jednak odkryte fobie kolegów Neville'a były w rzeczywistości nie mniej przerażające niż Snape przed rzuceniem zaklęcia „Ridiculous”.
Augusta to typ osoby surowej, sensownej, mającej bardzo wysokie standardy. Zawsze oczekuje, że ludzie będą dorównać jej poziomem obycia. Uwadze Neville’a nie uciekł fakt, iż jego babcia stała z dyrektorem oraz innymi bardzo potężnymi czarodziejami i czarownicami podczas rzucania zaklęcia zastoju. Należała do małej grupy ludzi, celem której było wyczarowanie uroku zespalającego, Iunctum. Zawsze wiedział, że Augusta jest bardzo potężnym magiem, ale wciąż nieco zaskakiwało go wspomnienie jej stojącej u boku najsilniejszych czarodziejów, jakich znał.
- Czego ona ode mnie chce? Co zamierza przedyskutować? Będę się czegoś uczył czy może czytał, przygotowując się na coś? A co, jeżeli ją rozczaruję?
Hermiona roześmiała się, widząc poziom paniki, którą u Neville’a wywoływała wizja herbaty z babcią. Biorąc pod uwagę wszystko to, co wydarzyło się w ciągu kilku ostatnich dni, coś takiego powinno być uważane za rzecz wyjątkowo normalną.
Seamus również miał do opowiedzenia swoją historię. Biorąc udział w operacji „Bezpieczna Przystań”, Gryfon wylądował w Londynie wraz z zespołem oddelegowanym przez Ministerstwo. Pracownicy mieli za zadanie wyszukiwanie aut, w których mugole zasnęli podczas jazd, z kolei uczniom przypadło wyciąganie ich z wraków samochodów.
- Wczoraj nie przestaliśmy pracować. Zamknęliśmy się po prostu w krytym pomieszczeniu wraz z kilkoma kompletnie zniszczonymi autami. Zaczynaliśmy wyciągać mugoli z wraków, kiedy Ministerstwo odwołało wszystkie zespoły.
Jego dalszy opis był słuchany z przerażeniem przez uczniów czystej krwi siedzących razem z nim przy stole. Każdy z nich obiecał sobie, że nigdy w życiu nie postawi stopy w mugolskim samochodzie. Było naprawdę wiele wraków, a dla Seamusa było niespodzianką, jak wiele z tych najbardziej fatalnych wypadków nie skończyło się tragicznie dla kierowców i pasażerów. Pragnęli szybko wydostać mugoli z aut, ponieważ wielu z nich miało mniej lub więcej poważnych zranień – przykładowo złamań. Dużo łatwiej wyleczyć je wcześniej niż później, w szczególności wtedy, gdy mugole spali. Ron był zarówno przerażony, jak i zafascynowany opowieściami Seamusa, ponieważ był jednym z niewielu czarodziejów czystej krwi, którego rodzina posiadała samochód. To prawda, że jego ojciec zmodyfikował go w taki sposób, aby mógł latać i stać się niewidzialnym, ale to wciąż był mugolski pojazd. Weasley był pewien, że jego tata będzie chciał zainstalować później te „poduszki powietrzne”, o których wspomniał Finnigan. Nazwa brzmiała całkiem nieźle.
Kiedy posiłek dobiegł końca, Ron i Hermiona wykorzystali moment, iż nie musieli gdzieś się teraz stawić ani cokolwiek robić, i z Wielkiej Sali udali się na spacer prosto do szklarni.
Usytuowanie szklarni stworzyło kilka bardzo zacisznych miejsc w obrębie murów zamku, ale poza zasięgiem wzroku ludzi będących w samej budowli. Ostatnio stały się bardzo popularnymi miejscami dla par szukających prywatności. Nikt nie miał ochoty wymykać się poza teren Hogwartu.
Ron był bardzo zadowolony, że Hermiona zaakceptowała jego pocałunek tamtego dnia, gdy czekali, aż Harry do nich dołączy. Naprawdę nie miał pojęcia, czy dziewczyna przyjmie jego dotyk czy odepchnie go od siebie. Tak ciężko było ją odczytać! W jednej chwili mówi o DNA i różnych, całkowicie wulgarnych tematach, a w następnej gładko przechodzi do tych odpowiednich, właściwych. Będąc z nią, Weasley był w stanie ciągłej konsternacji. Wtedy przez chwilę rozmyślał nad pocałowaniem jej, a kiedy w końcu udało mu się zebrać w sobie i robiło się coraz bardziej interesująco, musiał zjawić się Harry. Nie winił go, ale Złoty Chłopiec mógł wybrać sobie lepszy czas na przybycie. Jednakże dzisiejszego wieczoru przyjaciel miał inne plany, a dzięki temu Ron zrozumiał, że istnieje dużo mniejsza szansa, że ktoś im przeszkodzi, jeżeli sprawy potoczą się w tym kierunku, w którym by chciał.
Ze swojej strony panna Granger miała szczerą nadzieję, że Weasley zamierza zrobić z nią tego wieczora coś bardziej intymnego. Myślała o zainicjowaniu czegoś na własną rękę, kładąc mu dłoń w odpowiednim miejscu, co sprawiłoby, że rudzielec zrozumie jej zainteresowanie. Mimo to zatrzymały ją dziwne, czarodziejskie zwyczaje – zwłaszcza te, które tak bardzo szanował Ron. Zdecydowała się jednak szukać możliwości do rzucenia jakiejkolwiek sugestii, którą – jak miała nadzieje – Weasley wyłapie i będzie kontynuował, nieświadomie myśląc, że to on wszystko zapoczątkował. Hermiona słyszała od niektórych swoich przyjaciółek o zielonych alejkach pomiędzy szklarniami i pracowała nad wspomnieniem o nich Ronowi w rozmowie, którą odbyli kilka tygodni temu. Koniec końców, młodzieniec ostatecznie zaakceptował jej sugestię jako swój pomysł. Była bardzo szczęśliwa, że w końcu zdobył się na odwagę, aby zaprosić ją na spacer właśnie w tamto miejsce.
Para odłączyła się od grup powracających do swoich Pokoi Wspólnych i udali się w stronę rzadko używanych drzwi, będących skrótem do szklarni. Kiedyś Neville pokazał je im, gdyż sam używał ich bardzo często.
Nie byli jedyną parą wymykającą się w tamtą stronę, ale każda z nich szła w swoją stronę, starając się nie ściągać na siebie uwagi. Panna Granger zaproponowała alejkę tuż za przedostatnią szklarnią. Naprawdę nie chciała iść do tych bliżej zamkowych murów – czuła się nieco bezpieczniej, będąc od nich dalej. Ron, naturalnie, poddał się jej pomysłowi, a więc ostateczne miejsce zostało wybrane i było – miejmy nadzieję – z daleka od wścibskich oczu.
Weasley nie był do końca pewien, co robić teraz, gdy był w takiej sytuacji. Podejrzewał, że powinien rozpocząć jakąś rozmowę, choć nie miał pojęcia, o czym mógłby mówić, co było raczej dziwne – Hermiona była bardzo dobrą przyjaciółką i zawsze znalazły się rzeczy, które można było z nią przedyskutować. Panna Granger była nieco rozczarowana, iż Ron wydawał się nie czuć zbyt komfortowo w takiej sytuacji z nią. Usiadła na swoich złożonych, szkolnych szatach i poklepała miejsce obok siebie. Ron, jak gdyby wdzięczny za wskazówki, usiadł w stosownej odległości od niej. Dziewczyna natychmiast zmniejszyła ją, zauważając:
- Trochę tutaj chłodno, nie sądzisz?
Skinął nieco gwałtownie głową, zgadzając się z jej uwagą i robił wszystko, aby dostosować się do pozycji, w której siedziała tak bardzo blisko niego. Odchylił się trochę do tyłu, aby ich ciała się nie dotykały.
Mentalnie przeklinając fakt, iż trafił jej się najbardziej nieśmiały członek rodziny Weasleyów, dla którego takiego typu rzeczy wymagały mnóstwa prób, złapała go za rękę i zarzuciła sobie na ramiona, dając sobie pretekst do wtulenia się w jego pierś. Była w stanie wyczuć jego oddech – krótki i urywany. Musiała coś z tym zrobić.
- Teraz jest znacznie lepiej, Ron. Dziękuję. Mamy dziś piękną noc, prawda?
Odwróciła się do niego i – ufając, że pozostawi swoją rękę obejmującą jej ramiona – umieściła własną na jego talii, przyciskając ich torsy jeszcze bliżej. Naprawdę gorąco chciała zacząć dotykać jego klatki piersiowej i, gdyby była bardziej odważna, brzucha… A może nawet zsunąć dłonie do bardziej interesujących miejsc. Nie chciała jednak wystraszyć go natarczywością, bo to mogłoby zniszczyć coś, co jej zdaniem miało szansę okazać się wspaniałym i długoterminowym związkiem, więc – póki co – trzymała się taktyki Rona. Stopniowo jej krótkie komentarze i spostrzeżenia zyskiwały odpowiedzi werbalne, niektóre nawet w postaci zdań o pełnej długości, więc wiedziała, że Weasley poczuł się bardziej swobodnie. Gdy opuścili już punkt, po którym oczekiwała, że kolejna sesja obejmie również znaczące pocałunki, zaczęła lekko przygryzać jego szyję, delikatnie ją całować i powoli kierując się – wreszcie! – w stronę podbródka. Ron zrozumiał przekaz, gdyż odwrócił się do niej, objął również drugą ręką, pochylił w kierunku jej twarzy i dał jej to, czego pragnęła – wspaniały, długi, namiętny pocałunek.
Serce panny Granger gwałtownie przyspieszyło bieg, gdy zatraciła się w odczuciu przepływającym przez całe jej ciało, a jej własny oddech zaczął się pogłębiać. Niestety, ręce Rona wciąż pozostawały bezpiecznie na jej ramionach. Dziewczyna złapała jedną z jego dłoni i skierowała ją w dół swojego ramienia, a następnie na klatkę piersiową, gdzie umieściła ją na swojej piersi. Własną dłonią przykryła jego, aby nim pokierować i uzyskać pieszczotę.
Jęknęła zachęcająco i – po nieco szorstkim początku – Ron wydawał się załapać, o co chodzi i rzeczywiście dostarczył jej bardzo wielu pobudzających pieszczot. Dostosowała wcześniej swoją odzież tak, by Weasley mógł wsunąć pod nią rękę. Rudzielec przesunął dłonią wzdłuż jej talii aż do momentu, w którym kończył się sweter, a następnie wsunął ją pod niego i skierował się w stronę jej piersi.
Nie była w stanie dostosować również biustonosza, więc wciąż pomiędzy rękami Rona a jej biustem znajdowała się tkanina, ale była wystarczająco cienka, by odczucie było niebo lepsze niż przez sweter.
Jej własne dłonie przyciskały się do klatki piersiowej i ramion Rona, masując jego mięśnie. Jeżeli on zdecydował się dotykać ją w bardziej intymny sposób, ona również zamierzała ośmielić się odwdzięczyć. Dłonie Hermiony przeniosły się na jego brzuch i delikatnie wysunęły sweter ze spodni rudzielca, po czym wsunęły się pod niego. Przy każdym nowym odczuciu Ron wydawał się wymagać długiego okresu przystosowania, więc panna Granger kontynuowała delikatne masowanie jego brzucha przez kilka następnych minut. Dopiero później spróbowała przesunąć palce w taki sposób, aby móc pieścić jego sutki. Nie wyglądało na to, że ten rodzaj pieszczot mu się podoba, więc dziewczyna ponownie opuściła dłonie, kierując je do klamry paska, by odpiąć spodnie.
Wciąż siedzieli i Hermiona zastanawiała się czy istniał jakikolwiek sposób, aby zmienić pozycję na bardziej wygodną. Ron opierał się każdej próbie panny Granger skierowanej na przewrócenie go na plecy lub chociaż większe odchylenie w tył, więc dziewczyna zdecydowała, że są skazani na siedzenie. Skorzystała z jego chwilowego skonsternowania wywołanego opieraniu się jej, by dosięgnąć klamry paska i odpięcia jej oraz poradzenia sobie z równą łatwością z guzikiem od spodni. To wywołało u niego krótkie sapnięcie, ale nie zatrzymał jej. Przeniosła dłonie z powrotem na jego brzuch, aby dać mu możliwość przyzwyczajenia się do wolnej przestrzeni, którą utworzyła w okolicach jego pasa.
Wszystko wskazywało na fakt, że Ron cieszył się z pocałunków i pieszczenia piersi panny Granger, jednakże ona postanowiła, że będzie uważała pierwsze takie spotkanie za sukces, nawet jeżeli nie uda jej się zmusić go do dotknięcia jej gdziekolwiek więcej.
Chciała dotykać go bardziej intymnie. Ostatecznie zaczęła przesuwać dłonie w dół tułowia Weasleya, minęła jego pas i skierowała je niżej, wsuwając w spodnie. Młodzieniec przestał ruszać dłonią na jej piersi, gdy tylko poczuł dłoń dziewczyny poruszającą się poniżej jego pasa. Wsunęła ją nieco głębiej i dotarła do tego, czego chciała.
Ron był twardy. Kiedy wzięła do ręki członek rudzielca, Weasley zamarł – nawet jego oddech wydawał się uwięznąć w gardle. Hermiona jednocześnie pogłębiła pocałunek przez ssanie jego języka w swoich ustach. Zaczęła przesuwać dłonią w górę i w dół, wciąż nie wysuwając go ze spodni. Podejrzewała, że Ron nie robił czegoś takiego nigdy wcześniej. Dostała tego potwierdzenie, gdy zaledwie po kilku minutach Gryfon przerwał pocałunek i ze śmiesznym wyrazem twarzy oraz płytkim, urywanym oddechem doszedł we własnych spodniach.
Najwyraźniej – przynajmniej dla Weasleya – bardzo satysfakcjonujący orgazm był całkowitym zepsuciem nastroju romantycznego wieczoru.
- Cholera jasna!
Ze swoimi standardowymi słowami młodzieniec próbował oczyścić się i wydostać rękę Hermiony z miejsca, do którego – jak podejrzewał – nie należała. Dziewczyna jedynie sięgnęła po różdżkę, skierowała ją w stronę kroku Rona i wyszeptała urok czyszczący. Zniknęła charakterystyczna wilgoć, zostawiając Weasleya zarumienionego i dyszącego, ale przynajmniej ze suchą bielizną. Próbowała go uspokoić – widziała doskonale, jak był zdenerwowany.
- Ronaldzie, proszę, uspokój się. W tym, co właśnie zrobiliśmy ani w tym, co przydarzyło się tobie, nie ma nic złego. To wszystko jest bardzo naturalne. Podobało mi się całowanie ciebie i chętnie posiedzę tutaj jeszcze trochę, robiąc to. Polubiłam też sposób, w jaki masowałeś moje piersi. Zdajesz sobie sprawę, jak wrażliwe są moje sutki?
Ten szczery, ale intymny komentarz wywołał u Weasleya zakłopotanie.
- Bardzo podobało mi się również dotykanie cię w ten sposób. – Ron zaczynał wyglądać na wyjątkowo zdenerwowanego, więc zmieniła temat. – Doprowadźmy się do porządku i wróćmy do Pokoju Wspólnego. Tu jest teraz trochę chłodno, a może uda nam się znaleźć jakiś przytulny, ciemny kącik i zaszyć się w nim na chwilę.
- Tak, jasne, Hermiono. Chodźmy do środka. Tu jest teraz trochę chłodno.
Dziewczyna na powrót przywróciła swoje ubrania do normalnych rozmiarów. Ledwie skończyła, gdy Ron wstał i podał pannie Granger dłoń, by pomóc jej wstać. Gryfonka zebrała swoje szaty, strzepnęła je, po czym schowała do torby.
Dwa cienie skradały się z powrotem do drzwi prowadzących wprost do zamku.
Może to nie było szczególnie wiele, ale przynajmniej jakiś początek.

*

Po kolacji w Wielkiej Sali, na której Syriusz i Remus siedzieli razem przy stole prezydialnym, wybrali się na spacer wokół zamku, podziwiając piękny wieczór przed powrotem do komnat, które ze sobą dzielili. Zajęli miejsca na kanapie przed kominkiem – Łapa wyciągnął się z nogami na niej, kładąc głowę na kolanach Lunatyka. Wilkołak wpatrywał się w migocące płomienie, kiedy bezwiednie bawił się włosami przyjaciela. Jeszcze nie poruszył tematu dotyczącego głupoty Syriusza, która pozwoliła mu na spacerowanie z Voldemortem po Londynie w swojej animagicznej postaci, ale to przez cały dzień krążyło mu po głowie. Teraz nadszedł odpowiedni czas.
- Syriuszu, powiedziałem ci, że przedyskutujemy twoją wycieczkę z Voldemortem i myślę, że powinniśmy zrobić to teraz. Byłem na ciebie wściekły za podjęcie takiego ryzyka. Są pewne sytuacje, kiedy trzeba to robić, ponieważ zmuszają nas do tego okoliczności. Musimy starać się uzyskać pewne informacje albo czegoś dokonać, ale nie było żadnego rozsądnego powodu, dla którego to zrobiłeś. I to było tak niebezpieczne, chodzić za tym wariatem! Mogłeś zostać zabity – i za co? Za nic! Nie mogę znieść myśli o straceniu ciebie, Syriuszu.
- Remusie, wiesz, że nie zamierzałem dać się zabić. Moja animagiczna postać jest duża i szybka. Jeżeli stary Voldie zrobiłby wtedy choć krok w moją stronę, mogłem go uniknąć lub uciec, a może nawet fizycznie zaatakować. Nie byłem w żadnym niebezpieczeństwie, ale jeżeli to sprawi, że poczujesz się lepiej, to obiecuję, że nigdy więcej tego nie zrobię.
- Wybacz, ale to nie wystarczy. To, co zrobiłeś było głupie i nieprzemyślane. Myślę, że trzeba cię ukarać; to mnie upewni, że doskonale zapamiętasz tą lekcję.
Syriusz spojrzał na swojego towarzysza z zaskoczeniem, uśmiechem na ustach i błyskiem w oku, jednocześnie sugestywnie unosząc brwi.
- Ooo, kara! To może być całkiem zabawne, Remusie! Co masz na myśli? Coś perwersyjnego?
Lunatyk wciągnął przyjaciela na swoje kolana, obrócił go na brzuch i machnięciem różdżki sprawił, że jego spodnie i bokserki znalazły się w okolicach jego kolan. Przytrzymał go w miejscu, kiedy zaczął zasypywać tyłek Blacka deszczem ostrych klapsów. Łapa zareagował dość głośno. Początkowo był wściekły na Remusa, domagając się natychmiastowego wypuszczenia. Niedługo później Syriusz zdał sobie sprawę, że na równi z gniewem odczuwał rosnące podniecenie wywołane zaistniałą sytuacją. To właściwie nawet nie bolało i zauważenie tego było przełomem w postrzeganiu przez Blacka tego, co się dzieje. Leżał na kolanach Lunatyka, trzymany przez niego wyjątkowo mocno i był przez niego dotykany tak intymnie. W chwili, w której Łapa skoncentrował się wyłącznie na podnieceniu, poniżenie i ledwie odczuwalny ból poszły w zapomnienie. Mężczyzna zaczął wyginać się na kolanach Remusa, szukając czegoś, o co mógłby się ocierać. Znalazł to w końcu między nogami Lunatyka. Początkowe dźwięki protestu zostały zastąpione przez równie głośne jęki i charakterystyczne: „Tak!”.
Zanim Syriuszowi udało się kompletnie zniszczyć spodnie Remusa, wilkołak podniósł się na nogi i zaniósł towarzysza do sypialni. Kwestią sekund było pozbycie się pozostałej odzieży Blacka – zresztą ubrania Remusa zniknęły równie szybko. Większość ich wspólnie spędzonych nocy była bardzo delikatna i łagodna; przynajmniej aż do tej pory. Syriusz był zdumiony, że może tak dobrze czuć się w relacji, gdzie to nie on jest samcem alfa, jak to było podczas nocy spędzonych z każdym z jego poprzednich partnerów. Część jego pełnej akceptacji tego związku była wywołana sposobem, w jaki Remus sprawiał, że Syriusz czuł się całkowicie bezpieczny i cenny – szczególnie, gdy się kochali.
Ta noc była jednak nieco inna.
Wilkołak przejął kontrolę. Był wymagający i – choć Black nadal czuł się bezpieczny i ceniony, Lunatyk traktował go nieco gwałtownie. Remus rzucił zaklęcie czyszczące i nawilżające, ale prawie w ogóle nie poświęcił czasu na przygotowanie Łapy na to, co miało nadejść i wziął go mocno. Kiedy robili to zazwyczaj, były to delikatne, łagodne pchnięcia. Tej nocy jednak Lupin wchodził w niego za każdym razem coraz gwałtowniej. Często uprawianie przez nich seksu było wyjątkowo intensywnym doświadczeniem, niemniej jednak tej nocy miało być zupełnie inaczej. Black albo opierał się na kolanach i łokciach, albo leżał na plecach z nogami spoczywającymi na barkach kochanka. Remus nie pozwolił Syriuszowi dotykać samego siebie: tylko on mógł to robić tej nocy. I to również nie było delikatne.
Kiedy ostatecznie było już po wszystkim, Łapa był wyczerpany. Został doprowadzony do orgazmu aż dwukrotnie i czuł się wyjątkowo osłabiony. W dodatku bolał go tyłek od ciągłej, gwałtownej uwagi, jaką mu poświęcano. Wtulił się w ramiona Lunatyka w pozycji „na łyżeczki”, zamierzając zasnąć.
Jednakże Remus jeszcze nie skończył, choć nie zamierzał być dłużej gwałtowny. Wciąż był twardy i gdy tylko Syriusz się w niego wtulił, ostrożnie wsunął się w niego po raz kolejny. Tym razem seks był powolny i łagodny. Łapa zareagował marudzeniem, kiedy poczuł szorstkie włosy łonowe Lunatyka drażniące jego podrażniony tyłek, ale odwrócił głowę, aby móc dosięgnąć kochanka. Całowali się cały czas, gdy Lupin łagodnie poruszał biodrami w przód i w tył. Mężczyzna sięgnął dłonią, by zacisnąć ją wokół członka Syriusza z wyjątkową delikatnością, by wyciągnąć z niego jeszcze jeden orgazm.
Kiedy obaj doszli po raz ostatni, Lunatyk pozostał w swoim kochanku. Przez dłuższą chwilę nawet się nie poruszył, a Syriusz – po raz pierwszy w całym życiu – zasnął z penisem kochanka wewnątrz niego i uczuciem całkowitego spełnienia i bycia kochanym, a tego nie doświadczył nigdy wcześniej.

*

Harry pozostał z daleka od lochów przez całe po południe, nie wiedząc, co Severus miał do zrobienia, przygotowując kolację, którą sobie zaplanował. Nie chciał stawać mu na drodze. Ukrył wcześniej ubrania na zmianę w łazience prefektów, więc mógł wziąć prysznic i przebrać się przed powrotem do swoich kwater na kolację. Uważając, aby nie wyjść poza pole ochronne, Harry spędził trochę czasu na łące poza szkołą, zbierając duży bukiet kwiatów na stół. To prawdopodobnie był typowy mugolski zwyczaj, ale kilka wspomnień Harry’ego dotyczących przybycia kogokolwiek na oficjalną kolację u Dursleyów prawie zawsze obejmowało kwiaty. Miał nadzieję, że te, które wybrał, będą odpowiednie. Z pewnością nie mógł dostać się stąd do kwiaciarni – zresztą, nie miał nawet pojęcia, czy w czarodziejskim świecie istniały usługi świadczące dostarczanie bukietów. Chciał pokazać Severusowi, jak bardzo docenia jego wysiłek, a to wydawało się właściwe.
Potter znalazł Neville’a w jednej ze szklarni. Udało mu się zebrać od niego kilka wskazówek dotyczących tego, jak najlepiej zachować świeże kwiaty. Dostał również od przyjaciela kilka kwiatów rosnących tylko w szklarni, które nieźle komponowały się z tymi zebranymi na łące.

Severus spędził o wiele więcej czasu na planowaniu i gotowaniu obiadu, niż byłby skłonny przyznać. Jego zdolności w dziedzinie eliksirów zapewniły mu wiele umiejętności, bezpośrednio przenoszonych do kulinarnych zabaw, choć Mistrz Eliksirów gotował bardzo rzadko. Wprawdzie miał kilka skomplikowanych i imponujących przepisów w swoim menu, co do których miał wielkie zaufanie. Wszystko dobrze, ale Snape nie był pewien, czy Harry słyszał o którejkolwiek z tych wyszukanych potraw lub czy będzie zadowolony, jedząc coś, co Severus ewentualnie mógłby zdecydować się przyrządzić w tym guście. Myśląc o ograniczonym doświadczeniu współmałżonka w uczestniczeniu w tego typu kolacjach, zastanawiał się czy zamiast kurczaka na półmisku zdecydować się na inny, znany młodzieńcowi sposób podawania go – z kilkoma subtelnymi przyprawami – choć i ten nieco się różniący od tradycyjnego. Ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu.
Osobiście uwielbiał podawać swoim gościom suflety. Miał niesamowite przepisy i w dodatku stworzył specjalne zaklęcie, które zapewniało idealne warunki do gotowania ich tak, by za każdym razem wzrastały do imponującej wielkości. Pomyślał, że to dobre danie dla Harry’ego, ponieważ smak składników był mu doskonale znany – może po prostu nie był zaznajomiony ze sposobem prezentowania ich.
O wyznaczonej godzinie ktoś zapukał do drzwi Mistrza Eliksirów; ku rozbawieniu zarówno Salazara, jak i jego węża.
- Dlaczego musisz pukać do własnych kwater? Żeby Severus cię do nich wpuścił? Hasło przecież jest takie samo, jak kilka godzin temu. Zapomniałeś go?
Młodzieniec zarumienił się na to stwierdzenie i mruknął, że nie chce zaskoczyć współmałżonka – który, notabene, oczekiwał go właśnie o tej porze. Snape otworzył drzwi, a z jego twarzy łatwo było wyczytać fakt, iż jest wyjątkowo zadowolony z zobaczenia młodego Gryfona.
A ten wielki bukiet kwiatów? Mistrz Eliksirów był tym wyjątkowo zaskoczony – przynajmniej do czasu, aż Harry wyjaśnił mu, że zostały przeznaczone na udekorowanie stołu na czas ich wspólnej kolacji. Podejrzewając, że była to jakaś mugolska tradycja, w dodatku taka, z którą Potter najprawdopodobniej nie był zaznajomiony osobiście, Severus po prostu wyczarował duży wazon, w którym umieścił przyniesione przez młodzieńca kwiaty, po czym postawił go kredensie.
Zapachy dochodzące z kuchni były wspaniałe – żołądek Harry’ego wydał aprobujący dźwięk w oczekiwaniu na cokolwiek, co przygotowywał dla nich Severus. Słysząc to, Snape uśmiechnął się nieco kpiąco, ale niezbyt złośliwie, więc młodzieniec odpowiedział uśmiechem.
Złoty Chłopiec udał się za Severusem do kuchni, aby sprawdzić, czym jest źródło niesamowitego aromatu. Jego oczy rozszerzyły się na widok sufletu – nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego i nie miał pojęcia, co to.
- To się nazywa suflet, Harry. Ten ma w sobie warzywa, a ubite białka jajek pomogły mu osiągnąć tak imponującą wysokość.
Młodzieniec potrząsnął głową, słysząc to.
- To wygląda zbyt wspaniale, żeby to jeść. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego. Białka jajek? A więc to musi być bardzo lekkie, prawda?
Mistrz Eliksirów był zaskoczony, że jego współmałżonek wiedział, jak poszczególne składniki będą działać w przepisie, a potem zorientował się, że Harry był zaznajomiony ze sposobami przyrządzania żywności – jednakże z całym tym doświadczeniem raczej nie mógł wcześniej cieszyć się owocami swojej pracy.
- Pozwól mi zaserwować ci suflet z warzyw. Ten z kurczaka być może też ci zasmakuje.
Severus nakładał posiłek bardzo ostrożnie, a Harry obserwował go podczas tej czynności, komentując zapachy i składniki potraw. Severus zadowolił się standardową sałatką ze szkolnej kuchni, a także niektórymi smakami puddingu na deser. Zaserwował również sos do wspomnianej wcześniej sałatki, który zrobił własnoręcznie – on też został skomentowany przez Harry’ego. Biorąc pod uwagę fakt, że Mistrz Eliksirów nigdy nie jadł deserów, nie władał szczególnymi umiejętnościami w przygotowywaniu czegokolwiek specjalnego. Zauważył jednak, że zarówno jego współmałżonek, jak i większość uczniów zawsze uśmiechało się na widok pojawiającego się na stole puddingu. Wobec tego poprosił skrzaty domowe, aby przygotowały go na wieczór.
Snape przeniósł do salonu mały stolik, który zazwyczaj służył do serwowania posiłków w kuchni, ustawiając go przed kominkiem. Kiedy położył na nim naczynia, odsunął jedno z krzeseł i gestem wskazał niepewnemu współmałżonkowi, aby ten zajął na nim miejsce. Potter był nieco obezwładniony. To było o wiele więcej niż kiedykolwiek sobie wyobrażał. Nigdy wcześniej nikt nie zadał sobie tyle trudu ze względu na niego. Zdawał sobie sprawę, że Mistrz Eliksirów uważnie mu się przyglądał. Z pewnością nie chciał, aby starszy czarodziej myślał, iż w młodzieńcu jest coś oprócz zadowolenia z wspaniałego posiłku.
- Dziękuję, Severusie. Nie wiem, co powiedzieć. Nigdy… Nigdy nie uczestniczyłem w takim posiłku, jak ten.
Mistrz Eliksirów obserwował emocje przepływające przez twarz współmałżonka z pewną obawą, ponieważ nie był pewien, czy młodzieniec był zdenerwowany lub czymś rozczarowany. Nieco uspokoił się zapewnieniem Harry’ego, że jego wysiłki zostały docenione.
Potter patrzył na Severusa, aby przekonać się, jak etykieta określa jedzenie tego typu rzeczy, by nie musieć wstydzić się, robiąc coś nie tak, jak trzeba. Nieco uspokoiło go przypomnienie sobie obiadu z rodziną współmałżonka – miał nadzieję, że fakt, iż Severusa nie obchodziło zachowanie się Harry’ego przy stole na oficjalnym obiedzie obejmował również prywatne posiłki.
Mistrz Eliksirów przyjrzał się młodzieńcowi jeszcze uważniej, od razu prawidłowo zgadując jego myśli:
- Harry, mam nadzieję, że jedzenie trafia w twoje gusta, ponieważ przygotowałem je z myślą o twojej przyjemności, ale to wciąż tylko jedzenie, a ja nie chcę, żebyś martwił się widelcami, zwyczajami czy czymkolwiek w tym stylu. Chcę tylko, żebyś to zjadł i żeby ci smakowało. Jeżeli coś ci nie zasmakuje, powiedz mi to. Smacznego.
Dopiero po jego słowach Harry ugryzł suflet z wielkim uśmiechem na twarzy. Był niezwykle aromatyczny, a jemu smakowało dosłownie wszystko. Danie było wyśmienite, więc Potter zasypał współmałżonka pytaniami o tym, jak się go przygotowuje. Większość z nich koncentrowała się na kwestii krojenia w kostki, siekania czy po prostu zwykłego krojenia.
- Następnym razem, jak będziemy mieli w planach wspólną kolację, będziesz przygotowywał ją ze mną, Harry. Nie przyszło mi do głowy, że mógłbyś docenić szczegóły wykonywania tych potraw, ale jeżeli chcesz zobaczyć, jak to robię, następnym razem możesz mi towarzyszyć.
Kiedy skończyli posiłek, Mistrz Eliksirów machnął różdżką – stół znalazł się w kuchni, a kanapa na swoim zwyczajowym miejscu przed kominkiem. Serwis do herbaty pojawił się na małym stoliczku tuż obok niej, a Severus przygotował dla każdego z nich po filiżance, kiedy siedzieli na kanapie.
- Severusie, kolacja była wyśmienita. Bardzo ci dziękuję.
Harry trzymał ręce przy sobie, kiedy delektowali się herbatą w towarzyskim milczeniu, ale kiedy obaj odstawili puste filiżanki na stolik, przysunął się bliżej współmałżonka. Pochylając się w jego stronę, szepnął:
- Nie uda ci się wymigać z naszego spaceru w świetle księżyca, Severusie. Nie mogłem się tego doczekać przez cały tydzień.
Mistrz Eliksirów, decydując się nie dzielić faktem, że on również czekał na ten wieczór z niecierpliwością, skierował na Harry’ego spojrzenie pełne rezygnacji.
- W porządku. Jeżeli musimy…
Mężczyzna wstał i wezwał ich szaty.
- Dzisiaj wieczorem może być dość chłodno, a ja nie chcę, byś się rozchorował.
Zadowolony Gryfon zapiął szybko swoją szatę wierzchnią, czekając aż Mistrz Eliksirów upora się z własną. Ostatecznie obaj skierowali się do wyjścia. Ku jego zaskoczeniu, gdy opuścili kwater Snape’a, mężczyzna poprowadził go wzdłuż kilku korytarzy, z których młodzieniec nie korzystał nigdy wcześniej. Myśląc o tym, Złoty Chłopiec zdał sobie sprawę, że przez zdecydowaną większość razów, gdy opuszczał swoje kwatery, kierował się do sal lekcyjnych, Wielkiej Sali lub innych, ogólnodostępnych pomieszczeń w zamku. Jednakże te korytarze prowadziły w kierunku, w jakim nie szedł nigdy wcześniej. Zamek miał wiele tajemnic i był całkiem pewien, że właśnie miał poznać kolejną. Korytarz kończył się schodami prowadzącymi w górę, gdzie znajdowały się drzwi. Wyjście z Hogwartu było wyjątkowo blisko jeziora.
- Nie wiedziałem, że jest możliwość wydostania się z zamku wprost na sam brzeg jeziora!
- Biorąc pod uwagę położenia tego korytarza w lochach, nie sądzę, aby ktokolwiek oprócz Ślizgonów kiedykolwiek go użył. Mimo to masz rację, jest takie przejście, które ciągnie się pod zamkiem i kończy właśnie tutaj.
Potter był wstrząśnięty, kiedy jego współmałżonek wyciągnął rękę i złapał go za jego własną, gdy szli wokół linii brzegowej. Trzymali się za ręce, splatając się palcami – Harry doszedł do wniosku, że to najprawdopodobniej najbardziej intymny dotyk, jakiego kiedykolwiek doświadczył. Ścisnął mocniej dłoń współmałżonka, rozkoszując się tym.
Zdaniem Pottera, wieczór był doskonały. Światło grało na tafli wody, która zdawała się migotać w świetle gwiazd, a łagodny dźwięk fal działał wyjątkowo kojąco. Zarówno on, jak i Severus byli cicho, najwyraźniej pogrążeni głęboko w swoich myślach – może ich umysły zajęte były towarzyszem spaceru? – ale obaj czuli się komfortowo we wspólnym milczeniu. Mistrz Eliksirów znalazł kamień, którego szukał – olbrzymią skałę, która znajdowała się już trochę w wodzie. Pomógł wejść na nią Harry’emu, po czym zrobił to osobiście i rzucił na nich czar ocieplający. Wyraz zachwytu i radości na twarzy Gryfona upewnił Severusa w przekonaniu, że jest to pierwsza wizyta młodzieńca w ulubionym miejscu pokoleń Ślizgonów. Choć z wyrazu twarzy Mistrza Eliksirów nie udało się odczytać absolutnie nic, on również był tutaj pierwszy raz w takiej sytuacji.
Severus położył się na boku, z głową opartą o zgięte ramię, a Harry siedział i patrzył na niego ze skrzyżowanymi przed sobą nogami.
- Harry, powiedziałeś dzisiaj coś, co słyszałem już od ciebie wcześniej. Zastanawiam się, czy mógłbyś mi to wyjaśnić. Wspomniałeś panu Landonowi, że widziałeś wcześniej ciekawą ścieżkę, jaką może kroczyć jego rodzina. Usłyszałem, że używasz podobnej terminologii, zwracając się do Lucjusza, kiedy byliśmy w ministerstwie. Mówiłeś o ścieżce rozciągającej się tuż przed nim. Co chciałeś przez to powiedzieć?
- Sam nie jestem tego pewien. Czasami, kiedy na kogoś patrzę, potrafię powiedzieć, jak mogą pokierować swoim życiem od tego momentu. Gdy rozmawiałem z Malfoyem w ministerstwie… Cóż, jestem w stanie powiedzieć tylko tyle, że było kilka różnych kierunków, w jakich mogło potoczyć się jego życie, ale niektóre decyzje, które wtedy podjął sprecyzowały jego umysł i spowodowały postępowanie w określonym kierunku. Coś podobnego zdarzyło się tamtego popołudnia z panem Landonem. Miałem wrażenie, że znam pewne możliwości, ale wydawało mi się, że nie były skierowane konkretnie na jego osobę, a na całą rodzinę. To nie jest coś, co widzę, jak na przykład linie geomantyczne albo ścieżka wydeptana na łące. To nic fizycznego. To jest bardzo silne uczucie. Tak silne, że nie odbieram tego jako zwykłego odczucia, ale poczucia pewności. To zdarzyło się już kilkakrotnie. Gdy profesor Dumbledore i ja opuszczaliśmy zamek, aby udać się na Wezwanie, miałem przeczucie, że wyruszam w drogę, z której nic ani nikt nie będzie w stanie mnie ściągnąć. Nie widziałem dla siebie kierunku. Wiedziałem, po prostu wiedziałem, że nadszedł czas, w którym dzieją się rzeczy, których nie będzie można już zmienić. I, wierz mi lub nie, ale kiedy zatrzymałem się, aby porozmawiać z ciotką Petunią tamtej nocy, widziałem przed nią ścieżkę, która przebiegała przez czarodziejski świat.
Severus roześmiał się, słysząc ostatnie zdanie.
- Trudno jest mi w to uwierzyć, Harry. Nigdy nie spotkałem nikogo tak antagonistycznego ze światem czarodziejów, jak ta kobieta.
- Najwyraźniej nie poznałeś jeszcze mojego wuja, Vernona.
- Więc mówisz, że nie możesz zobaczyć takiej ścieżki dla siebie samego w taki sposób, jak udaje ci się to zrobić w przypadku innych ludzi?
- To w ogóle nie działa dla mnie w taki sam sposób. To przydarzyło mi się tylko ten jeden, jedyny raz. To równie dobrze mogło być moje zdanie sobie sprawy, że to wydarzenie miało się okazać punktem zwrotnym w moim życiu. Może to było tylko to.
- Wspomniałeś, że widziałeś kruki w gabinecie Dumbledore’a po ataku starożytnego demona. Czy one są częścią tego?
- Kruki przyszły do mnie kilka razy. Zwykle działo się to w snach, ale czasami pojawiały się również na jawie. Były również tamtego dnia, o którym mówisz. Powiedziały mi jakieś rzeczy. Zdawały się wiedzieć coś, co jeszcze się nie zdarzyło, a o czym powinienem wiedzieć – przynajmniej ich zdaniem. Może są w jakiś sposób połączone z tym widzeniem ścieżek, ale nigdy nie widziałem ich, kiedy pokazywały się drogi innych ludzi. Pojawiały się raczej wtedy, gdy miałem sny o rzeczach, które miały dopiero nadejść, ale w biurze dyrektora po prostu chciały, żebym… Nie wiem, skupił się na tym, do czego potrzebowały mojej pełnej koncentracji.
Wyraz twarzy Mistrza Eliksirów stał się dziwny, kiedy usłyszał te informacje. Nie chciał pokazać po sobie żadnego znaku przerażenia albo zdekoncentrowania, ale to było zdecydowanie coś, co musiał omówić z Dumbledore’em. Odniesienia do patrzenia na cudze ścieżki spowodowało, że obaj mężczyźni myśleli o oku Odyna, ale kurki? Jego sprzymierzeńcy? W dodatku zachowywały się w dość znajomy sposób.
- Czy kiedykolwiek próbowałeś celowo spojrzeć na czyjąś ścieżkę?
W odpowiedzi Harry potrząsnął przecząco głową, ale przez kilka chwil patrzył w zamyśleniu na Severusa. Nigdy nie zastanawiał się, czy może jakoś wywołać uczucie, które w jakiś dziwny sposób jest w stanie pokazać mu, w jakim kierunku może potoczyć się życie danego człowieka. Przypatrując się Mistrzowi Eliksirów, rozmyślał, czy udałoby mu się wywołać coś takiego teraz. Zdawał sobie sprawę, że teraz miał pewne odczucie, w którą stronę podąża życie Snape’a, ale było niejasne – podobnie jak jego własne.
- Kiedy próbuję zobaczyć twoją ścieżkę, Severusie, ma tak samo niejasne wrażenie jak wtedy, gdy zobaczyłem swoją własną. Nie potrafię zobaczyć twojej ani trochę wyraźniej. Może to dlatego, że nasze drugi już się skrzyżowały? Jeżeli obaj jesteśmy na tej samej, prawdopodobnie będą takie same problemy z tym, abym zobaczył ją nieco wyraźniej. Wypróbuję to na kimś innym, może wtedy zadziała nieco lepiej.
Severus poczuł ulgę, kiedy usłyszał to stwierdzenie. Sprawiło, że uleciało kilka jego obaw, czających się tuż pod powierzchnią skóry od czasu ich dyskusji na temat unieważnienia – co jakiś czas na chwilę wracały. Jeżeli Harry powiedział, że ich drogi się skrzyżowały, mogło to sugerować, że młody Gryfon wcale nie czeka na pierwszą możliwość uwolnienia się od swojego współmałżonka. Severus miał szczerą nadzieję, że tak właśnie było.
Młodzieniec dalej dodawał Mistrzowi Eliksirów otuchy, kiedy z siedzenia przeszedł do klęczenia, a następnie poruszył się tak, by przewrócić starszego czarodzieja na plecy. Harry delikatnie musnął wargami usta współmałżonka, następnie kładąc się na nim, by móc go pocałować. Snape idiotycznie zauważył, że chłopak szybko się uczy, gdy poczuł kilka własnych technik, których on sam używał na Harrym, a które teraz on wypróbowywał na nim, Severusie. Mężczyźni pozostali w uścisku przez kilka minut, podczas których Potter leżał na swoim mężu. Ich pocałunek wciąż i wciąż się pogłębiał, a oddechy stawały coraz krótsze i bardziej urywane.
Snape zaczął się zastanawiać, czy nie nadszedł czas na zasugerowanie powrotu do ich kwater, gdy usłyszał, jak młodzieniec wydaje dziwny – jakby przerażony – odgłos. Mistrz Eliksirów złapał swoją różdżkę i wstał, obracając się w tym samym czasie, chcąc dowiedzieć się co lub kto tak zaniepokoiło Harry’ego. Młodzieniec patrzył ze zgrozą w stronę jeziora. Severus podążył wzrokiem za jego spojrzeniem i zobaczył wielką kałamarnicę spokojnie pływającą na powierzchni. Jedno jej ogromne, zaszklone oko wpatrzone było prosto w ich dwójkę. Z wściekłym komentarzem skierowanym ku podglądaczom i marnym życiu morskim, Mistrz Eliksirów uspokoił Złotego Chłopca, podając mu dłoń, aby pomóc mu wstać.
- Harry, wracajmy do środka. Wielka kałamarnica jest po prostu zaciekawiona, ale nas nie skrzywdzi.
Gryfon nie wyglądał na całkowicie przekonanego, ale – na szczęście – rozproszyła go sugestia współmałżonka i stanowczość, z jaką trzymał jego dłoń, kiedy szli w kierunku wejścia do korytarza prowadzącego do lochów.
Minęli kanapę stojącą przed kominkiem w salonie i kontynuowali to, co im przerwano w sypialni, teraz bez płaszczy i kurtek. Wyciągnęli się na łóżku, które później będą dzielić. Severus położył się na wznak i zachęcił Harry’ego, aby ten wyciągnął się na nim, wciąż go całując. Mistrz Eliksirów pozwolił swoim dłoniom błądzić po ramionach i plecach młodszego mężczyzny, pozwalając sobie na pieszczenie jego pupy. Młodzieniec był tym nieco zaniepokojony, ale uspokoiły go kojące słowa Snape’a w połączeniu z bardzo delikatnym masażem. Jednakże Severus zdawał sobie sprawę z płochliwości współmałżonka, kiedy przychodziło do dotykania w bardziej intymny sposób. To, w połączeniu z jego niechęcią do stawienia się przed Mistrzem Eliksirów nie do końca ubranym dziś rano, sugerowało, że nawet teraz, kiedy ich wzajemne relacje osiągnęły nowy stopień, Severus będzie musiał postępować powoli.
- Harry, chciałbym cię zapewnić, że nie będziemy robić niczego, co sprawia, że czujesz się niekomfortowo bądź po prostu nie chcesz tego robić. Dzisiaj będziemy odkrywać siebie wzajemnie i dowiemy się, w jaki sposób najbardziej lubimy być dotykani. Nie będziemy kochać się dzisiejszej nocy. Nie zrobimy tego, dopóki nie będę całkowicie przekonany, że jesteś gotów do podjęcia tego kroku. Nawet jeżeli powiesz mi, że jesteś gotów do przeniesienia naszych wzajemnych relacji na ten poziom zanim ja będę myślał o tym w ten sam sposób, będziemy czekać.
Kiedy mówił, bardzo uważnie przyglądał się twarzy współmałżonka, aby zauważyć każdą emocję, która się na niej pojawi. Poczuł ulgę, dostrzegając ulgę w tych pięknych, zielonych oczach.
- Będę dotykał cię w sposób, który myślę, że ci się spodoba, a jeżeli się pomylę i zaczniesz protestować, natychmiast przestanę. Możesz wypróbowywać na mnie to, co ja robię tobie albo dotykać mnie w sposób, który według ciebie może mi się spodobać. A jeżeli tak nie będzie, poproszę cię, żebyś przestał. Czy tak może być?
Harry był w stanie jedynie skinąć głową na znak zgody, nie do końca ufając swojemu głosowi w tej chwili.
Mistrz Eliksirów usiadł i zaczął zdejmować swoje ubrania, na co Harry patrzył z zainteresowaniem. Naprawdę nie miał dość patrzenia na ciało Severusa – dla niego było wręcz perfekcyjne. Snape zaczął całować współmałżonka, jednocześnie delikatnie i powoli zdejmując jego ubrania. Przenosił wargi z jego ust na szyję i inne, uwolnione od odzieży miejsca. Potter czuł się całkowicie uwielbiany.
Drżał.
Kiedy Severus pozbawił go jego spodni, Harry nie mógł powstrzymać się od wicia na łóżku, a gdy mężczyzna zaczął składać pocałunki na jego brzuchu i skierował usta w dół, młodzieniec zaczął jęczeć.
Mistrz Eliksirów podniósł wzrok na współmałżonka, prosząc go o pozwolenie, kiedy dotarł do celu. Widząc żądzę w tych zielonych oczach, Severus wziął w usta członek Harry’ego i zaczął delikatnie poruszać językiem wokół swojej nagrody. Potter prawie zapomniał oddychać dzięki temu niesamowitego i obezwładniającego uczucia, które przepłynęło przez całe jego ciało, kiedy ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin