Rozdział 09 - Pogodzenie się z prawdą.doc

(55 KB) Pobierz
Rozdział dziewiąty – Pogodzenie się z prawdą

Rozdział dziewiąty – Pogodzenie się z prawdą

 

 

Po wyjściu Juna, Aya schowała twarz w ręce i zaczęła płakać. Myślała nad tym, co Jun jej powiedział. Wzbierała w niej złość nie tylko na chłopaka, ale i na ojca. Jak on mógł zrobić jej coś takiego? Czy naprawdę uważa ją za malutkie dziecko, które nie umie sobie samo poradzić? Najwyraźniej tak. Postanowiła pojechać do domu i porozmawiać z tatą na ten temat. Podniosła się z sofy, po czym skierowała swoje kroki do łazienki, obmyła twarz z łez. Uspokoiła się trochę. Poszła do sypialni po wcześniej naszykowane bagaże. Gdy spojrzała na łóżko poczuła ukucie w sercu. Spędziła tu cudowne dwa miesiące z mężczyzną, którego bardzo pokochała, a teraz musi wyjechać. Pojedyncza łza spłynęła je po prawym policzku, lecz szybko ją wytarła i wyszła. Sprawdziła jeszcze czy wszystko pozamykane. Załadowała torby do bagażnika. Nieświadomie rozejrzała się czy gdzieś w pobliżu nie ma Juna - sama nie wiedząc, czemu. Oddała klucze właścicielowi domku i mogła ruszać w drogę. Siedząc w aucie włączyła radio, telefon włożyła do etui, zapięła pasy. Przekręciła kluczyk w stacyjce - samochód nie odpalił. Zdziwiło ją to bardzo. Do tej pory nigdy nie miała kłopotów z autem. Ponownie przekręciła kluczyk i nadal nic. Lekko podenerwowana wyłączyła radio. Spróbowała jeszcze raz. Niestety bezskutecznie.

- Czy mój limit pecha na dziś jeszcze się nie wyczerpał? - Zawołała ze złością w głosie. Gdy spojrzała w boczne lusterko ujrzała w nim Juna stojącego obok swego auta. Zła i lekko załamana oparła ręce i głowę na kierownicy. Chłopak widział, że coś jest nie tak, ale nie podchodził, nie chciał jej złościć jeszcze bardziej. Aya po wzięciu paru głębokich wdechów odpięła pasy i wysiadła z auta.

- Najwyraźniej coś lub ktoś nie chce abym wyjeżdżała. - Powiedziała sobie w myślach, gdy podchodziła do chłopaka. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.

- Będziesz tu tak stał i patrzył czy mi pomożesz? - Wydukała.

- Godzinę temu wyrzuciłaś mnie z domu, po co mam podchodzić i cię jeszcze złościć. Czekałem na to, co się stanie. - Mówił z lekką ironią w głosie.

- Powiedz szczerze, chyba mam powód, aby być zła?

- Masz i to nawet uzasadniony, ale to nie znaczy, że nie mogę się wytłumaczyć.

- Zastanowię się nad tym. To, co będzie z tą pomocą? - Nie odpuszczała.

- No dobra już zerkam, co się dzieje. - Jun otworzył drzwi i wsiadł do auta. Przekręcił kluczyk i popatrzył na tablicę rozdzielczą. Uśmiech pojawił się na jego twarzy.

- Powiedz, kiedy ostatni raz tankowałaś samochód? - Odkręcił głowę w jej stronę, gdy o to pytał.

- Nie pamiętam, a co? - Zdziwiła się tym pytaniem, ale przez myśl jej nie przeszło, że nie ma paliwa w baku.

- Najwyraźniej w baku masz pustynię i dlatego nie możesz ruszyć. - Wyjaśnił jej po krótce.

- Nie możliwe. To tylko brak paliwa? Czemu sama na to nie wpadłam? - Mamrotała sobie dość głośno pod nosem.

- Owszem brak paliwa, a pewnie, dlatego sama na to nie wpadłaś, bo jesteś zdenerwowana i o tym nie pomyślałaś. - Odpowiedział na jej niepewne pytanie.

- Fakt zła jestem i to nawet bardzo. Wiem, że po tym jak cię potraktowałam masz prawo tez być zły na mnie... - Nie dał jej dokończyć.

- Ja nie jestem zły. Rozumiem cię doskonale. Szkoda tylko, że nie chciałaś wysłuchać mnie do końca i postarać się zrozumieć. - Wysiadła z auto i stanął naprzeciw niej.

- Teraz to i ja wiem, że źle postąpiłam.

- Musimy koniecznie o tym porozmawiać, ale najpierw zaholuję cię na stację, gdzie zatankujesz. - Stwierdził.

- Dobrze, tak zróbmy - odparła z przekorą. Jun poszedł do samochodu po linkę holowniczą i przypiął jej samochód za swoim. Zaholował ją na stację gdzie zatankowała auto. Gdy szukała portfela w torebce chłopak szybko poszedł do kasy i zapłacił. Po chwili odnalazła portfel, ale Jun był już koło niej z paragonem w ręku.

- Czemu zapłaciłeś? To moje auto, więc i mój rachunek! - Powiedziała podniesionym i gniewnym głosem.

- Owszem auto może jest i twoje, ale moja kobieta nie będzie płaciła, gdy ja jestem przy niej. - Skomentował jej wypowiedź.

- Twoja kobieta? - Zapytała patrząc na jego zadowoloną z siebie minę.

- A czy nie jesteś moja? - Zapytał podchodząc bliżej.

- Nie jestem niczyją własnością! - Wybuchła lekkim gniewem.

- Przepraszam... Przepraszam... Ostatnio nic tylko przepraszam. Przecież wiesz, że nie miałem na myśli nic złego. Znasz mnie i wiesz, że nie lubię jak kobieta płaci w moim towarzystwie.

- ... Tak wiem. Niech stracę.

- Dobrze skoro się zgadzamy to chodźmy tu niedaleko do knajpki i pogadajmy na spokojnie. Musimy sobie kilka rzeczy wyjaśnić.

- ... Ale pod warunkiem, że ja zapłacę tym razem.

- Zobaczymy - Powiedział sobie w duchu Jun. Odprowadzili samochody na pobliski parking i weszli do lokalu.

- Słucham, o czym chcesz pogadać? - Od razu zaczęła, Aya.

- Skoro tak stawiasz sprawę już mówię. Nigdy nie było moim zamiarem oszukiwać cię. Nie myślałem, że mógłbym się w tobie zakochać i wyniknie z tego całe to zamieszanie. Nawet sobie nie wyobrażasz jak ciężko mi było z tym przez cały ten czas. - Mówiąc patrzył jej w oczy i trzymał za ręce. Aya słuchała z uwagą tego, co mówił. Po jakimś czasie po jej różowych polikach popłynęły łzy. Dotarło do niej, co on musiał przechodzić.

- Nie płacz głuptasie. Przecież nic wielkiego się nie stało. Cieszy mnie to, że chciałaś mnie wysłuchać. - Wyjął z kieszeni spodni chusteczkę i wytarł spływające łzy z jej polików.

- Przepraszam za to, co powiedziałam rano w domu. Jest mi przykro i głupio. Już wtedy...- Nie dał jej dokończyć zdania, gdyż w tym momencie pocałował ją i mocno przytulił do siebie. Pogodzili się. Wyszli z lokalu. Kierowali się w stronę aut, gdy nagle Ayi zakręciło się w głowie. O mały włos, co by nie upadłą, ale Jun zdążył ją złapać.

- Co się dzieje? Źle się czujesz? - Pytał zatroskany, gdy sadzał ja na pobliskiej ławce.

- Nie wiem. Nagle zrobiło mi się słabo. - Wydusiła z siebie, po czym straciła przytomność. Zdenerwowany chłopak starał się ją ocucić, ale bezskutecznie. Wyjął telefon z kieszeni spodni i wezwał karetkę. Po 10 minutach byli w szpitalu. Cały czas zastanawiał się, co może być przyczyna jej utraty przytomności. Na dworze nie było upału. Wszytko miało się wyjaśnić po badaniach.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin