4 - JEZUS POWIADAMIA O ŚMIERCI JANA CHRZCICIELA.doc

(70 KB) Pobierz
JEZUS POWIADAMIA O ŚMIERCI JANA CHRZCICIELA

JEZUS POWIADAMIA O ŚMIERCI JANA CHRZCICIELA

Po pięciogodzinnej podróży zbliżył się Jezus do Juty i Hebronu, miejsca rodzinnego Jana Chrzciciela. Maryja, Weronika, Zuzanna, Joanna Chusa, Joanna Marka, Łazarz, Józef z Arymatei, Nikodem i wielu uczniów jerozolimskich wyruszyli już tam naprzód, podzieleni na kilka gromadek, a że obrali krótszą drogę na Jerozolimę, więc stanęli na miejscu kilka godzin przed Jezusem.

Dom Zachariasza stał na pagórku przed Jutą i przeszedł spadkiem wraz z przyległymi winnicami na Jana Chrzciciela. Obecnie mieszkał tu i zarządzał wszystkim brat jego stryjeczny, imieniem także Zachariasz. Młodszy od Jana Chrzciciela, był w wieku apostoła Jana. Od dziecka był już tutaj, jak u siebie w domu. Łukasz był jego przyjacielem; właśnie niedawno odwiedzał go w Jerozolimie i wtedy opowiadał mu Zachariasz wiele szczegółów o św. Rodzinie.

Zachariasz był Lewitą, a należał do osobnej ich kasty, mającej wiele podobieństwa z Esseńczykami. Przodkowie ich powierzyli im pewne tajemnice, więc z tym większym nabożeństwem i upragnieniem oczekiwali przyjścia Mesjasza. Zachariasz, dotąd bezżenny, posiadał wielkie wykształcenia. Jezusa i Jego towarzyszy przyjął umyciem nóg i podaniem zakąski.

Poczym udał się Jezus niezwłocznie do Hebron do synagogi. Był to dzień świąteczny; wieczorem zaczynała się tak w Jucie jak w Hebronie uroczystość miejscowa, obchodzona na pamiątkę stłumienia przez Dawida rokoszu Absalona, który wszczął go najpierw w Hebron, jako w swym miejscu rodzinnym. Podczas uroczystości świeciło mnóstwo lamp przez cały dzień tak w synagodze jak i po domach. W ten sposób dziękowali za oświecenie rozumu, że potrafili wtenczas ocenić co słuszne, i prosili o oświecenie, by i nadal mogli zawsze, co słuszne, wybierać, Jezus nauczał wobec licznie zgromadzonych tłumów, a Lewici okazywali Mu na każdym kroku miłość i szacunek. Spożyli też wspólnie ucztę.

Maryja, idąc tu z niewiastami, opowiadała im po drodze o swej podróży z Józefem do Elżbiety; pokazywała im miejsce, skąd Józef się wrócił, wspominała, jaki ją lęk zdejmował na myśl, co powie Józef, gdy za powrotem ujrzy Ją w odmiennym stanie. Odwiedziła z nimi wszystkie te miejsca, gdzie zaszły tajemnice, dotyczące Jej nawiedzenia i urodzin św. Jana; opowiadała im, jak to Elżbieta Ją pozdrowiła, a dzieciątko podskoczyło radośnie w jej łonie, jak Bóg włożył Jej w usta ów hymn dziękczynny „Magnificat", który odtąd zawsze wieczorem odmawiała z Elżbietą. Mówiła, jak Zachariasz oniemiał, a Bóg przywrócił mu mowę za wymówieniem imienia Jan. Wszystkie te, nieznane dotąd niewiastom szczegóły, opowiadała Maryja poufale, skraplając je łzami pobożnego wspomnienia; niewiasty również roniły łzy, lecz nie tak bolesne, jak łzy Maryi, bo nie wiedziały jeszcze o śmierci Jana, która Maryi już była znana.

Pokazała im również Maryja studnię, która na Jej modlitwę koło domu wytrysła; wszystkie napiły się z niej wody. Podczas wspólnej uczty Jezus nauczał. Niewiasty jadły osobno. Po uczcie poszli Najśw. Panna z Jezusem, Piotr, Jan, trzej uczniowie Jana, Jakub, Heliachim i Sadoch, synowie jej starszej siostry Marii Helego, do izdebki, w której się Jan urodził. Na ziemi rozesłany był wielki wojłok, wkoło którego wszyscy poklękali, lub posiadali. Jezus tylko stał, opowiadając zebranym o świętości życia Jana. Następnie opowiedziała Maryja szczegóły, wśród jakich ten wojłok powstał. Sporządziły go obie z Elżbietą podczas nawiedzenia jej; na nim urodził się św. Jan, bo on stanowił w tym czasie posłanie Elżbiety. Wojłok był tkany z żółtawej wełny, zdobny w kwiaty. Na górnym szlaku wyszyte były wielkimi literami urywki z pozdrowienia Elżbiety i z „Magnificat."

W środku był rodzaj skrzynki dla położnicy, w którą można było włożyć nogi, jak w worek; u góry tworzyła ta okrywa rodzaj płaszcza z kapuzą, w który można się było owinąć. Okrywa była również z żółtawej wełny w ciemne kwiaty. Całość wyglądała tak, jak gdyby ktoś przyszył szlafrok dolną połową do wojłoka. Maryja podniosła górny kraj wojłoka, czytała głośno wyszyte proroctwa i objaśniała je. Potem opowiedziała, jak to wyprorokowała była Elżbiecie, że Jan będzie tylko trzy razy widział Jezusa. Rzeczywiście spełniło się to. Pierwszy raz widział Jan Jezusa jako dziecko na puszczy, gdy Maryja w ucieczce do Egiptu z Jezusem nieopodal przechodziła; drugi raz przy chrzcie, a trzeci raz, gdy Jezus przechodził mimo nad Jordanem, a Jan dał świadectwo o Nim. Teraz dopiero wyjawił im Jezus, że Jan został ścięty na rozkaz Heroda.

Smutek ogarnął serca wszystkich, łzy obfite spływały im po licach, skrapiając wojłok leżący na ziemi. Szczególniejszy żal objawiał apostoł Jan, rzuciwszy się z płaczem na ziemię. Serce się rozdzierało na widok żalu tych ludzi, leżących twarzą do ziemi i łkających żałośnie. Jezus i Maryja stali naprzeciw siebie na obu końcach wojłoka. Z powagą przemawiał Jezus do zebranych, łagodząc ich żal i przygotowując ich na to, że jeszcze cięższe ciosy będą mieli do zniesienia. Nakazał im przy tym zachować to do czasu w tajemnicy. Oprócz nich wiedzieli o tym dotychczas tylko sprawcy tej zbrodni.

Na południe od Hebron leży gaj Mambre, a w nim grota Machpelah, w której pogrzebany jest Abraham i inni patriarchowie. Tu nauczał Jezus w pobliżu i uzdrawiał chorych osadników, mieszkających tu pojedynczo. Gajem Mambre nazywa się dolina, porosła z rzadka dębami, bukami i orzechami. Przed gajem zaś jest owa wielka grota Machpelah, gdzie leżą zwłoki Abrahama, Sary, Jakuba, Izaaka i innych patriarchów. Grota dzieli się na dwie części, tworząc jakby dwie piwnice. Groby — są to ławy kamienne, częścią wystające, częścią w wyżłobieniu skały wykute. Przód grotą jest ogródek i plac do nauczania. Stoki groty pokryte są winną latoroślą, a na wierzchu rośnie zboże. Grotę tę otaczają krajowcy wielką czcią. — Jezus przyszedł tu z uczniami. Pootwierano nakrycia grobów; niektóre szkielety rozsypane już były całkiem, tylko zwłoki Abrahama były jeszcze nienaruszone. Zwłoki owinięte były w brązową derę, utkaną z grubych na palec sznurów z sierści wielbłądziej. Jezus nauczał o Abrahamie, o obietnicy mu danej, a teraz spełnionej.

Uzdrawiał także chorych, a to chromych, chorych na suchoty i na wodną puchlinę. Opętanych nie było tu, ale za to byli obłąkani i lunatycy. Cała ta okolica jest nadzwyczaj urodzajna. Każdy prawie ma swoją winnicę, a śliczne dorodne zboże już żółknieje. Ze zboża pieką doskonały chleb. Płaskie wierzchołki gór pokryte są zbożem, na stokach są winnice, a wśród nich tu i ówdzie ukryto groty. Zanim Jezus wszedł z uczniami do groty Machpelah, zdjęli wszyscy przed drzwiami obuwie i weszli boso do środka. Z religijnym uszanowaniem stanęli w koło grobu Abrahama, a Jezus przemawiał.

Na godzinę drogi od Hebron w kierunku południowo wschodnim leży miasto Lewitów Betain, do którego wiedzie stroma droga pod górę. Tam udał się teraz Jezus, uzdrowił kilku chorych i nauczał o arce przymierza i o Dawidzie. W Betain stała bowiem raz arka przymierza przez 15 dni. Dawid kazał ją tu raz przynieść w nocy, potajemnie, na rozkaz Boży z domu Obededoma, a sam szedł boso przed nią. Gdy znowu ją stąd zabrał, lud tak się wzburzył przeciw niemu, że mało go nie ukamienowano.

Tu na górze jest bardzo głęboka studnia, z której ciągnie się wodę skórzanym worem. Grunt na drogach jest skalisty, biały, kamienie są drobne ? również białe. Nikodem, Józef z Arymatei, Łazarz, niewiasty jerozolimskie i Maryja, wybrali się z powrotem do domu. Łazarz udał się do Jerozolimy, gdzie przypadała nań siedmiodniowa służba przy świątyni. Maryja nie wróciła do Betanii, lecz poszła wprost do Galilei przez Machmas, gdzie zatrzymała się na szabat u nauczyciela tamtejszej szkoły; była z Nią Anna Kleofy i krewna Elżbiety z miejscowości Safa, gdzie przyszli na świat Jakub i Jan. Maryja zabrała z sobą ów wojłok Elżbiety; sługa niósł go zwinięty w kobiałce.

Zapomniałam dodać, że wczoraj w Jucie mówił Jezus przy wojłoku o tym, jak gwałtowna żądza ożywiała Jana, by widywać Go jak najczęściej, jednak Jan umiał się poskromić i nie pragnął więcej, jak tylko sprostać swemu posłannictwu, a posłannictwem jego było, być przesłańcem i przygotować drogę, a nie wspólnie z Jezusem wędrować i pracować. Jako mały chłopiec widział Jan Jezusa, gdy Józef i Maryja szli z Jezusem przez puszczę do Egiptu, wypadło im przechodzić na odległość strzału z łuku koło miejsca, gdzie był Jan. Było to na parę godzin drogi od Hebron. Jan biegł wyżej gęstwiną wzdłuż strumyka, trzymając w ręku laseczkę, opatrzoną chorągiewką z łyka. Skakał radośnie, pląsał, wywijając ku Nim ręką, dopóki nie znikli mu z oczu. Rodzice wzięli nawet Jezusa na ręce, mówiąc: "Patrz! Oto Jan na puszczy!"

To Duch Boży przyprowadził chłopca, by pozdrowił Swego Mistrza, jak niegdyś pozdrowił Go był w żywocie matki. Podczas gdy Jezus to opowiadał, płakali uczniowie, wspomniawszy na jego skon. Wtem ujrzałam powtórnie w objawieniu nieopisanie wzruszający obraz. Jan stał nagi na pustyni, mając tylko przepaskę na biodrach i skórę, przerzuconą przez plecy. Czuł już zbliżanie się Zbawiciela i przewidywał, że dręczy go pragnienie.

Klęknął więc, pomodlił się, a potem uderzył laseczką w ziemię; natychmiast wytrysło obfite źródło, Jan pobiegł naprzód w stronę, gdzie woda płynęła, i stanął tam, gdzie woda spadała po pochyłości; wkrótce ujrzał przechodzącą Najświętszą Rodzinę, pląsał na ich widok radośnie i chwiał chorągiewką. Następnie pospieszył na powrót i zatrzymał się koło wystającej skały, przy której grunt zapadał się, tworząc grotę. Część wody z nowo utworzonego źródła wpłynęła do tej groty i tu urządził sobie Jan studnię, mieszkając potem jeszcze przez dłuższy czas w tej grocie. Idąc do Egiptu, musiała święta Rodzina przechodzić przez część góry Oliwnej. O pół godziny drogi na wschód od Betlejem zatrzymali się na spoczynek, następnie zostawiwszy na lewo Morze Martwe, szli przez 7 godzin na południe od Betlejem, a dwie godziny za

Hebronem i weszli dopiero w puszczę, gdzie Jan przebywał. Przeprawili się przez nowo powstały strumyk, spoczęli na jego brzegu i posilili się. Za powrotem z Egiptu ujrzał Jan znowu duchem Jezusa, i radując się, pobiegł w kierunku, kędy miał Jezus przechodzić. Nie ujrzał Go jednak twarzą w twarz, bo święta Rodzina szła teraz o kilka godzin drogi dalej.

Wspominał też Jezus o wielkim przezwyciężaniu się Jana. Przy chrzcie np. trzymał się Jan w granicach, uroczystym obrzędem określonych, choć serce pękało mu prawie z tęsknoty i miłości. Później zaś raczej unikał Go z pokorą, niż żeby miał pójść za popędem swej miłości i starać się widzieć Jezusa.

W Hebron święcono właśnie uroczystość pamiątkową wypędzenia z "Rady" Saduceuszów, którzy w tej "Radzie" mieli za Aleksandra Janneusa stanowczą przewagę. Koło synagogi ustawiono trzy łuki tryumfalne obwieszone winną latoroślą, kłosami i wieńcami kwiatów różnobarwnych. Po mieście odbyła się procesja, w czasie której posypywały dzieci ulice kwiatami.

Równocześnie obchodzono święto Nowiu i obchód dziękczynny, że drzewa wciągają już ożywczy sok, a czteroletnie szczepy oczyszczają się; dlatego to strojono wszystko w zieleń i kwiaty. Pamiątka wypędzenia Saduceuszów zastosowana była bardzo trafnie do czasu odradzania się drzew, gdyż Saduceusze nie uznawali zmartwychwstania. Jezus miał w synagodze surową naukę, skierowaną przeciw Saduceuszom; wykazywał, że zmarli zmartwychwstają. Przysłuchiwali się temu Faryzeusze, którzy przybyli tu z Jerozolimy na święta; nie dyskutowali jednak z Jezusem i zachowywali się zupełnie odpowiednio. W ogóle nie sprzeciwiano się w niczym Jezusowi, bo ludzie tutejsi są Mu życzliwi i sprawiedliwi. Po nauce uzdrawiał Jezus chorych przed synagogą i po domach. Byli to przeważnie robotnicy, chromi, wyniszczeni paralitycy, kilku obłąkanych i nagabywanych przez czarta.

Juta i Hebron tworzą razem jedną gminę. Juta stanowi rodzaj przedmieścia, łączącego się rzędem domów z Hebronem. Dawniej musiały to być dwa osobne miasta, bo dotychczas jeszcze ciągną się między nimi resztki murów i baszt i coś na kształt rowu. Dom Zachariasza leży na pagórku o kwadrans drogi przed miastem; przy nim rozciąga się piękny ogród i winnica. Do Zachariasza również należy dalej położona piękna winnica z domkiem. W domu mieści się szkoła miejska, przytykając jedną ścianą do izby, w której urodził się Jan, a w której wczoraj rozpostarto ów wojłok.

Wkrótce miał Jezus drugą naukę w synagodze w Hebron; stał na wysokiej mównicy, umieszczonej u wejścia. Drzwi wszystkie w synagodze były pootwierane. Mieszkańcy miasta zgromadzili się tłumnie i mnóstwo ludzi z okolicy, zapełniając cały plac. Przyprowadzeni chorzy spoczywali wkoło mównicy na noszach i matach. Łuki tryumfalne stały jeszcze w całej okazałości. Mimo to było widać wszystkich skruszonych i zbudowanych, nie stawiających w niczym oporu. Po nauce wziął się Jezus do uzdrawiania chorych.

W nauce Swej poruszył Jezus bardzo głębokie myśli. Czytano o ciemnościach egipskich, o ustanowieniu baranka wielkanocnego, o wykupywaniu pierworodnych i nieco z pism Jeremiasza. Jezus bardzo trafnie wytłumaczył wykupywanie wszelkiego pierworodnego, mniej więcej tak mówił: Gdy słońce i księżyc się zaciemniają, matka niesie dziecko do świątyni dla wykupna!" Wyrażenia, zaćmienie słońca i księżyca użył kilka kroć." Mówił o poczęciu, narodzeniu, obrzezaniu i ofiarowaniu w świątyni, obrazując to przez zaciemnienie i rozjaśnianie się. W sposób mistyczny porównał wyjście z Egiptu z narodzeniem się człowieka. Obrzezanie nazwał symbolem, który straci później swe znaczenie, podobnie jak i wykupno pierworodnych. Słów Jezusa słuchano w ciszy i skupieniu, nie sprzeciwiając się w niczym. Dalej mówił Jezus o mieście Hebron, o Abrahamie i zeszedł w końcu na Zachariasza i Jana.

Dokładniej i wyraźniej niż zwykle wykazywał wysoką wartość Jana, mówił o jego narodzinach, życiu na pustyni, nawoływaniu do pokuty, o chrzcie i wiernym przygotowywaniu drogi, wreszcie o jego niewoli. Następnie przytaczał losy proroków i smutny koniec arcykapłana Zachariasza, zamordowanego między ołtarzem, a miejscem najświętszym. Przypominał cierpienia Jeremiasza w jaskini pod Jerozolimą i prześladowania innych proroków. Gdy Jezus mówił o zamordowaniu pierwszego Zachariasza między świątynią a ołtarzem, przypomniał się zaraz obecnym krewnym smutny los ojca Jana Chrzciciela, który z polecenia Heroda zwabiony do Jerozolimy, poległ z ręki morderców w pobliżu pewnego domu. Jezus pominął to zdarzenie milczeniem. Grób Zachariasza znajdował się w podziemnym sklepie obok owego domu przed miastem Juta.

Tak więc przemawiał Jezus wzruszająco w sposób Sobie właściwy o Janie i śmierci Proroków, a za każdym słowem nastawała coraz większa cisza w synagodze. Wzruszenie znać było na twarzach wszystkich. Wielu zaczęło płakać, nawet obecni Faryzeusze nie pozostali nieczułymi. Krewni zaś i przyjaciele Jana, oświeceni światłem Bożym, domyślili się, że zapewne Jan wykreślony już został z liczby żyjących, więc nowy ból napełnił ich serca, a pod ciężarem smutku popadli w omdlenie. Powstała przez to przerwa w nauce; chciano wynieść omdlałych, lecz Jezus kazał ich tylko potrzymać chwilę, mówiąc, że zaraz przyjdą do siebie. Przyjaciele więc i znajomi podtrzymywali osłabionych, a Jezus tymczasem nauczał dalej. Po nauce zaprowadzono omdlałych do domu.

Gdy Jezus mówił o Zachariaszu, że zamordowano go między świątynią a ołtarzem, pojęłam lepiej, niż obecni słuchacze, znaczenie słów: „między świątynią a ołtarzem;" odnosiły się one bowiem do śmierci Jana Chrzciciela, którego śmierć w związku z życiem Jezusa, spełniła się także niejako między świątynią a ołtarzem. Umarł bowiem między dniem urodzenia a śmiercią krzyżową Jezusa.

Oprócz Zachariasza, który był bratem stryjecznym Jana, mieszkała jeszcze w Hebron zamężna siostrzenica Elżbiety, mająca dwanaścioro dzieci, między tymi dorosłe córki; ich to najwięcej dotknęło przeczucie śmierci Jana. Święte niewiasty bywały nieraz u niej, lecz Jezus nie był jeszcze nigdy. Dziś dopiero przyszedł pierwszy raz z uczniami i młodym Zachariaszem. Wieczorem, zgromadzili się wszyscy do uczty, lecz brak było zwykłej biesiadnej wesołości.

W osobnej izdebce siedzieli przy stole Jezus, Piotr, Jan, Jakub Kleofy, Heliachim, Sadoch, Zachariasz, siostrzenica Elżbiety i mąż jej. Izba była zamknięta, by nikt im nie przeszkadzał. Z wahaniem i obawą pytali Jezusa krewni Jana: „Panie! czy ujrzymy jeszcze kiedy Jana?" — „Nie!" — odrzekł im Jezus ze łzami w oczach i znowu zaczął wzruszająco opisywać śmierć jego i pocieszać strapionych.

Zebrani wyrażali obawę, że może zwłoki Jana na zniewagę będą wystawione, lecz Jezus rozproszył ich obawę, mówiąc: „Nie lękajcie się! ciało jego jest nienaruszone, spoczywa spokojnie; głowę tylko znieważono i wyrzucono precz; ale i ona bezpiecznie się zachowa i w swoim czasie zostanie odnaleziona. Po kilku dniach opuści Herod Macherus i już rozejdzie się wieść o śmierci Jana a wtedy będziecie mogli zabrać ciało." Wraz z innymi zapłakał Jezus nad losem Jana, potem zasiedli wszyscy do skromnej uczty. Odosobnienie, cisza i powaga, cechująca zebranych, wzruszenie i skupienie się w Sobie Jezusa, czyniły tę ucztę podobną do ostatniej wieczerzy.

Przy tej sposobności miałam w widzeniu obraz ofiarowania Jezusa przez Najświętszą Pannę w świątyni. Stało się to dopiero 43 dnia po narodzeniu, bo przez trzy dni świąt gościła Maryja po drodze u pewnych zacnych ludzi w małej gospodzie przed bramą betlejemską. Oprócz zwykłej ofiary, tj. pary gołąbków, przyniosła Maryja w darze do świątyni pięć trójkątnych blaszek złota, otrzymanych jeszcze od Trzech Królów, i parę sztuk wybornej materii na tkaniny. Józef oddał owemu krewnemu jednego osła w zastaw którego mu następnie sprzedał. Zdaje mi się wciąż, że od tego osła pochodziła oślica, na której jechał Pan Jezus w niedzielę Palmową.

Jezus nauczał także w Jucie, zwiedzał z dziesięciu Lewitami okoliczne domy i uzdrowił kilku chorych. W całej okolicy niema tu wcale trędowatych, gwałtownych opętanych, wielkich grzeszników, ani grzesznic. Wieczorem spożył Jezus z Lewitami skromną wieczerzę, składającą się z ptaków, chleba, miodu i owoców.

W tym czasie przybył tu Nikodem z Arymatei z kilku uczniami, zapraszając Jezusa do Jerozolimy, gdzie wielu chorych tęskniło za Jego przybyciem. Zapewniali, że może tam teraz przebywać bez obawy, gdyż Herod i Piłat wiodą obecnie spór z sobą, przyczyny zawalenia się budowy, a władze żydowskie także tylko tym są zajęte. Jezus jednak odmówił zaproszenia; przyrzekł tylko przyjść do Jerozolimy, zanim powróci do Galilei.

Krewne Jana odprawiły szabat w domu. Ubrane w suknie żałobne, siedziały na ziemi na środku izby, w koło postumentu, obwieszonego coś w rodzaju świateł, czy też lamp. W pobliżu grobu Abrahama mieszkali także Esseńczycy w celach wykutych w skale; na wierzchu wzgórza był ich ogród. Parę razy przychodzili do Jezusa, a zawsze po dwóch.

W koło domu Zachariasza rozciąga się bardzo piękny ogród; rosną w nim nadzwyczaj wysokie gęste krzaki róż. Z drogi Jerozolimskiej widać, że dom wznosi się na wzgórku. O kwadrans dalej na prawo, na wyższym pagórku, leży winnica Zachariasza, a u stóp pagórka studnia, odkryta przez Najświętszą Pannę. Starożytne Hebron, miejsce pobytu Abrahama, nie jest tym samym, w którym był Jezus; tamto leży w ruinach, nieco dalej na południe, płytką kotliną od tego oddzielone. Za czasów Abrahama, kiedy jeszcze istniało, miało szerokie ulice i mieszkania, wykute w skale. Niedaleko domu Zachariasza jest miejscowość Jeter, dokąd nieraz chodziły Maryja i Elżbieta. Ze słów Jezusa i ze smutku krewnych Chrzciciela domyślano się po trochę w Jucie, że tenże Jan nie żyje i zwolna rozeszła się ta pogłoska o jego śmierci.

Przed odejściem z Juty odwiedził Jezus jeszcze grób Zachariasza w towarzystwie uczniów i jego siostrzeńców. Grób ten nie jest podobny do innych; jest to sklepienie, podobne do katakumb, wsparte na słupach. Tu chowają zwykle kapłanów i proroków i tu też postanowiono złożyć zwłoki Jana Chrzciciela, sprowadziwszy je z Macherus. Wybrano i uprzątnięto już naprzód miejsce, gdzie miał leżeć. Był to rozczulający widok, jak Jezus pomagał przyrządzać grób Swemu przyjacielowi. Potem oddał należny szacunek szczątkom zamordowanego Zachariasza.

Zwłoki Elżbiety nie leżą tutaj, lecz na dość wysokiej górze, obok pierwszej jaskini, w której był Jan, bawiąc jako chłopiec na puszczy. Przy wyjściu z miasta odprowadzali Jezusa mieszkańcy obojga płci. Niewiasty wróciły się po godzinie drogi, przyjąwszy na klęczkach błogosławieństwo Jezusa. Chciały nawet ucałować nogi Jego, ale Jezus nie dopuścił tego. Cały orszak zatrzymał się przed miastem Libna w gospodzie. Stąd wrócili się odprowadzający Jezusa mężczyźni, a wraz z nimi Saturnin, Judas Barsabas i dwaj inni uczniowie, którzy tu z Galilei przez Macherus i Jutę przybyli, opowiadając z wielkim smutkiem o zamordowaniu Jana Chrzciciela, i o dalszych wypadkach. Zaledwie Herod wyruszył z rodziną pod eskortą żołnierzy z Macherus do Hebron, zaraz rozszerzyła się przez kilku zbiegów wieść o ścięciu

Jana; o tym dowiedziało się także kilku sług setnika Serobabela z Kafarnaum, zranionych przy katastrofie pod Jerozolimy, i ci donieśli o tym zaraz swemu panu. Serobabel powiadomił natychmiast o strasznym wypadku Judę Barsabę, bawiącego w pobliżu, na co ten niezwłocznie pospieszył z Saturninem i dwoma innymi uczniami w okolicę Macherus gdzie niestety otrzymali tylko potwierdzenie wieści. Z Macherus pospieszyli do miejsca rodzinnego Jana, by zajął się przygotowaniami do sprowadzenia zwłok. Wiadomość, że Jezus tu jest, sprowadziła ich do gospody. Pobawiwszy chwilę z Jezusem, wybrali się przez Jutę do Macherus, wioząc na ośle potrzebne przybory. Towarzyszyli im synowie Marii Helego, siostrzenicy Zachariasza, siostrzeńcy Józefa z Arymatei, synowie Joanny Chusa i Weroniki. Zamek Macherus stał teraz prawie próżny, gdyż tylko kilku żołnierzy w nim pozostało.

Jezus nie ruszał się z tej okolicy, by nie spotkać się z Piłatem, który z żoną i orszakiem z 50 osób złożonym podróżował właśnie z Jerozolimy do Apolonii przez Betsur i Antipatris, W Apolonii miał wsiąść na okręt i popłynąć do Rzymu, by zanieść skargę na Heroda.

Przed wyjazdem z Jerozolimy miał Piłat długą rozmowę ze swymi urzędnikami o Jezusie Galilejczyku, o którym słyszał, że działa tak wielkie cuda, a który obecnie miał się znajdować w pobliżu Jerozolimy. — „Czy wielkie tłumy otaczają Go i czy zbrojni to mężowie?" zapytał Piłat — „Nie — odpowiedziano mu — kilku ma tylko przy Sobie uczniów z niskiego stanu, bez urzędu, a bardzo często wędruje Sam. Naucza na górach i w synagogach, uzdrawia chorych, rozdziela jałmużny. Na nauki Jego schodzą się tłumy ludzi, nieraz kilkutysięczne." — „Czy naucza co przeciw cesarzowi?" pytał dalej Piłat — Nie! uczy lepszych obyczajów i miłosierdzia, każe oddawać, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co Boskiego, Bogu, Za to naucza często o jakimś nowym, zbliżającym się królestwie," — „No, to nic strasznego — rzekł Piłat.

— Jak długo nie gromadzi koło Siebie wojowników i zbrojnej tłuszczy, a tylko działa cuda, niema żadnej obawy. Zdziaławszy cud w jednym miejscu, idzie zaraz gdzie indziej, więc wkrótce zapominają o Nim, a nawet oczerniają Go. Wszak słyszałem, że nawet żydowscy kapłani powstają przeciw Niemu. Nie jest to więc niebezpieczny człowiek. Dopiero, gdyby zaczął gromadzić zbrojnych, trzeba by wmieszać się w to i położyć koniec Jego działaniu."

Piłat miał już kilka przepraw z żydami i ci nienawidzili go bardzo. Raz kazał był sprowadzić do miasta rzymskie oznaki rządowe, co wywołało rozruchy między żydami. Innym razem poszli jego żołnierze do świątyni podczas świąt, w których żydom nie wolno było nosić broni i dotykać się pieniędzy, rozbili skarbonę ofiar i zabrali wszystkie pieniądze. Było to wtenczas, gdy Jan chrzcił jeszcze nad Jordanem koło On, a Jezus dopiero przyszedł z puszczy,

Z Libny skierował Jezus Swe kroki do Betsur, oddalonego o 10 godzin drogi na północ od Libny, a o dwie godziny od Jerozolimy. Betsur jest to twierdza, obwarowana basztami, wałami i okopami, nieco już zaniedbanymi, ale nie tak, jak w Betulii. Miasto jest tak wielkie, jak Betoron. Od strony, skąd Jezus przyszedł, dostęp nie jest stromy, za to stromo opada droga z drugiej strony dla obrony przed nieprzyjaciółmi. Między Betsur a Jerozolimą rozciąga się piękna dolina. Z wyższego jakiego miejsca widać stąd Jerozolimę i na odwrót. Niegdyś przechowywano tu publicznie przez długi czas arkę przymierza.

W Betsur przyjęto Jezusa bardzo mile; umyto Jemu i uczniom nogi i dostarczono im do zbytku wszystkiego, czego tylko potrzebowali. Jezus zastał tu Łazarza i innych przyjaciół z Jerozolimy. Zamieszkał w gospodzie koło synagogi.

Kolo tego miasta przechodzili niegdyś Trzej Królowie, idąc z Jerozolimy do żłóbka betlejemskiego. Popasali w tutejszym karawanseraju, a odchodząc, ujrzeli na powrót straconą z oczu gwiazdę. Miasta Betsur nie należy uważać za miasto Betsoron, leżące między Betlejem a Hebron, w pobliżu którego Filip ochrzcił rzezańca królowej Kandaki. Tamto nazywają także Betsur.

Jezus uzdrawiał bez przeszkody po domach ciężko chorych starców, między nimi chorych na wodna puchlinę. Ludzie byli tu życzliwi Jezusowi, a przełożeni synagogi sami oprowadzali Jezusa po domach. Potem nauczał Jezus w szkole i błogosławił mnóstwo dzieci, najpierw chłopców, potem dziewczęta. Kilkoro z nich uzdrowił i w ogóle zajmował się wciąż nimi, wciąż się do nich zwracał.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin