K.Binkowski-Dziennik-Stanu-Wojennego.pdf

(266 KB) Pobierz
455068189 UNPDF
Instytut Pamiêci Narodowej
" Krzysztof Biñkowski. Dziennik stanu wojennego "
Robert Spałek
W nocy z soboty na niedzielê, z 12 na 13 grudnia 1981 r. na całym obszarze Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej został
wprowadzony stan wojenny. Do miast wjechały czołgi i transportery opancerzone. Ulicami przemierzały poł±czone
patrole wojska i milicji. Najwa¿niejsze gałêzie przemysłu i zakłady pracy (energetyka, górnictwo, komunikacja, ł±czno¶æ,
porty, telekomunikacja, a tak¿e Polskie Radio i Telewizja) zostały zmilitaryzowane. Zawieszono podstawowe prawa
obywatelskie, wstrzymano działalno¶æ wszelkich stowarzyszeñ, organizacji i zwi±zków zawodowych. Wył±czono
telefony, zablokowano ¶rodki ł±czno¶ci, zaczêto stosowaæ jawn± cenzurê korespondencji. Wprowadzono godzinê
milicyjn±, obowi±zuj±c± miêdzy 22.00 a 6.00., wstrzymano mo¿liwo¶æ swobodnego poruszania siê po terytorium kraju.
Odwołano zajêcia w szkołach i uczelniach.
Formalnie władzê przejêła nowopowstała Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego, w której składzie znalazło siê 16-tu
generałów oraz 5-ciu pułkowników i podpułkowników. Na czele WRON stan±ł generał armii Wojciech Jaruzelski,
pełni±cy jednocze¶nie funkcjê I sekretarza KC PZPR, premiera i ministra obrony narodowej. W praktyce rzeczywiste
grono decyzyjne było zawê¿one do kilku zaufanych i najbli¿szych współpracowników gen. Jaruzelskiego.
W pierwszych godzinach obowi±zywania dekretu o stanie wojennym internowano ponad 3 tys. członków "Solidarno¶ci",
w tym niemal wszystkich przywódców, z Lechem Wałês± na czele. Milicja i wojsko wraz z funkcjonariuszami SB zajêli
regionalne siedziby Zwi±zku, rozpoczêli przejmowanie jego dokumentacji i maj±tku. Akcja, przeprowadzona z punktu
widzenia władz PRL w sposób niemal perfekcyjny, zaskoczyła działaczy "Solidarno¶ci" zarówno skal±, błyskawicznym
tempem, jak i precyzj± uderzenia. Zwi±zkowcy nie przygotowali zawczasu ogólnopolskiego, jednolitego planu działania,
wedle którego mo¿na by postêpowaæ w zaistniałej sytuacji. Po latach otwarcie przyznawali siê do tego błêdu: [...] wielu
działaczy wierzyło - wyznał Bogdan Lis - ¿e z władz± mo¿na siê dogadaæ, ¿e komuni¶ci nie s± tacy ¼li, ¿e konflikty to
wynik nieporozumieñ, ¿e nie dojdzie do u¿ycia przemocy. Panowało u nas równie¿ poczucie własnej siły [...]. Podobnie
na sytuacje zapatrywał siê Władysław Frasyniuk: [...] Nikt nie liczył, ¿e ta rzekomo słaba władza oka¿e siê jednak na tyle
mocna, by rzuciæ na nas milicjantów - zakładaj±cych przecie¿ Niezale¿ny Zwi±zek Funkcjonariuszy MO - i ¿ołnierzy -
naszych kolegów z pracy, s±siadów z osiedla. Bardziej obawiali¶my siê interwencji zewnêtrznej [...]. St±d nie traktowano
powa¿nie co i rusz docieraj±cych sygnałów o akcji przygotowywanej przez ekipê gen. Jaruzelskiego, maj±cej na celu
odzyskanie całkowitej kontroli i pełni rz±dów w pañstwie. W swego rodzaju "błogiej nie¶wiadomo¶ci" najtê¿sze umysły
tego wielkiego, ponad dziewiêciomilionowego ruchu pozostały do ostatnich minut: Owszem, przyszło mi do głowy -
wspomina Karol Modzelewski - ¿e władza nie bêdzie siê przejmowaæ prawem, ale do koñca w to nie wierzyłem. Nasi
prawnicy zapewniali, ¿e ogłoszenie dekretu o wprowadzeniu stanu wojennego byłoby bezprawne - trwała przecie¿ sesja
Sejmu.
13 grudnia rano skoñczył siê blisko 16-to miesiêczny okres legalnego funkcjonowania <Solidarno¶ci>. Jeszcze
poprzedniego dnia przed północ±, mo¿na było wychwyciæ pierwsze symptomy wprowadzania stanu wojennego; o tym,
¿e dzieje siê co¶ nadzwyczajnego ¶wiadczyło choæby nagłe przerwanie programu telewizyjnego i radiowego, czy
wył±czenie telefonów (zauwa¿alne w całym kraju ruchy wojsk czêsto nie robiły ju¿ na nikim wiêkszego wra¿enia, gdy¿
nie był to w tym gor±cym okresie jaki¶ ewenement). Wiadomo¶æ o "wojnie", ju¿ rano, lotem błyskawicy rozniosła siê po
domach. Od godziny 6.00 telewizja nadawała odpowiedni komunikat. St±d - co stało siê ju¿ niemal anegdot± - o
godzinie 9.00 na ekranach telewizorów zamiast oczekiwanego przez dzieci programu "Teleranek" mo¿na było co
najwy¿ej ogl±daæ twarz gen. Jaruzelskiego. Mo¿na było zreszt± ogl±daæ tê twarz w ci±gu dnia wielokrotnie, albowiem
pierwszy program telewizji (drugi, dotychczas istniej±cy - zawieszono) cyklicznie odtwarzał wyst±pienie Generała z
ta¶my. Tak¿e w jedynym nie zawieszonym pierwszym programie radia, przemówienie informuj±ce o "ukonstytuowaniu
Strony 1/26
455068189.002.png
Instytut Pamiêci Narodowej
siê" WRON i wprowadzeniu stanu wojennego powtarzano przez cały dzieñ.
Ten niecodzienny i - z dzisiejszego punktu widzenia, fascynuj±cy - klimat pierwszych godzin i dni Grudnia&rsquo;81
odnajdujemy w prezentowanych poni¿ej wspomnieniach Krzysztofa Biñkowskiego - internowanego, wieloletniego
działacza opozycji i "Solidarno¶ci" z Radomia. W powszechnym obiegu od wielu lat znajduje siê wydana po raz pierwszy
w 1984 r. w podziemnym wydawnictwie "Przed¶wit" ksi±¿ka "W stanie" opracowana m.in. przez Zbigniewa Gluzê,
Katarzynê Madoñ-Mitzner i Grzegorza Sołtysiaka. Składaj± siê na ni± fragmenty indywidualnych ¶wiadectw, które w
rezultacie ukazuj± bardzo osobist±, a byæ mo¿e dziêki temu - jak chc± wydawcy ksi±¿ki - prawdziwsz± historiê stanu
wojennego. Inne znane publikacje o charakterze wspomnieniowym to miedzy innymi "Dziennik Inernowanego"
autorstwa Jana Mura (wł. Andrzeja Drzycimskiego i Adama Kinaszewskiego), wydany m.in. w 1989 r., a tak¿e
"Konspira" Mariusza Wilka, Macieja Łopieñskiego i Macieja Moskita (wł. Zbigniewa Gacha); pierwsze wydanie: Pary¿
1984. Obie publikacje prezentuj± wiele interesuj±cych relacji pierwszoplanowych postaci "Solidarno¶ci" z okresu po 13
grudnia 1981 r. Niejako dla kontrastu, w roku 2001 pracownicy Instytutu Pamiêci Narodowej opublikowali tom
wspomnieñ zawieraj±cy szereg rozmów z mniej znanymi - w powszechnym odczuciu - działaczami "Solidarno¶ci";
"¦wiadectwa stanu wojennego", oprac. Antoni Dudek, Krzysztof Madej. Z ksi±¿ek o podobnym charakterze na pewno
warto jeszcze wymieniæ co najmniej dwie: "Stan wojenny. Wspomnienia i oceny,", pod red. Jana Kulasa, Pelplin 1999,
oraz "Polityczni. Opowie¶ci uwiêzionych w Polsce", praca zbiorowa, Wydawnictwo Przed¶wit, Warszawa 1988.
Krzysztof Bieñkowski, którego wspomnienia publikujemy na naszej stronie internetowej, jest przykładem autentycznego
"anonimowego bohatera", aktywnego działacza "Solidarno¶ci" z tzw. drugiej linii. Urodzony w 1958 r. w Radomiu, do 13
grudnia pracował na stanowisku æwiekarza w tamtejszych Zakładach Przemysłu Skórzanego "Radoskór". Był
współpracownikiem Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO), członkiem Konfederacji Polski Niepodległej
(KPN) i wreszcie jednym z zało¿ycieli Komitetu Zakładowego NSZZ "Solidarno¶æ". Jego wspomnienia, to prosty i
czytelny opis codziennej, własnej historii stanu wojennego. Nie ma tu historycznych fajerwerków, bo Biñkowski opisuje
historie, o których ju¿ sporo wiemy, ale autentyczno¶æ i precyzja opisu (czasem wrêcz pedantyczno¶æ), swoisty dystans,
a niekiedy i czarny humor powoduj±, ¿e te wspomnienia - którym Biñkowski nadał ostatecznie formê dziennika - staj±
siê nie tylko ¼ródłem historycznym ale i mił± lektur±. Biñkowski, jak wielu aktywnych i "niepokornych" członków
"Solidarno¶ci", bardzo szybko został aresztowany - 14 grudnia wywieziono go, wraz z kilkoma innymi zwi±zkowcami do
kieleckiego wiêzienia na Piaskach. Przebywał w trzech tzw. o¶rodkach odosobnienia - Łodzi, Łêczycy, Hrubieszowie.
Pokrótce opisał tu swoje losy - stan wojenny z perspektywy działacza radomskiej opozycji.
12 grudnia 1981
Jak zwykle, poszedłem z samego rana na dy¿ur w Krajowej siedzibie KOWzP[1], który mie¶cił siê w MKR NSZZ[2]
"Solidarno¶æ" Ziemia Radomska przy ul. Moniuszki.
Od dawna trwa strajk na WSI[3]. Dzwoniê, wiêc aby dowiedzieæ siê czy, nast±piły jakie¶ istotne zmiany po zerwaniu
rozmów przez specjaln± rz±dow± komisjê? Ci±gle zajête. Po której¶ z kolei próbie nagle słyszê w słuchawce głos: "tu
wojewódzki komitet obrony, słucham?". W pierwszej chwili pomy¶lałem, ¿e przez pomyłkê nasza "telekomuna"[4]
poł±czyła mnie - jak to nie raz siê zdarzało - z wojskowo¶ci±. Odło¿yłem słuchawkê i zakrêciłem jeszcze parê razy, ale
bez skutku. Zbli¿a siê południe, a ja mam drug± zmianê w Radoskórze[5] . Piszê, wiêc na kartce, do której byłem na
dy¿urze i zamykam pokój krajowej siedziby KOWzP - a mo¿e ju¿ KOP[6] . Wła¶nie w tych godzinach odbywa siê
posiedzenie KK[7], na które pojechali Jacek Jerz[8] i Zdzisław Podkowiñski[9], gdzie maj± przedstawiæ propozycjê I
Krajowego Zjazdu KOWzP, który odbył siê w Radomiu w dniach 21 i 22 listopada 1981 r. O zmianie nazwy wła¶nie na
KOP.
W pracy nastrój podniecenia. Rozwa¿amy obecn± sytuacjê, która powstała na skutek ostatnich uchwał KC PZPR.
Tadek[10] - m±¿ zaufania na oddziale mówi, ¿e w poniedziałek nie przyjdzie. Bierze urlop. Zmêczony i pełen
najgorszych przeczuæ wracam do domu około jedenastej wieczorem. Jutro mam byæ o 8 rano na dworcu PKP.
Strony 2/26
455068189.003.png
Instytut Pamiêci Narodowej
Jedziemy na akcjê do Pionek[11].
Czekaj±c na DTV[12] ogl±dam włoski film: "¦wiêty Michał miał koguta". Nagle, ni z tego ni z owego film siê urywa w
momencie, gdy wiêzieñ - włoski anarchista - wieziony łodzi± do wiêzienia na jakiej¶ wyspie (If?) przymierza siê do
zepchniêcia wartownika do wody. Na ekranie ukazuj± siê twarze wystraszonych spikerów i obwieszczaj± o zakoñczeniu
programu.
W domu dezorientacja. Co jest grane? Wł±czam radio - wła¶nie leci hymn. Koniec programu!
Zdezorientowany, nic nie podejrzewaj±c kładê siê spaæ.
13 grudnia 1981
Jest dziesi±ta rano. Zaspałem. A wiêc Pionki odpadaj±. Wł±czam radio na UKF. Zaraz bêdzie "60 minut na godzinê" z
Fedorowiczem i Kaczmarkiem. W gło¶nikach cisza. Nagle otwieraj± siê drzwi. Wpada do domu mamusia. Była pod
dworcem[13] na targu kupiæ kawałek miêsa na obiad.
- Wojna! - Mówi roztrzêsionym głosem - łapanki na mie¶cie, rozbijaj± "Solidarno¶æ"!!!
Zimny pot mnie oblał. Ledwo dotarła do mnie ta wiadomo¶æ, gdy wtem rozległo siê walenie do drzwi. Przerwali¶my
rozmowê i przez dłu¿szy czas siê nie odzywali¶my. Po jakim¶ czasie walenie do drzwi ustało. Pochowałem w
po¶piechu, co wa¿niejsze rzeczy i ubrałem siê ciepło - tak na wszelki wypadek. Za jaki¶ czas walenie do drzwi siê
powtórzyło. Ale i tym razem po pewnym czasie ustało. Zdziwiło mnie, ¿e nie rozwalili drzwi.
Gdy uspokoiło siê za drzwiami wł±czyłem radio. Wtedy wła¶nie po raz pierwszy usłyszałem skrót: "WRONA"[14].
Nastawiłem RWE[15], które dysponowało wiadomo¶ciami o zniszczeniu siedziby "Mazowsza[16]". Potem wygl±daj±c
spoza firanek przez okno ujrzałem "¯uka" Stra¿y Po¿arnej i SB-ków, którzy wybierali z s±siedniego bloku zwi±zkowca.
Wyszedłem ze szwagrem na miasto. ¦ciany były ju¿ oblepione wronowskimi obwieszczeniami. Na niektórych z nich
widniały domalowane hitlerowskie swastyki. Około trzeciej po południu wrócili¶my do domu. Zabrałem ze sob±
najpotrzebniejsze rzeczy i poszedłem do mieszkaj±cej w pobli¿u dworca ciotki Heli. Obawiaj±c siê aresztowania
spêdziłem u niej noc. Muszê byæ jutro w zakładzie - my¶lałem. Kto¶ musi ruszyæ ludzi, poderwaæ ich do protestu.
Wieczorem napisałem po¿egnaln± (na wszelki wypadek) kartkê do rodziców.
14 grudnia 1981
Jest pi±ta rano. Wygl±dam przez okno. Zaczynaj± je¼dziæ pierwsze autobusy i suki, coraz wiêcej suk. A wiêc MPK[17]
nie strajkuje. Ju¿ wczoraj dowiedziałem siê z BBC o aresztowaniu członków KK i Lecha Wałêsy. Ciosem dla mnie było
radiowe przemówienie Prymasa Glempa. Junta skwapliwie wykorzystuje dwuznaczn± postawê Ko¶cioła. Puszczaj±,
wiêc bez przerwy powtórkê tego wyst±pienia. Prymas nawołuje do nie przerywania pracy. Zdajê sobie sprawê, ¿e to mi
jeszcze bardziej utrudni, lub wrêcz uniemo¿liwi poderwanie ludzi.
Umówiłem siê wczoraj z ojcem, ¿eby czekał na mnie przed drug± bram± i dał mi znak, czy na bramie stoi SB. Na
umówione miejsce jednak nie docieram. Z daleka widzê patrole milicyjne zmierzaj±ce w moj± stronê. Wchodzê, wiêc na
zakład przez bli¿sz± mi pierwsz± bramê.
Wystarczyło kilka rozmów z kolegami abym zdał sobie sprawê, ¿e nie ma nikogo na moim oddziale, na kim mógłbym
oprzeæ siê przy organizowaniu ewentualnego komitetu strajkowego. Idê do mê¿ów zaufania s±siednich oddziałów.
Umawiamy siê, ¿e zwołujemy zebranie na holu - palarni. Sam biegnê wokół ta¶my monta¿owej i zwołuje zebranie
swojego oddziału. W tym samym czasie, jak siê pó¼niej dowiedziałem, na hol weszli szef zmiany Pacyna i starszy
mistrz, Wojciechowski oraz kilku innych mistrzów i brygadzistek z aktywu partyjnego. Jeszcze wszyscy ludzie (w tym i
ja) nie zd±¿yli siê zebraæ na holu a ju¿ kobiety zastraszone pokrzykiwaniami tych partyjnych pachołów zaczêły siê
rozchodziæ do maszyn. Stan±łem w drzwiach hali i gło¶no zawołałem do kobiet, dlaczego tak łatwo dały siê zastraszyæ.
Strony 3/26
455068189.004.png
Instytut Pamiêci Narodowej
Nie pomogły moje nawoływania i licz±cy około 200 kobiet tłumek powoli siê rozszedł do maszyn. Próba zorganizowania
strajku na naszej hali nie wyszła. Zabrakło po prostu jeszcze choæby kilku zdecydowanych ludzi, którzy by mi pomogli.
Poprosiłem Władka, aby za mnie popracował a sam poszedłem rozejrzeæ siê w sytuacji na innych oddziałach. Pod
Komisj± Zakładow± stała grupka ludzi, sama za¶ siedziba KZ była zaplombowana. Po rozwa¿eniu sytuacji
postanowili¶my w kilka osób podj±æ jeszcze raz próbê zorganizowania strajku na wydziałach "opracowania" i "gumowni",
gdzie pracowało wiêcej mê¿czyzn. Umówili¶my siê na jedenast± pod KZ-tem i rozeszli¶my na oddziały. Niestety, nie
doczekałem siê ju¿ tego spotkania.
Komisarz wojskowy, pułkownik Olszewski zadzwonił do majstra z poleceniem, aby mnie przyprowadził do niego na
rozmowê. Było to ju¿ około dziewi±tej, kiedy wszedłem do pokoju dyrektora Foremniaka. Wtedy tzw. "komisarz ludowy"
zaproponował mi podpisanie "deklaracji lojalno¶ci" wobec WRON-u. Wy¶miałem go i wyzwałem od re¿imowców itp.
Niektóre z tych sformułowañ, np. przyrównanie ich do dyktatora Salwadoru i Chile trafiły na salê rozpraw w
oskar¿eniach prokuratorskich. Olszewski zadzwonił na komendê MO, sk±d podstawiono na zakład samochód. Po kilku
minutach byłem ju¿ w KW MO na Kiliñskiego.
Jeste¶cie internowani - powiedział jaki¶ sb-ek i zaprowadził do celi, mieszcz±cej siê w piwnicach komendy. Spotkałem
tam Skroka z RWT[18], Wie¶ka Mizerskiego, Jêdrzejewskiego, Waldka Jarockiego,Kazia Kowalczyka i dwóch innych.
Po jakim¶ czasie wszystkich nas razem skuto w kajdanki i zapakowano do milicyjnej suki. Po około dwóch godzinach
wje¿d¿ali¶my w bramê kieleckiego wiêzienia na Piaskach. Spisano nasze dane, zało¿ono akta, zrewidowano i
zaprowadzono do celi. Były to cele czteroosobowe. Okna tej, w której byłem, celi nr 130 na pierwszym piêtrze
wychodziły na ¶mietnik.
Sypał ¶nieg i trzymał ostry mróz. Po dwóch dniach przerzucono nas na ostatnie piêtro, na drugi koniec pawilonu pod
celê bodaj¿e 715. Zdołali¶my przemyciæ ze sob± trochê ró¿nych biuletynów. W pomieszczeniu, w którym trzymano nas
w czasie spisywania danych znajdowało siê sporo wszelakich biuletynów i ksi±¿ek. Razem z nami ksi±¿ki te¿
aresztowano.
Na razie nie wiemy zupełnie nic o sytuacji w kraju. Z wyj±tkiem tego, co podaje kołcho¼nik: a wiêc o strajku w ZPT
Teofilów koło Łodzi. Sk±d¶ wiemy, ¿e w Gdañsku, w stoczni zawi±zał siê Krajowy Komitet Strajkowy z Krupiñskim na
czele. A przez kołcho¼nik leci bez przerwy muzyka wojskowa oraz audycje o rocznicy PZPR. Słysz±c przemówienie
Bieruta kto¶ ¿artuje, ¿e jak usłyszymy jutro mowê Josifa Wiesiarionowicza no to bêdzie z nami koniec. Przemówienia
Stalina jednak nie ma. Humory nam siê poprawiaj±. U niektórych widoczne s± pierwsze oznaki optymizmu. Kowalczyk -
złotnik ze Skaryszewa, słynnego z koñskich targów - my¶li o wyj¶ciu na ¶wiêta Bo¿ego Narodzenia.
18 grudnia 1981
Nie dane mi było jednak wówczas dowiedzieæ siê, czy Tadek bêdzie ¶wiêtował w domu, czy w komunistycznych
kazamatach. 18 grudnia wieczorem, ju¿ po wystawieniu kostki przyszli do celi i kazali mi siê ubraæ i spakowaæ. Kolegom
z celi wydawało siê zapewne, ¿e to na mnie padło, ¿e to ja pierwszy a zaraz potem oni bêd± wolni, ¿e jeszcze zd±¿±
przed Bo¿ym Narodzeniem. Nie wiem, dlaczego, ale byłem w tej chwili absolutnie przekonany, ¿e o ¿adnych
zwolnieniach nie ma mowy.
Przykuty kajdankami do fotela milicyjnej suki mkn±łem w kierunku Radomia. Cały czas sypał gêsty ¶nieg i trzymał
siarczysty mróz. Min±ł nas sznur samochodów milicyjnych, jad±cych na sygnale. Przez jaki¶ czas jechali¶my za nimi.
Kr±¿±ce po Kielcach samochody z wł±czonymi syrenami miały za zadanie jak najbardziej wystraszyæ ludzi, wytworzyæ
atmosferê grozy i strachu.
- U nas by siê te¿ takie co¶ przydało - rzucił fachow± uwagê konwojuj±cy mnie sier¿ant MO do podwładnych. A oni
ubawili siê bardzo jego komentarzem.
Strony 4/26
455068189.005.png
Instytut Pamiêci Narodowej
Do Radomia zajechali¶my około dziewi±tej wieczorem. Na dy¿urce KWMO oznajmiono mi, ¿e jestem aresztowany o
kilkukrotne podejmowanie prób organizowania strajku, organizowania grup bojowych zagra¿aj±cych ¿yciu
funkcjonariuszom aparatu partyjno-pañstwowego. Po wymianie uprzejmo¶ci (kilka pałek) trafiłem znowu na brudny i
zawszony "dołek".
Nastêpnego dnia przewieziono mnie do Prokuratury Wojewódzkiej. Vice prokurator wojewódzki Skrok oznajmił, ¿e
¶ledztwo dobiegło koñca, odczytał stek bzdur, które nazwał zarzutami i spowrotem na "dołek".
21 grudnia 1981
Ju¿ jestem na Malczewskiego 1 w Areszcie ¦ledczym. Najpierw jeden dzieñ w celi o numerze 21 a potem do celi nr. 26
koło Szpitalki. Zaraz po tej przeprowadzce zaczêło siê dorêczanie mi ró¿nych wezwañ: aktu oskar¿enia, decyzji o
aresztowaniu oraz wezwania na rozprawê, której datê wyznaczono na 23 grudzieñ o dziewi±tej rano przed S±dem
Wojewódzkim. Po jakim¶ czasie przyszedł do mnie prawnik, wyznaczony na obroñcê z urzêdu. Na "decyzji o
aresztowaniu" pisało, i¿ od decyzji tej mogê odwołaæ siê do S±du Wojewódzkiego w terminie 7 dni. No tak, a jutro
przecie¿ rozprawa. Do kogo siê, wiêc odwoływaæ i po co?
Zacz±łem my¶leæ o jutrzejszej rozprawie. Z aktu oskar¿enia zorientowałem siê, ¿e wszystko wiedz± o rannym zaj¶ciu w
zakładzie. Za to du¿o nie dostanê. Po wie¶ciach dochodz±cych z kraju, wiadomym było o narastaj±cym oporze po
pierwszym zaskoczeniu w tê paskudn± noc 13 grudnia. Wszystko w tym systemie siê waliło, nie mogła, wiêc siê
powie¶æ na dłu¿sz± metê i ta brutalna akcja. Bałem siê tylko lewych oskar¿eñ. Pamiêtam opowiadania dziadka o
¿ołnierzach WiN i NSZ, którzy odpowiadali w s±dach za współpracê z Gestapo. Skazywali ich za¶ rzeczywi¶ci
współpracownicy tego¿ Gestapo (radomscy komuni¶ci do 1941 roku pobierali z Gestapo, według jego opowiadañ, po
50 zł miesiêcznie) a obecne re¿ymowe sługusy. W obecnej sytuacji - "komunizmu z wybitymi zêbami" - najlepiej by było,
gdyby wszyscy aresztowani zwi±zkowcy odmówili składania jakichkolwiek zeznañ zarówno w ¶ledztwie jak i przed
S±dem. Byłaby to najlepsza manifestacja dziej±cego siê bezprawia. Równocze¶nie wiedziałem, ¿e tak zachowaj± siê
tylko wyj±tki. Postanowiłem, wiêc znale¼æ wszystkie mo¿liwe luki w chaotycznie sporz±dzonym akcie oskar¿enia i nie
przyznawaæ siê do niczego. Tak te¿ post±piłem.
23 grudnia 1981
Rozprawa rozpoczêła siê z niewielkim opó¼nieniem. Na pocz±tku mała konsternacja. Przy podawaniu swoich personalii
w punkcie o przynale¿no¶æ do organizacji politycznych wymieniłem KPN. Protokólantka zapytała sêdziego, czy to te¿
pisaæ? Po kilkuminutowej naradzie padła odpowied¼: "pisaæ". Dalej sprawa potoczyła siê szybko. W wyniku zeznañ
¶wiadków oskar¿enia, którzy nie¼le popl±tali siê w zeznaniach, oraz dziêki tym, których powołałem dodatkowo S±d
znalazł siê w kropce. Nie dysponował ¿adnym dowodem winy.
Prokuratorowi nie przeszkodziło to, by za¿±daæ 4 lat wiêzienia i 5 lat pozbawienia praw publicznych. Swoje
przemówienie zakoñczył słowami, które doskonale pamiêtam: "Tak oto, Wysoki S±dzie, wygl±daj± suche fakty. Czyn
oskar¿onego charakteryzuje siê niezwykle wysokim stopniem społecznego niebezpieczeñstwa. Popełniony został w
jednym z najwiêkszych zakładów pracy Radomia. Czyn ten mógł wywołaæ nieobliczalne skutki". Tyle prokurator Skrok.
W swoim ostatnim słowie powiedziałem tylko: "Poniewa¿ aresztowano mnie za słowa, mam podstawy by baæ siê
wypowiedzenia "ostatniego słowa". W ¶wietle prawa PRL jestem niewinny". Potem nast±piła bardzo długa przerwa. Za
oknami było ju¿ ciemno, gdy ponownie wprowadzono mnie na salê rozpraw i ogłoszono wyrok:
"Sygn. akt II k. 90181
WYROK
W IMIENIU POLSKIEJ RZECZYPOSPOLITEJ LUDOWEJ
Dnia 23 grudnia 1981 r.
Strony 5/26
455068189.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin