skarby24.pdf

(5324 KB) Pobierz
413540698 UNPDF
P o d k a r P a c k i e
Numer 8 czasopisma współfinansowanego przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu
Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Współpracy Transgranicznej
Rzeczpospolita Polska – Republika Słowacka 2007–2013
413540698.022.png 413540698.023.png 413540698.024.png
Zapomniana dewiza miasta
tekst Wiesław Walat, fot. archiwum
W   czasopiśmie „Zew Rzeszo-
Dewiza to krótkie zdanie defi-
niujące ogólną zasadę postępo-
wania; inne jej nazwy to godło
lub zawołanie. Dewizę ma sze-
reg miast, najbardziej zapewne
znane to dewizy: Lwowa –
Semper fidelis (Zawsze wierny),
Warszawy – Semper invicta (Zaw-
sze niezwyciężona), czy Gdańska
Nec sempere, nec tymide (Ani
zuchwale, ani bojaźliwie). Rze-
szów także miał swoją historycz-
ną dewizę: Concordia res parvae
crescunt (Zgoda buduje).
wa” (1934 r., nr 2, s. 15) od-
naleźć można zapis, który
przytaczam w  całości: „Złoto i  zna-
leziska archeologiczne jak siekierki,
groty kamienne itp., zwłaszcza po te-
gorocznych wylewach, znachodzi lud-
ność okoliczna dość często w dorzeczu
Wisłoka i albo niestety, niszczy je, albo,
jeśli ma dla tych spraw zrozumienie,
oddaje w  ręce nielicznych zbieraczy.
Niedawno pokazano nam między in-
nemi złotą monetę, starego dukata ho-
lenderskiego wielkości obecnej 20 gro-
szówki z  XVIII w. z  napisem łacińskim w  otoku:
Concordia res parvae crescunt (Zgoda buduje) wy-
płukaną właśnie z piasku rzecznego. Podobny napis
mieści się też na ścianie sali obrad rzeszowskiego
magistratu. Może notatką niniejszą zainteresuje się
świeżo tu założone Towarzystwo Historyczne”.
Z  notatki tej wynika, że miasto Rzeszów miało
i  ma swoją dewizę, jednak przez czas i  ludzi za-
pomnianą. Ratusz miejski przeszedł pełną prze-
budowę w  latach 1897–1900 przeprowadzoną wg
projektu Kazimierza Hołubowicza. Czy ta dewiza
wtedy została umieszczona w sali obrad – tego nie
wiemy; czy była tam wcześniej – tego też nie wie-
my. Ale wiemy, że dewiza winna być dla miasta,
obok herbu, wizytówką charakteryzującą rzeszow-
ską społeczność oraz  jej przedstawicieli sprawują-
cych władzę w mieście.
Skąd słowa dewizy, tak pełne treści o  ponadcza-
sowym znaczeniu, nie tylko dla tych osób, które ją
wprowadziły do najważniejszej sali w mieście? Za-
mieścił je w  swoim historycznym opracowaniu pt.
Wojna z Jugurtą rzymski historyk i polityk Salustiusz
(jego pełne łacińskie imię to Gajus Salustius Crispus),
żyjący w latach 86–34 przed Chrystusem. Rzeszow-
ska dewiza to pierwsza cześć jego myśli: Concordia-
res paryae crescunt, discordia vel maximae dilabun-
tur – co się przekłada: „Zgodą małe rzeczy rosną,
niezgodą choćby największe się rozpadają”.
Dewiza ze ściany rzeszowskiego ratusza zniknę-
ła zapewne w ostatnich miesiącach 1939 r., kiedy to
Elewacja północna wg. projektu przebudowy rzeszowskiego Ratusza z końca XIX w.
Według Wiesława Walata właściwy
historycznie kolor pola w herbie
Rzeszowa powinien mieć barwę
czerwoną
ówczesny okupacyjny zarząd miasta zaczął przy-
gotowywać rzeszowski magistrat pod „tysiącletnie
panowanie III Rzeszy niemieckiej”. Po wyzwoleniu
naszego grodu spod tej okupacji w  sierpniu 1944
roku nie przystąpiono do odtworzenia wyglądu
wnętrz magistratu sprzed wojny; dokonano nato-
miast dodatkowo nowych podziałów jego kubatu-
ry. W trakcie ostatniego remontu ratusza z połowy
lat 90. XX wieku również do tej ponadczasowej
myśli nie nawiązano. Zapewne zabrakło informacji
w  dokumentacji konserwatorskiej i  fotograficznej
o tej dewizie.
Warto, by nowo wybrane władze miasta Rzeszowa
przywróciły miastu, po ponad 70-letniej przerwie,
dewizę w  sali obrad rady miejskiej, a  mieszkańcy
miasta, skoro już wiedzą jak ona brzmi, za swoją po-
nownie ją przyjęli, czyniąc krok po kroku społecz-
ność Rzeszowa społeczeństwem obywatelskim. n
Od lewej: Ratusz przed 1895 r.
(fot. Edward Janusz)
i po przebudowie
Sentencia je krátka veta, ktorá definuje všeobecné
pravidlo postupovania. Rzeszów mal pred II.svetovou
vojnou takú sentenciu heslo: Concordia res parvae
crescunt („Svornosťou malé veci rastú„), ale ľudia ju už
zabudli. Sentencia musí byť pre mesto, okrem erbu,
vizitkou charakterizujúcou rzeszowskú spoločnosť a
jej predstaviteľov, ktorí v jej mene riadia mestský úrad.
Je dôležité, aby mestský úrad prinavrátil, po 70-ročnej
prestávke, sentenciu v rokovacej sále mestskej rady.
2 H istorie niezwykłe
413540698.025.png 413540698.001.png 413540698.002.png 413540698.003.png 413540698.004.png 413540698.005.png 413540698.006.png 413540698.007.png
s pis treści
o d r edakcji
3
H istorie niezwykłe
2
Drodzy Czytelnicy
Zapomniana dewiza miasta Wiesław Walat
4
s potkanie z dziełem
Dzieła sztuki szansę na pierwsze strony gazet mają niestety naj-
częściej w przypadku pożaru, kradzieży, zniszczenia lub też odkrycia
– konserwatorskiego czy archeologicznego. Wtedy w  tytule mamy
sensację i tak naprawdę spłycenie tematu. Możemy przeczytać o „sen-
sacyjnym” odkryciu kurhanu książęcego lub fundamentów „Kociego
Zamku” w Jaśle. Przypadek? Raczej wybór mediów, że tylko to może
zainteresować czytelników. Więc jak wytłumaczyć – pozwolę sobie
na ten zwrot – fenomen naszych „Skarbów”? Trzy lata temu nakład
dwóch tysięcy egzemplarzy rozchodził się do miesiąca, ostatni rekord to siedem dni od przywiezie-
nia z drukarni. Czy ta idąca w tysiące grupa ludzi nie przeczytałaby frapujących opowieści o obra-
zach z Galerii Dąmbskich w codziennej gazecie lub zapomnianych historii z łemkowskich wsi?
Regionalnym mediom podpowiadać nie będę, bo jeszcze „podkupią” nam naszych redakto-
rów, zachęcę więc do lektury najnowszego numeru „Skarbów”. Warto zacząć go od peregrynacji
w czasie Barbary Adamskiej, czyli kolejnej odsłonie z Muzeum Okręgowego w Rzeszowie. Tym ra-
zem martwa natura jednego z  lepszych XVII-wiecznych mistrzów tego gatunku. Kończymy też
wątek „grunwaldzkiej rocznicy”, tym razem Inga Kunysz oprowadza nas po miejscowościach…
z królewskim pomnikiem.
Ksiądz Marcin Nabożny zaprasza z kolei do odwiedzenia niezwykłej świątyni. Z daleka wyglą-
da jak XV-wieczny kościół, a po przeczytaniu jego historii zawieszonej w kruchcie, okazuje się o…
500 lat młodszy. Siła stylu i tradycji mistrzów ciesiołki fascynuje w czasie oglądania tego zaledwie
70-letniego zabytku. Kolejny drewniany zabytek to kościół w Chłopicach, tym razem wiekowy jak
trzeba i z niezwykłą historią cudownego obrazu.
Dyrektor Muzeum w Leżajsku, Andrzej Chmura opowiada o poszukiwaniach podziemnych
korytarzy w okolicach Dworu Starościńskiego. Andrzej Potocki już pokazuje, że pretekstem do „po-
dróży w czasie” może być kilka zdjęć odnalezionych przypadkowo w antykwariacie. Tym razem
„ożywa” historia wsi Sieniawa koło Rymanowa. No i na koniec zapraszam do zapomnianej histo-
rii rzeszowskiej chińskiej pagody, którą odkrywa przed nami Antoni Adamski.
Zapraszamy jak zwykle na wystawy: ChopinArt w Stalowej Woli, wiekowych zdjęć w Prze-
worsku i niemieckiego artysty w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej.
Bukiet z portretem
najdroższego tulipana Barbara Adamska
G runwaldzka rocznica
10
Pomniki króla
Inga Kunysz
z ielone skarby
13
Pomnikowa lipa w Husowie Sabina Krupińska
n a turystycznym szlaku
14
Niezwykła świątynia ks. Marcin Nabożny
m uzealnictwo
16
Wiekowe zdjęcia znad Mleczki Małgorzata Wołoszyn
n a tropacH Historii
18
W poszukiwaniu podziemi Andrzej Chmura
d obra zaGrożone
20
Podworski park w Zgłobniu Barbara Krupa
muzealnictwo
22
Między tradycją a nowoczesnością Katarzyna Winiarska
p odkarpackie sanktuaria
24
Kościół na leśnej polanie Arkadiusz Bednarczyk
d obra utracone
26
Sieniawa jaka była
Andrzej Potocki
28
d obra uratowane
Krzysztof Zieliński
I tylko cerkiew pozostała Stanisław Kłos
n ekropolie
32
„Skarby Podkarpackie” numer 3 (22), 4 (23) i 5 (24) współfinansowane z dotacji
Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego do zadania publicznego
pn. „Mocni kulturą – Skarby Podkarpackie dla każdego”
Zniszczone, nie zapomniane Paweł Kazimirowicz
fot. Jerzy Wygoda
34
b ibliofilia
dwumiesięcznik bezpłatny
nr 5(24), IX–X 2010, Rzeszów
ISSN 1898-6579
Hebrajskie starodruki Witold Wrzosiński
36
H istorie zapomniane
Chińska pagoda w Rzeszowie Antoni Adamski
P o d k a r P a c k i e
d obra uratowane
40
Wydawca: Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju i Promocji Podkarpacia „Pro Carpathia”
Redakcja: 35-074 Rzeszów, ul. Gałęzowskiego 6/317, tel./fax: 017 852 85 26
e-mail: krzysiek@procarpathia.pl; www.skarbypodkarpackie.pl; www.procarpathia.pl
Redaktor naczelny: Krzysztof Zieliński
Współpraca: B. Adamska, A. Adamski, A. Bednarczyk, Agata Chmura, Andrzej Chmura, J. Danak-Gajda, P. Depciuch,
A. Garbacz, A. Grzywacz, P. Kazimirowicz, S. Kłos, A. Komski, M. Kosior, B. Krupa, S. Krupińska, I. Kunysz, M. Nabożny,
A. Potocki, K. Rząsa, J. Stankiewicz, W. Walat, K. Winiarska, M. Wołoszyn, W. Wrzosiński, J. Wygoda
Opracowanie graficzne, łamanie: KORAW Dorota Kocząb
Druk: RESPRINT Rzeszów Nakład: 2000 egz.
Tłumaczenie na jęz. słowacki: Agencja Usług Językowych
TRANSLATOR Roman Golesz
Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych i zastrzega sobie
prawo redagowania nadesłanych tekstów.
Kopiowanie i rozpowszechnianie publikowanych materiałów
wymaga zgody Wydawcy.
© Copyright by Stowarzyszenie „Pro Carpathia”
Maneż i kasyno
Jolanta Danak-Gajda
s anktuaria
42
Patron od zarazy
Agata Chmura
s karby s łowacji
45
Słowacka Jasna Góra Agata Chmura
Numer 8 czasopisma wydanego w ramach projektu
„Turystyka bez granic – wzmocnienie współpracy
transgranicznej w turystyce w oparciu
o zrównoważony rozwój środowiska”
Na okładce: młyn wiatrowy w Woli czudeckiej, przysiółku Przedmieścia czudeckiego
fot. Grażyna Stojak
413540698.008.png 413540698.009.png 413540698.010.png 413540698.011.png
 
Bukiet z portretem
s potkanie z dziełem
tekst Barbara Adamska, fot. WikiCom
najdroższego
Kwiaty w szklanym kielichu Jeana Baptisty
Monnoyera to wspaniały przykład baro-
kowego stylu malowania martwych natur.
Płótno francuskiego malarza wypada za-
liczyć do najpiękniejszych i  najbardziej
cennych obrazów w  Galerii Dąmbskich,
kolekcji pozostającej w  zbiorach Muzeum
Okręgowego w Rzeszowie.
tulipana
B ukiet skompono-
wano z  niedbale
rozłożonych kwia-
tów, bowiem artysta zre-
zygnował z  ułożenia ich
obok siebie: przemieszał
wzdłuż niespokojnych li-
nii i swobodnie wstawił je
do kielicha usytuowane-
go na kamiennym blacie.
Barokową rozrzutność
i  przepych wyraża bujna
uroda koron kwiatowych
w fazie szczytowego roz-
kwitu. Przeważają róże
rozmaitych kształtów,
w  zróżnicowanych od-
cieniach bieli, różu, ugro-
wej żółci i  przekwitające
tulipany szarosrebrzyste
z ciemnobordowymi żył-
kami. Wyraziste róże
oraz  skromne kwiaty maku wydobywa z  mroku
światło. Ono też zaledwie muska pogrążone w cie-
niu dwubarwne kielichy tulipanów. W  pozornie
niedbałej kompozycji bukietu dominują, wyznacza-
jąc jej centrum i  oś pionową: ogromna, czerwona
piwonia, a nad nią rozwichrzona łososiowo-ugrowa
korona tulipana. W  zdecydowanie ciepłej, kolory-
stycznej tonacji płótna czerwienie i różowawe ugry
kontrastują jedynie z bielą różanych kwiatów i  re-
fleksów na płatkach tulipana. Zieleń liści
i łodyg jest zaledwie zaznaczona w oświe-
tlonych partiach obrazu dyskretnym sza-
ro-szmaragdowym odcieniem. Jej większy
obszar prawie zlewa się z kolorystyką tła,
podobnie jak kształt cudownie przejrzy-
stego naczynia, w którym ustawiono kwia-
ty. Właściwie widoczna jest tylko okrągła
stopa kielicha i  jego krótki, profilowany
trzon. Zarys rozszerzającej się czaszy od-
czytujemy ze śladów światła – dwóch niewielkich
refleksów na szkle. Kielich wtapia się w ciepłą sza-
rość tła. Ta szarość to najbardziej metafizyczna
barwa spośród wszelkich kolorów, którą tak wspa-
niale umieli stosować holenderscy mistrzowie
martwej natury. Dlatego bukiet rozwichrzonych
kwiatów usytuowany na kamiennym blacie, na tle
ciemniejszej płyciny sprawia wrażenie, jak gdyby
unosił się powietrzu.
Autor obrazu Jean Baptiste Monnoyer (1636–
–1699) zyskał sławę na dworze Ludwika XIV jako
najznakomitszy malarz kwiatów. Znawcy sztuki
dość długo pomijali jego nazwisko skupiając swo-
ją uwagę na osobie Charlesa Lebruna, głównego
nadwornego artysty Króla-Słońce. J. B. Monnoyer,
urodzony w Lille, uczył się malarstwa w Antwerpii.
Możemy domyślać się, że kształcenie w tym ośrod-
ku sztuki wybrano ze względu na bliską odległość
od rodzinnego Lille, niż kierując się malarskimi
preferencjami.
W drugiej połowie XVII wieku królował we Flan-
drii styl Rubensa i Van Dycka. Dojrzały, ekspresyj-
ny sposób malowania, pełen brawury, soczystych
kolorów mienił się efektami gry światła i  cieni.
Liczni uczniowie i  naśladowcy dwóch wielkich,
nieżyjących już wówczas flamandzkich mistrzów
pędzla kontynuowali ten kierunek. W antwerpskim
środowisku kształtował swój styl młody Monnoyer.
Po powrocie z Flandrii osiedlił się w Paryżu. Tam
zaczął działać w grupie artystów dekorujących kró-
lewskie i magnackie rezydencje. W  roku 1665 zo-
Jean-Baptiste Monnoyer,
Kwiaty w szklanym kielichu,
Muzeum Okręgowe, Rzeszów
Jean-Baptiste Monnoyer, Autoportret
Jean-Baptiste Monnoyer, Owoce i kwiaty,
Ermitaż, Sankt Petersburg
4
413540698.012.png 413540698.013.png 413540698.014.png 413540698.015.png 413540698.016.png 413540698.017.png
s potkanie z dziełem
5
stał przyjęty w poczet Akademie Royale de Peinture
et de Sculpture (Królewska Akademia Malarstwa
i Rzeźby), zrzeszającej nadwornych artystów, wiel-
ce uprzywilejowanych a  jednocześnie podporząd-
kowanych polityce kulturalnej króla. Jean Baptiste
Monnoyer ozdabiał malowanymi kompozycjami
kwiatowych bukietów i owocowych girland płyciny
i supraporty w pałacowych komnatach. Dekorował
wspaniałe, królewskie rezydencje: Wersal, Saint-
Cloud, Vincennes, Marly-le-Roi, Meudon i  pała-
ce arystokracji: w  Paryżu: Hotel Lambert i  Hotel
Lauzun oraz w Vaux-le-Vicomte. W 1685 r. na za-
proszenie lorda Montagu przybył do Anglii, gdzie
pozostał do śmierci. Tam ceniony artysta pracował
upiększając wnętrza Montagu House, posiadłości
swojego mecenasa księcia Montagu, a także deko-
rując królewskie rezydencje: Windsor Palace, Ken-
sington Palace i  Hampton Court. Równocześnie
wykonywał na płótnach tematy martwej natury
z motywami kwiatów lub owoców.
Obraz z  muzealnej kolekcji powstał we wcze-
śniejszym okresie twórczości mistrza, przed 1660
rokiem, kiedy to malował kompozycje pełne umia-
ru, ograniczone do jednego bukietu. Później Jean
Baptiste Monnoyer uległ wpływowi pompatycz-
nej sztuki francuskiego dworu. Wówczas stworzył
prawdziwie wersalską martwą naturę. Odtąd jego
monumentalne malowidła przypominały dekora-
cyjną scenografię. Na tle przebogato zdobionych
mebli lub elementów architektonicznych umiesz-
czał wazony z  kwiatami i  owocami, kobierce, in-
strumenty muzyczne, zegary, czasem fragmenty
uzbrojenia, którym towarzyszyły kobierce i kotary
z  cennych tkanin. Wielkopański klimat tych kom-
pozycji odzwierciedlał smak monarchy, a  tym sa-
mym gust Akademii Lebruna. W swojej wersalskiej
kolekcji Ludwik XIV posiadał około 60 obrazów
Monnoyera, przedstawiających kwiaty i owoce.
Tradycja malowania kwiatowych bukietów wy-
wodzi się ze starożytnej Grecji. Helleńscy artyści
wykonywali xeniony, które
moglibyśmy uznać za wczesne
wyobrażenia martwej natury.
Malowidła lub mozaiki ozda-
biające ściany mieszkalnych pomieszczeń przedsta-
wiały: naczynia, wiktuały, drobne zwierzątka, ptaki
a  także kwiaty i  owoce. Miały jak najlepiej imito-
wać rzeczywistość. Najbardziej ceniono dzieła te-
go artysty, który potrafił stworzyć najdoskonalszą
iluzję rzeczywistości. Pliniusz opowiada anegdo-
tę o  szczególnej rywalizacji między Paussiasem,
słynącym z  malowania niezwykłej różnorodności
kwiatów, a jego kochanką Glycerą, bardzo zręczną
w splataniu wianków.
Moda dekorowania xenionami utrzymywała
się w  czasach rzymskich. Ściany domów odkry-
tych w  Pompei i  Herkulanum prócz wizerunków
płodów rolnych pokrywały wyobrażenia kwiatów,
wieńce i splatane z nich girlandy. Z II wieku naszej
ery pochodzi słynna mozaika odnaleziona w rzym-
skiej willi, przechowywana w Muzeum Watykań-
skim, przedstawiająca kosz wypełniony kwiatami.
Wspaniałe iluzjonistyczne dzieło, zapewne kopia
hellenistycznej kompozycji urzeka do dziś świe-
tlistymi barwami, nasyceniem światłem, naturali-
stycznym oddaniem miękkości i wypukłości kwia-
towych płatków.
Od schyłku starożytności do późnego średnio-
wiecza nie powstawały już podobne floralne kom-
pozycje. Naturalistycznie malowane kwiaty za-
istniały dopiero w  piętnastowiecznych obrazach
niderlandzkich: w  scenach Zwiastowania, w  wy-
obrażeniach Marii z  Dzieciątkiem. Przedstawiane
tam lilie, irysy symbolizowały czystość, niebiań-
skość i  królewskość Matki Bożej. Bukiety chętnie
umieszczano na rewersach skrzydeł gotyckich, sza-
fiastych ołtarzy. W  środkowej partii ołtarza Porti-
narich (1476 r., Florencja, Galleria Uffizi) w scenie
Hołdu pasterzy Hugo van der Goes (1440–1482)
ustawił wazony z  liliami i  orlikami. Podobne lilie
Od lewej – dzieła
Jean-Baptiste Monnoyera:
Martwa natura z kwiatami i owocami,
Musée Fabre, Montpellier, 1665 r.
i Bukiet kwiatów,
Musée des Beaux-Arts, Marsylia
Hugo van der Goes,
fragment Ołtarza Portinarich,
Galleria Uffizi, Florencja, 1476 r.
413540698.018.png 413540698.019.png 413540698.020.png 413540698.021.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin