Ród Coltonów 06 - Zakład z hazardzistą - Langan Ruth.pdf
(
709 KB
)
Pobierz
6930670 UNPDF
RUTH LANGAN
Zakład
z hazardzistą
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- A gdzież to wędrujesz myślami, Heather? - Peter
McGrath, dyrektor finansowy Colton Enterprises, bez
trudu pokonał zakręt i spojrzał na córkę, która wyglą
dała przez okno. - O czym myślisz, kochanie?
Heather z zainteresowaniem śledziła mijany kraj
obraz.
- Myślę właśnie, jaka Kalifornia jest ogromna
i różnorodna. Jak kompletnie inaczej wygląda, kiedy
wyjedzie się poza granice San Diego.
- Nie żałujesz, mam nadzieję, że zdecydowałaś się
tu przyjechać i pomóc wujkowi Joemu w interesach.
Heather przesłała ojcu uśmiech.
- Oczywiście, że nie. Wręcz przeciwnie. Zobacz,
jak tu fantastycznie, wspaniała, surowa przyroda. Na
wet nie wiesz, jak się cieszę, że będę miała okazję
przyjrzeć jej się z bliska. Doskonale wiesz za to, jak
bardzo kochałam zawsze ranczo. No i przede wszyst
kim, cieszę się, że przydam się na coś wujowi.
Odpowiedź córki ogromnie uradowała Petera. Da
rzył swojego przyrodniego brata, Joego Coltona, nie
kłamanym uczuciem. To właśnie Joe zadbał niegdyś
6
RUTH LANGAN
o jego wykształcenie, wysyłając go na jeden z najlep
szych uniwersytetów w kraju. Inteligencja Petera,
a zwłaszcza jego zdolności matematyczne, stanowiły
wielki powód do dumy dla Joego. Peter zdobył dyplom
Uniwersytetu Stanforda i z radością przyjął stanowisko
niższego szczebla w dziale księgowości Colton Ship
ping.
Udowodnił szybko, że potrafi w jakiś czarodziejski
sposób znaleźć luki i furtki w prawie podatkowym do
tyczącym przedsiębiorstw, czym zwrócił na siebie uwa
gę swoich bezpośrednich przełożonych, którzy z kolei
nie mogli się nachwalić go przed Joem. W nagrodę
Joe dał mu wolną rękę w zarządzaniu firmą i wkrótce
Peter zaczął awansować w Colton Enterprises. W ten
sposób miał szansę wielokrotnie odwdzięczyć się Joe
mu, z zaangażowaniem chroniąc interesy przyrodniego
brata.
Tych dwu mężczyzn łączyła szczególna, nieznisz
czalna więź, która znacząco działała na nerwy rodzo
nemu bratu Joego, Grahamowi.
Peter położył dłoń na ramieniu Heather.
- Moja krew...
Skręcił w znany mu dobrze, długachny, kręty pod-
jazd i zatrzymał się przed okazałym budynkiem w ko
lorze piasku, zbudowanym z suszonej na słońcu cegły.
- Witaj w Hacienda de Alegria, moja droga.
Heather uśmiechnęła się, a jej twarz ozdobiły do
łeczki, kiedy przetłumaczyła tę nazwę.
ZAKŁAD Z HAZARDZISTĄ
7
- Innymi słowy, w Domu Radości.
Peter spuścił wzrok i spoważniał.
- Tego akurat tu ostatnio brakuje. - Westchnął, wy
łączył silnik i otworzył drzwi.
Heather od razu zgadła, że ojciec ma na myśli uro
dzinowe przyjęcie wuja i próbę zamachu na jego życie,
która wstrząsnęła tym domem. Ujęła ojca pod ramię
i ruszyli razem.
- Może uda nam się to zmienić - rzekła, pragnąc
mu dodać otuchy.
W drzwiach przywitała ich żona Joego Coltona, Me
redith. Na ich widok jej piwne oczy zwęziły się
wyraźnie. Nie było to bynajmniej powitanie, jakiego
można by oczekiwać od bliskiej osoby.
- A wy tu skąd? - syknęła przez zęby.
- Meredith. - Peter podszedł, żeby ucałować ją
w policzek, ale ona cofnęła się, nie dając mu tej szansy.
Wyjaśnił zatem bardziej oficjalnie: - Joe nas oczekuje.
Meredith skinęła głową.
- Zapewne interesy.
- Częściowo. Ale przede wszystkim przywiodła nas
tu rodzinna powinność. Joe nas potrzebuje.
Meredith odwróciła się, ignorując słowa Petera
i kompletnie lekceważąc obecność jego córki.
- Joe powinien być u siebie, w gabinecie. Prze
niósł się tam ostatnio na dobre - zauważyła z prze
kąsem.
Odeszła, zostawiając ich wpatrzonych w jej plecy.
8
RUTH LANGAN
Gospodyni, Inez Ramirez, zaprosiła ich gestem do
środka i zaprowadziła na patio, gdzie tryskała fontanna
i kwitła bogata roślinność w dziesiątkach doniczek.
- Miłe powitanie - szepnęła Heather.
- Ale przynajmniej nie zaskakujące. Pewnie znowu
się pokłócili z Joem. Bez przerwy się teraz kłócą. Chy
ba obydwoje żyją w wielkim stresie.
Peter nie zdejmował ręki z ramienia córki, kiedy
szli chłodnym mrocznym korytarzem w kierunku kun
sztownie zdobionych, podwójnych drzwi. Gospodyni
zastukała w nie raz i otworzyła, po czym odstąpiła na
bok, robiąc im przejście.
- Joe... - Na twarz Petera w jednej chwili powró
cił uśmiech, cieplejszy niż kiedykolwiek. Joe Colton
był dla młodszego mężczyzny niemal całym światem,
a przynajmniej bardzo ważną jego częścią.
Joe siedział za masywnym biurkiem po przeciwnej
stronie gabinetu. Wychylił głowę, odepchnął do tyłu
krzesło, poderwał się i pospieszył przez pokój w stronę
gości.
- Peter. Czekałem na was. - Uścisnął serdecznie
brata, a potem odsunął go na długość ramienia, żeby
mu się przyjrzeć. - Świetnie wyglądasz.
- Dziękuję, ty też.
Joe zwrócił się następnie do Heather, którą przywitał
nie mniej ciepło i życzliwie.
- Dzień dobry, kochanie. To bardzo szlachetnie
z twojej strony, że zgodziłaś się nas wspomóc.
Plik z chomika:
kruczek979
Inne pliki z tego folderu:
Steffen Sandra - Ród Coltonów 10 - Żona na pokaz.pdf
(786 KB)
Ród Coltonów 13 - Boże Narodzenie w rodzinie Coltonów 03 - Noc Juliet - Zane Carolyn.pdf
(432 KB)
Ród Coltonów 13 - Boże Narodzenie w rodzinie Coltonów 02 - Pozytywka - Turner Linda.pdf
(330 KB)
Ród Coltonów 13 - Boże Narodzenie w rodzinie Coltonów 01 - Córka dyplomaty - Christenberry Judy.pdf
(253 KB)
Ród Coltonów 12 - Dom radości - Michaels Kasey.pdf
(787 KB)
Inne foldery tego chomika:
Dynastia Ashtonów
Złota dynastia
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin