88. Twórczość Sebastiana grabowieckiego
Sebastian Grabowiecki (1543, miejsce nieznane - 19 października 1607 w Moskwie) - polski poeta późnorenesansowy, opat zakonu cystersów, tłumacz dzieł Bernarda Tassa i Gabriela Fiammy. Niewiele wiadomo na temat życia Sebastiana Grabowieckiego. Początkowo przyszły poeta prowadził karierę dworską u Zygmunta II Augusta, a potem Stefana Batorego. Później został duchownym. Niewiadome są powody dla których polityk i żołnierz Grabowiecki rozstał się z życiem świeckim. Wiemy na pewno, iż przeżywszy śmierć żony, natychmiast porzucił życie szlachcica i został zakonnikiem. Być może za zasługi wojenne czy dyplomatyczne otrzymał w nowej roli stanowisko opata klasztoru cystersów w Bledzewie, które pełnił aż do śmierci .Monografię Sebastiana Grabowieckiego stworzył Andrzej Litwornia.Autor jednego tomu wierszy Setnik rymów duchownych (1590, przekłady i trawestacje poetów włoskich, wznowionego dopiero w 1893 jako Rymy duchowne) oraz antyreformacyjnej broszury Martinus Lauter eiusque levitas (1585, Grabowiecki postulował w swej twórczości metafizycznej koncepcję kwietyzmu skłaniał się ku koncepcji silniej ascetycznej – kwietyzmu właśnie, poszukując w deprecjonowanym świecie Bożego ładu, zgodnie z ideami kwietyzmu ukojenie wewnętrzne uznając za kres peregrynacji duchowej.Silnie akcentując dążenie do pojednania się z Bogiem, Grabowiecki nie reprezentował później dopiero w Polsce rozwiniętych idei mistycznych. W swej liryce neguje on wartość poznania empirycznego, za podstawowe i jedyne uznając – duchowe, metafizyczne, otrzymane jednak nie staraniami ludzkimi, ale łaską zsyłaną przez dobroć Stwórcy. Bóg jest bowiem w koncepcji świata poety jedynym źródłem prawdy, a pojednanie z Nim jedyną drogą do jej poznania. W istnieniu doczesnym człowiek jest samotny, świat jawi mu się jako obcy, niemożliwy do pełnego ogarnięcia i wrogi.
89. Poetycki cykl siedmiu grzechów głównych ks. Sebastiana Grabowieckiego
Mikołaj Sęp Szarzyński, omawiany w tym miejscu nasz poeta metafizyczny, tak ukazał w jednym z najbardziej znanych swoich sonetów dramat duszy: "Gdy Ciebie, wiecznej i prawej piękności, / Samej nie widzi, celu swej miłości." Bo też jest to prawdziwe nieszczęście, gdy nie dostrzegając Boga, źródła wszelkiego dobra, zwraca się ona ku ziemskim celom, zatracając się w nich. Podobne lęki musiały od początku niepokoić człowieka, skoro katechizm wyróżnił siedem grzechów głównych. Polskie odpowiedniki łacińskich nazw nie zawsze w pełni oddają istotę każdego z nich. Poeci innych języków także starali się przeniknąć treści kryjące się za każdym z pojedynczych słów. W "Boskiej komedii" - jak pamiętamy - gdy Dante z oprowadzającym go Wergilim przeszli Piekło i zaczęli się wspinać na górę Czyśćca, ujrzeli siedem tarasów; na każdym z nich przebywały dusze pokutujące właśnie za jeden z siedmiu grzechów głównych. XVI-wieczny poeta włoski Gabriel Fiamma napisał osobny cykl sonetów poświęcony owym grzechom. Do niego z kolei nawiązał nasz poeta, ks. Sebastian Grabowiecki. W swojej wielkiej księdze "Setniku rymów duchownych" zamieścił tłumaczenia bądź autorskie przeróbki sonetów Fiammy. Bogactwo języka i głęboka wiedza teologiczna sprawiły, że powstałe utwory nie tylko należą do znakomitych osiągnięć naszej poezji metafizycznej, ale i mogą być doskonałym punktem wyjścia do medytacji nad człowieczymi słabościami. W pierwszym z nich, zatytułowanym, oczywiście, "Pycha", czytamy:
Pani wszech złości, równa do macierze,
Bogu przeciwna, człowieku szkodliwa,
duchu, skąd burza z nawałnością bywa,
w której świat pływa jak czółn po jezierze!
Twardy krzemieniu, skąd srogi smok bierze
płomień, gdy (na to chciwy) dusz przygrzewa,
popędliwości, skąd człek upad miewa,
acz nędzny - szczęśliw nad inne w swej wierze.
Fałszywa, sprosna, harda i nadęta,
śmiałości, wzgardy pełna, wszech marności,
dla której się płacz mnoży a wzdychanie;
prze cię, okrutny dziwie, jest odcięta
nadzieja, żeby człek mógł żyć w radości,
dla ciebie w świecie strach z uciskiem tanie.
Pojawiająca się metafora morza, tak częsta w poezji mistycznej, nabiera przerażającej zgoła wymowy. Z pychy wyłania się nawałnica morska, "w której świat pływa jak czółn po jeziorze" (podkreśl. - W.S.). To musiało poruszyć każdego - świat wobec pychy jest niby maleńkie czółno w bezmiarze wód! Rozumiemy teraz dlaczego jest ona "Bogu przeciwna, człowieku szkodliwa". Jej wielkość sprawia, że pragnie zmierzyć się z samym Bogiem, zaś człowiek, gdy nie potrafi się jej oprzeć, musi zginąć.
W "Zadrości" poeta pogłębia jeszcze ów obraz zagrożenia człowieka przez własne słabości:
Co strasznym jadem kropisz, dziwnie srogi,
cudzym złym żywiesz i w łzach rozkoszujesz,
a kiedy kogo wesołym najdujesz,
z żałością w tobie różne wstają trwogi.
Matko niechęci, zarazo ubogiej
miłości, z szkód rozkosz, żal z szczęścia czujesz,
niezlicznych kuńsztów i sideł próbujesz
na skazę, w kim wiesz skarb godności drogiej.
(...)
Można by sądzić, że o ile grzech pychy dotyczył przede wszystkim człowieka, który mu ulegał, to zazdrość zwraca się przeciwko innym, żywi się cudzym nieszczęściem i cierpi z powodu radości bliźniego. Poeta jednak zauważa, że tak naprawdę szkodzi jednak "własnemu sercu". Wybór serca nie jest, oczywiście, przypadkowy. W Biblii Bóg zawsze poprzez serce zwraca się do człowieka, jest to miejsce cichego, najgłębszego spotkania Stwórcy i stworzenia. Niszcząc własne serce, zatracamy tym samym możliwość obcowania z Bogiem.
Ciężkim przewinieniem przeciwko miłości jest kolejny z grzechów głównych - gniew:
W tym twardym wieku rozum ustępuje
gniewom - ten wzrusza ziemię z niebem złością,
a prawie oślep, wszelaką możnością
na cudzą skazę siły swe gotuje.
Miłość na świecie kres władze swej czuje,
a wszelkie mieśce nienawiści włością,
gwałt krzywdy szuka, szkoda też z chytrością,
krew a łzy tocząc, w skargach rozkoszuje.
Ale kto węże, pochodnią straszliwą
miece, co gorsze umysły przodkują,
wszędy bezpieczne mając władze swoje;
furyja, którą ludzie panią czują,
miłość precz z świata zegnała, prawdziwą
szczyrość, pobożność, zgodę i pokoje.
Warto zwrócić uwagę, że gniew pojawia się, gdy "rozum ustępuje", a złość "wzrusza ziemię z niebem". Jest to naruszenie porządku ustanowionego przez Stwórcę, a nawet zupełne odwrócenie się od niego. Złość ludzka bowiem wywołuje chaos, chociaż nie jest w stanie naruszyć Boskich praw. Staje się jednak przyczyną krzywdy i zła, zwraca się przeciwko miłości, rozkoszuje się cudzym cierpieniem.
W sonecie "Lenistwo" poeta przywołuje słowo "gnuśność", które bodaj trafniej oddaje łacińskie acedia. Bo nie chodzi tu o potoczne znaczenie słowa "lenistwo", rozumianego głównie jako niechęć do podejmowania wysiłku czy unikanie pracy. Największym grzechem jest nasza opieszałość w dążeniu do celu miłości, czyli do Boga:
Sprosna zarazo, niechęci złośliwa,
która swe dobro wzgardą prześladujesz,
a w próżnowaniu tęsknicą wiek psujesz,
ni cię strach w niebo, ni nadzieja wzywa.
Mrozie, przez który duch śmiałości zbywa,
ty przedni owoc suszyć usiłujesz,
co pożyteczno - zniszczyć pieczołujesz,
a to, co szkodzi, w twym kochaniu pływa.
Autor doskonale dobiera środki wyrazu, niezwykle plastyczne, zdolne przemówić do każdego wrażliwego odbiorcy, jak choćby owa metafora: "przedni owoc suszyć usiłujesz" czy zdanie kończące drugą strofę. O człowieku, który "swe dobro wzgardą prześladuje", a rozwija "to, co szkodzi", trudno powiedzieć, by grzeszył lenistwem w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. On - powtórzmy - zaniedbuje to, do czego został powołany, a oddaje się fałszywym celom.
Bliski temu sonetowi wydaje się kolejny grzech główny - "Łakomstwo":
Piecza, co rościesz i żywisz się złotem,
w tysiącu trwóg i różnościach szkody,
w teskliwych pracach, chcąc w skarbiech mieć gody,
on tracisz, co miał wiecznie cieszyć potem.
W kolejnych więc utworach powraca sprawa błędnego rozpoznania celu człowieczych dążeń. Gdy, omamieni różnymi pokusami ziemskimi, przestajemy podążać za Panem, pogrążamy się coraz bardziej w naszych słabościach, z których trudno wydobyć się o własnych siłach. Bardzo ważne mogą okazać się wówczas słowa modlitwy czy zdecydowane nazwanie grzechu, jak w tym właśnie wierszu:
Więc tak ubóstwa szczyre, świętobliwe
ustawy gwałcąc, deptać chcesz, wszeteczna,
i w jego rządy śmiesz swą mogę stawić?
Idź, Jędzo, gdzieś się zwykła sidły bawić,
śrzód zdradnych nadziej - tam pospólstwo chciwe,
tam twa pociecha, tam radość nie wieczna.
Grzech pojawia się wówczas - po raz kolejny powtarza kapłan-poeta w sonecie "Obżarstwo" - gdy psują się dobre obyczaje, których "sława (...) szła w świat i kraj szeroki":
Ach, że rozrywek ozdoba i władza
gaśnie - obżarstwo od wszech ulubione,
i wyniszczyło szlachetne zwyczaje.
Dziś jasna woda i żołądź nie daje
smaku, każdy się do wina przysadza,
pierzyn, rozkoszy; a cnoty - wzgardzone.
Przestrogi te brzmią - przyznajmy - bardzo współcześnie. Człowiek, kierując się w życiu przyjemnością, nie potrafi zrezygnować z dóbr doczesnych, coraz bardziej oddala się od prostoty (symbolizowanej tu przez "jasną wodę") i cnót, które wszak są naturalną naszą dyspozycją do działania zgodnego z rozumem, gdy sprawność ku złu jest wadą.
Zamykający cykl sonet "Nieczystość" oparł poeta na nagromadzeniu i spiętrzeniu negacji, by tym wyraziściej zabrzmiała puenta:
Nie przeto, żem jest od państw oddalony,
a, iż tak Bóg chce, w skarby niebogaty,
nie, iż w gałązki mój szczep nierogaty,
ni owoc jego nadzieją zmocniony;
nie przeto, że mój dzień chmurą strwożony
pragnąć i głód mrzeć, potnieć, ziębnąć na tej
ziemi przymusza; nie, iż świat mej straty
chcąc, w tysiąc zdrad jest strasznie uzbrojony;
ani że ma przyjść ostatnia godzina,
żywot mi brzydzi - ale dla płomienia
cielesnej żądzej, co na mą krew chciwy.
Okrutny, szkodny, ciężki, niewściągliwy
ogniu! Dla ciebiem daleki zbawienia,
że śmierci pragnę - tyś przednia przyczyna.
Nie tylko ostatni fragment ma charakter puenty, ale - można powiedzieć - cały ten utwór jest niejako podsumowaniem omawianego cyklu. Mamy, jak to zostało zapisane w Ewangelii, żyć nie według ciała, lecz według duszy, ciało bowiem jest śmiertelne, gdy dusza zanurzona została w wieczności.
70
pooliver