Fakty i Mity 2010-10.pdf

(9420 KB) Pobierz
259960793 UNPDF
W POGONI ZA DIABŁEM
 Str. 14-15
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 10 (522) 11 MARCA 2010 r. Cena 3,90 zł (w tym 7% VAT)
Nie wjedziesz na Ukrainę, jeśli nie opła-
cisz się mafii. Dolarami i hrywnami. Jak
rozpoznać przestępców? Sami się zgło-
szą – ubrani w mundury celników
i straży granicznej. I to nie są prze-
bierańcy. Tak działają polscy
i ukraińscy pogranicznicy.
W biały dzień. Dwa lata
przed Euro 2012!
 Str. 3, 17
ISSN 1509-460X
100 egzorcystów z Niepokalanowa rusza w Polskę
259960793.031.png 259960793.032.png 259960793.033.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 10 (522) 5 – 11 III 2010 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Biedacy korzystający z ośrodków dla bezdomnych Caritasu Ar-
chidiecezji Warszawskiej płacą pewną kwotę pieniędzy zależ-
ną (podobno) od ich możliwości. Już samo to jest skandalem,
ale jeszcze większy jest taki, że zarząd przebogatego Carita-
su kwot tych nie księgował lub drastycznie je zaniżał. Sprawą
zajmie się prokuratura.
Nadzorca
Aldona Kamela Sowińska (minister w rządzie Buzka) napisa-
ła traktat o etyce w biznesie. Część książki to ordynarny pla-
giat (słowo w słowo) pracy innego autora. Stanie za to przed
sądem, który być może wytłumaczy jej, co to takiego ta etyka.
W wielu Waszych listach i e-mailach pada pytanie: Dla-
z Unia zmusza człowieka do zaprzeczenia swojemu sta-
tusowi dziecka bożego, ustawodawstwo unijne pozbawia lu-
dzi części praw poprzez fałszywą tolerancję i wolność;
z ową fałszywą wolnością i tolerancją jest laickość pań-
stwa. Laickie, areligijne państwo rodzi totalitaryzm;
z państwo powinno we własnym interesie godzić się na
wolność publicznej ekspresji przekonań religijnych;
z w swoich działaniach władza musi kierować się zasa-
dami etycznymi, a te wypływają wyłącznie z religii; brak re-
ligijnych podstaw oznacza brak etyki;
z Europa, doprowadzając do stanu, w którym władza
pozbawiona jest podstaw etycznych (bo odwołanie do reli-
gii jest zakazane), spycha ludzi wierzących do getta. Ludzie
wierzący są zmuszani do obrony swoich przekonań metoda-
mi radykalnymi. Ekstrema religijnajest uprawniona, gdyż jest
jedyną metodą
obrony wolności.
Nietolerancję wyka-
zują zwolennicy pań-
stwa laickiego, którzy
domagają się m.in. usu-
nięcia krzyży z prze-
strzeni publicznej. To-
warzyszy temu za-
właszczanie przez śro-
dowiska laickie takich
pojęć jak wolność, pra-
wa człowieka, równość
wobec prawa.
Ojciec Maciej odkrył, że wartości te są dziełem chrześci-
jaństwa (czyt. katolicyzmu). I to ono jest podstawą rozwo-
ju. Według niego, wszelkie cywilizacje, które odrzuciły wiarę
w Chrystusa (czyt. papieża), zatrzymały się w rozwoju. Chrze-
ścijanie wiedzą, że mają obowiązki wobec swoich następ-
ców. Zmusza ich to do ciągłego myślenia, poszukiwania, po-
szanowania tradycji i kultury. Tylko ludzie wierzący potrafią
wyciągać wnioski z historii. Państwo laickie, pozbawiając
praw tych, dzięki którym następuje rozwój, skazuje się na
zagładę. Europa na własne życzenie ma problemy z terrory-
stami islamskimi, bo wcześniej pozbawiła praw chrześcijan.
Trzeba przyznać, że Zięba zna stare chwyty, na przykład
ten z przerobieniem agresora na ofiarę. Historycy wysiadają
przy jego intelekcie. Zna on m.in. rozwiązanie zagadki, dla-
czego Polska jest taka proamerykańska. Otóż wynika to
z bliskości kulturowej obydwu państw: zarówno Polska, jak
i USA zostały zbudowane na fundamencie religijnym. To reli-
gia niosła u nas i za oceanem tolerancję, wolność i równość.
O tym, że podstawy prawne i etyczne USA określili masoni,
a źródłem tolerancji jest tam pluralizm religijny – cicho sza.
Podobnie jak o tym, że od wieków przekleństwem (i jednym
ze źródeł upadku w XVII wieku) Polski i Polaków jest mono-
pol rzymskiej religii.
Oto wizja historii i współczesnego świata według kape-
lana i ojca duchowego rządzącej partii. Dzięki jego poglądom
i błyskotliwej karierze, jaką zrobił w PO, wiemy już dokład-
nie, komu miało się żyć lepiej: wszystkim Watykańczykom.
JONASZ
6,5 miliona złotych z dotacji UE przekazał prezydent Rado-
mia na zmianę ogrzewania w miejscowej katedrze. Na budo-
wę ścieżek rowerowych miasto przeznaczyło całe 2 miliony,
zaś na taki zbytek jak mieszkania socjalne – 6 milionów.
czego „FiM” prowadzą wojnę z Tuskiem, skoro to je-
dyna przeciwwaga dla dyktatury Kaczyńskich? Ale są też
protesty, że PO i rząd Tuska wspieramy. Cóż, antykleryka-
lizm, czyli brak zgody na dominację Kościoła i kleru w życiu
publicznym, łączy ludzi o różnych poglądach. A prawda zwy-
kle leży pośrodku, choć w przypadku tak postawionych tez
nawet tam trudno ją odnaleźć. Otóż my nie prowadzimy żad-
nej wojny, my tylko zwracamy uwagę na błędy i zaniechania
w wydaniu tego oraz każdego innego rządu. Za racjonalne
posunięcia chętnie chwalimy. Faktem jest, że w ostatnich wy-
borach Platformę poparli także światli antyklerykałowie w oba-
wie przed PiS-em. Co otrzymaliśmy w zamian?
Klerykalne rządy wymieszane z odro-biną
liberalizmu. Sługusy biskupów z PO już się
nie kryją po kątach, lecz za przyzwoleniem
premiera stają w pierwszym szeregu. To
oni (Gowin, Raś) wpadli na pomysł za-
warcia sojuszu taktycznego z Romanem Gier-
tychem i jego ludźmi w sejmiku małopolskim.
To Donald Tusk w wyborach do PE
w woj. podkarpackim na pierw-
szym miejscu umieścił ministran-
ta, orędownika koronacji Chry-
stusa na króla Polski – Mariana
Krzaklewskiego. Niektórzy dzia-
łacze PO mogliby mieć pogadan-
ki w Radiu Maryja. Chętnie przy
tym obrażają środowiska anty-
klerykalne i racjonalistyczne. Będąc przy władzy i korycie, kreu-
ją się na pokrzywdzonych i prześladowanych. Tusk – zapa-
trzony w swoją wizję Platformy bez idei i granic – liczy naj-
widoczniej także na poparcie radykalnych środowisk katolic-
kich w zbliżającym się maratonie wyborczym. Wszak pod da-
chem zwycięzców chroni się chętnie różne ptactwo.
Lewicowi i liberalni wyborcy PO patrzą na te zabiegi
z obrzydzeniem i rozpaczą. Ale cóż mają zrobić, skoro na le-
wicy uwiąd i tępota?
A konserwatyści z PO triumfują. Mało im roboczych kon-
sultacji z patronem Dziwiszem i biskupami. Z wdzięcznością
przyjęli też kościelnego nadzorcę w osobie dominikanina Ma-
cieja Zięby. Jest on dyrektorem państwowego Europejskiego
Centrum Solidarności, hojnie finansowanego przez ministra
kultury i dziedzictwa narodowego – Bogdana Zdrojewskiego
z PO. ECS, opanowana przez kler i ludzi Tuska, sprawuje nad-
zór nad etosem „Solidarności” – stawianiem pomników, or-
ganizowaniem wystaw i mszy rocznicowych. Obecnie głów-
nym jej celem jest wybudowanie do sierpnia 2012 roku gi-
gantycznego Europejskiego Centrum Solidarności, którego cień
ma przykryć zgliszcza sąsiedniej Stoczni Gdańskiej. Koszt in-
westycji – 300 milionów złotych – w połowie pokryją fundu-
sze strukturalne, a w połowie budżet Gdańska; jakby brakło,
to zawsze pod ręką jest Zdrojewski. Analizując plan Centrum,
naszpikowany bogo-papiesko-ojczyźnianymi akcentami, trze-
ba powiedzieć, że będzie to największy pomnik zwycięstwa
Watykańczyków nad polskim narodem. Za który jak zwykle
sami zapłacimy. A wszystko to w czasie największego od
dziesięcioleci kryzysu i bezrobocia, z inicjatywy
ponoć gospodarnej Platformy, za podszeptem
o. Zięby, nadzorcy z ramienia episkopatu.
Ten głosi ze swadą swoje kazania podczas
poważnych sympozjów, często z udziałem zagra-
nicznych, głównie unijnych gości. To zresztą dla
tych ostatnich niemała atrakcja – usłyszeć tuż
za miedzą poglądy rodem z Sudanu czy Arabii
Saudyjskiej. Oto niektóre z nich:
z Europa, w tym Polska, pod wpływem
wstrętnych racjonalistów szantażuje ludzi wie-
rzących alternatywą: albo jesteś religijnym czło-
wiekiem, albo dobrym obywatelem;
Cokolwiek by mówić, marzec zaczął się świetnie. OBOP prze-
prowadził sondaż na temat, którzy politycy raz na zawsze po-
winni odejść w niebyt i nie straszyć więcej Polaków. Pierwsze
miejsce w rankingu zajął Jarosław, drugie Lech Kaczyński.
„Czy wiecie, co to jest aquapark?” – zapytał bydgoskich stu-
dentów prezes PiS i szczerze dodał, że... sam do niedawna nie
wiedział. Po wykładzie na uniwersytecie żacy oświadczyli, że do-
tąd Jarosław Kaczyński ich przerażał, teraz już tylko śmieszy.
„Wasze serca są jak dom publiczny, z którego co pewien czas
wybiega prostytutka”... A cóż za cham powiedział takie zda-
nie? Nie żaden cham, tylko czcigodny rzecznik krakowskiej
kurii ks. Robert Nęcek. A do jakichże to zwyrodnialców? Do
internautów, którzy Nęcka nie lubią.
Radio Maryja szlocha, że padło ofiarą oszusta bankowego,
który w całym kraju rozprowadzał blankiety wpłat datków na
rozgłośnię Rydzyka z innym niż faktyczny numerem konta.
Może. Ale ponieważ w rozgłośni i w Rydzykowej fundacji
Lux Veritatis trwa właśnie kontrola Urzędu Skarbowego
(dot. nieprawidłowości podatkowych i rozliczeń), sprawdzili-
byśmy na miejscu kontrolerów (i prokuratury), czy ten trop
to nie jest wielka ściema mająca służyć zatarciu śladów.
W Radiu Maryja wystąpił szef czasopisma „Rurociągi” Wik-
tor Michałowski. Zachęcał do wpłat na Rydzykową geoter-
mię, przywołując „jednego z wielkich, nieżyjących polityków
świata, Mao Tse-tunga, który powiedział, że najdłuższy nawet
marsz zaczyna się od pierwszego kroku”. Ratuj się kto może!
„Wielki Marsz” wymyślony przez tego chińskiego zbrodnia-
rza kosztował życie 80 tysięcy jego żołnierzy.
Fot. PAP/Wiktor Dąbkowski
Wywalony na zbity pysk z roboty przez mieszkańców Łodzi
były prezydent Kropiwnicki został wykładowcą uniwersytetu.
Gość, który doprowadził miasto do zapaści gospodarczej, uczy
studentów... ekonomii. Potrzebne jest chyba jeszcze jedno re-
ferendum – tym razem uczelniane.
Łódź chce zostać europejską stolicą kultury. Nie zostanie, za
to ma szanse na miano stolicy absurdu. Oto w okresie reko-
lekcyjnym straż miejska wyłapuje wagarujące dzieci i siłą pro-
wadzi je do kościoła na rekolekcje. Proponujemy, by później
smarkaczy pakować od razu do poprawczaka.
Na świecie (i w Polsce) rośnie lawinowo liczba biskupów. Za-
trważająco maleje natomiast liczba zwykłych księży – podają
źródła watykańskie i zastanawiają się nad przyczyną tego zja-
wiska. Już tłumaczymy: każdy ksiądz chce być biskupem, za
to żaden biskup nie chce być zwykłym księdzem.
TVParafialna stoi na skraju bankructwa. Doszło do tego, że
żaden bank nie chce jej pożyczyć 100 mln złotych, które ma-
ją uratować budżet. Nie przeszkadza to wcale zarządowi te-
lewizji w zakupie 670 par luksusowych butów damskich i mę-
skich. A chcecie z buta? – odparł rzecznik TVP, gdy dzienni-
karze zaczęli interesować się tą sprawą.
Z powodu wykruszania się kandydatów na cudownie uzdro-
wionych przez JPII Watykan odnalazł włoskiego fryzjera ko-
munistę, który twierdzi, że w szpitalu spojrzał na portret JPII
i natychmiast został uzdrowiony z przepukliny.
Oskarżone o czarnoksięstwo małe dzieci są najpierw torturo-
wane, a później mordowane, np. poprzez spalenie na stosie.
W ciągu ostatnich kilku lat (nie w średniowieczu!) zginęło
w ten sposób ok. 15 tysięcy maluchów w Nigerii i w Kongu.
Mordercami są szamani? W pewnym sensie, bo dzieci wyła-
pują i zabijają chrześcijańscy duchowni, tropiciele szatana...
Do tej szokującej sprawy wrócimy wkrótce.
W Watykanie specjalna konferencja biskupów będzie debato-
wać nad ogłoszeniem piątego, antybiblijnego dogmatu o Ma-
ryi (po bożym macierzyństwie, zawsze dziewictwie, niepoka-
lanym poczęciu i wniebowzięciu). Teraz Maryja miałaby zo-
stać ogłoszona współodkupicielką ludzkości. „Bo to może spo-
wodować jeszcze bardziej efektywne jej wstawiennictwo
u Boga” – brzmi uzasadnienie. Czyli jak Maryję uhonoruje-
my, to się nam odwdzięczy. Przecież to oczywiste.
W prawicowej telewizji FOX kandydatka do tytułu miss Kali-
fornii, niejaka Lauren Ashley, oświadczyła, że wszyscy geje po-
winni zostać zabici, bo tak stanowi Biblia. Świetnie, ale – zgod-
nie z tą samą Biblią – kobieta, która chodzi skąpo ubrana i pod-
nieca mężczyzn, musi zostać niezwłocznie ukamienowana.
259960793.034.png 259960793.001.png 259960793.002.png 259960793.003.png 259960793.004.png 259960793.005.png
Nr 10 (522) 5 – 11 III 2010 r.
GORĄCY TEMAT
3
Ukrainę. Z dwóch
powodów: żeby
sprawdzić, co czeka
kibiców pragnących uczestniczyć
w piłkarskim święcie EURO 2012
oraz przekonać się, z jakim efektem
realizowany jest rządowy program
uszczelnienia granicy wschodniej
za cenę prawie 700 mln zł. Poje-
chaliśmy całkiem incognito, wybie-
rając drogowe (tylko dla zmotory-
zowanych) przejście graniczne Kor-
czowa-Krakowiec, o którym słysze-
liśmy legendy, że zamieniło się w pry-
watny biznes kilku ustosunkowanych
spryciarzy ze służby celnej. Wraca-
jąc, mieliśmy ze sobą litr ukraińskiej
wódki, cztery paczki ichnich papie-
rosów oraz wrażenia. Papierosy wy-
paliliśmy, oczekując w nerwach
na szczęśliwy powrót do Polski, a gdy
tylko to marzenie się ziściło, nie-
zwłocznie wypiliśmy całą wódkę
na pohybel rodzimym cwaniakom
i „przyjaciołom” ze Wschodu. Po-
zostały takie oto wrażenia...
kolejce, gdzie trzeba czasem od-
stać nawet kilkanaście godzin
– uprzedza nasz cicerone .
Z Radymna wyruszamy dwoma
samochodami: Andrzej wiezie swo-
im jednego z naszych dziennikarzy,
pół godziny za nimi startuje dwu-
osobowa ekipa „FiM” nieoznakowa-
nym pojazdem służbowym. W Kor-
czowej pustki: na trzech pasach od-
praw (jeden dla obywateli państw
Unii Europejskiej, dwa dla Ukraiń-
ców) zaledwie 4 auta wyjeżdżające
z Polski. Kilkanaście metrów obok
trzy oczekują na odprawę wjazdo-
wą. Wehikułu „mrówki” już nie wi-
dać. „Brali bez zmrużenia oka, więc
przejechaliśmy jak po maśle” – mel-
duje telefonicznie nasz zwiadowca.
Formalności po polskiej stronie
załatwiamy w kilka minut i po chwi-
li przejmują nas Ukraińcy. Postana-
wiamy zaryzykować: pierwszą barie-
rę atakujemy bez żadnych łapówek.
Pogranicznik wertuje paszporty i wy-
raźnie zdegustowany pogwałceniem
„tradycji” usiłuje znaleźć haka. Jego
podobno powinien. Czyżby Taras
nie znał języka polskiego? Nic z tych
rzeczy. On wszystko świetnie rozu-
mie, ale „prawo jest prawem, więc
musicie zawracać, bo pod żadnym
pozorem dalej was nie przepusz-
czę” – oświadczył i nawet nie chciał
słuchać, że jego kolega ze straży
granicznej nie zakwestionował do-
kumentu.
Zrezygnowani wkładamy do pasz-
portu 10 hrywien i pokornie prosi-
my o powtórną kontrolę. Gdy Taras
otwiera okładki, ogarnia go furia:
– Co wy mi tu dajecie, na ka-
wę?! Natychmiast zabierać się stąd!
– krzyczy.
Trzecie podejście z dziesięcio-
dolarówką natychmiast studzi emo-
cje. Celnik chowa pieniądze do kie-
szeni i oddala się z papierami
do budki. Po chwili wraca z komu-
nikatem, że podbija stawkę.
– Jeszcze raz tyle dla mojego kie-
rownika i pięćdziesiąt hrywien dla po-
granicznika, bo złamaliście „tradycję”
– oznajmia urzędnik państwowy.
wypełniać się samochodami. W więk-
szości na ukraińskich numerach i do-
skonale pamiętających czasy Breż-
niewa . Choć granica jest całkiem pu-
sta, kierowcy dalej nie jadą. Mijają
godziny, na plac nie wciśnie się już
nawet „maluch”, a ludzie żują pest-
ki słonecznika i wciąż czekają. Na co?
– Szworak jeszcze grasuje – wy-
jaśnia jeden z Ukraińców.
Cóż to za zwierzę ów „szworak”?
Tego dowiemy się wkrótce...
Około godz. 16 wraca nasz prze-
wodnik, a chwilę później plac bły-
skawicznie pustoszeje. Kilkadziesiąt
pojazdów (najwyraźniej szczególnie
uprzywilejowanych) podjeżdża i za-
trzymuje się tuż przed stanowiska-
mi celników (ukraińscy pogranicz-
nicy nie popędzają), natomiast po-
zostałe formują długą na kilometr
kolejkę. I znowu wszyscy czekają...
Uzgadniamy taktykę powrotu
do Polski: samochód firmowy jedzie
„zerówką”, trzeci dziennikarz prze-
siada się do Andrzeja i uzbraja
w cierpliwość.
Za dopuszczenie do pasa bezcło-
wego kierujący ruchem żołnierz bierze
rutynowe 10 hrywien, ale celnik Wi-
talij Łobodziński (nr służb. LV-3515)
jakby już na nas czekał, bo nawet
nie zagląda do bagażnika, tylko od ra-
zu domaga się upoważnienia, za któ-
re zapłaciliśmy haracz na wjeździe:
za ekspresową usługę. I... „jeszcze
pięćdziesiąt dla kierownika” – na-
lega Witalij.
Postanawiamy chociaż trochę od-
kuć się na pograniczniku i nie wkła-
damy mu w paszport nawet „piątki”.
– Ponieważ przejechaliście linię,
dostajecie dwa lata zakazu wjazdu
na Ukrainę! – rewanżuje się Andrij
Czaban (nr służb. LV-1771).
Powód? Na wysokości jego sta-
nowiska namalowano na asfalcie pas
(absolutnie tego dnia niewidoczny
pod warstwą błota), którego nie wol-
no przekroczyć przed kontrolą pasz-
portową, a nasze przestępstwo po-
legało na tym, że zatrzymaliśmy się
o jakiś metr za daleko.
Nasi załatwiają sprawę w pięć
minut (celnik nawet nie zbliża się
do samochodu) i wreszcie jesteśmy
u siebie. Mamy tu okazję zaobser-
wować, co było przyczyną dziwne-
go zachowania kilkuset ukraińskich
kierowców zwlekających z odprawą,
choć granica była przejezdna. Oka-
zało się, że przeszkodę stanowił
wspomniany wcześniej Dariusz
Szworak , absolwent Wojskowej
Szkoły Oficerskiej we Wrocławiu,
a obecnie funkcjonariusz Granicz-
nego Referatu Zwalczania Przestęp-
czości w Korczowej (elitarna jed-
nostka w charakterystycznych czar-
nych uniformach), który kręci się
między samochodami z psem Qu-
esto i bez pudła typuje „na jamę”
(do szczegółowej kontroli) niedoin-
formowanych nieszczęśników z ukry-
tymi w „bunkrach” (skrytkach) pa-
pierosami.
– Ten facet ma dobre oko i wy-
jątkowo dokuczliwy zwyczaj nieod-
puszczania żadnym znajomym ani
nawet swoim sąsiadom z Żurawi-
cy, więc na jego zmianie Ruscy nie
jeżdżą – wyjaśnia polski kierowca
transportujący codziennie z Ukra-
iny benzynę „pod korek” i dodat-
kowy kanister.
Mafia celna
Po stronie ukraińskiej zorganizowana banda
rozbójników w mundurach, a w Polsce
„Traktorzysta”, „Pudzian”, „Złoty”, „Kokon”
i im podobni. Na szczęście tylko kilku;
niestety – też w mundurach...
Andrzej , mieszkaniec przygra-
nicznego Radymna kursujący
na Ukrainę kilka razy w tygodniu
i dorabiający sobie „mrówczym”
stamtąd importem taniego niczym
barszcz paliwa, papierosów oraz al-
koholu, udziela nam przed wyjaz-
dem instruktażu.
– Naszykujcie kilka banknotów
o nominałach dziesięciu hrywien
(równowartość ok. 3,8 zł – dop. red. ).
Jak już tam będziecie, to przy każ-
dym stanowisku kontroli wkładajcie
jeden banknot do paszportu. Trze-
ba dać wopiście, celnikowi i patro-
lowi milicji, który niechybnie zaczai
się tuż za przejściem. Oni nazywa-
ją te wziątki „tradycją”. Jak nie da-
cie, będą kłopoty. Wracając, może-
cie wywieźć, ile tylko dusza zapra-
gnie, ale po polskiej stronie nie moż-
na mieć: więcej niż zatankowany
do pełna zbiornik paliwa, więcej niż
litr wódki, cztery litry wina i 40 sztuk
papierosów na głowę. W razie wpad-
ki nie wykpicie się żadną łapówką,
bo nasi celnicy w ogóle nie biorą
w łapę, a ściślej rzecz ujmując
– nie w ten sposób – podkreśla.
Ale jeśli, to jak?
– Pogadamy, jak sobie wszyst-
ko dokładnie obejrzycie. Tylko za-
strzegam: jeśli chcecie poczuć kli-
mat, to nie wracajcie „zerówką”
(tzw. pas bezcłowy – dop. red. ), bo
przelecicie nią w moment, a najcie-
kawsze rzeczy dzieją się w normalnej
podejrzenia wzbudza wpisany na tzw.
karcie migracyjnej turystyczny mo-
tyw podróży oraz zaczerpnięty
z książki telefonicznej adres doce-
lowy we Lwowie.
– Czego tu u nas szukacie? – roz-
poczyna przesłuchanie człowiek
w mundurze.
– Chcemy odwiedzić przyjaciół,
panie oficerze – odpowiadamy przy-
milnie.
– Adres jest nieprawidłowy. We
Lwowie nie ma podanej przez was
ulicy!
– Być może przekręciliśmy ja-
kąś literę, ale znajomi będą czekać
na rogatkach miasta, więc z pewno-
ścią się nie zgubimy.
Przez prawie pół godziny śled-
czy wypytuje, cóż to za firma ta Bła-
ja News i czym się zajmuje, stuka
palcem w klawiaturę komputera, sta-
rannie sprawdza wszystkie dokumen-
ty, interesuje się nazwiskami i zawo-
dem „znajomych ze Lwowa”, aż
wreszcie oddaje nas w łapy celni-
ków. Konsekwentnie idziemy po ban-
dzie, czyli wciąż bez „tradycji”. Cel-
nik Taras Snitowski (na jego pla-
kietce służbowej widnieje numer LV-
-3689) jest o niebo bystrzejszy od ko-
legi pogranicznika. Okazuje się, że
wystawionego przez Jonasza uwie-
rzytelnionego notarialnie upoważ-
nienia do podróżowania samocho-
dem firmowym za granicą nie pod-
żyrował nam tłumacz przysięgły, choć
Choć granica jest całkiem pusta,
kierowcy dalej nie jadą
Dajemy. Prosto do łapy, nie ba-
wiąc się w żadne kamuflaże. Tuż
za przejściem czeka oczywiście mi-
licja. Już nie kombinując, wkładamy
w paszport 20 hrywien i wreszcie
jesteśmy na Ukrainie. Za 20 dola-
rów i 70 hrywien, czyli ok. 80 zł. Pra-
wie po godzinie, choć granica była
całkiem pusta. Naszemu zwiadow-
cy poszło gładko: za jedyne 24 zł ca-
ła operacja przebiegła im bezstreso-
wo i trwała niespełna kwadrans.
Andrzej jedzie załatwić swoje in-
teresy, a my dokonujemy drobnych
zakupów w Krakowcu, po czym za-
trzymujemy się na stacji benzyno-
wej tuż przed przejściem granicznym
i – zgodnie z instrukcjami – obser-
wujemy. Kompletna nuda: usłaną
dziurami drogą z wolna przemiesz-
cza się ku Polsce kilkanaście tirów,
od czasu do czasu przemyka jakiś
samochód osobowy. Właściwie ze-
ro ruchu. Wczesnym popołudniem
ogromny plac przy stacji zaczyna
Na sygnał z przejścia plac błyskawicznie pustoszeje
– Zawracać do Lwowa! Znajdź-
cie tam sobie tłumacza przysięgłe-
go i jak podbije pełnomocnictwo
na samochód, to przepuszczę. No
już, wynosić się! – pogania ziryto-
wany widokiem „tradycyjnego”
banknotu w paszporcie.
Dobijamy targu w budce, gdzie
celnik urzęduje wraz ze swoim szefem.
Bez żadnego zażenowania inkasują
za „tłumaczenie” 10 dolarów, wycią-
gając drugą łapę po 100 hrywien
A co dzieje się w tym czasie
z resztą naszej ekipy?
– Trudno powiedzieć, ile to po-
trwa, bo cały czas stoimy. Ukraińcy
zablokowali dojazd, choć sami się nie
odprawiają i tylko motocyklistom
udaje się przedrzeć – sprawozdawał
telefonicznie dziennikarz podróżują-
cy z Andrzejem, gdy w przygranicz-
nym barze po polskiej stronie dopi-
jaliśmy którąś tam z kolei kawę.
Ciąg dalszy na stronie 17 Â
W ybraliśmy się na
259960793.006.png 259960793.007.png 259960793.008.png 259960793.009.png 259960793.010.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 10 (522) 5 – 11 III 2010 r.
POLKA POTRAFI
Sromotność w sieci
Prowincjałki
Moda na haki poszła w Polskę. 49-letni
mieszkaniec Skąpego rozładowywał stresy,
biegając po swoim mieście z hakiem rzeźnickim, którym zapamiętale niszczył
to, co mu akurat podeszło pod rękę. Efektem są między innymi rozbite szy-
by w dwóch sklepach i poczekalni PKS oraz rozbity monitor bankomatu.
Straty oszacowano na ponad 6 tys. zł. Mężczyznę unieszkodliwili policjanci.
Był niepocieszony, bo – jak wyjaśniał – nie dokończył jeszcze swego dzieła.
Łatwych panienek nigdy nie bra-
kowało. Teraz, kiedy mają do dys-
pozycji komputery, zrobiło się
o nich ciut głośniej.
Problemem tzw. galerianek (na-
stoletnie prostytutki oferujące swo-
je wdzięki w domach handlowych)
zainteresowała się katowicka policja.
Pewna pani sierżant z tamtejszej ko-
mendy, zainspirowana filmem „Ga-
lerianki”, badała środowisko gim-
nazjalne, mniej więcej 15-latków. Aż
67 proc. spośród ankietowanej mło-
dzieży przyznało, że zna rówieśnicz-
kę – koleżankę z ławki lub podwór-
ka – świadczącą seksualne usługi
w zamian za pieniądze i prezenty.
Szkolne ankiety przyczyniły się
do stworzenia specjalnego progra-
mu edukacyjnego dla gimnazjali-
stów. Wezmą w nim udział lekarze
i policjanci (załóżmy, że to autory-
tety dla dzisiejszych nastolatków),
którzy obwieszczą, że nierząd to tak-
że: choroby weneryczne, AIDS, nar-
komania, alkoholizm i wywózki do
zagranicznych burdeli.
Z tym że... jest problem. Na-
stoletnie prostytutki – grzmią eks-
perci – przeniosły się do internetu.
Tam to – wariant optymistyczny
– rozbierają się przed internetowy-
mi kamerkami i wysyłają roznegli-
żowane zdjęcia lub – wariant nie-
optymistyczny – umawiają się na
seks i szukają sponsorów. Pojawiła
się nowa strona www, znacznie uła-
twiająca sprawę: galerianki.pl. Dla
kogo? Dla odważnych: „suczek”, „lo-
litek”, „nieletnich nastolatek”, „naj-
młodszych amatorek”, „uczennic”,
„dziewic”, „dziewczyn chcących naj-
taniej kupować w galeriach”. Wszyst-
ko cytaty. Sprzedają to, co mają naj-
lepsze – młode ciała. Walorów in-
telektualnych doszukać się niełatwo.
Film „Galerianki” kończy się sa-
mobójstwem nastolatka, który nie
sprawdził się jako kochanek rówie-
śniczki, dotychczas praktykującej
z podtatusiałymi, o kilkadziesiąt lat
starszymi panami. Życie napisało
podobny scenariusz.
Niedługo po premierze filmu
głośno było o bulwersującej spra-
wie 16-latki ze Strzegomia. Dziew-
czyna, otoczona wianuszkiem nagry-
wających ją koleżanek, snuje senty-
mentalną opowieść, jak to 2 lata
wcześniej – a więc w wieku uzna-
nym przez polskie sądownictwo
za nieseksualny – zabawiała się z ze
starszym kolegą. Filmik trafił do in-
ternetu, gdzie zyskał ogromną po-
pularność. Chłopak nie otrzymał spe-
cjalnie dobrej cenzurki od młodych
kobietek, o czym wszyscy wokół szyb-
ko się dowiedzieli. I powiesił się.
To kolejne niebezpieczeństwo wy-
nikające z powszechnego dostępu do
sieci. Dostępu gówniarstwa zwłaszcza.
JUSTYNA CIEŚLAK
Niecodzienna lekcja wychowawcza spotka-
ła 36-letnią łodziankę. Wsiadła do pociągu
relacji Lublin–Bydgoszcz i wybrała przedział, w którym siedziało starsze
małżeństwo z Holandii. Podróż mijała spokojnie – do czasu, aż kobieta za-
częła rozmawiać przez telefon. Zagraniczni turyści najpierw dawali znaki,
żeby na czas rozmowy opuściła przedział, a kiedy to nie pomogło, najpierw
wyrzucili jej torebkę na korytarz, a w ślad za nią wytaszczyli właścicielkę,
lekko przy okazji podduszając.
Renomowany lokal nie zawsze jest gwa-
rancją jakości. Przekonała się o tym Mo-
nika Stasica , krakowianka, która w kanapce z tuńczykiem znalazła zużyty
plaster z opatrunkiem. Nieco zakrwawiony.
Mateusz S. z Białej Podlaskiej hodował
marihuanę w... obudowie głośnika. Ro-
ślinkom zamontował tam nawet specjalne oświetlenie. Pasji muzyczno-ogrod-
niczych pana Mateusza nie docenili policjanci. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Nauczyciel gimnazjum w powiecie lipnow-
skim poczuł na korytarzu zapach marihu-
any. Idąc tym tropem, trafił do szkolnej szatni, gdzie delektował się trawką
15-letni uczeń. Chłopak trafił przed sąd rodzinny, gdzie okolicznością łago-
dzącą będzie może fakt, że nie dzielił się maryśką z kolegami z ławki.
Grabarz z Grajewa stanie przed sądem. Nie
chodzi o to, że zrobił coś niedobrego, ale
raczej o to, że nic nie zrobił. Bo kiedy kondukt pogrzebowy wszedł na miej-
scowy cmentarz, zamiast wykopanego grobu zastał kompletnie pijanego gra-
barza opierającego się o łopatę. Wezwano policję...
Opracowali: MaK, WZ
jaństwa (zwłaszcza fundamentaliści katoliccy)
mieli w ostatnich dniach nie lada gratkę. Polityczne
harakiri popełniła liberalna przywódczyni jednego
z największych kościołów protestanckich świata.
Margot Kaessmann , pierwsza kobieta biskup sto-
jąca na czele niemieckiego Kościoła ewangelickiego
(EKD), została zatrzymana przez policję podczas jazdy
samochodem pod wpływem alko-
holu. Fakt ten został natychmiast
podany do publicznej wiadomo-
ści przez media, a pani biskup,
mimo wotum zaufania udzielone-
go przez jej Kościół, niezwłocz-
nie podała się do dymisji.
Wpadka i dymisja Kaessmann została przyjęta z nie-
ukrywaną radością przez protestanckie i katolickie śro-
dowiska konserwatywne. Fakt, że była rządzącą męż-
czyznami kobietą biskupem (na dodatek rozwiedzio-
ną!) drażnił fundamentalistów biblijnych i tę część ka-
tolików, która skłonna jest podzielać watykańskie uprze-
dzenia wobec kobiet, rozwodów i wszelkich innych kwe-
stii kojarzonych ze znienawidzonym przez nich „liberal-
nym chrześcijaństwem”. Samo istnienie biskup Margot
drażniło ich i napawało obrzydzeniem (w polskim inter-
necie nazywano ją „zwykłą kociarą, a nie biskupem”).
Gdy po skandalu odeszła, odetchnęli z ulgą. Nie tylko
mają ją „z głowy”, ale słusznie przypuszczają, że ich pro-
pagandowe pozycje uległy wzmocnieniu.
Tytuł niniejszego felietonu jest oczywiście przewrot-
ny. Tak naprawdę nie jestem sympatykiem ludzi upra-
wiających zawód pani Kaessmann. Nawet wtedy, gdy są
rozwiedzionymi protestantkami. Nie cenię zawodowych
moralistów, bo sam pomysł „pasterzowania” etatowego
wydaje mi się podszyty hipokryzją. Z dwóch jednak po-
wodów upadek biskupki mnie zasmucił. Oczywiście, ża-
den z tych powodów nie oznacza, że pochwalam jazdę
po pijaku.
Po pierwsze, wierzę w wyższość liberalnego chrze-
ścijaństwa nad konserwatywnym. Religijni liberałowie
– w odróżnieniu od doktrynerów – częściej skłonni są
kierować się rozsądkiem i umiarem, zwykle więcej jest
w nich współczucia i tego, co chrześcijaństwo nazywa
„miłością bliźniego”. Gdy oni kierują wspólnotami,
zwykle pozostawiają po sobie mniej ofiar niż „beton”
oddany bez reszty religijnej nieustępliwości. Pod libe-
ralną władzą duchowną jest mniej hipokryzji, mniej
problemów psychicznych u wrażliwszej części wiernych,
która poważnie traktuje religię,
mniej też jest tragedii rodzinnych
i samobójstw. Wolę biskup Mar-
got niż oszalały doktrynalnie epi-
skopat Polski, któremu nawet le-
galne in vitro wydaje się przeszko-
dą do zbawienia.
Drugi mój powód do smutku z powodu Margot wy-
nika z tego, że jej historia uświadomiła mi ponownie
przepaść między stosunkami wewnątrzkościelnymi i pań-
stwowo-kościelnymi zachodnimi a polskimi. Przecież
w Polsce upadek Margot po prostu nie mógłby nastąpić.
Po pierwsze – w żadnym Kościele, także protestanckim,
nie wybiera się u nas kobiet na biskupów. Po drugie, ża-
den szanujący się biskup w tym kraju (zwłaszcza katolic-
ki) sam samochodu nie prowadzi. Polska to nie są jakieś
biedne Niemcy – tutaj biskupi mają ludzi od kierowania
samochodami, więc mogą pić zawsze i do woli. Oni na-
wet nie potrafią prowadzić aut, czego dowodem są dwa
jeżdżące wyjątki: biskup Śliwiński , takoż złapany po pi-
jaku i po wypadku, jaki spowodował, oraz bp Chrapek,
który, gdy prowadził auto samodzielnie, to się zabił. Czy
miał wówczas jakieś promile alkoholu we krwi, tego się
nigdy nie dowiemy... I to także odróżnia nas od Nie-
miec. U nas biskupich aut nawet nie zatrzymuje się do
kontroli, o czym dowiedział się pewien podkarpacki po-
licjant, którego za taką zniewagę osoby wysoce duchow-
nej wywalono w zeszłym roku z pracy.
Och, Margot, Margot, nie ma Cię już na stolcu bi-
skupim, i nic nie wskazuje na to, aby mogła na nim za-
siąść (i z niego wylecieć) jakakolwiek nasza Małgośka.
ADAM CIOCH
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
RZECZY POSPOLITE
Czy u nas panuje atmosfera jak w bunkrze Hitlera przed końcem wojny?
Nie. My jesteśmy dopiero w przededniu bitwy pod Stalingradem.
(Jarosław Kaczyński o atmosferze w PiS przed wyborami prezydenckimi)
Największą depresję mam, kiedy wracam do Sejmu.
(Stanisław Żelichowski, PSL)
I love Margot
Kiedyś bardzo wielu ludzi szło do seminarium; patrząc na księdza w swo-
jej parafii, chcieli być tacy jak on. Może jesteśmy tak kiepskimi księżmi,
że gdy ktoś na nas patrzy, nie ma wcale ochoty być na naszym miejscu.
(Ksiądz Adam Boniecki, redaktor naczelny
„Tygodnika Powszechnego”, o spadającej liczbie „powołań”)
Kiedyś na rekolekcje wielkopostne przychodziły tłumy, rekolekcjonista
grzmiał i wszyscy byli zadowoleni. Dziś musimy zmienić nasze myślenie
o rekolekcjach – do kościoła chodzi mniej ludzi.
(ksiądz Wiesław Przyczyna,
przewodniczący Sekcji Homiletyków Polskich)
Obniżenie emerytur byłym funkcjonariuszom organów bezpieczeństwa PRL
było niedozwoloną represją, a nie odebraniem niesłusznie nabytych przy-
wilejów. Nie chodzi nawet o to, że skrzywdzono bardzo wielu ludzi. Sta-
ło się coś znacznie gorszego. Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego
otworzyło drogę do dalszych, niekończących się rozliczeń z PRL.
(Jan Widacki, prawnik i poseł na Sejm)
Jego wielka wiedza sprawiła, że konkordat należący do najdoskonalszych
umów państwa z Kościołem został podpisany.
(abp Józef Glemp o „zasługach” Krzysztofa Skubiszewskiego)
Wybrali: AC, OH
KAPITAN HAK
INTEGRACJA
TATAR
MARYŚKA MUZYCZNA
PO NITCE DO KŁĘBKA
NAGRABIŁ SOBIE
Z wolennicy konserwatywnych odmian chrześci-
259960793.011.png 259960793.012.png 259960793.013.png 259960793.014.png 259960793.015.png 259960793.016.png 259960793.017.png 259960793.018.png 259960793.019.png 259960793.020.png 259960793.021.png 259960793.022.png
Nr 10 (522) 5 – 11 III 2010 r.
NA KLĘCZKACH
5
DANINA
PIELGRZYMKOWA
w życie orzeczenia Trybunału Kon-
stytucyjnego sprzed kilku lat, w któ-
rym podkreślano niezgodność tej
praktyki z konstytucją. Politycy
współrządzącej Niemcami FDP (li-
berałowie) nie kryją złości wobec
zachowania środowisk kościelnych.
Minister sprawiedliwości Sabine
Leutheusser-Schnarrenberger
zaatakowała Kościół za „całkowi-
ty brak współdziałania” podczas po-
szukiwań sprawców molestowania
dzieci i młodzieży w szkołach ka-
tolickich. Takiego ataku nasz Ko-
ściół jeszcze nigdy nie doświadczył
– żalił się arcybiskup Robert Zol-
litsch , przewodniczący niemieckie-
go episkopatu.
Zabrania on m.in. organizowania
wystawnych przyjęć, ślubów i po-
grzebów, wyjazdów na drogie wy-
cieczki zagraniczne oraz spekulo-
wania nieruchomościami. Gdyby
tak polski Kościół uczył się od chiń-
skich komunistów troski o image
pasujący do sztandarów, być może
nie musiałby narzekać na obecną
falę antyklerykalizmu. MaK
W Małopolsce opatentowano
właśnie nowy sposób na pompowa-
nie państwowych środków na ko-
ścielne konta bankowe. Pod pozo-
rem reklamowania regionu wła-
dze województwa małopolskiego
dofinansują w tym roku dwie ka-
tolickie pielgrzymki piesze na Ja-
sną Górę – krakowską i tarnowską.
Tylko w tym roku ta „promocja re-
gionu” pochłonie 80 tysięcy złotych.
Przekręt ma polegać na umieszcze-
niu logo województwa na plaka-
tach, informatorach i legitymacjach
pielgrzymów. Ponadto w materia-
łach pielgrzymkowych znajdą się
informacje reklamujące Małopol-
skę. „Promocja” jest o tyle idiotycz-
na, że ogromna większość uczest-
ników pielgrzymek to mieszkańcy
Małopolski. Po co krakowianom
reklamować Kraków? Ale wiado-
mo, że nie o promocję tu chodzi,
lecz o nowy strumyczek pieniędzy
do kasy Kościoła przed maratonem
wyborczym.
NIE CHCĄ GNIĆ
drzwi, „diabeł poprowadził na ple-
banię”. Na plebanii nieudolnego
złodzieja spłoszył wracający do do-
mu proboszcz. Jeśli Grzegorzowi
M. uda się namówić egzorcystów
na wydanie świadectwa opętania,
to możliwe, że w Katolandzie sąd
uzna podszept diabła za „okolicz-
ność łagodzącą”. MaK
TROCHĘ KATOLICY
SPONSORA
NA GWAŁT
W USA przeprowadzono ba-
dania na temat poglądów młodych
katolików. Okazuje się, że kościel-
ne latorośle są w większej liczbie
wierne Watykanowi tylko w kwe-
stii aborcji (sprzeciwia się jej 60
proc. badanych) oraz eutanazji (po-
nad połowa). Większość jednak nie
widzi niczego zdrożnego w braniu
narkotyków, homoseksualności (tyl-
ko co trzeciego ona gorszy), roz-
wodach i przeklętych przez papie-
ża badaniach nad komórkami ma-
cierzystymi. Najgorzej jest jednak
ze stosunkiem do stosunków przed-
małżeńskich. Tylko 20 procent ba-
danych je potępia. Dodajmy, że
te zatrważające dla hierarchii Ko-
ścioła dane płyną z amerykańskiej
wspólnoty katolickiej, która jak na
warunki zachodnie jest mocno
praktykująca i religijnie rygorystycz-
na. Młodzi katolicy w Europie Za-
chodniej i Kanadzie w jeszcze więk-
szym stopniu stają okoniem Wa-
tykanowi.
„Od kilku lat budujemy nasz
wspólny kościół. Tak wiele już dzię-
ki wspólnym wysiłkom udało się
osiągnąć. Możemy być z siebie dum-
ni. Lecz wiele jeszcze zostało do zro-
bienia. Klikając na poniższy link, zo-
baczysz, jak pięknie będzie wyglądał
nasz przybytek. Osobom, firmom,
instytucjom, które zasponsorują
przedstawione na zdjęciach elemen-
ty wyposażenia kościoła, gwarantu-
jemy darmową reklamę na naszej
stronie internetowej” – kusi poten-
cjalnych fundatorów parafia MB
Różańcowej w Niepołomicach.
Dla odmiany parafia MB Ró-
żańcowej w Iwcu zachęca: „Pozo-
staw swoją cząstkę w naszej świąty-
ni” i proponuje wiernym dowarto-
ściowanie się poprzez zasponsoro-
wanie wymiany kościelnych okienek
na witraże. Koszt jednego to tylko
500 zł, ale w zamian nazwisko każ-
dej osoby, która złoży dar na ten
cel, będzie figurować w widocznym
miejscu na witrażu. AK
PPr
KSIĄDZ
PROSTYTUTKA
MaK
Aż 70 procent Polaków uważa,
że krewni i bliscy zmarłych po-
winni mieć prawo do przechowy-
wania ich prochów w mieszkaniach
lub ogrodach. Obecnie obowiązu-
jące prawo nakazuje takie prochy
pochować na cmentarzu, ewentu-
alnie zatopić w morzu. Przygoto-
wywana właśnie reforma prawa do-
puszcza także przechowywanie pro-
chów w domu, ale sprzeciwia się
temu Kościół – wiadomo dlacze-
go. Wszak takie rozwiązanie ogra-
nicza jedno z największych źródeł
dochodu Krk – sprzedaż cmentar-
nych działek. Tylko 22 procent Po-
laków popiera obiekcje Kościoła.
MaK
Hiszpański Kościół znów w ta-
rapatach. Proboszcz dwóch małych
parafii w centralnej prowincji To-
ledo, 27-letni ksiądz Samuel Mar-
tin , został odwołany z funkcji po
tym, jak wyszło na jaw, że oferował
w internecie swoje usługi seksual-
ne, a pieniądze z datków wydawał
na pornografię i sekstelefony.
W internecie „Hektor” zadbał
o szczegóły swojej „oferty”. Rekla-
mował się jako heteroseksualny
mężczyzna z 15-centymetrowym
przyrodzeniem, który jest w stanie
dać przyjemność i zaspokoić zarów-
no kobiety, jak i pary.
Za usługi duchownego „ogie-
ra” trzeba było sporo zapłacić
– aż 120 euro za godzinę rozko-
szy. Ważne jednak, że był dostęp-
ny 24 godziny na dobę – to praw-
dziwy profesjonalizm!
Nieźle oskubał również swoich
parafian. Łącznie ukradł z parafial-
nej kasy ok. 17 tys. euro. PPr
RADA PARAFIALNA
Rada Miasta Konina wydaliła
z siebie jednogłośnie (z inspiracji
PiS) „oświadczenie o poszanowa-
niu krzyża w Polsce”, w którym
czytamy m.in., że radni są dumni,
iż „w naszym państwie dzieci uczą
się w szkołach, w których wiszą
krzyże”. Co najzabawniejsze, nie-
którzy radni nie widzieli potrze-
by uchwalania takiego oświadcze-
nia, ale głosowali za, aby „obyło
się bez dyskusji i sporów na ten
temat”. To bardzo budujące... Ni-
niejsze oświadczenie poddajemy
pamięci naszych konińskich Czy-
telników. Wybory samorządowe
już wkrótce!
MaK
BOJKOT
McDONALD’S
STRASBURG
DOWALIŁ
Z dużym poparciem wiernych
spotkał się apel proboszcza jednej
z podrzymskich parafii o bojkot...
barów McDonalda. Po niedzielnym
kazaniu wierni postanowili, że
w okresie Wielkiego Postu nie bę-
dą korzystać z tych restauracji.
Ksiądz proboszcz wytknął amery-
kańskiemu koncernowi, że w Wiel-
kim Poście serwuje mięso, jak gdy-
by nie było żadnej różnicy. „Ciekaw
jestem, czy McDonald’s odważyłby
się w krajach muzułmańskich igno-
rować święta religijne!” – grzmiał
retorycznie proboszcz. Włosi do-
wiedzieli się dzięki temu, że albo
żyją, albo powinni żyć w państwie
wyznaniowym.
MaK
NAJNOWSZY CUD
JP II
Po wyroku w sprawie krzyży we
włoskich szkołach Trybunał w Stras-
burgu wydał orzeczenie, które ko-
lejny raz zbulwersuje wszystkich pol-
skich dewotów. Otóż orzekł, że Pol-
ska dyskryminuje konkubinaty ho-
moseksualne, ponieważ partnerzy
nie mają prawa do dziedziczenia lo-
kalu komunalnego, w którym miesz-
kali z konkubentem. Przyczyną wy-
dania orzeczenia była skarga Pio-
tra Kozaka ze Szczecina, któremu
polskie sądy (a wcześniej prezydent
Szczecina) uniemożliwiły dziedzi-
czenie mieszkania komunalnego po
zmarłym partnerze. Zdaniem pol-
skich sądów, homoseksualne kon-
kubinaty... nie są konkubinatami.
Piotra Kozaka wyrzucono zatem
z mieszkania, w którym mieszkał.
O sprawiedliwość walczy od 12 lat.
Do sprawy wrócimy. MaK
PO NAUKĘ DO CHIN
MIASTO BISKUPIE
Justyna Kowalczyk wywalczy-
ła dla siebie i Polski złoty medal
na igrzyskach w Vancouver. Tym-
czasem ksiądz Jan Zając z rodzin-
nej miejscowości Kowalczyk, Kasi-
ny Wielkiej, twierdzi, że to wszyst-
ko jego zasługa, gdyż medal został
przez niego wymodlony „przed ob-
razem Matki Boskiej Śnieżnej, któ-
ry mamy tutaj od Jana Pawła II”.
Zmarły papież, który okazał się
kiepskim uzdrawiaczem chorych
(„FiM” 8/2010), być może w ten
sposób będzie w stanie załapać się
na świętość. Tylko czy nie jest to
konkurencja wobec Matki Boskiej
Śnieżnej?
Nie od dziś wiadomo, że Ko-
munistyczna Partia Chin (KPCh)
jest organizacją najsprawniej budu-
jącą kapitalizm we współczesnym
świecie. Najlepiej zresztą robią tam
interesy dzieci komunistycznych no-
tabli, które bazują na koneksjach
i układach wypracowanych przez
rodziców. KPCh dba jednak o wi-
zerunek i wprowadza w życie nowy
kodeks etyczny członków partii.
Słupca w Wielkopolsce, a przy-
najmniej jej radni, chce mieć świę-
tego patrona. W tym celu rajcy skie-
rowali do prymasa Henryka Mu-
szyńskiego list, błagając o uznanie
świętego Wawrzyńca za patrona
miasta. Aby list był odpowiednio
ważny, musieli zaopiniować go
miejscowi duchowni rzymskoka-
toliccy. Święty Wawrzyniec jest pa-
tronem najstarszej parafii w mie-
ście. Rada postanowiła także od-
budować kolumnę ku czci święte-
go. W tym roku Słupca obchodzi
720 rocznicę nadania praw miej-
skich, a do najważniejszych ele-
mentów obchodów należy... wizy-
ta prymasa Muszyńskiego. Odbę-
dzie się ona w 70 rocznicę inter-
nowania i... przewiezienia przez
Słupcę błogosławionego biskupa
Mariana Kozala .
Należy się spodziewać, że wkrót-
ce wszystkie problemy mieszkań-
ców miasta odejdą w zapomnienie.
MaK
PPr
MaK
OBRONA NA DIABŁA
Grzegorz M. , który chciał
okraść kościół w Wierzchucinku ko-
ło Bydgoszczy, tłumaczy, że został
popchnięty do włamania przez... dia-
bła. Niedoszły włamywacz utrzymu-
je: „Diabeł wszedł we mnie i kazał
mi iść do kościoła”. Ponieważ nie
udało mu się sforsować kościelnych
KRZYŻE ZNIKAJĄ
Z NIEMIEC
A dokładniej – z niemieckich
instytucji publicznych. Wiszą jesz-
cze w szkołach ukochanej przez pa-
pieża katolickiej Bawarii. Land ten
broni się, aby nie wprowadzać
259960793.023.png 259960793.024.png 259960793.025.png 259960793.026.png 259960793.027.png 259960793.028.png 259960793.029.png 259960793.030.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin