Brooke Lauren - Heartland 04 -Trudne decyzje.pdf

(1132 KB) Pobierz
227641918 UNPDF
H E A R T L A N D
Trudne decyzje
Lauren Brooke
kła
Donata Olejnik
227641918.001.png
Rozdział 1
Amy skończyła napełniać wiadro wodą i zerknę­
ła na zegarek. Było już wpół do pierwszej, lada
chwila powinna przyjechać Soraya. Zaniosła wia­
dro do boksu Sola i wyszła na podjazd, by wyglą­
dać przyjaciółki. Po obu stronach drogi rozciągały
się pola, na których leniwie pasły się konie i kuce.
Od czasu do czasu złoty lub czerwony liść płynął
po krótkiej trawie, poruszany październikowym
wiaterkiem.
Tylko jeden wybieg był pusty. Na jego środku
posadzono niedawno młody dąb i ziemia wokół
niego była jeszcze świeża.
Amy podeszła do wejścia na wybieg.
- Pegaz - szepnęła.
Kiedy patrzyła na drzewko, ogarnął ją wielki
smutek. Nie chciało jej się wierzyć, że minęły już
trzy tygodnie od czasu, kiedy pochowano tu Pegaza.
- Och, Pegaz! - powtórzyła, kiedy przed ocza­
mi stanął jej wielki siwy przyjaciel.
Pegaz był jednym z najsłynniejszych na świecie
koni biorących udział w konkursach skoków. Amy
pamiętała go jednak lepiej jako zwierzę, wokół któ­
rego nóg bawiła się w chowanego, który pocieszał
ją, gdy była zrozpaczona. To dzięki jego obecno­
ści przetrwała koszmar związany z wypadkiem
i śmiercią mamy przed czterema miesiącami. Był
jej prawdziwym przyjacielem.
Przełknęła ślinę, kiedy jej wzrok powędrował
znowu w kierunku drzewa. „Tyle się zmieniło przez
ostatnie kilka miesięcy - pomyślała. - Nie ma ani
mamy, ani Pegaza, wróciła Lou".
Powrót Lou do Heartlandu był jedną z nielicz­
nych dobrych rzeczy, jakie zdarzyły się ostatnio
w życiu Amy. Do niedawna jej starsza siostra pra­
cowała na Manhattanie, ale po śmierci mamy zde­
cydowała się rzucić pracę w banku i zamieszkać na
stałe w Heartlandzie - schronisku dla koni, które
mama założyła przy domu dziadka.
Dźwięk nadjeżdżającego samochodu przerwał
smutne rozważania Amy. Odwróciła się i ujrzała
przyjaciółkę, Sorayę Martin, która machała do niej
energicznie z przedniego siedzenia samochodu jej
mamy. Amy odetchnęła głęboko i spróbowała ode­
pchnąć bolesne wspomnienia. Pomachała koleżan­
ce i zmusiła się do uśmiechu.
- Cześć! - zawołała Soraya przez opuszczoną
szybę. - Przepraszam za spóźnienie, ale mama
musiała jeszcze po drodze zrobić zakupy.
Samochód zatrzymał się i Soraya wyskoczyła
na zewnątrz.
- Na razie, mamo - powiedziała. - Dzięki za
podwiezienie.
- Nie ma za co - odparła pani Martin
i uśmiechnęła się do Amy. - Bawcie się dobrze.
Amy i Soraya spojrzały na siebie z uśmiechem.
- Będziemy - odpowiedziały jednocześnie.
Pół godziny później Amy chwyciła mocniej za uzdę
Figara i spojrzała na przewrócone drzewo leżące
w poprzek ścieżki.
- No, dalej - szepnęła. - Skaczemy.
- Uważaj! - zawołała Soraya. - To kawał
drzewa!
- Nie dla Figara - odparła i nakierowała kuca
na przewrócony pień.
Na widok przeszkody Figaro szarpnął radośnie
łbem i rzucił się do przodu, ale Amy była na to
przygotowana i nachyliła się w siodle.
- Spokojnie - powiedziała szeptem, gładząc ku­
ca po szyi. Poruszył uszami na dźwięk jej głosu i po
chwili uspokoił się.
Amy ścisnęła łydkami jego boki i w pięciu su­
sach znaleźli się przed masywnym pniem. Figaro
napiął mięśnie i perfekcyjnie skoczył w górę. Amy
zobaczyła pod sobą sękatą korę, poczuła się przez
chwilę tak, jakby zawiśli w powietrzu, i zaraz usły­
szała stukot kopyt lądujących miękko po drugiej
stronie pnia. Udało się!
- Dobry konik! - zawołała radośnie.
- Super! - pochwaliła ich Soraya, podchodząc
bliżej. - Skacze lepiej niż kiedykolwiek.
- Wiem - uśmiechnęła się Amy i poklepała
kuca po szyi. - Jest niesamowity!
Kiedy kuce znalazły się obok siebie, Jaśmina
wyciągnęła szyję na powitanie. Figaro zarżał gniew­
nie i odrzucił łeb.
- Przestań! - skarciła go Amy i odsunęła się
dalej. - Jaśmina jest twoją koleżanką.
W odpowiedzi Figaro z czułością trącił jej łyd­
kę pyskiem. Choć w obecności większości koni
i ludzi zachowywał się okropnie, uwielbiał Amy.
Dziewczyna pierwszy raz ujrzała go na targach ko­
ni. Był smutny i wychudzony i za wszelką cenę
próbował się wydostać z zagrody. Amy namówi­
ła mamę, by go kupiła, i do Heartlandu wrócili już
razem. Stopniowo Amy zdobywała jego zaufanie
i przywiązanie.
- Planujesz z nim jakieś konkursy? - zapytała
Soraya, kiedy ruszyły dalej.
- Nie mam czasu. Od dnia otwartego mamy
pełne boksy i długą kolejkę oczekujących.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin