Siderek12 - Tom I - Część I Rozdział 6.pdf

(72 KB) Pobierz
442370884 UNPDF
Rozdział 6
W PIWNICY
1
N a chwilę przestał myśleć o wiejącym wietrze. W sumie, to nie wiedział, skąd on się
wziął. Przecież drzwi do młyna były zamknięte...
Zaczął schodzić do piwnicy, bardzo uważnie rozglądając się wokoło i ostrożnie stawiając
kroki. Strach znowu powrócił i teraz był dosyć silny. Serce mu łomotało, źrenice
nieznacznie się rozszerzyły, ale w głębi duszy chłopak nie bał się. Ciało odczuwało strach, a
dusza nie. W pewnym sensie ta rękawica dawała mu jakąś dziwną otuchę. Sprawiała, że
Marek szedł przed siebie nie zważając na nic.
Nagle w piwnicy rozległ się szyderczy śmiech. Marka przeszły dreszcze, ale nie zatrzymał
się. Wiedział, że śmiech należy do samego zarządcy, który próbuje dać o sobie znać.
Marek ponownie obrzucił spojrzeniem ściany po obu stronach. Były zrobione solidnie, ale
nieładnie. Niektóre kamienie wystawały, a jeszcze inne się rozsypywały. Przywodziło to na
myśl osoby, które nie potrafią zbić ze sobą dwóch desek, a zabierają się za murowanie.
Efekt oczywiście jest taki jaki jest. Brzydki.
Marek odwrócił wzrok i pokonał ostatnie dziesięć stopni. Znalazł się w pomieszczeniu
niewiele większym od swojego pokoju i natychmiast spojrzał na ciało zarządcy leżące
prawie na jego środku. Za ten czas zdążyło się trochę zepsuć, dlatego odór gnijącego ciała
był bardzo wyraźnie odczuwalny.
Pomieszczenie było dokładnie takie samo jak w opowieści babci. Była wnęka w ścianie,
rozwalona zaprawa, martwe rozkładające się ciało zarządcy, zakrwawiony łom w rogu
piwnicy - dokładnie naprzeciwko Marka, oraz dziesięciokilogramowy młot, nic poza tym.
W drugim rogu oparte o ścianę stały dwie łopaty i pęknięte grabki.
Wszystko było na swoim miejscu - jak najbardziej, ale zjawy zarządcy ani śladu. Tak,
jakby rozpłynął się w powietrzu.
Nagle poczuł silne pulsowanie w okolicach skroni. Na tyle silne, że natychmiast przyłożył
do nich dłonie. Mózg od razu zakomunikował Markowi, żeby przekazał pierwszą myśl
1
 
telepatycznie. Chłopak zrobił to nieświadomie.
"GDZIE JESTEŚ GÓWNOJADZIE!? - wykrzyknął myślami trzymając się za skronie -
RADZĘ POKAZAĆ CI SIĘ NATYCHMIAST, JEŻELI NIE CHCESZ, ŻEBYM STRACIŁ
CIERPLIWOŚĆ. W PRZECIWNYM RAZIE ROZPIERNICZĘ TWÓJ ZASRANY
DOMEK I ZROBIĘ SOBIE Z NIEGO DUŻE OGNISKO!"
Bez reakcji zarządcy, a raczej jego ducha. Marek mocniej skupił się na myślach. Wciąż
trzymał dłonie na skroniach, ale teraz przykucnął. Przez krótką chwilę trwał tak
nieruchomo, po czym przekazał kolejną telepatyczną wiadomość:
"GŁUCHY JESTEŚ?!"
Usłyszał przestraszony głos. Marek nie wiedział, dlaczego duchowi drży głos, ale był
pewien, że on boi się bardziej od zarządcy. Czuł to. Oczami wyobraźni ujrzał zjawę stojącą
obok ściany ze skruszonym betonem. Ten obraz drgnął, zupełnie jak w zepsutym
telewizorze.
"CZEGO CHCESZ PRZYBYSZU! - rzekł duch. Cały czas się ukrywał. Marek jedynie
przez ułamek sekundy widział zarządcę i podejrzewał, że to mogło być jakieś
przewidzenie".
"JEDNEJ INFORMACJI I TYLKO TY MI JĄ PRZEKAŻESZ” - powiedział myślami
Marek.
"NIE ZMUSISZ MNIE DO TEGO!” - krzyknął duch. Teraz się pojawił, albo przynajmniej
tak się Markowi wydawało. To mogło być kolejne przewidzenie.
Wygląda na to, że to nie było przewidzenie. Coś tam było. Mara, zjawa, jakieś zwidy.
Marek mógł to różnie określić. Mimo paraliżującego strachu przekazał telepatycznie:
"TO SIĘ JESZCZE OKAŻE!".
Zarządca wykrzywił twarz w grymasie przerażenia. Spoglądał na rękawicę, którą Marek
założył na rękę.
"NIE ZMUSISZ MNIE DO TEGO!” - wykrztusił po chwili.
"GDZIE JEST DRUGA RĘKAWICA? - skupił się jeszcze bardziej przekazując to
duchowi. - MÓW PÓKI MAM CIERPLIWOŚĆ, BO JAK JĄ STRACĘ, BĘDZIE Z TOBĄ
ŹLE - drżał na całym ciele i bał się, ale jakoś to wytrzymywał".
"NIGDY! - odezwał się duch - NIE POWIEM!".
Nagle Marek ujrzał, że zjawa upadła na kolana, krztusząc się. Na jego twarzy wykwitł
2
 
grymas zwycięstwa, mimo, że strach wstrząsał jego ciałem.
"GDZIE JEST DRUGA RĘKAWICA! - ta myśl była tak silna, że Marek nieświadomie
krzyknął, przez co dwie łopaty oparte o róg piwnicy upadły na ziemię. Jego oczy płonęły -
tak jak nadgarstki - a w tym płomieniu była nienawiść - GDZIE JEST DRUGA
RĘKAWICA!!!".
"NIE PO...".
"GDZIE ONA JEST - Marek wysłał kolejną wiadomość".
Po tej myśli skupił się bardziej, lekko pochylając się do przodu.
"NIGDY! - krzyknął zarządca".
"GDZIE ONA JEST!!! - ponownie przekazał wiadomość i krzyknął, a krzyk ten sprawił,
że pękła żarówka oświetlająca pomieszczenie - MÓW NIEWDZIĘCZNA ISTOTO".
"DOBRZE POWIEM, TYLKO ZDEJMIJ TĄ RĘKAWICĘ".
"ZDEJMĘ DOPIERO JAK POWIESZ - zarządził myślami Marek, cały czas trzymając się
za skronie. - MÓW!!!".
"RĘKAWICA LEŻY NA ŚCIEŻCE MIĘDZY MŁYNEM A DWORKIEM DZIEDZICA -
DOKŁADNIE W POŁOWIE DROGI! - zacharczał duch. - POWIEDZIAŁEM, A TERAZ
JĄ ZDEJMIJ!".
Marek nie zdjął jednak rękawicy.
"OBIECAŁEŚ - zdobył się na ostatnie słowo duch".
"KŁAMAŁEM - nienawiść w oczach Marka przybrała na sile".
Chłopak jeszcze bardziej skupił się na myślach. Po kilku minutach duch zniknął. Marek
nie wiedział, co się stało, kiedy wybudził się z tego telepatycznego stanu. Poczuł się
zmęczony i upadł na ziemię, ciężko oddychając. Nic nie pamiętał... oprócz jednej informacji
- sam nie wiedział, skąd się wzięła, ale wyglądało na to, że była mu ona potrzebna. Co się
ze mną dzieje?, pomyślał i westchnął.
Posiedział tak na ziemi dobre parę minut, po czym wstał i zbliżył się ostrożnie do wnęki w
ścianie. Jego oczy przyzwyczaiły się już do ciemności, ale wolał uważać. Wziął jeden
kawałek rozwalonej zaprawy i postanowił wyjść z piwnicy.
Chwiejnym krokiem, ponieważ nie odzyskał jeszcze wszystkich sił, doszedł do schodów i
dostrzegł ruch. Nie bał się już, ponieważ przyzwyczaił się do nastroju panującego w młynie.
Jednak to było tylko wrażenie. Obleciał go strach.
3
 
Po chwili zobaczył kolejną zjawę. Był to duch, którego widział już wcześniej - kilka minut
po opowieści babci. Pojawiła się na drodze, kiedy wracali wtedy do domów. Pamiętał
uczucie w tamtym momencie, a uczucie, które towarzyszy mu teraz. Bał się mniej, ale
wiedział, że to było tylko takie wrażenie. W głębi duszy był przerażony. Wiedział, że duch
stojący przed nim jest miły, ale wolał mieć się na baczności, przygotować się na każdą
ewentualność.
Duch obdarzył go teraz uśmiechem.
Marek też się zmusił do uśmiechu.
4
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin