Rozdział 1(9).pdf

(116 KB) Pobierz
Microsoft Word - Rozdział 1
T T T Ł Ł Ł U U U M M M A A A C C C Z Z Z E E E N N N I I I E E E D D D L L L A A A : : : T T T R R R A A A N N N S S S L L L A A A T T T I I I O O O N N N S S S _ _ _ C C C L L L U U U B B B
T T T ł ł ł u u u m m m a a a c c c z z z : : : V V V a a a m m m p p p i i i r r r e e e E E E v v v e e e
K K K o o o r r r e e e k k k t t t a a a : : : i i i s s s i i i o o o r r r e e e k k k 0 0 0 3 3 3
671485757.001.png
R R R o o o z z z d d d z z z i i i a a a ł ł ł 1 1 1
„Witaj w świecie wampirów. Może ci się wydawać, iż, ze względu
na swoją nieśmiertelność, posiadaną nadludzką siłę i wiele innych
niespotykanych talentów, jesteś wyjątkowy. Wręcz przeciwnie. Stworzono
cię wampirem, a nie się takowym urodziłeś, a zatem to czyni z ciebie
Drona. Oznacza to, iż nie dysponujesz żadnymi prawami, żadnymi
przywilejami. W skrócie: jesteś NICZYM .
A zatem stałeś się wampirem. Szybka broszura
instruktażowa dla początkujących.
*****
To zabawne, że w jednej chwili możesz być w posiadaniu dosłownie
wszystkiego, by utracić to w zaledwie ułamku sekundy. Po całym swym
istnieniu wypełnionym ciężką pracą, nadludzkim treningiem i
wymagającym stylem życia, wszystko, co osiągnął, wyślizgnęło się
Ryanowi przez palce w momencie, gdy ktoś dmuchnął w gwizdek.
Przeznaczony, by mieć cały świat u swych stóp, mężczyzna wszystko
stracił. Teraz nie posiadał zupełnie niczego. Był niczym. Jego przyszłość
malowała się, jako posępny obraz pustki. Dzięki popieprzonemu
poczuciu humoru przeznaczenia, Ryan znalazł się ponownie w małej
rodzinnej mieścinie, wracając tu z podkulonym ogonem.
Dziś miał być jego pierwszy dzień w fabryce samochodów.
Był to ten sam zakład pracy, w jakim zatrudniali się wszyscy
mężczyźni w tym mieście. Tu także pracował ojciec Ryana, nim nie
nadszedł feralny dzień sprzed trzech miesięcy, kiedy to mężczyzna upadł
na linię montażową i zmarł na atak serca. Jego syn uważał, że łamie
stereotyp i będzie jednym z nielicznych, którym udało się stąd wyrwać,
tymczasem siedział właśnie w biurze brygadzisty, mając na sobie parę
brudnych jeansów, ciężkiego obuwia do pracy, czerwony daszek „Red
Wings” oraz flanelową koszulę, szykując się na stawienie czoła
pierwszemu dniu przy tej samej cholernej linii montażowej.
Nic.
Brygadzista uśmiechnął się łobuzersko, całkiem jakby mógł
usłyszeć myśli Ryana. On sam nie był niczym więcej niż zwyczajnym
zerem. Przy swoich dwustu pięćdziesięciu funtach wagi, na jakie składał
się głównie tłuszcz, facet zdawał się przyćmiewać swą osobą to obskurne,
śmierdzące biuro. Nazywał się Aaron i nienawidził Ryana od momentu,
kiedy wspólnie uczęszczali do szkoły.
– Założę się, że nigdy nie sądziłeś, że się tutaj znajdziesz? – Na
pryszczatej, nalanej twarzy brygadzisty wykwitł diabelski uśmieszek. Jego
przetłuszczone brązowe włosy zostały zaczesane na boki w stylu
Richiego Cunninghama, pomijając fakt, że Aaron liczył sobie zaledwie
lekko ponad dwadzieścia lat.
Ryan zmienił ustawienie stóp, starając się nie skrzywić, gdy ruch
ów przywołał ból w chorym kolanie.
Jedyne, co miał chęć odpowiedzieć temu kolesiowi, brzmiało:
„Porozumiałem się właśnie ze znajomymi spod Psychic Network, one zaś
mnie uprzedziły, że coś podobnego w ogóle nastąpi. Ale czego można się
spodziewać za 2.99 $ za minutę, by być z nimi szczerym? Przyspieszyłem,
zatem naszą pogawędkę, aby oszczędzić kilka dolców .
Nie, żeby Ryan kiedykolwiek dzwonił pod infolinię doradztwa
duchowego, której numer zaczynał się na 900, po prostu odezwał się w
nim wewnętrzny sarkazm. Nie telefonował także na inne numery spod
900. Cóż... No może raz albo dwa, ale który facet tego nie robił?
Odpowiadając brygadziście, postarał się o znudzony wyraz twarzy.
– Po prostu pokaż mi, gdzie będę pracował.
Jednak Aaron uczepił się tematu jak pies jakiejś kości i nie
zamierzał tak łatwo odpuścić.
Gruba połać smalcu pochyliła się nad rozklekotanym zielonym
biurkiem , krzyżując ręce na piersi. Facet włożył na siebie koszulę pod
garnitur z krótkim rękawem, która była tak tania, że Ryan mógł dostrzec
prześwitujący spod spodu podkoszulek, rozciągający się na masywnym
brzuchu. Do górnej części stroju dołączono czarne spodnie od garnituru
oraz krawat, jaki bez dwóch zdań stanowił prezent od jego mamusi.
Na zapleczu Ryan mógłby wyżyć się na maszynach
produkcyjnych, mieszając dźwięki uderzeń z przekleństwami i krzykami
pracowników.
Powietrze przesiąkło zapachem metalu, oleju silnikowego oraz
potu. Chłopak znał ten aromat lepiej niż dobrze. Jego ojciec wracał do
domu każdego wieczora, obficie go z siebie wydzielając. Wnętrzności
młodego mężczyzny ścisnęły się, kiedy uświadomił sobie, że on także
będzie powtarzał ten proceder, zupełnie jak tata, i zapewne umrze w tej
kupie łajna tak samo jak on.
– Po co ten pośpiech? – Wargi Aarona wygięły się w łobuzerskim
uśmieszku. – Nie codziennie siedzę sobie czyściutki, stając się bohaterem
we własnym biurze.
Ten komentarz zabolał, jednak Ryan nie zamierzał dać tego poznać
temu kutasowi. Spojrzał w dół na swoje buty robocze, wciskając
dłonie w kieszenie jeansów. Kosmyk jego brązowych włosów uwolnił się
samoczynnie spod przedniej części daszku, wpadając mu do oczu.
Chłopak skupił na nim swoją uwagę, aby nie musieć patrzeć na
brygadzistę. Aby zachować poczytalność, darował sobie kolejny
wewnętrzny komentarz, traktujący o tym, co naprawdę zamierzał
powiedzieć, a czego zrobić się nie odważył.
„Wolę to, niż bycie dupkiem, którego nakryto na tym, jak
masturbował się w łazience w ósmej klasie.”
Ryan zachował jednak ciszę.
Aaron kontynuował:
– Świadomość tego, że byłeś tak blisko wyrwania się z tego życia,
musi naprawdę boleć. – Koleś uniósł kciuk i palec wskazujący,
formując pomiędzy nimi niewielką szparę.
Ryan spostrzegł, że palce jego rozmówcy były brudne i zabarwione
na pomarańczowo od serowych chrupek.
– Przez całe liceum byłeś wielką gwiazdą hokejową. A potem
oddelegowano cię do koledżu z pełną wyprawką tylko dlatego, że
uważano cię za złotego chłopca. Wszystkie te profesjonalne drużyny
wręcz zabijały się, żeby położyć na tobie swoje łapska. To wszystko
skończyło się jednak, kiedy doznałeś kontuzji. Znalazłeś się zatem
ponownie tutaj, w naszym małym miasteczku, gdzie twój brat i
przyjaciele pocą się każdego dnia. To musi boleć, bycie tobą.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin