Smutek, który jest wrogiem łaski Bożej.pdf

(67 KB) Pobierz
354560993 UNPDF
Smutek, który jest wrogiem łaski Bożej
Wada charakteru to jest zła skłonność, odziedziczona lub nabyta, z której rodzą
się złe czyny. Daje ona początek wielu grzechom, rodzi niepokój i chaos, paraliżuje
dobre myśli, sprzeciwia się Bożym zamysłom. I odwrotnie „Grzech powoduje
skłonność do grzechu; rodzi wadę wskutek powtarzania tych samych czynów.
Wynikają z tego niewłaściwe skłonności, które zaciemniają sumienie i zniekształca ją
konkretną ocenę dobra i zła. W ten sposób grzech rozwija się i umacnia, ale nie może
całkowicie zniszczyć
zmysłu moralnego"
Walka z wadą jest trudniejsza aniżeli z grzechem, ponieważ wady są silniej
zespolone z naszą naturą, stanowią integralną część naszego , ja". Jest to walka bardzo
bolesna, bo sięga najgłębszych pokładów naszej psychiki. Staje się grzechem, gdy
człowiek podejmuje złą decyzję. Najlepszym sposobem zwalczania wady jest
kierowanie energii ku dobru. Wady zwykle nazywamy grzechami głównymi, gdyż daj
ą początek różnym grzechom.
W pewnym sensie mówimy o smutku jako o wadzie. „Abel był pasterzem trzód,
Kain zaś uprawiał rolę. Gdy po niejakim czasie Kain składał dla Jahwe w ofierze
płody roli, a Abel również składał pierwociny ze swej trzody i z ich tłuszczu, Jahwe
wejrzał na Abla i na jego ofiarę; na Kaina zaś i na jego ofiarę nie chciał patrzeć.
Smuciło to Kaina bardzo i chodził z ponurą twarzą. Jahwe zapytał Kaina: „Dlaczego
jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież gdybyś postępował dobrze
miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech waruje u
wrót i łasi się do ciebie, a przecież ty masz nad nim panować" (Rdz 4,2-7).
W duchowości zachodniej w katalogu wad wymienia się tylko jeden rodzaj złego
smutku. Jest to smutek z powodu dobra, które spotyka drugiego człowieka, czyli to po
prostu zazdrość. Zazdrosnemu zależy na tym, aby dobra nie zaznawali inni. Jest zatem
zawsze utrwalonym rodzajem smutku z powodzenia drugiego człowieka, cudzego
dobra, posiadanych wartości. Drugi ma, posiada, a ja nie mam. Zawiść to przyczyna
tylu różnych grzechów ludzkich, tylu nieprzyjaznych aktów wobec bliźniego.
Zły smutek rodzi się również z duchowego lenistwa. Stałe zniechęcenie do
spraw Bożych, do wartości duchowych, do dobra, wnosi do duszy paraliżujący
smutek. Ten odbiera człowiekowi siły i energię, zniechęca. Staje się taki smutek
„agenturą" złego ducha, jak mawiał ks. Stanisław Orzechowski z Wrocławia. Zresztą
zły smutek wcześniej czy później zrodzi każdy grzech człowieka.
Inną formę złego smutku ukazuje nam Jezus w powołaniu bogatego młodego
człowieka. Na pytanie „czego mi jeszcze brak?" Jezus mu powiedział: Jeśli chcesz
być doskonały, idź, sprzedaj swój dobytek i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w
niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną". Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł
przygnębiony, miał bowiem liczne posiadłości" (Mt 19, 21-22). W tym przypadku
smutek jest również wynikiem złego przywiązania, a więc braku wewnętrznej
wolności.
Istnieje smutek chrześcijan obojętnych, połowicznych, niezadowolonych i ciągle
narzekających. Taki smutek wypływa z braku wiary i zaufania do Boga.
Smutek, ból, zmartwienia są normalną drogą ludzkiego życiu. Rodzą się z naszych
niepowodzeń życiowych, porażek, choroby i śmierci bliskich, doznawanych
przykrości i różnych form prześladowania. Zamartwianie się, jest wyrazem braku
zaufania do Bożej Opatrzności, jest brakiem wiary. Jezus wytyka nam wtedy: „Nie
martwcie się o dzień jutrzejszy, bo jutro zatroszczy się samo o siebie. Każdy dzień ma
dość własnego utrapienia"(Mt 6,34). Stan przygnębienia, stany depresji, melancholia
powinny być pokonywane, gdyż zabijają w człowieku dobro i entuzjazm. Najczęściej
wynikają z przerostu naszych ambicji, ponieważ nie umiemy pogodzić się z naszą
rzeczywistością.
Ale istnieje też smutek po myśli Bożej, smutek, który rodzi dobre owoce.
Człowiek, który uwierzył Chrystusowi i chce Go słuchać będzie w duszy doświadczał
pociechy i jej braku, radości i smutku. Św. Paweł, który w pierwszym liście
napominając koryntian tak pisze: „Chociaż więc zasmuciłem was moim listem, nie
żałuję. A nawet gdybym żałował - widzę bowiem, że tamten list być może na jakiś
czas was zasmucił - to teraz się cieszę. Nie dlatego, że zostaliście zasmuceni, ale
dlatego, że zostaliście zasmuceni ku nawróceniu. Zostaliście przecież zasmuceni
zgodnie z wolą Boga, tak że nie doznaliście od nas żadnej krzywdy. Ten bowiem
zgodny z wolą Boga smutek owocuje nawróceniem ku zbawieniu, i tego się nie
żałuje. Smutek zaś tego świata powoduje śmierć" (2 Kor 7, 8-10). Smutek po myśli
Bożej jest czymś przejściowym, i skończy się w radości.
Warto zatrzymać się nad źródłami smutku po myśli Bożej.
Pierwsze źródło to świadomość, że działanie Boże w nas natrafia na przeszkodę
w postaci winy. Żałujemy, wzbudzamy akt skruchy, aby w nas zrodziła się łaska.
Powodem smutku może być czas posuchy duchowej, człowiek przeżywa stan, jakby
oddalenia od Boga.
On chce nas przemieniać przez próby. Jeżeli zrozumiemy, że ten czas smutku
wewnętrznego jest konieczny do rozwoju życia duchowego, to na ten stan
popatrzymy inaczej. Zaczniemy iść przez tę pustynię ze spokojem. Boleśnie
doświadczamy, że sami sobie nie jesteśmy w stanie dać wewnętrznej radości.
Duchowa pociecha jest darem Bożym. Dlatego zaczynamy od Boga oczekiwać
wszystkiego.
To następowanie po sobie stanów pociechy i strapienia jest procesem rozwoju
ducha. Jeżeli zbliżamy się do Pana Boga, lepiej prosimy i dziękujemy - to znak
działania Bożego i smutku po myśli Bożej. Jeżeli te stany idą w kierunku zamieszania
i prowadzą do smutku i depresji, do zniechęcenia i niepokojów, to znak, że działa zły
duch. Jak pracować nad wadą smutku?
W tym stanie wiemy, że zagraża nam cierpienie i przeżywać będziemy trudności
różnego rodzaju. Przewidywanie zła, które może nam zagrażać, jest nieraz dużą
pomocą. Jesteśmy przygotowani, uprzedzamy uderzenia, i wtedy nie są tak bolesne,
jak nagły cios.
Patrzymy na Jezusa Chrystusa i Jego bolesną drogę, przyjmujemy Jego
wyjaśnienia sensu cierpienia. Smutek i ból może stać się dobrą okazją, aby je
wykorzystać dla dobra duchowego. Możemy to dobro ofiarować za innych, za siebie i
umocnić się. Normalne życie chrześcijanina toczy się pośród prób i doświadczeń.
„Niewielkie zaś cierpienia, które chwilowo znosimy, przygotowują nam bezmiar
wiecznej chwały, nam, którzy nie wpatrujemy się w to, co widzialne, lecz w to, co
niewidzialne" (2 Kor 4, 17-18). Cierpienie może kształtować w nas duchowe piękno i
rodzić dobro. Dodaje otuchy świadomość, że inni więcej w życiu cierpieli i cierpią.
Poddawanie się uczuciom nadmiernego smutku - potęguje ból i wyrządza szkody.
Mało zwracamy uwagę na jeszcze inne źródło smutku, zmartwień i bólu a jest nim
brak wewnętrznej wolności, czyli przecenianie wartości doczesnych. Uwierzyć i
przyjąć słowo Jezusa, że ważniejsze są sprawy nadprzyrodzone i wieczne, to często w
naszych rękach klucz do rozumienia ludzi, do skutecznej walki ze smutkiem.
Swoim cierpieniem możemy wynagradzać Bogu za zło swoje i innych. Możemy
zło naprawiać. Czy nie warto sobie uświadomić i ten fakt, że w naszym cierpieniu,
Jezus prosi nas o pomoc w zbawianiu ludzi? Jego posłuszeństwo Ojcu, aż do śmierci
na krzyżu, wyzwoliło nas od wiecznego potępienia i uwalnia od zła. „Jezus wziął
chleb, pobłogosławił, połamał go i dał uczniom, mówiąc: Bierzcie i jedzcie, to jest
Moje ciało. Potem wziął kielich i po dziękczynieniu podał im, mówiąc: Pijcie z niego
wszyscy, to jest bowiem Moja krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na
odpuszczenie grzechów" (Mt 26, 26-28). To droga Pańska i zaproszenie na nią nas,
wierzących.
Istnieje dzisiaj przekonanie, że chrześcijanin ma obowiązek być radosny.
Powinien promieniować na zewnątrz, a wiara powinna dać w konsekwencji człowieka
radosnego.
Zapomina się, że symbolem chrześcijaństwa jest i pozostanie Jezus
Ukrzyżowany, który zbawia świat. A Matka Boska Bolesna? Jezus obrał drogę bólu i
cierpienia, aby zbawić świat i taką drogę nam zaproponował. Chrześcijaństwo to nie
radosny teatr z sentymentalną atmosferą, lecz droga Jezusa Chrystusa. W dziedzinie
wiary i życia duchowego dzieje się inaczej niż w zaplanowanym życiu przez
człowieka. Kto wiąże się z Bogiem, musi być przygotowany na przeżycia także
bardzo bolesne. Życie i męka Chrystusa będzie zawsze drogą Kościoła i drogą Jego
wyznawców do zmartwychwstania. Dla chrześcijanina krzyż nigdy nie jest sprawą
skończoną. Nigdy nie wie on, jaką drogą poprowadzi go Pan. Model wesołych
świętych nie jest jedynym modelem świętości chrześcijańskiej. Przykładem są tacy
święci, jak Don Bosko, Filip Nereusz czy Franciszek z Asyżu. Ten ostatni wcale nie
był takim wesołkiem, jak się Go pokazuje. Wystarczy popatrzeć na najstarsze Jego
obrazy z Subiacco czy Asyżu.
Do uczniów Jezusa należą i tacy, którzy się smucą i płaczą i których Jezus nazywa
błogosławionymi (por. Mt 5,4). Jedynie Bóg wie, jaka droga jest potrzebna. W życiu
duchowym bywa, że na początku przeważa radość, potem im głębiej wchodzi się w
życie Jezusa, tym bardziej odczuwa się ciężar krzyża. Człowiek, który przeżywa
nieuleczalną chorobę w spokoju i w wierze, jest z pewnością bardziej wiarygodny,
aniżeli członkowie sekty, którzy przechodzą przez szpitale z gitarą, rzekomo
uzdrawiają i manifestują swoją radość ze zbawienia.
Chrześcijan głęboko wierzący nie jest zasadniczo bardziej radosny czy bardziej
smutny, niż inny człowiek. Jego radość czy smutek są jedynie bardziej intensywne. O
człowieku niewiele możemy powiedzieć. Bo nasze życie jest i pozostanie ukryte z
Chrystusem w Bogu" (por. Koi 3, 3). Wiemy, że Pan nasz nadał naszemu życiu inny
wymiar i sens. I nasze cierpienie i nasz smutek dzięki Jezusowi jest inny.
Św. Teresa Wielka na okładce w swoim brewiarzu zanotowała:„/Niech nic cię nie
niepokoi, / niech nic cię nie przeraża /Wszystko mija, / Bóg się nie
zmienia./Cierpliwość osiąga wszystko. / Temu, kto ma Boga
Nie brakuje niczego. / Bóg sam wystarcza".
Nasze życie jest podobne do tajemnic różańca świętego. Przenika je radość Boża i
pokój, ale również cierpienie. Każda z tajemnic radosnych nosi w sobie także ludzkie
cierpienie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin