Jack Williamson Humanoidy Prze�o�yli: Gra�yna Grygiel i Piotr Staniewski Warszawa 1991 Tytu� orygina�u: The Humannoids, Avon Books 1980, New York Copyright � 1948, 1949, 1980 by Jack Williamson Projekt graficzny serii: Janusz Obhicki Ilustracja na ok�adce: Robert Kraszewski Redaktor: Hanna Legowicz Redaktor techniczny: Piotr Warowny This edition Copyright � 1991 by Wydawnictwa ALFA ISBN 83-7001-502-6 Sier�ant z oddzia�u wartowniczego znalaz� j�, gdy sta�a pod wysokim stalowym p�otem. Wpatrywa�a si� w niego boja�liwymi, b�agalnymi oczyma. Jej bose stopy szura�y niespokojnie po gor�cym asfalcie, i z pocz�tku pomy�la�, �e ta usmolona, zaniedbana dziewczynka w n�dznej, ��tej sukience, przysz�a tu, aby wy�ebra� co� do jedzenia. � Prosz� pana, przepraszam, czy to jest Obserwatorium Starmont? � Wydawa�o si�, �e z przestrachu nie mo�e z�apa� tchu. � Czy mog�, prosz� pana, widzie� si� z dyrektorem? Z doktorem Clayem Foresterem? � Jej wilgotne oczy b�yszcza�y. � Bardzo prosz�, prosz� pana! To strasznie wa�ne. Sier�ant popatrzy� na ni� spode �ba, zastanawiaj�c si�, jak tu dotar�a. Ma oko�o dziewi�ciu lat � pomy�la�. Mia�a za du�� g�ow� i za ostre rysy, tak jakby prze�y�a g��d. Jej proste czarne w�osy by�y kr�tko przyci�te i starannie przyczesane. Stra�nik pokr�ci� g�ow� z dezaprobat� � by�a za m�oda, �eby by� tu sama. Czu�, �e a� dr�y z niecierpliwo�ci, ale przecie� zab��kane urwisy nie widywa�y si� z doktorem Foresterem. 6 Jack Williamson � Tylko z przepustk�. � A� wzdrygn�a si�, gdy us�ysza�a jego chrapliwy g�os i sier�ant pr�bowa� si� u�miechn��. � Starmont jest terenem wojskowym, wiesz? � Zobaczy� zmartwienie w jej ciemnych oczach i spr�bowa� nada� swemu g�osowi cieplejsze brzmienie. � Ale jak ci na imi�, panienko? � Jane. � Dzielnie podnios�a sw�j cienki g�osik. � Ja po prostu musz� si� z nim zobaczy�. � Jane? Jane i nic wi�cej? � Ludzie nazywali mnie rozmaicie, poniewa� nie znam swego prawdziwego nazwiska. � Spu�ci�a na chwil� wzrok. � Nazywali mnie Pisk i Robaczek, i Pesteczka, i jeszcze inaczej, nie tak mi�o. Ale pan White m�wi, �e naprawd� nazywam si� Jane Carter i przys�a� mnie, �ebym zobaczy�a si� z doktorem Fore-sterem. � Jak si� tu dosta�a�? Sier�ant zerkn�� na w�sk� drog�, kt�ra odbiega�a od ogrodzenia, schodz�c zakosami po zboczu samotnej g�ry, a potem sz�a prosto, odcinaj�c si� czerni� od le��cej w dole ��tobr�zowej pustyni. Salt City by�o oddalone o trzydzie�ci mil, dziewczynka nie mog�a przyj�� tu pieszo. Ale nie widzia� �adnego pojazdu. � Pan White mnie przys�a� � powt�rzy�a stanowczo. � �ebym zobaczy�a si�... � Kto to jest pan White? � wtr�ci� sier�ant. W jej zap�akanych oczach pojawi� si� wyraz kompletnego oddania. � To filozof. � Zaj�kn�a si� na tym s�owie. � Ma rud�, krzaczast� brod�, i przyby� sk�din�d. Zabra� mnie ze z�ego miejsca, gdzie ludzie mnie bili, i jest dla mnie strasznie dobry. Uczy mnie tele...� prze�kn�a HUMANOIDY 7 �lin�. � Wys�a� mnie z papierem dla doktora Fore-stera. � Z jakim papierem? � Tym. � Jej chuda d�o� wysun�a si� do po�owy z kieszeni i sier�ant zobaczy� szar� kartk� zaci�ni�t� w cienkich, brudnych palcach. � To wiadomo��... i do tego strasznie wa�na, prosz� pana! � Mog� j� przekaza�. � Dzi�kuj�. � Jej chuda, sinawa twarz u�miechn�a si� grzecznie. � Ale pan White powiedzia�, �e nie mog� nikomu jej pokazywa�, opr�cz doktora Fore-stera. � Przecie� m�wi� ci panienko... � Sier�ant zobaczy� jak dziecko si� wzdryga i pr�bowa� z�agodzi� sw� odmow�. � Doktor Forester jest grub� szych�, rozumiesz? Jest zbyt zaj�ty, �eby przyjmowa� kogokolwiek � je�eli przypadkiem nie jeste� genera�em na inspekcji / papierami Komitetu Obrony. A ty nie jeste�, no nie? Przykro mi, ale nie mog� ci� wpu�ci�. Smutno skin�a g�ow�. � Niech chwil� pomy�l�. Przez moment sta�a w bezruchu, nie przesuwa�a nawet st�p po gor�cym trotuarze. Przechyli�a sw� wychudzon� twarzyczk� i z p�przymkni�tymi oczami zacz�a czego� nads�uchiwa� zza plec�w sier�anta. Skin�a g�ow�, co� zaszepta�a i z nadziej� zwr�ci�a si� zn�w do wartownika. � Czy mog� zobaczy� si� z panem Ironsmithem? � Oczywi�cie panienko. � U�miechn�� si� do niej z ulg�.� Dlaczego nie powiedzia�a� od razu, �e go znasz? Do Forestera trudno si� dosta�, ale z Frankiem Ironsmithem ka�dy mo�e porozmawia�. On nie jest 8 Jack Williamson taki wa�ny i do tego jest moim przyjacielem. Chod� tu do cienia, zadzwonimy do niego. Potulnie podesz�a pod w�sk� markiz� z przodu budki wartowniczej. Sier�ant podni�s� s�uchawk� i wezwa� centralk� w obserwatorium. � Jasne, Frank Ironsmith ma telefon � dobieg� go nosowy za�piew operatora. � Pracuje w sekcji obliczeniowej. Starmont 88. Na pewno jest u siebie, Rocky. Kupi� mi szklank� kawy, kiedy szed� do pracy. Nie odk�adaj s�uchawki. Ironsmith wys�ucha� sier�anta i obieca�, �e zaraz zejdzie. Dziewczynka czeka�a, mocno �ciskaj�c w kieszeni swoj� kartk�. Nachyla�a si� co chwila i zrywa�a jaskrawe ��te kwiaty z rosn�cych pod p�otem chwast�w pustynnych. Po chwili jej ogromne oczy niespokojnie skierowa�y si� zn�w na sier�anta. � Nie martw si�, panienko. � Pr�bowa� nada� cieplejszy ton swemu g�osowi przywyk�emu do komend musztry. � Frank Ironsmith to dobry ch�op, wiesz? Nie znaczy wiele i prawdopodobnie nigdy nie b�dzie wiele znaczy�. Zajmuje si� tylko maszynami licz�cymi w sekcji obliczeniowej. Ale wiem, �e b�dzie pr�bowa� ci pom�c. � Potrzebuj� pomocy. � �cisn�a mocniej kartk�. � �eby to dostarczy� doktorowi Foresterowi. � Frank co� wymy�li. � Sier�ant u�miecha� si�, pr�buj�c prze�ama� jej powag�. � Jest bardzo bystry, mimo �e jest tylko urz�dnikiem. Podnios�a g�ow�. Patrzy�a obok niego na ciemne, wiecznozielone krzewy i trawniki, kt�re czyni�y ze Starmont ch�odn� oaz�. Sier�ant znowu odni�s� przez chwi- HUMANOIDY 9 l� niepokoj�ce wra�enie, �e dziecko s�ucha jeszcze czego� opr�cz jego g�osu. � Frank jest w porz�dku, panienko. � Nie przestawa� m�wi�, gdy� dziwne skupienie dziecka wprawia�o go w nerwowy nastr�j. � I mn�stwo wie. Nawet je�li wpada do bufetu, aby napi� si� z nami piwa, na og� ma przy sobie ksi��k�. C�, umie nawet czyta� w jakim� starym j�zyku. M�wi, �e ludzie pos�ugiwali si� tym j�zykiem dawno temu, na pierwszej planecie. Zn�w patrzy�a na niego, tym razem s�uchaj�c z pe�n� uwag�. � To jest tam gdzie� w�r�d gwiazd, wiesz. � Wykona� nieokre�lony gest w kierunku czerwini�cego nieba. � Pierwszy �wiat, z kt�rego wszyscy ludzie przybyli, dawno temu, na pocz�tku. Tak twierdzi Frank. l) \vnej nocy pokaza� mi ojczyste s�o�ce. � W g�osie . r/anta d�wi�cza�o jeszcze zdziwienie tamtym faktem. Po prostu jeszcze jedna gwiazda w wielkim tele--.opie. Howiem Starmont nie znajdowa� si� na Ziemi. Jane v arter te� nie pos�ugiwa�a si� angielskim, nawet jej imi� /osta�o tu przet�umaczone z mniej znajomych sylab. sio wiek�w up�yn�o od czas�w Einsteina i Hiroshimy. l larzmiony atom nap�dza� statki, kt�re roznios�y nasienie ludzkie po tysi�cach nadaj�cych si� do zamieszkania planet, oddalonych nieraz o setki lat �wietlnych od Ziemi. Niezliczone ludzkie kultury by�y oddzielone od siebie pokoleniami. Oddziela�y je r�wnie� ca�e lata potrzebne do pokonania mi�dzygwiezdnych odleg�o�ci, nawet w najszybszych statkach atomowych. Cywilizacje powstawa�y, zabija�y si� i uparcie kie�kowa�y na nowo, nara�aj�c si� na ponown� destrukcj�. Schwytany w t� Jack Williamson bezlitosn� powt�rk� historii, ten �wiat � do�� podobny do ojczystego pod wzgl�dem sk�adu chemicznego i klimatu � wraz z upadkiem cywilizacji, kt�ra go zrodzi�a, zszed� z powrotem do czas�w barbarzy�stwa. Tuzin wiek�w niezale�nego rozwoju sprowadzi� jego lud do takiego poziomu, jaki by� na Ziemi u zarania ery atomowej. Jednak�e technika, okaza�a si� mniej przewidywalna ni� kolejne nawroty proces�w historycznych. Technika by�a troch� bardziej zaawansowana ni� w�wczas na Ziemi i mia�o to swoje konsekwencje spo�eczne. Republika �wiatowa zako�czy�a d�ugie okresy wojen nacjonalistycznych, ale to �wiatowe pa�stwo ju� spotka�o si� z konfliktami w �wiecie rozumianym szerzej � we wszech�wiecie. Bowiem ponowne odkrycie przez uczonych planety zjawiska rozpadu j�drowego, skierowa�o zn�w w kosmos badaczy, handlarzy i dyplomat�w. Ich prymitywne statki atomowe zanios�y wirusa nauki na pobliskie planety. Ludy tamtejsze by�y jednak ci�gle zbyt zacofane i nie by�y odporne na frustracje i nowe ideologie zrodzone przez rewolucj� przemys�ow�. Obecnie, kiedy na planecie sier�anta i Jane Carter opada�a ju� fala post�pu, stary historyczny cykl podnoszenia si� z ruin i upadku zn�w mia� si� powt�rzy� � i zn�w w pewnej swoistej odmianie. Demokratyczna republika, zagro�ona przez nieuniknione konsekwencje w�asnej wyeksportowanej techniki, wyrzeka�a si� demokracji zbroj�c si� rozpaczliwie do konfrontacji ze �wie�ym, wrogim przymierzem totalitarnych Mocarstw Trzech Planet. � Widzisz, panienko? � Sier�ant u�miechn�� si� zach�caj�co. � Frank Ironsmith to w�a�nie ten, kto ci pomo�e, i akurat tu idzie. HUMANOIDY Dziewczynka rzuci�a szybkie spojrzenie w g�r� i zobaczy�a szczup�ego m�odego cz�owieka. Nadje�d�a� na zardzewia�ym rowerze po ocienionej wiecznozielonymi krzakami dr�ce, wiod�cej od krytego czerwon� dach�wk� budynku. Uprzejmym gestem przywita� si� z sier�antem i patrzy� na Jane szarymi, przyjaznymi oczyma. U�miechn�a si� do niego niepewnie. Ironsmith mia� szczup�� opalon� twarz i potargane rudawe w�osy. Wygl�da� ch�opi�co przy swoich dwudziestu sze�ciu latach, odpr�ony, w wyblak�ej koszuli z rozpi�tym ko�nierzykiem, w lu�nych spodniach bez kant�w. Obdarzy� Jane �yczliwym u�miechem i pytaj�co spojrza� na sier�anta. � Panna Jane Carter � powiedzia� sier�ant. � Przysz�a zobaczy� si� z doktorem Foresterem. Ironsmith postuka� fajk� o ram� roweru i w roztarg- > Tiii sprawdza� palcami temperatur� lulki. Widz�c, �e : ,, ko dr�y z niecierpliwo�ci, potrz�sn�� g�ow� w...
beata7922