Kawabata Yasunari - Tysiac żurawi 1 - Śpiące piękności.doc

(1200 KB) Pobierz

Kawabata Yasunari

Tysiąc żurawi

Śpiące piękności

Przełożył Mikołaj Melanowicz


Tysiąc żurawi


1

Nawet wtedy, gdy wszedł na teren świątyni Engakuji w Kamakurze, Kikuji nie wiedział, czy weźmie udział w ceremonii herbacianej czy nie. Przyszedł i tak za późno. Zawsze otrzymywał zaproszenie, gdy Kurimoto Chikako podawała herbatę w wewnętrznym pawilonie świątyni Engakuji, ale od śmierci ojca jeszcze tam nie był. W ogóle nie przywiązywał wagi do jej zaproszeń, gdyż sądził, że są one jedynie wyrazem poczucia obowiązku wobec jego nieżyjącego ojca.

Tym razem jej zaproszeniu towarzyszył dopisek, że chciałaby mu pokazać jedną ze swych uczennic.

Kiedy Kikuji go przeczytał, przypomniał sobie znamię Chikako.

Miał wówczas chyba z osiem czy dziewięć lat. Ojciec zaprowadził go do domu Chikako: siedziała w saloniku, w rozchylonym na piersi kimonie i małymi nożyczkami obcinała włosy rosnące na znamieniu. Pokrywało ono lewą pierś od połowy po dołek pod piersiami. Było wielkości dłoni. Na ciemnofioletowym tle rosły włosy, które właśnie obcinała nożyczkami.

- Przyprowadziłeś chłopca?

Zaskoczona Chikako zaczęła poprawiać kimono, ale w pośpiechu jeszcze bardziej je rozchyliła; obróciła się więc nieco w bok i wepchnęła brzegi kimona pod pas obi.

Bardziej zaskoczyła ją obecność Kikujiego niż jego ojca. Musiała jednak wcześniej wiedzieć, kto przyszedł, ponieważ służąca wychodziła do drzwi na spotkanie gości.

Ojciec Kikujiego nie wszedł do saloniku. Usiadł w sąsiednim pokoju, w którym Chikako zwykle dawała lekcje.

- Czy mógłbym dostać herbaty? - spytał z roztargnieniem, patrząc na wiszący w alkowie obraz.

- Tak - odpowiedziała, ale nie ruszyła się z miejsca. Na gazecie leżącej na jej kolanach Kikuji dostrzegł włosy przypominające męski zarost.

Chociaż był jasny dzień, na strychu chrobotały myszy. W pobliżu werandy kwitła brzoskwinia.

Chikako usiadła wreszcie obok kominka, aby przygotować herbatę, ale pozostała nadal roztargniona i jakby nieobecna.

Dziesięć dni później Kikuji słyszał, jak matka mówiła ojcu takim tonem, jakby odkrywała przed nim wielką tajemnicę, że Chikako nie wyszła za mąż z powodu znamienia na piersi. Na pewno myślała, że ojciec nic o tym nie wie. Wyraźnie współczuła Chikako, bo na jej twarzy pojawił się smutek.

- Hm, hm - Ojciec przytakiwał w taki sposób, jakby wiadomość ta była dla niego nowiną.

- Gdyby miał je oglądać tylko jej mąż, nie byłoby chyba żadnego problemu. Zwłaszcza, gdyby wiedział o tym przed ślubem, prawda?

- To właśnie jej powiedziałam. Lecz w końcu kobieta jest kobietą. Ja bym też nie umiała przyznać się mężczyźnie, że mam wielkie znamię na piersi.

- Nie jest już młodą dziewczyną.

- I teraz niełatwo jej o tym mówić. Gdyby to był mężczyzna, odkrycie znamienia nawet po ślubie skończyłoby się zapewne tylko na śmiechu.

- Pokazała ci je?

- Coś podobnego! Nie pleć głupstw!

- Tylko rozmawiałyście o tym?

- Kiedy przyszła dzisiaj na lekcję, zaczęła mówić o różnych rzeczach... W końcu zebrało jej się na zwierzenia.

Ojciec milczał.

- Przypuśćmy, że wyszłaby za mąż. Co by czuł mężczyzna? Byłoby mu chyba nieprzyjemnie. Z drugiej strony taka tajemnica mogłaby go również bawić i pociągać. Wada miałaby wtedy swoje dobre strony. W końcu to nie tak wielkie nieszczęście.

- Pocieszałam ją, mówiłam, że to żadne nieszczęście... Podobno sięga aż do brodawki?

- O?

- Najbardziej przykra jest chyba myśl, że gdy urodzi się dziecko, trzeba będzie je karmić. Z mężem mogłoby być wszystko w porządku, ale z dzieckiem?

- Myślisz, że z tego powodu nie miałaby pokarmu?

- Nie o to chodzi. Po prostu nie potrafi pogodzić się z myślą, że dziecko musiałoby patrzeć na znamię w czasie karmienia. Nie pomyślałam o tym, ale jeśli na to spojrzymy z punktu widzenia osoby, która ma znamię, różne myśli przychodzą do głowy. Od dnia narodzin dziecko bowiem nie tylko dostawałoby z tej piersi pokarm, lecz także oglądałoby brzydotę. Pierwsze wrażenie z tego świata, pierwsze wrażenie związane z matką kojarzyłoby się z tym brzydkim znamieniem, a wrażenie to pozostałoby w jego pamięci i przynosiło mu nieszczęście przez całe życie.

- Hm, to jest szukanie dziury w całym.

- Prawda, dziecko można karmić własną piersią albo wynająć mamkę.

- Myślę, że ważne jest tylko to, czy jest pokarm, czy go nie ma, a nie obecność znamienia.

- Niestety, chyba nie. Ja naprawdę płakałam, gdy usłyszałam o tym. Rzeczywiście, ona ma chyba rację. Nie chciałabym karmić naszego Kikujiego piersią z takim znamieniem.

- Tak?

Kikuji był oburzony na ojca udającego niewiniątko. Czuł nienawiść, że tak się go lekceważy, mimo że również widział znamię Chikako.

Teraz jednak, blisko dwadzieścia lat później, na twarzy Kikujiego pojawił się grymas uśmiechu na myśl o zakłopotaniu ojca tamtego dnia. A przecież kiedy Kikuji ukończył dziesięć lat, często przypominał sobie słowa matki, z niepokojem myśląc, że mógłby mieć przyrodnią siostrę lub brata, którzy ssali pierś naznaczoną piętnem.

Nie był to lęk przed posiadaniem brata czy siostry urodzonej z innego łoża. Po prostu związany ze znamieniem brat czy siostra napawaliby go lękiem. Prześladowała go dręcząca myśl, że dziecko, które wykarmiłaby pierś z wielkim znamieniem porośniętymi włosami, musiałoby być straszne jak sam diabeł.

Okazało się, na szczęście, że Chikako nie miała dzieci. Można przypuszczać, że ojciec się na to nie zgodził. Skojarzenie znamienia i dziecka, które tak zasmuciło i przyprawiło o łzy matkę, posłużyło zapewne ojcu jako dobre uzasadnienie, by przekonać Chikako o tym, że ona sama nie chce mieć dziecka: w każdym razie ani za życia ojca, ani po jego śmierci nie wyszło na jaw, żeby miała dziecko.

Być może obawiając się, że Kikuji opowie matce o tym, co widział będąc u niej z ojcem, przyszła zaraz do niej i zwierzyła się tylko dlatego, aby Kikujiego uprzedzić.

Chikako nie wyszła za mąż. Czyżby znamię zawładnęło całym jej życiem? Kikuji również nie zapomniał wrażenia, jakie wywarło na nim to znamię, a więc nie mógł powiedzieć, że nie miało ono wpływu na jego własny los.

Gdy Chikako zawiadomiła go o tym, że pod pretekstem ceremonii herbacianej chce mu pokazać dziewczynę, przed jego oczyma pojawiło się znamię. A ponieważ prezentacji dokonać miała właśnie Chikako, nie mógł się oprzeć wątpliwościom i wciąż się zastanawiał, czy naprawdę będzie to osoba o nieskazitelnej skórze, bez najmniejszej nawet skazy.

Kto wie, czy jego ojciec od czasu do czasu nie przyciskał palcami znamienia Chikako? Czy czasem nie wpijał się w nie ustami? Takie były myśli Kikujiego. Nawet teraz, gdy przechodził przez podwórzec świątyni i słuchał świergotu ptaków, nie mógł się oprzeć tym rojeniom naznaczonej piętnem wyobraźni.

Kilka lat po tym wydarzeniu Chikako stała się jeszcze mniej kobieca, a teraz jest już zapewne osobą rodzaju nijakiego. Jej piersi chyba już zupełnie zwiotczały. Podczas dzisiejszej ceremonii na pewno będzie się poruszała energicznie, raczej po męsku. Gdy pomyślał o tym, na jego ustach pojawił się uśmiech wyrażający ulgę. W tym samym momencie od tyłu zbliżyły się do niego dwie dziewczyny.

Kikuji zatrzymał się i przepuścił je.

- Czy panie nie wiedzą, gdzie jest pawilon pani Kurimoto? Dalej w tym kierunku? - zapytał.

- Tak - odpowiedziały obie naraz.

Bez pytania wiedział, dokąd idą - mówiły mu to ich kimona. Spytał tylko dlatego, aby utwierdzić samego siebie w przekonaniu, że również on idzie na ceremonię herbacianą.

Dziewczyna, niosąca chustę furoshiki z białym wzorem tysiąca żurawi na brzoskwiniowym jedwabnym tle, była piękna.

2

Kikuji nadszedł, gdy dwie młode kobiety zmieniały skarpetki tabi przed wejściem do salonu specjalnie przeznaczonego na ceremonię herbacianą.

Stanął za nimi i zajrzał do wnętrza - główny salon miał chyba powierzchnię wielkości ośmiu mat. Mimo to goście siedzieli w ciasnych, równych szeregach - dosłownie kolano przy kolanie. Wszyscy ubrani byli w przepiękne barwne kimona.

Chikako dostrzegła go natychmiast i wstała z miejsca.

- Proszę, proszę bardzo. Co za niespodzianka! Długo oczekiwany gość! Jak to dobrze, że pan przyszedł. Może pan wejść bezpośrednio, tędy. - Wskazała na drzwi shoji obok alkowy.

Kikuji się zaczerwienił; wyczuwał, że wzrok wszystkich kobiet spoczął na nim.

- Same panie?

- Mieliśmy mężczyznę, ale już wyszedł. Pan jest jedyną ozdobą tego towarzystwa!

- Jaką tam ozdobą.

- Och, z pewnością tak. Ma pan wszelkie dane ku temu, nie ma obawy.

Kikuji potrząsnął ręką dając znak, że woli wejście mniej rzucające się w oczy.

Młoda kobieta schowała zdjęte przed chwilą ze stóp skarpetki tabi do chusty we wzór tysiąca żurawi i czekała - bo tak nakazywały dobre maniery - aby go przepuścić przodem.

Kikuji wszedł do sąsiedniego pokoju. Ujrzał tu bezładnie leżące pudełka ze słodyczami czy przedmiotami używanymi w czasie ceremonii herbacianej oraz pakunki i torby przybyłych gości. W głębi służąca zajęta była zmywaniem.

Weszła Chikako i usiadła przed nim na macie.

- Co pan myśli o niej? Ładna dziewczyna, prawda?

- Mówi pani o tej z chustą we wzór tysiąca żurawi?

- Z chustą? Skąd ja mogę wiedzieć, jaką ma chustę? To ta, która tutaj stała. Córka pana Inamury.

Kikuji skinął głową.

- Chusta? Dziwne rzeczy pan spostrzega, bystry z pana człowiek. Myślałam, że przyszedł pan razem z nią, byłam nawet zadowolona, że tak pięknie się złożyło.

- O czym pani mówi?

- Spotkał ją pan na drodze. To dobry znak. Pański ojciec znał pana Inamurę.

- Tak?

- Rodzina jej handlowała jedwabiem w Jokohamie. Ona nic nie wie o dzisiejszym dniu, a więc może pan przyglądać się jej do woli.

Chikako mówiła dosyć głośno: Kikuji obawiał się, że usłyszą ją w salonie oddzielonym tylko cienką papierową ścianką. Nagle przybliżyła twarz do niego.

- Mam pewien kłopot. - Przyciszyła głos. - Pani Ota też przyszła! Razem z córką. - Śledziła uważnie wyraz twarzy Kikujiego - Wcale jej na dziś nie zaprosiłam... Co prawda z takiej okazji może każdy skorzystać, gdy mu po drodze. Były tu przed chwilą nawet dwie pary Amerykanów. Bardzo przepraszam. Nic nie mogłam poradzić na to, po prostu pani Ota się dowiedziała i przyszła.

- Ja również dzisiaj...

Chciał jej powiedzieć, że nie ma zamiaru brać udziału w spotkaniu o charakterze matrymonialnym, lecz nie mógł się zdobyć na te słowa, miał takie uczucie, jakby mu w gardle uwięzły.

- Niezręcznie powinna czuć się pani Ota, lecz Kikuji może być tak spokojny, jakby nic się nie stało.

Drażnił go sposób mówienia Chikako.

Zażyłość Kurimoto Chikako z jego ojcem była chyba niezbyt głęboka i dość krótkotrwała. Do śmierci ojca odwiedzała ich i dała się poznać jako osoba użyteczna. Nie tylko podczas ceremonii herbacianej, lecz również wtedy, gdy przychodzili zwykli goście, zamykała się w kuchni i pracowała.

Myśl o tym, że matka mogłaby odczuwać zazdrość o podobną do mężczyzny Chikako, wydawała się wręcz śmieszna. Niewątpliwie, matka musiała podejrzewać, że ojciec widział znamię na jej piersi, ale burza minęła, a Chikako także jakby zapomniała o całej tej sprawie i w końcu stała się przyjaciółką matki.

Z biegiem czasu również Kikuji przestał się obawiać Chikako i często płatał jej figle, i w ten sposób stopniała niechęć do tej kobiety, datująca się od dzieciństwa. Możliwe, że zarówno upodobnienie się do mężczyzny, jak i wykonywanie różnych pożytecznych prac w domu Kikujego było najwłaściwszym dla Chikako sposobem życia. Mając oparcie w domu Kikujiego odniosła nawet pewien sukces jako nauczycielka zasad ceremonii herbacianej.

Kikuji współczuł jej, gdy po śmierci ojca zrozumiał, że stłumiła w sobie kobiece uczucia po tym jedynym, nietrwałym związku - z jego ojcem.

Matka Kikujiego nie żywiła do niej szczególnej wrogości głównie dlatego, że pojawiła się sprawa pani Oty.

Po śmierci pana Oty, towarzysza wspólnych zainteresowań ceremonią herbacianą, ojciec Kikujiego zajął się należącymi do zmarłego utensyliami do herbaty i wtedy poznał bliżej wdowę po nim. Chikako pośpieszyła, by poinformować o tym jego matkę. Oczywiście, Chikako stanęła po stronie matki. Stała się bardzo gorliwą jej sojuszniczką. Śledziła ojca, groziła wdowie - wydawało się, że jej zazdrość, skrywana dotąd na dnie serca, wybuchła teraz jak wulkan.

Matka, spokojna i raczej zamknięta, cofała się przed podsycającym niezgodę, wścibskim zachowaniem Chikako i obawiała się tylko tego, co ludzie sobie pomyślą. Chikako nawet w obecności Kikujiego wykpiwała Otę. Mimo niezadowolenia i sprzeciwu matki, Chikako dodawała jeszcze, że można i należy o wszystkim powiedzieć synowi.

- Kiedy odwiedziłam ją ostatnio, jej dziecko słuchało wszystkiego, co mówiłam. Sama przecież słyszałam, jak nagle zaczęło płakać w sąsiednim pokoju.

- Dziewczynka?

- Tak. Ma prawie dwanaście lat. Coś jest nie w porządku z tą kobietą. Myślałam, że zgani córkę za podsłuchiwanie starszych, a ona wstała, objęła dziewczynkę i usiadła trzymając ją na kolanach. Myślę, że chciała popłakać wraz z dzieckiem w mojej obecności.

- Biedne dziecko.

- My również powinnyśmy wykorzystać to dziecko przeciwko niej. Dzieci wszystko wiedzą o swoich matkach. Muszę jednak powiedzieć, że jest to ładna i miła dziewczynka. Ma taką okrągłą buzię. - Spojrzawszy na Kikujiego ciągnęła dalej: - Myślę, że również nasz Kikuji mógłby coś ojcu powiedzieć.

- Proszę nie sączyć tu trucizny, bardzo proszę. - Matka Kikujiego musiała zaprotestować.

- To w pani jest trucizna, w tym całe zło. Raz należy zdobyć się na wysiłek i wyrzucić ją z siebie. Proszę się przyjrzeć sobie, jak pani zeszczuplała, a ona pulchna i kwitnąca. To nie w porządku, gdy ona sobie myśli, że kogoś wzruszy łzami... A przede wszystkim, w tym pokoju, w którym spotyka się z pani mężem, stoi ostentacyjnie zdjęcie jej zmarłego męża. Dziwię się, że pani tak długo milczy.

Po śmierci ojca Kikujiego tak obmawiana kobieta przyszła na ceremonię herbacianą do Chikako, i to nawet z córką.

Kikuji poczuł przejmujący chłód.

Co prawda Chikako powiedziała, że nie zapraszała Oty na dzisiejsze spotkanie, ale i tak było dość zaskakujące, że obie kobiety utrzymywały ze sobą kontakt po śmierci ojca. Ponadto jej córka brała chyba u Chikako lekcje ceremonii herbacianej.

- Jeśli pan chce, mogę poprosić, aby pani Ota opuściła ten salon - Chikako spojrzała w oczy Kikujiemu.

- Nie, nie przeszkadza mi. Jeśli sama ma ochotę pójść, proszę...

- Gdyby ta osoba miała sumienie, ani pana ojciec, ani matka nie byliby tacy nieszczęśliwi.

- Córka też przyszła?

Kikuji jeszcze nie widział córki wdowy.

To niedobrze - myślał Kikuji - że jednocześnie w tym samym miejscu spotyka dziewczynę tysiąca żurawi i panią Otę. Tym bardziej że po raz pierwszy zobaczył tutaj również jej córkę. Głos Chikako wwiercał mu się w uszy i drażnił go.

- W każdym razie ona się dowie, że tu jestem. Nie mogę teraz stąd uciec. - Wstał.

Wszedł do salonu przez drzwi obok alkowy. Usiadł tuż przy wejściu na lekkim podwyższeniu. Chikako podążała za nim.

- To pan Mitani. Syn Mitaniego seniora - przedstawiła go tonem nazbyt oficjalnym.

Jeszcze raz się ukłonił, a gdy podniósł wzrok, zobaczył owe młode kobiety.

Czuł się lekko podekscytowany. W oczach migały mu wzorzyste kimona; początkowo nie mógł odróżnić jednej od drugiej. Przyjrzał się uważniej i spostrzegł, że siedzi na wprost pani Oty.

- Ach.

Tylko tyle powiedziała Ota. Zebrani usłyszeli jej szczerze i głęboko wzruszony głos.

- Nie odwiedzałam pana ani nie pisałam. Nie widzieliśmy się tak długo!

Pociągnęła córkę za rękaw, aby bez ociągania przywitała się z Kikujim. Córka zaczerwieniła się i opuściła głowę, zakłopotana.

Zdumiewające! W postawie tej kobiety nie ma odrobiny wrogości ani złości. Jakże jest wzruszona! Nieoczekiwane spotkanie sprawiło jej widocznie dużą przyjemność. Wydawało się, że zapomniała, gdzie się znajduje.

Córka siedziała sztywno, ze spuszczoną głową. Matka się zaczerwieniła, gdy spostrzegła, że zachowała się niewłaściwie, a mimo to patrzyła w dalszym ciągu na Kikujiego takim wzrokiem, jakby chciała podbiec do, niego i coś mu powiedzieć.

- Pan także interesuje się ceremonią herbacianą?

- Nie, zupełnie nie.

- Naprawdę? Ale ma pan to we krwi. - Serce jej przepełniało wzruszenie, oczy zwilgotniały.

Kikuji nie widział jej od pogrzebu ojca.

Nie zmieniła się zupełnie przez te cztery lata. Biała, długa szyja i nie pasujące do niej krągłe ramiona pozostały te same - wyglądała młodo jak na swoje lata. Nos i usta miała chyba za małe w stosunku do oczu. Mały nos, jeśli mu się dobrze przyjrzeć, był zgrabny i ujmujący. Dolna warga w czasie mówienia trochę wystawała i sprawiała wrażenie nadąsanej.

Córka odziedziczyła po matce długą szyję i pełne ramiona. Usta zaś miała od niej większe, lecz mocno zaciśnięte. Było coś zabawnego w tym zestawieniu małych ust matki i dużych córki. Ciemniejsze niż u matki oczy wypełniał smutek.

Chikako spojrzała na węgle w palenisku i powiedziała:

- Inamura-san, może pani zechce zaprezentować swoje umiejętności i przyrządzić herbatę panu Mitaniemu? Teraz chyba pani kolej?

- Dobrze. - Dziewczyna tysiąca żurawi wstała z miejsca.

Kikuji zauważył, że siedziała obok Oty. Unikał jednak spojrzenia w jej stronę, ponieważ znajdowała się tutaj Ota z córką. Oczywiście, w ten sposób Chikako pokazywała mu dziewczynę.

Inamura zajęła miejsce obok kominka i zwróciła się do Chikako:

- Której czarki mam użyć?

- Prawda... ta w stylu oribe powinna być odpowiednia. Należała do ojca pana Mitaniego, który bardzo ją lubił. Otrzymałam ją w prezencie.

Kikuji pamiętał czarkę, którą teraz dziewczyna postawiła przed sobą. Niewątpliwie, używał jej ojciec, a otrzymał ją od wdowy Oty. Z jakim uczuciem patrzy na nią teraz pani Ota?

Zdumiał go brak taktu Chikako.

Nie mógł też nie pomyśleć, że Ota jest delikatniejsza.

Na tle starszych kobiet dziewczyna z wdziękiem przygotowująca herbatę wydawała się Kikujiemu piękna.

3

Dziewczyna tysiąca żurawi nie wiedziała chyba o tym, że Chikako zamierzała w ten sposób pokazać ją Kikujiemu. Wykonała więc swoje zadanie przyrządzania herbaty w skupieniu i bez wahania, po czym postawiła czarkę przed Kikujim.

Kikuji wypił herbatę i przez chwilę oglądał naczynie. Była to czarna oribe, z jednej strony oblana bielą, na której wymalowano pędy górskiej paproci.

- Musi pan to naczynie pamiętać - powiedziała Chikako z przeciwnej strony pokoju.

Odpowiedział wymijająco i postawił czarkę.

- Młoda paproć dobrze oddaje nastrój gór. A tego rodzaju czarki używa się zwykle wczesną wiosną. Posługiwał się nią pański ojciec. Co prawda jest już trochę za późno, ale pomyślałam, że akurat podając herbatę panu Kikujemu…

- Jakie to ma znaczenie, że mój ojciec używał tej czarki przez jakiś czas. Liczy ona sobie czterysta lat, pochodzi pewnie z czasów Momoyama i Rikyu. Wielu miłośników i znawców ceremonii herbacianej przez wieki przechowywało ją i przekazywało następnym pokoleniom. Cóż znaczy tu mój ojciec?! - Chciał zapomnieć o tym, co kojarzyło mu się z czarką.

Przeszła ona z rąk Oty do wdowy po nim, od wdowy do ojca, a od jego ojca do Chikako. Dwie osoby, Ota i jego ojciec, już nie żyją; pozostały obecne tutaj kobiety. Choćby tylko dlatego czarka przypominała mu o nieubłaganym biegu czasu.

Teraz znów wdowa ta i jej córka, i Chikako, i dziewczyna Inamura, jak również inne młode damy podnosiły ją do ust: pieściły i gładziły tę starą ceramikę.

- Ja także chciałabym się napić z tej czarki. Poprzednio dostałam w jakiejś innej - powiedziała nagle Ota.

Kikuji nie posiadał się ze zdumienia. Głupia czy bezwstydna?

Ogarnął go żal i litość dla jej córki, która siedziała ciągle nieruchomo, ze spuszczoną głową.

Inamura przygotowała jeszcze raz herbatę - dla Oty. Oczy wszystkich zwróciły się w jej stronę. Nie znała chyba historii tej czarnej oribe. Wszystkie czynności wykonywała według wyuczonego schematu.

Był to pokaz bezbłędny i pełen wdzięku. W jej ruchach i postawie - od piersi po kolana - znać było ogładę i elegancję.

Cień młodych liści padł na papier w shoji, do której dziewczyna odwrócona była plec...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin