Jak katolicy popadają w liberalizm.doc

(51 KB) Pobierz
Różne są sposoby, jakimi wierny chrześcijanin jest wciągany w błąd liberalizmu

Różne są sposoby, jakimi wierny chrześcijanin jest wciągany w błąd liberalizmu.

Bardzo często zepsucie serca jest konsekwencją błędów intelektu, częściej jednak błędy intelektu idą w ślad za zepsuciem serca. Jasno pokazuje to historia herezji. Ich początki prawie zawsze ukazują to samo oblicze: albo zraniona miłość własna albo jakaś uraza do pomszczenia; albo to jakaś kobieta przyprawia herezjarchę o utratę głowy i duszy, albo też worek złota, za który sprzedaje on swoje sumienie.

Błąd prawie zawsze ma swoje źródła nie w głębokich i pracowitych studiach, lecz w trójgłowym potworze, którego święty Jan opisuje i nazywa Concupiscentia carnis, concupiscentia oculorum, superbia vitae - " pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha żywota." Oto źródła wszelkiego błędu, oto drogi do liberalizmu. Zatrzymajmy się nad nimi przez chwilę.

1. Ludzie zostają liberałami z powodu wrodzonego pragnienia niezależności i łatwego życia. Liberalizm z konieczności współgra z zepsutą naturą ludzką, tak jak katolickość jest jej zasadniczym przeciwieństwem. Liberalizm to wyzwolenie z ograniczeń; katolickość to wędzidło dla namiętności. Zaś upadłemu człowiekowi, zgodnie z bardzo naturalną tendencją, podoba się system przynoszący uprawomocnienie i uświęcenie pychy jego intelektu i rozpasania namiętności. Dlatego Tertulian powiada: "W swych szlachetnych aspiracjach dusza jest z natury chrześcijańska". Podobnie można by powiedzieć, że człowiek, przez skażenie swojego pochodzenia, rodzi się z natury liberałem. Logiczne jest zatem, że określa się on jako liberał we właściwej postaci, gdy odkryje, że liberalizm oferuje osłonę dla jego kaprysów i wymówkę dla jego folgowania sobie.

2. Ludzie zostają liberałami z powodu pragnienia życiowego awansu. Liberalizm jest dziś ideą panującą; króluje wszędzie, a zwłaszcza w sferze życia publicznego. Stanowi on zatem niezawodną rekomendację do względów w życiu publicznym.

W okresie swojego startu życiowego młody człowiek rozgląda się wokół po różnych drogach prowadzących do pomyślności, sławy i chwały i widzi, że prawie nieodzownym warunkiem osiągnięcia upragnionego celu jest, przynajmniej w naszych czasach, zostanie liberałem. Nie być liberałem to umieszczać na swojej drodze, na samym początku, coś co wydaje się przeszkodą nie do przebycia. Musi on bohatersko oprzeć się Kusicielowi, który ukazuje mu, tak jak ukazywał Jezusowi Chrystusowi na pustyni, wspaniałą przyszłość, mówiąc: Haec omnia tibi dabo si cadens adoraveris me: "Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon." Bohaterowie należą do rzadkości i jest rzeczą naturalną, że większość młodych ludzi w początkach swojej kariery związałaby się z liberalizmem. Obiecuje on im pomoc potężnej prasy, rekomendacje potężnych protektorów, możny wpływ tajnych towarzystw, patronat wybitnych ludzi. Biedny ultramontanin musi tysiąc razy bardziej zasłużyć się, by stać się znanym i zdobyć nazwisko, a młodość' zwykle mało ma skrupułów. Ponadto liberalizm z zasady sprzyja takiemu kształtowi życia publicznego za jakim goni się w tym wieku z takim zapałem. Wystawia on na przynętę urzędy publiczne, szarże, lukratywne posady itd., składające się na organizm machiny urzędowej. Wydaje się on być bezwzględną przesłanką awansu politycznego. Spotkać ambitnego młodego człowieka, który patrzy na tego perfidnego Gorszyciela z pogardą i odrazą, to cud z Bożej łaski.

3. Ludzie zostaję liberałami z chciwości lub z miłości do pieniędzy. Dać sobie radę w świecie, odnieść sukces w interesach - to zawsze stała pokusa liberalizmu. Spotyka ona młodego człowieka na każdym kroku. Odczuwa on wokół siebie na tysiąc sposobów skrytą lub otwartą wrogość ze strony nieprzyjaciół jego wiary. W życiu handlowym czy w wolnych zawodach jest pomijany, nie dostrzegany czy ignorowany. Niech jednak popuści sobie trochę w swojej wierze, wstąpi do zakazanego towarzystwa tajnego, a oto rygle i zasuwy zostają odsunięte; ma on "otwarty sezam" do sukcesu! Nienawistna dyskryminacja w stosunku do niego rozpływa się w braterskim uścisku nieprzyjaciela, który nagradza mu jego wiarołomstwo popieraniem go na tysiąc sposobów. Trudno jest ambitnemu człowiekowi oprzeć się takiej pokusie. Bądź liberałem, przyjmuj, że nie ma wielkiej różnicy między wierzeniami ludzi i że w gruncie rzeczy są one ostatecznie takie same. Głoś szerokość twojego umysłu, przyjmując, że inne przekonania religijne są dla innych ludzi równie dobre co twoja wiara dla ciebie; mają oni, w miarę swojej wiedzy, dokładnie tyle racji co ja; to w co człowiek wierzy jest w wielkiej mierze kwestią wychowania i temperamentu - a szybko poklepią cię po plecach jako człowieka "szerokotorowego", który wyrwał się z wąskich granic wiary. Będziesz szeroko popierany, ponieważ liberalizm jest bardzo hojny dla tego, kto się nań nawrócił. "Jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon, to dam ci wszystkie te rzeczy", mówi przecież Szatan do Jezusa Chrystusa na pustyni.

Takie są zwykłe przyczyny zbaczania ku liberalizmowi; wypływają z nich wszystkie inne. Kto tylko ma jakiekolwiek doświadczenie na temat świata i serca ludzkiego, ten łatwo znajdzie pozostałe.



Jak bronić się przed liberalizmem?



Jak mogą katolicy, otoczeni stale pułapkami liberalizmu, zabezpieczyć się przed zagrożeniami z jego strony?

1. Przez organizowanie wszystkich dobrych katolików, niezależnie od tego, czy będzie ich dużo czy mało: Powinni oni poznawać się nawzajem, spotykać ze sobą, łączyć się w każdej miejscowości, w każdym mieście, miasteczku czy wiosce powinno być skupisko katolickich ludzi czynu. Organizacja taka będzie przyciągać niezdecydowanych, dodawać odwagi chwiejnym i przeciwdziałać wpływowi wrogiego czy obojętnego otoczenia. Nie szkodzi, jeśli doliczysz się tylko kilkunastu dzielnych ludzi. Zakładajcie towarzystwa, zwłaszcza młodzieżowe. Korespondujcie ze starszymi towarzystwami w waszym sąsiedztwie, a nawet bardziej odległymi. Wiążcie ze sobą wasze stowarzyszenia - stowarzyszenie ze stowarzyszeniem - tak jak rzymscy legioniści tworzyli bojowego żółwia, łącząc nad głowami tarczę z tarczą. Tak zjednoczeni, wznieście wysoko sztandar poprawnej, czystej i bezkompromisowej doktryny, bez kamuflażu, bez złagodzeń, nie ustępując nieprzyjacielowi ani na cal. Bezkompromisowa odwaga jest zawsze szlachetna, wzbudza sympatię i zdobywa sobie ludzi rycerskich.

Widok człowieka chłostanego przez fale, lecz stojącego mocno jak skała, wyprostowanego i nie do poruszenia, to widok inspirujący! Przede wszystkim, dawajcie dobry przykład, dawajcie zawsze dobry przykład. Czyńcie to czego nauczacie! Zobaczycie wkrótce, jak łatwo sprawicie, że ludzie będą was szanować; gdy zdobędziecie ich podziw, szybko przyjdzie za tym ich sympatia. Będą następować nawrócenia. Jeśli tylko katolicy zrozumieją, jak wspaniały apostolat świecki mogą realizować, będą otwartymi, szczerymi i bezkompromisowymi w praktyce katolikami, to, w słowie i w czynie, liberalizm i herezja umrą szybką śmiercią.

2. Dobre czasopisma: wybierzecie spośród dobrych czasopism to, które jest najlepsze i najlepiej dostosowane do potrzeb i inteligencji otaczających was ludzi. Czytajcie je, lecz nie zadowalajcie się tym - dawajcie je do czytania innym, objaśniajcie je, komentujcie i niech stanowi ono dla was podstawę działania. Zajmijcie się zapewnieniem jego prenumeraty. Zachęcajcie ociągających się, by je brali, ułatwiajcie tym, którym wydaje się to kłopotliwe, nadsyłanie ich prenumerat. Przekonujcie ich o konieczności czytania go, ukazujcie im jego zalety i wartości. Zaczną oni kosztować sosu, a w końcu zjedzą rybę. W taki właśnie sposób działają na rzecz swoich czasopism rzecznicy liberalizmu i bezbożności; tak też powinniśmy działać my na rzecz naszych. Dobre czasopismo katolickie jest w naszych czasach nieodwołalną czy palącą koniecznością. Jakie by nie były jego braki i jakie by nie wiązały się z tym niedogodności, płynące z niego korzyści i dobrodziejstwa zrównoważą to tysiąckrotnie. Ojciec święty powiedział, że "gazeta katolicka to nieustająca misja w każdej parafii." Jest ona zawsze odtrutką na fałszywe dziennikarstwo, spotykające was na każdym kroku. Ogólnie rzecz biorąc, czyńcie wszystko co w waszej mocy, by ułatwić krążenie literatury katolickiej, czy to w postaci książki, broszury, wykładu, kazania czy w postaci listu pasterskiego. Bronią krzyżowca naszych czasów jest słowo drukowane.

3. Szkoła katolicka: Wspierajcie ze wszystkich sił szkołę katolicką, czynem i słowem, całym sercem i całą duszą. Szkoła katolicka stała się w tych czasach jedynym pewnym mostem Wiary pomiędzy pokoleniami. W naszym własnym kraju byliśmy zmuszeni zakładać nasze własne szkoły w osamotnieniu i bez niczyjej pomocy. Uprzedzenia i nietolerancja liberalizmu odmówiły nam zwykłej sprawiedliwości. Gdy protestujemy przeciwko złu, nie przestając nigdy domagać się naszych praw, naszym oczywistym i nieodwołalnym obowiązkiem jest zapewnienie naszych własnych, jak najlepszych szkół, gdzie nasze dzieci mogłyby być wychowywane w pełnym i jedynie prawdziwym sensie tego słowa. Gdzie potrzeba szkół katolickich, tam je budujcie, budujcie, budujcie! Niech nigdy nie nuży was ta absolutnie konieczna praca. Zwróćcie ku temu całą energię. Arcybiskup Hughes powiedział; "dopóki nie zbuduję swojej szkoły, dopóty nie położę kamienia na kamień w swojej katedrze." Ów wielki prałat w pełni rozumiał, że każdy dzisiejszy katolik powinien przyjąć jako swoje motto słowa: "Fundamentem kościoła parafialnego jest budynek szkolny". Choćby utrzymanie szkoły było ciężarem, choćby jej budowa i utrzymywanie wymagało ofiary, jej wartość jest nieoceniona, a ciężar i ofiara ważą tyle co pierze w porównaniu z dobrem jakie wypływa ze szkoły katolickiej. Życie duchowe parafii jest bez szkoły letnie, ani gorące ani zimne. Niech szkoła będzie jak najlepsza. Nie sposób jest poświęcać jej zbyt wiele czasu czy zbyt wiele troski, ponieważ wśród ogarniającego świat zalewu liberalizmu oświata katolicka to arka zbawienia. Wypowiadajcie się bez lęku na ten oświatowy temat. Mówcie wprost i szczerze, że oświata areligijna prowadzi w stronę diabła. Szkoła areligijna jest szkołą Szatana. Danton, sławny rewolucjonista francuski, wołał ciągle: "śmiałości! Więcej śmiałości!" Naszym stałym wołaniem musi być jednak: "Szczerości! Szczerości! światła! światła!" Nic szybciej nie zmusi do ucieczki piekielnych legionów, kuszących tylko pod osłoną ciemności.





Jak odróżniać dzieła katolickie od liberalnych?





Qui male agit odit lucem - "Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła..." (Ewangelia św. Jana, 3:20) - powiada nasz boski Pan. Nieprawość działa w ciemności. Nietrudno jest wykryć nieprzyjaciela nastającego na nas w biały dzień, czy rozpoznać jako liberałów tych, którzy szczerze deklarują się jako tacy. Ten rodzaj szczerości nie jest jednak zwykły dla liberalnej sekty. Przeciwnie - jest ona zazwyczaj bardzo sprytna i ostrożna w skrywaniu swojej prawdziwej tożsamości pod rozmaitymi przebraniami. Możemy dodać, że oko mające wykryć oszustwo nie często bywa bystrym okiem rysia. Powinno więc istnieć jakieś łatwe i popularne kryterium służące do odróżnienia, w każdej chwili, głosu katolickiego od piekielnego zewu liberalizmu.

Bywa często tak, że uruchamia się jakiś plan czy przedsięwzięcie, bądź podejmuje jakiegoś rodzaju dzieło, którego katolicy nie potrafią szybko czy łatwo pojąć w jego odniesieniach. Może ono wydawać się obojętne czy dość niewinne, a jednak być zakorzenione w błędzie i stanowić jedynie sztuczkę nieprzyjaciela, powiewającego naszymi barwami, by zwabić nas w zasadzkę. Może przemawiać językiem miłości bliźniego, zwracając się do nas z naszej najczulszej strony i prosząc nas o przyłączenie się do niego w imię zwykłego człowieczeństwa. "Skryjmy wszelkie różnice wyznaniowe, bratając się w szerszej płaszczyźnie braterskiej miłości" - brzmi często jego najbardziej podstępne wołanie. Przykłady takie pojawiają się codziennie w naszym życiu. "Poradźcie się Kościoła", mógłby ktoś powiedzieć, "jego słowo jest nieomylne i rozproszy wszelką niepewność." Szczera prawda, lecz nie sposób jest radzić się autorytetu Kościoła w każdej chwili i w każdym poszczególnym przypadku. Kościół ułożył mądrze pewne ogólne zasady jakimi mamy się kierować, lecz szczegółowe zastosowanie tych zasad do tysięcy konkretnych przypadków, w obliczu jakich codziennie stajemy, pozostawił osądowi i roztropności każdego z nas. I mamy właśnie przed sobą jeden z tego rodzaju przypadków, który trzeba określić zgodnie z naszym własnym osądem i rozeznaniem. Prosi się nas o wkład w takie a takie przedsięwzięcie, o wstąpienie do takiego a takiego towarzystwa, o zaprenumerowanie takiego a takiego czasopisma, a wszystko to może służyć Bogu lub diabłu, lub, co gorsza, może być złem odzianym w szaty świętości. Jak mamy kierować sobą w takim labiryncie?

Oto dwie bardzo praktyczne reguły na użytek katolika stąpającego po śliskim gruncie:

1. Obserwuj uważnie jaką klasę ludzi stanowią projektodawcy danej sprawy. To pierwsza reguła roztropności i zdrowego rozsądku. Opiera się ona na następującej maksymie naszego Pana: "Złe drzewo nie może wydać dobrego owocu." Liberalizm z natury rzeczy zmuszony jest wytwarzać pisma, dzieła i czyny przeniknięte duchem liberalizmu, a przynajmniej nim zarażone. Dlatego musimy starannie badać przeszłość osoby czy osób organizujących lub inaugurujących dane dzieło. Jeżeli są one takie, że nie możesz całkowicie zaufać ich doktrynom, to strzeż się ich przedsięwzięć. Nie wypowiadaj się natychmiast z dezaprobatą, ponieważ aksjomatem teologii jest, że nie wszystkie dzieła niewiernych są grzeszne, zaś aksjomat ten może być zastosowany do dzieł liberalizmu. Bacz jednak, by nie brać ich natychmiast za dobrą monetę; nie ufaj im, poddawaj je badaniu, czekając na wyniki.

2. Obserwuj jakiego rodzaju ludzie chwalą dane dzieło. Jest to reguła pewniejsza nawet od poprzedniej. Istnieją w świecie dwa doskonale odrębne nurty: nurt katolicki i nurt liberalny. Pierwszy z nich odzwierciedlany jest głównie przez prasę katolicką; drugi odzwierciedlany jest przez prasę liberalną. Zapowiada się nowa książka? Publikuje się założenia nowego projektu? Patrz, czy nurt liberalny aprobuje, rekomenduje i traktuje to jako coś własnego. Jeśli tak, to książka i projekt zostają osądzone i należą one do liberalizmu. Jest rzeczą oczywistą, że liberalizm je inspirował, rozróżniając natychmiast, co jest w nich szkodliwe, a co pożyteczne, ponieważ liberalizm nie jest takim głupcem, by nie zrozumieć, co jest mu przeciwne, lub sprze-ciwiać się temu, co jest dla niego korzystne. Sekty, religijne czy nie wierzące, mają jakiś instynkt, szczególną intuicję (olfactus mentis), jak mówią filozofowie, objawiającą im a priori, co jest dla nich dobre a co złe. Jasnowidzący instynkt sekciarzy nie może ich mylić. Pewne skrupuły miłości bliźniego i nawyk myślenia dobrze o naszym bliźnim zaślepiają niekiedy dobrych ludzi do tego stopnia, że prowadzi ich to do przypisywania dobrych intencji tam gdzie niestety ich nie ma. Nie tak jest z fałszerzami. Ci zawsze strzelają w dziesiątkę; nigdy nie dopatrują się dobrych intencji tam gdzie ich nie ma, a nawet tam gdzie one są. Zawsze przyjmują hucznie wszystko co w jakikolwiek sposób sprzyja ich własnej, zgubnej propagandzie. Nie ufajcie więc temu w przypadku czego widzicie, że jest to wychwalane przez ludzi znanych jako wasi nieprzyjaciele.

Wydaje się nam, że te dwie zdroworozsądkowe reguły, które możemy nazywać regułami zdrowego rozsądku chrześcijańskiego, wystarczą - jeżeli nie do tego, byśmy mogli odpowiedzieć zdecydowanie na każde pytanie to przynajmniej do tego, by powstrzymać nas przed ustawicznym potykaniem się o nierówności gruntu, po którym codziennie stąpamy i na którym zawsze toczy się walka. Współczesny katolik powinien zawsze mieć na pamięci, że grunt po jakim chodzi jest we wszystkich kierunkach podkopany przez tajne towarzystwa, że to one właśnie nadają ton antykatolickiej polemice oraz że nieświadomie a bardzo często owym tajnym towarzystwom służą nawet ludzie czujący odrazę do ich piekielnego dzieła. Faktyczna walka toczy się pod ziemią i przeciwko niewidocznemu nieprzyjacielowi, który rzadko ukazuje się pod swoim prawdziwym znakiem. Można go raczej wywęszyć niż zobaczyć; raczej odgadnąć instynktem niż wskazać palcem. Dobry węch i zmysł praktyczny są tu bardziej potrzebne niż subtelne rozumowanie czy mozolnie wypracowane teorie.




(fragtment pracy ks.dr Feliksa Sarda y Salvany "Liberalizm jest grzechem", Poznan 1995, ss.109-111,115-120)


ks.dr Felix Sarda y Salvany

Zgłoś jeśli naruszono regulamin