1011.txt

(763 KB) Pobierz
Andrew Wheatcroft HABSBURGOWIE
Przek�ad
Barbara Stawomirska
WYDAWnICTWO LITERACKIE


Wst�p
W s�ynnym fragmencie swej Autobiografii Edward Gibbon pisze o chwili, gdy przysz�a mu do g�owy my�l, aby napisa� Zmierzch i upadek Cesarstwa Rzymskiego. Jak to cz�sto bywa u Gibbona, fakt ten uleg� pewnej koloryzacji, jednak samo stwierdzenie, �e istnieje chwila, w kt�rej pojawia si� pomys� na ksi��k�, jest prawdziwe. Przynajmniej w moim przypadku. Ta ksi��ka zrodzi�a si� w ma�ym, w�skim pokoiku w pa�acu Karola V w Granadzie, ogromnym i obcym tworze w ciele lekkiej i przestronnej Alhambry, maureta�skiego pa�acu w�adc�w z dynastii Nasryd�w. Na chybotliwych wiekowych sto�ach spoczywa�y tam sterty rejestr�w i katalog�w archiwum Alhambry. Pisz�c o dokumentach, pos�ugujemy si� zwykle s�owem "zat�ch�y", a jednak ten, kto pierwszy u�y� tego s�owa, nigdy chyba nie sp�dza� dnia po dniu w organicznym zapachu starego pergaminu, spot�gowanym przez upa� andaluzyjskiego lata.
Ze wzrastaj�c� niech�ci� wspina�em si� ka�dego dnia Bram� Przebaczenia (z widniej�c� nad portalem d�oni� Fatimy) na wzg�rze Cuesta de Chapiz. Przy wiod�cej na g�r� �cie�ce znajdowa�y si� kamienne �awki, a za nimi bieg�a p�ytka rynienka, w kt�rej bez przerwy p�yn�a woda. Szum i zapach wody stanowi�y antidotum zar�wno na wspinaczk�, jak i na czekaj�c� mnie udr�k�. W niekt�re ranki odwleka�em spotkanie z zat�ch�ymi tekstami, popijaj�c na placu u st�p wzg�rza granizada de lim�n. P�niej jednak zacz��em zatrzymywa� si� tu� pod szczytem, pisz�c lub czytaj�c listy. W ksi�garni, gdzie mo�na by�o kupi� (a tak�e sprzeda�) tanie ksi��ki, znalaz�em zaledwie jedn�, kt�ra w minimalnym stopniu wyda�a mi si� interesuj�ca. By�o to zniszczone angielskie wydanie dzie�a Adama Wandruszki, Austriaka, zatytu�owane Dom Habsburg�w. Poniewa� codziennie by�em - mo�na by rzec - pogrzebany w domu Habsburg�w, zaryzykowa�em i wyda�em na ni� 100 peset. Siedz�c na ch�odnej kamiennej �awce, pospiesznie przerzuci�em pierwsze strony, nieco sp�niony przyby�em do mojej klasztornej celi i tam za jednym posiedzeniem (nie by�a to gruba ksi��ka) przeczyta�em reszt�. Po po�udniu manuskrypty wyda�y mi si� bardziej interesuj�ce i zacz��em dostrzega� w nich wi�cej sensu. Kiedy jednak zacz��em wype�nia� fiszki, przysz�a mi do g�owy pewna my�l: Dlaczego Habsburgowie byli w�a�nie tacy? Dlaczego wybudowali w mie�cie u st�p wzg�rza katedr�, niszcz�c stary meczet (mo�e istnia�
jaki� wyra�ny pow�d)? Dlaczego umie�cili wielki budynek przedstawicielstwa na rogu Pla�a Nueva, gdzie kupowa�em granizada i gdzie archiwista powiedzia� mi (ca�kiem chyba niezgodnie z prawd�), �e w�tpliwe jest, czy uda si� uporz�dkowa� i skatalogowa� zbiory, zanim zjedz� je szczury.
Tak wi�c ta ksi��ka ma sw�j pocz�tek w Hiszpanii, a ja ci�gle jeszcze korzystam z fiszek i notatek, kt�re zrobi�em podczas sp�dzonych tam miesi�cy. W ci�gu minionych lat pojawi�o si� du�o publikacji na temat hiszpa�skiej linii Habsburg�w i r�wnie wiele na temat ich austriackich kuzyn�w. W j�zyku angielskim napisano jednak niewiele warto�ciowych prac na temat kt�rejkolwiek z ga��zi tego rodu. Austriaccy Habsburgowie byli dla mnie postaciami niemal mitycznymi, pojawiaj�cymi si� w mglistych opowie�ciach mojej babki, kiedy wspomina�a dzieci�stwo i m�odo�� sp�dzone w Austro-W�grzech. Dopiero po latach zrozumia�em, dlaczego tak bardzo si� rozgniewa�a, kiedy raz o�wiadczy�em, �e jest Niemk�. W czasie, kt�ry min�� od tej chwili, pracowa�em w Austrii, w Hiszpanii, a tak�e w wielu innych krajach, zbieraj�c materia� i poszukuj�c odpowiedzi na moje pierwotne pytanie. Ta ksi��ka jest cz�ciow� odpowiedzi�. Cz�ciow�, poniewa� nie wystarczy�oby mi �ycia, by zebra� kompletny materia�, a tak�e z powodu ogranicze� osobistych, przede wszystkim j�zykowych. Wielki austriacki uczony, A. F. Pribram, z pocz�tkiem lat dwudziestych powiedzia� m�odemu angielskiemu naukowcowi, C. A. Macarteneyowi, �e je�li chce dobrze wykona� swoje zadanie, musi czyta� w czternastu j�zykach (my�l�, �e ta liczba nie obejmowa�a otoma�skiego tureckiego i j�zyk�w iberyjskich).
Z biegiem czasu - co naturalne - zmieni� si� obiekt moich zainteresowa�. Gdy zag��bi�em si� w temacie, zacz��em patrze� na wszystko z punktu widzenia Habsburg�w, dostrzegaj�c przy tym, �e co�, co kiedy� wydawa�o si� banalne lub nonsensowne (gdy patrzy�em na to z zewn�trz), nabiera�o sensu, gdy spogl�da�o si� na to od �rodka. Zda�em sobie spraw�, �e gdybym potrafi� wymieni� wszystkich moich przodk�w osiemset lat wstecz i czu� zwi�zek z tymi minionymi pokoleniami, prawdopodobnie tak�e inaczej patrzy�bym na przesz�o��. A r�wnocze�nie nie chcia�em wpa�� w pu�apk� monarchistycznych pochlebstw, jakimi by�a przesycona wi�kszo�� dzie�, z kt�rymi mia�em do czynienia. Jak jasno wynika z dalszych stronic, takie deklaracje i pogl�dy s� mi obce. Zgodnie z austriack� terminologi�, jestem z natury bardziej "czerwonym" (demokrat�) ni� "czarnym" (monarchist�). Nadal jednak podziwiam umiej�tno�� i znawstwo, z kt�rymi przez tyle wiek�w Habsburgowie �eglowali po niebezpiecznych wodach historii.
Ta ksi��ka mia�a sw�j pocz�tek na obrze�ach, w Granadzie, i powoli zmierza�a do centrum, do Wiednia, r�wnocze�nie kieruj�c si� w inn� stron�. Coraz lepiej zdawa�em sobie spraw�, �e Habsburgowie wyra�ali poczucie swej misji i cel�w w zawoalowany spos�b, poprzez pewien rodzaj kodu, zrozumia�ego tylko dla tych, kt�rzy od razu rozpoznawali jego znaczenie. We�my na przyk�ad przekonanie, �e Habsburgowie zostali (dos�ownie) dotkni�ci Bosk� r�k�. Przez wszystkie minione stulecia �aden z nich tego faktycznie nie powiedzia�. M�wili natomiast o powo�aniu, o pos�usze�stwie. Boskiej woli i tym podobnych. Ogl�daj�c ich wizerunki, stwierdzi�em, �e poniechano w nich tych niedom�wie�. Arty�ci przedstawiali cz�onk�w dynastii, w chwili gdy dotykaj� r�ki Wszechmocnego lub
spowija ich Boskie �wiat�o. A co wa�niejsze, te wizerunki wci�� si� pojawia�y, niezale�nie od epoki. Kupi�em w Wiedniu poczt�wki, na kt�rych cesarz Franciszek J�zef p�ynie nad swoj� armi� niczym niebia�ska chmura, a przedstawiony jest w ten sam spos�b co jego przodek Leopold II. Pocz�tkowo wydawa�o mi si� to zbiegiem okoliczno�ci, potem jednak zda�em sobie spraw�, �e tak nie jest. Dzi�ki mecenatowi, a nawet cenzurze Habsburgowie spowodowali, �e malarze przekazywali ich "w�a�ciwy" wizerunek. Pod��aj�c tym �ladem w przesz�o��, odkry�em, �e bierze on sw�j pocz�tek we wczesnym �redniowieczu, na d�ugo przed Maksymilianem (od kt�rego mia�em pocz�tkowo zacz�� moj� opowie��), w ma�ym zamku nieopodal Brugg w Szwajcarii. To odkrycie nada�o kszta�t i okre�li�o ramy tej ksi��ki.
Wiele lat temu, w Cambridge, pokazano mi na ulicy starszego wysportowanego m�czyzn� w ci�kich br�zowych butach. "To dr John Saltmarsh, ostatni z w�drownych historyk�w". Dr Saltmarsh oczekiwa� po swoich studentach, �e zdecyduj� si� przemierza� kraj, by zrozumie� prawdziwe t�o tej przesz�o�ci, kt�r� b�d� p�niej bada� w swoich mrocznych archiwach. Nigdy go wi�cej nie widzia�em, jednak wry� mi si� w pami�� zar�wno jego wizerunek, jak i w�a�ciwy mu spos�b podej�cia do historii. Stara�em si� odwiedzi� tyle miejsc wa�nych dla dziej�w Habsburg�w, ile by�em w stanie, co op�aci�o mi si� bardziej, ni� mog�em s�dzi� na pocz�tku. Cz�sto bowiem mo�na si� tam spotka� z miejscowymi tradycjami i domoros�ymi, pe�nymi zapa�u badaczami, kt�rzy ch�tnie odpowiedz� na pytania go�ci. Niejednokrotnie stwierdza�em, �e oficjalna wersja, stworzona przez historyk�w w bibliotekach, okazuje si� po prostu nie do przyj�cia, gdy przyjdzie zapozna� si� z sytuacj� w terenie. Chocia� nie by�o to poszukiwanie �wi�tego Graala, z pewno�ci� by�o to jednak poszukiwanie.
Zmagaj�c si� z rozga��zion� i amorficzn� dynasti�, zda�em sobie spraw�, �e narz�dzia, kt�rymi historyk zwykle dysponuje, s� niewystarczaj�ce. Stara�em si� wi�c my�le� jak archeolog, patrze� na pewne kwestie z punktu widzenia antropologii kulturowej i spo�ecznej, a przede wszystkim jak historyk sztuki, ca�y czas maj�c �wiadomo��, �e jest to troch� oszuka�cze nagromadzenie umiej�tno�ci, bardziej przypominaj�ce �onglerk� ni� prawdziw� wiedz�. Chocia� nie do ko�ca opanowa�em te techniki, umo�liwi�y mi one nowe spojrzenie na ogrom materia�u, kt�ry stara�em si� zrozumie�, i cho� jestem tylko w�drowcem w tych dziedzinach wiedzy, ceni� je i odnosz� si� do nich z szacunkiem.
Tyle na temat pocz�tkowych k�opot�w. Wydaje mi si�, �e przeczyta�em, a przynajmniej przegl�dn��em, wi�kszo�� ksi��ek na temat Habsburg�w, kt�re napisano w pi�ciu j�zykach po roku 1850, i niema�� liczb� napisanych wcze�niej. Lista ich obejmuje setki pozycji. Po co dodawa� jeszcze jedn�? Po prostu dlatego, �e �adna z nich nie odpowiedzia�a wyczerpuj�co na moje pytanie. Moi ulubie�cy, Adam Wandruszka (od tego pierwszego dnia w Granadzie) i R.J.W. Evans, nie mogli napisa� tyle, by mnie zadowoli�, a ja tylko stara�em si� za nimi pod��a�, domalowuj�c szczeg�y. S�dz� jednak, �e w pewnej dziedzinie natrafi�em na z�ot� �y��, i to te� jest uzasadnienie dla napisania tej ksi��ki. Nikt wcze�niej nie przyjrza� si�, jak Habsburgowie wykorzystywali obraz i tekst.
Stanowi to tak�e pewien problem. Moja argumentacja w du�ej mierze zasadza si� na interpretacji wizerunk�w, odwo�uj� si� te� do wi�kszej ich ilo�ci ni� ta, kt�ra pojawia si� w tek�cie. Musia�em wybiera�, czy m�wi� tylko o tych kilku obrazach, na kt�rych zamieszczenie pozwala�y koszty publikacji, czy te� wykaza� si� umiej�tno�ci� interpretacji w stosunku do tych nielicznych i powiedzie�:
"zaufajcie mi", je�li b�d� stara� si� j� zastosowa� w odniesieniu do obraz�w, kt�re nie znalaz�y si� w ksi��ce. Te, o kt�rych pisz�, ale ich nie pokazuj�, staram si� dok�adnie lokalizowa�, by wszyscy zainteresowani mogli dotrze� do nich sami. Z zasady jednak nie m�wi� o �adnych wizerunkach, kt�rych nie widzia�em na w�asne oczy i kt�rych uwa�nie nie przestudiowa�em.
l. ZAMEK JASTRZ�BIA
Pewnego upalnego dnia pod koniec czerwca 1386 roku ma�e miasteczko Brugg do granic mo�liwo�ci by�o zat�oczone zbrojnymi. Stanowi�o...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin