ROZDZIAŁ XX.pdf

(123 KB) Pobierz
The Darkest Surrender
-------------------------------------------------------------------------------------------------
ROZDZIAŁ XX
Ten głupi mężczyzna nie przestał za nią podążać!
Uwolnienie się od Stridera było łatwe - zrobiła to, pozwalając jego
demonowi wygrać.
Po tym jak rzuciła wiadomość o Rhei, Kaia zażądała chwili na osobności,
żeby z nim porozmawiać. Pozwoliła, żeby przypuszczał, że przez rozmowę ma
na myśli całowanie do nieprzytomności. Wyszli. Na zewnątrz baru otoczyło ją
chłodne powietrze i zmroziło już i tak chłodną krew. Zanim Strider zdążył
wymówić słowo, umieściła szybkiego całusa na jego wspaniałych ustach –
niestety nie pozostawiając go nieprzytomnym – i rzuciła wyzwanie, by nie
ruszał się z miejsca przez najbliższą godzinę. Acha i jeszcze, żeby trzymał przy
sobie Sabina i Lysandera.
Dzika furia biła od niego, kiedy zabrała Biankę i Gwen, a potem wyszły.
Sposób w jaki zaatakował Sabina i Lysandera, kiedy tych dwóch starało się za
nimi iść… dzika walka z nimi…Nigdy tego nie zapomni. Z tysiąc razy chciała
się odwrócić, żeby błagać go o wybaczenie i prosić o to, by do niej dołączył.
Zrobiła coś, czego nigdy nie chciała zrobić - użyła jego własnego demona
przeciw niemu. Na bogów, zrobiła to po tym, jak tak spektakularnie się
całowali, kiedy w końcu skręcili na właściwą ścieżkę i obrali właściwy kurs.
Powstrzymały ją jedynie myśli o Rhei i jej mściwej naturze. Kaia nie mogłaby w
tym samym czasie skupić się na zdobyciu nagrody i ochronie Stridera. Łowcy
mogliby wtedy nic nie robić, jedynie leżeć i czekać w Odynii, by zabrać jego
głowę.
Za wszelka cenę musiała chronić Stridera. Potrzebowała go bardziej niż
powietrza. Stał się dla niej delikatny. Oczekiwał od niej czegoś więcej.
Pocałował ją na oczach wszystkich tak, jakby się mieli kochać. Jakby się nie
mógł nią nacieszyć. Jakby była narkotykiem, którego sobie odmawiał zbyt
długo. A potem nazwał ją laleczką i pogłaskał jak cenny skarb…swoją drugą
połowę. Prawdopodobnie wszystko popsuła tym wyzwaniem. Świadomość tego
spowodowała, że skurczył się jej żołądek. Ale nie było czasu na wyjaśnienia czy
przekonywanie do istoty jej planu. Drużyna Kai miała jedynie dwadzieścia
cztery godziny (teraz dziewiętnaście), żeby dotrzeć do ogrodów Rhei w
niebiosach, a żeby to zrobić, musiały najpierw dotrzeć do otwartego portalu
królowej bogów.
Z Taliyą i Neeką wysuniętymi do przodu jako zwiad, Kaia i reszta jej
dziewczyn udały się do zimnej, cudownej krainy na Alasce. Alaska - ojczyzna
Skayhawks i lokalizacja tymczasowego portalu wybrana na cześć pierwszego
zwycięzcy konkursu.
Ich przeznaczenie? Zapomniany kawałek ziemi pomiędzy dwoma
wyjątkowymi górami. Nie zostawiły za sobą śladów, ukrywając trop pozostały
całkowicie poza zasięgiem wzroku. Tak na wszelki wypadek, gdyby inna
drużyna pomyślała o utrudnianiu im dotarcia do celu.
Mimo to i tak nic nie stanie na przeszkodzie odnalezieniu ich
zdeterminowanym mężczyznom podążającym ich tropem.
- Będziemy musiały ich spętać – powiedziała Gwen.
Przed twarzą Kai pojawiła się mgła. Przeskoczyła z jednego czubka
drzewa pokrytego lodem na kolejne, a truskawkowo blond loki powiewały za
nią. Sugestia Gwennie była dobra.
- Nie – powiedziała, skacząc na nowe drzewo, jej skrzydła trzepotały pod
białym płaszczem ze sztucznego futra. To spowodowałoby utratę Stridera, nie
mogła znieść myśli o tym, że zostanie pokonany i będzie wić się w bólu przez
kilka dni, aż w końcu osłabnie. To przyczyniłoby się do tego, że stałby się
łatwym celem dla Juliette. – Portal zostanie zamknięty o 8.01 jutro rano.
Wejdziemy w niego tuż przed zamknięciem, potem nie będą w stanie za nami
pójść.
- To ryzykowne – stwierdziła Bianka tuż za nią. Konar nieznacznie
kołysał się pod ich wspólną masą. – Możemy być zbyt późno, żeby wejść. Nie
możemy sobie pozwolić na to, by nas zdyskwalifikowano w tej konkurencji.
Jeśli tak się stanie, zostaniemy na dobre pozbawione nadziei na zajęcie trzeciego
miejsca, a tym bardziej na zdobycie pierwszej nagrody.
Cholera. Małżonkowie powinni ułatwiać życie, a nie jeszcze bardziej je
komplikować. Kaia przesunęła ręką w dół po chłodnej twarzy, nagle stała się tak
zmęczona, że po prostu chciała się poddać. Nie spała w ciągu ostatnich dni.
Najpierw była zbyt zajęta uzdrawianiem, a potem martwieniem się o możliwe
podstępne ataki.
- Możesz wymyślić inny sposób, żeby to osiągnąć bez ranienia naszych
mężczyzn?
W powietrzu pojawił się nienaturalny świst, wywołując drganie w uszach.
Kaia bardzo dobrze znała ten dźwięk, przeszył ją strach. Właśnie znalazły się w
zasadzce.
- Unik! – wrzasnęła, szarpiąc Biankę w dół. Gałąź nad ich głowami
poruszyła się, kiedy strzałka wbiła się w pień. Zapach avocado i soli uderzył w
jej nos, skuliła się.
- Złamałam cholerny paznokieć! – krzyknęła Gwen. Była bardziej
wkurzona niż w czasie, kiedy organizowała swój ślub.
Kaia wciągnęła powietrze, odnajdując resztki potu i strachu. Harpie nie
wypuszczają takich strzałek, ludzie tak. Mimo to mogła postawić duże
pieniądze, że harpie zapłaciły ludziom za tę robotę. W jaki inny sposób
dowiedzieliby się o tym, by zamiast kul użyć groty wydrążone z pestek avocado
zanurzonych w soli? Jak mogli się inaczej dowiedzieć o tym, że połączenie tych
substancji osłabia serca harpi na długie tygodnie, bez względu na to w jakie
miejsce uderzy strzałka? A jeśli nie wynajęły ich harpie, musiała to zrobić sama
Rhea.
Kaia i jej spółka były przyjaciółkami Lordów. Kiedy jeden z ludzi
naciągnął strunę w swoim łuku, dostrzegła znak ósemki wytatuowany na
wewnętrznej stronie nadgarstka - symbol nieskończoności, symbol łowców.
Ze Striderem, Sabinem i Lysanderem w pobliżu… Cholera. Nie chciała
Stridera w jakimkolwiek pobliżu tych chorych sukinsynów. Może właśnie
dlatego ci ludzie zostali wysłani - żeby zdjąć chłopców albo, żeby zdjąć
dziewczyny umawiające się z nimi.
Nie, żeby im się to udało.
- Leżeli, czekając, a wiesz, jak nie lubię, kiedy ludzie czyhają - warknęła
Bianka, rzucając swoją torbę z ciuchami i zaopatrzeniem. W powietrzu uniósł
się obłok, kiedy ciężki nylon wylądował na śniegu. – Zamierzam dać im mały
wycisk.
- Taaa.
W krótkim odstępie czasu sześć kolejnych strzał uderzyło w jej drzewo,
każda bliżej od poprzedniej. Wyciągnęła dwa sztylety, znalazła cele, rzuciła
jednym, potem drugim. Usłyszały stęknięcie, potem krzyk.
- Zostaw mi jednego, mogłabyś? – zapytała Kaia, rzucając swoją torbę
obok siostry.
- Cholera, nie. To twoja kolej na zostawienie jednego dla mnie .
- Zrób to, a przestanę cię nazywać Niebiańskie Pagórki Dziwki.
Kaia przesłała jej buziaka, a potem rzuciła się w dół, opadła i wylądowała
w kucki jedynie z minimalnym wstrząsem. Wokół niej unosiły się drobne płatki
śniegu, kiedy szybko przeskanowała otoczenie. Naliczyła pięćdziesięciu trzech
łowców, większość nadal na ziemi. Łuki mieli podniesione i przygotowane do
ataku.
- Walczysz nieczysto, Kye – zawołała Bianka tuż za nią. – Ale dobra,
umowa stoi.
Kaia zachichotała szczęśliwa, że nie będzie musiała się kontrolować.
Więcej strzał uderzyło w drzewa wciąż zbyt daleko od celu. Jej Harpia
zaskrzeczała, chcąc się uwolnić. Kaia nawet nie próbowała powstrzymać
małego skarbu. Siostry wiedziały co robić, wiedziały jak trzymać się z dala od
niebezpieczeństwa. Natychmiast jej wzrok przeszedł na tryb nocny, małe kropki
czerwieni skupiły jej uwagę. Temperatura ciała wzrosła. Usta wypełnił smak
krwi. Ci ludzie, gdyby mieli taką szansę, mogli zranić Stridera, więc ci ludzie
zginą. Bolesną śmiercią. Uśmiechnęła się, rozciągając i wstając na nogi.
- Tam, tam jest! – ktoś wrzasnął.
- Widzę ją!
Chwilę później strzały poszybowały w jej kierunku. Obserwowała je –
sześć. Poruszały się zbyt wolno. Złapała jedną po drugiej, obejrzała je i rzuciła
na ziemię. Nie były zabawkami.
- Widziałeś to? Niemożliwe!
Kaia ruszyła do akcji. W ciągu jednego mrugnięcia okiem była między
ludźmi. Tańcząc, przebijała się przez nich. Pazury cięły, kły rozrywały. Słodki
smak krwi spłynął w dół do gardła. Wkrótce, wrzaski bólu i błagania o litość
rozeszły się dookoła. Litość? Czym jest litość? Nie znała tego słowa. Jedyne
słowo, które znała to „więcej”. Pragnęła więcej. Więcej krzyków, więcej krwi.
Cięła z większym zapałem, gryzła z większym entuzjazmem. La, la, la - to było
takie zabawne. Och, zobaczmy. Znała też inne określenie. Takie wystrzałowe .
Kości wydawały najwspanialszy dźwięk, kiedy były łamane. A dźwięk
rozrywanej skóry brzmiał jakby stworzono najpiękniejszą kołysankę. Krzyk,
krzyk, błaganie. Wrzask, krzyk, błaganie. La, la, la.
Wszystko działo się zbyt szybko, ciała przestały się podnosić. Wrzaski i
błagania zamarły. Nie było już trzasku łamanych kości, ani skóry do rozdarcia.
Żadnych więcej kołysanek. Kaia ucichła, zmarszczyła brwi. Ale… ale… ona
chciała więcej. Dlaczego nie mogła mieć więcej?
Wciągnęła i wypuściła powietrze – wyczuła zapach cynamonu. Cynamon,
taki sam jak Stridera. Strider. Jej Strider. Jej seksowny, niemający dla nikogo
Zgłoś jeśli naruszono regulamin