305. Neels Betty - Moja kochana Mary Jane.pdf

(577 KB) Pobierz
9943047 UNPDF
BETTY NEELS
Moja kochana
Mary Jane
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Dochodziła piąta i ciepły blask wrześniowego popołudnia po­
woli zaczynał gasnąć. Panie Potter, zajmujące stolik pod oknem
herbaciarni, z ociąganiem kończyły pić herbatę i zaczęły szyko­
wać się do wyjścia. Emily, starsza z sióstr, poprawiła kapelusz
i skinęła w stronę dziewczyny siedzącej za skromnym barem
w końcu salki.
- Mary Jane, można prosić rachunek?
Dziewczyna zbliżyła się do stolika. Starsze panie przyglądały
się jej z sympatią. Drobna, o długich jasnobrązowych, upiętych
na czubku głowy włosach, niczym nie wyróżniała się z tłumu.
Ale jedno spojrzenie jej fiołkowych, ocienionych gęstymi rzęsa­
mi oczu natychmiast zacierało to wrażenie.
- Mam nadzieję, że herbata smakowała - uśmiechnęła się
Mary Jane. - Niedługo zacznę wypiekać ciasteczka.
Obie panie przyjęły tę zapowiedź z zadowoleniem. Emily
otworzyła torebkę.
- Pora na nas - powiedziała, kładąc pieniądze na stoliku.
- Przecież zaraz zamykasz. Już i tak po czasie.
Mary Jane otworzyła im drzwi i patrzyła, jak przechodzą na
drugą stronę ulicy. Cofnęła się do środka.
Pozbierała naczynia i odniosła je do niewielkiej kuchni mie­
szczącej się na zapleczu. Kiedy wróciła, podeszła do drzwi, by
odwrócić szyld z napisem „Zamknięte", ale nie zdążyła przekrę­
cić klucza, bo w tym samym momencie ktoś pchnął je do środka.
6
Postawny, wysoki mężczyzna zdecydowanym krokiem przestąpił
próg.
- O, świetnie, że jeszcze czynne! - ucieszył się. - Moja to­
warzyszka koniecznie chce się napić herbaty...
- Niestety, ale lokal już jest zamknięty - stanowczo przerwała
mu Mary Jane. - Właśnie zamykałam drzwi, kiedy pan je popchnął.
Stąd jest zaledwie parę kroków do miasteczka Stow-on-the-Wold...
mają tam kilka hoteli i bez trudu dostanie pan herbatę.
Mężczyzna zdawał się wcale jej nie słuchać. Zwracał się do
niej. jakby miał do czynienia z dzieckiem albo człowiekiem
słabo słyszącym.
- Moja znajoma nie zechce dłużej czekać. Chodzi nam tylko
o herbatę. To chyba nie jest aż tak wiele?
Zachowywał się jak ktoś, kto potrafi postawić na swoim, ale
Mary Jane wcale nie zamierzała mu się podporządkować. Po
pierwsze miała jeszcze sporo do zrobienia, a po drugie nie lubiła,
żeby ktoś jej coś narzucał.
- Przykro mi, ale...
Przerwało jej nagłe pojawienie się dziewczyny, która z impe­
tem weszła do środka. Właściwie nie była to dziewczyna, skon­
statowała Mary Jane, ale kobieta w pełni rozkwitu. Jedynie na­
dąsana mina i zmarszczone czoło nieco przyćmiewały jej ude­
rzającą urodę.
- Co z moją herbatą? - prychnęła. - O Boże, Thomas, prze­
cież proszę tylko o filiżankę herbaty. Czy to aż tak wiele? Ale
znalazłeś miejsce! - Z wdziękiem opadła na jedno z wyplatanych
krzesełek. - Przypuszczam, że nie możemy liczyć na nic innego
niż na tę herbatę z torebek, która nie nadaje się do picia, ale skoro
nie ma nic innego...
Mary Jane zmierzyła mężczyznę lodowatym spojrzeniem.
- Mam herbatę z torebek, która nadaje się do picia - powie­
działa. - Ale może pani życzy sobie Earl Grey lub Orange Pekoe?
7
- Earl Grey - rzuciła kobieta. -I mam nadzieję, że nie bę­
dziemy musieli długo czekać.
- Tylko tyle, ile trzeba czekać na zagotowanie wody - z mor­
derczą słodyczą poinformowała ją Mary Jane.
Poszła do kuchni i po chwili z pełną tacą podeszła do stolika.
Mężczyzna poderwał się z miejsca i wziął od niej tacę. Ten gest
ją zaskoczył.
Poszła na zaplecze i zabrała się za sprzątanie. Musi jeszcze
upiec na jutro rożki, przygotować ciasto na bułeczki do hot
dogów, podosypywać cukru i uzupełnić miseczki z konfiturą.
Kończyła chować naczynia, kiedy do kuchni zajrzał mężczyzna,
mówiąc, że chce zapłacić.
Wypisała rachunek na barze i podała go bez słowa. Od stolika
dobiegło ją głośne pytanie:
- Przypuszczam, że tu pewnie nie ma toalety?
Mary Jane przerwała odliczać resztę.
- Nie. - Po chwili rozmyślnie dodała: - Publiczne toalety są
po drugiej stronie placu w kierunku na Moreton.
Mężczyzna zdusił śmiech.
- Dziękujemy za herbatę - powiedział z chłodną uprzejmo­
ścią. Wychodząc, przekręcił szyld na drzwiach.
Patrzyła za nimi, jak wsiadają do samochodu. Ciemnonie­
bieski rolls-royce. Całkiem niezły. Do najbliższego miasteczka
droga jest zupełnie pusta. Może zabraknie im benzyny? Chociaż
to mało prawdopodobne, ten mężczyzna raczej nie należy do
takich.
Zamknęła drzwi i sprawnie uprzątnęła niewielką salę, w któ­
rej mieściły się zaledwie cztery stoliki. W kuchni pozmywa­
ła ostatnie filiżanki, wstawiła do piecyka kolację i poszła na
górę.
Wąskie schody, ukryte za szafą na ubrania, prowadziły na
pięterko. Okno małej sypialni wychodziło na ogródek z tyłu
8
domu. Mebli było niewiele, ale miękkie zasłony i narzuta na
łóżku wprowadzały ciepłą, przytulną atmosferę, podkreśloną
przez kwiaty stojące na staromodnej toaletce. Od frontu, nad
herbaciarnią, mieścił się przestronny salonik. Podobnie jak sy­
pialnia był skąpo umeblowany, za to nie brakowało w nim kwia­
tów. Mary Jane zapaliła gazowy kominek, włączyła stojącą przy
wygodnym fotelu lampę. Pokój wypełnił się ciepłym blaskiem.
Dziewczyna znów zeszła na dół, by wpuścić do domu kota.
Brimble lubiła chadzać swoimi drogami. Teraz, mrucząc i ocie­
rając się o nogi swojej pani, natarczywie domagała się kolacji.
Najedzona, poszła położyć się przed kominkiem.
Mary Jane nakryła kuchenny stół i sama zasiadła do kolacji.
Jednym uchem słuchała wieczornych wiadomości, planując
w myślach jutrzejszy dzień. W piątki jeździł autobus do Stow-
-on-the-Wold. Wracał kolo czwartej i mieszkający na peryferiach
pasażerowie zazwyczaj wpadali do niej na herbatę.
Posprzątała stół i zabrała się za pieczenie. Rożki cieszyły się
powodzeniem i były łatwe do przygotowania. Upiekła dwie bla­
chy, potem włożyła do piecyka bułeczki. Dopiero wtedy poszła
do baru przeliczyć dzisiejszy utarg. Herbaciarnia nie przynosiła
zbyt wiele - wprawdzie wystarczało na opłaty, ale. już o waka­
cjach czy nowych ciuchach mogła tylko pomarzyć. I to mimo
tego, że domek był jej własnością.
Dostała go dwa lata temu w spadku po wujku Matthew. Opie­
kował się nią i Felicity od śmierci rodziców, którzy zginęli w wy­
padku. Obie chodziły wtedy do szkoły. Felicity, starsza i obda­
rzona wyjątkową urodą, zaraz po skończeniu nauki wyjechała do
Londynu i została modelką. Mary Jane zajęła się prowadzeniem
domu, zwłaszcza że ciocia czuła się coraz gorzej. Po jej śmierci
przejęła na siebie wszystkie domowe obowiązki, starając się nie
myśleć o upływającym czasie. Miała dwadzieścia trzy lata, kiedy
zmarł wujek. Okazało się, że zapisał na nią ten domek i pięćset
Zgłoś jeśli naruszono regulamin